Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 21 Maj 2018, 09:32
Chiński Teatr

Chiński Teatr, znany również jako Kamienna Opera, jest spalonym po ostrzale Petersburga w 1941 roku budynkiem letniego teatru. Wnętrze, niegdyś bogato zdobione w azjatyckie motywy oraz dekorowane figurkami smoków i chińskich znaków zodiaku, dziś straszy resztkami sceny i chwastami wyrastającymi z każdego możliwego miejsca – przynajmniej tak widzą to mugole. Czarodzieje zadbali bowiem o to, by miejscu temu przywrócić dawną świetność, by móc cieszyć się wystrojem, jaki pamiętała widownia pierwszego dnia otwarcia teatru w 1779 roku.

Weles
Weles

Czw 24 Maj 2018, 22:40
Tegoroczny bal przygotowano z niezwykłą dbałością o zapewnienie gościom rozrywki, jakiej do tej pory nie widzieli i której nie zapomną do końca życia. Broszurka wręczana każdemu podczas wejścia na teren Carskiego Sioła prezentowała się schludnie, lecz dość skromnie. Wszystko opisano bardzo lakonicznie, dając zaproszonym osobom możliwość samodzielnego odkrywania sekretów tego miejsca i wachlarza atrakcji. Są więc fontanny, których wodę zamieniono z szampanem. Są lewitujące tace z paletą wielobarwnych, magicznych drinków i fantazyjnych przekąsek. Jest komnata pogrążona w ciemnościach. Są trupy aktorów w każdym zakątku obu ogrodów odgrywające krótkie przedstawienia i zabawiające gości. Są krzewy i drzewa, których zerwane liście, kwiaty czy całe gałązki zmieniają się w zimne ognie, zakąski lub chmary świetlików. Jest pomieszczenie pełne luster, które przejść może tylko ktoś o czystym sercu. Lecz podobno wisienką na torcie ma być występ Zaklinacza Demonów, osławionego Haukkiego Kesyttäji, przed którego zdolnościami ugnie się każda mroczna siła. By zapewnić czarodziejowi odpowiednią ilość miejsca i atmosferę, postanowiono ulokować jego przedstawienie w Chińskim Teatrze, gdzie na scenie rozstawiono trzy potężne skrzynie spętane żelaznymi, magicznymi łańcuchami, natomiast siedzenia publiczności przemontowano, wznosząc je sekwencyjnie ku sufitowi, by utworzyły amfiteatralny kształt i każdy, kto zdecyduje się zostać na pokazie, miał zapewniony doskonały widok na Zaklinacza. Występ Haukkiego rozpocząć ma się punktualnie o północy.
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Chiński Teatr C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Pią 15 Cze 2018, 03:11
Kim jesteś, Illyano Sorokino? Ze swoim nazwiskiem, dziedzictwem, zamaskowanym usposobieniem? Co kryje się za maską spokoju, jaki narzucasz na twarz? Stagnacja i bierność bije z błękitnych oczu. Byłyby ładniejsze, przykuwałyby uwagę kawalerów, gdyby potrafiły patrzeć jaśniej, iskrzyć, zamiast lodowacenia półtorej metra sześciennego wokół Ciebie. Ciężki szron, jaki spowija każdy centymetr obiektów, jakich się dotkniesz, w końcu zawsze się kruszy. Jak ilość Twoich przyjaciół i sojuszników.
Kim jesteś, Illyo? Stojąc samotnie, nakładając maskę? Kim chcesz teraz być? Kobietą nienagannych obyczajów, powabnie trzymającą szkło, wypełnione szampanem, w dłoni. Niezbitą figurą, uwydatniającą Twoją niezależność? Wychodzi Ci to. Jesteś sama. Nikt nie zaburza Twojego spokoju. Nikt nie dostrzega nawet lekkiego drżenia palców, ściskających nerwowo nóżkę lampki z alkoholem. Drobne spięcie warg, kiedy przykładasz do nich szkło, uchodzi uwadze wszystkich. Podobnie jak sińce, skrupulatnie ukryte pod naturalnym makijażem. Nikt nawet nie pomyśli, że nie przespałaś dwóch nocy, a nie śpisz dobrze już od dwóch miesięcy. Czy gdyby ktoś wiedział, jak bliska jesteś rozpaczy, wyciągnął by do Ciebie dłoń? Ktokolwiek? Może Jadwiga... Gdybyście żyły w innym świecie. Bez uprzedzeń i bez niebezpieczeństwa ściągania na siebie złej uwagi.
Wiesz kim jesteś, Illyano? Jesteś cieniem dawnej siebie.
Sączysz drogi trunek w ustach, przełykając z nim gorzki smak niespełnienia i udaje Ci się nie krzywić na towarzyszące Ci poczucie porażki oraz osobliwej pustki. Przymykasz powieki tylko o pół sekundy za długo, bezgłośnie wydychając powietrze z płuc. Gdyby nie drobna mgiełka wstępująca na schłodzone szampanem szkło, nikt by nie wiedział, jak bardzo zmęczona i zrezygnowana jesteś. Rozglądając się wokół, stwierdzasz, że i tak nikogo to nie interesuje. Wiedzą, że jesteś tylko o krok od poddania się? Poddania pozy, pracy i rodziny. Na ten moment nie ma w Tobie żadnej woli walki, ani poczucia przywiązania. Nie czujesz się związana z niczym, ani z nikim. Nawet praca nie przynosi Ci przyjemności, a od spotkania na Obwodzie Czelabińskim jesteś prawie pewna, że gromadzi tylko więcej zawodu i przykrości, które powoli też przestają mieć dla Ciebie znaczenie. Jak wszystko.
Trudno, żeby planowany Koncert Zaklinacza Demonów robił na Tobie wrażenie. Nie zamierzasz zabawić tu tak długo, żeby go doczekać. Pogrążasz się w swoich myślach, izolując się od dosadności i dojmującego przytłuczenia Twoją samotnością. Jedyną pociechą jest Dusan, ostrożnie wędrujący pomiędzy Twoimi stopami, przysłonięty peleryną odbijającą się na srebrzysto na pięknie wypolerowanej podłodze. Materiału nie zdjęłaś nawet z ramion, chociaż pochłaniasz już trzecią lampkę, a Twoja trzeźwość odpływa, ku Twojej uldze wraz z poczuciem bezcelowości, która za chwilę staje się dla Ciebie niewyraźna i mglista.
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Chiński Teatr W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Pią 15 Cze 2018, 13:57
Fałsz przesącza się przez delikatny materiał sukien, przecieka przez halki i koronkowe rękawiczki, spływa po jedwabnych chusteczkach godzinami pedantycznie układanych przed wyjściem, by po umieszczeniu w butonierce nie widniał na nich choćby cień zagięcia, by tkanina, jak noszący ją właściciel, prezentowała się z dumą tak porażającą, że bliżej jej do obcesowości niż zapierającej dech chwały. Wsiąka w ziemię przydeptywany skandalicznie drogimi czubkami bucików jeszcze noszących woń półek z domu mody Jadwigi Wrońskiej. Jego ziarenka wnikają głęboko w żyzną glebę i nie trzeba miesiącami czekać na efekty tego przypadkowego zasiewu, plony można zbierać od razu, rozrastają się gwałtownie, natychmiast, jakby w obawie, że im dłużej przyjdzie im zwlekać z wychynięciem na powierzchnię, tym więcej nosicieli stracą.
Za zdobnymi maskami kryją się pełne przerażenia twarze. Uśmiechy nie dosięgają oczu, nie wnikają w gesty. Każdy ruch, nim zostanie wykonany, uważnie badany jest przez powściągliwość i znaczony napięciem. Zorę męczy przebywanie w takim towarzystwie, czuje rozczarowanie całym przedsięwzięciem. Odkąd dowiedziała się o idei Balu Maskowego, odkąd słyszała plotki, z wypiekami czytała bezimienne relacje gości, wokół wydarzenia zbudowała solidną legendę, którą teraz miała okazję zweryfikować. Krok po kroku badać każdą atrakcję, kosztować wszystkiego, zbyt zachłannie, by – zupełnie jak bohaterowie tych anonimowych historii – rankiem i każdego kolejnego dnia później mieć wyrzuty sumienia, że nie próbowała rozkoszować się tą chwilą, dla której może nie być już następnego razu. Ale zamiast skradać roziskrzone podekscytowaniem i magiużywkami spojrzenia, odwraca głowę za każdym razem, gdy przyszpilać próbuje ją przymglony lękiem wzrok. To subtelna insynuacja, ostrzeżenie, że w tym trudnym czasie nie powinna zapominać o zagrożeniu. Kiedy zdecydowała się przyjść tu właśnie po to, by zapomnieć, by wśród rozsianych po Carskim Siole aktorskich trup na jeden wieczór, na jedną noc zgubić odpowiedzialność, zatracić się w nieobowiązku i tym głośniejszym rodzaju ciszy, gdzie sztuczne uprzejmości i polityczne rozmówki z chirurgiczną precyzją wycinane są i zastępowane przez swawolne śmiechy i plebejskie szczebioty, z których nikt nie będzie Zorę rozliczał.
Tu, pośród anonimowego tłumu, nie musi kryć się ze swoimi pasjami. Nikt nie ciągnie jej za rękę w kierunku pozornego bezpieczeństwa, nikt nie robi wyrzutów, że – kiedy wzrok zagubiony jeszcze na początku, po przekroczeniu bram ogrodów przemyka po smukłych, czarnych literach obwieszczających performance Zaklinacza Demonów – cel wieczoru klaruje się niespodziewanie i wyraźnie, jak kleks odcinający się na bieli pergaminu. Wycieńczone pierwszymi tańcami nogi, samoczynnie kierują Zorę w miejsce, gdzie będzie mogła przeczekać w spokoju kilka chwil, zaczerpnąć oddechu, uspokoić skołatane zabawą serce i pozwolić chłodnemu, wieczornemu powietrzu zmyć z twarzy wypieki. O tej porze nie spodziewa się spotkać tu nikogo – może tylko kilku asystentów technicznych, czuwających nad scenografią niczym marmurowe, cmentarne anioły bez możliwości wyjścia do ludzi – do północy pozostawało jeszcze niespełna półtorej godziny, może mniej, dlatego serce podrywa jej się gwałtownie, kiedy w jeszcze opustoszałej sali teatru dostrzega cień. Ale to tylko ktoś równie pragnący odpoczynku od zgiełku, co ona. To nic strasznego. Przysiada na jednym z miękkich foteli, opierając stopy na podłokietnikach i dziękuje bogom, że anonimowość zdejmuje z niej żenujący obowiązek konwersacji.
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Chiński Teatr C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Nie 17 Cze 2018, 15:03
Brak celu przebija się przez pozbawione przekonania gesty. Palce przylegające do grzbietu nosa, przytrzymujące jedwabne obicie maski, daremnie poprawiają ją na twarzy. Nie potrzebujesz jej. Bez niej kreujesz się lepiej na kogoś kim kiedyś starałaś się zostać. Paradoksalnie, bliżej siebie, niż dziś, nie byłaś już od wielu lat. Przymykasz powieki i kiedy je uchylasz, zaczynasz dusić się tą ciężką, podniosłą atmosferą nadchodzącego o północy występu. Nuta słodkiego alkoholu w trzymanej w dłoni lampce powoli mąci w twoich zmysłach. Jest ci zdecydowanie zbyt gorąco, a przecież sala jest prawie pusta. Oprócz kilku osób, przygotowujących scenę, które dla Ciebie są niczym element wyposażenia Teatru Chińskiego, nikogo jeszcze tu nie ma. Czując jak na twarz wstępują ci wypieki, z pewnością mające swoje źródło w ilości spożytego alkoholu, w końcu zsuwasz materiał peleryny z ramion. Chociaż próbujesz ją chwycić między palce, śliska tkanina przemyka ci pomiędzy nimi. Z szelestem opada na zdobioną posadzkę. Chwilę później słyszysz niegłośne pomrukiwanie, skrzyżowane z pełnym wołania o pomoc skomleniem. To Dusan próbuje wydostać się z kłębiących się wokół niego warstw materiału. W końcu wyłania najpierw ogon, wycofując się tyłem, a później łeb. Strzyga uszami i wydaje z siebie śmieszne prychnięcie, podobne do płaczu dziecka. Za krótkie żeby zdążyło Cię rozdrażnić (jak dzieci).
Uwalniając się z pod splotu peleryny, z ciekawością przechyla głowę na bok, obserwując otoczenie. Podążając za jego spojrzeniem, zerkasz na kobietę siedzącą na pobliskim fotelu. Wcześniej nie zwróciłaś na nią uwagi. Teraz, mimowolnie podążasz wzrokiem za Dusanem, a ten jest już przy jej fotelu. Wspina się na dwie łapy, żeby przednie oprzeć o krawędź siedziska. Wpatruje się z lisią ciekawością w nieznajomą. Nie masz siły odmawiać mu wolności wyboru. Dopijasz ostatnie kilka kropel alkoholu, z rezygnacją odkładając szkło na podest sceny. Mija kilka minut, zanim podążasz za swoją zgubą. Dusan w tym czasie zdążył okrążyć fotel kilka razy i siąść na przeciwko, wywierając presję zwierzęcym, intuicyjnie zapobiegawczym spojrzeniem, jakim patrzył na kobietę.
Podchodzisz do niego, zwracając się bezpośrednio słowami do niego, zamiast do obcej, którą zaczepiał.
Dusan... — głos masz pouczający. Trochę zmęczony. W oczach ci się mgli. Trochę kołuje ci się w głowie. Chociaż zwyczajnie nie pozwoliłabyś sobie na taką nieostrożność, ostatecznie siadasz z kapitulacją na fotelu obok nieznajomej. Dusan przysiada się na twoim podłokietniku. Tylko dlatego nie zwracasz uwagi nieznajomej, że te nie służą do trzymania na nich stóp, skoro ty pozwalasz na nim przysiadać swojemu pupilowi.
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Chiński Teatr W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Pon 18 Cze 2018, 20:23
Sylwetka nieznajomej (nie tak całkiem, ale obie nie zdają sobie sprawy z tego, jak często przychodzi im mijać się na przyjęciach, bankietach i turniejach – cechy indywidualne rozmazują się, przyćmione intensywnym karmazynem masek) majaczy nienachalnie na skraju pola widzenia. Poruszający się cień przypomina, że wciąż tu jest, gdyby Zora zechciała jednak otworzyć do kogoś usta, skomplementować organizację balu w razie, gdyby przez myśl przemknęło jej, że może ma do czynienia z tajemniczym kreatorem tej jednonocnej krainy czarów. Jej uwaga skupiona jest jednak na scenie, na której w nienagannym porządku rozstawiono kilka tajemniczych atrybutów. Przeciętnemu zjadaczowi chleba nic nie mówiłby ich kształt, ich nazwa, może nawet ich przeznaczenie – byłyby jedynie ekscentrycznymi narzędziami równie ekscentrycznego artysty; mistycznymi artefaktami, których sposób działania zostanie pogrzebany, gdy śmiertelne ciało Zaklinacza rozpadnie się w pył. Ale Zora widziała już jeden z wystawionych przedmiotów. Ryciny w księdze o demonologii starały się oddać jak najdokładniej misterne sploty drobnych gałązek sawiny układających się w monstrualny okrąg, poprzecinany wewnątrz niewidoczną pajęczyną pulsujących żyłek energii. Gdyby podeszła bliżej, słyszałaby szemranie uśpionej magii. Ze swojego miejsca na końcu sali czuje jednak drzemiącą, zniewoloną moc – to ten rodzaj osobliwej żywotności, jaki towarzyszy niektórym klątwom, na tyle intensywny, że wprawny klątwołamacz wyczuje i zlokalizuje ją z niebywałej odległości, lecz dla zwyczajnego czarodzieja będzie pozostawała nieodgadnioną anomalią, uporczywym, złym przeczuciem.
Podobne wrażenie kąsa teraz Zorę.
W masce pole widzenia jest ograniczone, dlatego musi nieco schylić głowę, by dostrzec to, co powoduje tę zadrę w rzeczywistości. Stworzenie wygląda mizernie – nie w sposób, w jaki prezentują się zabiedzone, bezpańskie zwierzęta, ale te, które porównuje się do większych drapieżników. Niczym nie przypomina dumnej, bezwzględnej trójki dobermanów, które czuwają w rezydencji Yanevów. Porusza się z gracją, w jego ruchach dostrzec można jakąś beztroską swobodę nigdy nieskrępowaną bezwzględnym posłuszeństwem. Jest niegroźny, przy odrobinie tresury będzie uległy i, z tym pięknym, srebrno lśniącym w ciemnościach futrem, idealny jako zwierzątko dla dzieci. Zwyczajnie uroczy.
Kontrast dla szpetnego charakteru.
Ta myśl jest jak kubeł lodowatej wody, której strużki spływają wzdłuż kręgosłupa po rozpalonej skórze. Zora nie jest w stanie opanować dreszczu. Maskuje ten odruch leniwym przeciągnięciem się, nachyla lekko ku stopom, by okrężnymi ruchami rozmasować łydki, a wreszcie podnosi wzrok na siedzącą obok kobietę.
- Jest ci bliski. – Stwierdzenie, nie pytanie. Imiona nadaje się jedynie rzeczom drogim, a to wiele zdradza o człowieku. Tak samo, jak wybierane imiona. To sprawia też, że późniejsza strata będzie boleśniejsza, wyryje się na sercu i myślach jaśniutką blizną – z czasem widoczną jedynie w odpowiednim świetle, wciąż jednak obecną.
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Chiński Teatr C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Pon 18 Cze 2018, 21:34
Jest wszystkim, co masz – przechodzi ci przez myśl w odpowiedzi, chociaż nie możesz tego powiedzieć głośno. Gdzieś z tyłu głowy pozostaje ci świadomość, że nie możesz być szczera. Nie na długo pozostajesz anonimowa. Dusan jest twoim znakiem rozpoznawczym. Mało komu towarzyszy młody lis polarny. Twój bury o tej porze roku przyjaciel może zdradzić twoją tożsamość z chwilą, w której nieznajoma – skryta za szkarłatną maską – spotka cię poza murami tego budynku. Nie będzie prosto cię rozpoznać. Przecież prawie się z nim nie rozstajesz. Twój towarzysz jako jedyny przynosi ci ukojenie w ostatnich miesiącach udręki, jaką odczuwasz.
Mimo to, ostrożnie dobierając słowa, kłamiesz, unikając prawdy:
Blisko można traktować zwierzątko domowe. On nie jest oswojony.
Dusan jest trochę inny od dzikich stworzeń. Oczywiscie, chodzi swoimi ścieżkami, ale wcześnie odebrany od łona matki, z czasem Ciebie zaczyna jak ją traktować. Przechodzi z podlokietnika na twoje kolana, ociera się nosem o twoją twarz, nawet teraz, kiedy o nim mówisz w ten sposób. Wyczuwa, że robisz to tylko po to, żeby go chronić. I siebie. Nie chcesz, żeby ktoś pomyślał, że jest twoją słabością.
To przybłęda, robi co chce i jak chce, kiedy chce.
Pokazowo drapiesz go za uchem. Rzeczywiscie Dusan bywa bardzo kapryśny. Kiedy nie chce się przymilać, a widzisz po jego postawie, że już mu się znudziło, ucieka. Tak jak teraz. Przechodzi na drugi podłokietnik, obdrapuje jego obicie, zsuwając się pazurami na posadzkę. Słychać niegłośne szuranie, podobne do tego dochodzącego z przygotowanej sceny. Właśnie na nią zmierza, zainteresowany tym, co się tam dzieje. Zainteresowany i nieufny, bo najpierw obserwuje scenerię z daleka.
Widzisz?
Zaciskasz palce na materiale sukni na udzie. Upiłabyś kilka łyków szampana, ale ostatni kieliszek – pusty – zostawiłaś na podeście. Nie mając co robić z rękoma, przerzucasz się na słowa. Pustą konwersację pozbawioną sensu i celu.
Właściwa część imprezy ma miejsce w innych salach… — sugerujesz nieznajomej, że może się zgubiła? To drobna manipulacja, mająca spłoszyć ją z pomieszczenia. Nie łudzisz się, że zadziała. Na tobie nie byłaby skuteczna. Dlaczego na niej miałaby być? Podobnie jak ty, wyglądała na szukającą odosobnienia.
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Chiński Teatr W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Nie 24 Cze 2018, 15:38
Nietrudno nauczyć się rozpoznawania subtelnych różnic między fałszem, półprawdami i nieskalaną nieczystymi intencjami prawdą, kiedy na co dzień obcuje się z kimś, kto kłamstwem przypłacić może życie. Obserwacje własnej siostry nauczyły Zorę, jak wiele czasu potrzeba, by fakty ubrać w takie słowa, aby sposób ich przedstawienia wprowadzał w błąd odbiorcę, lecz nie przeinaczał rzeczywistości; jak zmienia się mimika twarzy i tonacja głosu; jak rozpoznawać mikroekspresje przypisane kłamstwu. Na własnej skórze nauczyła się, że tej sztuce brak jakichkolwiek odcieni szarości – jest tylko biel i czerń, fałsz i prawda. Że dyplomatyczne odpowiedzi nigdy nie są wolne od wymykania się z ram tej ostatniej.
Mruży lekko oczy i równie lekko uśmiecha się w odpowiedzi na słowa kobiety. Brzegi maski barwią jej tęczówki na czerwono, lecz nawet mimo tego na ich dnie nie sposób nie dostrzec rozczarowania. Jak bardzo jest naiwna, myśląc, że właśnie w tym miejscu znajdzie coś więcej poza wszechobecnym oszustwem, poza strachem, który nie przystoi żadnemu czarodziejowi, ani żadnej czarownicy.
- Widzę – potwierdza miękko, nie dając po sobie poznać, jak ubodło ją potraktowanie jej jak głupią.
Uśmiech nie znika z zorowej twarzy, kiedy wodzi spojrzeniem w ślad za białą plamą odcinającą się wyraźnie w półmroku pomieszczenia. Niespiesznie zmienia pozycję, zdejmując stopy z oparcia i umieszczając na nim ramiona, na nich zaś składając głowę, jeszcze przez krótką chwilę mając doskonały widok na stworzenie, które wreszcie postanawia oddalić się od rozmawiających. Może jest znudzone brakiem atencji, może zaciekawione dźwiękami dobiegającymi z głębi teatru.
- To zachowanie typowe dla każdej żywej istoty rozumniej. Nie powiedziała pani niczego nowego. – Nieoczekiwane przejście na formalną formę – zacumowanie w bezpiecznej, prywatnej przystani i naznaczenie granicy, której Zora nie pozwoli swobodnie przekroczyć bez swojej zgody. Jest młoda, młodziutka, ze świecą mogłaby szukać na balu swojego równolatka, jednak z wyrachowaniem wykorzystuje błogosławieństwo anonimowości. Za maską może być kimkolwiek i nie zamierza dać nikomu sposobności, by o tym zapomniał. – Każde stworzenie, szczególnie magiczne, niełatwo ulegnie człowiekowi. A jeśli już komuś uda się wytresować takie cudo, pierwsze, czego zostanie nauczone po podstawowych komendach, to zachowanie pierwotnych instynktów w sytuacjach zagrożenia. Tak samo jest z nami. – Zora stara się nie brzmieć moralizatorsko, z jej tonu przebija swoboda. Ta rozmowa to jedynie przerwa w trakcie zabawy, ciekawostka, jaką znaleźć można na papierku cukierka, który zaraz znajdzie się w najbliższym koszu – to krótkie zdania sztampowe jak slogany, powtarzane do obrzydzenia, by móc recytować je w środku nocy, wyrwanym z głębokiego snu – chyba że wymyka się normom, wówczas czeka nań miejsce w kieszeni spodni, w przegródce portfela, zapomniany do czasu, aż ktoś go odwinie. – Właściwie w ogrodach – prostuje wypowiedź kobiety z cieniem podejrzliwości. – Tam jednak brak najbardziej interesującej mnie rozrywki, której nie chciałabym omyłkowo przegapić, pochłonięta szampańską zabawą.
Kątem oka dostrzega charakterystycznie przebranych kelnerów jak duchy przemykających z tacami między gośćmi. Kiwnięciem dłoni przyzywa obu do siebie, sięgając po pikantną, fantazyjnie udekorowaną babeczkę i dwie lampki białego wina. Uprzejmie nie zerka, czym i w jakiej ilości częstuje się jej tymczasowa towarzyszka.
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Chiński Teatr C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Sro 27 Cze 2018, 21:26
Spoglądasz za nim. Czy było w nim trochę magii? Chcesz w to wierzyć. Jakaś jej wiązka musiała was połączyć. Czasami wierzysz też w to, że jakaś cząstka duszy Thomasa przebija się przez to stworzenie. Jest w tym pewna zasługa okoliczności spotkania. Bezpośrednio po jego śmierci. Dusan pojawił się nagle. Podążał za tobą zupełnie bez powodu. Nie jesteś autorytetem, który budzi w magicznych stworzeniach zainteresowanie. A od pewnego czasu prawie w ogóle nie rozstajesz się ze swoim lisim kompanem.
Dlatego nie podoba ci się ten moralizatorski ton. Kobieta nie ma stanowiska, żeby móc porównywać tą znajomość z każdą inną relacją. Nie mówisz tego jednak głośno. Zamiast tego chrząkasz z wyraźną dezaprobatą.
Nie próbuję wnosić nic nowego. Są strefy, które powinny pozostać niezmienne — odpowiadasz rzeczowo, ukrócając niewygodny i jednocześnie niepochwalany przez Ciebie wątek. Znasz też inne przykłady takich tematów, którymi zaraz się z nią dzielisz — Kultura osobista, wyczucie, wstrzemięźliwość w modzie.
Jest w tym pewna sugestia. Dziewczę bowiem wydaje Ci się zbyt śmiałe, a jej postawa zbyt swobodna. Obserwujesz jak opiera się rękoma na podłokietniku fotela, a podbródek wspiera na przedramionach. Ty siedzisz prosto, z nogami ułożonymi na bok, choć skryte pod długim materiałem sukni, mogłabyś im dać chwilę odpocząć w wygodniejszej pozycji. Plecy też masz wyprostowane. Kark nieco spięty. Boli, masz ochotę rozmasować go palcami, a zamiast tego zaciskasz je na kieliszku, który zaraz kelner podsuwa ci w zasięgu twojej dłoni. Udziela Ci się uszczypliwy ton towarzyszącej ci kobiety, bo zaraz potem, odnotowując niewielki ruch obok siebie, obserwujesz zgarnięcie szampana i babeczki z tacy kelnera.
Darmowe przystawki to część tej rozrywki, której nie chcesz przegapić?
Ty trzymasz w dłoni alkohol. Też darmowy. Rozdawany na łamach promocji dla organizatorów. Tym razem jednak nie bierzesz go do ust. Odkładasz go na bok, wstając z miejsca, kiedy tracisz Dusana z oczu. Znika ci w cieniu pod sceną. Już nie czujesz się tak pewnie. Zaciskasz opuszki palców na nasadzie nosa pod magiczną, szkarłatną maską i przymykasz oczy, wyciszając się.
Ta próba jednak nie zagłusza myśli, alkohol też już przestał. Teraz nasila wrażenia.
Czy to może wątpliwej jakości koncert?
Dociekasz dalej. Choć brak w twoim tonie prawdziwego zainteresowania.
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Chiński Teatr W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Pią 06 Lip 2018, 21:27
Uśmiech, jak wąż, wypełza Zorze na twarz. Mimo uszczypliwych uwag towarzyszki, nie zamierza dać wyprowadzić się z równowagi. Ten wieczór – jeden z niewielu, tak nieliczny na tle wszystkich, bez nieustępliwej obecności czujnego wzroku matki, bez przygan i przywiązywania do kija powściągliwości – okraszony ma być zabawą i swobodą, od jakich zazwyczaj powstrzymuje się na podobnych, bardziej pompatycznych przyjęciach, nie zaś zdenerwowaniem i złośliwostkami, na które decydują się jedynie dziewczęta nie mające obycia na salonach. Po prawdzie, nawet chyba nie potrafiłaby się w tym momencie unieść gniewem, bowiem częściowo ta sytuacja wprawia ją w rozbawienie. Medialne spekulacje na temat tegorocznego balu ostatecznie nie były pozbawione ziaren prawdy – ludzie popadają w panikę, nie są skorzy do świętowania, przywdziewanie sztucznego uśmiechu do kompletu z maską przerasta ich możliwości. Można odnieść wrażenie, że jedynie dzięki entuzjastycznej obsłudze, której wszędzie pełno, Carskie Sioło nie świeci dzisiejszego wieczora przejmującą pustką. Mimo to nie da rady nie zauważyć, jak nieliczną grupę stanowią osoby, które faktycznie przyszły wykorzystać bal maskowy jako okazję do zabawy, dając upust swojej rozrywkowej stronie. Cała reszta najwyraźniej uznaje to za idealną sposobność do wyładowania swojej agresji na przypadkowych imprezowiczach. Anonimowość sprzyja odwadze, alkohol – głupocie.
- Ta sala jest tak ogromna. – Zora bez skrupułów przerywa pasywno-agresywną wypowiedź kobiety. Nie wstydzi się otwarcie mówić o tym, co jej nie pasuje, czego potrzebuje, jak się czuje. To najprostsza droga do uniknięcia czasochłonnych pomyłek. – A jednak kiedy tylko tu weszłam, postanowiła pani dosiąść się tuż obok. Zamiast zignorować niewygodne pytanie i rozmowę – odpowiadać w zgryźliwy sposób, najwyraźniej mając nadzieję, że zniechęci mnie do dłuższego przebywania w tym samym pomieszczeniu. Próbuje pani chronić siebie czy Dusana? – pyta wreszcie z błyskiem w oku, którego tamta nie może dostrzec, zerkając w stronę sceny, za pupilem, którego na chwilę straciła z oczu, który na za daleko oddalił się od niej. – A może przeszkadzam w schadzce?
Kłamstwa spełniają swoją rolę jedynie wtedy, kiedy wypowiadane są z rozwagą i wyczuciem, wkładane w zadry rzeczywistości z precyzją, wypełniając te przestrzenie w taki sposób, by nie można było dostrzec różnicy. Ale Zora boleśnie odczuwa zgrzyt, jaki towarzyszy zachowaniu jej rozmówczyni w zestawieniu z tym, co usiłowała przeforsować. Może właścicielka Dusana nie jest mu bliska, nie działa to jednak w drugą stronę. Zora jest skłonna założyć się, że gdyby spróbowała skrzywdzić stworzenie, nie przeszłoby to bez echa.
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Chiński Teatr C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Sob 07 Lip 2018, 01:25
Gorycz i żal przebijają się przez twoje słowa, a alkohol jedynie potęguje uciążliwie dokuczające ci demony. Tak naprawdę te złowrogie emocje nie są przeznaczone nawet dla nieznajomej. Nie zawiniła ci znowuż tak mocno, żebyś musiała w ten paskudny sposób się na niej wyżywać. A jednak… to właśnie robisz. Ostatnio jesteś sfrustrowana, wszystkich traktujesz wrogo. Nikt nie wydaje ci się przychylny, a ty nie potrafisz nikogo potraktować odpowiednią dawką wyrozumiałości. Nie dajesz samej sobie poznać się na drugim człowieku. Atakujesz, zanim nawet dobrze dowiesz się, czy jest to konieczne. Gorzej, że nazywasz to obroną. Usprawiedliwiasz swoje rozgoryczenie. Szukasz sobie dla niego wymówek, a prawdą jest, że nikogo nie powinnaś traktować podobnie – z góry. Nie-szlachtę, może tylko czasem, bo pozycja ci na to pozwala. I nie nadmiernie, nie z premedytacją, tylko z natury. Po prostu powinnaś wydzielić różnice, ale nie pastwić się. Nad wszystkimi. I wszystkim.
Kobieta przed tobą nie sprawia jednak wrażenia ofiary. Jej bezpośredniość cię zaskakuje. W normalnych warunkach wzbudziłaby twój szacunek i skruchę, tymczasem, jedynie lekko porusza poczucie winy. Wpatrujesz się w jej bystre tęczówki, próbując przeniknąć szkarłatny materiał maski. Jest szczera. W sposób, w jaki ty nie potrafiłabyś być szczera z nią, skoro nie potrafisz być nawet ze sobą samą.
Przepraszam — odzywasz się wyraźnie. Twoja duma nie jest aż taka duża, żebyś nie mogła nie zdobyć się na to jedno słowo. Słowa nieznajomej przypominają ci właściwą kurtuazję, nie tą, w której zwykłaś się obracać. Sztuczną, wykreowaną przez arystokrację podniosłą burżuazję. Alkohol szumi ci też w głowie, więc przeprosiny nie pozostawią żadnej ujmy na twoim ego. Może nawet nie będziesz ich pamiętać, jeśli stłumisz wrażenia bardziej. Skuteczniej. Bo to co teraz odczuwasz, to odrętwienie i otępienie, to dalej zdecydowanie za dużo.
Masz rację. Ta sala jest ogromna. A jednak za mała dla nas dwóch.
Tak bardzo nie masz na to siły. Nadążanie za jej trafnymi uwagami sprawia ci niemal fizyczny ból. To natężenie słów, słusznych, trafnych w punkt spostrzeżeń, które teraz ty musisz zinterpretować i odeprzeć. Uprzejmość wymaga odpowiedzi. Ale ty nie pokazałaś się z najlepszej strony, więc czy naprawdę… musisz coś odpowiadać? Musisz się napić. Kieliszek zostawiłaś za sobą, niepotrzebnie. Brak obecności Dusana cię niepokoi. Jesteś egoistką, nie martwisz się o niego, a o siebie. Bez niego tracisz grunt pod nogami. Słuszność i pewność siebie. Czy kobieta próbuje wpędzić cię w jeszcze bardziej dojmujące wrażenia? Jesteś zmęczona. Grą. I zawiedziona, że akurat teraz trafiłaś na kogoś kto gładko lawiruje w maskach i widocznie sam dostatecznie zgłębił ludzką psychologię. Dlatego pozwalasz sobie odpuścić, bo nie ma znaczenia co powiesz, teraz, bo twoja maska opada, a ty już nawet nie próbujesz ją na siebie z powrotem nakładać.
Jaki masz w tym cel? Że poznasz odpowiedź? Jakie to ma dla Ciebie znacznie?
Czy kobieta zdaje sobie z tego sprawę, jakie to dla ciebie trudne? Być sobą? Kiedy sama nie wiesz kim jesteś?
Muszę się napić — nie ma sensu tego ukrywać. To zbyt oczywiste, żeby się z tym kryć.
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Chiński Teatr W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Wto 10 Lip 2018, 20:04
Czasem wystarczy sam akt przeprosin. Bez skruchy w głosie, bez uniżenia i odnoszenia wrażenia przegranej. To pierwszy krok, najbardziej niepewny, niedopracowany, niekiedy zbyt gwałtowny i pozbawiony gracji, bardzo toporny; nieraz chwiejny, krótki, wstydliwy. Zawsze jednak kluczowy. Pokora i umiejętność otwartego przyznawania się do błędów wydają się Zorze silnymi cechami, nawet jeśli prezentują się w tak niedelikatny sposób, ponieważ niekoniecznie muszą iść ze sobą w parze. Na pewnym etapie następuje wreszcie rozdzielenie, symboliczne przecięcie pępowiny, pozwalając na nowo kształtować się charakterowi samodzielnie, bez wsparcia i niepotrzebnych podszeptów wskazujących drogę.
Kiwa krótko, potakująco głową, w ciszy przyjmując przeprosiny, pozwalając im schować się jak najszybciej, by nie były pretekstem do podjęcia rozmowy, na którą żadna z nich nie ma ochoty. Równie swobodnie umożliwia kolejnym słowo kobiety przepaść w ciemnościach teatru bez echa. Głupia prowokacja, jak ostatnie mignięcie czerwonej płachty przed wycieńczonym bykiem, której nie zamierza się poddawać. W rozmowach z matką nauczyła się, że takie wybuchy należy przeczekać; że wystarczy jedynie kilka chwil, by po nich świat zaczął dopasowywać się do zastanej rzeczywistości, wyciszać i formować właściwe treści. Unoszenie się dumą w takich sytuacjach nigdy nie zdaje rezultatu, napędzając jedynie błędne koło wzajemnej wrogości. A między sobą nie powinny jej szukać. Ciąg niespodziewanych zdarzeń, jaki rozpoczął kwietniowy wybuch w Muzeum Sztuki Magicznej, wyraźnie uświadomił czarodziejów, że nienawiść wyłącznie pogłębia nieustające konflikty. Nikt nie ma odwagi, by wyciągnąć białą flagę, by – jak słusznie określił to Savvas Zakharenko – przejrzeć na oczy, obudzić się.
- Nie lubię nie wiedzieć, skąd bierze się u obcych wrogie nastawienie do mojej osoby – odpowiada po prostu i sama sięga po kieliszek wina. Jest słodkie, nieco za słodkie, co potęguje również intensywny aromat, za który zapewne odpowiadają czary. Tu wszystko musi być wyrazistsze. Więcej wrażeń, więcej emocji, więcej wspomnień. Zora uprzejmie wskazuje dłonią na pozostawioną przez nieznajomą lampkę jej trunku, zachęcając by nie krępowała się i podeszła. To nie ona ma tu zęby, nie ona szykuje się do ataku podczas każdej wypowiedzi. Nie jest zagrożeniem. – Może być pani spokojna, nie interesują mnie historie kryjące się za pańskimi odpowiedziami. Nie mam w zwyczaju intencjonalnie naruszać cudzej prywatności. Jednak nie można mnie o to posądzać, jeśli nie jestem świadoma, że to robię – wyjaśnia dobitnie, jak najbardziej szczegółowo, nadal z cieniem uśmiechu w kącikach ust, którego nie udało się zmyć tą odrobiną alkoholu.
Grzeczność leży na Zorze tak samo dobrze, jak maska. Przylega, jak druga skóra, w którą nauczyła się wciskać każdego ranka; której udaje, że nie zdejmuje. To jednak zaledwie środek służący jej do obrony – jak złośliwość jej towarzyszki.
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Chiński Teatr C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Pią 13 Lip 2018, 17:51
Masz pewną sugestię w odpowiedzi na jej słowa. Chociaż sama nie jesteś całkiem czysta w tej rozmowie, twoja towarzyska wydaje się wybitnie cierpka w relacjach z innymi. Dlatego Sorokino, uśmiechasz się kącikowo, trochę rozbawiona, a trochę z pobłażaniem, czując się trochę mniej zobowiązana do zachowania pozorów uprzejmości, kiedy ta kobieta nawet się nie stara być przyjemną w odbiorze.
Ciężko nie być wrogiem wobec kogoś, kto traktuje cię z takim lekceważeniem — zauważasz, bo chociaż Zora nie wypowiada w przeciwieństwie do ciebie kąśliwych uwag, nie ironizuje, robi coś gorszego. Traktuje swojego rozmówcę z chłodem i obojętnością, która wywołuje takie reakcje jak twoja czy cudza złośliwość, w wyjątkowych przypadkach wrogość – której przyczyny ponoć dziewczyna nie potrafi się domyśleć. A przecież nie jest to nawet tak trudne do zauważenia.
Przy tobie sam Minister Magii wydałby się przyjemny, jak potulny baranek.
Nie mówisz tego już jednak wrednie. Po prostu stwierdzasz fakt. Pomagasz jej zrozumieć, skąd u nieznajomych takie pokłady wrogości, którym Zora zaskakująco się dziwi.
Sama moment temu ją przepraszasz i trochę szkoda na to twoich słów i zaangażowania, kiedy zdanie zostaje całkowicie zignorowane. Zaczynasz się zastanawiać, kto tu jest większym agresorem. Ty, która otwarcie wyrażasz swoje niezadowolenie, czy ona, nieczuła bryła lodu, patrząca na ciebie z góry. Gdyby chociaż miała ku temu powód… gdyby była… nie wiem… Kuraginą, czy Karamazovą, ale na pierwszy rzut oka, nie spoglądając za maskę, wiesz, że nim nie jest. Kręcisz ze zrezygnowaniem głową, odpuszczając sobie lampkę wina, z którego, z łaską, kobieta nie zamierza cię rozliczać. Nawet byś jej tego nie zasugerowała, ani nie prosiłaś ją o opinię czy zgodę.
Brak świadomości jest dobrym usprawiedliwieniem dla dziecka, nie dla dorosłej osoby — kończysz wypowiedź, nie uznając takiej grzeczności nieznajomej za jednoznaczną. Choćby kobiecie wydało się, że bardzo wprawnie nakłada maski, nie sposób nie dostrzec w tej kamiennej postawie nieszczerości, a w sztucznie prezentowanym dobrym wychowaniu tak naprawdę braku ogłady.
Mefodiy Karamazov
Mefodiy Karamazov
Samara, Rosja
54 lata
błękitna
za Starszyzną
Zastępca Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, Nestor Rodu Karamazov
https://petersburg.forum.st/t1051-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1066-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1065-nieslawny-pan-karamazov#3906https://petersburg.forum.st/t1067-smialy#3909

Pon 16 Lip 2018, 12:44
Mefodiy Karamazov nie miał większej ochoty uczestniczyć w balu maskowym. Na biurku zalegał plik dokumentów, które należało przeczytać, podpisać i nazajutrz przekazać osobom, do których były skierowane. Roboty co niemiara. Czerwiec to gorący okres - dosłownie i w przenośni dla Prikazu, w związku z czym bal był luksusem na jaki Mefodiy nie mógł sobie zbytnio pozwolić. A jednak... końcem końców włożył wieczorny strój i maskę, a następnie udał na imprezę. Miał od groma pracy, ale po poważniejszym namyśle uznał, że warto poświęcić tych parę godzin, po to żeby uniknąć przyprawiającego o ból głowy gderania szanownej małżonki. Wiedział, że zależało jej na tym balu. Gdyby odmówił wspólnego wyjścia, przez tydzień albo dwa znosiłby jej złe humory.
Bez wątpienia bal maskowy miał także swoje dobre strony. Poczucie anonimowości zachęcało ludzi do słów i zachowań, których na co dzień unikali. Mefodiy zdążył już nawet usłyszeć, jak jeden balowicz żalił się drugiemu balowiczowi na Aristovów. Był niemal pewien, że padło o nich zdanie "Udające szlachtę chamy! Gotowi wyciągnąć od mojej rodziny ostatniego rubla".
Nieco dalej trzy osóbki dyskutowały sobie w najlepsze z kim to chciałby nawiązać romans. Przesłyszał się czy naprawdę padło gdzieś między słowami miano Aleksei Karamazov?
W międzyczasie małżonka przejrzała broszurę i błyskawicznie zdecydowała, że wybiorą się w okolice Chińskiego Teatru, gdzie miał odbyć się pokaz Zaklinacza Demonów. Biorąc pod uwagę charakter pani Karamazovej, Mefodiy nie był szczególnie zaskoczony jej upodobaniem do oglądania demonów.
W drodze do teatru zrobili jeszcze przystanek przy trupie aktorów wystawiającej krótką sztukę oraz przy jednej z lewitujących palet, by wybrać sobie po drinku. Od czasu do czasu przystawali, żeby uciąć pogawędkę z którymś z kręcących się po okolicy gości.
Końcem końców dotarli na miejsce przeznaczenia. Do przedstawienia pozostało jeszcze trochę czasu, który można było spożytkować chociażby na wybranie sobie wygodnego miejsca i następną serię pogaduszek z zamaskowanymi czarodziejami. Małżonka poszła przywitać się z stojącą w oddali grupką dam w długich sukniach.
Mefodiy nie interesował się babskimi plotkami, pozwolił sobie zachować pewien dystans w stosunku do pań. Kolejnych kilka minut poświęcił na zerkanie to na małżonkę pogrążoną w rozmowie z damami, to na scenę, na której leżały tajemnicze skrzynie. Zerkanie przerwało nadejście nowego gościa, który zaraz wyraził swój zachwyt niezwykłością Chińskiego Teatru i pochwalił swoją wiedzą o Carskim Siole. Mefodiy również sporo wiedział o Carskim Siole, toteż rozmowa prędko zeszła na temat dawnej carskiej potęgi Rosji.
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Chiński Teatr W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Sro 18 Lip 2018, 06:03
Wszelkie starania, by ten wieczór nie zamienił się w pole słownej bitwy, spełzają na niczym. Noc nie jest chłodna, a jednak Zora odnosi niejasne wrażenie, jakby teatr spowijała mroźna mgiełka, której drobne igiełki przenikają każdy materiał, najtwardszą fakturę, by ostatecznie osiadać aż na kościach. Dreszcz w nieprzyjemny sposób przenika całej jej ciało, zostawiając po sobie wyraźny ślad gęsiej skórki na przedramionach, który bezskutecznie próbuje zetrzeć, przeciągając palcami wzdłuż od dłoni aż do ramienia.
Wciąż stara się, by uśmiech i pogodny nastrój nie ulatywały z niej jak z balonika, w który raz po raz trafiają kolejne szpilki kąśliwych słów kobiety, jest to jednak coraz trudniejsze, coraz więcej wątpliwości zasiewa się w jej myślach, coraz potężniejsze rośnie w Zorze przekonanie, że może lepiej było wyjść z powrotem do pełnych życia ogrodów Carskiego Sioła, gdy zostało jej to zasugerowane, niż uparcie trwać w towarzystwie wampira energetycznego, z którym nie sposób walczyć coraz bardziej wymuszaną uprzejmością. Trudno jej już ze swobodą przyjąć uwagę o Dumie, jeszcze trudniej odpowiadać, utrzymując beztroski ton, który Illyanie najwyraźniej z taką łatwością przyszło pomylić ze wzgardą.
- Lekceważeniem? Skąd taki wniosek? – Żywa ciekawość przebija z tych krótkich pytań, odbija się w zorowych oczach, za sprawą maski wyglądających jak dwa podłużne, ostre kawałki obsydianu – tak bardzo pasujące do obecnego o niej wyobrażenia. Odchyla głowę do tyłu tylko na chwilę, zaniepokojona dźwiękami dochodzącymi zza pleców, ale wybrzmiewające zaraz potem odgłosy rozmów uspokajają gwałtowne zrywy serca towarzyszące jej wciąż od incydentu ze skweru Lenina. Mimo to odruchowo sięga po różdżkę i równie bezwiednie na powierzchni posadzki kreśli jej koniuszkiem runiczny krąg. Mechaniczny ruch ćwiczony już od kilku tygodni. Jedynie wiara w towarzyszące rytuałowi przyzywania słowa pozostaje niezmiennie licha. Kapryśny korgorusz tak nieczęsto postanawia jej towarzyszyć.
Spojrzeniem szybko odprowadza pierwsze nowe postacie, które wkraczają do teatru. To niechybny znak, że do rozpoczęcia przedstawienia zostało coraz mniej czasu, już nie ma powodu, by wychodzić, może jedynie przenieść się nieco bliżej sceny, by żaden szczegół towarzyszący występowi nie umknął jej uwadze.
- Brzmi to tak, jakby brak świadomości był karygodnym wykroczeniem, a to nieco zbyt surowa ocena – podsumowuje ostrożnie, by za chwilę, z takim samym pietyzmem dobrać kolejne słowa. – Proszę wybaczyć to bezpośrednie stwierdzenie, ale wydaje się być pani wyjątkowo zgorzkniała. Bardzo w tym względzie przypomina mi to postawę Arseniya Kuragina. – Z którym Zora przyjemność miała zaledwie kilka razy, a który, choć wywarł na niej piorunująco dobre wrażenie, nie jest człowiekiem, z jakim chciałaby dobrowolnie przebywać.
Korgorusz Dostigat, szepce nim podnosi się z miejsca. I ze zdziwieniem przeplatającym się z niewysłowioną ulgą konstatuje, że nie musi przebywać drogi pod scenę w pojedynkę.


Ostatnio zmieniony przez Zora Yaneva dnia Sro 18 Lip 2018, 06:56, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sro 18 Lip 2018, 06:03
The member 'Zora Yaneva' has done the following action : Kostki


'k6' : 6
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Chiński Teatr C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Czw 19 Lip 2018, 00:32
Maski, jakie dzisiaj przywdziewacie na twarz, widocznie utrudniają wam komunikację. Przestajesz przyjmować ciosy, ukryte za fasadą sztucznej uprzejmości. Zbyt często sama przybierasz podobną postawę, żeby teraz nie dostrzegać fałszu w zachowaniu nieznajomej. W przeciwieństwie do niej, nie upierasz się, że zachowujesz się jak etykieta nakazuje. Nie wykazujesz się grzecznością, wyrozumiałością, ani pobłażaniem dla dziewczyny. Nie próbujesz jej jednak karmić suchymi formułami, których uczą na każdym dworze. Uśmiechasz się tylko zdawkowo, kwitująco na jej słowa. Zabawne, jak łatwo i szybko twoja towarzyszka rozmowy uczyniła z ciebie agresora w tej rozmowie i że przez chwilę nawet pozwoliła ci się jak takowy czuć. Im dalej w rozmowę, dostrzegasz jednak hipokryzję, nieprzystępność i śmiałość dziewczęcia, z jaką zarzuca ci czyny, których nawet nie dopuszczasz się w tej rozmowie. Alkohol może trochę rozwiązuje ci język, ale nie czyni cię ani surową w ocenie, ani zgorzkniałą. Dziwne jednak, że ten zarzut zdaniem kobiety może się obejść bez echa, tylko dlatego, że był poprzedzony pozbawionymi przekonania przeprosinami. Wstajesz z miejsca uśmiechając się tym razem z pobłażaniem.
Jeśli tak brzmi to tylko dlatego, że takim postanowiłaś go nazwać, ponieważ nie był rzucony w podobnym tonie.
Jesteś zmęczona tą rozmową pełną sprzeczności, nieporozumień i prawdopodobnie wielu niedociągnięć. Winę z ciężkości tej rozmowy przyjmujesz na siebie, ale byłabyś znacznie mniej przytłoczona tą konwersacją, gdyby twoja towarzyszka przyjęła tą samą postawę i odpowiedzialność za swoje słowa. Zamiast tylko z ciebie czynić tę zgorzkniałą, nieprzyjemną, wrogą osobistość, choć jak dotąd, jedyne co okazujesz to zrezygnowanie i brak zrozumienia, na które dobrą odpowiedzią byłoby trochę otwartości, zamiast ciągłej, otwartej krytyki. Fakt, że przemycona w piękniejszych, mniej bezpośrednich słowach niż twoje, nie czynił jej znośniejszej. Przyjemniejszej. Mniej dojmującej. Ustrojona pięknymi słowami przybierała wręcz niemożliwą do udźwignięcia formę.
W końcu wzdychasz. Nadchodzące do pomieszczenia dźwięki są dla ciebie wystarczającym sygnałem, żeby się ulotnić. Dusan też to czuje, bo kiedy najpierw niewielki tłum ludzi pojawia się wokół was, on szybko odnajduje drogę do twoich nóg. Chowa się między połami peleryny, odprowadzając jeszcze tylko z zainteresowaniem spojrzeniem Zorę i jej pół-przeźroczystego towarzysza.
Miłego wieczoru — mówisz w ostatnim przebłysku uprzejmości, zanim wzrokiem wyszukujesz najluźniejszą drogę i najszybszą, najlepiej najmniej krętą, do opuszczenia niebezpiecznej strefy, która już teraz pozbawia cię komfortu, wraz z napływającymi do niej gośćmi.
Nie pamiętasz jak udaje ci się pokonać tę odległość. W sumie nie tak małą. Nie chcesz wiedzieć ile znanych twarzy mijasz po drodze. Ciebie interesuje cel, jaki znajduje się dalej, poza wszystkimi strojnie odpicowanymi sylwetkami. Dalej, tam gdzie kończy się Chiński Teatr, widzisz Chiński Most i swoją drogę do ucieczki. Tamtędy też zmierzasz.

zt
Weles
Weles

Nie 22 Lip 2018, 23:01
Gwar w Chińskim Teatrze zaczął narastać. Ludzie zaczęli zbierać się, aby obejrzeć występ zaklinacza demonów, którego zainteresowani tematyką znali z doskonałych występów. Dobrze uczyniłaś, Zoro, że zaczęłaś przechodzić na przednie siedzenia - szykował się naprawdę przyjemny i pouczający spektakl. Być może najlepszy, na jakim zdarzy ci się być.
Twój towarzysz, Mefodiyu uznał cię najwyraźniej za tak świetnego rozmówcę, że zaproponował, abyście usiedli koło siebie po czym ruchem zasugerował, abyście już zajęli miejsca. Może warto go posłuchać? W końcu wyglądało na to, że zainteresowanie jest takie, iż niedługo zostanie wam oglądać na stojąco.
Wszyscy zainteresowani mogli obserwować przygotowania do spektaklu. Zaklinacz na pokaz oglądał każdy kąt, jakby chciał się upewnić, że wszystko jest w porządku, jego pomocnicy rozkładali to, co było w skrzyniach, aby wyrobić się na pokaz, a goście dzisiejszego balu patrzyli na to z rosnącym wraz z widocznymi przedmiotami zainteresowaniem albo oczekując na pokaz dyskutowali na różnorakie tematy.
Wreszcie wyglądało na to, że zaraz wszystko ruszy, a części obecnych na sali została pozycja stojąca, jako że zabrakło już miejsc, aby gdzieś usiąść. Do przygotowań włączył się nawet dzisiejszy artysta, jakby chcąc się upewnić, że najważniejsze elementy swoistego przedstawienia z pewnością będą na swoim miejscu. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że w momencie gdy otworzył z jedną z wielkich skrzyń wypadły z niej gwałtownie duże, czarne psy, z których jeden rzucił się na zaklinacza demonów, a reszta postanowiła znaleźć swoje ofiary na sali.
Yanevo, czy jesteś teraz pewna, że to miejsce na przedzie to był taki dobry pomysł? Karamazovie, co zrobisz teraz, gdy bezpieczeństwo może nie narodowe, ale jednak starszyźniano-publiczne zostało zagrożone?
Mefodiy Karamazov
Mefodiy Karamazov
Samara, Rosja
54 lata
błękitna
za Starszyzną
Zastępca Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, Nestor Rodu Karamazov
https://petersburg.forum.st/t1051-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1066-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1065-nieslawny-pan-karamazov#3906https://petersburg.forum.st/t1067-smialy#3909

Pon 23 Lip 2018, 00:28
Pogawędka z nieznajomym czarodziejem okazała się wciągająca i bardzo pożyteczna. Miło pogadać z kimś inteligentnym, kto wiedział, co mówi. Kto potrafił być doskonałym rozmówcą. Mefodiy z przyjemnością poznałby imię tegoż inteligentnego dżentelmena. Głos, postawa nic mu nie mówiły. Mało prawdopodobne, by poznali się gdzieś wcześniej. Pracowali razem albo odwiedzali te same miejsca.
Spytałby nieznajomego o jego nazwisko, gdyby nie to, że takie pytanie było w tych okolicznościach przejawem niegrzeczności. Zaproszeni goście mieli prawo zachować swoją tożsamość w tajemnicy aż do samego końca balu. Trudno. Przynajmniej nie nudził się na tej imprezie. Czas szybko przeleciał. Ani się obejrzeli kiedy do teatru zszedł się rządny mocnych wrażeń tłum. Rozmówca Karamazova zaproponował, aby zajęli miejsca, póki było jeszcze co zajmować. Mefodiy skinął głową i obejrzał się za swoją połowicą. Spostrzegł, że zasiadła w jednym z rzędów w towarzystwie rozplotkowanych czarownic. Najwidoczniej wolała towarzystwo plotkarek od towarzystwa małżonka. Nie będzie się dzisiaj z jej powodu denerwował. Nieznacznie wzruszył ramionami, następnie zajął miejsce obok rozmówcy. W prawdzie nie był to pierwszy czy drugi rząd, ale miał z niego niezły widok na scenę.
Zaraz pojawił się Zaklinacz Demonów i wraz z pomocnikami zabrał się do przygotowywania przedstawienia. Tak ostentacyjnie rozglądał się po kątach i sprawdzał każdy drobiazg, że można byłoby pomyśleć, że wezwie najdziksze demony prosto z piekielnych otchłani. Mefodiy usłyszał gdzieś z tyłu gorączkowe szepty i nerwowe chichoty.  Brawo, panie Zaklinaczu. Udało ci się zrobić duże wrażenie na widzach, zanim spektakl w ogóle się zaczął. Widać ktoś zna się na swojej robocie. Wie jak zabawić tłum.
To co się stało później raczej nie było kolejnym zaplanowanym elementem przedstawienia. Zaklinacz otworzył skrzynię, a z otwartej skrzyni niczym diabeł z pudełka wyskoczyły ciemne kształty. Czarne psy. Jeden kundel od razu rzucił się na zaklinacza, pozostałe ruszyły w kierunku widowni.
Niech licho porwie Zaklinacza i głupie pomysły. Mefodiyego nic nie obchodziło, jak bardzo sławny był ten artysta. Ilu miał fanów i wielbicieli. Zdecydował, że gdy tylko opanują sytuację z psami, natychmiast każe aresztować tego człowieka za narażenie porządnych obywateli na niebezpieczeństwo.
A na razie musiał coś zaradzić na tą niewesołą sytuację? Co miał począć? Otaczali go czarodzieje w maskach, więc tak na dobrą sprawę mógł być jedynym przedstawicielem Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej. Żałował, że mógł być jedynym przedstawicielem Prikazu w tłumie. Przydałoby się mu wsparcie pozostałych specjalistów od bezpieczeństwa i radzenia sobie z trudnymi sytuacjami.
Patrząc na to od drugiej strony: nie byłby Wicedyrektorem Prikazu, gdyby teraz zaczął panikować i załamywać ręce. Zamiast rozpaczać, płynnym ruchem wyciągnął różdżkę.
- Braneste!
Pozostało liczyć, że utworzona z zaklęcia bariera będzie miała wystarczająco duży zasięg. Zdoła pohamować atak psów i ochroni większość gości oraz samego Mefodiyego przed tymi zwierzętami. Niech potem nie gadają, że Karamazov nie dba o bezpieczeństwo ludzi.
- Proszę zebrać przy sobie jak najwięcej osób i wyprowadzić ich z teatru. Nie jest tu dłużej bezpiecznie - nie spuszczając wzroku z szalejących bestii, wydał polecenie swojemu sąsiadowi (sąsiadom?). Dyrektorski ton głosu nie pozostawiał nikomu miejsca na żadne dyskusje i sprzeciwy.

/Nie wiem jak duża jest/ile osób chroni bariera z zaklęcia Braneste/


Ostatnio zmieniony przez Mefodiy Karamazov dnia Wto 24 Lip 2018, 01:21, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 23 Lip 2018, 00:28
The member 'Mefodiy Karamazov' has done the following action : Kostki


'k6' : 4
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Chiński Teatr W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Pon 23 Lip 2018, 08:49
Z niewysłowioną ulgą, jakiej nie wypada okazywać nawet twarz kryjąc za maską, Zora przyjmuje decyzję swojej rozmówczyni o jej rezygnacji z mającego lada chwila rozpocząć się przedstawienia. Nie próbuje jej zatrzymywać, trawiąc jeszcze chwilę gorzki smak słów, jakimi uraczyła ją, wieńcząc tę coraz bardziej nieprzyjemną rozmowę. Podobno tak samo smakuje prawda, którą nieudolnie próbuje się wyprzeć, a która niestrudzenie znajduje drogę, by przebić się przez każdy mur ochronny, jaki człowiek wznosi wokół siebie. Zora mimowolnie rozciera prawy kącik ust palcem serdecznym, nie oglądając się za siebie, na balowiczów szukających odpowiednich miejsc, na skromny kształt pogrążonego w nocy ogrodu pojawiający się raz za razem w trakcie otwierania i zamykania drzwi prowadzących do wnętrza budynku, ani na niknące w tłumie plecy kobiety, której, mimo spowodowanego przez nią raptownego spadku samopoczucia, chwilę wcześniej również życzyła udanego wieczoru – szczerze, z nadzieją, że wciąż jeszcze ma szansę na skosztowanie zabawy, jaka ominęła ją w trakcie spędzenia czasu w teatrze. I ominięcia której nie żałowałaby, zostając w tym miejscu choćby chwilę dłużej.
Wybranie pierwszego rzędu, jeszcze niezapełnionego rozentuzjazmowanym tłumem, może nieco onieśmielonym rangą artysty, który już zaczyna przemieszczać się po scenie wraz ze swoimi asystentami, zapewne chcąc samemu dopilnować ostatnich przygotowań, dopiero później okazuje się niezwykle nietrafionym pomysłem. Koziołek skalny drepczący w przejściu między sceną, a pierwszym rzędem, niebezpieczeństwo wyczuwa chwilę później niż magiwykrywacz umieszczony głęboko w kieszeni balowej sukni. Jednak umysł zamroczony alkoholem i wcześniejszą rozmową, nie od razu przyswaja zmianę w działaniu urządzenia, ignorując nieregularne wibracje. Nieoczekiwane pojawienie się ciemnych kształtów, w których ze zdziwieniem rozpoznaje psie sylwetki, natychmiast otrzeźwia Zorę – najpierw wyrywa ją z bezmiaru myśli krążących wokół oskarżeń, zarzutów i sugestii nieznajomej, później uświadamia, że performance wcale jeszcze się nie rozpoczął i nad rozgrywającymi się tuż przed nią wydarzeniami osławiony Haukki Kesyttäja nie ma kontroli, by wreszcie zmusić do sięgnięcia po różdżkę.
- Braneste. – Gardło ściska Zorze strach, formuła zaklęcia nie ma w sobie tyle pewności i mocy, by umożliwić jej swobodne przemieszczenie się gdzieś dalej, poza obszar, jaki zajmują czarne, masywne bestie. Daje jednak na tyle pewności, by zwrócić się do korgorusza i przyzwać go do siebie. Terytorialna natura koziołka uspokaja ją – mimo trudności, z jaką przychodzi im wzajemne koegzystowanie, wie, że będzie jej bronić. Pewność ta pozwala, by Zorze zaczęło wracać opanowanie. Kolejne zaklęcie wypowiada z większym przekonaniem, mając nadzieję, że czymkolwiek są te stworzenia, nie są odporne na działanie magii zakazanej. – Atkantroliu! Siad!


Ostatnio zmieniony przez Zora Yaneva dnia Pon 23 Lip 2018, 22:22, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 23 Lip 2018, 08:49
The member 'Zora Yaneva' has done the following action : Kostki


'k6' : 1, 5
Weles
Weles

Sro 25 Lip 2018, 14:11
A czy jesteś, Mefodiyu Karamazovie pewny, że to wina tego zaklinacza? Wyglądał na mocno zaskoczonego obecnością czarnych psów w pudełku, jakby jednak nie były zaplanowane. Zresztą nawet gdyby były raczej nie zaatakowałyby właśnie jego, prawda?
Na szczęście twoja tarcza zadziałała i ochroniła ludzi, którzy stali lub siedzieli w twojej okolicy, choć niestety nie była to nawet większość sali. Ale raczej nie musiałeś się tym martwić, nie tylko ty rzuciłeś tarcze ochronne. Nawet twoja małżonka została ochroniona takową, rzuconą przez koleżankę i zaczęła z nimi kierować się w stronę wyjścia. Twój towarzysz za to skinął głową i korzystając z okazji wyprowadził tyle osób ile dał radę namówić na szybką ewakuację. Dalej jednak na sali byli ludzie, którzy nie mogli się wydostać - czy to zaatakowani przez jednego z sześciu czworonogów czy też zablokowani przez sparaliżowanych ze strachu gości.
Co dalej zrobisz? Na scenie od jednego z podejrzanych psów nie może się uwolnić Haukki Kesyttäja, za to pod sceną wygląda na to, że jest najwięcej ofiar tychże. Tylko czy to na pewno zwykłe psy? Może powinieneś sobie przypomnieć zajęcia z Koldovstoretz i zastanowić czy nie masz do czynienia z ich magicznym odpowiednikiem?
Za to ty, Zoro przenosząc się byle bliżej sceny wpadłaś jak śliwka w kompot. Doskonały widok na wyskakujące ze skrzyni psy wcale nie sprawił, że mogłaś zadziałać szybciej, a wręcz skrócił twój czas na działanie. Nic dziwnego, że tarcza ci nie wyszła, a skutkiem ubocznym było coś w stylu fali uderzeniowej, która sprawiła, że uderzyłaś o oparcie fotela.
Kolejne zaklęcie wyszło ci znakomicie. Niestety, okazało się, że magia zakazana tych stworzeń się nie ima. Świta ci coś na ich temat w głowie? Jeśli tak to lepiej, byś szybko to wyciągała z pamięci. Jeden z czarnych czworonogów nie bacząc na rzucone przez ciebie zaklęcie już miał cię zaatakować, jednakże twój strażnik, korgorusz w postaci koziołka uderzając w zwierza daje ci chwilę czasu na jakieś działanie. Jednakże ta chwila jest bardzo krótka.
Wykorzystaj ją mądrze.
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Chiński Teatr W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Sro 25 Lip 2018, 18:07
Bestie nie słuchają. Żadnym kłopotem nie byłoby, gdyby choćby nie zwróciły uwagi na skierowany w ich stronę głos – w teatrze panuje taka wrzawa, że wszystkie dźwięki zdają się zlewać w jeden – ale wyraźny rozkaz wydaje się przykuwać ich uwagę i jedna z nich niemal natychmiast skupia się na Zorze, szybko zmieniając obiekt swojego zainteresowania z Zaklinacza na nią. Przygryza wargę, czując jak serce łomoce jej w obolałej od felernego uderzenia i chwilowego bezdechu klatce piersiowej. Nim jednak jakkolwiek udaje się Zorze zareagować, korgorusz podarowuje jej kilka nieocenionych sekund na błyskawiczne oszacowanie swoich szans i podjęcie właściwej decyzji. Nie potrafi w ten sposób działać; gdyby było inaczej, zdecydowałaby się na podjęcie zajęć na kursie bezpieczeństwa, by po jego ukończeniu dołączyć do własnej matki w szeregach Białej Gwardii. Nietrudno jej nie zauważyć, że psy – nawet jeśli ostatnie rzucone zaklęcie powiodło się, o czym jest w zupełności przekonana – nie zostały rozproszone przez jakiekolwiek inne, iluzoryczne obrazy. Zora nie ryzykuje podjęcia kolejnej próby rzucania czarów zakazanych i nie ma to nic wspólnego z moralnością – ostatecznie wyjątkowo łatwo przyjdzie jej wyłgać się z korzystania z magii zakazanej.
Odległość dzieląca ją od olbrzymiego psa jest zbyt mała, nie może więc pozwolić sobie w takim momencie na popełnienie żadnego błędu, jeśli zamierza wydostać się z pomieszczenia w jednym kawałku.
- Boloto! – W głosie wybrzmiewa desperacja. Jednak w chwili, kiedy posadzka przed nią w mgnieniu oka zaczyna zamieniać się w bagnistą maź, nie waha się ani przez moment przed wskoczeniem na fotele i przemieszczaniem się przez nie w stronę wyjścia. To chociaż na krótki czas powinno powstrzymać część stworzeń, dając jej i reszcie balowiczów znajdujących się najbliżej sceny możliwość ucieczki lub większego oddalenia się od źródła zagrożenia. – Nie sądzę, żeby to była część przedstawienia, idioci! – syczy ze zdziwieniem i przerażeniem w oczach, widząc rozpostartą nonszalancko grupkę pijanych osób, obserwującą całe zajście i podśmiewującą się z wielu chaotycznych prób poradzenia sobie z bestiami.
Czas nagli. Zorę dopada przeświadczenie, dławiąca obawa, że jakąkolwiek nieostrożną myślą sprowadzi na siebie gniew Doli, pozbawiając ją ostatnich, kluczowych chwil na przekroczenie progu teatru i sposobność na teleportację we względnie bezpiecznych warunkach, że chwyta po drodze pierwszy lepszy przedmiot – gustowny bukiecik pudroworóżowych kwiatów – z zamiarem przemienienia jej w świstoklik.
- Portus!


Ostatnio zmieniony przez Zora Yaneva dnia Sob 28 Lip 2018, 08:23, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sro 25 Lip 2018, 18:07
The member 'Zora Yaneva' has done the following action : Kostki


'k6' : 6, 1
Sponsored content


Skocz do: