Muzeum Sztuki Magicznej
Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 15:14
Muzeum Sztuki Magicznej

Muzeum Sztuki Magicznej położone jest praktycznie w samym centrum Petersburga, niedaleko samej Rosyjskiej Biblioteki Narodowej. To jedna z największych galerii sztuki magicznej w całej Europie, posiadająca w swych zbiorach ponad dwieście tysięcy dzieł, które obejmują największe osiągnięcia ludzkiej twórczości – także mugolskiej. Instytucja oferuje nie tylko bogactwo wystaw, ale i programów edukacyjnych dla publiczności we wszystkich przedziałach wiekowych. Warto się tam wybrać, zwłaszcza jeśli ktoś interesuje się szeroko pojętą sztuką, gdyż z pewnością znajdzie tu coś dla siebie.

Weles
Weles

Wto 11 Kwi 2017, 21:22
30.04.1999
Tak jak to bywa w środku tygodnia – mieszkańcy Petersburga zajmowali się codziennymi sprawami. Jeden z czarodziejów w czarnym kapeluszu i z teczką pod pachą pośpiesznie przebiegł na drugą stronę ulicy, najprawdopodobniej spóźniony do pracy w Ministerstwie Magii. Po drodze minął matkę z rozkrzyczanym dzieckiem, które głośno domagało się nowej zabawki zza sklepowej witryny. Młoda matka na próżno usiłowała go uspokoić. Zdesperowana rozglądała się nieustannie dookoła, jakby spodziewając się, że ktoś przyjdzie jej z pomocą. Najbliżej była para starych czarownic z wiklinowymi koszykami wyładowanymi zakupami z targowiska. Kobiety szeptały coś między sobą, od czasu do czasu spoglądając krytycznie na matkę z dzieckiem. Akurat na pomoc z ich strony nie było co liczyć. Nieco dalej stała grupka czterech czarodziejów – sądząc po stanie ich wyglądu, nie należeli do takich osób, którym zależałoby na robieniu dobrego wrażenia na otoczeniu. Znacznie większą wagę przywiązywali do butelki wódki, którą uczciwie się między sobą dzielili. Nikt nie zwracał z kolei szczególnej uwagi na gmach Muzeum Sztuki Magicznej, umieszczony tuż w pobliżu wejścia na Niedźwiedzi Ryk, dlatego też nie kręciło się tam zbyt wielu mugoli. Wprawdzie ogromny szyld informujący o otwarciu nowej wystawy renesansowych obrazów z Francji mógł na chwilę przyciągnąć wzrok ciekawskich przechodniów, ale raczej żaden z nich ostatecznie nie wykazał większego zainteresowania wydarzeniem. Czarodzieje przystawali na moment i zaraz ruszali w dalszą drogę. Jedynie dwóch mężczyzn w średnim wieku czym prędzej wyszło z budynku muzeum. Nikt nie zwracał na nich uwagi, gdyż nie wyglądali zbyt podejrzanie – można było jednak spostrzec, że jeden z nich wyraźnie był poddenerwowany. Szybko zniknęli w tłumie ludzi.
Lan Mei Ling
Lan Mei Ling
Muzeum Sztuki Magicznej Tumblr_static_tumblr_static_906b890xt2wwcgocc4ksk8wwk_640
Petersburg, Rosja
32 lata
czysta
neutralny
bibliotekarka / członkini Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t661-lan-mei-ling#1254https://petersburg.forum.st/t676-lan-mei-ling-orchidea#1331https://petersburg.forum.st/t673-lan-mei-ling-orchidea#1325https://petersburg.forum.st/t675-orchidea

Wto 11 Kwi 2017, 21:37
Gdy jesteś bibliotekarką… nie, gdy jesteś poszukiwaczką prawdy, a do tego koneserką sztuki, grzechem byłoby Ci nie udać się na wystawę obrazów sprowadzonych prosto z Francji. Lan naturalnie udała się na „widowisko”. Ubrana w nieco luźniejszy strój, co by zbytnio nie krępować sobie ruchów, złożony z luźniejszej bluzki, spódniczki za kolano naturalnie w białej barwie oraz czarnego obuwia na podwyższonym stanie, które ślicznie wydłużało nogi, a także podkreślało wąską kibić. Zwieńczeniem eleganckiego stroju był równie elegancki srebrny naszyjnik oraz kolczyki, a prócz tego poręczna torebka, w której naturalnie znajdowała się różdżka, złota harmonijka, dokumenty oraz pieniądze, a którą Lan przewieszoną miała przez prawe ramię. Normalnie agent nie xxl w przebraniu – nikt się nie domyśli, iż kobieta była w rzeczywistości przedstawicielką Białej Gwardii i że prócz zaspokajania własnej potrzeby głodu wiedzy i sztuki, służyła również za swoiste oczko prawa i sprawiedliwości. Zaprawdę powiadam wam. ŻODYN!
Wiał wiatr, ludzie przepychali się lub zajmowali własnymi sprawami, a Lan tak naprawdę dopiero co wyszła z wystawy. Myślami wciąż powracała do tamtejszych dzieł - serce przyspieszało, usta mimowolnie unosiły się ku górze, gdy oczy, co ruch przysłaniane przez lekko podmalowane powieki stopniowo kreowały przed sobą kolejno wszystkie dzieła jakie miały zaszczyt ujrzeć. Nawet się nie zawahała – ORYGINAŁY – krzyknęła donośnym tonem wewnątrz swojego umysłu będąc w stu procenta pewna swoich słów. Miała ochotę je sfotografować, tak metaforycznie, by zaś potem przenieść… wróć, nanieść je na poszczególne karty swojego przewodnika. Tak, z całą pewnością powróci do tego muzeum, by raz jeszcze móc im się przyjrzeć i ..  HA, aby ponownie zaczepić tamtejszego przewodnika – naprawdę przesympatyczny mężczyzna. A może umówiłaby się z nim na kawę? Przeprowadzenie wywiadu z tak wykształconą osobą w bezpośredniej rozmowie to nie lada zaszczyt! Być może on zdoła opowiedzieć jej o… moment, czy tam aby przypadkiem nie znajdowała się rzeźba? Chinka ściągnęła mocno brwi – uspokój się – skonfundowana skarciła siebie w myślach, lecz na nic to! Ekscytacja była zbyt wielka, aby umysł mógł w spokoju przypomnieć sobie co przedstawiał ten konkretny pomnik – zabawna rzecz, naprawdę. Pamiętać każdy detal, a nie potrafiąc przypomnieć sobie nazwy.
Szła dalej opuściwszy muzeum. Zaczęła się rozglądać dookoła poruszona sytuacją na zewnątrz. Nagle poczuła niepokój, a wraz z nim ekscytację. Aż kusiło ją zwrócić się do kogoś, zaczepić, zacząć dialog, BAH, przeprowadzić wywiad i.. I wszystko byłoby cudowne, gdyby nie te dzikie tłumy. Westchnęła cicho pod nosem.


Ostatnio zmieniony przez Lan Mei Ling dnia Czw 13 Kwi 2017, 17:06, w całości zmieniany 1 raz
Bogna Nicicka
Bogna Nicicka
Muzeum Sztuki Magicznej Tumblr_p287rtL7UT1r7zm5qo10_400
Sosnowiec, Polska
20 lat
półkrwi
neutralny
modelka Wrońskiej
https://petersburg.forum.st/t633-bogna-ignacja-nicicka#1124https://petersburg.forum.st/t636-bogna-nicicka#1140https://petersburg.forum.st/t637-bimbrowniczka#1142https://petersburg.forum.st/t638-sosen

Czw 13 Kwi 2017, 16:46
Bogna przed tym, co miało się wydarzyć, była ledwo przechodniem powracającym z pracy. Jak zawsze, gdy chciała się popatrzyć na coś ciekawego albo chociaż ładnego przejeżdżała magicznym rowerem tam, gdzie mogła to zobaczyć. Z reguły były to witryny sklepów, dzisiaj jednak nabrała ochoty, aby dowiedzieć się, jakie wystawy są w Muzeum Sztuki Magicznej - obecnie nie stać jej było na bilet, ale kto wie, co będzie za miesiąc? W końcu przystanęła przed szyldem, jednak nim przyjrzała mu się dokładniej upewniła się, że nic nie wypadło jej z magicznej torebki - zapomniała z pośpiechu ją zamknąć. Na jej szczęście zarówno pointy, jak i wygaszacz były na miejscu. Czasem ją kusiło, by zostawić je w domu, ale jednak na samą myśl napadały ją wizję złodzieja, który tego akurat dnia na pewno włamie się do jej domu, by ukraść najcenniejsze rzeczy, a ona oczywiście tego nie zgłosi, bo co wówczas powiedzą gwardziści na aparaturę w łazience? A że przezorny zawsze ubezpieczony, to miała je w torebce, a różdżkę z kolei zawsze przyczepiała do pasa, by być w pogotowiu. Nikt jej już nie okradnie.
Przez chwilę zachwycała się wyczytanymi nazwiskami na szyldzie. Nie, nigdy nie widziała dzieł tych artystów, ale słyszała o ich wielkości i talencie, a to musiało oznaczać, że na wystawie są same arcydzieła. Dziewczyna westchnęła cicho, zdając sobie sprawę z tego, ile ją omija. Już miała pojechać dalej pooglądać wystawy sklepów jak zawsze, gdy znajoma sylwetka niespodziewanie mignęła jej w tłumie…
- Lan! - krzyknęła, próbując ją dogonić na rowerze. Nie miała czasu go chować, jeśli chciała ją dogonić. Mimo jej starań parę osób syknęło z bólu. - Czekaj!
Ona na pewno wie, czy warto oszczędzać na bilet na tę wystawę! Byle tylko ją zauważyła…
Shoshana Aristova
Shoshana Aristova
Muzeum Sztuki Magicznej YiKHzZa
Petersburg, Rosja
26 lat
błękitna
za Starszyzną
uzdrowiciel
https://petersburg.forum.st/t569-shoshana-aristovahttps://petersburg.forum.st/t1272-zuzanka-aristova#5145https://petersburg.forum.st/t1273-zuzanna#5147https://petersburg.forum.st/t1274-licho-zuzanny#5149

Pon 17 Kwi 2017, 00:52
Shoshana pojawiła się w okolicy w stanie ogromnej obrazy. Raziła ją zarówno kobieta z rozwrzeszczanym dzieckiem, które w myślach nazwała parszywym bękartem, jak i biedni czarodzieje dzielący się wódką. Pewno byle jaką, najtańszą. Nie tą najlepszą, prosto od Aristovów, bo na taką nie było ich najprawdopodobniej w ogóle stać. Odziana w czarne, zwiewne szaty zatrzymała się przy sklepowej witrynie, by popatrzeć na poukładane za nią błyskotki. Zastanawiała się, czy czegoś przypadkiem sobie dzisiaj nie kupić. Nie musiała dziś przebywać w Hotynce. Ba, właściwie, to nawet wymyśliła sobie wolny cały tydzień, a wszystkich pacjentów wepchnęła pozostałym uzdrowicielom bez uprzedniego pytania. Potrzebowała w końcu trochę odpoczynku po tym, co ostatnio działo się na jej oddziale.
Bilety na francuską wystawę w Muzeum Sztuki Magicznej były drogie, więc rzecz jasna Shoshana sprawiła sobie trzy, ze zwykłej i niczym niezmąconej próżności. Wstała dziś lewą nogą, dlatego musiała sobie to jakoś wynagrodzić. W oddali z kolei dojrzała znajomą sylwetkę młodszej kuzynki. Ile to razy podłożyła jej w Hotynce świnię? Ile to razy kazała skierować ją do pacjenta, który przeżywał biegunkę życia jakiej nabawił się po wypiciu eksperymentalnego eliksiru? Skrzywiła się nieco, ponieważ miała cichą nadzieję, że akurat będzie dzisiaj od rana ubabrana po łokcie w pieluchach. Nic bardziej mylnego! Shoshana tylko poprawiła swoją torebkę ze skóry luksusowego widłogona, udając przy tym, że nie widzi swojej kuzynki, po czym bez zastanowienia postanowiła wejść do sklepu, a wizytę odłożyć na później.

Shoshana z tematu
Lucija Gorchevski
Lucija Gorchevski
Muzeum Sztuki Magicznej Tumblr_inline_oqq9bsw3jK1ukct9m_540
Sofia, Bułgaria
26 lat
czysta
za Raskolnikami
śpiewaczka, gitarzystka, wolny strzelec w Sputniku, niespełniona pisarka
https://petersburg.forum.st/t695-lucija-gorchevski#1421https://petersburg.forum.st/t1969-lucija-gorchevski#10418https://petersburg.forum.st/t1970-chlopak-z-gitara-bylby-dla-mnie-para-dziewczyna-tez#10419https://petersburg.forum.st/t717-hultaj#1526

Pią 28 Kwi 2017, 10:37
Mogłaś sobie załatwić miotłę, Lala, skoro uważasz, że latający dywan jest dla ciebie zbyt oczywistym środkiem transportu w dni takie jak te. Nie masz prawa marudzić, idąc prawie-spokojnie ulicą. Wydaje się, że uprawiasz właśnie jakąś dziwną sztukę, która polega na umiejętnym omijaniu większości osób, przy okazji nie zwracając na siebie większej uwagi.
Przystajesz na moment przy rozpłakanym dziecku. Serce masz przecież miękkie i w oczach młodej matki widzisz prośbę o pomoc. Kucasz więc obok małoletniej osoby, jakby nagle to, że musisz dostać się do swojej redakcji, stało się problemem zupełnie drugorzędnym. Ba, w przepływie całego tego zamieszania stawiasz swój plecak (pomimo oczywistej lubości do rzeczy kobiecych, nadal nie mogłaś sobie wyobrazić wybierania piękności nad funkcjonalność) na ziemi, jakby schowana tam różdżka i woreczek z proszkiem od Ivana były dla ciebie zupełnie mało wartościowe. Bo może tak było?
Spoglądasz w górę, na matkę, dając jej znak, że spokojnie, powinnaś sobie z dzieckiem poradzić. Matkowałaś przecież własnemu rodzeństwu, choć nigdy nie było tak, że miałaś pod opieką pięciolatka. Może jednak powinnaś spróbować?
- Spokojnie, kochanieńki. Co takiego się stało, że jest ci aż tak smutno? - pytasz ciepłym głosem, próbując otrzeć z dziecięcej buzi łzy, które leciały jak grochy, prawie że grochowym strumieniem. Nie możesz patrzeć, jak te baby obok praktycznie zabijają młodą matkę wzrokiem. Nie znają jej sytuacji, a i tak oceniają. Już lepiej, przynajmniej według ciebie, zachowują się żłopiący tanią wódkę czarodzieje. Ich to szanujesz - są prawdziwi jak nigdy, wierni swoim przekonaniom i mają konwenanse gdzieś. Może kiedyś, kiedy okaże się, że po ewentualnym pobycie w więzieniu za twoje artykuły, nie będziesz miała dokąd wracasz, dołączysz do takiej paczki albo nawet sama taką założysz.
Na razie jednak chcesz pomóc biednej kobiecie i jej rozpłakanej pociesze. Bierzesz w końcu malucha na ręce. Może nie jesteś najsilniejszą osobą, ale tyle jeszcze jesteś w stanie zrobić. Podrzucasz dziecko parokrotnie, tak naprawdę do nieznanego nikomu rytmu, po czym zwracasz się do niego jeszcze raz, podchodząc do matki.
- Widzisz? Twoja mama też jest smutna. A tak być nie może. Jeżeli nam nie powiesz, czemu jesteś smutny, nie będziemy mogły ci pomóc.
Weles
Weles

Nie 04 Cze 2017, 11:19
Płacz dziecka urwał się nagle, jak za dotknięciem różdżki, kiedy Lala wzięła malca na ręce. Cisza, jaka wówczas nastała zdawała się być nienaturalna, jakby niosący się po ulicy szloch był dotychczas jedynym dźwiękiem w okolicy. Dopiero po dłuższej chwili napływać zaczęły pozostałe odgłosy miasta, przywracając rzeczywistość na właściwe tory. Gorchevski wraz z młodą matką nie dowiedziały się jednak od dziecka niczego – wielkimi, zdziwionymi oczami maluch wodził tylko od jednej do drugiej, na dłużej spojrzenie zatrzymując na swojej rodzicielce, jakby chciał upewnić się, że widzi, co się z nim dzieje. A potem ostatnie, o czym mogły myśleć, to uzyskanie od pięciolatka odpowiedzi na tak, zdawać by się mogło, nieznaczące pytanie, ponieważ w następnej chwili okolicą wstrząsnęła ogłuszająca, potężna eksplozja.
Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek miał nadzieję, że w podobnej sytuacji czas nieoczekiwanie zwolni, nadając wydarzeniu jeszcze większej grozy, musiał się zawieść. Następujące po sobie zdarzenia nastawały zbyt szybko – pomiędzy akcją nie było czasu na reakcję. Gorący podmuch wydostał się gwałtownie z budynku. Powietrze wibrowało nieznośnie. Tym razem faktycznie przechodnie przebywający w okolicy Muzeum sztuki Magicznej mogli odnosić wrażenie, że poza dzwonieniem w uszach, w kościach, w każdym fragmencie ciała nie ma na świecie żadnego innego dźwięku. Duszący pył osiadał ciężko na płucach z każdym łapczywie wciąganym haustem powietrza.
To koniec świata czy dopiero zapowiedź jego końca?

Każdy, kto dotychczas napisał post, rzuca kością k6, by ustalić czy i jakich doznał obrażeń:
1, 6 – Miałeś duże szczęście, znajdowałeś się na tyle daleko od miejsca wybuchu, że wyszedłeś ze zdarzenia bez większego szwanku: dzwoni ci tylko w uszach, a w ustach masz nieprzyjemny posmak pyłu.
2, 3 – Bogowie prawie ci sprzyjają – znajdowałeś się na tyle blisko muzeum, by dosięgła cię fala uderzeniowa, lecz poza potłuczeniami udało ci się uniknąć poważnego uszkodzenia ciała. Prawdopodobnie na kilka minut straciłeś przytomność.
4, 5 – Siła wybuchu sprawiła, że jeden z fragmentów budynku wystrzelił akurat w twoją stronę. Ten dzień zdecydowanie nie należy do najszczęśliwszych dla ciebie: poważna rana, jakiej doznałeś, wymaga, by natychmiast zajął się nią wykwalifikowany magomedyk. Ale nieprzytomny nie jesteś przecież w stanie sam wezwać pomocy.
Lan Mei Ling
Lan Mei Ling
Muzeum Sztuki Magicznej Tumblr_static_tumblr_static_906b890xt2wwcgocc4ksk8wwk_640
Petersburg, Rosja
32 lata
czysta
neutralny
bibliotekarka / członkini Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t661-lan-mei-ling#1254https://petersburg.forum.st/t676-lan-mei-ling-orchidea#1331https://petersburg.forum.st/t673-lan-mei-ling-orchidea#1325https://petersburg.forum.st/t675-orchidea

Nie 04 Cze 2017, 19:17
Lan stała najbliżej, najbliżej muzeum znaczy się. Wędrowała z miejsca na miejsce jakby poszukując swojego skrawka we wszechświecie. Czuje oczy co rusz wychwytywały podejrzane zachowania, gdy ciało spięte do maksimum gotowe było wystrzelić w każdej chwili i… I nic. Lan pozostała czujna, aczkolwiek ciało wbrew zdaniu wyżej wcale się nie spięło. Każdy mięsień, nerw, a nawet kostka były rozluźnione, zupełnie jakby nie spodziewała się zastać nic niestosownego. Podobno. W rzeczywistości czaisz się pośród cieni będąc w gotowości. Szelest, szum, stukot, to tylko bodźce z zewnątrz. Ty czekałaś na coś innego. I to dostałaś.
Azjatka zaskoczona nagłym odzewem, aż podskoczyła kilka milimetrów ponad ziemię. Momentalnie poprawiła strój, włosy i torebkę nim panienka Bogna postanowiła dogonić ją na rowerze. Miała niezły ubaw widząc syczących ludzi, chociaż jako wzorowa Gwardzistka pokiwała lekko paluszkiem kiedy tylko dobra znajoma zdołała doń dojechać i się zatrzymać.
- Bogna, na miłość boską. Nie trzeba było się tak spieszyć. A nuż mogłaś sobie coś zrobić. – Mruknęła słodkim głosikiem wcale nie będąc tak naprawdę złą, wręcz przeciwnie. Poczuła w sercu radość mogąc ponownie spotkać się z koleżanką i zarazem dobrym partnerem od alkoholi. WINK.
- Niemniej bardzo miło cię widzieć. Cóż sprowadza cię w te okolice? – W tutaj muszę zakończyć radosne przekomarzania.
Panika, krzyki… WYBUCH! Ja się zaś spytam. Co się tutaj stało? Mei protekcjonalnie zasłoniła młodszą niewiastę swoim ciałem – w założeniu, że zeszła z roweru – aby przypadkiem nie oberwała jakimś niebezpiecznym kawałkiem.
Pech niestety chciał, że stojąc najbliżej oberwała również... najdotkliwiej.
Fala uderzeniowa powaliła drobne ciało, które chyba tylko cudem zdołało podeprzeć się rękoma - ot naturalny odruch - aby nie zaryć twarzą o beton. Niestety to nie uchroniło Chinki przed dalszymi konsekwencjami. Nie dość, że upadła, zdarła sobie kolana, to jeszcze ogłuchła na kilka ładnych minut jako rezultat ciosu w delikatną membranę uszną.
Błędnik wariował i świrował jak opętany. Jedyną dobrą rzeczą w tym wszystkim było chyba tylko to; wcześniejsze zasłonięcie Bogny, co miała nadzieję, że uchroni ją przed podobnym losem. Kwestia teraz tego czy nie oberwała przypadkiem żadnym odłamkiem. Szczerze powiedziawszy nie byłaby tym faktem nawet zdziwiona. Kilka z takich odłamków niewątpliwie poraniło porcelanowe ciało Azjatki.
Ona sama oszołomiona leżała na ziemi podpierając się dłońmi. Oczy miała zamknięte, czuła ból i szum. Nawet nie myślała o gwałtownym wstaniu. W obecnej sytuacji było to niemożliwe.
- Bogna! Nic ci nie jest?! - Mogła jedynie wydukać to zdanie chcąc się upewnić czy towarzyszka była cała. Oczywiście krzyczała, co było wynikiem głośnego uderzenia fali dźwiękowej i czasowego upośledzenia zmysłu słuchu.


Ostatnio zmieniony przez Lan Mei Ling dnia Pon 05 Cze 2017, 13:35, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 04 Cze 2017, 19:17
The member 'Lan Mei Ling' has done the following action : Kostki


'k6' : 6
Bogna Nicicka
Bogna Nicicka
Muzeum Sztuki Magicznej Tumblr_p287rtL7UT1r7zm5qo10_400
Sosnowiec, Polska
20 lat
półkrwi
neutralny
modelka Wrońskiej
https://petersburg.forum.st/t633-bogna-ignacja-nicicka#1124https://petersburg.forum.st/t636-bogna-nicicka#1140https://petersburg.forum.st/t637-bimbrowniczka#1142https://petersburg.forum.st/t638-sosen

Czw 08 Cze 2017, 10:07
Nim Lan zauważyła Bognę przez moment kręciła się w okolicy muzeum, jakby nie mogła się nigdzie usadowić. A może nad czymś intensywnie myślała? Jak jeszcze jej świętej pamięci matka żyła starsza Nicicka lubiła oglądać telenowele w telewizji. Tam bohaterowie łazili w kółko (choć nie z taką gracją jak Azjatka) intensywnie rozmyślając nad swoją życiową sytuacją.
Czasem mówili też na głos do siebie, ale dziewczyna nie spotkała nikogo, kto by tak robił. Przynajmniej przy ludziach.
Nicicka była skłonna uwierzyć, że Lan Mei Ling myślała nad czymś intensywnie - w końcu, gdy do niej krzyknęła ta lekko podskoczyła. A kto by nie zauważył w normalnych warunkach dziewczyny na rowerze jadącej pod prąd przez tłum?
No dobra, pewnie cały ten tłum, a szczególnie osoby, którym najechała na nogę. Bibliotekarka jednak znajdowała się trochę dalej i mogła się jej nie spodziewać.
Kobieta szybko poprawiła strój i pomachała zgrabnym paluszkiem na widok przeszkadzającej wszystkim Polki, jednak Bogna po jej uśmiechu wiedziała, że nie może być zła. Pewnie nawet poprawił jej się humor.
- Wybacz, bałam się, że mi zwiejesz nim do ciebie przyjdę - powiedziała szczerze, choć z udawaną skruchą. - A coś zrobić to pewnie komuś, mimo starań parę osób poczuło na sobie mój ciężar... - powiedziała już nie tak wesołym tonem. - Nie, żebym chciała ich przejechać, ale ciężko się wymija tak zbity tłum.
Szybkim ruchem zsiadła z roweru. Niewygodnie jej się na nim siedziało, kiedy stał w miejscu.
- Właśnie wracałam do domu i... - zaczęła, nie dane jednak było bimbrowniczce dokończyć.
W pierwszym momencie poczuła gorący podmuch i usłyszała hałas sugerujący... wybuch? W następnym jej towarzyszka próbowała ją osłonić - potem Bogna czuła za to do niej wdzięczność, bo ją zamurowało i nie potrafiła zrobić nic sensownego. W kolejnym coś zarówno Nicicką, jak i bibliotekarkę odrzuciło znienacka na raczej znaczną odległość.
Nic dziwnego, były w okolicach wybuchu. Aż dziw, że żyją.
Dziewczyna zakaszlała z pozycji leżącej czując w ustach nieprzyjemny posmak dymu i zastanawiając się, jakim cudem śmiertelnie nie rąbnęła głową w chodnik. Dzwoniło w jej uszach, jakieś odłamki chyba poraniły jej skórę i podniszczyły już i tak z lekka zużyte ubrania, a do tego miała problem nawet spróbować usiąść.
O dziwo usłyszała pytanie Azjatki.
- Nic! A tobie?! - krzyknęła spodziewając się, że przy takich szumach w uszach może jej nie usłyszeć.
Przez chwilę Bogna była pewna, że coś jej umknęło. Długo nie myślała co.
Rower!
- Nie wiesz co z moim rowerem?! - spytała próbując się podnieść do pozycji siedzącej. Tak długo na niego zarabiała, nie może go stracić!


Ostatnio zmieniony przez Bogna Nicicka dnia Czw 08 Cze 2017, 21:56, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 08 Cze 2017, 10:07
The member 'Bogna Nicicka' has done the following action : Kostki


'k6' : 6
Lucija Gorchevski
Lucija Gorchevski
Muzeum Sztuki Magicznej Tumblr_inline_oqq9bsw3jK1ukct9m_540
Sofia, Bułgaria
26 lat
czysta
za Raskolnikami
śpiewaczka, gitarzystka, wolny strzelec w Sputniku, niespełniona pisarka
https://petersburg.forum.st/t695-lucija-gorchevski#1421https://petersburg.forum.st/t1969-lucija-gorchevski#10418https://petersburg.forum.st/t1970-chlopak-z-gitara-bylby-dla-mnie-para-dziewczyna-tez#10419https://petersburg.forum.st/t717-hultaj#1526

Nie 25 Cze 2017, 20:15
Masz wrażenie, że w końcu wypełniasz swoją misję. Jakby nie patrzeć, po wzięciu na ręce dziecko przestaje płakać i masz już nawet wrażenie, że może powinnaś zmienić pracę. Może Sputnik to nie jest najlepsze miejsce i pisanie wcale nie sprawia ci takiej przyjemności, jaką powinno? Może to właśnie praca z dziećmi, w jakiejś formie magicznego przedszkola jest tym, co powinnaś robić? Spoglądasz na matkę, prawie tak samo zaskoczona jak dziecko, które masz na rękach. Twoje oczy są jednak ciemne, jak to na Bułgarkę przystało. Czy płonie w nich ogień z Sofii? Trochę tak i trochę nie.
Masz jednak wrażenie, że coś się pali. To ułamek sekundy, kiedy nagle, zupełnie nieproszone wracają wspomnienia, bo przecież dym jest tą jedną rzeczą na świecie, której kompletnie nienawidzisz. Nawet żal do Ivana jest mniejszy, bo przecież boisz się jedynie ognia i dymu. To one niosą ze sobą śmierć.
Czy tak będzie i tym razem?
Fala uderzeniowa dopada cię zanim jeszcze zdążysz cokolwiek powiedzieć. W pierwszym odruchu chcesz ochronić dziecko, bo przecież masz je na rękach i jesteś za nie odpowiedzialna. Ulica obok nie ułatwia ci zadania, bo wiesz, że w każdej chwili szyba sklepowa, przy której się znajdowaliście może pęknąć i pokaleczyć dziecko. Chyba ułamki sekundy sprawiają, że stawiasz chłopca na ziemi i sama starasz się przykryć go swoim ciałem. Niesamowita siła targa twoim ciałem, nie wiesz zupełnie, co się dzieje wokół ciebie, co spowodowało, że właśnie tak potoczyły się wasze losy. Że dziś wrócił smród i dym, i ogień, i hałas.
Nie potrafisz utrzymać równowagi, a uścisk na malcu jest coraz mniejszy. Zresztą w twoim postrzeganiu świata wszystko się zmniejsza, stopniowo, jednak bardzo szybko. Dym drażni nozdrza zupełnie jak wtedy, a ty osuwasz się na chodnik, przy okazji uderzając w płytę tyłem głowy.
A wtedy już nic nie czujesz i jest ci to zupełnie obojętne. Brak przytomności ma pewne plusy.


Ostatnio zmieniony przez Lala Gorchevski dnia Nie 25 Cze 2017, 20:22, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 25 Cze 2017, 20:15
The member 'Lala Gorchevski' has done the following action : Kostki


'k6' : 2
Weles
Weles

Wto 11 Lip 2017, 20:47
Powoli do poszkodowanych w wybuchu zaczęły, poza nieznośnym dzwonieniem w uszach, docierać inne dźwięki: pokrzykiwania, płacz, nieustanne kaszlenie, szuranie i chrzęst. Osoby znajdujące się najbliżej tego tragicznego zajścia, a co za tym idzie, bezpośrednio narażone na falę uderzeniową, powoli, chociaż nie bez trudności, radziły sobie z jej skutkami. Nie ulegało jednak jakimkolwiek wątpliwościom, że gros poszkodowanych potrzebowało natychmiastowej interwencji magomedyków czy zwyczajnie przetransportowania do szpitala. Z pomocą zaczęli przychodzić pierwsi gapie, lecz akcja ratunkowa w wykonaniu wystraszonych i zdezorientowanych ludzi w większości nie mających styczności z lecznictwem czy udzielaniem pierwszej pomocy w ogóle była na tyle chaotyczna, że groziła doprowadzeniem do kolejnej katastrofy.
Bogna, dzięki błyskawicznej reakcji Lan, mogła poszczycić się niebywałym szczęściem, czego jednak nie dało się powiedzieć o jej rowerze, a tym bardziej o trójce mężczyzn po czterdziestce, którzy znajdowali się całkiem niedaleko dziewcząt: jeden z potężnymi rozcięciami na nodze i głowie, dwójka wciąż bez ruchu leżąca na chodniku. Gdy przyglądało się otoczeniu uważniej, natrafić można było na dużo więcej osób w podobnym stanie. Chłopiec, którego tak bohatersko udało się Lali ochronić, ponownie zaniósł się szlochem, gwałtownie szarpiąc za rękaw to dziewczynę, to swoją matkę.
Pierwsze oddziały służb ratunkowych i porządkowych już zaczęły pojawiać się na miejscu, starając się zapanować nad powstałym chaosem.
Lan Mei Ling
Lan Mei Ling
Muzeum Sztuki Magicznej Tumblr_static_tumblr_static_906b890xt2wwcgocc4ksk8wwk_640
Petersburg, Rosja
32 lata
czysta
neutralny
bibliotekarka / członkini Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t661-lan-mei-ling#1254https://petersburg.forum.st/t676-lan-mei-ling-orchidea#1331https://petersburg.forum.st/t673-lan-mei-ling-orchidea#1325https://petersburg.forum.st/t675-orchidea

Wto 11 Lip 2017, 22:24
Błędnik wariował jak oszalały. Podnieść się? Nie ma mowy, przynajmniej nie od razu. Wszystko następowało stopniowo i bardzo, ale to bardzo powoli. Krzyki skutecznie drażniły obolałe uszy, dym nos, a ból po ranach i upadku skutecznie ograniczał ruchliwość ciała. Niemniej jednak Lan była uparta, dlatego niemal od razu przyjrzała się dokładnie, czy coś jej się stało. Zadrapania? Otarcia? Poważne złamania? Wszystko dość powierzchownie, wszak uzdrowiciel z niej marny. Zaczęła się podnosić, byleby tylko móc nawiązać bezpośredni kontakt wzrokowy z Bogną. To, co się właśnie stało, było przerażające.
- Bywało gorzej – wydukała raczej nie cichym, a głośnym tonem głosu. Na pytanie dotyczące roweru kiwnęła głową.
Buzująca adrenalina skutecznie napędzała ciało do dalszego działania. To praktycznie dzięki niej Azjatka była w stanie stanąć na nogi i rozejrzeć się po tym, jak tylko opadł nieprzyjemny dym. Co ujrzała? Zapewne tłumy. Niedobrze. Ludzie zaczynali panikować, co niestety, ale znacznie utrudniało ewakuację. Jako przedstawicielka Białej Gwardii musiała zaprowadzić porządek.
- Bogna, posłuchaj mnie teraz. Odejdź stąd jak najdalej i poczekaj na przybycie służb ratunkowych, wtedy wezwij ich tutaj, rozumiesz? Tamci mężczyźni potrzebują pomocy – wyjaśniła, chcąc zachować zimną krew. Obowiązek oraz „instynkt obrońcy” cały o sobie znać. Lan o tyle, o ile mogła, zamierzała podejść do najbliżej leżących i najbardziej rannych mężczyzn zachowując przy tym ogrom czujności. Wiedziała bowiem, że sama im nie pomoże; raz, nie była uzdrowicielem, a dwa, sama została ciężko ranna. Mimo to musiała się dowiedzieć o tym, jaki był ich stan i czy dwójka leżąca bez ruchu w ogóle żyła.
Dragan Bregović
Dragan Bregović
Muzeum Sztuki Magicznej Giphy
Belgrad, Serbia
28 lat
błękitna
za Starszyzną
gwardzista / Batalion Specjalny
https://petersburg.forum.st/t617-dragan-bregovichttps://petersburg.forum.st/t643-dragan-bregovic#1190https://petersburg.forum.st/t644-dragan#1193

Wto 18 Lip 2017, 23:31
Bregović!
Dragan odwrócił się w stronę wołającego go głosu. Zobaczył szybko nadchodzącego podenerwowanego Valentina. Kolega wyrzucił z siebie potok słów oraz przekleństw. No dobrze. Więcej padło przekleństw niż normalnych słów. Dragan zdołał jednak zrozumieć, co chciał przekazać rozmówca.
Psie syny próbowały wysadzić w powietrze Muzeum.   A także: Stary, nas woła. Pewnie chce, żebyśmy pomogli ogarnąć ten bajzel.
Batalion Specjalny miałby zjawić się w miejscu eksplozji? Hmm, zupełnie normalna procedura. Nie na co dzień podkłada się bomby w zacnym mieście Petersburgu. O ile grę naprawdę wchodziła bomba. Wybuchł mógł być spowodowany bardzo niefortunnie spaczonym zaklęciem. Komuś z muzeum zachciało się eksperymentować z eliksirami. Natomiast bomby przeważnie tworzyli mugole. Łatwo domyślić się, kto darzył sympatią mugoli. Jeśli za ten incydent odpowiadali Raskolnicy, ostro się zabawili. Co będzie następne? Ten tak zwany pistolet?
Jakkolwiek wyglądała prawda, mieli do czynienia z wybuchem. W obowiązkach Gwardii leżało zapanowanie nad chaosem i przeprowadzenie śledztwa. Najlepiej takiego śledztwa, które zakończy się aresztowaniem winnych tej tragedii.
Co za dzień.
Tuż po teleportacji pod gmach muzeum, przywitał go zapach dymu. Odkaszlnął. W powietrzu nadal unosiły się warstwy kurzu. Od razu zauważył zniszczony front budynku. Popękane okna. Wyrwane z zawiasów drzwi. Walający się wszędzie gruz. Ważniejsi, o wiele ważniejsi byli teraz ludzie. Jakaś kobieta zanosiła się szlochem, wtórował jej płacz dziecka. Parę osób siedziało albo leżało na chodniku. Rani i nieprzytomni. Zespół medyczny przybył trochę wcześniej niż Gwardia. Uzdrowiciele uwijali się wśród poszkodowanych. Zdawało mu się, że dosłyszał jakieś zaklęcie pierwszej pomocy. Całość przedstawiała się smutno i przerażająco. W takich sytuacjach Gwardzista nie może pozwolić sobie na okazywanie uczuć. Musi stać się zimnym profesjonalistą.
Cofnąć się ludzie! No, ruszać się! zwrócił się oschle Valentin do gęstniejącego tłumu gapiów. Wyciągnął do połowy różdżkę z kieszeni, tak na wypadek, gdyby któryś z gapiów nie zrozumiał, co się do niego mówi. Dragan zostawił Valentina oraz Igora z gapiami i ruszył z pozostałymi kolegami, by ocenić sytuację.
Biała Gwardia. Proszę jak najszybciej zabrać poszkodowanego do szpitala. Tu nie jest bezpiecznie.   poradził uzdrowicielce zajmującej się mężczyzną z krwawiącą głową. W oczach medyczki dostrzegł błysk niepokoju. Podobnie, jak Gwardziści, Uzdrowiciele byli uczeni, jak panować nad emocjami. Kobieta prędko wyzbyła się swojej obawy i z powagą przytaknęła. Dragan poszedł dalej. Sprawiał wrażenie zrelaksowanego, mimo iż otaczało go zniszczenie i ludzkie nieszczęście. Tyle, że to były pozory. W rzeczywistości był czujny i gotowy do natychmiastowego działania. Nie wiadomo, czy nie dojdzie zaraz do drugiego wybuchu.
Nagle przystanął. Na ziemi leżały dwie nieprzytomne kobiety. Obok nich siedział zanoszący się szlochem malec. Dragan nie mógł tak tego zostawić. Przyklęknął i spróbował wymyślić coś, co uspokoiłoby choć na chwilę chłopca.
Spokojnie, mały. Mamie nic nie będzie oznajmił dzieciakowi. Nie wyszedł zbyt przekonująco. Wiedział, że jego ton brzmi zbyt szorstko, by uspokoić przerażone dziecko. Skupił się więc na kobietach. Nie był uzdrowicielem, ale Gwardzistów zapoznawano z najprostszymi procedurami medycznymi. Sprawdzenie pulsu nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Obie poszkodowane żyły. Straciły tylko przytomność. To pierwsza pozytywna rzecz, jaką napotkał tuż po przybyciu na miejsce eksplozji.
- Proszę pani? - potrząsnął lekko ramieniem Lali. Jeśli była jedynie oszołomiona wybuchem, zdoła się ocknąć. Poza tym... gdzie jest cholerny uzdrowiciel?


/Pojawiam tak późno po eksplozji, więc.../
Bogna Nicicka
Bogna Nicicka
Muzeum Sztuki Magicznej Tumblr_p287rtL7UT1r7zm5qo10_400
Sosnowiec, Polska
20 lat
półkrwi
neutralny
modelka Wrońskiej
https://petersburg.forum.st/t633-bogna-ignacja-nicicka#1124https://petersburg.forum.st/t636-bogna-nicicka#1140https://petersburg.forum.st/t637-bimbrowniczka#1142https://petersburg.forum.st/t638-sosen

Nie 23 Lip 2017, 14:41
Choć Lan była nauczona, by nawet w takich sytuacjach zachowywać spokój Bognę ogarniało przerażenie. Tak duże, że kiedy wreszcie udało jej się usiąść przez chwilę zastanawiała się czy nie lepiej byłoby zwyczajnie udawać trupa - jeśli zamachowcy zechcą teraz wyjść z muzeum i dobijać niedobitków kogoś wyglądającego na martwego pominą, nie? Wśród niektórych zwierząt to działa.
Widząc jednak, że jej koleżanka stara się ustać na nogach sama w miarę możliwości się podniosła. Wystraszona spojrzała na tłum ludzi, z których większość wyglądała zdecydowanie gorzej od niej. Nie mówiąc o magicznym rowerze, który w tamtej chwili wyglądał dla niej jak kupka nieszczęścia.
Może uda się go naprawić - wpadło jej do głowy. Nie miała siły myśleć o cierpieniu tych wszystkich ludzi.
Gdy Chinka zaczęła do niej mówić Nicicka uważnie jej wysłuchała. Sama nie znała się ani na leczeniu, ani na tym jak należy zachowywać się w takich sytuacjach, postanowiła więc wręcz podświadomie podporządkować się zaleceniom Azjatki. Z powodu strachu nie była w stanie samodzielnie wpaść na jakiś genialny pomysł co lepszego mogłaby zrobić tuż po wybuchu bomby.
- Oczywiście, już biegnę - powiedziała odrzucając całkiem myśl o rowerze. Jeszcze zdąży zapłakać nad tym, że biednemu wiatr zawsze w oczy.
Bogna jednak nie dała rady biec. Jeszcze zbyt kręciło jej się w głowie od dymu, emocji, dzwonienia w uszach i wielu innych rzeczy. Szła więc tak szybkim krokiem jak mogła starając się bez patrzenia na rannych nie zdeptać ich - wolała wzrokiem wyszukać kogoś, kto wyglądał jak nowoprzybyły. Miała wtedy szansę trafić na uzdrowiciela, a przynajmniej gwardzistę, który powie jej, co powinna robić dalej. Nie mogło to jednak być takie proste - wiele osób, które dawały radę chodzić w panice uciekały z miejsca zdarzenia nie bacząc na to, że kogoś zdepczą lub popchną bimbrowniczkę.
Wreszcie Polce zamajaczyły postacie, które najwyraźniej przybyły na pomoc ofiarom zamachu. Bogna przyspieszyła kroku.
- Pomocy! - krzyknęła. - Tam są ranni! Pomocy! - wskazywała palcem w kierunku, z którego ruszała. Nie myślała za bardzo o tym, że miejsce przy muzeum pełne jest ludzi bliskich śmierci, a więc prawdopodobnie ranni, którymi zajmowała się Lan nie będą "priorytetowi". Czy jednak można wymagać trzeźwego myślenia od kogoś, kto właśnie przeżył wybuch bomby?
Lucija Gorchevski
Lucija Gorchevski
Muzeum Sztuki Magicznej Tumblr_inline_oqq9bsw3jK1ukct9m_540
Sofia, Bułgaria
26 lat
czysta
za Raskolnikami
śpiewaczka, gitarzystka, wolny strzelec w Sputniku, niespełniona pisarka
https://petersburg.forum.st/t695-lucija-gorchevski#1421https://petersburg.forum.st/t1969-lucija-gorchevski#10418https://petersburg.forum.st/t1970-chlopak-z-gitara-bylby-dla-mnie-para-dziewczyna-tez#10419https://petersburg.forum.st/t717-hultaj#1526

Czw 27 Lip 2017, 22:24
Jak to było?
Najpierw wraca ci czucie. Boli jak cholera, coś pulsuje, z tyłu głowy, chyba przydzwoniłaś w coś mocno. Może w płytę chodnikową? Albo w krawężnik? Nie, nie, nie może to być krawężnik, wtedy prawdopodobniej nie czułabyś już nic, a twe członki za godzinę czy dwie przyozdabiałyby już plamy opadowe. Więc co? Włosy masz niby trochę mokre, gdzieś ta przykra wilgoć się rozlewa, nie bardzo, powoli, pomalutku. Krwawisz? Nikt nie jest urodzony pod tak szczęśliwą gwiazdą, by nie krwawić w takich okolicznościach.
Później wraca słuch. Słyszysz, jeszcze niewyraźnie, wszystko zlewa się w jeden, szumiący i irytujący pogłos. Zdaje się, że z irytacji mrużysz nawet oczy, marszczysz brwi, groźnie, jak kiedyś marszczyłaś, gdy któreś z rodzeństwa ci podpadło i chciałaś powrócić na pozycję szefowej w domu, małej zastępczyni mamy. Z tej bezkształtnej, wydawałoby się, masy dźwiękowej, w końcu wyodrębniają się kolejne dźwięki. Płacz. Chyba dziecka. Czy było tu jakieś dziecko? Coś tam pamiętasz, ale próby myślenia o czymkolwiek innym niż to, co się dzieje tu i teraz, gdy wracają ci wszystkie zmysły, przyprawia o jeszcze silniejszy ból. Przestajesz. Nagle do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jeden głos. Męski. Ivan? Nie, ton jest zupełnie różny, a i szorstkość głosu też inna. Pani? Mówi do ciebie? Najwyraźniej.
Czas działa na twoją korzyść, bo trzecia w kolejności wraca mowa. Otwierasz usta, trochę są suche, tak samo jak gardło, więc najpierw kaszlesz - mieszanina gruzu, dymu i kurzu z ulicy nie jest najlepszym, czym mógł cię powitać Petersburg. Jest to jednak niewątpliwy znak, że żyjesz. Bo samym tym, że boli jak cholera, przecież nie możesz być pewna. Śmierć niby też bolała. Ale uznajmy, że to tylko twoje przemyślenia, z racji bycia ofiarą. Nie musisz być chyba aż tak wielką pesymistką.
- Co się stało? - pytanie oczywiście na miejscu. Tak samo, jak stwierdzenie, że boli, prośba o przedstawienie się (gdybyś jeszcze była z jakiejś dynastii magicznej, można byłoby się przyczepić, że nie zagaduje się damy nieznajomej i to w dodatku w takim stanie!), czy stwierdzenie, że chyba potrzebujesz magomedyka. Nie jakoś szybko, bo nie czułaś, by wilgoć cały czas się rozprzestrzeniała. Chyba krwawienie ustępowało.
Mogłaś już to sprawdzić. Uniosłaś się, gwałtownie, jeszcze w szoku, nie otwierając oczu, choć czułaś jednocześnie, że ajwar z poranka może znaleźć się niedługo na chodniku tuż obok siebie. Zacisnęłaś zęby, nie dając się pokusie. Nie tym razem, złe moce. Dotknęłaś szybko zlepionych włosów gdzieś z tyłu głowy.
Dopiero po tym otworzyłaś oczy, nie mogąc się jeszcze skupić na jednym punkcie, tylko na trzech kopach plamek, które niczym wyczarowane, z każdą sekundą zmieniały kolor z białego na czarny i na odwrót. Minęło parę sekund, zanim złapałaś ostrość i przekonałaś się, że... Faktycznie, palce były lekko czerwone. Że płacz należał do dziecka, które jeszcze przed chwilą miałaś w ramionach, że przed tobą znajduje się jakiś obcy mężczyzna w mundurze (gwardzista?), a także że ulica zdążyła przejść niesamowitą metamorfozę przez ten czas, gdy nie mogłaś jej się przyglądać.
To dopiero materiał na artykuł do gazety.
Weles
Weles

Pią 28 Lip 2017, 13:01
Magomedycy robili co mogli. Pokrzykując do siebie nawzajem, przedzierając się niezgrabnie między gruzami i ciałami zalegającymi na ulicy, zatrzymując i oglądając każdą osobę, która niepewnie lawirowała po ulicy czy chodniku, starali się jak najsprawniej przetransportowywać najciężej rannych do Hotynki. Proceder ten był jednakże utrudniony przez lokację, w której doszło do wybuchu – Muzeum Sztuki Magicznej znajdowało się poza obszarem czarodziejskich dzielnic, które zostały obłożone czarami ochronnymi, a co za tym szło, budynek otaczały stricte mugolskie kamienice i tak wzmożona ilość teleportujących się osób wywołałaby jedynie kolejną falę paniki. Uzdrowiciele musieli zatem czekać, aż gwardziści zabezpieczą teren, wyprowadzając z jego obszaru jak największą liczbę niemagicznych obywateli Petersburga. Tyle że czas uciekał, nerwy brały górę i nie wszystko szło właściwie dopilnować.
Jeden z magomedyków teleportował się z trzaskiem tuż przed nosem starszej kobiety, którą jeszcze przed chwilą usadził na chodniku i kazał uciskać rozcięcie na skroni. Zerwała się z krzykiem, gwałtownie zanosząc płaczem i bezładnie wskazując miejsce, w którym przed momentem znajdował się młody lekarz i nieprzytomna para. Kobieta szarpnęła za rękaw przechodzącą akurat Bognę, nie zwracając uwagi na to, że dziewczyna sama potrzebuje i wzywa pomocy.
- Tu… Tu przed chwilą… On… On tu był i go nie ma. Znikną! Zniknął! Rozpłyną się w powietrzu! Co tu się dzieje?! – zakwiliła, przełykając z trudem targające nią spazmy płaczu.
- Zajmij się nią, dziewczyno! Idźcie prędko do mundurowych – polecił nadbiegający w ich kierunku magomedyk, kierując się następnie w stronę, którą wskazywała mu Nicicka. Przedarłszy się niemalże pod gmach zniszczonego muzeum razem z dwójką innych uzdrowicieli, zaczęli zajmować się nieprzytomnymi ofiarami. Panujący zgiełk co jakiś czas przecinany był wypowiadanymi przez uzdrowicieli inkantacjami, z których najczęściej przebijało się heradis. Wyglądało na to, że jeden z przybyłych lekarzy rozpoznał Lan, ponieważ bez wahania wręczył jej buteleczkę srebrianki, nakazując podawać wywar ocuconym i przytomnym osobom.
- Bregović! Nie roztkliwiaj się nad nimi tylko zabezpiecz z tej strony teren. I wyprowadź ich, na Welesa! – zagrzmiał jakiś głos, piorunując spojrzeniem Dragana. Jakby na zawołanie, znajdujący się przy nim i Lali chłopiec zamilkł, by w następnej chwili błyskawicznie przylgnąć do mężczyzny i gorączkowo, jak mantrę powtarzając tylko: bohater, bohater, bohater.
Bogna Nicicka
Bogna Nicicka
Muzeum Sztuki Magicznej Tumblr_p287rtL7UT1r7zm5qo10_400
Sosnowiec, Polska
20 lat
półkrwi
neutralny
modelka Wrońskiej
https://petersburg.forum.st/t633-bogna-ignacja-nicicka#1124https://petersburg.forum.st/t636-bogna-nicicka#1140https://petersburg.forum.st/t637-bimbrowniczka#1142https://petersburg.forum.st/t638-sosen

Nie 30 Lip 2017, 22:34
Ile by dała w tamtej chwili, by ktoś łaskawie ją zabrał stamtąd i uspokoił! Ile by dała! Nawet zapomniałaby o rowerze, byleby mieć spokój, tak potrzebny jej w tej chwili do - może nie pełni, ale jednak - szczęścia.
Tymczasem idąc w stronę gwardzistów i magomedyków nie dość, że musiała myśleć o innych, uważać na tych, którzy wpadli w panikę i potrącali innych bez opamiętania to jeszcze została złapana za rękaw przez jakąś prawdopodobnie mugolkę. Choć normalnie Bogna był spokojną osobą starającą się w miarę możliwości pomagać innym i nikomu nie wadzić tak teraz miała dziką ochotę coś zrobić przerażonej kobiecie. Sama miała wrażenie, że zaraz upadnie z powodu jakiejś dziwnej słabości prawdopodobnie spowodowanej kręceniem się w głowie i ostatnie o czym marzyła, to wyprowadzanie jej z równowagi przez ciągnięcie za rękaw.
Była blisko bycia nieuprzejmą, kiedy obcy jej uzdrowiciel kazał wziąć nieświadomą magii osobę do mundurowych. Polka wzięła głęboki oddech, przy okazji niestety wdychając unoszący się kurz, i powstrzymując wybuch złości postanowiła zrobić tak, jak zalecił jej mężczyzna. Choć widziała, że powinna wcześniej choć trochę ogarnąć mugolkę.
- Proszę się uspokoić, przez to, że mnie pani ciągnie ledwo stoję na nogach - powiedziała najspokojniej jak tylko była w stanie. Właśnie wtedy uświadomiła sobie, jak straszną suchość czuje w gardle. - Też nie mam pojęcia co tu się teraz dzieje. Niech pani pójdzie za mną, podejdziemy do mundurowych, oni na pewno nam pomogą - starała się mówić łagodnie jak do dziecka. Miała przeczucie graniczące z pewnością, że kobieta byłaby w stanie w panice zacząć biec w losowym kierunku. Wtedy Nicicka na pewno by jej nie dogoniła, w końcu miała problem z utrzymaniem równowagi - na szczęście tylko trochę.
Zaczęła iść w kierunku najbliżej stojących gwardzistów upewniając się, że prawdopodobnie mugolka idzie za nią. Choć fakt, że ktoś spoza magicznej części świata właśnie się dowiedział o czarach nie był jej problemem czuła, że lepiej dla wszystkich, by jak najwięcej takich osób miało wyczyszczoną pamięć. Czy cokolwiek robi się w takich sytuacjach.
Weles
Weles

Czw 31 Sie 2017, 20:48
- Dmytro! Idą kolejne! – zakrzyknął któryś z gwardzistów do swojego kolegi, widząc zmierzające w stronę prowizorycznie stworzonej zapory Bognę wraz ze starszą kobietą. Ta ostatnia, drepcząc za dziewczyną, niestrudzenie powtarzała, że dzieją się tutaj niestworzone rzeczy, i oskarżała uwijających się sanitariuszy o zawarcie paktu z diabłem. – Tylko tym razem załatw je szybko. Naprawdę szybko! – ponaglił go, choć Dmytro miał ręce pełne roboty. Dopiero co wyczyścił pamięć kolejnej trójce przypadkowych, mugolskich gapiów.
Mężczyzna zakasał pospiesznie rękawy i już gotowy był zająć się Nicicką, w porę jednak rozpoznał w niej pracownicę Lela i Polela, nakazał jej więc niedbałym gestem wynosić się poza obszar działań służb ratunkowych, choć najlepszym wyjściem z tej sytuacji byłoby udanie się prosto do domu, o ile obrażenia na to pozwalają.
Roztrzęsiona staruszka, którą przez chwilę musiała zajmować się Bogna, po fachowej interwencji ze strony gwardzisty nie stanowiła już dla świata magicznego żadnego zagrożenia. Pozbawiona wspomnień dotyczących wydarzeń z ostatnich kilkunastu minut, nie niepokojąc nikogo więcej, mogła wrócić do domu, przekonana, że na zamkniętym fragmencie ulicy przeprowadzane są realistyczne ćwiczenia w razie wybuchu bomby. Amnezjatorzy z Ministerstwa Magii i Białej Gwardii nie szczędzili czasu na czcze pogaduszki i tłumaczenia rozkapryszonym mugolom, dlaczego informacje o ćwiczeniach nie były przekazane opinii publicznej, odsyłając każdego takiego delikwenta z dla od miejsca zdarzenia. Wyszkoleni formatorzy nakładali skrupulatnie na zabezpieczony teren iluzję rzeczywistości, dzięki czemu osoby z zewnątrz mogły odnosić wrażenie, że szkolenie powoli dobiega końca. To natomiast sprawiło, że magomedycy byli w stanie zajmować się poszkodowanymi o wiele sprawniej – najcięższe przypadki błyskawicznie przetransportowywano do Hotynki, dlatego w niedługim czasie ulica stała się dużo bardziej drożna, a to umożliwiło przenoszenie osób z mniejszymi obrażeniami do prowizorycznego punktu pierwszej pomocy.
Mimo że działania służb porządkowych i ratunkowych trwały jeszcze kilka godzin, w godzinach popołudniowych obszar przed muzeum był już całkowicie przejezdny. Na uszkodzony budynek nałożono czary maskujące, dzięki którym niemagiczni mieszkańcy Petersburga byli przekonani o tym, że muzeum wciąż jest całe i nienaruszone, choć – jak od zawsze – zamknięte.
To po magicznej stronie miasta rozgorzała panika. Krew czarodziejów przelana w tak bezsensownym i niewytłumaczalnym akcie terroru nie będzie domagała się jedynie wytłumaczenia, ale sprawiedliwej kary dla sprawców tragedii. A zdezorientowane społeczeństwo nie będzie chciało czekać na zakończenie dochodzenia; samo znajdzie kozła ofiarnego.

wszyscy z tematu


MISJA ZAKOŃCZONA
Viara Loseva
Viara Loseva
Muzeum Sztuki Magicznej Tumblr_inline_o4d1viWJEi1s1fojl_500
Petersburg, Rosja
24 lata
czysta
neutralny
stażystka w szpitalu Hotynka
https://petersburg.forum.st/t568-viara-losevahttps://petersburg.forum.st/t581-zapiski-tesknicy#985https://petersburg.forum.st/t583-viara-loseva#987https://petersburg.forum.st/t656-chernyy#1224

Pon 13 Lis 2017, 00:01

10.05.1999

Pani koordynator do spraw stażystów musiała mieć wyjątkowo dobry humor pisząc, że jakakolwiek misja z Viarą na czele może być szczęśliwa. W jej przypadku to było raczej niemożliwe, chyba że będzie całować wszystko, co stanie jej na drodze, aczkolwiek wolała tego nie robić. Już na jednego nieszczęśnika sprowadziła okrutny los, wolała innym tego oszczędzić. Jak mawiało motto jej rodziny, tęsknice żyły i umierały samotnie. Kłamstwem by było mówienie, że Viara pogodziła się ze swoim losem, aczkolwiek nie chciała go dzielić z nikim innym. Nie pozwalała wkroczyć nikomu do swojego hermetycznego światka i pozwolić, by serce znów zabiło w piersi mocniej.
Wstała zaraz po świcie. Kolejny dzień smutku i rozpaczy, cudownie. Westchnęła ciężko, kładąc gołe stopy na zimnych deskach, by leniwie wsunąć się w puchate kapcie. W piecu zgasł ogień podczas nocy, więc musiała napalić na nowo, jeżeli chciała napić się ziołowego naparu i zjeść śniadanie. Nic konkretnego – jajecznica z cebulą na maśle, do tego trochę żytniego chleba, który sama upiekła. Stary, rodzinny przepis, można by rzec. Po zjedzonym posiłku ubrała się adekwatnie do misji – wygodne spodnie, niekrępująca ruchów koszulka, buty za kostkę. Spojrzała także na srebrny zegarek matki leżący samotnie na półce. Pragnęła zakręcić nim pięć razy, by choć na chwilę poczuć się szczęśliwą. Jednakże musiała oszczędzać jego moc, jeżeli nie chciała by efekt był odwrotny do zamierzonego.
Na miejscu była za piętnaście dziesiąta. Ze spokojem czekała na zastępcę Komendanta. Emanowała swoją aurą żalu i rozpaczy do tego stopnia, że przechadzający się ludzie intuicyjnie obchodzili ją łukiem. Przywykła. Nikt przecież nie chciał się czuć smutnym, prawda? Wszyscy pragnęli szczęścia i odcinali się od rzeczy, które im je zabierało. A Viara taka była – samą swoją obecnością wprawiała innych w paskudny nastrój. Taki jej urok, jako tęsknicy.
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Muzeum Sztuki Magicznej Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Pon 13 Lis 2017, 18:10
Przygotowała się. Przeczytała raport, artykuł, nasłuchała się o potworach krążących po okolicy i zdała sobie sprawę, że niekonieczne wszystko może pójść zgodnie z planem (którego notabene nie miała). Wiedziała jednak, że świadkowie wyjść wodników i innych mar mogli po prostu w szoku dodać sobie w pamięci nowe, przerażające szczegóły, które spisano potem jakby były prawdziwe. Jej zostało sprawdzić ich autentyczność.
Szczerze powiedziawszy nie wiedziała czego się spodziewać. Potwory chodzące jakby nigdy nic po tak ludnej części miasta nigdy nie były zbyt popularnym zjawiskiem. Ale czyż ona nie była od przywracania dotychczasowej równowagi i dawania bezpieczeństwa ludziom?
W okolicy nie kręciło się raczej za dużo mieszkańców i turystów - na szczęście większość osób wolała się dostosować do rad umieszczonych w gazecie i zadbać w ten sposób o swoje zdrowie i życie. Jeśli zrobi się gorąco może nie będzie musiała się martwić o straty w ludziach. Choć powinna się chyba zastanowić nad jakimś znakiem ostrzegawczym, choćby po to, by nikomu nie przyszło do głowy zbliżyć się do włazu.
Dunja ubrana w wygodny mundur rozglądała się wokół idąc w stronę Viary. Miała nadzieję zauważyć coś podejrzanego nim zejdą pod ziemię - w końcu komu nie pracowało się lepiej na powierzchni? Póki co starając się jednak ignorować rosnący, wewnętrzny smutek podeszła do stażystki.
- Pani Viara Loseva jak mniemam? Dunja Yaneva, zastępczyni komendanta, będę dzisiaj z panią współpracować - mimo szczerych chęci ledwo utrzymywała uśmiech na twarzy. Nie była przyzwyczajona do kontaktu z tęsknicami. - Mam nadzieję, że się pani nie boi tego, co może na nas czekać?
Viara Loseva
Viara Loseva
Muzeum Sztuki Magicznej Tumblr_inline_o4d1viWJEi1s1fojl_500
Petersburg, Rosja
24 lata
czysta
neutralny
stażystka w szpitalu Hotynka
https://petersburg.forum.st/t568-viara-losevahttps://petersburg.forum.st/t581-zapiski-tesknicy#985https://petersburg.forum.st/t583-viara-loseva#987https://petersburg.forum.st/t656-chernyy#1224

Sro 15 Lis 2017, 23:00
Większość ludzi, z którymi Viara miała do czynienia w swoim życiu, raczej miało problemy w kontaktach z nią. Przytłaczająca wiecznie aura dawała się w znać i nawet jeżeli Loseva chciałaby to zmienić, to po prostu się nie dało, nie bez ofiar. Nie chciała jednak mieć żadnych ludzi na sumieniu, wystarczy że przyczyniła się do śmierci mężczyzny, którego kochała. Całe szczęście wystarczyło, by ktoś wyszedł spoza działania aury i jego humor wracał do normy, nie zostawiając żadnego uszczerbku na zdrowiu psychicznym, w przeciwieństwie do pocałowania kogoś… Po zastępczyni komendanta Białej Gwardii nie spodziewała się niczego innego. Może i była wysoka stopniem, ale to nie oznaczało, że będzie to znosić w jakiś inny sposób. Zwłaszcza, jeżeli wcześniej nie miała do czynienia z tęsknicą, co mogło być prawdopodobne. Bądź co bądź, ale takowe nie były – dzięki bogom – bardzo pospolitym zjawiskiem. Inaczej połowa magicznego świata byłaby w wiecznej depresji…
Viara się zastanawiała nad tym, jak potoczy się ich misja, czy tym razem uda się rozwiązać sprawę. Od samej Losevy niewiele zależało, była bardziej wsparciem dla Dunji, pilnując jej zdrowia i życia. Viara była zdecydowanie bardziej defensywnym magiem, aczkolwiek to nie oznaczało, że była kompletnie bezbronna, bo to bzdura. Potrafiła walczyć, zadbać o siebie, ale zupełnie inny fach posiadała w różdżce, o czym świadczył zawód, który uprawiała… Tudzież staż.
Widząc zbliżającą się Dunję, Viara się wyprostowała, jednocześnie zaczesując niesforny kosmyk włosów za ucho. Trochę się denerwowała… i to nie samą misją i potworami, a osobą rudowłosej. Była zdecydowanie kimś. Zaś Viara? Szary mag, jakich pełno, nie licząc jednego szczegółu w postaci bycia tęsknicą,
Tak. Miło mi – powiedziała, aczkolwiek było to zwykły odruch. Na twarzy Viary nie pojawił się nawet cień uśmiechu. Wystarczyło, że Yaneva spojrzy jej w oczy, to zobaczy ogrom rozpaczy kobiety. – Nie, widywałam gorsze rzeczy – odpowiedziała zgodnie z prawdą, czekając na dalsze rozkazy ze strony Dunji.
Weles
Weles

Czw 16 Lis 2017, 16:26
Dzień zapowiadał się wręcz bajecznie. W powietrzu dawało się wyczuć już nie tylko prawdziwą wiosnę, ale również nadchodzące wielkimi krokami lato – do Świętowita Letniego został dokładnie miesiąc, Noc Kupały następowała kilka dni po nim, o czym nie dało się zapomnieć, mijając niemal każdą aptekę czy zielarnię, w których coraz więcej było świeżych kwiatów, specjalnych pęków ziół przeznaczanych na plecenie wianków i jeszcze więcej oszałamiających promocji. To szaleństwo nie ominęło nawet zrujnowanego Muzeum Sztuki Magicznej, pod którego murami czarodzieje zostawiali wiązanki – większość skromnych, niektóre jednak wręcz odpychały swym bogactwem, zdając się być bardzo nie na miejscu – oraz zatrzymywali się na chwilę, by ubłagać Perperunę, Prowe i Roda o prędkie rozwiązanie sprawy zamachu i sprawiedliwą karę dla przestępców. I absolutnie nic nie wskazywało na to, że w okolicy muzeum mogą wychodzić na powierzchnię wodniki, strzygi i inne, niebezpieczne kreatury. Nic poza kilkoma ostrzegawczymi plakatami przyczepionymi w newralgicznych miejscach ulicy oraz dwiema kobietami, w których sposobie bycia nie dało się wyczuć swobody towarzyszącej reszcie przechodniów.
Wyglądało na to, że niewiele osób przejęło się zagrożeniem płynącym ze strony magicznych istot.
Nieoczekiwanie klapa jednej ze studzienek znajdujących się najbliżej czarownic, drgnęła lekko, by chwilę później z nieprzyjemnym rumorem odskoczyć na bok. Z dziury wyłoniła się głowa z burzą siwych włosów. Klabaternik zamachał na Dunję i Viarę, znikając z powrotem w studzience.
Yaneva, jako zastępca komendanta, mogła bez przeszkód wykorzystać wszelkie możliwe sposoby, by uporać się z potworami, postanowiła więc skorzystać z pomocy stworzenia, które jak żadne inne zna się na systemie petersburskich wód wszelakich. I chociaż klabaterniki zazwyczaj spotkać można na statkach, część z nich swoją protekcją objęła ludzi żyjących na lądzie, by strzec ich przed niebezpieczeństwami kryjącymi się pod gruntem.
- Nie mam wiele czasu, towarzyszki. – Głos, który rozszedł się pod ziemią, przywodził na myśl kamienną lawinę. Człowieczek odwrócił się nieoczekiwanie w stronę kobiet, gładząc dwoma palcami siwą brodę. – Poprowadzę was do rozwidlenia, przy którym ostatnim razem widziałem wodniki, tfu. – Splunął, marszcząc się przy tym, jakby samo wypowiedzenie nazwy istot, które spotkał, przyprawiło go o mdłości. – A potem musicie radzić sobie same. W razie kłopotu, proszę. – Wręczył Dunji malutki, długi, miedziany gwizdek. – Dwa razy, przerwa i trzy razy. Ktoś się zjawi. Teraz za mną, marsz!
I ruszył, stosunkowo szybko jak na wiek, na jaki wyglądał. Lepiej nie gubić go teraz z oczu.
Sponsored content


Skocz do: