Jadwiga Yaxley
Jadwiga Yaxley
Jadwiga Yaxley
Jadwiga Yaxley Tumblr_nn0pskOI471s2knhwo4_400
Kaliningrad, Rosja
24 lata
błękitna
za Starszyzną
kobieta biznesu, ikona mody i pasożyt swojego męża
https://petersburg.forum.st/t566-jadwiga-dobrawa-wronska#942https://petersburg.forum.st/t843-j-d-wronskahttps://petersburg.forum.st/t660-panna-jadzia#1245https://petersburg.forum.st/t766-coco

Pon 20 Mar 2017, 21:02
Меня зовут
Jadwiga Dobrawa Yaxley
(zd. Wrońska)



DATA URODZENIA: 12.08.1975 / NAZWISKO MATKI: Aristova / WIEK: 24 lata
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Kaliningrad, Rosja / STATUS KRWI: błękitna
STAN MAJĄTKOWY: bogaty / ZAWÓD: projektantka ubioru, właścicielka domu mody haute couture Wrońska, niegdyś stylistka i organizatorka ślubów / KORGORUSZ: gil


ALCHEMIA: 7 / FAUNA I FLORA: 10 / LECZNICTWO: 5 / MAGIA KREATYWNA: 15
MAGIA ZAKAZANA: 0 / OKULTYZM: 5 / SIŁA: 5 / TRANSFIGURACJA: 6
WIEDZA MAGICZNA: 12 / ZAKLĘCIA I UROKI: 13 / SZCZĘŚCIE: 10 / TALENT: 20


Pamiętała to okropne, rozdzierające serce uczucie, gdy patrzyła, jak jej Vieta odchodzi. Pamiętała zapachy kurzu, zupy i najtańszego mydła, którymi przesiąkły meble w malutkim mieszkanku na poddaszu jednej z petersburskich kamienic. Pamiętała sposób, w jaki światło świtu padało na niemal niemożliwie jasne włosy kobiety, która – z różdżką zaciśniętą w drżącej dłoni – pochylała się nad otwartym kufrem. I pamiętała też szelest swojej jedwabnej sukni, na chwilę przerywający aksamitną ciszę, gdy w jakimś ostatnim, rozpaczliwym odruchu próbowała daremnie zatrzymać swoją ukochaną.
— Jak ty to sobie wyobrażasz, Jadzia? — zapytała w końcu Vieta, przywołując z szafy kolejną koszulę. — Jak ty to sobie wyobrażasz?
Jadwiga nie wiedziała. A Maksimova, za odpowiedź mając tylko przerażone spojrzenie błękitnych oczu, zamknęła kufer – i zniknęła. Rozmyła się jak piękny sen, zostawiając pannie Wrońskiej tylko głupią, czarną wstążkę i całe życie do odbudowania, cegla po cegle, na nowo.
Ale z pozoru tego jednego dnia w rutynie Jadzi nie zmieniło się nic. Śniadała z rodziną w rodowej rezydencji w Kaliningradzie, potem zniknęła na jakiś czas w swoim pokoju, zapewne dezynfekując ręce nieodzownym miętowym żelem antybakteryjnym, następnie pomogła wybrać matce deseń na poduszki w jednej z wielu sal bawialnych. Trochę wyszywała, spotkała się z jedną z klientek, by skomponować jej stylizację na jej salonowy debiut.  Kupiła nową parę rękawiczek i najnowsze wydanie „Avoski”. Zjadła kolację. Tylko spać poszła wyjątkowo wcześnie, zaraz po posiłku, rzucając rodzinie oszczędne „dobrej nocy”. Tę spędziła na płakaniu w poduszkę, a nad ranem – po przykryciu opuchlizny makijażem – stwierdziła, że rzuca posadę stylistki.
Ojciec usiadł z wrażenia.
I zaczęło się: drogie podróże do Paryża na kursy u zachodnich projektantów, lekcje rysunku i szycia. Dnie spędzane w pracowniach wielkich kreatorów mody, wieczory z nosem w poważnych książkach na przemian z angielską „Czarownicą”, a noce nad pergaminem. Do rodziców: że uczy się i robi postępy, że jest wspaniale, że Zachód jest olśniewający; oddzielny do Krzesia: że pokłuła sobie palce igłą, że bolą ją już ręce od kreślenia szkiców ludzkiej sylwetki, że Paryż to w sumie brudne miasto jest, jakby się przyjrzeć, ale żeby przyleciał, to pokaże mu niesamowitą restaurację w magicznej dzielnicy; raz napisała do Viety z pytaniem, jak się miewa, ale na tę wiadomość nigdy nie otrzymała odpowiedzi.
Śniła o niej dość często i często też zasypiała, ściskając tę przeklętą, czarną wstążkę, którą kiedyś Maksimova upuściła podczas ich sekretnej schadzki. Jadzia starała się nie myśleć o tej historii, ale zwykle kończyła płacząc w swoją satynową pościel i rozmazując nałożoną z japońską precyzją maskarę. Wymizerniała – schudła o jeden rozmiar – jej ręce przestały wiecznie pachnieć miętowym żelem antybakteryjnym.
Gdy po roku wróciła z worami pod oczami i niezdrowo bladą skórą, zrzuciła wszystko na „to francuskie powietrze”. Ale przynajmniej w chwili ponownego przekroczenia progu majątku w Kaliningradzie była wreszcie wolna od zniewalającej tęsknoty za nieosiągalnym. Może trochę dojrzała. Może zrozumiała, że nawet jako piękna ulubienica salonów nie będzie miała wszystkiego. Wzięła się w garść, bo przecież już był najwyższy czas, zaczęła wreszcie normalnie jeść i znowu kręcić włosy w idealne loki.
Wstążkę wyrzuciła do kosza bez sentymentów.
Kolejne pół roku – znowu prawie nieobecna w domu. Była krawcową podległą tej Miroslavie; nic wielkiego, jedna z dwudziestu takich, niemal niewidzialna dla wielkiej mistrzyni, ale dla Jadwigi liczyło się to, że udało jej się załapać. Podpatrywała pracę Avetisyan, oglądała jej projekty, cierpliwie cięła, upinała, wszywała, pruła, cerowała, napinała, czasami po mugolsku, czasami czarami, wierząc, że powinna znać obie te techniki. Nie zawsze wychodziło perfekcyjnie, ale z każdą kolejną szatą wyjściową coraz mniej widać było efektów niepewnego drżenia jej niewprawnej ręki, zawieszonej nad gładkim muślinem.
Może Wrońska zostałaby w pracowni podstarzałej legendy rosyjskiej mody na dłużej, gdyby nie atrakcyjna oferta sprzedaży niewielkiego, acz eleganckiego budynku na ulicy Eufrozyny Wielkiej. Okazja uderzyła ją w twarz zupełnie dosłownie, gdy Dionizy podczas zabawy rzucił w siostrę siostrze świeże wydanie gazety z rubryką poświęconą nieruchomościom. Uznała, że to znak od Boga – i postawiła wszystko na jedną kartę. Jak zwykle zresztą.
Jej ambicje jednak sięgały – sięgają – dużo dalej niż kraje słowiańskie. We Francji obserwowała uważnie trendy zachodnie, podczas praktyk u Avetisyan – te tutejsze. Pieczołowicie sporządzała notatki i katalogowała modowe magazyny z ostatnich miesięcy, snując plany wielkiej, modowej rewolucji. Połączenie francuskiego, schludnego minimalizmu i przepychu carskiej Rosji; nieskazitelna biel i cygańska czerwień, głęboka, prosta czerń ubogacona kosztowną biżuterią, odważniejsze cięcia w myśl zasady „ta o wiele za krótka sukienka była o wiele za długo za krótka”, dopasowane kroje. Niektórzy nowego stylu lansowanego przez Jadzię nienawidzą i nazywają go „ubiorem godnym najgorszych zakątków Mahali”, inni zakochali się w nim bez pamięci, spragnieni oddechu od zbyt ciasno związanych gorsetów i spódnic pokrywających powierzchnię przeciętnego mieszkania robotniczego. Głównie młode czarownice się tak noszą, te najodważniejsze wchodzą w kreacji sygnowanej nazwiskiem Wrońska na salony, najczęściej śluby. Jedno jest pewne: o pracowni Jadzi wiele się słyszało, nawet jeżeli obroty nie są szalenie duże.
Mija już półtora roku, odkąd dom mody WROŃSKA działa. Na razie jest tylko ona i dwóch krawców, ale właścicielka ma zamiar poszerzyć działalność na perfumy i przestać utrzymywać się głównie z kreacji ślubnych. Praca wre, już w maju pokaz jej pierwszej kolekcji na okres jesień-zima 1999/2000. Nie zawsze jest kolorowo i łatwo, nie zawsze jest tak, jakby chciała, żeby było, ale radzi sobie, nawet jeżeli nikt by jej o to nie posądzał. Zmieniła się przez te trzy lata; odejście Viety i podróże ją ukształtowały.
W kasandryczne przepowiednie o końcu świata nie wierzy, w końcu ziemia nie może się skończyć, gdy na już nie tak gładkim jak przed trzema laty palcu tkwi tylko pierścionek zaręczynowy, a Jadwiga jest tylko drobną projektantką ubioru w wielkim Petersburgu. Obiecała sobie przecież być pierwszą, wschodnią kreatorką docenioną po drugiej stronie dawnej żelaznej kurtyny, legendą na miarę mugolskiej Coco Chanel i nie stracić przy tym dostojności, jaką każdy arystokrata chciałby widzieć w swojej żonie. A nawet jeżeli coś miałoby się stać…
To przecież wronie na dębie nawet pierun niestraszny, czyż nie tak?



Ostatnio zmieniony przez Jadwiga Wrońska dnia Pią 24 Mar 2017, 06:59, w całości zmieniany 4 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 24 Mar 2017, 19:55
Здравствуйте!

Całe szczęście, Jadziu, że pozbierałaś się po tak gorzkim rozstaniu. Całe szczęście, że targające Tobą emocje przekułaś w coś, co zapewni Ci przyszłość pełną wygód i dostatku i nie pozwoli, by Twoje nazwisko zginęło w morzu ponurych artykułów, którymi obecnie gazety z taką werwą częstują czytelników. Całe szczęście, że wciąż masz w sobie tyle uporu, by dążyć po to, co Ci się należy. Bo to wszystko to dopiero początek Twojego życia, a mam wrażenie, że taki Armageddon nie mógłby się równać z Twoim gniewem.

Bonusy za kartę postaci

+2
Zaklęcia i uroki
+6
Szczęście

Pamiętasz o wiewiórce, która pewnego razu postanowiła zadomowić się w Twoich pięknych sukniach? Wciąż Ci towarzyszy i jest tak samo nieprzewidywalna, jak na początku waszej znajomości. Jakiś czas temu zaskoczyła Cię drobnym upominkiem, który przyniosła w pyszczku – niedużym, złotym wisiorkiem w kształcie dmuchawca. Poza tym, że jest niezwykle ładnym dodatkiem do wielu Twoich kreacji, wygląda na to, że nie posiada żadnych magicznych właściwości. Ale czy na pewno? Może w najbliższym czasie powinnaś udać się do jakiejś biblioteki lub też antykwariatu?

Na zakończenie

Stworzona przez Ciebie karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz na start 800 punktów fabularnych do wykorzystania w punkcie Mistrza Gry. Możesz już bez przeszkód zacząć rozgrywkę na forum, lecz przed rozpoczęciem fabularnych przygód Twojej postaci prosimy o skrupulatne uzupełnienie pól w profilu. Warto również wnikliwie zapoznać się z tematami zamieszczonymi w dziale fabularnym. W razie jakichkolwiek wątpliwości, problemów lub sugestii odnośnie rozwoju naszej magicznej społeczności, zachęcamy do kontaktowania się z administracją forum. Życzymy ciekawych rozgrywek w grze i przyjemnego spędzania z nami czasu!


Skocz do: