Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 02 Lip 2017, 21:04
Patio

Jedno z dwóch, oddzielonych arkadowym korytarzem. Plan prostokąta. Wyłożone po środku kamienną posadzką, na których postawione są ciężkie ławy – niegdyś ozdobione geometrycznymi wzorami, a obecnie zdartymi przez upływ czasu. Na patio rośnie jedna, jedyna rodząca jeszcze owoce jabłoń.



Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto 22 Sie 2017, 14:20, w całości zmieniany 1 raz
Cecil Yaxley
Cecil Yaxley
Patio Tumblr_mflnakJD3D1rffxo0o5_500
Londyn, Anglia
32 lata
błękitna
neutralny
właściciel hotelu / biznesmen
https://petersburg.forum.st/t746-cecil-yaxley#1694https://petersburg.forum.st/t756-cecil-yaxley#1769https://petersburg.forum.st/t757-pan-smierciozerca#1772https://petersburg.forum.st/t758-tamiza#1774

Sro 26 Lip 2017, 23:40
21.04.1999

Długo zastanawiał się czy tu przyjść. To nie tak, że nie wierzył Tamarze, jednakże wolał upewnić się, że wszystko przed otwarciem będzie w idealnym stanie. Nie chciałby jakiegoś marnego otwarcia całego ośrodka. Jeśli cały ich plan miał się powieźć musieli zwyczajnie dopiąć wszystko na ostatni guzik.
Dlatego od wszelkiego Cecil postanowił - oczywiście za zgodą Aristovej - rozejrzeć się po całym ośrodku i upewnić, że niczego nie brakuje. W końcu nie żałował pieniędzy na ten projekt. Nie mógł, jeśli chciał w przyszłości widzieć "armię" znających się na czarnej magii co najmniej półkrwi czarodziejów. Wiadomo, niekoniecznie wszyscy mogą zechcieć podążyć jego drogą nietolerancji dla mugoli, ale Yaxley poważnie rozważał, by najbardziej utalentowanym wychowankom sierocińca przydzielać stypendia - jak miał nadzieję - zachęcające do dalszej nauki i odpowiednich starań. Czuł, że pewnie powinien to przedyskutować z Rosjanką, jednakże to były na tyle dalekosiężne plany, że póki co przesuwał je w czasie. Miał ważniejsze sprawy do ogarnięcia. Choćby własny ślub i wesele.
Po obejrzeniu większej części budynku (widać było porządny remont, co się chwaliło) musiał przyznać, że Aristova wykonała kawał dobrej roboty. Jeśli chodziło o miejsce komukolwiek ciężko byłoby do czegokolwiek się przyczepić. A w końcu Cecil znał się na rzeczy, sam prowadził elegancki hotel i wiedział jak ważny jest wygląd.
Koniec końców doszedł do patio. Przeszedł wolnym krokiem do jednej z ciężkich, prawdopodobnie kamiennych ław i dokładnie przyjrzał się zatartym już wzorom. Ich brak był drobnostką, jednak jeśli znalazłby się ktoś znający na rzeczy i nie tracący czasu na głupoty Anglik był gotów wyłożyć pieniądze na ich odnowienie. Czuł podskórnie, że cały interes mu się opłaci, a ładnie wyglądające ławy poprzez tego typu odświeżenie na pewno sprawią lepsze wrażenie. Gorszy dla Yaxleya był fakt, że rosła tu tylko jedna jabłoń. I ogólnie brakowało roślinności.
O patio Tamara mogła trochę bardziej zadbać.
Rozważał czy nie zaproponować jej inwestycji w drzewka owocowe. Dzieciaki miałyby co przegryźć na deser, a jakby nie chciały owoce zawsze można przerobić na kompot. Przez chwilę myślał też nad jakąś zagrodą dla królików, ale - choć wychowankowie na pewno byliby zachwyceni - miał pewność, że zwierzęta ogólnie zepsułyby potencjalny wygląd tego miejsca. A szkoda by było, by jakiś upierdliwy dziennikarz przyczepił się, że w Świętej Helenie jest brudno.


Ostatnio zmieniony przez Cecil Yaxley dnia Pon 25 Gru 2017, 13:50, w całości zmieniany 1 raz
Vera Drăculescu
Vera Drăculescu
Patio 9c5c225e6a854aa9fb8594fe45db8ca961a97f45
Bukareszt, Rumunia
31 lat
błękitna
neutralny
nauczycielka
https://petersburg.forum.st/t842-vera-draculescu#2344https://petersburg.forum.st/t846-vera-draculescu#2362https://petersburg.forum.st/t844-dragon-lady#2358https://petersburg.forum.st/t847-aithusa#2363

Czw 27 Lip 2017, 00:14
Jako przyszła nauczycielka często pomagała w związku z zbliżającym się otwarciem sierocińca, w sumie nie tylko dlatego, że to było jej przyszłe miejsce pracy, ale też dlatego, że przyjaźniła się z Tamarą od dawna, naprawdę dawna. Miały ze sobą wiele wspólnego w szkolnych czasach, w sumie dalej miały. Nie zagłębiała się szczególnie jednak w to skąd jej przyjaciółka bierze pieniądze, w kwestie ściśle papierkowe, raczej jak już to załatwiała bardziej przyziemne sprawy, dotyczące samego ogarnięcia ośrodka i przystosowania go do funkcji, jaką miał spełniać. W końcu miała zostać opiekunką tutaj, a raczej nauczycielką magii zakazanej, jednak zostańmy przy oficjalnych tytułach. Przecież nikt nie może wiedzieć, że będziemy niewinne dzieciaczki uczyć tej mrocznej, złej magii. Kiedy tak myślała, chciało jej się śmiać. Pamiętała jak sama po raz pierwszy sięgnęła do ksiąg rodzinnych, zwiedziona możliwością postawienia się własnemu ojcu. Te dzieci i tak będą pokrzywdzone przez los, nikomu niepotrzebne sieroty. Nauka czarnej magii może dać im jakikolwiek cel w życiu. Vera wolałaby być sierotą, niż wychowywać się w swojej wesołej rodzince, ale nikt swojego losu nie wybiera.
Słyszała od Tamary, że może się spodziewać na dniach gościa. Osoby, która sponsoruje cały ten przybytek, jednak jakoś nie szczególnie przykładała do tego uwagę. Nie spędzała tutaj całego swojego życia, więc możliwe, że prawdopodobnie się z nim minie po prostu. Jednak los zadecydował inaczej. Nie spodziewała się, że dzisiaj kogoś tutaj zastanie. Kiedy usłyszała czyjeś kroki, uniosła niespokojnie wzrok i poszła pewnym krokiem w stronę dźwięku, ostatecznie wychodząc na patio.
- Tamaro? - spytała, spodziewając się właśnie jej. Jednak ku jej zaskoczeniu, nie zobaczyła swojej przyjaciółki, a jakiegoś mężczyznę w garniturze. Kiedy odwrócił się w jej stronę, spojrzała na niego z przymrużonymi oczami. Skądś go kojarzyła, tylko nie wiedziała skąd.... ahh.. no tak.
- Nie spodziewałam się tu Pana spotkać, Panie Yaxley. - rzuciła w formie przywitania, przypominając sobie skąd zna tego mężczyznę. Narzeczony Jadwigi Wrońskiej. Spotkali się raz, dość krótko, kiedy Vera była po nową sukienkę, którą teraz nawet na sobie miała. Nie zwróciła na niego szczególnej uwagi, zarejestrowała go w swoim mózgu jako typowego, nudnego businessmana z dziwnym brytyjskim akcentem, którego nazwisko jednak powinna zapamiętać, bo może jeszcze kiedyś się spotkają i pasowałoby, żeby go rozpoznała. Oczywiście Święta Helena była ostatnim miejscem na liście miejsc, w którym spodziewała się go spotkać. Dodała szybko dwa do dwóch i domyśliła się, że on jest ów sponsorem, o którym wspominała jej przyjaciółka.


Ostatnio zmieniony przez Vera Drăculescu dnia Nie 26 Lis 2017, 16:33, w całości zmieniany 1 raz
Cecil Yaxley
Cecil Yaxley
Patio Tumblr_mflnakJD3D1rffxo0o5_500
Londyn, Anglia
32 lata
błękitna
neutralny
właściciel hotelu / biznesmen
https://petersburg.forum.st/t746-cecil-yaxley#1694https://petersburg.forum.st/t756-cecil-yaxley#1769https://petersburg.forum.st/t757-pan-smierciozerca#1772https://petersburg.forum.st/t758-tamiza#1774

Nie 30 Lip 2017, 13:27
Przyglądając się patio niezauważenie zagłębił się w myślach. Nie wiedzieć czemu właśnie tutaj zaczęła go męczyć obawa, że Jadwiga może za dużo wiedzieć o całym projekcie. W końcu jeśli on wie to czy ona by się przed tym uchowała? Nie mógł sobie przypomnieć w jakich okolicznościach doszły do niego szczegóły projektu, jednak sam pomysł poszerzania wiedzy o czarnej magii sprawił, że chętniej wyłożył pieniądze na tę inwestycję. Jak mógłby zmarnować taką okazję?
Tymczasem po tym właściwie roku narzeczeństwa z Wrońską odkrył, że ma pewną, niby niewinną, ale jednak dla niego sporą wadę - w sumie lubiła mugoli, a zakazana magia faktycznie była dla niej zakazana. Na początku jeszcze liczył, że to tylko pozory i starał się delikatnie upewnić, że narzeczona tylko udaje - no cóż, nie udawała. Tym bardziej go zastanawiało jakim cudem miałaby z nim wspierać bidul. Widział tylko dwie opcje - albo Aristova zamydliła jej oczy biednymi sierotkami, więc Jadzia postanowiła zrobić dobry uczynek, a przy okazji pozytywnie się wypromować... Albo wcale nie była taka niewinna, a ta cała niechęć do tej złej magii była zwykłym udawaniem i grą. Postanowił spytać przy jakiejś okazji Tamarę o tę kwestię. Jeśliby się okazało, że Polka wie o wszystkim nie musiałby się tak często gryźć w język, gdy była mowa o wspólnym wspieraniu Świętej Heleny.
Drgnął, gdy usłyszał znienacka czyjeś pytanie. Dość szybko odwrócił się zaskoczony po to, by ujrzeć znajomą nie wiadomo skąd twarz. Zresztą głos też skądś kojarzył... No tak. To jedna z wielu klientek przyszłej pani Yaxley. Dokładne okoliczności zapoznania umknęły mu z głowy, jednak miał pewność, że doszło do nich w Domu Mody jego przyszłej żony.
- Good morning, lady Drăculescu - jak się nie starał przy powitaniach z reguły używał przynajmniej paru angielskich słów. Może i dobrze? Nie wiedział w końcu, czy kobieta stojąca przed nim to panna czy też mężatka. A po tych paru latach w Rosji wiele osób wymagało od niego znajomości drzew genealogicznych całych rodów. - Również nie spodziewałem się naszego spotkania - podszedł do nauczycielki będąc gotowy Wrońskich zwyczajem na przywitanie pocałować w rękę, gdyby tego wymagała.
Rozejrzał się dyskretnie wokół czy przypadkiem ktoś jeszcze mu nie umknął. Gdy odkrył, że nie całkowicie skupił swoją uwagę na Rumunce.
- Mogę spytać co tu pani robi? - zaryzykował "panią", uznając słowo za bardziej neutralne. Domyślał się już, że stojąca przed nim Vera pomaga przy sierocińcu, wolał jednak usłyszeć potwierdzenie.
Vera Drăculescu
Vera Drăculescu
Patio 9c5c225e6a854aa9fb8594fe45db8ca961a97f45
Bukareszt, Rumunia
31 lat
błękitna
neutralny
nauczycielka
https://petersburg.forum.st/t842-vera-draculescu#2344https://petersburg.forum.st/t846-vera-draculescu#2362https://petersburg.forum.st/t844-dragon-lady#2358https://petersburg.forum.st/t847-aithusa#2363

Nie 30 Lip 2017, 19:41
Niewiele osób miało wiedzieć o drugiej stronie bidula. Ośrodek miał wzbudzać współczucie, przyciągać bogatych sponsorów, którzy chcieliby się pozytywnie wypromować wśród ludzi. To tak dobrze brzmi, że ktoś przekazuje swoje pieniądze na biedne sieroty, patrzcie jakie one osamotnione są i w ogóle. Każdy w głębi duszy wiedział, że to tylko dla wybielenia swoich innych grzechów, ale większość osób zrzucała to na drugi plan i dobrze, o to w końcu chodziło.
Uśmiechnęła się szerzej, unosząc jeden kącik ust nieco wyżej, kiedy usłyszała angielskie słowa. Znała biegle wiele języków, ojczysty język Cecila nie był jej obcy, chociaż była daleka od perfekcji, zwłaszcza w piśmie, jednak w mowie radziła sobie całkiem przyzwoicie, przynajmniej nigdy nie miała większego problemu z komunikacją.
- Bună Dimineața. - odpowiedziała, śmiejąc się lekko pod nosem. Nie tylko Cecil miał swój rodzinny język. Jakoś tak naturalnie jej przyszło odpowiedzenie na angielski, swoim rumuńskim. W odróżnieniu do Pana Yaxleya, dla niej to nie było zwyczajem, dawno nie używała rumuńskiego, nawet podczas rozmów z bratem używała teraz rosyjskiego. Skinęła lekko głową, kiedy przyznał, że też się nie spodziewał takiego spotkania. Nie podała mu ręki, tak by mógł pocałować jej wierzch. Szczerze mówiąc, nawet o tym nie pomyślała, że po to podszedł bliżej. Nie bywała ostatnio często wśród wyższych sfer, więc zdarzało jej się zapominać o pewnych manierach. Poza tym, nigdy nie lubiła dotyku w czasie konwersacji. Uściski dłoni, całowanie w dłoń, sztuczne przytulenia i inne takie, zawsze powodowały u niej dyskomfort. Inna sprawa jak ktoś chce to zrobić, druga jak ma wyuczone by to robić.
- Pracuje tu jako nauczycielka. - odpowiedziała z uśmiechem na ustach. - A przynajmniej będę po otwarciu. - dodała po chwili.
Kiedy powiedziała o swojej posadzie jej głos lekko się zmienił nie za bardzo znacząco, jednak widać było, że w pewien sposób zaakcentowała to słowo. Mogłoby to umknąć w tle dla nieuważnego słuchacza, jednak nie chciała w żaden nachalny sposób dowiadywać się jak dużo pan sponsor wie o przybytku na który wykłada pieniądze. Nie spyta przecież 'Panie Yaxley, wie pan, że będę tu nauczać magii zakazanej?'.
-Zgaduję, ze Pan jest ów sponsorem, o którym mi mówiono? And please, call me Vera. - szpaner, ale nie mogła się powstrzymać. Pewnie miała dość dziwny rosyjsko-rumuński akcent, kiedy to mówiła, ale była raczej zrozumiała. Zdecydowanie nie była panią, nie była mężatką, a tym bardziej kiepska była z niej Lady.
Cecil Yaxley
Cecil Yaxley
Patio Tumblr_mflnakJD3D1rffxo0o5_500
Londyn, Anglia
32 lata
błękitna
neutralny
właściciel hotelu / biznesmen
https://petersburg.forum.st/t746-cecil-yaxley#1694https://petersburg.forum.st/t756-cecil-yaxley#1769https://petersburg.forum.st/t757-pan-smierciozerca#1772https://petersburg.forum.st/t758-tamiza#1774

Sob 05 Sie 2017, 10:03
Cecil doskonale zdawał sobie sprawę (choć bez szczegółów) jak dokładnie miał wyglądać ośrodek od środka. Dzieci uczone czarnej magii poza Koldovstoretz, zaklinające ikony i inne przeklęte przedmioty, nauczane samych życiowych rzeczy i przystosowywane do życia w społeczeństwie. Mało kto się łudził, że którekolwiek z nich zostanie przygarnięte - większość spędzi całe albo większość swojego dzieciństwa właśnie tu. Na ich nieszczęściu bogaci będą się promować, z tworzonych przez nich rzeczy niektórzy będą czerpać zyski, ale przynajmniej istniała duża szansa, że chociaż część z nich będzie odpowiednio przygotowana do dorosłego życia.
W pierwszej chwili zdziwił się słysząc rumuńskie słowa, ale gdy doszło do niego, że to przywitanie ciężko mu było powstrzymać uśmiech. Większość osób w tym kraju słysząc jego angielskie good morning zwyczajnie je olewała bądź też patrzyła na niego jak na ignoranta, który nie wie co się mówi na powitanie w Rosji. A on w tej kwestii jak w  prawie żadnej innej witając się w swym ojczystym języku nie chciał pokazać swej wyższości - po prostu nie mógł się od tego odzwyczaić.
Yaxley w sumie ucieszył się, że nie musiał Very całować w rękę. Ten zwyczaj, w Anglii przez niego niepraktykowany, obecnie został mocno przez Brytyjczyka znienawidzony. Kojarzył mu się z familią Wrońskich, w której w dużej mierze kobiety praktykując polskie obyczaje uznawały pocałunek w dłoń za wręcz niezbędny. A Jadwiga w ignorowaniu ewentualnych fochów nawet nie myślała go wesprzeć, no bo w końcu to jej rodzina, więc musi mieć narzeczonego, który jej wstydu przed tym polskim rodem nie przyniesie.
Słysząc lekką zmianę w jej głosie domyślił się już kim najpewniej zostanie panna Drăculescu i za bardzo nie powstrzymywał uśmiechu. Wolał się jednak upewnić, że dobrze zrozumiał jej sugestię.
- Jak rozumiem to pani będzie nauczać najważniejszego przedmiotu? - zapytał nie wprost. - Wygląda mi pani na kompetentną do tego osobę, tym chętniej będę wspierać Świętą Helenę.
Sam wolał nie mówić na głos o nauce magii zakazanej. Zdawał sobie sprawę, że ściany nawet tu mogą mieć uszy, więc lepiej o takich rzeczach nie mówić wprost i głośno. Plułby sobie w brodę, gdyby otwarcie ośrodka powstrzymano przez jego głupotę.
- Owszem. Nie mógłbym nie wesprzeć tak cudownej instytucji, która ma tu powstać - spojrzał na nią, już zupełnie niezdystansowany. Chyba za łatwo ufał ludziom parającym się tym co on. - Jak zechcesz, Vero. Call me Cecil - z chęcią powiedział po angielsku widząc, że kobiety to nie razi. Jak on dawno nie mówił w ojczystym języku!
- Jest może coś, co warto jeszcze by zrobić w ośrodku? - spytał wiedząc, że to co Aristovej umknie przyszłej nauczycielce mogło wpaść w oko jako zaniedbanie.
Vera Drăculescu
Vera Drăculescu
Patio 9c5c225e6a854aa9fb8594fe45db8ca961a97f45
Bukareszt, Rumunia
31 lat
błękitna
neutralny
nauczycielka
https://petersburg.forum.st/t842-vera-draculescu#2344https://petersburg.forum.st/t846-vera-draculescu#2362https://petersburg.forum.st/t844-dragon-lady#2358https://petersburg.forum.st/t847-aithusa#2363

Wto 08 Sie 2017, 14:30
Vera już mocno odzwyczaiła się od dworskich zwyczajów, ostatnie lata spędziła wśród "zwykłych ludzi", ominęło ją nawet odłączenie się rodu od starszyzny, kilka osób pytało się jej o zdanie w tym temacie, na co ona wzruszała ramionami, bo tak naprawdę jej to tak bardzo nie interesowało, czy starszyzna się rozpadnie, czy nie. Zmiany są podobno nieuniknione, ale kto tam to wie. Ciekawe jakby zareagowała taka Jadwiga Wrońska, gdyby się okazało, że nagle nie jest nikim ważnym i kolor jej apaszki niczego nie zmienia w życiu całego Petersburga. Nie żeby życzyła jej źle w życiu, ale w sumie to byłoby ciekawe do zaobserwowania, ot tak z naukowego punktu widzenia. Vera lubiła obserwować zachowania, czy to ludzkie, czy to smoków, nigdy nie miało większego znaczenia. Zawsze można wysnuć z tego ciekawe wnioski.
Słysząc jego odpowiedź, uśmiechnęła się lekko. Domyśliła się już, że Cecil jest zaznajomiony z drugą stroną Świętej Heleny. Chciała coś odpowiedzieć, jednak wtedy Yaxley dodał jeszcze parę słów, co sprawiło, że uśmiech Very się poszerzył.
- Dziękuje. - podziękowała za komplement. W sumie... jak wygląda kompetentna osoba do nauki magii zakazanej? - Chociaż nie jestem pewna, jak wygląda taka osoba. Stara, szalona wiedźma z krzywym nosem z brodawką? - spytała i zaśmiała się cicho, nie potrafiła się powstrzymać od tego pytania. Różne są stereotypy złej czarownicy w końcu. Oczywiście nie miały nic wspólnego z prawdą, bo wiele osób się parało magią zakazaną, zwłaszcza na wschodzie. Czy może zdaniem Cecila - Brytyjczyka jakby nie patrzył, wyglądała na śmierciożercę? Słyszała o tym co się działo tam, trudno było nie słyszeć. Pewnie w Anglii tak wyglądał stereotyp osoby, uprawiającej magię zakazaną. Cóż, pewnie to już można byłoby uznać za komplement.
- Pan wspiera Świętą Helenę pieniędzmi, ja swoją wiedzą. - odpowiedziała na jego słowa, a następnie skinęła lekko głową, kiedy też poprosił, by mówiła do niego po imieniu. Przy okazji wykonała drobny ruch dłonią, sugerujący, by się przeszli po patio, zamiast tak stali w miejscu. Nie było to zbyt wielkie miejsce do spacerów, no ale można było się przejść. Nie odpowiedziała od razu, potrzebowała chwili na zastanowienie, bo w sumie ona znała sierociniec od podszewki już.
- To zależy, co już widziałeś. Byłeś w bibliotece? Udało się zebrać całkiem pokaźną kolekcje książek, jak na sierociniec... - odpowiedziała, patrząc na niego. Oczywiście nic związanego z jej przedmiotem, to będzie musiała załatwiać już sama, tak by dostarczyć swoim uczniom materiały do nauki. W bibliotece nie powinno się nic takowego znajdować, w miejscu gdzie w sumie każdy może wejść, na przykład taki Cecil czy inny sponsor, który chciałby zobaczyć jak to wszystko działa. Oczywiście przeciwko Yaxleyowi nic by nie miała, bo on wie, no ale inne osoby mogłoby to wprowadzić przynajmniej w zakłopotanie.
Cecil Yaxley
Cecil Yaxley
Patio Tumblr_mflnakJD3D1rffxo0o5_500
Londyn, Anglia
32 lata
błękitna
neutralny
właściciel hotelu / biznesmen
https://petersburg.forum.st/t746-cecil-yaxley#1694https://petersburg.forum.st/t756-cecil-yaxley#1769https://petersburg.forum.st/t757-pan-smierciozerca#1772https://petersburg.forum.st/t758-tamiza#1774

Nie 20 Sie 2017, 22:30
Cecilowi również kwestia Starszyzny była zupełnie, ale to zupełnie obojętna. Kiedy tu przyjeżdżał z polecenia Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać planował wrócić do ojczyzny z rzeszą nowych popleczników Czarnego Pana (a przynajmniej paroma osobami zainteresowanymi szerzeniem nowego ładu), ożenić się z miłością swego życia i cieszyć życiem w kraju, w którym czarodzieje - według obietnic jego mistrza - mieli stać przysłowiowymi panami świata. Tymczasem został zmuszony do pozostania.
Ze względu na obce pochodzenie, brak członków własnego rodu czy choćby brak chęci do wtrącania się w kwestie, których nie rozumie Starszyzna zdawała mu się tworem abstrakcyjnym. Z jednej strony z chęcią gdyby mógł, to by dołączył do zgrupowania uprzywilejowanych rodzin, a z drugiej... Czy naprawdę istniał sens bycia członkiem zgromadzenia, które nie potrafi wziąć mugoli porządnie za pysk? Szlamy uczą się na ich uniwersytecie, pracują w Ministerstwie Magii i ogólnie robią co chcą. A Yaxley zdecydowanie nie popierał takiego porządku społecznego.
- Raczej nie wzbudzająca podejrzeń czarownica, która w sekrecie robi te wszystkie ważne rzeczy - powiedział tonem sugerującym jego mocne uznanie. Wolał nie wspominać o byciu śmierciożercą - kto wie czy w Rosji nie zostałoby to potraktowane jako obelga? - jednak im dłużej rozmawiał z panną Verą tym bardziej nabierał pewności, że ideologia jeszcze parę lat temu popularna w Anglii mogłaby jej przypaść do gustu.
Choć kto wie, może w sekrecie nie tylko bawi się w zakazane rzeczy, ale też płacze nad losem tych biednych szlam? Dla Anglika coś takiego byłoby chyba najgorszym możliwym połączeniem.
Cecila ciekawiło jak rozległą wiedzę na temat zakazanej magii musiała mieć Rumunka. Na pewno niemałą, skoro Tamara zdecydowała się ją zatrudnić na tak ważne stanowisko.
- Cóż, coś za coś. Jeśli ma być mnie stać na wspieranie tego przybytku pieniędzmi to muszę poświęcić czas na interesy - może i nie wyglądał, jednakże gromada potencjalnych uczniów w przyszłości mu się marzyła.
Przez moment milczał zastanawiając się, czy dać swojej towarzyszce pewną sugestię. W sumie Aristova nie zatrudniłaby kogoś nie zaufanego na tak ważne stanowisko? Nie wyglądała na taką.
- Jeśli jednak będziesz zainteresowana chętnie bym się wymienił doświadczeniami z nauczanego przez ciebie przedmiotu - spojrzał na nią licząc na pozytywną odpowiedź. Nie pokazywał jednak po sobie za bardzo emocji uznając je - jak to Anglik - za zbędne w takich chwilach.
Po sugestii Very Cecil ruszył z nią na spacer. Tym razem jednak nie oglądał patio zdając sobie doskonale w jaki jest stanie. Zostało mu zobaczyć resztę budynku, a potem... Kto wie? Otwarcie już niedługo, powinien więc szybko ogarnąć fundusze na dopracowanie Świętej Heleny. Tymczasem wolał jednak skupić się na osobie panny Drăculescu, która w sumie go zainteresowała. Prawdopodobnie przez wspólne zainteresowania.
- Biblioteka... Nie byłem, musiała mi umknąć. Będę jednak wdzięczny jeśli pokażesz mi co udało wam się zebrać - spodziewał się, że ze względów bezpieczeństwa nie zastaną tam podręczników do nauki czarnej magii. Był jednak ciekaw czy obok książek dotykających tematyki magicznej flory i fauny znajdą się też jakieś dzieła kultury zachodniej. A już w szczególności angielskiej.
Vera Drăculescu
Vera Drăculescu
Patio 9c5c225e6a854aa9fb8594fe45db8ca961a97f45
Bukareszt, Rumunia
31 lat
błękitna
neutralny
nauczycielka
https://petersburg.forum.st/t842-vera-draculescu#2344https://petersburg.forum.st/t846-vera-draculescu#2362https://petersburg.forum.st/t844-dragon-lady#2358https://petersburg.forum.st/t847-aithusa#2363

Pią 15 Wrz 2017, 12:57
Vera nie była anty-mugolska, ale też nie była pro. Miała to gdzieś, jak wiele rzeczy z resztą. Kiedy się nad tym zastanawiała, zdawała sobie sprawę, że problemy świata nie były w jej kręgu zainteresowań. Wydawało jej się to takie... niepotrzebne. Dwie bandy, kłócące się o swoje racje. Kto wygra? Czy rewolucja pożre własne dzieci? Nie interesowało jej to. Przetrwają najsilniejsi, to się liczy w życiu. Siła, która pozwala przetrwać wszystkie przeciwności losu. Słabi umierają w zapomnieniu, silni brną dalej a nawet jeśli upadną, powstają z popiołów niczym feniks. Jeśli będziesz silniejszy od swoich oponentów, wygrasz, jeśli nie - przegrasz. Zasady są takie same od stuleci i w żadnym stopniu warunki nie są zależne od ideologi. Idee to idee, mają sens jedynie w świecie idei. Żadna nie przekłada się w stu procentach na nasz świat. Doktryny gromadzą ludzi, a ci dzielą się na słabych i silnych. Filozofia nie ma nic do tego. Czy Vera czuła się trochę ponadto? Postawiona wyżej od takich problemów? W pewnym sensie tak, w pewnym nie. Czasem zazdrościła innym, że mają odwagę by walczyć o swoje przekonania, o to w co wierzą, w swoją jedyną słuszną wizję świata... odwagę, której Verze zawsze brakowało.
Słysząc jego słowa, na jej ustach pojawił się lekki grymas, który w sumie nie wiadomo co oznaczał tak dokładnie, jednak potem pokiwała głową.
- Mogę z tym żyć. - odpowiedziała po chwili z lekkim uśmiechem na ustach, analizując sobie określenie, jakiego użył Cecil. Nie wzbudzająca podejrzeń. Pasowało jej to. Lubiła się wtopić w otoczenie, nie wyróżniać się zbyt szczególnie. Przynajmniej przy jej obecnym nastroju, różnie to bywało, kobieta zmienną jest... zwłaszcza Vera. Przyjrzała mu się nieco uważniej, jednak starając się uniknąć wrażenia, że się na niego gapi. W domu mody jego narzeczonej jakoś nie zwróciła na niego szczególnej uwagi, był tłem w tym koszmarze, który musi przeżywać za każdym razem jak odwiedza Jadwigę. Huh, może ostatecznie będzie jakiś pożytek z wizyt tam i wysłuchiwania, że Vera nie ubiera się tak jak powinna.
- Bardzo chętnie podzielę się wiedzą... w końcu od tego tu jestem, prawda? Chociaż w takim razie ty będziesz musiał mi pomóc w innym temacie. Mam kłopoty z moim angielskim. - Stwierdziła z lekkim uśmiechem na ustach. Prawdopodobnie tego się nie spodziewał, to pewnie była najbardziej absurdalna rzecz o jaką mogła poprosić w zamian za wiedzę na temat czarnej magii, no ale Vera była dziwna. Skoro miała osobę, której angielski był językiem ojczystym, to czemu miałaby z tego nie skorzystać? Zazwyczaj była samoukiem, jednak korzystała z możliwości nauki od innych, kiedy miała taką okazję. Zdała sobie sprawę, że może się trochę spoufala, ale w sumie już było za późno, by wycofać swoje słowa.
- Zatem chodźmy do biblioteki. - Odpowiedziała krótko i odkręciła się w kierunku biblioteki, sugerując tym samym kierunek nowej trasy. Zaraz się znaleźli pod odpowiednimi drzwiami, nie było to szczególnie daleko. Sierociniec nie był ogromny, by w ogóle dało się określić, że z punktu A do punktu B mogłoby być daleko. Otworzyła drzwi i zaprosiła Cecila do środka.

/zt x2
Sponsored content


Skocz do: