Zajazd pod Błędnym Ognikiem
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 18:01
Zajazd pod Błędnym Ognikiem

Lokal ukryty przed spojrzeniami ciekawskich przechodniów. Mówi się, że ktoś, kto nie wie o istnieniu tego zajazdu – nigdy go nie zauważy i nawet wypatrując noclegu minie go obojętnie. Na parterze znajduje się nieco ponura przestrzeń zastawiona drewnianymi ławami i stołami, w której goście mogą raczyć się raczej skromnym jadłem i wyjątkowo mocnymi trunkami. Pierwsze piętro zajmuje kilka surowo urządzonych pokoi noclegowych. Błędny Ognik, jak nazywa się właściciela tego przybytku, nie zadaje żadnych pytań, pilnuje jedynie swojego biznesu i nie wspiera utarczek na arenie politycznej magicznego świata. To niewątpliwie jedno z tych neutralnych miejsc, ziemia niczyja, gdzie spotykają się ludzie z różnych politycznych ugrupowań, dynastii magicznych, którym zakazane są jakiekolwiek posunięcia przeciwko innym.

Weles
Weles

Pon 21 Sty 2019, 10:06
Rozpaczliwe ogłoszenia pani Raisy Dunayevskiej były wszędzie, dlatego nic dziwnego, że w końcu przykuły twoją uwagę, Edno. Skoro Biała Gwardia nie potrafiła sobie poradzić z tym problemem, pomimo jej licznych interwencji, to ostatecznie musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Próbowała nawet osobiście skontaktować się z Kosmasem Zakharenko, ale nie chcieli nawet jej wpuścić do jego gabinetu; od razu więc pomyślała sobie, że potem, jak już tylko odnajdzie swojego męża, z przyjemnością obsmaruje go na łamach „Avoski” i pokaże jego prawdziwe, całkowicie obojętne na krzywdę ludzką oblicze – w końcu nie tak powinien zachowywać się Komendant Białej Gwardii, jeden z najważniejszych czarodziejów w Rosji. Pani Dunayevska nie mogła dłużej czekać i naiwnie liczyć na cud. Nie potrafiła jakoś udawać, że wszystko jest w porządku, skoro w rzeczywistości zupełnie tak nie było. Dobrze wiedziała, że stało się to w możliwie najgorszym momencie – Raisa była więc niemal przekonana, iż swój udział miało w tym Czarne Słońce. A co jeśli jej ukochany mąż został przez nich uprowadzony? A co – nie daj Welesie – spalony na jednym ze stosów? Może i w ich małżeństwie ostatnimi czasy nie układało się najlepiej, ale przecież wszystko mogłoby się od teraz zmienić, gdyby tylko jej Zhenya odnalazł się cały i zdrowy. Sprawa wyglądała poważnie, zwłaszcza w obliczu nieustannych tragedii, choć ty, Edno, mogłabyś przecież przysiąc, że jeszcze wczoraj przypadkowo widziałaś go w „Błędnym Ogniku”. Szkoda tylko, że zorientowałaś się za późno. Gdybyś tylko odpowiednio wcześnie to zrobiła, miałabyś jakieś szanse, aby z nim porozmawiać na temat jego poczynań, a tak – zniknął ci niespodziewanie z oczu, pomimo tego, że podążyłaś za nim niemal od razu do wyjścia z lokalu. W podobnych godzinach co wczoraj, postanowiłaś odwiedzić po raz kolejny to miejsce w nadziei, że może uda ci się rozwiązać tę zagadkę. A może to nie żadna zagadka, tylko problemy małżeńskie? Zhenyi akurat nigdzie nie widać, może więc warto właśnie wypytać o niego barmana?
Jakbyś skądś go znała…
Edna Janashvili
Edna Janashvili
Zajazd pod Błędnym Ognikiem Tumblr_nfkd1mMlRZ1smcqr3o4_250
Tibilisi, Gruzja
31 lat
błękitna
za Raskolnikami
pielęgniarka, dobra dusza, psotnik, kwatermistrz raskolników
https://petersburg.forum.st/t2064-edna-janashvili#11714https://petersburg.forum.st/t2065-janashvili-edna#11716https://petersburg.forum.st/t2066-wulkan-edna#11717https://petersburg.forum.st/t2067-sokol-poezji#11718

Wto 22 Sty 2019, 20:52
Wszyscy wiedzą, że puby to są doskonałe miejsca dla świeżo upieczonych matek, a najlepiej wiedzą o tym ci, którzy o macierzyństwie i życiu innych nie mają zielonego pojęcia. Zatem ocenia się najłatwiej, kiedy się już taką znajomą duszę spotka i Edzia bez wątpienia takich dusz w ogniku miała trochę, ale było też trochę, które wiedziały co z niej za cudowny element układanki i że ona w tym barze to wcale nie dlatego by patologię pielęgnować, a dlatego że a) na pewno jakieś interesy b) towarzysko też, bo nie sposób było takiego promienia nie lubić. Edzia to jedna z tych osób ciepłych, które lubi się po prostu, bo wiesz, że nikomu źle nie życzą, a że trochę z niej wulkan to już się dowiadujesz na późniejszym etapie. Poza wulkanem była też przecież duszą czystą, co dla wszystkich dobrze chciała z życzliwą dłonią pomocną wychodząc, niż tez zatem dziwnego, że zainteresowała się od razu sytuacją pani Raisy doskonale rozumiejąc, przez co kobieta przechodzi bo pomimo, że od jej osobistej tragedii lata już minęły, to nigdy nie zapomni przecież najważniejszych godzin ze swojego życia, które ciągnęły się w nieskończoność, po stracie Nino.
I tak samo z założenia wychodziła, że nie ma co absolutnie na gwardię w rękach wciąż tych samych nazwisk liczyć, tylko sprawa musi w ręce ludu trafić, aby cokolwiek się podziało, śledziła więc rozwój wydarzeń uszy nastawiając i wzrok wytężając, coby pana Zhenyę gdzieś dojrzeć, choć cień jego, ślad jakikolwiek.
Alkoholu pić nie mogła, ale pozostawienie córki z siostrą, interesy i śledztwo nie przeszkadzały jej, aby się i na trzeźwo dobrze bawić, najpewniej dlatego wczoraj przegapiła swoją szansę, wracając dzisiaj do ognika z jeszcze większą zaciętością. Bez najmniejszego oporu więc podeszła do baru z promiennym jak zawsze uśmiechem, opierając się łokciami o bar. Twarz barmana gdzieś jej świtała i usilnie próbowała sobie przypomnieć, skąd, poza ognikiem oczywiście, mogłaby go kojarzyć. Już prawie to miała, ale ciągle jej umykało.
- Dzień dobry, jestem Edna, może mnie kojarzysz, bywam to czasem. - Wskoczyła na barowy stołek i jeśli to w ogóle możliwe - chyba tylko w jej przypadku - uśmiechnęła się jeszcze szerzej i szczerzej.
- Byłam tu nawet wczoraj i nie jestem pewna, ale chyba mignął mi Zhenya Dunayevski, może wiesz coś na ten temat? Słyszałeś, że szuka go żona? - Zapytała bez ogródek, bo z Edny była kobieta, która wychodziła założenia, że nie ma co owijać w bawełnę, kiedy się ma sprawę tylko wyłożyć kawę na ławę i wtedy komunikacja jest czysta.
Weles
Weles

Pon 28 Sty 2019, 12:06
Stanislav zdążył się przyzwyczaić, że „Pod Błędnikiem” zazwyczaj zbierała się niezwykle różnorodna klientela, więc nawet jeśli jakimś cudem dowiedziałby się, że Edna była matką – wielce prawdopodobne, że w ogóle by się z tego powodu nie zdziwił. Nie było w tym dla niego nic szokującego, nie takich ludzi tutaj już widywał. W opinii społeczeństwa sam lokal uchodził za miejsce neutralne i wyjątkowo spokojne, gdzie co wieczora gromadzili się czarodzieje ze środowisk, którzy w normalnych, codziennych warunkach zapewne nigdy by się nie spotkali. Chociaż Stanislav pracował tu zaledwie od jakiegoś roku, pomimo że wydawało mu się, że minęło już co najmniej kilka lat, to zdążył osobiście (a jak nie – to przynajmniej z widzenia) poznać niemal wszystkich klientów – zwykle przychodziły tu ciągle te same gęby, dlatego gdyby ktoś go o kogoś konkretnego zapytał, to najprawdopodobniej byłby w stanie bez problemu powiedzieć na jego temat choćby kilka słów. Od tego czasu zdążył też przez przypadek odkryć, że pojawienie się nowych osób w barze, tak jak miało to miejsce akurat wczoraj, najczęściej zwiastowało w niedługim czasie jakieś kłopoty, co i tym razem poniekąd potwierdziło jego przeczucia. Kiedy tylko Janashvili do niego niespodziewanie zagadała, Stanislav wyczuł, że musi mieć do niego interes. Nie mylił się. Zhenya Dunayevski i jego koledzy od samego początku mu się nie podobali. Od razu mógł wyrzucić ich za drzwi, gdyby tylko wiedział coś więcej.
- Edna – powtórzył tylko jej imię zachrypniętym, nieco zmęczonym głosem, z precyzją polerując po kolei ustawione w rzędzie szklanki i kątem oka przyglądając się z zaciekawieniem ciemnowłosej kobiecie, jakby skądś ją kojarzył. Czy przypadkiem gdzieś jej już nie poznał? Owszem, natknął się na nią tutaj wcześniej, zauważył obecność Edny i jej znajomych, choć nigdy nie mieli okazji się sobie przedstawić, ale teraz, jak już to zrobiła, jego przeczucia tylko się wzmocniły. – To co, może napijesz się czegoś? – Krótkie pytanie, po którym wyszedł na moment na zaplecze. Zanim powrócił do Janashvili, nalał jeszcze jednemu klientowi piwa, po czym wreszcie postanowił jej odpowiedzieć: – No cóż… – Podniósł głowę i westchnął ciężko pod nosem. A to ci pech, akurat tak się zdarzyło, że wczoraj go poznał, choć absolutnie nie miał pojęcia o tym, że szuka go żona. Ostatnio sam rzadko stąd gdziekolwiek wychodził, zwłaszcza że wyprowadził się z centrum Petersburga i zamieszkał w jednej z niezbyt przytulnych kwater nad barem, aby nie płacić zbyt wiele za wynajem mieszkania i oszczędzić trochę pieniędzy. – Ano, ano… Chyba wiem, o kim mówisz. A co z nim? Rozmawiałem z nim wczoraj, ale żeby o żonie, to nic nie słyszałem. Nie pisnął ani słówka. – Wzruszył tylko lekko barczystymi ramionami, odkładając szklanki na swoje miejsce i przypatrując się w dalszym ciągu Janashvili. – Aha, gdzie moje maniery! Nie przedstawiłem się. Mów mi Staś. – Bo Stanislav brzmi brzydko.
Edna Janashvili
Edna Janashvili
Zajazd pod Błędnym Ognikiem Tumblr_nfkd1mMlRZ1smcqr3o4_250
Tibilisi, Gruzja
31 lat
błękitna
za Raskolnikami
pielęgniarka, dobra dusza, psotnik, kwatermistrz raskolników
https://petersburg.forum.st/t2064-edna-janashvili#11714https://petersburg.forum.st/t2065-janashvili-edna#11716https://petersburg.forum.st/t2066-wulkan-edna#11717https://petersburg.forum.st/t2067-sokol-poezji#11718

Pon 04 Lut 2019, 22:23
No myślę Welesku, że nikogo by nie zaskoczył fakt, że jakaś tam kobietka jest akurat matką, ale, że z małą Mzią się tu nie pojawi to się Stasiu dowie pewnie kiedyś tam o przy okazji, bo Edzia była to kobieta bardzo skora do zabawy i pewnie z zegarkiem w ręku odliczała kiedy będzie mogła w końcu odkorkować pierwszą butelkę swojskiego, gruzińskiego winka z tatowej winiarni i może by nawet, tutaj coś podszepnęła żeby handel z korzyściami dla obu stron zaistniał, kto wie, kto wie.
Pokiwała energicznie głową, kiedy powtórzył jej imię i nachyliła się nad barem, prawie podbródkiem o blat się opierając.
- Herbaty. Z malinami! Gdybyś mógł być tak słodki. - Odpowiedziała szczerze bo takie z niej było serduszko serdeńko i chochlik trochę, w końcu niewinne osóbki nie czytają list miłosnych adresowanych do swoich sióstr, tylko po to, żeby się pochichrać i odłożyć korespondencję na miejsce, a potem mimochodem cytować co poniektóre zdania. Obserwowała barmana może trochę nachalnie, ale wynikało to z czystej ciekawości dziecięcej wręcz, pomimo że dorosła z niej kobieta już była, trochę też dlatego, że nie miała czym innym się zająć w oczekiwaniu na rozmowę i herbatę.
- Rozmawiałeś? Opowiadaj! - Oczy wytrzeszczyła, aż jej jej iskierki błysnęły i sięgnęła do torebki z herbatą, aby ją we wrzątku zamoczyć i tak w górę i w dół bo ludzie czasami tak robią, myślą, że szybciej się esencja wydobędzie czy coś, albo po prostu odruch zajmowania czymś rąk.
- Staś! - Powtórzyła i rękę do niego wyciągnęła ponad barem ze swoim standardowym promiennym uśmiechem.
- To słuchaj Stasiu, chodzi o to, że Zhenyi szuka żona. I wiesz, nie ma w tym oczywiście niczego zaskakującego, mało to mężów z domu wychodzi śmieci wyrzucić i wraca po trzech miesiącach? - Puściła mu oczko.
- No ale. No ale, no ale, no ale. Dunayevski to podobno wyszedł do pracy, tydzień temu i nie ma go. Raisa zgłosiła to w Białej, ale wiesz, ile oni mają teraz roboty, więc go Raisa też szuka własnymi siłami, plakaty na mieście wiszą, naprawdę przykro patrzeć. - Sięgnęła po kieliszek z malinami, które wlała do herbaty i wyjęła torebkę, odkładając ją na talerzyk.
- I właśnie Stasiu, dlatego cię pytam, bo go wczoraj tutaj widziałam.
Weles
Weles

Pią 08 Lut 2019, 22:56
- Herbaty? Z malinami? – Staś zmarszczył z niezadowoleniem brwi. Prawdę mówiąc, spodziewał się, że Edna weźmie coś mocniejszego. Zresztą miał dzisiaj wielką ochotę napić się z kimś czegoś konkretnego, kilka banieczek dobrze schłodzonej wódki najlepiej od razu – zwłaszcza że szykowała się przed nim długa noc, gdyż to właśnie on zamykał dzisiaj bar. – Na pewno herbatki? Ludzie raczej przychodzą tutaj po alkohol, jeśli mam być szczery. – Chociaż mógł się wydawać niezachwycony decyzją Janashvili, to zaraz nastawił wody, by przejrzeć dokładnie szufladę w poszukiwaniu odpowiedniego smaku. W międzyczasie wsłuchiwał się w potok słów kobiety, próbując sobie dalej przypomnieć, skąd kojarzył jej twarz. Ta myśl nie dawała mu spokoju na tyle, że niewiele zarejestrował z tego, co początkowo mu powiedziała. Aż w końcu niespodziewanie go olśniło. – Ja wiem, skąd cię znam! My razem chodziliśmy do szkoły. Edna. Edna Janashvili. Teraz już pamiętam. – To na pewno ona. Tyle długich lat jej nie widział, a ona jak gdyby nic się nie zmieniła. Nie wiedział jednocześnie, czy i Edna go rozpozna, zwłaszcza że skończyli Koldovstoretz wieki temu. Był to jednak jeden z jego najlepszych okresów – wówczas jeszcze nie wiedział, że ostatecznie wyląduje w podrzędnym barze pod Petersburgiem. Potem rzeczywistość okazywała się często brutalna, obdzierając ludzi z marzeń bez słowa. – Proszę, twoja herbatka z malinami. Powiedz mi, co tam u ciebie słychać? – To go bardziej ciekawiło niż Zhenya Dunayevski, ale wypadało ustosunkować się do jego tematu.
- No dobrze, widzę, że ten temat bardzo cię trapi. Dlaczego? – Skoro już miał coś powiedzieć, to chciał przy tym coś więcej wiedzieć. – No co ty, żona go szuka? Nie miałem pojęcia, w ogóle nie bywam na mieście. – Staś o żadnej żonie nie wiedział, oprócz tego, że zachowywał się dziwnie podejrzanie. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. – Nic nie mówił, słowo honoru. – Chociaż wcale się nie dziwił, podobne przypadki już znał. Wówczas jednak mężczyźni zwykle topili smutki w alkoholu i żalili się na swoje kobiety, ale u niego nic takiego nie miało miejsca. – Wiesz, jak dobrze sobie przypominam… – zaczyna, polerując dalej szklanki poustawiane na barze. – Coś pieprzył, że chce zacząć wszystko od nowa? Że szuka nowej pracy? Że stał się nowym człowiekiem? Ale co to miało dokładnie oznaczać, to nie wiem, tego nie mogę ci powiedzieć. O żonie ani słowa. Przychodzi tutaj non stop od paru dni. Jak ci się poszczęści, to może i dzisiaj tutaj zajrzy. Zwykle pod wieczór przychodzi, ubrany ciągle w ten sam garniturek. A jesteś pewna, że żona go nie wyrzuciła? Nie pokłócili się o nic? – zainteresował się nieco bardziej, rozglądając się uważnie po lokalu.
Jeszcze go nie było.
Edna Janashvili
Edna Janashvili
Zajazd pod Błędnym Ognikiem Tumblr_nfkd1mMlRZ1smcqr3o4_250
Tibilisi, Gruzja
31 lat
błękitna
za Raskolnikami
pielęgniarka, dobra dusza, psotnik, kwatermistrz raskolników
https://petersburg.forum.st/t2064-edna-janashvili#11714https://petersburg.forum.st/t2065-janashvili-edna#11716https://petersburg.forum.st/t2066-wulkan-edna#11717https://petersburg.forum.st/t2067-sokol-poezji#11718

Sob 23 Lut 2019, 14:28
Stasiu! Jaka ochota na picie, no co ty, przecież w pracy pić nie można!
Inna sprawa, że picie w pracy to najlepsza rzecz pod słońcem i wie o tym doskonale każdy, kto kiedykolwiek pracował w gastro, więc z mojej strony Stasiu masz pełne poparcie, absolutnie nie przejmuj się herbatą z malinami, tylko nalej sobie do swojego kubka browara i dawaj, niech się dzieje dzień.
Edzia natomiast pokiwała energicznie głową, na pewno herbatki, chętnie tu przyjdzie innym razem, kiedy już przestanie karmić swoją ćwierć wielkoludzią latorośl, czy ile ona tam miała krwi wielkoluda ta Mzia, kto to wie dokładnie.
- Na pewno, ja wiem Stasiu, ale ja nie mogę pić alkoholu. Jeszcze! Jeszcze parę miesięcy. - Zaznaczyła, że to nie tak, że ona to się z nim chętnie napije.
Ednę kojarzyć ze szkoły jednocześnie trudno i nie. Nie mogłaby być znana ze względu na swojego starego w ministerstwie czy coś, z jakiegokolwiek powodu znane są młode dziewczęta, nie była też ani szkolną gwiazdą sportu ani orkiestry, była za to, jak teraz też zresztą, duszą bardzo serdeczną i chętnie wszystkim zawsze pomagała, jednocześnie nie stroniąc od niewinnych psikusów, bo to jedna z tych, co jest nicponiem, ale w granicach rozsądku i bezpieczeństwa. Musiała się zmusić straszliwie, by móc sobie Stasia przypomnieć, ale przecież faktycznie jakby skądś go znała. Zmrużyła oczy kiwając głową na boki, Stanislav, Stanislav...
- Stasiu, czy ty nie grałeś na puzonie? I byłeś na roku razem z moim kuzynem Giorgim? - Giorgi pewnie na waltorni na wszystkich akademiach wymiatał jak rock'n'rollowiec, a był tam obok niego przecież taki puzonista. Szkoda orkiestry, mogliby teraz grać z Kayah itepe iks de.
- No tak, szuka szuka. Ale czemu nie bywasz na mieście? Masz tu tyle pracy albo jakieś problemy? Nie chcę być wścibska, ale może jakoś pomogę! - Edzia Edzia, wiele to jej nie trzeba, żeby naraz dwa, trzy, cztery tematy prowadzić i każdy trzeźwo.
- Od nowa? Nowej pracy? Ty, Stasiu. A gdzie on zarabiał? Bo ja tylko tę żonę znam, wiesz? - Upiła łyk herbaty za barmanem wodząc wzrokiem, chociaż jednocześnie wszystkie jej trybiki w głowie pracowały na wysokich obrotach.
- Mówisz, że on tu przyjdzie może? - Trt trt trt, to może by tak Raisę tu najlepiej sprowadzić i niech sobie wyjaśnią? Na pewno byłoby widowiskowo, na pewno najprościej. W końcu wzrok utkwiła w jednym punkcie przegryzając kciuk zamyślona, chociaż jednocześnie docierały do niej słowa Stanislava, ja nie wiem, ja tak nie umiem jak się wyłączę, ale wyraźnie takie matki albo edny mają wgrany w model podzielność uwagi. Pokręciła więc głową, bo nie pamięta żadnej wzmianki o kłótni.
- Poczekam. - Postanowiła, wracając już na ziemię ze swoich przemyśleń i wybijając palcami rytm na blacie. Głowę podparła na ręce i znowu pracę barmana obserwowała, ze zmarszczonymi brwiami odrobinę.
- Stasiu... - Zaczęła tym tonem, co to się zawsze go używa, gdy się czegoś od kogoś chce.
- A Zhenya to tutaj sam czy z kimś siedzi? Lub przychodzi? Komu on te swoje wizje przyszłości głównie pieprzy? I jakbyś mógł mi podać kawałek papieru, ptysiu, to bym była wdzięczna. - Te ptysiu, misiu i inne słodkie określenia z reguły u obcych osób były dosyć irytujące i nierzadko powiewały kpiną, ale u Edny wychodziło to zupełnie naturalnie, bo jej wystarczyło się przedstawić i już byliście przyjaciółmi.
Weles
Weles

Pon 11 Mar 2019, 20:48
- Ale jak to? – Zmarszczył krzaczaste brwi, wytężając przy tym swój umysł, aby przetworzyć to, co przed chwilą mu powiedziała. – Jesteś chora? – To pierwsze, co przyszło barmanowi do głowy, przecież nie pomyślałby, że jego stara znajoma z Akademii Koldovstoretz mogła być jeszcze do niedawna w ciąży. A poza tym, w takich miejscach jak to nie da się nie pić, a Stasiu akurat wiedział o tym najlepiej. W końcu pracował już w niejednym barze w Petersburgu i wszędzie kończyło się tak samo – ludzie w pracy na trzeźwo byli nie do zniesienia, dlatego zazwyczaj lubił już podczas pierwszych minut swojej zmiany zrobić sobie drinka, by lepiej mu się pracowało. Można by było posądzić go nawet o alkoholizm, biorąc pod uwagę, że sięgał do kieliszka niemal codziennie, nawet jeśli nie był w pracy,  ale nie dawał po sobie też poznać, że coś jest z nim nie tak. Wbrew pozorom, mało mówił o sobie – wolał za to rozmawiać o innych ludziach. Wychodziło mu to o wiele lepiej niż uzewnętrznianie się na swój temat. – No to zdrowiej czym prędzej, kochana! Twoje zdrowie. – Nie musiała mu nawet tłumaczyć, że jest inaczej; Stasiu najzwyczajniej w świecie sam sobie wszystko dopowiedział, po czym wypił kieliszek zimnej wódki. W międzyczasie nalał jeszcze jednemu chłystkowi piwa, a następnie powrócił do Janashvili. Czyli jednak się nie pomylił. I jeszcze Edna przypomniała sobie, z kim ma do czynienia! Uśmiechnął się szeroko, opierając się o drewniany blat i przytakując głową.
- No, no! To ja! – odrzekł z dumą Stasiu, pomimo że puzon sprzedał od razu po tym, jak ukończył Akademię Koldovstoretz, gdyż pilnie potrzebował pieniędzy, by wyprowadzić się od rodziców. – A Giorgiego to chyba ostatnio z dwa lata temu widziałem. Powiedz mi, Edzia, żyje jeszcze? – Chociaż Gruzin niegdyś był jednym z jego najlepszych przyjaciół, z czasem ich ścieżki po prostu się rozeszły i widywali się jedynie sporadycznie, ale Stasiu przyzwyczaił się już do tego, że takie właśnie jest życie. – Nie no, dużo mam pracy, a poza tym, mieszkam tu na górze. Muszę trochę zaoszczędzić pieniędzy. – Aby wyrwać się z tej cholernej dziury, jednak o tym nic nie wspomniał. – Wiesz co, wczoraj przysiadł się do niego jakiś koleś, ale za bardzo nie wiem, kto to był. Poszamotali się trochę, ale nim zdążyłem jakoś zareagować, już tego typka nie było. Zdążył spieprzyć. W każdym razie, ten cały Zhenya pieprzył o tych planach każdemu, komu tylko mógł. No ale, jak wspominałem, nie pisnął ani słówka o żonie. A co jeśli to tylko jakiś małżeński kryzys, w który nie ma co się wtrącać? – Niby podejrzana sprawa, ale może Zhenya nie chce mieć z żoną w ogóle do czynienia? Co prawda Stasiu nie znał się kompletnie na związkach małżeńskich, gdyż nigdy nie był w żadnej poważnej relacji, jednak przeczucie mówiło mu, że to nic poważnego. – Przyjdzie – rzekł krótko i podał Ednie kawałek papieru. O wilku mowa. Przyszedł Zhenya.
Edna Janashvili
Edna Janashvili
Zajazd pod Błędnym Ognikiem Tumblr_nfkd1mMlRZ1smcqr3o4_250
Tibilisi, Gruzja
31 lat
błękitna
za Raskolnikami
pielęgniarka, dobra dusza, psotnik, kwatermistrz raskolników
https://petersburg.forum.st/t2064-edna-janashvili#11714https://petersburg.forum.st/t2065-janashvili-edna#11716https://petersburg.forum.st/t2066-wulkan-edna#11717https://petersburg.forum.st/t2067-sokol-poezji#11718

Nie 14 Kwi 2019, 19:26
Chora? No ona ci zaraz da chorą!
- Stasiu, no co ty! - Trochę oburzona, trochę hehe reaguje na ten wniosek, bo dziwne, że jemu choroba do głowy przyszła najpierw, a nie coś w stylu chcę być fit albo mój stary był alkoholikiem więc nie piję, ale oczywiście punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, może w otoczeniu Stasia, co nie byłoby zaskakujące, ludzie, którzy nie piją są obarczeni chorobą. Patrząc na jego zawód jest to wielce prawdopodobne.
- Nie jestem chora, córeczkę urodziłam! - Oznajmiła i aż w piórka obrosła, bynajmniej nie dlatego, że taka dumna była z bycia kobietą-matką, ale dlatego, że najwyraźniej po niej nie widać, nie była już spuchnięta, a temu też nie ma się co dziwić, skoro była w ciągłym ruchu i poród sprawnie przeszedł, że mogła szybko stanąć na nogach, bo nie było czasu na wylegiwanie się.
- Jeszcze ją karmię, to nie mogę pić alkoholu, ale w dniu kiedy przestanę, Błędny Ognik będzie moim pierwszym przystankiem. - Upiła łyk herbaty i uśmiechnęła się do barmana znad swojego kubka i mógł ją trzymać za słowo, bo Edzia jak postanowiła tak zrobi.
Jeszcze szerzej się uśmiechnęła, kiedy Stasiu okazał się być Stasiem puzonista, zawsze miło jej było móc poszerzyć grono swoich znajomych, więc klasnęła.
- Stasiu, koniecznie, kiedy będziesz miał wolne, musimy się wybrać w jakieś fajne miejsce i pogadać! - Edzia była słowna pod tym względem, więc orzeł z zaproszeniem poleci za trzy, dwa, jeden....
- Żyje! Oczywiście, że żyje! Wyjechał z rodziną do Polski, mieszka pod Szczecinem, bo stamtąd rodzina jego żony pochodzi. - Jak widać i jego kariera muzyka to się potoczyła w dół, bo najpewniej to teraz by utrzymać rodzinę magisamochody naprawia. No życie, co zrobisz.
Pokiwała głową na to oszczędzanie pieniędzy, już nie chciała wypytywać, na pewno nie teraz, kiedy ważniejsze sprawy miała na głowie, innym razem, jak się razem na ten spacer wybiorą, to na pewno chętnie posłucha o przygodach życiowych Stasia.
Tymczasem wzięła kawałek papieru od Stasia i naskrobała do Raisy list podpisując się nazwiskiem zmarłego męża, którego oficjalnie nie używała od wielu lat, chociaż widniało ono w rejestrze, ale sytuacja wymagała poparcia wiarygodności, Raisa mogłaby jej nie skojarzyć pod panieńskim nazwiskiem, choć znały się już, cóż, kojarzyły się już lata.
Przywołała orła i przywiązała mu do nóżki list kiwając głową na boki. Leć fruwaku!
- Może to i kryzys, Stasiu, ale czy kryzys doprowadziłby kobietę do tak desperackich poszukiwań? Nie wierzę, że nie jest to coś mocniejszego. - Pokręciła głową i spojrzała spokojnie przez ramię. A więc to jest Zhenya, jak teraz zobaczyła jego twarz, to już skojarzyła te rysy. Tak, tak. Faktycznie. Wygląda tylko trochę inaczej niż na zdjęciu z ulotki i wspomnieniach Edny. Po prostu dekadę starszy, posiwiały już i zdecydowanie skóra mu poszarzała. Kryzys małżeński czy nie, coś się w jego życiu działo nie tak.
Sponsored content


Skocz do: