Wąska uliczka (K)
Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 16:32
Wąska uliczka (K)

Wąska uliczka na Niedźwiedzim Ryku to jedna z dróg prowadząca do czarnomagicznych sklepów, od których bez wątpienia roi się w tej okolicy. Jest to jednak paskudne miejsce, gdzie pod nogami przebiegają przerośnięte szczury, a ponure budynki rzucają przeraźliwe cienie na posadzkę. Przemykają tędy naprawdę podejrzani czarodzieje, dlatego też należy być szczególnie ostrożnym, gdyż choćby tuż za rogiem może czyhać niebezpieczeństwo – a w takie miejsca nie zapuszczają się nawet stróże prawa.

W tym temacie możesz rzucić kością k6. Jeśli wylosujesz liczby parzyste – 2, 4 i 6 – to zaczepi Cię podejrzany mężczyzna, który będzie usiłował ukraść Ci sakiewkę z rublami. W przypadku nieparzystych – 1, 3, 5 – nie dzieje się zupełnie nic, choć mógłbyś przecież przysiąc na Peruna, że ktoś nieustannie Cię śledzi od kilku minut.

Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Wto 31 Paź 2017, 11:20

10.05.1999

No i chuj, no i cześć. Pecha to ty dzisiaj miałeś od rana, Ernö. I nie wygląda na to, żeby cokolwiek miało się zmienić, bo ten zjebany eliksir, który łyknąłeś tylko sprawił, że jesteś lekkomyślny. Wystarczy spojrzeć z kim szukać tego zasranego jaroszka. Przemierzając te wąskie uliczki odwracasz głowę rzucając dziennikarce posępne spojrzenie spod kaptura. Wcale nie chciałbyś okazywać jej w ten sposób niechęci ale to chyba samo tak wychodzi. Ciężko będąc Ernestem Oneginem lubić kogokolwiek, kto pracuje dla mediów.
Jak to się w ogóle stało, że tu razem skończyliście. No kurwa. Dobrze wiesz, ale to nie jest teraz istotne. Istotne jest natomiast, że Boban Enpec zgubił swojego pupila przy domu (a do jego domu już daleko) i przyjaciół się nie wystawia. Czy coś tam. Plus nie jesteś sobą. I Boban wcale nie jest twoim przyjacielem. Ale jesteś mu coś winien. I coś postanowił wykorzystać na taką błahostkę. Oczywiście nie miał czasu tego przemyśleć, bo naglił go czas i wszystko działo się tak szybko, że i ty nie miałeś okazji zastanowić się na chuj w ogóle pomagasz temu człowiekowi. To wszystko przez Eudajmonię.
Nagły szelest sprawia, że przystajesz na chwilę i wyciągasz rękę, by dać Ganie znak, żeby się przypadkiem nie odezwała. Ale niczego więcej nie słychać chociaż chwilę tak trwacie, więc można ruszyć dalej.
Ta wyprawa nie ma sensu.
Bo ty nie masz jak zwykle różdżki, a i tak na nic by ci się przy Ganie zdała, ale tego nie wiesz.
- Zatem. Ekhem. – Chrząkasz, niezręcznie rozpoczynając rozmowę. Skoro już tu razem zabrnęliście to można równie dobrze sobą zabić czas. Zawsze miałeś opinię mruka i prawdę powiedziawszy zacząłeś rozmawiać z ludźmi normalnie dopiero w momencie kiedy przyszło ci więcej czasu spędzać z synem. Człowiek uczy się całe życie.
- Piszesz do Bravo Sport czy coś?


Ostatnio zmieniony przez Ernö Onegin dnia Pon 27 Lis 2017, 22:11, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wto 31 Paź 2017, 11:20
The member 'Ernö Onegin' has done the following action : Kostki


'k6' : 4
Gana Kuragina
Gana Kuragina
Wąska uliczka (K) Tumblr_n01pa9ghxu1rshisvo6_250
Archangielsk, Rosja
25 lat
obstaculus
błękitna
za Starszyzną
dziennikarka Avoski / prywatna detektyw
https://petersburg.forum.st/t1035-gana-ivanovna-kuragina#3700https://petersburg.forum.st/t1050-gana-i-kuragina#3791https://petersburg.forum.st/t1049-twoja-osobista-detektyw#3790https://petersburg.forum.st/t1048-orel#3789

Pon 06 Lis 2017, 06:31
Gana nie miała pojęcia, że Onegin wypił zjebany eliksir. Do końca też nie rozumiała po co zgodziła się mu pomóc. Wiedziała tylko, że szukają jakiegoś udomowionego jaroszka, który zwiał Bobanowi Enpecowi (czyli osobie, o której paradoksalnie krąży dużo plotek, ale żadna nie nadaje się do gazety). Może liczyła po prostu, że wykrzesa coś jeszcze z Ernesta? W końcu kiedyś był idealnym tematem jej artykułów - przeżywał skandal za skandalem, rozwiódł się z żoną, z którą wcześniej miał własne show, łaził po dziwnych spelunach... Teraz raczej mało osób się nim interesowało, ale jego fani i antyfani na pewno z chęcią by się dowiedzieli co u niego.
Nie zapowiadało się jednak, by łatwo coś z niego wyciągnęła. Chociaż koniec końców szukają zwierzęcia razem to jednak mężczyzna rzucał jej jakieś nieprzyjemne spojrzenia. Na tyle, że dyskretnie sprawdziła czy ma swoją różdżkę. Nigdy za bardzo jej się nie przydawała, ale jednak zdarzały się takie momenty w jej życiu, że z chęcią ryzykowała jej użycie.
Zatrzymała się na znak Ernesta również nasłuchując czy ten dziwny szelest to nie jest przypadkiem zguba Bobana. Wygląda jednak na to, że nie, a sam Onegin postanawia przerwać tę dziwną, trochę nieprzyjemną ciszę. Temat zapodał dziwny, bo była pewna, że musiał ją w jakiś sposób kojarzyć z Avoską. Choć jeśli nie kojarzy to lepiej dla niej, wygląda na to, że lepiej się kryje przed wzrokiem ludzkim niż myślała. A to oznacza, że rzeczywiście nadaje się na detektywa.
- Raczej Bravo Girl - nie miała pojęcia skąd wziął tę nazwę, ale spróbowała pójść tą samą drogą. No, chyba że wychodziła z błędnego założenia, że gazety plotkarskie są bardziej dla kobiet. Wtedy rzeczywiście mogła go wprowadzić w błąd. - Więc raczej w czymś, co mało cię interesuje.
No, chyba że Ernö ukrywał swą miłość do czytania ploteczek o ludziach, których niekoniecznie znał i szanował. Ale tego Gana już nie wiedziała.
Podejrzany szelest, zignorowany przez nich wcześniej teraz zmienił się w ludzkie, prawie niesłyszalne kroki. Kuragina tylko spojrzała w bok zauważając jegomościa, którego ruch dłonią wyraźnie sugerował chęć dobrania się do sakiewki byłego sportowca. Nie mając czasu na wyciągnięcie różdżki i nie chcąc stać jak kołek walnęła złodzieja z całej siły w rękę.
Bogowie, gdzie my się zagubiliśmy?


Ostatnio zmieniony przez Gana Kuragina dnia Sob 11 Lis 2017, 11:53, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 06 Lis 2017, 06:31
The member 'Gana Kuragina' has done the following action : Kostki


'k6' : 1
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Sro 22 Lis 2017, 00:29
Zawód, co? Poznać tego Onegina osobiście znając tyle ciekawostek i porażek z jego życia, ba, pewnie niejednokrotnie pisząc samemu te wszystkie oszczerstwa do gazety i nagle się okazuje, że koleś to w ogóle wbrew temu wszystkiemu interesujący nie jest. I to nawet nie to, że przeciętny jak każdy inny. Gorzej.
Z nim cisze zawsze są niezręczne, niekomfortowe, nieprzyjemne, może to przez tą facjatę, sposób, w jaki się porusza albo zespół klątw, które wiszą wokół niego odliczając sekundy, które mu jeszcze na tym padole pozostały. A za mało ich było, żeby marnował energię na zapamiętywanie dziennikarzy. Nie, żeby Gany nie warto było zapamiętać, nie wiadomo jak by się odnosił do panny gdyby ją w innych okolicznościach miał przyjemność poznać, niemniej jednak Avoska, Pani Dworu, wszystko jedno.
Aha, kiwnął tylko głową nieznacznie na tą odpowiedź bo co miał odpowiedzieć. W rzeczy samej – nie interesują go te klimaty. A i tak go, wraz z Eudajmonią najwyraźniej, wpędziły w kłopoty, bo gdyby nie pytał nie odwróciłby się do Gany. Gdyby się nie odwrócił zauważyłby mężczyznę, względnie kobietę, w każdym razie postać, którą Gana uderzyła w rękę.
I kurwa, dobrze, że jednak się z nim po tego jaroszka wybrała, bo byłby uboższy o hajs, który w obliczu fortuny, którą Ernest posiada i tak większego znaczenia nie ma. Zdrowie natomiast Ernest ma tylko jedno i coraz słabsze, a byłby się wkurwił, gdyby go jednak jegomość zdołał okraść.
W rękę już dostał, teraz przyszła pora na twarz w cieniu kaptura ukrytą, aż Ernestowi kostki w dłoni zachrzęściły. A potem z łokcia w brzuch, aż się biedaczyna zgiął.
- Ja pierdole. – Większość ludzi w podobnych sytuacjach ma bardzo podobny repertuar słów i Ernest nie należał do wyjątków, poza tym, że przekleństwa były u niego na porządku dziennym.
To też jeden z powodów, dla których jego reality show miał wysoką oglądalność, podczas kłótni z Iriną kurwy leciały na prawo i lewo.
- W porządku? – Wyciąga rękę w stronę Gany i pyta zerkając szybko, żeby jednak typa na dłużej nie stracić z zasięgu wzroku, póki co kulił się na ziemi.
Gana Kuragina
Gana Kuragina
Wąska uliczka (K) Tumblr_n01pa9ghxu1rshisvo6_250
Archangielsk, Rosja
25 lat
obstaculus
błękitna
za Starszyzną
dziennikarka Avoski / prywatna detektyw
https://petersburg.forum.st/t1035-gana-ivanovna-kuragina#3700https://petersburg.forum.st/t1050-gana-i-kuragina#3791https://petersburg.forum.st/t1049-twoja-osobista-detektyw#3790https://petersburg.forum.st/t1048-orel#3789

Pon 27 Lis 2017, 21:16
To właśnie jest siła telewizji, radia, gazet - ogólnie mediów - żeby z szarego, przeciętnego sportowca zrobić skandalistę żywiącego się sławą, którego jedni będą kochać, a drudzy nienawidzić. Nie bez powodu w końcu zwano ten zestaw czwartą władzą. Nic dziwnego, że Gana skończyła w takim miejscu - Centrum Mediów to idealne miejsce dla takich hien pragnących choć trochę władzy i uwielbiających mącić jak ona. Jeśli do tego dołożyć fakt, że ciężko ją było uznać za osobę publiczną mogła się trochę poczuć jak mistrzyni marionetek. Marionetek w postaci kur domowych i nastolatków szukających informacji o swoich idolach co prawda, ale jednak.
Nie zmieniało to jednak tego, że Ernest Onegin z wymyślanych przez nią plotek jawił jej się jako ciekawszy człowiek niż Ernest Onegin w realu. No cóż, sama chciała, mogła się zdystansować od tworzonych kłamstw i półprawd.
Możliwe, że ta cisza była tak drażniąca przez jego facjatę. Albo sposób poruszania. Albo ten przeklęty zespół klątw, o których dziewczyna nie wiedziała, bo zaraz by je opisała w gazecie pod jakimś wymyślnym tytułem, za to pewnie podświadomie mogła wyczuć. Ale możliwe też, że to przez jej zawód, jej sposób bycia lub wieczne szukanie sensacji tanim, ludzkim kosztem. Oj, Ernö, ty se lepiej na przyszłość dobieraj towarzyszy poszukiwań, bo kto wie czy jak już wpadniecie na ślad jaroszka coś jej nie natchnie i nie zapisze w swoim notesiku kolejnej wyssanej z palca historyjki. Napisze, że jaroszek był twój, a ty go szukałeś, bo miał do siebie przyczepiony cios smoka albo charłacze ziele, tak diler ci przysłał - zrobisz sobie coś z tego czy już ci wszystko jedno?
A Panią Dworu powinieneś Ganie zaproponować. Kury domowe to w końcu wdzięczny target i należy im się coś więcej niż plotki o sławnych i bogatych - na przykład dział z przepisami. Albo dobrymi radami pisanymi przez zmęczonych życiem ludzi. A co jak co, ale Kuragina na pewno świetną redaktorką takiej gazety by była. W końcu wystarczy wymyślać i czasami coś sprawdzić, reszta sama się zrobi.
Patrzyła na szybką akcję, jaką były hokeista zaserwował niedoszłemu złodziejowi. Złapała rękę Erna, gdy ten jej ją łaskawie podał i podniosła się, po czym na wypadek dowaliła jeszcze zgiętemu w kark licząc, że za szybko się nie podniesie.
- Teraz tak - odpowiedziała. Sama by przeklęła, ale ona sobie takie przyjemności zostawia na większe okazje. - Sprawdzimy co ma przy sobie? - może i nie powinna się bawić w rewizje i grzebanie po kieszeniach, ale w końcu ciekawość to natura ludzka.
I pierwszy stopień do piekła.
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Czw 07 Gru 2017, 19:47
Problem z Ernim był taki, że tych skandali to mogłoby się uzbierać o wiele więcej i o wiele cięższych, ale kiedy robił rzeczy najgorsze w swoim życiu to nie był jeszcze tak sławny jak teraz. Dotarł do momentu, kiedy temat rozwodu ciągnął się za nim jak smród po gaciach i najwyraźniej był najciekawszą rzeczą, o której mogli rozmawiać Rosjanie. Przy kawie, w kolejce do sklepu, w pracy robiąc nadgodziny, na rodzinnym spotkaniu, ba, na weselu. Dwie mordy, tylko, że sławne, a tyle szumu. I tak nie przypominali siebie w rzeczywistości w ogóle, tej najmniej przyjemnej ernestowej twarzy to lepiej, żeby Gana nie poznała, bo gotowa jeszcze opublikować paskudny artykuł o tym, jaki to z tego Onegina chuj przebrzydły, jakby mało już miał na łysej głowie.
Teraz, jak ją miał okazję poznać lepiej i wiedziałby, że za artykułem z charłaczym zielem czy czymś stała to na pewno by wymyślił sposób, jak się taką Kuraginą tfu zająć.
I zdębiał trochę jak ta tfu Kuragina kopnęła nieszczęśnika na dokładkę i potem te słowa z jej ust padają i Ernest to już w ogóle stoi jak wryty i nie ma pojęcia co jej odpowiedzieć, chociaż wygląda jak goryl gotowy na kolejny ruch, na wypadek, gdyby jegomość jednak się pozbierał z tej brudnej uliczki.
- No co ty kurwa, mówisz poważnie? – Gapił się na nią trochę nie wiedząc czy się uśmiechnąć czy zdębieć bardziej, bo tego to się w ogóle nie spodziewał. No patrzcie ją, kieszenie chce typowi przeszukiwać, a potem najpewniej napisze o nim artykuł, że hajsu ma jak lodu a i tak jest kleptomanem pieprzonym.
Albo napisze, że tchórzem i w ogóle to go obroniła w ciemnej uliczce.
Skaranie boskie z tymi dziennikarzami.
- Jak jesteś pierdolnięta to szukaj, w chuju to mam, jaroszka tam nie znajdziesz. – Zgarbił się w końcu na powrót tak, jak to miał w zwyczaju i wyjął z kieszonki papieroska zmiętego i odpalił, spoglądając na nieszczęśnika. No zostawić go tak bez wyjaśnień też nie bardzo.
Gana Kuragina
Gana Kuragina
Wąska uliczka (K) Tumblr_n01pa9ghxu1rshisvo6_250
Archangielsk, Rosja
25 lat
obstaculus
błękitna
za Starszyzną
dziennikarka Avoski / prywatna detektyw
https://petersburg.forum.st/t1035-gana-ivanovna-kuragina#3700https://petersburg.forum.st/t1050-gana-i-kuragina#3791https://petersburg.forum.st/t1049-twoja-osobista-detektyw#3790https://petersburg.forum.st/t1048-orel#3789

Czw 28 Gru 2017, 22:16
Ten cały rozwód był tyle czasu wałkowany, że zaczynanie jego tematu na nowo to nie tyle odgrzewanie starego kotleta, co odgrzewanie tego, co zmutowało z pleśni, która na nim wyrosła i ewoluowała pod wpływem tych podejrzanych, ocenianych negatywnie jeśli chodzi o zdrowie fal z mikrofali. A Gana chciała być kreatywna. Nic dziwnego, że o nim ostatnimi czasy w ogóle nie pisała - na powtarzanych w kółko artykułach nie wybije się pozytywnie.
No i jakbyś się nią zajął Ernest, no jak? Taka Rita Skeeter irytowała niemal wszystkich, a jednak koniec końców nikt z nią nic nie zrobił. Choć fakt, że o tobie Kuragina przynajmniej nie napisze, że rozpłakałeś się, gdy wspomniała o rodzicach. Albo byłej żonie.
W końcu to by było odgrzewanie żyjącej pleśni wyhodowanej na kotlecie.
No i co się tak gapisz na nią, Onegin? Może i już odczułeś na własnej skórze, że jest hieną, ale to trochę za mało żeby powiedzieć, iż znasz człowieka.
- Tak, kurwa, mówię poważnie - i to widać i w jej oczach, i słychać w jej tonie. Pewne uzależnienie od adrenaliny robiło swoje. Już odczuwała ten przyjemny dreszcz, kiedy zrobi gościowi nielegalną rewizję.
A o ten artykuł się nie martw. Wystarczy, że z nią tu jesteś i szukasz jaroszka. Jeśli zechce zmieni zbieg zdarzeń i raczej nikt nie będzie dochodzić czy ty przypadkiem nie jesteś jednak niewinny.
- Idiota - mruknęła pod nosem, nim korzystając z faktu, że człowiek był otępiony od uderzeń zaczęła mu grzebać po kieszeniach. Początkowo nie trafiała na nic specjalnego - jakieś portfele (i to nie jeden!), jakieś bilety, jakiś...
Różowy róg jaroszka.
I wyciąga go w stronę Ernesta i z kucków zwycięskim głosem oświadcza:
- Coś mówiłeś, że nie znajdę jaroszka? A mam cały róg! - i już ma się zwrócić w stronę niedoszłego złodzieja, ale on dalej niezbyt przytomny.
Gana wstając otrzepała ubranie i z poważną miną spojrzała na tego wytatuowanego.
- Trzeba będzie mu zrobić przesłuchanie. Nikt normalny nie nosi rogów w kieszeni.
Ernö Onegin
Ernö Onegin
Moskwa, Rosja
27 lat
błękitna
neutralny
emerytowany hokeista, celebryta
https://petersburg.forum.st/t604-ernest-oneginhttps://petersburg.forum.st/t704-onegin-ernest#1460https://petersburg.forum.st/t605-mordyhttps://petersburg.forum.st/t680-cep

Pon 01 Sty 2018, 17:33
Rozwód to temat sprzed miesiąca, wypadałoby coś nowego na Erniego znaleźć, Gana na pewno taka jest kreatywna, że coś wymyśliłaby lepszego nawet niż to gonienie za jaroszkiem i hoho taka to by mogła być historia, że premię by dostała, teraz, kiedy poznała Onegina na żywo, więc każdy znający go potwierdzi, że owszem, to burak buraczany mruk i gnój. Oddanie jego charakteru w opowieści dodałoby jej autentyczności.
Oj a sprawa z Ritą Skeeter to inna rzecz przecież. Brytyjczycy się mścić nie potrafią w ogóle, to głupie mątwy, ale Rosjanie?
I naprawdę mówiła poważnie i tak jej się oczy świecą, że albo jej w życiu brak mocnych wrażeń, albo za dużo ma energii właśnie. Patrząc na to, czym się w życiu para na płaszczyźnie zawodowej to oba wnioski pasują.
Stoi zatem Ernest z tym zmiętym papieroskiem i obserwuje, jak Gana Kuragina przeszukuje obcego faceta i ten róg wyciąga w jego stronę zwycięsko, taka jest dumna z siebie, aż jej buzia promienieje, Ernest przez dym oczy mruży i się o ścianę budynku opiera, ręce na klatce piersiowej zakłada i swoim zwyczajem nic nie mówi.
No przesłuchuj, przesłuchuj go, proszę bardzo.
Ma róg, owszem, tylko Boban to chyba z takiego obrotu sprawy zadowolony nie będzie, a z drugiej strony co ich to obchodzi.
I z Gany na nieszczęśnika wzrok przenosi i znowu na nią i chyba jednak powinien coś jej powiedzieć, że proszę czyń honory, ale z niego taki słaby jest rozmówca, że tylko ramionami wzrusza, jak jest dobra w gestów odczytywanie, to zauważy ten cień aprobaty, chociaż to za dużo powiedziane, bo w zasadzie tych ramion wzruszeniem chciał tylko przekazać rób co uważasz.
Gana Kuragina
Gana Kuragina
Wąska uliczka (K) Tumblr_n01pa9ghxu1rshisvo6_250
Archangielsk, Rosja
25 lat
obstaculus
błękitna
za Starszyzną
dziennikarka Avoski / prywatna detektyw
https://petersburg.forum.st/t1035-gana-ivanovna-kuragina#3700https://petersburg.forum.st/t1050-gana-i-kuragina#3791https://petersburg.forum.st/t1049-twoja-osobista-detektyw#3790https://petersburg.forum.st/t1048-orel#3789

Pon 05 Mar 2018, 19:07
Jeśli chcesz poczytać ploty na swój temat to tu się Erneście nie zawiedziesz. Z wielką kreatywnością Gana opisze twój upadek po przejściu na sportową emeryturę. A że handel ludźmi czy narkomania zapewne nikogo by nie zdziwiły (w końcu nosisz tatuaże, jak tak można, kryminał, tfu! - zapewne wrzeszczałyby stare babcie) pewnie pójdzie w stronę zupełnie odwrotną - opisze, jaką to masz marną robótkę w kinie puszczając filmy i pilnując, by się nie zacięły. Jak klniesz na ludzi, bo ci w życiu nie idzie. A jeśli zabraknie jej tekstu (co raczej się nie zdarzy) może jeszcze, trochę na złość stwierdzi, że po cichu tęsknisz za byłą żoną, bo czemu nie. Niektórzy lubią czytać historie w stylu "karma wraca".
Takiś pewny? Zobaczymy czy jakąś zemstę na nią wymyślisz. Tylko uważaj, w jej okolicy lepiej nie wyciągać różdżki.
Tobie za to chyba już żyć się odechciało. Czyżby po tych wszystkich latach sportowa rywalizacja zabrała ci wszelkie chęci do kreatywniejszego działania? No aż się zawiodła, spójrz z jaką naganą na ciebie patrzy.
I wstaje, gapi się jak na debila, który najwyraźniej chce się nią wysłużyć. Póki co tylko ona coś robi, tylko ona działa, tylko ona myśli, a on stoi jak słup soli. I jak tu liczyć na mężczyzn? Wszystko na barkach kobiety, Adam też zwalał winę na Ewę.
- A chrzań się, to nie mój problem - i rzuca tym rogiem byle gdzie na znak oburzenia. Bo i co innego ma zrobić? Przecież nie odwali za niego brudnej roboty, "ona tu tylko przejazdem" i w ogóle idzie obsmarować kogoś w Avosce.
Zapewne ciebie Onegin.

2 x z/t
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Wąska uliczka (K) R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Nie 26 Sie 2018, 21:31
tu będzie jakaś data

Prawdziwy kalejdoskop emocji przeszła od chwili teleportowania się z Carskiego Sioła do bezpiecznych czterech kątów mieszkania. Najpierw, oczywiście, była zdumiona nagłą ewakuacją. To znaczy, podobna nagłość była jak najbardziej uzasadniona, jeśli wzięło się pod uwagę szalejące płomienie, mimo tego Elena się tego nie spodziewała - nie w tej konkretnej chwili. Sama miała przecież zupełnie inne zamiary, zupełnie inne plany na te kilka najbliższych sekund. To więc pociągało dryf nastroju w kierunku złości. Bo Tyanikova nie lubiła, gdy jej się odmawiało albo gdy zwyczajnie się jej nie słuchało - na jedno wychodziło. A Aleksander właśnie to zrobił. Olał ją, tak po prostu. Okej, może nie do końca, w końcu chciał ją uratować - ale hej, jeśli ona wcale nie chciała być uratowana? Przynajmniej w tej chwili?
Naprawdę niewiele brakowało, by przez rycerzykowanie Aleksandra obeszła się smakiem, a nie miała jarchuka, a świadomość tego doprowadzała ją do szewskiej pasji. Że gdyby Sasza zwlekał mogłaby się trochę przypiec? Chuj z tym, bez ryzyka nie ma zabawy. Bez ryzyka nic się nie zyska, a Elena chciała zyskiwać. Bardzo niewiele liczyło się dla niej tak, jak możliwość zysku, niezależnie o co konkretnie akurat chodziło.
Gdy wrócili do mieszkania, nawet nie próbowała udawać, że jest zadowolona. Już mniejsza z tym, że udało jej się złapać psa - w ostatniej chwili orientując się, co wyczynia jej brat, wychyliła się i bez wahania wplotła palce w sierść jarchuka tak, by czworonóg przeteleportował się razem z nimi. To nie miało znaczenia, ważniejsze było, że mogła nie zdążyć. Nie, Elena nie ukrywała więc niezadowolenia. Złości. Tak naprawdę narastającej z każdą chwilą kurwicy.
To, że nie zrobiła Aleksandrowi sceny, wynikało tylko z ważniejszych spraw do załatwienia. Spraw, o których Elena nie zamierzała bratu mówić, po prostu wychodząc z mieszkania bez słowa, za to z soczystym trzaśnięciem drzwiami.
Tą ważniejszą sprawą był, jak łatwo się domyślić, jarchuk. Samego psa pozostawiając na razie w swym ukrytym pokoju kolekcjonerki, Elena raźnym krokiem ruszyła w miasto wiedząc, że bez pomocy nie nacieszy się zwierzęciem zbyt długo. A już pomijając samą chęć posiadania, Tyanikova po prostu nie lubiła cierpienia zwierząt. Ludzką krzywdę przychodziło jej znosić znacznie łatwiej.
Nie ulegało więc wątpliwości, że jarchukowi musiała pomóc, to jednak rodziło zasadniczy problem, mianowicie - nielegalność. Pojęcie to nie było Elenie obce, ba, definiowało właściwie pół jej stosunkowo krótkiego jeszcze życia, tym niemniej teraz okazało się być nieco bardziej problematyczne niż na co dzień. Zwykle bowiem chodziło tylko o proste interesy na zasadzie kupno-sprzedaż. W tym celu wystarczyło pójść tam, gdzie spotykali się ludzie z podobnymi zamiarami - i już, łatwo było się dogadać. Ale teraz Tyanikova potrzebowała czegoś zupełnie innego. Potrzebowała usługi, o którą nie do końca wiedziała, gdzie pytać.
Potrzebowała weterynarza, który nie doniesie na nią Białej Gwardii.
Ostatecznie Elena postanowiła zacząć od punktu wyjścia, to jest od lokalu, w którym bywała najczęściej. Zresztą, umówmy się, Tawerna Welesa była miejscem idealnym jeśli chodziło o nielegalność. Czegokolwiek by się nie potrzebowało, jeśli tylko chciało się ominąć prawo, dobrze było zacząć właśnie tam. Bo tawerna była... Cóż, węzłem komunikacyjnym. Punktem, w którym zaczynało się co najmniej kilkanaście zjazdów na obwodnice praworządności.
Oczywiście, dodatkowym argumentem było to, że Elena miała tam znajomych - wciąż traktowanych z ograniczonym zaufaniem, ale jednak znajomych. Takich, którzy mogli chcieć jej pomóc. Tyanikovej nie pozostało nic innego jak liczyć, że faktycznie zechcą to zrobić, bo w innym przypadku będzie miała problem. Zakładając, że nie chciała terroryzować pierwszego weterynarza z brzegu - a nie chciała - naprawdę bardzo liczyła na swe znajomości. Naprawdę bardzo.
Rzuciła więc parę słów w tawernie - unikając wspominania, że chodzi o jarchuka, mówiąc jednak wystarczająco ogólnie, by jasnym było, że szuka kogoś zaufanego - po czym wyszła przed lokal, zamierzając pokręcić się w okolicy. Ograniczone zaufanie. Z potencjalnym weterynarzem - lub kimś, kto mógł takiego znać - wolała mimo wszystko spotkać się bez świadków. Nawet znajomych świadków.
Na chybił trafił wybierała kolejne zaułki, jedne znajome bardziej, inne mniej, wszystkie natomiast tak samo ponure. Nie było dla niej szczególnie istotne, gdzie idzie. Ważne było tylko, by nie oddalać się zanadto od tawerny. Jeśli miała z kimś porozmawiać, musiała dać się znaleźć - albo przynajmniej samej być zdolną namierzyć potencjalnego rozmówcę.
Ten, kto namierzył ją najpierw, nie mógł być jednak tym, kogo potrzebowała.
- Serio? - burknęła cicho, gdy w głowie zawyły jej alarmy. Zbyt często przebywała wśród szemranych typów i zbyt często włóczyła się podobnymi uliczkami by nie być w stanie z małym wyprzedzeniem wyczuć, kiedy ktoś próbuje dorwać się do jej pieniędzy. Może i miała ich na tyle, by strata kilku monet aż tak jej nie ubodła, mimo to Elena nie zamierzała rozstawać się choćby z jednym złotym krążkiem. Nie w takich okolicznościach w każdym razie.
- Spierdalaj - warknęła do typka, po chwili oglądając się przez ramię. Nie znała złodziejaszka - choć mogła znać, to akurat nie byłoby takie znowu dziwne - ale też nie chciała poznać. I jakkolwiek była świadoma, że nie posiada szczególnie przerażającej fizjonomii, wciąż - zawsze, w każdej przesyconej nadmierną pewnością siebie chwili - wierzyła, że i tak potrafi niepożądane towarzystwo odstraszyć. Tak po prostu. Spojrzeniem spod oka czy czymkolwiek.


Ostatnio zmieniony przez Elena Tyanikova dnia Nie 26 Sie 2018, 21:37, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 26 Sie 2018, 21:31
The member 'Elena Tyanikova' has done the following action : Kostki


'k6' : 4
Weles
Weles

Wto 28 Sie 2018, 15:01
W miejscach takich jak Tawerna Welesa wieści roznoszą się niebywale szybko. Zwłaszcza jeśli dotyczą dam w potrzebie. A jeśli dodatkowo taka dama szukała kogoś zaufanego, mogła liczyć, że ktoś taki całkiem prędko ją odnajdzie. Cóż, bardzo często – nie tylko on. Trudno powiedzieć dlaczego tak się działo, ale zazwyczaj damę w potrzebie uznawano za niebywale łatwy cel. Pozornie wydawać się mogło, że nie inaczej miało być również tym razem.
Problem w tym, że ktoś, kogo uwagę przykuła Elena chęcią zachowania dyskrecji, miał jeszcze większego zajoba na tym punkcie niż ona. W związku z tym, nim decydował się na spotkanie twarzą w twarz z interesantem, najpierw sprawdzał go na dość niecodzienne sposoby i właściwie trudno było ocenić, co przesądzało o tym, że ostatecznie postanawiał zająć się interesującą go sprawą, bo logiki w jego zachowaniu były tak samo wiele, ile subtelności w obejściu Mefodiya Karamazova. Vitaly Dashkov znany był z tego, że nie był znany – niekoniecznie dlatego, że parał się czymś tak szalenie nielegalnym, że truchlał na samą myśl o tym, iż ktoś mógłby go wydać. Chodziło o przewrażliwienie na punkcie własnej prywatności i głęboko posuniętą obsesją na temat teorii spiskowych. Vitya był, w rzeczy samej, weterynarzem. Przynajmniej tak oficjalnie się uważało, ponieważ kiedy przychodziło co do czego, potrafił również w perfekcyjny sposób poskładać człowieka, który w trakcie spotkania z rozszalałym biesem przeszedł szereg rozszczepień na skutek nieudanej teleportacji i w tym samym czasie służył za tarczę do ćwiczeń kilku paskudnych zaklęć zakazanych. Rekonwalescencja trwała swoje, w końcu po takich przygodach nikt nie miał prawa od razu stanąć na nogi, nawet jeśli przeszedł przez ręce Vityi, ale przynajmniej nie był odsyłany z kwitkiem. Umowa zawsze była taka sama: Dashkov nie zadawał pytań, a po spotkaniu nikt nie miał prawa pytać o Dashkova. W końcu odwiecznie znaną prawdą było to, że wiedza zabija, a jemu nie spieszyło się do zejścia z tego świata
Ciekawiło go natomiast, jak zdeterminowana była Tyanikova. Z ukrycia obserwował jej zmagania z nasłanym na nią zakapiorem – w razie niespodziewanych problemów mógł niezauważenie zniknąć.
- Z każdym się tak witasz, laluniu, czy tylko wtedy, kiedy załatwiasz interesy? – zapytał opryszek, na którym ani trochę nie zrobiła wrażenia groźna mina Eleny. Dziwnie swobodna postawa, jaką przyjął podczas rozmowy, wbrew oczekiwaniom wcale nie dawała złudzenia, że można sobie z nim łatwo poradzić, raczej budziła lęk. – Wyciągaj wszystko, co masz. Tylko bez numerów: żadnych różdżek i wrzasków, bo cię w domu nie poznają.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Wąska uliczka (K) R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Wto 28 Sie 2018, 17:18
Elena, oczywiście, wiedziała czym jest lęk. Co więcej, bała się stosunkowo często, bo nie była głupia i doskonale zdawała sobie sprawę z wszelkiego rodzaju zagrożeń. Dodatkowo Tyanikova rozumiała też, że w przypadku większości szemranych typów wcale nie miała tak wielkich szans, jak udawała, że ma. Była świadoma swojej wątłości oraz tego, że, cóż, jest dziewczyną, a bycie dziewczyną w takich sytuacjach zazwyczaj jest jednak wadą. Tym niemniej, mimo całej tej świadomości, całej tej wiedzy i, mimo wszystko, jakiejś jednak skrytej w głowie ostrożności, Elena wciąż, permanentnie, ryzykowała. Bardzo dużo ryzykowała, raz podług zasady, że bez ryzyka nie ma zabawy, a raz w zgodzie z porzekadłem, że kto nie ryzykuje, ten nie ma. Panna Tyanikova wystawiała się na niebezpieczeństwo znacznie częściej niż norma przewidywała, ale, póki co, jeszcze żyła. Żyła i rozbudowywała swoją kolekcję, której z pewnością nie miałaby tak okazałej, gdyby była bardziej ostrożna, rozsądna czy jakakolwiek jeszcze.
Teraz, w tym pożal się Boże zaułku, Elena również uważała, że warto. Warto trochę potańczyć na cienkiej granicy między odwagą a brawurą, między przemyślaną, ryzykowną strategią a zwykłą głupotą. Warto, bo miała jarchuka, a jarchuk w tym momencie był skarbem. Nie miała jeszcze dla niego zastosowania, ale, na wszystkich bogów, to było żywe stworzenie. Stworzenie, które mogło się przydać, ale które przede wszystkim po prostu mogła mieć. A to był bardzo silny argument. Bardzo, bardzo silny.
- Z każdym. Zazwyczaj nie jestem miła dla ludzi - odpowiedziała więc wprost, jak gdyby nigdy nic, choć w głowie rozdzwonił jej się alarm. Nie udało się faceta odstraszyć, znaczy dobrze wiedział co robi i na co może sobie pozwolić. Trudno, natknięcie się na takowego też musiała brać pod uwagę. Oczywiście, to pogarszało sprawę. Była święcie przekonana, że nie z tym mężczyzną miała się spotkać, że nie na niego czeka, stąd jego towarzystwo było niewygodne. Oraz, co jasne, było też niebezpieczne.
Równie jasne było jednak, że Elena nie zamierzała dać się okraść.
- Zresztą, z tobą nie robię też interesów. To byłby zbyt niski poziom nawet dla mnie - dokończyła więc myśl i uniosła sugestywnie brwi. Wiedziała, że kiedyś, w którejś chwili, popełni błąd. Że kiedyś się potknie, przegnie, źle oceni sytuację i odczuje tego skutki, najpewniej bardzo bolesne. Miała tylko nadzieję, że to jednak nie będzie dziś.
Naprawdę potrzebowała znaleźć weterynarza.
- Już? Możesz sobie pójść? - zapytała ostatecznie tonem rezygnacji. Nie sięgnęła po różdżkę. Nie zaczęła krzyczeć. Nie wyciągnęła też jednak nic z kieszeni. Podskórnie była gotowa. Wewnętrzne zwierzę szarpało się na smyczy, warcząc i próbując zerwać więzy. Trzymała je jeszcze na wodzy, bo mimo wszystko wolała nie korzystać z futra, jeśli nie musiała. Nie zamierzała jednak dać się skrzywdzić, jeśli więc rozmowa nie poszłaby po jej myśli - a chwilowy pesymizm kazał zakładać, że mężczyzna nie okaże się szczególnie skory do układów - była gotowa się przemienić od razu, w locie, bez chwili wahania. Wtedy nie potrzebowałaby już różdżki, żeby nie być bezbronną. Wtedy byłaby prawdopodobnie wystarczająco szybka, by sobie poradzić nawet wtedy, gdyby mężczyzna postanowił się bronić.
Dawno już nie sięgała po irbisie ciało i z tej jednej, tylko jednej strony gdzieś z tyłu głowy zaczęła chcieć zyskać pretekst, by z niego skorzystać.
Weles
Weles

Wto 28 Sie 2018, 18:30
Strojenie groźnych min i bycie asertywnym nigdy nie zdawało rezultatu w sytuacjach, kiedy było się napadanym. Chyba, że miało się do czynienia z pożal się bogom przestępcą, który dopiero debiutował w kryminalnym półświatku i jeszcze niespecjalnie wiedział, jak radzić sobie z rozpieszczonymi paniusiami i ich wymuskanymi towarzyszami, jeśli tacy akurat się trafili. Elena nie trafiła jednak na amatora wyłudzeń i kradzieży. Nie trafiła też na sympatyka pogawędek – przynajmniej nie w tej chwili, ale przecież nie mogła wiedzieć.
- Ach tak? – skwitował jej odpowiedź. Wyglądał niemal na urażonego tym, że z kimś takim jak on nie chciałaby robić interesów. W duchu uznał, że telewizja i kolorowa prasa miały zdecydowanie fatalny wpływ na dzisiejszą młodzież, zapychając jej głowy okrutnymi, bardzo krzywdzącymi schematami na temat określonego typu ludzi. Obecnie jego rolą nie było jednak obruszanie się na durne odzywki dziewczątek i prostowanie ich sposobu myślenia. – Nie, nigdzie się stąd nie ruszymy. – Cholera wie, skąd nagle ta liczba mnoga. Może chodziło mu o jego i Elenę; może gdzieś w głębokich cieniach uliczki poukrywali się towarzysze tego zakapiora. – Albo oddajesz forsę, albo będziesz potrzebowała kogoś więcej niż tylko zaufanego weterynarza. – Ostatnie słowo wyraźnie zaakcentował i tym razem to on sugestywnie uniósł brew, zbliżając się bardziej do Tyanikovy. Jeśli cofnęłaby się o dwa kroki, wpadłaby na ścianę jednego z budynków. Dalsza ucieczka też nie skończyłaby się specjalnie dobrze, bo zaledwie dwa metry dalej stał metalowy kosz na śmieci, istniało więc spore ryzyko, że ratując się ucieczką nie zdążyłaby go zauważyć. – Tak, wiem kogo szukasz. To jak będzie? Forsa i dalej będziesz szukała swojego lekarza czy będziesz czekała tu na jakiś ratunek, aż zdechniesz? – dopytał z kamienną twarzą, wyciągając różdżkę i kręcąc nią ponaglająco.
Sytuacja wydawała się być przedstawiona nad wyraz jasno, a zgrywanie chojraka mogło nie przynieść korzyści żadnej ze stron, nie wspominając o biednym jarchuku czekającym niecierpliwie na ratunek.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Wąska uliczka (K) R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Wto 28 Sie 2018, 18:51
Słuchała jednym uchem, mniej więcej wiedząc, co będzie miał jej do powiedzenia mężczyzna. Do znudzenia będzie powtarzał, że ma oddać pieniądze, zacznie grozić, jak to jej twarzy nieprzefasonuje, jeśli swojego złota nie odda, być może spróbuje dotrzeć jej do rozsądku, pytając na przykład o to, czy faktycznie warto dać się skrzywdzić dla obrony własnych pieniędzy. Tyanikova słyszała już podobne monologi - nie mogła nie słyszeć, gdy obracała się w mocno szemranym towarzystwie, za hobby mając kolekcjonowanie rzeczy bardzo drogich i, nierzadko, bardzo pożądanych nie tylko przez nią samą. W tej chwili nie słuchała więc, te chwile, kiedy kryminalista mówił wykorzystując na przygotowanie się. Cofnęła się o krok, gdy się do niej zbliżył, wewnątrz jednak gotowała się. Gdzieś w głębi klatki piersiowej zaczynał rezonować głuchy warkot, póki co przez dziewczynę tłumiony, mimo wszystko jednak coraz bardziej żywy.
- Biorąc pod uwagę, że nieszczególnie to ukrywałam, to naprawdę żadne osiągnięcie, że wiesz - rzuciła, wspominając wizytę w tawernie sprzed paru chwil. Jak mogła znaleźć weterynarza nie zarysowując w miarę jasno, o kogo jej chodzi? No nie mogła, prawdopodobnie połowa gości Tawerny Welesa wiedziała więc w tej chwili, kogo Elena potrzebuje. O to przecież chodziło, bogowie. Musieli wiedzieć, żeby móc jej kogoś polecić, to proste. Ten tutaj musiał być w lokalu, gdy Tyanikova poszła tam na rozeznanie i, cóż, prawdopodobnie podążał za nią od drzwi knajpy. To naprawdę niefortunne, że nie zorientowała się w jego obecności wcześniej.
Ostatecznie dziewczyna westchnęła cicho, raz jeszcze spojrzała na mężczyznę, na różdżkę, znów na oponenta. Nadal nie zamierzała oddawać pieniędzy ani, dajmy na to, płacić mężczyźnie w ciemno, nawet jeśli miałby coś wiedzieć o poszukiwanym weterynarzu. Elena nikomu nie wierzyła na słowo, a ewentualne przedpłaty wchodziły w grę jedynie w drodze wyjątku, jedynie w kontaktach z już sprawdzonymi współpracownikami. Ten tutaj nie był wyjątkiem, a już na pewno nie był też sprawdzony.
- A mogło być tak miło - mruknęła cicho, niezadowolona, w kolejnej chwili zmieniając ułomne, ludzkie ciało na to, które tak bardzo lubiła, zwinniejsze, ładniejsze i w ogóle fajniejsze w każdym calu. I z pazurami. I z ostrymi zębami.
Nie czekała na reakcję mężczyzny od razu po przemianie wybijając się do przodu, wprost na oponenta. Potrzebowała efektu zaskoczenia i tych ułamków sekund, podczas których jej przeciwnik będzie zdolny do obrony. Musiała zmusić go do cofnięcia się o krok, dwa, trzy, by zyskać przestrzeń czy to na atak, czy po prostu na unikanie zaklęć, którymi niezbyt sympatyczny osobnik pewnie będzie chciał ją potraktować. Zaszarżowała więc w sposób, na widok którego Aleksander zapewne zapłakałby nad jej głupotą, kłapiąc zębami tuż przy ciele rabusia - nigdzie konkretnie, po prostu na tyle blisko jego nogi, biodra czy brzucha, by górę wziąć odruch, który kazałby mężczyźnie się cofnąć.
Nie chciała rozlewać krwi... Cóż, jeszcze. Była pyskata, tak, ale to tyle. Nie czerpała przyjemności z ludzkiej krzywdy. Tyle, że jej własna krzywda tym bardziej byłaby nieprzyjemna, a to sprawiało, że musiała o siebie zadbać.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wto 28 Sie 2018, 18:51
The member 'Elena Tyanikova' has done the following action : Kostki


'k6' : 6
Weles
Weles

Wto 28 Sie 2018, 19:36
Niestety. Tego rabusia akurat nie było w tawernie, kiedy Elena tak ochoczo dzieliła się z obecną w Welesie klientelą swoimi aktualnymi potrzebami. Nie było go też, kiedy jego kuzynowi tłumaczono, jak przedstawia się sprawa z poszukiwaniami zaufanego medyka od futerkowych problemów. Informację na temat samej Tyanikovy i jej opresji, z którą miał sobie poradzić, otrzymał z drugiej ręki, a wiadomo, jak niepełne potrafią być wiadomości przekazywane metodą głuchego telefonu. Nikomu na przykład nie przyszło do głowy, żeby przekazać lub dopytać, jak Elena rozpuszczała wici na temat swoich poszukiwań. Znowuż jednak – zamartwianie się niedociągnięciami nie należało do obowiązków mężczyzny, który jedynie westchnął bardzo głęboko. W każdym innym przypadku, to znaczy przebywając w pomieszczeniu, można było zacząć obawiać się, że wciągnie w płuca połowę znajdującego się tam powietrza.
- Czy ty, kurwa, zamierzasz przeciągać tak prostą czynność do usranej śmierci? – rzucił ze złością, już wyciągając w stronę dziewczyny rękę, ale coś kazało mu zaniechać tej czynności w pół ruchu; coś w zachowaniu stojącej przed nim blondynki: drobna zmiana w wyrazie jej twarzy, w której udawana groźba zmieniła się w całkiem poważną determinację.
A potem padły słowa, na które tylko z niezrozumieniem pokręcił głową, jakby chciał wymusić na Elenie wyjaśnienie. Zakapior otrzymał je w bardzo niespodziewanej formie i już podczas samego momentu przemiany cofnął się gwałtownie i gwałtownie złożył ręce jak do modlitwy, następnie szybko się opamiętując i znów celując różdżką już nie w dziewczynę, ale w wielkiego kota. Zaklął szpetnie. Nie pisał się na zabawy z cieniami.
- Doigrasz się! – spróbował jeszcze pogróżek, spuszczając dłoń z różdżką niżej, by końcówką patyka celować w oczy drapieżnika.
- Spokój, spokój! Dobre stworzenie, dobry kotek. – W alejce rozległ się nowy głos, a u jej wylotu można było dostrzec kucającego mężczyznę. Padające zza jego pleców światło z latarni na Eufrozyny Wielkiej skrywało jego twarz w głębokim cieniu, ale kojący ton, jakim zwrócił się do Eleny wyraźnie dawał do rozumienia, że wiele razy zdarzyło mu się obcować ze zwierzętami najrozmaitszej maści. – Pogadamy? – Tego Elena już nie mogła usłyszeć. Słowo rozbrzmiało jej wewnątrz czaszki, a zaraz po nim kolejne zdania. – To chyba mnie szukasz. Jego zostaw w spokoju.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Wąska uliczka (K) R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Sro 29 Sie 2018, 21:06
Większość sądziła, że animagia była po prostu umiejętnością, zdolnością do opanowania tak, jak opanowywało się pisanie czy czytanie - Elena jednak zawsze postrzegała to inaczej. Dla niej zmiana formy zawsze była czymś więcej, niż tylko wygodną podmianą ciała zależnie od potrzeb. Od wyprawy w Himalaje i późniejszej nauki pod okiem Iriny, animagia była dla Tyanikovej... rytuałem? doznaniem duchowym? Mniej więcej. Dodatkowo Rosjanka nigdy nie traktowała swej zwierzęcej postaci jako coś wyuczonego, a raczej - odnalezionego. W porządku, musiała nauczyć się przybierania formy irbisa, ale nigdy nie powiedziałaby, że sama ją sobie wybrała. Pantera śnieżna po prostu była w niej, była... nią.
Elena wiedziała, że to może brzmieć śmiesznie, nigdy jednak nie potrafiła podchodzić do tego tematu inaczej.
Wynikało to też po części z tego, że w zwierzęcej formie nie czuła się też do końca sobą, w rozumieniu - do końca człowiekiem. Nadal była Elką, to nie ulegało wątpliwości. Nadal miała w głowie wszystkie wspomnienia, całą wiedzę i pełnię swego pyskatego charakteru. Mimo tego jednak myślała inaczej. Prościej. Bardziej instynktownie i bardziej drapieżnie. I nic nie mogła na to poradzić.
Chociaż, tak szczerze mówiąc, chyba też nie chciała.
W ciele irbisa odpoczywała. To nie tak, że po przemianie przestawały obowiązywać ją ogólnie obowiązujące na świecie zasady, a jednak trochę tak się czuła. Jakby wszystko nagle stawało się tak mało istotne, mające tak mało z nią wspólnego.
Teraz, gdy spoglądała na niedoszłego rabusia, nie patrzyła na niego jak Elena-człowiek, lecz jak Elena-zwierzę. Bijąc ogonem po bokach, brzuchem szorując niemal po ziemi, gotowa do kolejnego skoku - ataku bądź uniku - zaledwie w połowie czuła się rozumną, cywilizowaną, dwunożną istotą. Jedynie w połowie zwracała uwagę na to, co jej wolno a co nie, jedynie częściowo pamiętała o tym, co ma do załatwienia.
Przypomniała sobie, gdy usłyszała nowy głos - najpierw normalnie, a potem bezpośrednio we własnych myślach.
Potrząsnęła głową, gdy słowa zrodziły się prosto w jej głowie, z pominięciem uszu. Odruchowo łapą potarła łeb, jakby chcąc zatrzeć to dziwne wrażenie. Prychnęła cicho, w kolejnej chwili unosząc jednak wzrok i odnajdując mówiącego. Wciąż była spięta. Wciąż była gotowa i nieufna.
Każ. Mu. Odejść. mówiło jej spojrzenie i niesłyszalny niemal, ale jednak rezonujący gdzieś w głębi piersi warkot. Nie zamierzała rozmawiać z kimś, z kim... Cóż, nie zamierzała rozmawiać.
Potrzebowała weterynarza. Tylko jego. I tylko z nim chciała dyskutować.
Weles
Weles

Sob 01 Wrz 2018, 22:05
Vitaly Dashkov prychnął ze zniecierpliwieniem, po czym wyprostował się i nad wyraz pedantycznie otrzepał poły burgundowej szaty, w którą był odziany. Klienci! Jak zwykle muszą stawiać dziesiątki własnych warunków. O dreszcze przyprawiało go, jak bardzo roszczeniowi potrafili być niektórzy z nich i z tego też powodu tak nieczęsto decydował się na przyjęcie większości zleceń. Wiedział, że nie powinien być wybredny, bo nigdy nie wiadomo, kiedy nadejdą ciężkie czasy, gdy znalezienie jakiejkolwiek roboty będzie graniczyło z cudem… Ale skoro obecnie mógł sobie pozwolić na takie fanaberie, to sobie pozwalał.
Nigdzie się bez niego nie ruszam, więc albo porozmawiamy jak człowiek z człowiekiem, albo trafi ci się jakiś konował od siedmiu boleści, który prędzej zesra się na twój widok niż udzieli ci pomocy. – Kolejne słowa rozbrzmiewają wewnątrz ibisiej czaszki tonem, który jasno wskazuje, że to Vitya jako jedyny może stawiać tu warunki. Pod względem przezorności, był tak samo ostrożny jak Elena i nie zamierzał ufać pierwszej lepszej osobie, która tylko odważyła się mu postawić. Naruszałoby to zresztą jakąkolwiek etykę zawodową – kto to widział, żeby dawać sobie wchodzić na głowę klientom.
- Petya, nie spinaj się tak już i ogarnij trochę, bo cię własne dzieci nie poznają, kiedy wrócisz do domu. Ona nic ci nie zrobi – zwrócił się do niedoszłego złodzieja, wymownie zerkając w stronę śnieżnej pantery.
Weterynarz nie miał w zwyczaju dwukrotnie powtarzać swoich próśb, kiedy zwracał się do ludzi. Elenę w tym przypadku, chociaż zmyślnie przybrała zwierzęce ciało, również zaliczał do homo sapiens i nie zamierzał mieć wobec niej taryfy ulgowej. Ponadto na chwilę obecną to ona w dość rozrzutny sposób szastała jego czasem, co dodatkowo potęgowało złe pierwsze wrażenie, jakie wywarła na Dashkovie.
- Jeśli w ciągu minuty nie zaczniesz tłumaczyć, czego chcesz, więcej nas nie spotkasz. – Trudno było stwierdzić, czy miała być to groźba, czy obietnica.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Wąska uliczka (K) R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Wto 11 Wrz 2018, 18:15
Syknęła cicho, jeszcze przez chwilę bijąc ogonem o boki. Nie lubiła być stawiana pod ścianą i choć przez chwilę wydawało jej się, że tym razem będzie od tego daleka - cóż, właśnie, wydawało jej się. Mogła sądzić, że to ona będzie rozdawać karty. Mogła być przekonana, że to potrafi i że to zupełnie naturalna kolej rzeczy, że inicjatywa jest po jej stronie. Mogła szczerze wierzyć, że świat w zasadzie pada jej do stóp, a ona ma dość sił i pozę wystarczająco stanowczą, by rzucić na kolana także tych, którzy ugiąć się przed nią nie chcą.
Przybyły mężczyzna szybko wyprowadził ją z błędu.
Szybko zorientowała się, że niewiele ma do powiedzenia. Coś w wibrującym w jej głowie głosie kazało zrewidować swoje przekonania i przyznać, że... Przegrała? Może nie do końca, może nie to słowo było najbardziej odpowiednie. Niewątpliwie jednak nie była dominującą, co więcej - tak naprawdę była zdominowaną. Nie podobało jej się to, ani trochę. Wychodziło jednak na to, że musi się z tym pogodzić. Zaakceptować. Potulnie stulić uszy, jeśli w ogóle chce coś uzyskać.
A chciała. Bardzo chciała.
Ostatecznie prychnęła raz jeszcze, przestąpiła z łapy na łapę, cofnęła się o krok i niechętnie wróciła do ludzkiej postaci.
- No raczej nie szybkiego numerku w ciemnym zaułku - mruknęła w odpowiedzi na ostatnie słowa mężczyzny, spoglądając spod oka to na niego, to na niedoszłego złodzieja, Petyę. Strzelała tak spojrzeniem kilka chwil, potem ostatecznie zatrzymując je na swym docelowym rozmówcy. Był weterynarzem, na miłość boską, czego mogłaby od niego chcieć?
- Mam poparzone zwierzę do postawienia na cztery łapy - rzuciła wreszcie, z trudem chowając wyrośniętą ponad miarę dumę do kieszeni. Mogła pyskować, oczywiście, że mogła, wszystkie alarmy w głowie wyły teraz jednak ostrzegając, że jeśli dalej będzie gówniarą, mężczyzna faktycznie sobie pójdzie, a ona zostanie z niczym. A nie mogła zostać z niczym, to jasne. Zacisnęła więc zęby, udała, że mężczyzna wcale nie utarł jej nosa i posłuchała jego... groźby. Chyba groźby, to było odpowiednie słowo.
- Psa - kontynuowała więc, uściślając, o jakiego czworonoga jej chodzi. - Niekoniecznie lubianego w społeczeństwie psa - dodała, wzbraniając się jednak przed podaniem nazwy jarchuka. Wiecie, to taka niepisana zasada, że jak powiesz coś na głos, to tak, jakbyś automatycznie się przyznawał. Gdyby powiedziała, że hej, zamknęłam w mieszkaniu jarchuka, nie mogłaby się już z tego w żaden sposób wyłgać, gdyby ci tutaj zawiedli jej ograniczone zaufanie, jakim siłą rzeczy musiała ich obdarzyć. Póki jednak nie ujmie tego wprost, póty wewnętrzne systemy bezpieczeństwa są nieniepokojone - do niczego się nie przyznała, nic się nie dzieje, nie będzie jej winą, jeśli ktoś coś mylnie zinterpretuje.
Chociaż teraz ta mylna interpretacja byłaby jak najbardziej prawidłową, bo, cóż, rzeczywiście miała w mieszkaniu jarchuka. Szczerze wierzyła, że ten tutaj się tego domyśli.
- Jak w ogóle się nazywasz? - zapytała w międzyczasie, unosząc lekko brwi. - Kulturalni ludzie się przedstawiają - dodała sugestywnie. Jak dotąd niekoniecznie potrzebowała kontaktów z weterynarzami, tak teraz nagle okazało się, że znajomość nazwiska jednego z nich mogłaby być przydatna. Zakładając, że jej nowy pupil przeżyje - a naprawdę bardzo chciała, by przeżył - mogła jeszcze nie raz potrzebować usług dobrego lekarza, który nie wyda jej przy pierwszej okazji.
Weles
Weles

Sob 15 Wrz 2018, 16:41
Stawianie sprawy jasno i w taki sposób, by druga strona była przekonana, że nie ma absolutnie żadnego wyboru, zawsze zdawało rezultat – ciąg wydarzeń natychmiast przybierał szybszy obrót, zwykle na korzyść tego, kto dyktował warunki. Wystarczyło być zdecydowanym i nieustępliwym, a sukces przychodził sam, jak w tym przypadku. Vitaly, nim się obejrzał, miał już przed sobą młodą, gniewną kobietę, a nie młodego, gniewnego ibrisa. Za nią natomiast, nadal nieco zdenerwowany, ale odsunięty na bezpieczną odległość, stał Petya zajmując się ogarnianiem siebie, na co składało się głównie układanie kostki Rubika – to pozwalało rosłemu mężczyźnie zebrać myśli i odrobinę uspokoić skołatane nerwy. Był przecież tak blisko od rozszarpania gardła przez to… To zwierzę, które najpierw było dziewczyną, a potem znów się w nią przemieniło. Nie dziwiło go, że ludzie dziwnie patrzyli na cienie; że się ich bali – sam przecież prawie zesrał się ze strachu, a był przekonany, że w życiu już wszystko widział.
- Te durne odzywki zachowaj sobie dla kogo innego – odezwał się weterynarz, na którym słowa Eleny wywarły jedynie negatywne wrażenie, potęgując tylko obraz dziewczyny nieodpowiedzialnej i mającej pstro w głowie, która ciętym językiem zamierza załatwiać interesy z ludźmi nie mającymi zamiaru zniżać się do pewnego poziomu (nawet jeśli wcześniej zdarza im się na potencjalnych klientów nasyłać opryszków). Cóż, Dashkov miał o sobie zdecydowanie zbyt wysokie mniemanie. – Kiedy doszło do poparzenia i jak duży jest to pies? – Najbardziej interesująca okazała się ostatnia kwestia, o czym świadczyła lekka zmiana tonu wraz z uniesionymi w oczekiwaniu na odpowiedź brwiami. Bo przecież mało to na świecie było psów powszechnie nie cieszących się wśród społeczeństwa uznaniem? Na przykład taki chihuahua, którego w pewnym stopniu przypominała Dashkovowi Elena. Albo amstaff. Nie wspominając już o jarchuku. Trzy różne rozmiary, trzy różne przyczyny nielubienia, trzy różne dawki leków.  I, potencjalnie, dwa odmienne sposoby leczenia.
Vitaly zaśmiał się krótko, ale można było odnieść nieprzyjemne wrażenie, że był to śmiech bardzo oceniający.
- Zabawne, że mówi to ktoś taki jak ty – skwitował z cierpkim uśmiechem, sugestywnie zerkając na stojącego wciąż z boku Petyę. – Dashkov, tyle powinno ci wystarczyć. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to ja się będę z tobą kontaktował. – Nie brzmiało to jak zapowiedź długoterminowej współpracy.
Elena Tyanikova
Elena Tyanikova
Wąska uliczka (K) R6lLiY1
Astrachań, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
klątwołamacz do wynajęcia, kolekcjonerka artefaktów
https://petersburg.forum.st/t1636-elena-tyanikova-sie-buduje#8025https://petersburg.forum.st/t1645-elena-tyanikova#8106https://petersburg.forum.st/t1646-elena-tyanikova#8107https://petersburg.forum.st/t1647-mayavi#8108

Sob 15 Wrz 2018, 21:12
Gdy przeszli do konkretów, nieco łatwiej było schować dumę do kieszeni. Będąc doskonale świadomą, że to ona potrzebuje Dashkova, a nie on jej, stopniowo niemal całkiem położyła uszy po sobie - cóż, a przynajmniej zrobiłaby to, gdyby wciąż była w zwierzęcej postaci - i skupiła się na tym, co było do załatwienia. Gryząc się w język za każdym razem, gdy nasuwały jej się dalsze pyskówki - a nasuwały się, bo arogancja mężczyzny zwyczajnie ją drażniła, nie to co jej własna - postanowiła być profesjonalna. Tak, jak w pracy, gdzie nie było miejsca na dyskusje - było tylko zadanie do wykonania i zestaw czynności, które miały do tego doprowadzić. Teraz sytuację zamierzała potraktować tak samo. Było zadanie do wykonania - zdobycie pomocy dla nienazwanego jeszcze jarchuka - oraz zestaw czynności, choć w tym przypadku raczej słów, mający umożliwić jej jego realizację.
- Przed godziną, może dwiema - odpowiedziała więc konkretnie, dławiąc każde inne odpowiedzi, jakie mogły chcieć spłynąć jej po języku. Jednocześnie, wypowiedziawszy te słowa, odetchnęła cicho. Dopiero teraz uzmysłowiła sobie, jak długi był to dzień - począwszy od dnia pracy, przez szykowanie się do wyjścia, bal i jego niefortunne (cóż za dyplomatyczne określenie!) zakończenie, aż po późnonocne odwiedziny w tawernie, włóczenie się po zaułkach i wreszcie obecną rozmowę.
W jednej chwili niczego nie pragnęła bardziej, jak wrócić do domu i zwinąć się w pozycji embrionalnej u boku Aleksandra. U boku, który jak żaden inny kojarzył jej się z bezpieczeństwem. To, że jeszcze kilka chwil temu była na brata wściekła, nie miało większego znaczenia.
Tymczasem dalej - konkrety. Na pytanie o rozmiary psa Elena nie próbowała oszacować określonej liczby centymetrów, jakich miałby sięgać pies w kłębie, tylko po prostu dłonią pokazała, jak był rosły, akcentując prezentację rzuceniem prostego: taki, takiej wielkości.
Na komentarz Dashova parsknęła cicho.
- Ja nie jestem kulturalna - rzuciła beztrosko, wzruszając lekko ramionami. Poważnie, czy kiedykolwiek twierdziła, że jest inaczej? No nie. Absolutnie nie.
Mimo tego, choć odpowiedź mężczyzny nie była satysfakcjonująca - nazwisko? co jej po samym nazwisku? w Petersburgu nie jednemu psu Burek na imię, Dashkovów chodzi tu pewnie... no, co najmniej kilku - to dziewczyna nie drążyła. Konkrety, powtórzyła w głowie jak mantrę. Konkrety i miejmy to już za sobą.
Weles
Weles

Nie 16 Wrz 2018, 19:52
Dashkov kiwnął krótko głową, kiedy uzyskał odpowiedź na swoje pierwsze pytanie. W porządku. Dwie godziny to jeszcze nie tragedia. Dwa lata temu przyszło mu zajmować się biesem – również poparzonym. Z tą różnicą, że zgłoszono mu go dopiero po tygodniu od wypadku, co poskutkowało tym, że nawet najlepszej jakości maści i eliksiry odbudowujące nie były w stanie poradzić sobie z ranami, jakie przez ten czas powstały: zarówno na skutek oparzenia, jak i przez zwierzę, które próbowało sobie w cierpieniu ulżyć.
Kiwnięcie pogłębiło się w momencie, gdy Elena zademonstrowała wielkość swojego pupila. Żaden pies, tylko bydlę, podsumował w myślach mężczyzna, natychmiast kalkulując, że na uspokojenie zwierzęcia będzie potrzebował co najmniej dwóch dawek leku.
- Petya, chodź tu. – Ponaglił swojego towarzysza, po czym szeptem wyjaśnił mu, co powinien już zacząć przygotowywać, a następnie odesłał go do gabineciku, w którym prowadził swoją praktykę. – Powiedz mi jeszcze – zwrócił się znów do Eleny. – Jak obszerne jest to poparzenie i czy będziesz w stanie przetransportować psa sama pod ten adres? – Podał jej wizytówkę, na której, poza nazwą ulicy i numerem domu, pod którym znajdowała się lecznica Vitaliya, nie było nic więcej.
Z nowych dostarczonych informacji klątwołamaczka mogła dość szybko wywnioskować, że gabinet weterynarza znajduje się całkiem niedaleko Tawerny Welesa – był oddalony o zaledwie trzy uliczki, wciśnięty w tę część Niedźwiedziego Ryku, do której naprawdę nikomu, nawet typowym obijmordom i typom spod ciemnej gwiazdy, nie chciało się zaglądać głównie dlatego, że nie znajdowało się tam absolutnie nic interesującego. Niektórzy złowróżyli, że w przeciągu kilku kolejnych lat tamten obszar dzielnicy całkowicie wymrze, stając się dosłowną martwą strefą, którą po następnych kilku latach przejmie Ministerstwo, by wybudować na miejsce podniszczonych kamienic luksusowe apartamenty.

Jeśli odpowiedź na pytanie weterynarza będzie twierdząca, możesz uznać, że zakończyli rozmowę, i przyprowadzić jarchuka do gabinetu Dashkova.
Sponsored content


Skocz do: