Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sob 04 Lut 2017, 14:47
Szklarnie

Cały kompleks składa się z dwunastu szklarń stojących w trzech rzędach, po cztery budynki, równolegle do siebie. Z zewnątrz każda z nich wygląda identycznie – są mocno nadszarpnięte zębem czasu, porośnięte dzikimi roślinami i zapomniane przez właścicieli. Większość roślin osiągnęło taką rozpiętość, że z zewnątrz niezwykle ciężko jest dojrzeć, co dzieje się w środku, gdyż widok przysłaniają ogromne liście i kwiaty. Choć nikt się nimi nie zajmuje, to od lat rosną samodzielnie – być może za sprawą magii. W szklarniach jest zawsze duszno i gorąco, a z niewiadomych przyczyn każdy zjawiając się tam automatycznie zaczyna mówić szeptem bądź całkowicie milknie. Wciąż jednak pozostaje bardzo dobrym miejscem, by zebrać kilka ziół.

Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Sob 29 Gru 2018, 20:33

01.08.1999



Wzmożone patrole w godzinie milicyjnej nie były męczące tylko dla mieszkańców miasta, ale chyba nikt nie myślał o tym, że dla gwardii taki stan rzeczy też może być niewygodny. Oczywiście, nie niepotrzebny, po prostu bardziej absorbujący. W każdym zawodzie sa chyba rzeczy, które się lubi i które się wykonuje jedynie z powodu obowiązków, a przechadzki nocą po mieście dla Echo zdecydowanie należały do tych drugich. Dotychczas. Bo od paru dni chodziła po ulicy z jeszcze cięższą duszą na ramieniu niż wcześniej, jakby mało miała już problemów po powrocie do Rosji. Nie powiedziała tacie. Ani nikomu jeszcze. Jeszcze bardziej czujna niż zazwyczaj, gotowa w każdej chwili sięgnąć po swoją kuszę. Trzeci dzień bez magii.
Nie sądziła, że najbardziej będzie brakować jej najprostszych zaklęć użytkowych jak tych do prasowania koszul, ale czuła, że im dalej tym gorzej. Na razie pozowliła sobie na pozostawanie w semi szoku, semi zaprzeczeniu, później pójdzie dalej, zaprze się choćby miała jajko znieść ale znajdzie rozwiązanie. Na razie. Ma czas prawda?Prawda...?
Nie, nie ma. Ale odraczała to, bo chyba nigdy w życiu nie czuła się tak bezsilna i przytłoczona kolejami losu.
Idziemy tam. Powiedziała na dzień dobry, czy tam dobry wieczór swojemu kompanowi dzisiejszego patrolu i wskazała bliżej nieokreśloną przestrzeń. Tam miało swoje uzasadnienie, bo korzystając z perspektywy odpłatnego łażenia po mieście uznała, że wspomoże dobrą sprawę, o czym, oczywiście nie poinformowała swojego współpracownika. Jeszcze.
Wytarte przez ludzi ścieżki w haszczach prowadziły do poszczególnych szklarni, ale zanim obrała jedną z nich Agathe zatrzymała się przy niskiej betonowej płycie, z wystającymi z niej metalowymi prętami, która bogowie wiedzą do czego służyła, bo chyba nie wiedział tego nawet parenaście lat temu twórca. Wokół nie było żadnego budynku, którego płyta mogłaby być potencjalnie kiedyś częścią.
Usiadła, wyciągając przed siebie nogi obute w ciężkie, terenowe oficerki i wyjęła, oczywiście, papierośnicę, bo co innego, skoro ta kobieta jak smok paliła w każdej chyba sesji. Powinno być za to osiągnięcie.
Pstryk, zapalniczka, nie różdżka rzecz jasna, ciche kliknięcie metalowych zaczepów kiedy ją zamknęła. Nie chciała bliżej szklarń palić, na wypadek, gdyby faktycznie mieli szczęście kogoś tam spotkać, nie chciała zwrócić na siebie uwagi. Poza tym. Mogli chwilę posiedzieć na dupach, kto to sprawdzi.
- Byłeś tu wcześniej? Na tym terenie. - Głowę uniosła, podpierając ją na jednej ręce i przyglądając się towarzyszowi. Drugi raz z nim w życiu rozmawiała dopiero, czy trzeci? Raz w kantynie, wymiana uprzejmości, raz, gdzieś, gdziekolwiek, w sumie cztery zdania, niewiele o nim wiedziała, niewiele mogła się dowiedzieć z plotek, bo odkąd wróciła do Gwardii nikt się jakoś nie garnął, żeby powitać ją z otwartymi ramionami w gronie pracowników.
- Lulek. - Wskazała niedbale w kierunku szklarni i zaciągnęła się papierosem.
- Skąd pochodzisz? - Bzbzbz, osy zwykle w locie obierają inny kierunek odbijając się pod kątem ostrym, lecąc w trójkątach, nigdy prosto. Z osą Agatą było podobnie, nigdy prosto, zawsze pomiędzy tematami z nagłym zakrętem.
- W dużych ilościach powoduje halucynacje. Jak sobie radzisz? Z byciem kimś innym? - Wilkołakiem, o to dokładnie jej chodziło, bo podobno po lulku ma się wrażenie pokrycia skóry sierścią.
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Szklarnie 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Wto 01 Sty 2019, 22:21
Nie było sensu. Spierać się z rosyjskimi kobietami, zwłaszcza tymi pracującymi w Białej Gwardii. Jeszcze mniej sensu miało spieranie się z nimi, jeśli zajmowały w niej szczególnie istotne pozycje. To nie tak, że po wyjątkowo fatalnych w skutkach incydentach z Dunją Yanevą, Peer wrzucił wszystkie niewiasty stojące na straży prawa do jednego worka, choć na dłuższą metę taki zabieg mógł okazać się wcale niezłym rozwiązaniem i nieść ze sobą całkiem miłe niespodzianki. Po prostu wolał w tym przypadku dmuchać na zimne i nie parzyć sobie skrzydełek wielkimi rozczarowaniami. Poza tym, na wszystkie pioruny Thora, to po prostu kobiety. Z kobietami się nie dyskutuje, bo z definicji mają rację, nawet jeśli jej nie mają. Mężczyźni są jedynie od tego, by potem stawać na rzęsach, aby ostatecznie słuszność była po jedynej, właściwej stronie.
Nie pytał więc, gdzie i czym było tam, ani dlaczego mieli udać się w jego kierunku. Dla spokoju ducha założył, że córka komendanta była w posiadaniu wiedzy, której on, maluczki, nie zdobyłby nawet wtedy, gdyby zaczął srać złotem, i po dżentelmeński pozwolił jej prowadzić. W razie jakichkolwiek kłopotów ona oberwie pierwsza, a jemu może uda się uniknąć dostania rykoszetem.
- Nie. A powinienem? – dopytał z zawahaniem, podejrzliwie przyglądając swojej towarzyszce. Bo może w Gwardii panował jakiś dziwny zwyczaj, tradycja nakazująca kotom – którym w mniemaniu swoich rosyjskich kolegów był – udanie się na Kronsztadt, dokładnie w to miejsce, by przejść typowo słowiańską inicjację, czymkolwiek miałaby być. – Wiesz, Petersburg jest rozległy jak sam Yggdrasil, wieki zajęłoby mi zanim… Co? – przerwał gwałtownie, orientując się, że Agathe podjęła nowy wątek, kierując uwagę Peera na pobliskie szklarnie. Wzruszył ramionami, nie doczekawszy się rozwinięcia przez nią tematu i już miał zacząć kontynuować, kiedy ponownie się odezwała.
Nie nadążał za nią. Za jej tokiem rozumowania i tym, że zmieniała tematy rozmowy jak rękawiczki. Pewnie w mniej zarośniętym terenie też by za nią nie nadążał. I pewnie wszystko to bardzo logicznie wiązało się z wykonywanymi przez nią obowiązkami łowcy, ale Lagerlöf za żadne skarby Asgardu w tym momencie nie potrafił odnaleźć jakichkolwiek logicznych punktów zaczepienia. Niepokoiło go, że nie dawała po sobie poznać, czy interesuje ją to, co jej rozmówca ma do powiedzenia i czy w ogóle oczekuje od niego odpowiedzi na swoje pytania.
- Z Oslo. – Bez ryzyka nie ma zabawy, więc odpowiedział. Może przy odrobinie szczęścia dowie się, o co z Agathe chodzi i jak z nią postępować, by mu się trochę lżej w Gwardii i z gwardzistami żyło. Tyle że wszystko wskazywało na to, że jeśli miałby nastąpić w tej kwestii przełom, będzie go czekała długa droga. – Eee, aha. Chyba nieźle. Ty mi powiedz. – Jak sobie radzi. O czym rozmawiają. I co tu właściwie robią, bo Peerowi coraz mniej cała sytuacja zaczynała się podobać. Z dłońmi wbitymi w kieszenie spodni, zaczął kołysać się na piętach, żałując że nie zdecydował się od razu usiąść. Teraz głupio by to wyglądało i na pewno, gdyby wreszcie się namyślił, Agathe zakomenderowałaby podjęcie przerwanego na chwilę patrolu. Stał więc, coraz bardziej się spinając. Bezruch nigdy nie był dobrym rozwiązaniem.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Sro 02 Sty 2019, 20:36
Szkoda wiesz. Że porzuciłeś z Rosjankami się spieranie, chociaż fakt faktem spierać to nie za bardzo, ale dyskutować Agathe mogła godzinami. Aż do zmęczenia materiału. Mógłbyś się wiele od niej dowiedzieć, albo w tym słowotoku i zakrętach nagłych nie dowiedzieć niczego. Zależy, jak szybko nauczyłbyś się jak jej słuchać.
Mógłby spróbować, powiedzieć nie, nie tam, to nie tak, że uparłaby się. Ciekawa byłaby może, a może nie, gdzie, skoro nie tam.
Słuchała go. Każde słowo wypowiadała, tak, jak szmerów nasłuchiwała, jak czujna względem otoczenia była nawet w momentach, kiedy zdawało się, że nie, że po prostu siedzi. I była to w zasadzie jedyna rzecz, którą Agathe w życiu potrafiła. W czym była dobra. W byciu żołnierzem. Nie była dobrą córką, nie była dobrą narzeczoną. Nie byłaby dobrą żoną ani matką, nie potrafiła być siostrą ani przyjaciółką. Nie umiała być pacjentką, nie potrafiła być cicho. Nie potrafiła siedzieć w miejscu. Nie była. W tak wielu sytuacjach jeszcze się nie odnalazła i tak wiele ją ominęło, kiedy skupiona przykładała ucho do powierzchni ziemi skanując przestrzeń uważnym spojrzeniem.
Petersburg jest rozległy jak Yggdrasil.
Cisza zawisła w powietrzu w trakcie której przyglądała się Peerowi, niby od niechcenia, ale przecież wcale nie. Przecież niewygodnie mu było już od początku rozmowy, a to dopiero przeskakiwanie było ze zdania na zdanie, co dopiero gdy kontakt wzrokowy do tego dojdzie można się spokojnie poczuć jak element wystawiony na witrynie. W bardzo podejrzanej lokalizacji.
- Ja ci tego nie powiem, Oslo-boy, w tym rzecz, ale w takim wypadku zostawię to sobie w ramach niespodzianki. - Lubisz niespodzianki Oslo-boy? Bo jeśli nie to niedobrze, w końcu w życiu to same niespodzianki. Agathe była już w głowie trzy tematy dalej próbując przypomnieć sobie najbardziej powszechne symptomy zatrucia lulkiem czy innym tego typu, ale chyba najlepiej zawsze przychodziło jej czerpanie z odmętów pamięci na świeżo. Z dozą adrenaliny.
A mogłeś usiąść, popatrz, że się jej nie spieszy, nie dopóki nie wypali swojego papierosa, a na to przecież zawsze ma czas. A tak będziesz stał nad smarkulą, co sobie pozwala tak per chłopcze do ciebie, ale rzecz w tym, że Agathe nigdy tych granic związanych z wiekem nie szanowała i zwykle pozwalała sobie względem każdego, dopóki w końcu nie dostała w dziub.
- Masz jakąś rodzinę? Z którą tu przyleciałeś, albo zostawiłeś? - W kraju zostawił, a nie na zawsze, chociaż to też wchodzi w grę rzecz jasna.
Odchyliła się, łokciami o beton opierając tak na wpół leżąco zupełnie swobodnie, jakby wcale nie byli w środku zarośniętego terenu gdzie bogowie wiedzą co się czai, ale chyba w takich warunkach ona czuła się najlepiej. Coś przebiegło nieopodal, nieistotny dydek sobą zajęty, po którym po chwili już ani śladu.
Agathe oczy mruży, papierosa dopala i przygląda się Peerowi znowu, każdy jego ruch kodując.
Nie podawaj jej się na tacy, Peer, przecież nawet jeśli nie znacie się za dobrze musiałeś wiedzieć, że takie elementy jak Agathe czytają ruchy ludzkie jak nikt inny. Nie wie, co myślisz, ale widzi jak ci niewygodnie, o co chodzi Oslo-boy, taki jesteś niecierpliwy?
Dwie minuty jeszcze, zdające się trwać wieki, nim w końcu głowę odwraca, papierosa gasi i w górę się podrywa, palcem na Peera kiwa, chociaż już wzrok utkwiony w szklarniach, no cho. Po chwili worek, czy bardziej sakiewkę, najzwyklejszą mu podaje, dla siebie ma podobną w pasie przewiązaną i sprawdza czy uprząż kuszę dobrze trzyma, coby w każdej chwili mieć broń pod ręką, w razie, gdyby się w tych szklarniach coś zagnieździło.
- Kryjesz mnie, ja ciebie, wiesz stare dobre zasady, a głównie to zbierasz miłe zioła. - Terefe Ferefe, to co słyszałeś, miłe zioła.
- Przez miłe rozumiem te, które cię nie zabiją ani nie sparaliżują, a jeśli nie czujesz się w tej materii mocny to po prostu chodź za mną i opowiedz mi co się pije w twoich stronach, Oslo-boy.
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Szklarnie 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Wto 08 Sty 2019, 19:47
O bogowie dobrzy i szczodrzy, a czego to Peer by nie mógł! Jest kilka takich rzeczy, no oczywiście, jak na przykład porzucenie własnego syna – mimo iż zdarza się, że mówi, że go Fenrirowi na pożarcie odda – albo zrezygnowanie z prenumeraty kociego magazynu, nie wspominając o zarzuceniu własnych wartości, ale cała reszta… Tylko potrzymajcie mu kawę, a pokaże, na co go stać. Mógłby więc spróbować. Postawić się jej, powiedzieć, żeby znalazła sobie innego jelenia, który za nią w ciemno tam pójdzie, bo on bez konkretnych namiarów po nocy nie będzie się włóczył z gówniarą po zaroślach i zagajnikach; zagrać na nosie Dunji jeszcze raz, dowiedzieć się, jak daleko sięga jej cierpliwość w stosunku do krnąbrnych podwładnych; nawet oznajmić pani Danusi, że sławetna kawa, którą serwuje wszystkim gwardzistom, to wychodzi jej chyba tylko wtedy, kiedy on jej nie zamawia. Mógłby sprawdzić, co by się stało, gdyby bezczelnie włożył pręt między agathowe trybiki pracujące na nieprzyzwoicie szybkich obrotach, ale z wiekiem chyba zaczynał rozumieć, jak działa strach, bo bał się, że jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, poprzetrąca mu palce – ten pręt, nie Agathe – i gówno by wiedział poza tym, że intuicja jednak go nie zawiodła. A to za mały profit w stosunku do podjętego ryzyka.
W tym przypadku należało działać jak przy szablonowym zwiadzie, tak jak zawsze tego od niego wymagano, a czego już od pierwszych chwil w szeregach protagonistów i wśród aurorów unikał jak ognia. Peer oczyma wyobraźni już widział, jak Brønnen wylewa łzy radości nad jego niemożliwą zmianą postawy, której przez ponad dwadzieścia lat nie potrafił się doprosić. Ale, na litość bogów, każdemu przecież zdarzają się gorsze dni i podejmowanie w życiu trefnych decyzji, a ostatnie dwa tygodnie Lagerlöf zdecydowanie nie zaliczyłby do pasma wybitnych sukcesów.
- Mam czternastoletniego syna. – Tyle dumy i patosu, ile włożył w wypowiedzenie tych trzech słów, spokojnie starczyłoby na półgodzinne przemówienie Grigoryia Kuragina i jeszcze trochę można byłoby odłożyć na przyszłość. – Jeśli wcześniej nie wylecę stąd na zbity pysk, od września pójdzie do tej waszej szkoły… Koldosforec? Podobno do tej pory uczniowie mieli możliwość cotygodniowego weekendowego odwiedzania Petersburga – podjął, przestając się w końcu kołysać, i utkwił pytające spojrzenie w Zakharenko, dokładnie w pomarańczowym punkciku trzymanego przez nią i tlącego się jeszcze papierosa. – Zrezygnują z tego w tym roku. – Ni to pytanie, ni stwierdzenie. Rozsądnie byłoby zrezygnować. Nie całkiem odizolować dzieciaki w dziurze gdzieś na końcu świata, ale ograniczyć możliwość szwędania się magicznej gówniarzerii po mieście, w którym pod ich nieobecność zajść mogą zmiany tak obłędne, że każde bóstwo uprzejmie będzie udawać, że nie słyszy błagalnych modłów.
Tyle, że im dłużej Lagerlöf przebywał w Rosji, tym bardziej był przekonany, że zdroworozsądkowe podejście nie dotarło tu wraz z rozkwitem technologii i napływem obcych, ale dryfowało przyjemnie u wybrzeży i granic Federacji, przyglądając się z zaciekawieniem, jak bez niego poradzi sobie takie mocarstwo. Nie radziło, ale co kogo obchodziło jego zdanie.
Zmarszczył brwi na te miłe zioła i sięgnął po podany mu przez Agathe worek, najpierw uważnie zaglądając do jego wnętrza, a potem na nią zerkając i licząc, że udzieli mu dokładniejszych wyjaśnień. Głównie po co, a nie, co uważa za miłe zioła, chociaż dzięki temu skorygował przynajmniej własną definicję tego pojęcia.
- Czy ty właśnie zasugerowałaś, że jestem kiepski z botaniki? – Prawie się oburzył. Prawie, bo faktycznie nie był najlepszy z magicznej flory, nie tak, jak powinien być ktoś, kto w zwierzęcej postaci wpierdala roślinki. Zamiast więc kontynuować ten temat, zapytał o coś bardziej go frapującego. – Dlaczego nie możesz kupić u zielarza tego, co ci potrzebne? – Nie starał się szukać, dopóki nie otrzyma odpowiedzi. Niby rozgarniał stopą zarośla, podążając za kobietą, nie robił tego jednak wystarczająco uważnie i z zaangażowaniem, bardziej przykładając się do opowiedzenia o norweskich zwyczajach pitnych. – Ty byś pewnie chciała o alkoholach posłuchać, a my pijemy głównie mleko. Znaczy, nie tylko, ale mleko to podstawa. Żadne krowy na świecie nie dają takiego, jak te hodowane u nas. Bo wiesz… – Umilkł, kiedy zbliżyli się do szklarni i kontynuował dopiero, kiedy upewnili się, że na pierwszy i drugi rzut oka wnętrze wygląda na względnie bezpieczne i pełne roślin, które mogłyby im się przydać. – Mamy kurewsko drogi alkohol. Nie tylko w niemagicznej części. U nas jest niby o połowę lepiej, ale to nadal wydatek rzędu ponad tysiąca rubli za ćwiartkę akwawitu. Za to nigdzie nie napijesz się lepszego piwa anyżowego niż u Wiedźmy Grety. – Po prawdzie nikt nigdzie nie napije się piwa anyżowego niż u niej, bo nikogo poza nią nie popieścił jeszcze Ratatosk tak, by podjąć się podobnego przedsięwzięcia.
Weles
Weles

Nie 13 Sty 2019, 18:17
Stare szklarnie już dawno zostały opuszczone. Właściciele, do których należało to miejsce, przepadli bez wieści. Mieszkańcy wyspy Kronsztadt wspominali, że wyjechali z Rosji po tym, jak ich interes podupadł, w końcu bardzo łatwo dostać się stąd do nie tak dalekiej Norwegii, choć niektórzy z ich wścibskich sąsiadów mieli też inne teorie spiskowe, które bez wątpienia rzucały ciekawe światło na tę dziwną sprawę. Ale czy to było teraz ważne? Historia ich zniknięcia zdążyła już się przedawnić; po dwudziestu latach nikogo nie obchodziło, gdzie są państwo Yakovlevowie. Teraz jedynie ich dawny przyjaciel od czasu do czasu doglądał zapomnianych szklarni – był jednak już zbyt stary, aby przywrócić im dawną świetność, choć w wolnym czasie uwielbiał zajmować się roślinami. Co więcej, w ostatnim czasie udało mu się nawet stworzyć kilka nowych gatunków, o których świat jeszcze nie wiedział. Ani on sam. Nie był w końcu zielarzem z prawdziwego zdarzenia, a jego wiedza odnośnie magicznej flory była ograniczona, dlatego też wydawało mu się, że to, co już wyhodował, jest wszystkim znane. Miałaś dzisiaj więc szczęście, Agathe, że nikogo tutaj nie było, nie mówiąc już o tym, co niespodziewanie przykuło twoją uwagę. Wśród długich rzędów roślin magicznych, bez problemu rozpoznałaś podstawowe z nich, które zaraz zręcznie zebrałaś do sakiewki, aby później przekazać je zielarzowi – obiecałaś przecież mu pomóc nadrobić jego straty. Lelek, kolcowój szkarłatny, kozieradka, hyzop, nagietek lekarski... Nagle jednak natrafiłaś na zioła, których nie potrafiłaś zidentyfikować, pomimo że miałaś rozległą wiedzę na ten temat, nie wspominając o tym, co przecież widziałaś na Syberii. Trafiłaś na coś nowego? Czy może to właśnie twoja pamięć płata ci figle i nie potrafisz sobie przypomnieć, z czym właśnie masz do czynienia? Przypatrz się uważnie, może uda zaraz ci się coś odkryć. A ty, Lagerlöf? Skoro nie jesteś taki beznadziejny z tej botaniki, to przypatrz się uważnie roślinkom.


Mechanika zdobywania i odkrywania nowych roślin:
W przypadku mechaniki zdobywania i odkrywania nowych roślin oraz zwierząt należy rzucić kością 1k100. Powodzenie w natrafieniu na nieznany postaci okaz zależy od ilości punktów statystyk posiadanych w kategorii fauny i flory oraz od wyniku rzutu kością. Jeśli postać posiada od 1 do 10 punktów, może zauważyć nowy gatunek, gdy na kostce wypadnie od 1 do 20; jeśli przedział punktowy wynosi od 11 do 20, może zauważyć nowy gatunek, gdy wypadnie od 1 do 40; jeśli posiada od 21 do 30 punktów, może zauważyć nowy gatunek, kiedy wylosuje od 1 do 60; jeżeli posiada od 31 do 40 punktów statystyk w kategorii fauna i flora, natrafi na nowy gatunek, kiedy wypadnie od 1 do 80. Jeśli podczas losowania wypadnie 81 i więcej, postać nie natrafiła na nic nowego. W przypadku odnalezienia nowego gatunku, należy obowiązkowo rozegrać sesję z Welesem.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Nie 13 Sty 2019, 18:21
Znała Agata takiego jednego wilkołaka, co by mógł Peer syna podrzucić, gdyby się tak jednak zdecydował spełnić swoje groźby i przy odrobinie szczęścia oprócz zdolności wilkołaczych syn wróciłby do ojca z tytułem magomedyka. To nie tak, żeby sobie Agata akurat Peera na jelenia upatrzyła, tylko się tak złożyło, że był z nią ten gołomp, a raczej jest dalej, wpisany w grafik no i masz co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Oczywiście poza prośbą o zmianę swoich godzin pracy lub po prostu - partnera, co Agaty wcale by nie zdziwiło i chociaż taka butna była wzruszyłaby ramionami no i chuj, to zrobiłoby jej się przykro. Można się nie lubić prawda ale wymianki współpracownika to już wyższa szkoła jazdy, to jak zostać wybranym jako ostatnim do drużyny na wychowaniu fizycznym, a Agata, chociaż za czasów szkolnych nie bardzo była już lubiana, to jednak podczas swojej nieobecności w Petersburgu przyzwyczaiła się do swojego oddziału, przyzwyczaiła się, że zawsze .
Czternastoletni syn, ot cała rodzina o której wspomniał, musi mu być tutaj, samotnemu rodzicowi w obcym kraju całkiem niełatwo. Odnotowano.
Nie miała pojęcia, jeszcze, dlaczego by miał stąd na zbity pysk Oslo-boy wylecieć, ale na pewno warto się rozejrzeć, bo może by mu pomóc mogła w jedną albo drugą stronę, zależy od ciekawszej wizji rozwoju poszczególnego ze scenariuszy.
- Koldostolec. - Poprawiła z pełną powagą i kiwnęła głową na to odwiedzanie Petersburga, sama w końcu korzystała z tego za czasów gnojka.
Przekręciła głowę. Pytał czy stwierdzał fakt? Nie potrafiła rozpoznać i nie bardzo orientowała się w sprawach związanych z Akademią obecnie, ale całkowite odizolowanie gnojów nie wydawało jej się najlepszym pomysłem, no ale. No ale! Tego.
Szła przed siebie przypatrując się habaziom kolejno, tym jeszcze przed szklarnią rosnącym, coś tam jakiś szczep urywając, to się nada, to się nada, tamto też, uwarzy z tego, to znaczy z części, eliksir na mrucki katar.
- Niczego nie zasugerowałam, Oslo-boy. - Mruknęła schylając się pod coś, co kiedyś musiało być półką, obecnie bardzo zarośniętą.
- Bo dla zielarza to zbieramykurw. - Oczywiście wstając uderzyła się kantem półki w głowę i zatoczyła, kiedy próbowała wyprostować się do końca. Uniosła rękę próbując rozmasować bolące miejsce na potylicy i ruszyła dalej, nie ma co, to tylko stuknięcie, dosyć głośne, ale czaszki + metal zawsze są głośne.
Nie odezwała się przez cały wywód o krowim mleku i innych rzeczach skandynawskich, skupiając się na pogrążonej w półmroku szklarni i na tym, jak pięknie wyglądała, a jak pięknie zapewne mogła, gdyby tylko była zadbana. Szła przed siebie, zbierając wszystkie te zioła, o których wspomniał game master i nie znajdując oczywiście niczego, czego nie byłaby w stanie rozpoznać ponad hej, widziałam to kiedyś w jakiejś książce.
Odezwała się dopiero kiedy Peer skończył swoją opowiastkę i otworzyła drugie drzwi ze szklarni, aby przejść chodnikami do następnej.
- Nie myliłeś się, chciałam posłuchać o alkoholach. - Konkretnych, a nie o mleku i cenach trunków, ale niech będzie i taki kąsek. To nie tak, że go nie słuchała, Agathe tylko brzmiała jak ignorantka. To znaczy, no. Trochę też nią była. Ale trochę nie? Więc wychodzi na zero...?
Otworzyła furtkę kolejnej szklarni przytrzymując ją dla Peera i zapraszając go gestem jak na prawdzią dżentelmenke przystało.
- Świetnie, jedźmy tam. Do tej Grety.


Ostatnio zmieniony przez Agathe Zakharenko dnia Wto 15 Sty 2019, 21:25, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 13 Sty 2019, 18:21
The member 'Agathe Zakharenko' has done the following action : Kostki


'k100' : 89
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Szklarnie 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Nie 13 Sty 2019, 18:24
- Koldostolec – powtórzył za nią powoli, wzruszając ramionami. Niech będzie i tak, brzmi bardziej prawdopodobnie. Bardziej normalnie się wymawia. Na tym jednak temat Akademii się urwał, kiedy Agathe milczeniem wyraźnie dała do zrozumienia, że nie zamierza go kontynuować, a Peer nie próbował ciągnąć ją za język, bo to pewnie jakaś większa sprawa była. Tajemnica na szczeblu państwowym. Biznes między córką, a ojcem, w który lepiej było nie włazić z butami, nawet jeśli były względnie czyste – w przeciwieństwie do większości intencji Lagerlöfa.
Skrzywił się nieprzyjemnie, kiedy po szklarni poniósł się dźwięk uderzenia i automatycznie dłonią dotknął miejsca na swojej głowie, w które pewnie rąbnęła Agathe. Drugą ręką mocniej chwycił wciąż jeszcze pusty worek, przyciągając go bliżej siebie. Tak na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że pomieszczenie kryło w sobie więcej morderczych półek, gotowych przypuścić zmasowany atak w chwili, gdy cokolwiek znajdzie się w ich zasięgu. I dopiero po chwili udało mu się przetrawić agathową odpowiedź, a kiedy sens jej słów wreszcie do Peera dotarł, zatrzymał się gwałtownie, przechylając głowę na bok z wyrazem głupiego niezrozumienia wypisanym na twarzy.
- Bez urazy, ale ojciec mniej ci płaci, że kręcisz na boku lewe interesy? – To przecież nic złego. Że te interesy kręci, nie że ojca ma wyrodnego. W Anglii nie takie rzeczy robili, żeby względnie wygodnie funkcjonować i wciąż móc nazywać się ludźmi, dlatego nie oceniał, szybko pozbierawszy rozlatane na wszystkie strony myśli i doganiając ją w kilku dłuższych krokach. – Bez obaw. Stare, dobre zasady – przypomniał kobiecie jej własne słowa, by zaraz na chybił trafił sięgnąć po jakąś roślinkę. Zacisnął mocniej zęby, czując na palcach pieczenie i czym prędzej wrzucił dziadostwo do worka, odnotowując, że mimo wszystko wypadałoby chociaż rzucić okiem na to, po co wyciąga się ręce, by następnym razem nie trafić na coś, co zamiast parzących włosków pokrzywy będzie miało zęby, które rękę ujebią mu aż po łokieć.
Trochę zawstydzony, trochę chcąc udowodnić, że wcale takim głupim ogrodnikiem by nie był, gdyby nieoczekiwanie postanowiono zredukować etaty w Białej Gwardii i norweskim auroracie, przez kilka następnych minut w pełnym skupienia milczeniu studiował ciemność szklarni, starając się wyłapywać z niej znajome kształty roślin. Ale ostrożność węża, z jaką podszedł do tego zadania, była na tyle mało efektywna, że nie trzeba było mu porównywać zawartości obu toreb, by wiedzieć, że nazrywał co najmniej o połowę mniej habazi niż jego koleżanka z pracy.
Wchodząc do następnej szklarni, nie spuszczał uważnego spojrzenia z twarzy Agathe, kiedy ją mijał, zastanawiając się, czy ona to tak złośliwie, bo zamiast o alkoholu, o mleku jej nawijał, czy poważnie rzuciłaby wszystko w sto diabłów i ruszyła na ahoj, przygodo! Cokolwiek udało mu się dostrzec, zinterpretował to w jedyny, słuszny sposób, unosząc kąciki ust coraz wyżej.
- Stara, jeśli chce ci się takich wojaży, to u Gerty lądujemy na końcu, by się doszczętnie spodlić. Właściwym punktem wycieczki w tym przypadku będzie… – Przymknął jedno oko, wychylając się lekko w bok i prawie tracąc równowagę, kiedy obraz jednej z roślin wyraźnie usiłował się przed nim schować. – Ryk Níðhöggra. To taka piwna łaźnia – wytłumaczył dla jasności, dając sobie spokój z uciekającym kwiatkiem i decydując się sięgnąć po kilka kiści owoców jarzębiny, której sporych rozmiarów drzewko się w głębi szklarni, między labiryntem zarośniętych korytek.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 13 Sty 2019, 18:24
The member 'Peer Lagerlöf' has done the following action : Kostki


'k100' : 66
Weles
Weles

Nie 03 Lut 2019, 21:03
Kompleks szklarni wbrew pozorom robił wrażenie – składał się z kilku ogromnych budynków, a w każdym z nich rosły rozmaite rośliny. Nie do wszystkich szło tak łatwo wejść, zwłaszcza że do niektórych pomieszczeń drzwi były porośnięte dzikim bluszczem; dałoby się je jednak otworzyć za pomocą prostej magii. To miejsce, do którego w tym momencie weszliście, było częścią szklarnianego labiryntu – co więcej, znajdowało się idealnie w samym sercu całego zapomnianego kompleksu. Było jednocześnie najbardziej zaniedbanym i zaciemnionym ze wszystkich pomieszczeń. Główny dostęp do światła odcinały tajemniczo pnące się wzdłuż konstrukcji szklarni roślin, choć zdaje się, że nie przeszkadzało im to w nieustannym procesie wzrostu. Nawet sam przyjaciel dawnych właścicieli, który od czasu do czasu opiekował się tym miejscem, rzadko zapuszczał się aż tak głęboko. W końcu z magicznymi roślinami jest tak, że czasem zaczynają żyć własnym życiem i ciężko nad nimi zapanować bez konkretnej wiedzy, zwłaszcza jeśli przez tyle lat nikt się nimi regularnie nie zajmował. Chociaż nie udało wam się zobaczyć do tej pory nic odkrywczego co w jakikolwiek sposób przyczyniłoby się dla świata nauki, to jednak wasza przygoda na dzisiaj się jeszcze nie skończyła. Podczas przechadzki wzdłuż szklarni i zbierania roślin dla zielarza, w pewnym momencie zatrzasnęły się za wami drzwi, co świadczyć mogło jedynie o tym, że nie jesteście tutaj sami. A może to tylko jakiś niewinny podmuch wiatru? Odczuliście go w końcu na swoich skórach bardzo wyraźnie – był dziwnie lodowaty, nawet jak na tę porę roku. To przecież nie Syberia, aby w sierpniu wiało aż takim chłodem. Tylko co to mogło być?

Agathe obowiązkowo rzuca kością k6, aby dowiedzieć się, co się zaraz wydarzy: 1-2 – na swojej drodze spostrzegasz niepokojący cień, który zaraz potem znika ci z oczu; 3-4 – potykasz się o coś dziwnego i lądujesz w grządce z magicznym jaskółczym zielem; 5-6 – niczego nie zauważasz, ale pod warunkiem, że nic nie stało się też twojemu towarzyszowi Peerowi.

Peer obowiązkowo rzuca kością k6, aby dowiedzieć się, co się zaraz wydarzy: 1-2 – niespodziewanie dostajesz metalowym wiaderkiem w głowę, choć nie masz pojęcia, kto mógłby nim rzucić; 3-4 – nagle wraz z Agathe zaczynacie odczuwać dziwny, przypominający zgniliznę zapach, który niemal momentalnie wzbudza twoje odruchy wymiotne – w przeciwieństwie do wytrzymałej Agathe; 5-6 – niczego nie zauważasz, ale pod warunkiem, że nic nie stało się też twojej towarzyszce Agathe.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Nie 03 Lut 2019, 21:15
Nieczyste intencje to jest coś, czym mogliby się wymienić, albo lepiej nie, lepiej doświadczeniami i korzyściami z takich intencji płynących, wtedy można całkiem fajną unię z ograniczonym zaufaniem zawiązać, ale jednak ty osłaniasz mnie, ja osłaniam ciebie.
Zatrzymała się, spoglądając na Peera z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, chociaż miała ochotę się bardzo po swojemu wyszczerzyć, ale powstrzymała się, żeby zagrać inną kartą. Nie spodziewała się takich bez urazy insynuacji, ale kwestia też tego, że nie zakładała z góry niczego.
- Ojciec mi w ogóle nie płaci. - Odpowiedziała w końcu poważnie, chociaż to jawne kłamstwo jak jasny szlag, ale w dobie plotek o Zakharenkach nie zaszkodziło jej sprawdzić jak głęboko może Peera wkręcić w nieszkodliwe idiotyzmy w ramach rozrywki, poza tym taki to był z Agaty nicpoń.
- Aha, teraz ty kręcisz ze mną wiesz. - Ruszyła dalej chociaż to nie prawda była, że lewe, ale się nie przyznała i nie ciągnęła tematu, że zielarz, że włamanie, że ona to tak z czystego ludzkiego odruchu chciała pomóc, wcale nie chodziło tutaj o jakąś próbę zbudowania sobie wizerunku przed Peerem, że patrz, jestem badass, tylko po prostu, ja nie wiem, taka Agape była i kropka. Urywała dialog w połowie i wiele ukrywała, poszła dalej i już nie wrócisz, a może w najmniej spodziewanym momencie nagle otworzy szufladę z dawno już zdawałoby się przeterminowanym tematem.
W tym przypadku to mógł Oslo-boy spokojnie wnioskować, że ona o tym alkoholu wcale nie złośliwie, ale jednocześnie, co już było wspomniane - z nią nigdy nie wiadomo, bo franca wypowiedziami i mimiką żonglowała zawodowo, co było raczej niezdrowe ale w jej przypadku nie było już czego ratować.
Czekając na tę rewelację, gdzie to się mają spodlić wyciągnęła machinalnie rękę podpierając Peera, żeby się przez te kiwanie na boki nie przewrócił, po czym upewniwszy się, że stoi, cofnęła rękę, żeby po kolejną habaź móc sięgnąć.
- Wiesz co, Oslo-boy, ale ja w ciągu ostatnich e. Trzech lat, to piłam alkohol może z cztery. Cztery razy w sensie że, więc ja nie wiem, nie wiem czy taką porządną przygodę po norweskich barach zdołam zaliczyć, co to mówisz, żeby się spodlić. - Patrzcie ją. Nowość wieczoru, mówi szczerze i gdyby się nagimnastykować można to nawet uznać za uzewnętrznienie, minimalnie, bo tak naprawdę o życiu swoim najprywatniejszym, a do tego zaliczało się wspominanie o latach wstecz, nawet w ten sposób, to ona nie bardzo. I chyba w tej magirosji przyznać się do małej ilości spożywanego alkoholu czy słabej głowie to dosyć wstyd.
- I co się robi w takiej łaźni? - Znowu pytanie szczere, ale ledwo zadała to drzwi się zatrzasnęły za nimi i Agape automatycznie w trybie i pozie gotowości worek swój upuściła, ale nic się więcej nie stało. Najpierw. Potem chłód nagły, który nigdy niczego nie zwiastował dobrego, więc niemalże oddech wstrzymała, nasłuchując, sięgając możliwie jak najciszej do swojej kuszy i wypatrując w ciemności jakiegoś ruchu, ale nic do niej nie dotarło, poza tragicznym smrodem zgnilizny, który w pierwszej myśli przywiódł jej na myśl rozkładając się ciało, więc Agape kucnęła natychmiast, próbując w jeszcze większej ciemności wypatrzyć jakiś kształt, który mógłby jawić jej się zwłokami jakiejkolwiek istoty.
Trzeba przyznać, że jeszcze parę minut wstecz zaczęły jej w głowie kiełkować pomysły, co by tu zrobić, żeby te szklarnie przejąć i porządnie zagospodarować, ale teraz?
Teraz, to chciała jeszcze bardziej.


Ostatnio zmieniony przez Agathe Zakharenko dnia Nie 03 Lut 2019, 22:55, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 03 Lut 2019, 21:15
The member 'Agathe Zakharenko' has done the following action : Kostki


'k6' : 6
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Szklarnie 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Nie 03 Lut 2019, 21:15
Cisza, jaka zapadła po słowach Agathe, mogła równać się jedynie z tą, będącą zapowiedzią Ragnaroku. Nieruchomiejąc w pół kroku, nie bardzo wiedząc, czy się roześmiać, czy oburzyć tak odrażającymi insynuacjami i rewelacjami, Peer próbował wyczytać cokolwiek z jej twarzy, co naprowadziłoby go na jakąkolwiek inną reakcję niż podjęta naprędce zabawa w mima.
- Jaja sobie robisz. – Rozwiązanie przyszło z ociąganiem, z najmniej spodziewanej, lecz najswobodniejszej strony. Skoro całe życie Peera była żartem, to również w żart wypadało obrócić, dla świętego spokoju i żeby nie zapeszać. – Jak kręcimy razem, możemy pójść za ciosem i oskubać ci starego. Ty bierzesz należny ci szmal, ja się zadowolę pieczątką. – Sprawa prosta jak droga przez Bifröst. Drobna komplikacja nastąpiłaby, gdyby okazało się, że Agathe to bardziej świętoszkowata jest niż mu się wydawało, ale skoro w takie śmieszki starał się wdepnąć z rozmachem, to całość tej tragifarsy również powinno udać mu się sprowadzić na właściwe tory.
Tak jak swoje myśli na moment znów sprowadził na ścieżkę gęsto roślinnością wszelaką pokrytą, odwracając się od jarzębiny i kierując w stronę przeciwną, gdzie zielsko rosło jeszcze bardziej dziko, splątane ze sobą liśćmi, łodygami i kłączami, tworząc barierę niemal niemożliwą do przebycia bez niszczenia tego osobliwego muru. Chwila zawahania i przypomnienie sobie o niedawnym kontakcie z pokrzywami zaowocowało machnięciem ręką na próbę przedarcia się przez roślinną zasłonę. Jakiekolwiek skarby by się za nią nie chowały, nie były warte kolejnych krzywd i przypłacenia nieostrożności co najmniej tygodniem spędzonym na oddziale intensywnej terapii po spotkaniu ze zmutowaną paprocią, której jedno owinięcie wokół ciała zrobiłoby z nich zielone mumie wzbogacające proces fotosyntezy.
- Najpierw możemy zaliczyć trening po petersburskich spelunach. Weźmiemy od komendanta listę najbardziej podejrzanych lokali i co wieczór będziemy robić kontrole barowe – zasugerował rozwiązanie najlepsze z możliwych w takim przypadku, jak na wzorowego rodzica przystało, nie przejmując się, że po pracy to powinien się dzieckiem zająć, a nie podejmować się inspekcji zawartości dna butelki. Bo jak mu któregoś pięknego razu Dunja zrobi inspekcję DNA, to po zakrapianych wieczorach w towarzystwie młodej Zakharenko pozostaną tylko miłe wspomnienia. – Wtedy będziesz przygotowana nie tylko na Ryk Níðhöggra, ale również na każdą inną łaźnię. Alkoholową. – Bo na klasyczne to nawet on nie jest gotowy. – Zamiast w wodzie, taplasz się w piwie. Wódce. Czymkolwiek procentowym. Przyswajasz alkoh… Hoho. Hkhe. – Zbyt skoncentrowany na przedstawianiu Agacie planu barowej przygody, a później koncepcji łaźni piwnej, niespecjalnie przejął się spięciem swojej towarzyszki wywołanym zatrzaśnięciem drzwi. Jeszcze mniej uwagi poświęcił na lodowaty podmuch, który jak wąż przesunął mu się po karku – zupełnie jak w domu, podczas niezliczonych misji spędzanych na podbiegunowych pustkowiach. Dopiero dosłownie powalający na łopatki odór zasygnalizował, że coś jest nie tak. Dramatyczna próba rozgonienia dłonią zapachu zgnilizny kończy się fiaskiem i nawiezieniem pobliskiej kępki roślin pyzami.
- Co to za smród?


Ostatnio zmieniony przez Peer Lagerlöf dnia Nie 17 Lut 2019, 21:22, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 03 Lut 2019, 21:15
The member 'Peer Lagerlöf' has done the following action : Kostki


'k6' : 3
Weles
Weles

Nie 24 Lut 2019, 17:23
Smród powoli stawał się nie do zniesienia, choć ciężko było zidentyfikować, z której strony mógłby dobiegać. Nie podlegało jednak teraz najmniejszym wątpliwościom, że w szklarni nie byliście zupełnie sami. Podczas gdy Peer momentalnie zwymiotował na pobliską kępę, to ty, Agathe, trzymałaś się dzielnie, w końcu byłaś już niejednokrotnie w gorszych warunkach na Syberii. Co więcej, wprawnym okiem czujnego łowcy udało ci się w końcu dostrzec cień jakiegoś tajemniczego zwierzęcia o wyjątkowo dużych gabarytach; ciężko było jednak go całkowicie rozpoznać. Wbrew pozorom, przemieszczał się bardzo szybko i zwinnie, był trochę jak wiatr, którego nieprzyjemny chłód po raz kolejny mogliście poczuć na swojej skórze. Nie da się ukryć, mieliście pecha, że akurat tutaj trafiliście. To było nieoficjalnie jego siedlisko i nie lubił, jak ktoś przychodził do niego z niezapowiedzianą wizytą. Zadomowił się tu już dawno i nie zamierzał się nigdzie przenosić; być może dlatego nawet sam stary przyjaciel właścicieli szklarni nie miał odwagi, aby coś z tym zrobić. W końcu ukazał się niespodziewanie przed waszym obliczem – z postury wyglądał niby jak troll, co wyjaśniałoby, skąd wziął się ten nieprzyjemny zapach, ale był jednocześnie skrzyżowany… jakby z jakimś innym zwierzęciem? Charakterystyczne było bez wątpienia to, że dziwnie utykał na jedną nogę, co mogło być dla was rozwiązaniem zagadki, z kim macie do czynienia. Nie było jednak tak naprawdę zbyt wiele czasu do namysłu, trzeba było szybko reagować i zacząć się bronić, gdyż tajemnicze zwierzę zaczęło niszczyć wszystko po drodze swoją potężną posturą. Uważaj, Agathe, jesteś właśnie jego najbliższym celem.

Agathe obowiązkowo rzuca kością k6, aby dowiedzieć się, co się zaraz wydarzy: 1-2 – zwierzę skutecznie szarżuje na ciebie, przez co zostajesz powalona na ziemię; 3-4 – automatycznie odskakujesz w bok i przez przypadek lądujesz w tej nieszczęsnej grządce z magicznym jaskółczym zielem; 5-6 – masz szczęście, że skutecznie udało Ci się uniknąć jego ataku.

Peer obowiązkowo rzuca kością k6, aby dowiedzieć się, co się zaraz wydarzy: 1-2 – trolli smród jest tak nie do zniesienia, że po raz kolejny zbiera ci się na wymioty, których nie możesz powstrzymać; 3-4 – za sprawą wiatru potwór rzuca w twoją stronę doniczką – dodatkowy rzut na unik kością k6 (nieparzyste – dostajesz w głowę; parzyste – udaje Ci się uniknąć); 5-6 – taki z ciebie gwardzista na medal, że oberwałeś i przyjąłeś jeden z ataków tajemniczego stworzenia na siebie.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Nie 24 Lut 2019, 17:50
To uczucie, kiedy chcesz tylko nazbierać ziół aby zaliczyć zadanie z loterii Welesa, ale spotykasz wkurwionego Czarta. Który w dodatku wcale nie jest tak powszechnie spotykanym stworzeniem, zatem powodzenia. Ale zanim kucnęła sięgając po kuszę i ignorując fakt, że Beer puszcza bełty w okoliczne grządki to głową zdążyła kiwnąć, że jej się podoba ta opcja zrobienia sobie kilku rundek po petersburskich barach, aby się trochę wprawić z powrotem w alkohol, co już wkrótce miało im się udać, bo do tej Kartoszki to oni się na przykład udali parę dni po tej szklarnianej przygodzie. No ale, nie czas na to teraz, później się dogadają, jak już wszystko wróci do normy kiedy i co piją i jak i kto stawia i kto komu głowę nad kiblem trzymać będzie, chociaż wychodzi na to, że to Agata Peerowi, nie jestem zupełnie zaskoczona, bo w świecie którym rządzą stereotypy Agata mocno je przełamuje, będąc z natury bardziej chłopem niż babą. Bo harda. Jak jest potrzeba mordę obije i splunie. A i tak ładnie wygląda w (tylko) drogiej biżuterii. To znaczy teraz może nie, bo pomimo zarysowanych mięśni jak w rzeźbach Jezusa to dalej cherlawa była, po powrocie z Jakucji a i nie bardzo jej przychodził powrót do formy wizualnej, bo i jak miał wrócić, skoro same zmartwienia na głowie. Rozpoznała w intruzie (chociaż intruzami bardziej oni byli) czarta od razu, poruszającego się z prędkością, o którą nikt nie podejrzewałby kulawego trolla, ale ta prędkość własnie czyniła z niego istotę charakterystyczną. Skryła się w cieniu, wyciągając w sekundzie swoją kuszę, nie zwracając uwagi na rzygającego Oslo, później się nim zajmie.
Wyczaiła, gdzie troll biegnie, elegancko turlając się jak w filmie akcji na drugą stronę, bo to w sumie jest już sesja akcji, lądując na klęcząco i sięgając po bełta, wybieram tego z żółtym grotem, który paraliżuje przeciwnika i jak to już zostało ustalone z mg, na chuj rzucać, skoro ma Agata staty poza skalą, w tym akurat wypadku. Dzięki stwórcom świata choć raz kostki dają mi spokój i mnie lubią, chociaż w tej sesji radzi sobie nie najgorszej. Przynajmniej agaty nie nadepnął. Naciąga więc mechanizm i pyk bełt mknie w kierunku stworzenia, w co trafiła to się przekonamy, ale to już mniej istotne.
Kiedy się upewniła, że Czart, czy tam Czort, czy ki chuj, nie stanowi przez chwilę zagrożenia pomknęła do towarzysza, który jej się na chuj w tym starciu przydał i zacisnęła dłoń na jego włosach, aby głowę unieść i sprawdzić jak się ma, czy przytomności nie stracił podczas tego rzyganka hih.
- Chłopaku... - Mruczy, coś dodać chciała, że hej, przestań kurwa bo ile można, ale jej się żal Peera zrobiło, no bo biedny taki z tym odruchem wymiotnym cholera jasna.
- Peer, ogarnij się, potrzebuję tu twojej pomocy. - Nie wiadomo, z jakim wynikiem Czart zda test na wytrzymałość i czy go sparaliżuje na tyle, by mogli ogarnąć sytuację, czy się zaraz nie ocknie. Sięgnęłaby do kieszonek, ale nie ma na to czasu, więc uwaga, może się to wydać komuś obrzydliwe, wrażliwi nie czytają, ale rękawem kurtki mu wyciera japę z tych jak to Kasia ładnie określiłaś pyz, chuj tam, mundur z pracy, mogłaby oczywiście jego rękawem to wytrzeć, ale z Agaty to wbrew pozorom nie jest taka franca tylko fajna, dobra koleżanka, co ci pilnuje dupy, jeśli ty pilnujesz jej.
Bierze jego rękę, do nosa mu przykłada, próbuje mu potem pomóc wstać.
- Buzią oddychaj. - BUZIĄ. Nie mordą, czy japą. Bogowie, jaka ona jest słodka i kochana w chwilach zagrożenia, chyba dlatego, że wtedy widać, że jej szczerze potrafi zależeć na człowieku i nie funkcjonuje w trybie badass marines.
Jeśli udało jej się go postawić na nogi, to za ramiona go łapie, próbując zmusić, żeby na nią spojrzał, a nie w kierunku trolla, bo to mogłoby wymusić kolejną falę cofnięcia żółci.
- Peer, Peer. Jesteś w stanie go spętać zaklęciem. Zrób to. - To chyba miało być pytanie, ale wyszło, że motywacja, bo że był w stanie to oboje wiedzieli, tylko wyszły komplikacje spowodowane smrodem, który Peer miał problem zwalczyć. Agata jaka była twarda sztuka to wiadomo, ale pewnie mało osób spodziewałoby się, że będzie w takich sytuacjach tolerancyjna, a one wręcz przeciwnie, na Syberii wiele reakcji ludzkich zobaczyła i przeżyła i jak widać, były w niej spore pokłady empatii.
- Jeśli nie dasz rady, w porządku, okej? Wymyślimy coś innego. Oddychasz buzią? - Upewniła się, czy nos zatyka i sięgnęła po swoją kuszę zawieszoną na pasku, gotowa w każdej chwili kolejnego bełta w kierunku Czarta posłać.


Ostatnio zmieniony przez Agathe Zakharenko dnia Sro 27 Mar 2019, 23:47, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 24 Lut 2019, 17:50
The member 'Agathe Zakharenko' has done the following action : Kostki


'k6' : 6
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Szklarnie 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Nie 24 Lut 2019, 18:44
Ogarnij się, Peer. Ogarnij się chłopie, bo dama jest w potrzebie, a ty się zamiast za pomoc, wziąłeś za użyźnianie gleby. W. Takim. Momencie. Ogarnij się wreszcie!
Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Bogowie Lagerlöfowi świadkiem, że jeszcze nim Agathe pospieszyła mu z dobrymi radami, sam próbował doprowadzić się do porządku i względnej użyteczności, niestety z bardzo wątpliwym rezultatem. Odór spowijający szklarnię gęstą, niewidzialną mgłą był na tyle intensywnie obezwładniający, że peerowy żołądek ani myślał słuchać się rozumu, za to ochoczo poddawał pierwotnym instynktom, pozbywając się swojej treści w spazmatycznych odruchach szybciej i dłużej niż wymagała tego powaga sytuacji. Docierające do niego dźwięki wcale nie poprawiały i tak stosunkowo fatalnego położenia, w jakim się znajdował, zaś spodziewanie niespodziewane pojawienie się przy nim Zakharenko miast podnieść jego morale, sprawiło jedynie, że w takim stanie wolałby zaliczyć bliskie spotkanie pierwszego stopnia z tym, czego jeszcze jego oczy nie miały okazji dzisiejszego wieczora w szklarnianiej przestrzeni dostrzec, a co najwyraźniej stanowiło niewyczerpalne źródełko zniewalającego go smrodu.
- Okej, okej – wymamrotał niewyraźnie, zezując w stronę Agathe niepewnie, jakby wcale nie wierzył, że za tym łagodnym pozbawionym pretensji i szyderstwa tonem kryje się tak samo niewyrażająca urazy i pogardy twarz.
A jednak, jedyne co dostrzegł to napięcie, gotowość do natychmiastowego działania i coś jeszcze… Jakaś obawa, lęk, który już kiedyś gdzieś u kogoś widział, ale którego nie potrafił w tej chwili przypisać do żadnej konkretnej sytuacji. Jej postawa cuci go skuteczniej niż jakikolwiek eliksir. Tak samo było na Wyspach, tak samo było w Skandynawii – ta sama żołnierska charyzma, której wzajemnie szukali u siebie aurorzy i protagoniści.
Okej. Jest w stanie. Ogarnąć się. Spętać zaklęciem to, co postanowiło w brawurowy sposób przerwać im jeden z tych wielu nudnych, nocnych patroli, podczas którego mieli nie robić nic więcej poza standardowym zbijaniem bąków, a następnego dnia gromić kolegów gwardzistów wzrokiem za ich kolejne uszczypliwe uwagi na temat atrakcyjności nocnych zmian.
Okej. Kiwnął jej w ramach potwierdzenia głową – na to, że w porządku, jeśli nie da rady i że oddycha buzią; na to, że jest gotowy, by zmierzyć się z czającym się tchórzliwie w mrokach szklarni przeznaczeniem.
- Vorsed! – Nawet się nie zająknął, nawet nie zakrztusił wciąż paskudnie woniejącym powietrzem, kiedy wykrzyknął formułę zaklęcia najwyraźniej więcej niż udanego, bo wolą kostek nawet nie było co wybierać między lepszym a gorszym rzutem. Lata bojowej praktyki, piękna dama w potrzebie u boku i w tej jednej chwili świat nie zamierzał rzucać mu kłód pod nogi. To nastąpiło moment później, kiedy zapomniał, że miał oddychać buzią i nieroztropnie odetchnął głęboko przez nos. Odgłos wymiotów przebił się przez dźwięki towarzyszące szarpiącemu się w linach czortowi. – Nic mi nie jest, nic mi nie jest – zapewnił, wyciągając w tył jedną rękę, chcąc w ten sposób powstrzymać Agathę od ewentualnej kolejnej interwencji. – Dzięki.


Ostatnio zmieniony przez Peer Lagerlöf dnia Nie 28 Kwi 2019, 14:27, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 24 Lut 2019, 18:44
The member 'Peer Lagerlöf' has done the following action : Kostki


#1 'k6' : 2

--------------------------------


#2 'k6' : 6, 6
Weles
Weles

Sob 04 Maj 2019, 23:46
Jak to się stało, że w opuszczonych szklarniach zamieszkał czart? Wbrew pozorom na wyspie Kronsztadt żyła spora ilość magicznych stworzeń, tym bardziej że część z niej wciąż pozostawała niezamieszkana przez czarodziejów. Niemniej jednak ten czart upodobał sobie to miejsce z dwóch powodów – był magicznym chowańcem dawno zmarłych właścicieli, a po drugie – nieoficjalnie pełnił rolę strażnika. Przed czym? A może przed kim? Tego do końca nie wiadomo. Przynajmniej tobie, Agathe, udało ci się go zaatakować z powodzeniem. Niezwykle zwinnie i celnie zestrzeliłaś szarżującego czarta, w końcu jesteś doświadczonym łowcą, który ostatnie lata spędził na Syberii. Paraliż zaczął działać niemal od razu, przez co mogliście odetchnąć wreszcie z ulgą. Co do ciebie, Peer, nie da się ukryć, że minęła chwila, zanim otrząsnąłeś się po tym, co właśnie wydostało się z twoich ust. Niemniej jednak zaklęcie Vorsed wyszło ci śpiewająco i przynajmniej tak mogłeś obronić swój honor przy brawurowych wyczynach Agathe – ciesz się, że nie ma tu innych gwardzistów, bo wtedy miałbyś przesrane do końca życia, gołąbku. W końcu postanowiłeś zapalić jeszcze światło, by przyjrzeć się bliżej czartowi, który bez wątpienia nie należał do zbytnio urodziwych zwierząt. Wyglądał odrażająco, ale to, co niespodziewanie przykuło waszą uwagę, to dziwny, choć niepozorny medalion z kryształem górskim na jego szyi. Co on oznaczał? Może tak szybko nie uda wam się tego odkryć, ale właściciele przeczuwali, że kiedyś nadejdzie ich kres, a nie chcieli zostawiać szklarni byle komu, biorąc pod uwagę, że wielu chciało je w okresie ich świetności zagarnąć. Mimo że z czasem popadły w ruinę, to teraz była szansa, iż w końcu odmieni się ich los. Za sprawą medalionu czart chronił to miejsce i miał stać się posłuszny temu, kto pierwszy go ujarzmi. Tobie to się udało, Agathe, a więc pomyśl, kogo zyskałaś.
Tylko musisz coś jeszcze zrobić.
Może go zerwiesz?
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Nie 05 Maj 2019, 00:58
Vorsed. Zaklęcie, jak w zwolnionym tempie śmiga przed nosem Agaty i odwraca się, niemalże jak władca czasu śledząc trajektorię srebrzystej wstęgi błyszczącej, trafiającej wprost w czarta, czując, jak i ją serce boli od paraliżu, chociaż wcale nie spowodowanego atakiem, jak ją to proste zaklęcie kusi i dusi, jakby rękę chciała wyciągnąć, powstrzymać je, żeby tylko na sobie poczuć tę magię materializującą się pętającą, w odruchu desperackim, ale nie o to chodzi. Nie o to zupełnie przecież. I chociaż udało jej się już bełtem sparaliżować czarta, to Peera zaklęcie dopełnia questa i przez chwilę obserwuje Agata, jak się istota zupełnie bezbronna staje i głowę znowu odwraca z uśmiechem chciałaby Oslo, udało ci się!, za rękę ścisnąć i pogratulować, chociaż nie ma takich gestów w zwyczaju, to w niej ten chłopek ze Skandynawii zaufanie jakieś wzbudził, ale postanowił znowu zwrócić cokolwiek w żołądku miał, więc Agacie mina rzednie, no trudno, nie uczczą tej przygody.
- Na zewnątrz, już. - Wygania go, popychając lekko w kierunku drzwi, by powietrza świeżego zaczerpnął, pilnuje nawet, by się w miarę wyprostował i faktycznie z tej akurat szklarni wyszedł i sama do czarta wraca, smród owszem, konkretny, ale dla niej wcale nie tak nieznośny, poza tym, że jawi jej się jakąś infekcją czy zaniedbaniem, o każdą istotę trzeba się przecież zatroszczyć, ale zanim to nastąpi, w głowie przecież już pomysł jej zakiełkował i schyla się Agata nad spętanym stworzeniem.
- Biedaku. - Mruczy, spoglądając, na jego poruszające się nerwowo gałki oczne, bo nic innego nie jest w stanie czart zrobić. Sięga do medalionu na jego szyi i zrywa go instynktownie, przyglądając się kryształowi.
- Wtargnęliśmy na twój teren. - Rzemyk wkłada do kieszeni munduru, sięgając po wystrzelonego wcześniej bełta, którego szarpnięciem wyrywa z cielska czarta i wsuwa do kołczanu, gładząc brzydkie, pomarszczone, brudne czoło czarta.
- Nie bój się, wrócę tu i ci pomogę. - Po ziołach się rozgląda w tym półmroku, babkę znajduje przykładając ją do rany po wystrzale na ciele stworzenia, oplata liny fragmentem, w końcu wychodzi z szklarni.
- W porządku, Oslo? Wracamy? Potrzebujesz pomocy? Chodź, kupię ci w nocnym gorzką czekoladę. - Zródło potasu, najlepsze na spadki formy. Daleko jest Agacie do tej prześmiewczej chochliki, za którą pewnie jeszcze chwil parę temu miałby Peer, gdyby w niej tej postawy motywującej nie dojrzał, ale mógł się spokojnie spodziewać, że pomimo pełnej motywacji i wsparcia z jej strony, to te pyzy mu wypomni złośliwie w przyszłości. Najpewniej w towarzystwie hi.
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Szklarnie 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Nie 09 Cze 2019, 19:23
Załatwione. I wszystko dalej toczy się normalnym rytmem – wszechświat przecież stanąłby na głowie i zaczął tańczyć kadryla, gdyby musiał na moment zwolnić i przyklasnąć dobrze wykonanej robocie. Ale, na litość Odyna, czego on się spodziewał? Nie po to wstępował w szeregi Protagonistów, nie po to stawał na straży magicznego porządku świata, by za każdym razem dostawać owacje na stojąco, gdy kolejne zadanie zostanie zwieńczone koroną sukcesu. Tyle że czasem – częściej trochę niż raz na ruski rok – ktoś w wyrazie szczerej wdzięczności mógłby Peera po ramieniu poklepać, a nie walić w to ramię, byle szybciej go ze szklarni wyrzucić, z komendą jak do psa, nie zaś pierwszoklasowego gołębia bojowego. Bo w ferworze walki (tej wewnętrznej, o zachowanie resztek godności i pożywienia w żołądku), w dezorientacji starciem ze słowiańską godzillą nie zauważył cienia uśmiechu, jaki Agacie przemknął przez twarz, wyraźnie dostrzegł jedynie wszystko to, co pojawiło się na jej obliczu chwilę później.
- Już, już! – Trochę ją małpuje, trochę zapewnia, że naprawdę właśnie wychodzi, że zaraz, za moment, za mgnienie oka nie będzie go pośród tego otępiającego smrodu; że nie musi go bardziej poganiać, bo nogami przebiera względnie sprawnie. Im bliżej drzwi, im bliżej świeżego powietrza, tym idzie mu lepiej – dosłownie. Nogi mniej się uginają, płuca skore są do zaczerpywania głębszych wdechów, resztki obiadu postanawiają trzymać się razem, tam gdzie ich jedyne, słuszne miejsce.
I kiedy Lagerlöf znalazł się już na zewnątrz, kiedy drzwi zamknęły się za nim z takim samym nieprzyjemnym dźwiękiem, jaki rozpoczął niedawną serię niefortunnych zdarzeń, świat, wraz z nim na czele, zaczął stawać do pionu. Dla pewności i skuteczności tymczasowej rekonwalescencji, odszedł od miejsca kaźni dobre pięć metrów, dopiero tam decydując się oprzeć dłonie na kolanach i czekać za Zakharenko.
- Nie, dzięki. Wracamy – zakomenderował ochoczo, zasłonę milczenia spuszczając na jej pierwsze pytanie, bo przecież, że nic nie było w porządku – począwszy od tego, co stało się w środku, na gorzkiej czekoladzie skończywszy, bo po takiej przygodzie czekolada nie wystarczy. Przydałyby się lody, mogą być czekoladowe, trochę bardziej jednak porzeczkowe. Problem polegał na tym, że w Petersburgu nie mieli całodobowych budek z lodami. A może jednak? Poszli sprawdzić.

Agathe i Peer z tematu
Sponsored content


Skocz do: