Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 29 Kwi 2019, 19:48
Kuchnia

Kuchnia składa się z dwóch części. Pierwszą jest ta centralna, skupiająca na sobie nieustannie wzrok gości. Przy pięcioosobowym stole znajdują się tylko dwa krzesła, które są dla pana domu i jego córki. W kącie stoi również wazon, a kwiaty w nim są zmieniane nieustannie, podobnie jak te na parapecie. Obsesją wydaje się być zatem, że w całym mieszkaniu utrzymany jest obraz normalnego domostwa, co przecież w wielu przypadkach może wydawać się jawnym kłamstwem. Meble nie są pierwszej nowości. Podniszczone drzwiczki, blaty, wielokrotnie święcące pustkami półki. Jedynie wykreowany pozór normalności utrzymuje się w jednej z szafek, przyozdobionej w kolorowe ornamenty, gdzie Liliya regularnie ukrywa żywność, by ona i ojciec mieli co jeść. Podobnie jak w korytarzu – w kuchni także znajdują się obrazy, które zdobią ściany, lecz nie pasują one w żaden sposób do tego pomieszczenia. W oknie wisi podniszczona zasłona, dość zszarzała, również kontrastująca z umeblowaniem.

Liliya Vasilyeva
Liliya Vasilyeva
Kuchnia 6a906549ffef790c57c5e6eeee3d4122
Petersburg, Rosja
19 lat
nieznana
neutralny
niespełniona pianistka, której skrzydła podcina ojciec
https://petersburg.forum.st/t2242-liliya-vasilyeva#13241https://petersburg.forum.st/t2248-liliyahttps://petersburg.forum.st/t2249-libra

Pon 29 Kwi 2019, 20:15
2 września 1999

Kartki leżały swobodnie, choć dość niechlujnie rozsypane na blacie. Smukłe palce sunęły po zdjęciach w gazecie, aż wreszcie dotarła do najbardziej kuszącej pozycji w postaci ogłoszeń. Samodzielność jawiła się jako idealna perspektywa, wszak ile mogła znosić? Jak wiele jęków miało ją jeszcze zbudzić? Ileż winna usłyszeć pogardliwych słów, by wreszcie zostać złamaną?
Wróci pijany.
Ponownie w czterech ścianach nastanie cisza, tak cholernie uzależniająca.
Tornado myśli dudniło w ścianach czaszki Liliyi, kiedy ponownie wróciła wspomnieniami do poprzednich dni, w których to rzadko widywała ojca. Towarzystwo dziwek było bardziej absorbujące, podobnie jak chęć zatopienia się w szklance alkoholu, więc czy zdołałby zorientować się, że córka zniknęła? Zaszyła się z dala od jego osoby, pogrążając w bezdenności egzystencji, która do tej pory była pasmem niepowodzeń utkanych ze złości i nienawiści. Serce zatrwożyła jednak obawa o perspektywę rozstania, bo w tej pokrętnej, dość specyficznej relacji, była uzależniona od mężczyzny. Łudziła się, że pewnego dnia zakosztuje jego uczuć, które być może utrzymają ją przy życie; czy ono nie wymykało jej się teraz z rąk?
Sprzedawca. Pomoc w pubie. Kelnerka w restauracji.
Wszystko było dalekie od jej zamiłowań, dlatego też im dłużej wertowała kolejne strony, nie potrafiła zaakceptować wizji, że to się stanie. Musiała odejść, czego była pewna, równorzędnie pozwalając obawom zatruwać tunele żylnie, które przesiąknięte były toksyną emocjonalności. Smukłe palce zacisnęły się w piąstkę, gdy to pojęła, że nie jest w stanie podjąć się ryzyka. Głupia, jakże naiwna. Bez zastanowienia pchnęła szklankę z wodą, która zalała kilka poblakłych kartek, na co zareagowała irytacją. Miała niewiele czasu; zegar nieubłaganie wybijał godzinę, w której Lev powróci do domu, a bałagan tylko byłby dodatkową prowokacją do kłótni, choć czy będzie w stanie? Parszywy alkoholik nie zdoła nic zauważyć.
Doprawdy?


Ostatnio zmieniony przez Liliya Vasilyeva dnia Pon 29 Kwi 2019, 20:21, w całości zmieniany 1 raz
Lev Vasilyev
Lev Vasilyev
Kuchnia QWeACoQ
Petersburg, Rosja
40 lat
¾
neutralny
pianista, kompozytor
https://petersburg.forum.st/t2228-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2231-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2233-levhttps://petersburg.forum.st/t2232-zrzeda

Pon 29 Kwi 2019, 20:17
Trzaśnięcie. Drzwi zamykają się szybko; odgłos króluje ulotną chwilę w powietrzu, roznosi drżenie w rozgraniczonych licami ścian światach; zewnętrznym i prywatności. Trzaśnięcie, przepowiedziane (niespodziewanym?) zgrzytem stalowej konstrukcji zamka, klamka jest opleciona przez nieco zziębnięte palce. Całość rozgrywa się w krótkim skłębieniu sekund, bez najmniejszego namysłu. Przyzwyczajenie. Trzaśnięcie jest również końcem, podstępnym tchnieniem - niszczącym domek z kart dziewczęcego pośpiechu, dziewczęcych, naiwnych planów. Twoje plany, Liliyo, wszystkie stanowią gruzy. Zjawił się znacznie szybciej. Zaskakująco trzeźwy.
Pozbył się swoich butów, rozpiął guziki płaszcza. W krainie myśli przywdziewał starannie zbroję, naostrzył miecz w swoich ustach. Był gotów. Opanowanie strzępiło się z każdym, czerpanym wdechem; świadomość jej obecności zatapiała się coraz głębiej jadowitymi kłami. Trwał więc w tym stanie, pomiędzy błogim uspokojeniem a złością, milczeniem a serią obelg. Pomiędzy oczekiwaniem a zagłębieniem sztyletu, rozdarciem pokrywy tkanek.
Potrzebował pretekstu.
Wiesz, czym jest pretekst, Liliya? Jest wszystkim. To doskonała substancja, którą jest w stanie przetopić w dowolne rodzaje broni. Poczekaj. Czas działa na jego korzyść.
Prześlizgnął się przez przedpokój. Wychwycił jej postać w kuchni; zielone tęczówki błysnęły niepokojąco. Uniósł trzymaną różdżkę, szept Vrakanye rozprysnął się krótkotrwale w przestrzeni otaczającej ich dwoje. Rozsypane stronice, jak papierowe ptactwo - wydały odgłos szelestu, wzniosły się, całkowicie posłusznie. Przywołał je, prosto do swoich dłoni. Stał nadal w progu - nonszalancko opierał się o framugę. Spojrzenie przedarło się przez kolumny tekstu, częściowo już zamazane przez znaczną plamę wilgoci. Dopiero później, podniosło się i osiadło na twarzy córki, zdołało nagle przemówić.

Tłumacz się.

Przemawiało w milczeniu. Przemawiało zwodniczo. Spoglądał na nią wnikliwie, przyszpilał wręcz swoim wzrokiem. Wymagał. Mogła prześwietlić jego chwilową neutralność - znała wszak doskonale ten układ, to przekonanie wyższości. Pozostawało pytanie - jak intensywnie alkohol zniewalał dziś jego zmysły? Czy zniewalał? (Jak myślisz? Masz przecież niewiele czasu).
Liliya Vasilyeva
Liliya Vasilyeva
Kuchnia 6a906549ffef790c57c5e6eeee3d4122
Petersburg, Rosja
19 lat
nieznana
neutralny
niespełniona pianistka, której skrzydła podcina ojciec
https://petersburg.forum.st/t2242-liliya-vasilyeva#13241https://petersburg.forum.st/t2248-liliyahttps://petersburg.forum.st/t2249-libra

Pon 29 Kwi 2019, 20:18
Nagły, dość niespodziewany hałas sprawił, że serce zatrwożył lęk. Oddech spłycił się, dłonie zacisnęły na brzegu blatu stołu, a spojrzenie uciekło w stronę korytarza, z którego dochodziły (nie)chciane dźwięki. Nerwowość wstąpiła w zachowanie dziewczęcia, jakby emocje doszczętnie otępiły umysł, który w pośpiechu ujawniał kolejne spotkania z Lvem, gdy wracał pijany. Spokój, błoga cisza, brak konfrontacji, do której nie zamierzała dopuszczać, obawiając się kolejnych słów, będących ostrzejszymi od iluzji wzgardzonych spojrzeń.
Kroki.
Jeden, drugi, jeszcze kolejny.
Nie zataczał się, a może to złudzenie? Z pewnością był zalany w trupa,
jak zawsze.
Ciemne tęczówki ponownie powróciły do spoglądania na ramę futryny, aż wreszcie głos wyrwał Liliyę z rozważań. Inkantacja. Zaklęcie wypowiedziane niemal perfekcyjnie, bez zająknięć; jak to możliwe? Obserwowała twarz mężczyzny przez ledwie ułamek sekundy, odwracając pospiesznie wzrok, gdy enigma ciszy zespoliła ich w czterech ścianach pomieszczenia. Oddechy, podobnie jak bicie serc było słyszalne, odbijało się echem, a z ust mężczyzny (tym bardziej dziewczyny) nie padły żadne słowa. Wyjaśnienia zdawały się być bezsensem, podobnie jak dyskusja, która winna nastąpić, lecz – czy nie był zbyt pijany, by pojąć sens ułożonych w ogłoszenia fraz? Analizowała jego ruchy, nastrój, podobnie jak poziom upojenia alkoholowego, ale coś nieustannie nie wpasowywało się w kanon typowych dla niego wieczorów.
- Oddaj mi to, proszę - szepnęła, stając się skruszoną, uległą wobec zachowań Lva, czekając na przeszywający śmiech pogardy. Głos był jednak zbyt cichy, dlatego też zbliżyła się spokojnie, aż wreszcie pozwalając ich tęczówkom złączyć się w jednej linii, zrozumiała w s z y s t k o. Przegrała walkę, nim ta rzeczywiście zdołała się rozpocząć, wszak procenty nie dudniły w tunelach żylnych Vasilyeva, a porozbijane szkło w kuchni było jedynie dodatkowym argumentem, by z niej drwić. Była bezużyteczna.
Lev Vasilyev
Lev Vasilyev
Kuchnia QWeACoQ
Petersburg, Rosja
40 lat
¾
neutralny
pianista, kompozytor
https://petersburg.forum.st/t2228-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2231-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2233-levhttps://petersburg.forum.st/t2232-zrzeda

Pon 29 Kwi 2019, 23:58
Tembr dziewczęcego głosu roznosi się w jego czaszce, uderza o kostne płyty. Kwiat irytacji natychmiastowo rozkwita, rozchyla ogniste płatki, krew jest zmuszona do wrzenia; każdy zakątek ciała poddaje się owej sile. Zdanie, na pozór proste, zamierające prędko w duszne opary milczenia, w rzeczywistości powtarza się wielokrotnie jak mantra.
(Oddaj. Proszę. Oddaj. Żądanie, skryte w ozdobnym zwrocie. Oddaj).
Zacisnął swe ręce silniej na zwisającym bezwładnie, papierowym cielsku gazety.
(Oddaj).
Kaskada wymięć znaczyła trzymane strony. Nie. Nie miał zamiaru oddać.
Znalazła się właśnie przed nim, wciąż niższa, słabsza, błądząca w gąszczach swojego wręcz tragicznego losu; skazana na nieuchronne nieszczęście, począwszy od pierwszych wdechów, wypełniających drobne zaróżowione ciało. Spojrzenia zetknęły się w walce, ścierały jak dwie, niezależne siły.
Czuł obrzydzenie.
- Proszę - powtórzył, niespodziewanie miękko. Oślizgły uśmiech wykrzywiał posłusznie wargi. - Moja córka mnie prosi - powtórzył kluczowe słowo, wyróżnił; w teatrze jednego aktora, przekroczył nagle próg kuchni. Zniszczył dzielącą sylwetki, swobodę uprzedniego dystansu; z początku krążył, przechodził obok jak najprawdziwszy łowca. Wyminął ją ostatecznie.
Usiadł na jednym z krzeseł.
Pozwalał swej nienawiści gnić dalej w świątyni wnętrza, poddawał toksynom rozkładu jej miękkie, pełne zawodu truchło. Zdradzonej wcześniej miłości? Być może - nie był jej ojcem. Być może - powinna być wyrzucona z mieszkania. Jego całego życia. Być może - powinna nigdy się nie narodzić.
- Nie nakarmiłaś się jeszcze? Smakuje z dodatkiem wilgoci? - potrząsnął przez krótką chwilę ową nieszczęsną gazetą. Kiepska, deformującą giętkie umysły breja. Nie znosił tego tytułu; służył wyłącznie rankiem do zabijania czasu. - Jesteś bezczelna. Nie wyszłaś. Nie przywitałaś się. Prosisz - znowu, celowy akcent; wbijana w jej postać drwina. Rozpoczął osąd, z premedytacją właśnie - omijał istotę rzeczy. Formował wymyślne sidła.
Nie mogła spomiędzy nich uciec.


Ostatnio zmieniony przez Lev Vasilyev dnia Wto 30 Kwi 2019, 09:58, w całości zmieniany 1 raz
Liliya Vasilyeva
Liliya Vasilyeva
Kuchnia 6a906549ffef790c57c5e6eeee3d4122
Petersburg, Rosja
19 lat
nieznana
neutralny
niespełniona pianistka, której skrzydła podcina ojciec
https://petersburg.forum.st/t2242-liliya-vasilyeva#13241https://petersburg.forum.st/t2248-liliyahttps://petersburg.forum.st/t2249-libra

Wto 30 Kwi 2019, 09:52
Była świadoma nienawiści, jaką ja darzył. Czuła namacalność tego parszywego uczucia, które zalewało jego żyły, utwierdzając się w tym nieustannie, kiedy to raz po raz spoglądała w oczy Lva, będąc przymuszoną do kontaktu, którego jako dziecko łaknęła ponad miarę. Teraz wydawała się być zdystansowana, pogrążona w rozpaczy, która zakleszczała na nadgarstkach Liliyi kajdany piętna jakie winna nosić od narodzin.
Matka pozostawała w jej wyobrażeniach nieskazitalna.
Zdołałeś w to zwątpić, ojcze?
Spuściła wzrok, gdy padły pierwsze słowa. Nie znosiła go trzeźwego. Wolała ten stan upojenia, który odbierał mu świadomość, nakazywał ułożenie się w łóżku, przykrycie delikatnym materiałem znużonego ciała, byle tylko zakosztować iluzorycznej ciszy. Melodia nicości była bowiem intensywniejsza, aniżeli wszelkie sentencje, które padały spomiędzy jego warg. J e s z c z e nie był świadomy, że pragnie odejść, zniknąć, zatopić się w Petersburskiej codzienności, lecz – z dala od niego.
- Tato… – szepnęła cicho, gdy wreszcie zdołała zebrać myśli. Obserwowała przez ułamek sekundy jak ją wymija, jak roztacza zapach perfum, z którymi niewymieszany był alkohol, co tylko utwierdziło dziewczynę w przekonaniu, że jest pełny świadomości. Cóż musiało się wydarzyć, że nie zmoczył ust w trunkach i nie rozsuwał ud dziwek, które z rozkoszą posuwał? Miała zjawić się tu jakakolwiek? Nie wiedziała; nie chciała tego analizować, brzydząc się postępowania mężczyzny, którym zatruwał jej od lat życie.
- Sądziłam, że będziesz pijany – wydusiła na jednym wydechu, raz jeszcze zaciskając palce w piąstki. Delikatna skóra knykci pobielała, zaś paznokcie wbijane w fakturę dłoni przyczyniały się do powstawania subtelnych śladów bólu. Zrobiła krok w przód, by stać tuż obok, łudząc się, że zwróci jej gazetę z ogłoszeniami, które miały być przepustką do utęsknionej wolności. - Zawsze taki jesteś w czwartki – zuchwałość, a może głupota? Sięgnęła delikatną dłonią do zwoju, który znajdował się blisko niego, chcąc mu go zabrać, pozbawić szansy na doczytanie kluczowych fraz.
Zdołasz jej odpuścić tym razem?
Lev Vasilyev
Lev Vasilyev
Kuchnia QWeACoQ
Petersburg, Rosja
40 lat
¾
neutralny
pianista, kompozytor
https://petersburg.forum.st/t2228-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2231-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2233-levhttps://petersburg.forum.st/t2232-zrzeda

Wto 30 Kwi 2019, 09:57
Uwielbiał udawać głupca.
Upozorować nicość, kryjącą się w pomieszczeniach umysłu, ziejącą - zamiast żywionych rozlicznie obaw, kłębowisk uczuć, piętrzących się nieustannie sprzeczności jak warstw zostawionych na płótnie obłąkanego twórcy. Uwielbiał być niedorosłym, porzucać jakby znamiona żłobiących mu skórę zmarszczek, ulecieć gdzieś dalej duszą. Utonąć w głębinach wódki, zbawienia ujawnionego w postaci krystalicznego płynu. Stoczyć się. Poddać. Opuszczać więzienie ubrań, osiągnąć błogość orgazmu w rozgrzanym ciele kobiety. Rozproszyć pod powiekami ciemność. Zasnąć. Być, ot - niezbyt skomplikowaną formą ludzkiego życia. Cykliczną wymianą wdech-wydech, prostotą i niczym więcej.
Nie. Nie mógł być przesycony od uczuć.
Nie miał emocji. Nic. Obojętność. Jest obojętny. Ona jest obojętna, jest niczym owad, natrętna, drobna lecz nieszkodliwa. Wystarczy jeden ruch dłoni, niezwykle łatwo ją skrzywdzić.
Przewidział zuchwały zamiar. Dłoń, niczym w zaplanowanym układzie - odciągnęła natychmiast papier na przeciwległą stronę. Dalej, zwycięsko był w posiadaniu gazety.
Nachylił się w stronę nie-córki. Ciepło oddechu zdradzało brak egzystencji tańczących, alkoholowych cząstek.
- Jestem pijany rzeczywistością - odparł złośliwie; wydłużał z przesadą głoski. Jest upojony od złości, od nienawiści.
Była owocem zdrady; była trucizną; niosła ze sobą klęskę. Była jak wyrok, wydany przez sędzię losu. Była przeklęta?
Powrócił na swoje miejsce. Ponownie przywdział powagę (prześmiewczy uśmieszek zniknął, wyblakło jakby spojrzenie). Brak uczuć. Doszczętny brak uczuć; zimny, ojcowski profesjonalizm. Dystans.
- Posprzątaj i nastaw wodę - oznajmił poważnie, dokładnie - tak jak powinien oznajmić prawdziwy ojciec. Nie spieszył się, nie roztrząsał kwestii problematycznej gazety, pomimo jasnych sygnałów, pomimo swoich spostrzeżeń. Nie teraz. Usypiał czujność.
Porozmawiajmy, Liliyo. Jesteś gotowa? Klasyczny, rodzinny wieczór.
Liliya Vasilyeva
Liliya Vasilyeva
Kuchnia 6a906549ffef790c57c5e6eeee3d4122
Petersburg, Rosja
19 lat
nieznana
neutralny
niespełniona pianistka, której skrzydła podcina ojciec
https://petersburg.forum.st/t2242-liliya-vasilyeva#13241https://petersburg.forum.st/t2248-liliyahttps://petersburg.forum.st/t2249-libra

Wto 30 Kwi 2019, 13:54
Codzienność u boku niestabilnego psychicznie dewianta była utkanym przez los pasmem nieokreślonych, ukrytych w tunelach myśli niewiadomych. Nie potrafiła bowiem przewidzieć zachowań mężczyzny, które znajdowały się poza oczywistymi schematami, toteż nieustannie musiała podejmować się analizy. Obserwowała go, spoglądała z pewnej odległości, byle mieć pewność, że nic nie zdołało się w nim zmienić.
Jakże fałszywe pragnienia.
Dualizm Vasilyeva był ponadwymiarowy, ciągle dodając mu kolejnych cech; jeszcze bardziej toksycznych niż dotychczasowe.
A ona – ona w tym tonęła, uzależniała się, była podatna na jego podłość, którą wymierzał z precyzją inkantacji zakazanych.
- Aż dziwne, że obyło się bez alkoholu – odparła cicho, nie patrząc na niego. Była dziś zbyt pewna siebie, zbyt zuchwała; powinna dodać coś o dziwkach, które tak lubował sprowadzać do domu, lecz milczenie spowiło jej wargi. Cisza spętała umysł Liliyi, wyzbytej z odwagi, by buntować się ojcu, tym samym odeszła na moment od stołu, a zaraz potem sięgnęła po zniszczoną szmatkę, która miała wchłonąć całą wodę, dając im obojgu szansę na iluzoryczny porządek. Z pełną premedytacją sunęła po blacie, opuszkami zahaczając o brzeg gazety, aż wreszcie pozwoliła ciemnym tęczówkom osiąść na twarzy Lva. Pełna ciekawości, skryta pod kurtyną sekretów, starała się pojąć sens i celowość, z którą szaleństwo opanowywało jego ciało.
Jesteś szaleńcem?
N i e w ą t p l i w a prawda.
Z trudem akceptowała rozkazy ojca, prośby uszyte z pewności, efemeryczności chwilowej dyktatury. Przygryzła policzek od środka, aż wreszcie postanowiła ulec. Posłuszeństwo wynikało z chęci zakosztowania kłamliwego spokoju, w kotarach którego zdoła się ukryć, nie będąc częścią popołudnia. To miała być wszak tylko herbata podana pod męskie dłonie, by móc odzyskać własność. Czy musieli doświadczyć czegoś jeszcze? Była znienawidzona, zaś pogardliwość zbyt mocno odciskała swe piętno na dziewczęcej wrażliwości.
- Proszę… – podała mu filiżankę, w której zaparzyła zieloną esencję wypełniającą pomieszczenie kuchni. Przygryzła lekko policzek od środka – oczekując zwrócenia gazety, łaknąć możliwości rozpoczęcia nowej drogi egzystencji.
Cóż mogło pójść nie tak?
Zawsze zdołasz ją skrzywdzić.
Lev Vasilyev
Lev Vasilyev
Kuchnia QWeACoQ
Petersburg, Rosja
40 lat
¾
neutralny
pianista, kompozytor
https://petersburg.forum.st/t2228-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2231-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2233-levhttps://petersburg.forum.st/t2232-zrzeda

Sob 04 Maj 2019, 00:05
Żałość zwijała się; zanosiła śmiechem. Bębniła bez najmniejszego wytchnienia w strukturze pędzących zdarzeń; zupełnie niepewnych, przemieniających się trwożnie
w imię niestabilności.
Pytania ginęły natychmiast - nie można było przewidzieć co powie, co zrobi czy jaśnie władca, królewicz tej sytuacji będzie mieć identyczny? lepszy lub gorszy? nastrój. Czy spojrzy łaskawym okiem czy fala destrukcji rozleje się z jego wnętrza jak zwykła rozlewać się dotąd, jak zwykła ranić, kaleczyć każdym, dźwięczącym w powietrzu słowem.
Poczuł natchnienie wściekłości.
Wzrokiem przepływającym z nieco zmrużonych oczu, rozliczał wciąż córkę z ruchów; spoglądał na nią, wnikliwie i nieprzyjemnie, sumował wszelkie potknięcia. Pasożyt. Świeżo dojrzały pasożyt, lawirujący wewnątrz kompleksu pomieszczeń, zatruwający faktem swego istnienia. Nie, nie miał córki; żył w bezustannej chorobie trwającej na dzień obecny lat dziewiętnaście, nieuleczalnej, którą próbował znosić. Łono powinno wypluć niesprzyjającą istotę, zanim przybrała kształt człowieczego ciała, zanim umiała przeżyć, zanim nie była w stanie odebrać życia. Łono przyjęło istotę, pęczniało ciągle, naiwnie niczym skażony owoc. Umarło, kiedy oddało istotę prosto w ramiona świata.
Trzymał zawzięcie stos kartek. Słowo wcześniejszej drwiny rozniosło się uporczywie jak echo. Arogancka. Bezczelna. Wpierw zignorował nieśmiałe stwierdzenie córki, tę idiotyczną brawurę zamaskowaną szeptem. Dopiero później, kiedy musnęła palcami krawędź gazety (którą pilnował z oddaniem psa stróża) ponownie rozdzielił wargi.
- Ostrzegam cię, Liliyo - przyznał jej identycznym, grzęznącym niemile szeptem. - Mam doskonały zmysł słuchu. I choćbym kiedyś ogłuchnął jak inny genialny twórca - utkwił spojrzenie już bezpośrednio w ciemnych, dziewczęcych oczach - nie radziłbym twoim wargom poruszać się znów w ten sposób. - Zakończył swoją naukę. Jak śmiała? Nie miała prawa formować choć najdrobniejszych osądów. Zniszczy ją kiedyś, przysięga, zniszczy - tak samo jak ona zniszczyła jego.
Zerknął na filiżankę bez najmniejszego sprzeciwu. Przez moment wpatrywał się w taflę, w ledwie zauważalną wstęgę tańczącej pary.
- Jak minął dzień? Co robiłaś od rana? - zapytał nagle. Serdecznie.
Podstępnie.


Ostatnio zmieniony przez Lev Vasilyev dnia Sob 04 Maj 2019, 00:10, w całości zmieniany 1 raz
Liliya Vasilyeva
Liliya Vasilyeva
Kuchnia 6a906549ffef790c57c5e6eeee3d4122
Petersburg, Rosja
19 lat
nieznana
neutralny
niespełniona pianistka, której skrzydła podcina ojciec
https://petersburg.forum.st/t2242-liliya-vasilyeva#13241https://petersburg.forum.st/t2248-liliyahttps://petersburg.forum.st/t2249-libra

Sob 04 Maj 2019, 00:08
Była zbyt pewna siebie.
Umysł bowiem zdążył dojrzeć za szybko, zrodził pogardę dla iluzji wydobywanych dźwięków z gardła tanich dziwek, których to echo odbijało się od ścian, niejednokrotnie budząc Liliyę. Czy więc kłamała, gdy szeptała słowa, w których zawarta była toksyna? Jadowita drwina miała dotrzeć do mężczyzny, uderzając w jego osobę z impetem, by wreszcie poczuła się oczyszczona z bólu, który jej zadawał.
Nie chciała ich t u t a j.
Nie zasługiwały na to, by trwać u boku Vasilyeva, pozornie chcąc zagarnąć miejsce jedynej kobiety.
Żadna nie miała ku temu predyspozycji, a ciemnowłosa wychowywana pod pieczą niań, nauczycieli, ale nie rodziców, posiadała zakrzywiony schemat rodziny. Akceptacja jakiejkolwiek córy Koryntu była nierealna, obrzydliwa i wbijała szpilę między pierścienie żebrowe, stając się nieznośną drzazgą błędów.
W i e s z?
Złość raz jeszcze uderzyła w postać dziewczęcia, gdy spojrzała w oczy ojca, co sparaliżowało jej nader drobną sylwetkę. Serce uderzyło niebywale szybko, oddech spłycił się, a zaraz potem uczyniła krok w tył, by odsunąć się od Lva, pragnąc uciec, wydostać się z tego pomieszczenia – nigdy więcej nie pojawiając się w kuchni, gdy wraca z wieczornego polowania. Musieli wyzbyć się z emocji, które nieustannie poddawały ich destrukcji, tak jak teraz robiły to z podświadomością Liliyi, która żyła w klatce irracjonalnych zasad, mimo wszystko – pozostając dla niego uległą. Dostrzegasz to? Jesteś ślepcem; ślepcem, którego powieki spowiła nienawiść.
- Wolisz wargi, które poruszają się w głośnych jękach, układających litery w twoje imię, prawda? – wyszeptała, lecz czy rzeczywiście zdołała wypowiedzieć ów sentencje? Nie dostrzegała reakcji ojca, pozostając do niego odwrócona tyłem, przypominając w odmętach męskiej wyobraźni postać zbyt znajomą, niegdyś zbyt bliską. Włosy o tym samym kolorze niejednokrotnie rozsypane były na śnieżnobiałej pościeli, teraz wiły się niczym kosmyki ognia na wątłych plecach córki. Nadal powątpiewasz, że jest twoja?
- Doprowadziłam mieszkanie do porządku, a potem czytałam… Chciałam znaleźć pracę.
Jakże naiwnie.
Jakże głupio
wyjawiasz swe tajemnice.
Lev Vasilyev
Lev Vasilyev
Kuchnia QWeACoQ
Petersburg, Rosja
40 lat
¾
neutralny
pianista, kompozytor
https://petersburg.forum.st/t2228-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2231-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2233-levhttps://petersburg.forum.st/t2232-zrzeda

Sob 04 Maj 2019, 00:19
...a duch unosił się w szale ponad wodami błahej rzeczywistości
ponad zewnętrznym światem, ponad nietrwałym, cudownie utrzymującym się niewzruszeniem ciała. Ekspresją nie targnął grymas, bielmo gniewu nie zaślepiło Vasilyeva. Jeszcze. Nie. Sekundy kłębiły się niczym gryząca mgła zapowiedzi, pozostawały w milczeniu przed nadchodzącą burzą. Więzy kontroli z rozmachem zostały przecięte przez słowa. Nieposłuszeństwo. Przestroga zdała się na nic, nie była w stanie ochronić przed wysyceniem goryczą, przed przekroczeniem barier. Żar irytacji oblizał jaskrawym językiem duszę. Mężczyzna, artysta, wirtuoz, podobno-ojciec wpatrywał się z początkową beznamiętnością. Beznamiętnością na zewnątrz. Chaos zawodził pod skórą.
Dlaczego - postanowiła się wymknąć spod jego władzy? Była irracjonalna. Była przeobrażona.
Była...
Śledził, zupełnie biernie, jak wątła, jeszcze nosząca dziewczęce cechy sylwetka odwraca się doń plecami.
Wygląda jak...
(Roza).
Niemożliwe.
Sprofanowała ją. Bezcześciła jej postać, upodabniała się coraz bardziej do niej; do swojej matki. Złudzenie jej obecności było jak sztylet wetknięty prosto w walczącą pięść serca.
Dziwka. Głupia, bezużyteczna dziwka.
Gniew zajął ciało.
Wstał. Wystarczył ułamek chwili, aby odnaleźć się przy niej; kolejny ułamek chwili - aby raptownie pchnąć ją w kierunku blatu niczym szmacianą lalkę. Wreszcie, ostatni ułamek chwili. Nachylił się; przylgnął do jej sylwetki, pozwalał niemal odczuwać każdy z guzików koszuli, metalową klamrę od paska, pozwalał odczuć swój przyspieszony oddech.
- Nie masz prawa - wyszeptał wprost do jej ucha. - NIE MASZ PRAWA, rozumiesz? - podniósł znamiennie ton głosu. Odsunął się. Odległość, wciąż pomniejszona gwarantowała niemniej podstawową swobodę ruchów.
- Odwróć się - rozkazał. Odwróć się i spójrz na mnie. Przełykaj kwas konsekwencji, które stworzyłaś z własnej, nieprzymuszonej woli. Odbierz w pełni swą lekcję. Przechylaj. Wypij do dna.
Liliya Vasilyeva
Liliya Vasilyeva
Kuchnia 6a906549ffef790c57c5e6eeee3d4122
Petersburg, Rosja
19 lat
nieznana
neutralny
niespełniona pianistka, której skrzydła podcina ojciec
https://petersburg.forum.st/t2242-liliya-vasilyeva#13241https://petersburg.forum.st/t2248-liliyahttps://petersburg.forum.st/t2249-libra

Sob 04 Maj 2019, 00:21
Pchał ją ogrom emocji, podczas których ulegała chorym złudzeniom. Była skażona przez złość i ból rozsierdzający jej drobne, zbyt kruche ciało, w którym nie zdołała utrzymać żalu – od wielu dni szukającego ujścia. Czy było to zdrowe? Słuszne? W ł a ś c i w e w obliczu nienawiści jaką ją darzył?
Nic już nie mogła stracić, skoro jego nie posiadała n i g d y.

Nieoczekiwanie stała się pusta, kiedy to wlepiała ciemne tęczówki w zabrudzone okno, obserwując mało znaczące sylwetki, tak gnające do mieszkań i pozornego schronienia, które mogły im zapewnić korytarze kamienic. Szaleństwo dudniło w umyśle Vasilyevy, odbijając się echem od ściany czaszki, gdy myśli jak galopujące konie zderzały się ze sobą, kreując nowe scenariusze.
Nagły dotyk; niespodziewany, niezbyt delikatny, przesiąknięty irracjonalną brutalnością. Nie zdążyła bowiem zaprotestować, kiedy to dłońmi wsparła się o blat, zaraz potem przylegając do drewnianej płaszczyzny klatkę piersiową, w której serce biło donośnie. Strach sparaliżował Liliyę, gdy ojciec ułożył się na jej postaci, uświadamiając swą władzę i pokazując – jak głupio postąpiła.
Naiwna. Cholernie naiwna.
- Tato… – jęknęła jak jego dziwki, próbując wyrwać się spod niechcianej bliskości. Gdy wreszcie ją puścił – poczuła niebywałą ulgę zalewającą jej sylwetke. Intymność z mężczyzną była dla niej dotkliwie bolesna, napawająca wstydem, bo przecież nawet jeżeli nie miało to większej wartości – to nikt nie łamał muru dystansu, który wokół siebie zbudowała. Odległa dla wścibskich spojrzeń, skryta pod kotarą nieśmiałości.
Łzy płynęły po delikatnych policzkach dziewczyny, które starała się pospiesznie skryć w materiale rękawa koszuli. Głos Lva docierał do niej, ale nie potrafiła ugiąć się pod ciężarem rozkazu, który zaczął dudnić w jej podświadomości. Minęło zbyt wiele czasu, gdy wreszcie stanęła na wprost rodziciela, starając się zwiększyć odległość, która ich dzieliła. Wszelkie próby zdawały się na nic, dlatego też spuściła wzrok, czekając na karę.
Jakże głupia,
niosąca krzyż za zdrady (och, czyżby) ukochanej.
Patrzył i dostrzegał – z pewnością coś, co zdawało się być dla niego k o s z m a r e m.
Lev Vasilyev
Lev Vasilyev
Kuchnia QWeACoQ
Petersburg, Rosja
40 lat
¾
neutralny
pianista, kompozytor
https://petersburg.forum.st/t2228-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2231-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2233-levhttps://petersburg.forum.st/t2232-zrzeda

Sob 04 Maj 2019, 00:35
Nienawidził jej.
Nienawidził jak znajdowała się blisko. Nienawidził podjętych prób wydostania się z zakleszczenia; tłamszonych bez przeszkód szarpnięć.
Nienawidził łez, kreślących na jej policzku wilgotne szlaki.
Nienawidził tego jak była do niej podobna.
Była ofiarą zagnaną przez bezwzględnego oprawcę, była jak motyl - walczący w splątaniu lepkich, pajęczych nici. Słabsza. Bezbronna. Triumfalny uśmiech rozciągał mężczyźnie wargi. Zemsta, w zamian za ewidentne nieposłuszeństwo i kaleczące zdania - smakowała wybornie. Odczuwał chorą wręcz satysfakcję ze znajdowania się ponad, z dzierżenia władzy, upajania się nią jak gdyby wspaniałym trunkiem. Wściekłość niemniej zaczynała stygnąć. Jej ogień - zdołał rozpętać się niemal w szaleńczym tempie; teraz obecnie systematycznie dogasał, przywracał (nie)racjonalność. Obrzydzenie mieszało się z dostąpieniem zwycięstwa.
Nienawidził jej.
Mogłaby wreszcie zniknąć. Obumrzeć. Rozproszyć się w błogą nicość.
Złamała treść dawnych reguł - utrzymujących ją w charakterze biernej, wręcz nieobecnej, zamkniętej w swojej sypialni. Pełnej przestrachu, o czujnym, sarnim spojrzeniu, poddanej hierarchii domu. Wypełniającej bez zająknięcia każde z rzucanych stwierdzeń; znoszącej cierpliwie każde smagnięcie uwagi, zostawiającej piętno na eterycznej duszy. Nie mogła próbować walczyć.
Czekał, nadzwyczaj cierpliwie; bezlitośnie stał obok na podobieństwo kata. Nie uronił choć słowa, choć najdrobniejszej treści. Nie dotknął jej więcej, ponad uprzedni epizod. Pozwolił odwrócić się (nie masz wyjścia), zderzyć się z przeznaczeniem.
Spojrzenie, pełne opanowania osiadło na jej obliczu.
- Twoją pracą jest zajmowanie się domem - powiedział spokojnym, niemal wyblakłym głosem. - Nic więcej. - Pragnął wyjaśnić układ. Z nieznanej przyczyny czuł zazdrość, czuł ciągle potrzebę kontroli - praca znaczyła zaś niezależność.
Nie była córką żebraka. Nie miała potrzeby pracować.
Cholera, nikt by jej nawet nie przyjął. Tacy jak ona powinni trwać w czterech ścianach.
- Zejdź mi z oczu - zakończył. Uczynił krok w tył, pozwalając jej ostatecznie uciec.
Liliya Vasilyeva
Liliya Vasilyeva
Kuchnia 6a906549ffef790c57c5e6eeee3d4122
Petersburg, Rosja
19 lat
nieznana
neutralny
niespełniona pianistka, której skrzydła podcina ojciec
https://petersburg.forum.st/t2242-liliya-vasilyeva#13241https://petersburg.forum.st/t2248-liliyahttps://petersburg.forum.st/t2249-libra

Sob 04 Maj 2019, 00:36
Było to zbyt nieznośne. Uciążliwe ponad miarę, gdy jego perfumy wtłaczały do umysłu swą intensywność, osiadały na dziewczęcej duszy, tłamsząc ją, miażdżąc swą niebotyczną siłą. Nie unosiła wzroku na mężczyznę, czując destrukcyjną moc jego spojrzenia na sobie, które spoczywało na jej kruchej, zbyt wątłej sylwetce, mogącej złamać się od silniejszego podmuchu wiatru. Serce nieustannie uderzało, nader donośnie, obijając się o pierścienie żeber, chcąc wyrwać się z więzienia, pozbawiając życia naiwnej istoty.
Czy powinna umrzeć?
Roztrwonić iluzję egzystencji, byle dać mu emocjonalną rozkosz?
Potrafiła dopuścić się grzechu samobójstwa, tylko po to, by nie cierpieć, zapomnieć o upokorzeniu i nienawiści jaka ich spalała na popiół.
- Tak – szepnęła cicho, jakby potwierdzając akceptacje swojej roli i pozycji w życiu Lva oraz w jego domu. Była nikim; gorzej traktowana niż gosposie, które niejednokrotnie zdołały ją wychowywać, kończyć w łóżku pana Vasilyeva z rozsuniętymi udami, byle zaspokoić własne pobudki i jego żądze. - Rozumiem to, tato – dodała nieznacznie głośniej, analizując nieustannie całą tę sytuacje i swoje nieodpowiedzialne zachowanie. Nie miała prawa być bezczelną, zuchwałą, nader pewną siebie przed obliczem ojca. Prowokując go, poddając próbie, którą przegrała już na początku, kiedy to odważyła się wydusić spomiędzy spierzchniętych warg bluźniercze oszczerstwa.
Kolejna łza spłynęła po policzku,
utwierdzająca w przekonaniu o pozostaniu więźniem własnego żywota.
Wypuściła powietrze ze świstem, gdy padł kolejny rozkaz, a chwilę później zdołała na moment unieść sarnie tęczówki, by złączyć je na jednej linii z tymi należącymi do Lva. Przygryzła policzek od środka, wyczekując odpowiedniej minuty, dającej możliwość ucieczki, pozostając w ukryciu na długie dni, nie mogąc panoszyć się w codzienności mężczyzny.
Umysł skąpany w szaleństwie poddawał się dominacji ojca, toteż wycofywała się ze spokojem. Stawiała niepewne kroki, dłońmi dotykając ścian, nie wierząc w bliskość, której się dopuścił, zmuszając ją do poddania się swojej woli. Niedługo po tym, gdy łzy zalały jej oczy, drzwi zatrzasnęły się za kruchą sylwetką.
Czyżby n i g d y miała nie wyjść z więziennej celi?
Dla ciebie mogła uczynić wszystko.

Zt x2
Sponsored content


Skocz do: