Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 17:44
Brzeg rzeki Newy

Brzeg rzeki Newy, chociaż wylany szarym betonem, pozostaje miejscem całkiem przyjemnym – przynajmniej na tyle, na ile pozwalają zaniedbane przedmieścia Petersburga. W dzień można usiąść na krawędzi i spuszczając nogi spróbować dosięgnąć wody lub karmić kaczki chlebem – a czasami nawet pomachać do ludzi przepływających akurat na statkach. Najlepiej jednak brzeg wygląda po zmroku, kiedy światła odbijają się w rzece, a  powietrze owija się wokół sylwetek spacerujących po prostej drodze.

Goranka Yaneva
Goranka Yaneva
Brzeg rzeki Newy UiRqdHI
Petersburg, Rosja
25 lat
czysta
neutralny
narkomanka na odwyku z dyplomem z alchemii
https://petersburg.forum.st/t966-goranka-yaneva#3133https://petersburg.forum.st/t997-goranka-anfimovna-yaneva#3270https://petersburg.forum.st/t994-come-as-you-are#3250https://petersburg.forum.st/t999-cornell#3273

Sob 25 Lis 2017, 17:12

09.05.1999

Przesadziłam.
Lampy świeciły jak wielkie, ogromne, czerwone słońca, cztery uliczne słońca nade mną i kontaktowałam na tyle, żeby wiedzieć, że to o jakieś trzy za dużo. Tyle słońc ostatnio widziałam w Nowym Delhi i o bogowie, jak było wtedy gorąco, jak wtedy ubrania lepiły się do ciała, były całe mokre. Teraz też byłam mokra, bo leżałam na szerokim morzu, ale było bardzo, bardzo zimne i pomyślałam, że wcale mi się to nie podoba. Trzy słońca powinny grzać jak w Kalifornii. Tak?
Zdechnę tutaj, w biegu myśli wyłapałam tę jedną i wczepiłam w nią zęby, nie chciałam puścić, ale sama uleciała w wychłodzone powietrze. Siuuu.
Mój śmiech rozbrzmiał obco i odlegle, i rozdzwonił się, roztroił, rozdwoił, jakbym to nie ja się śmiała, ale ktoś zamknął mnie w ciemnej sali kinowej i z głośników puścił nagrany śmiech innej osoby w technice kanonu. Tutaj się zaczyna śmiech, tam się zaczyna, tu się kończy, tam jeszcze nie i nigdy nie przestaje brzmieć, i jest tak ciemno, i zimno, i trzy słońca nade mną.
Może do zimna mogłabym się przyzwyczaić, ale najgorszy był ten ból w piersi, jakby mi ktoś ją otworzył i bełtał serce krańcem różdżki. Czy ktoś to zrobił? Skupienie wzroku na jednej latarni było niemożliwe, bo z tej jednej robiły się znowu trzy, i trzy, i trzy, co za chujowa liczba. Byli ci mugole i ten ekstra klub, pojechałabym do Kalifornii. Do Los Angeles.
I znowu ten śmiech. Haha, ała, haha, ała, haha, ała, ała.
Podniosłam się po latarni, przytulona do niej jak do starej przyjaciółki. Obejmowałam ją podrapanymi rękami (czerwone pręgi ciągnęły się od ramion do samych palców, a w tym świetle wyglądały jak cienkie, płaskie żelki wszyte pod moją skórę, bardzo smaczne skojarzenie), myśląc zaskakująco trzeźwo, że muszę dojść do domu, nie mogę tu zostać.
Gavriil Yanev
Gavriil Yanev
Brzeg rzeki Newy JaggedImaginativeHypsilophodon-small
Petersburg, Rosja
26 lat
medium
czysta
za Raskolnikami
obrońca sądowy
https://petersburg.forum.st/t1052-gavriil-yanevhttps://petersburg.forum.st/t1074-gavriil-yanev#3941https://petersburg.forum.st/t1075-pan-adwokat#3942https://petersburg.forum.st/t1073-nevra#3940

Sob 25 Lis 2017, 18:01
Siedział u siebie w mieszkaniu, kiedy dostał dziwnej wizji. Śmiech, zmieszanie, upadek, latarnia. Latarnie świecą. Wszystko takie niewyraźne. Śmiech… Goranka? Co… Haha. Upadek. Newa. Potrząsnął głową i rozejrzał się po swoim pokoju, początkowo nie wiedząc za bardzo co robić. Jednak kiedy się zorientował co właśnie widział, musiał tam iść. Nie wiedział po co dokładnie, nie miał pojęcia dlaczego, ale nie potrafił się pozbyć tego uczucia, że musi tam iść. Szybko założył marynarkę, którą niedawno zdjął, bo ledwo co wrócił z pracy i wyszedł, teleportując się w okolice Newy. Bywał tu często z siostrami swojego czasu, jak jeszcze byli młodsi i wszyscy się jako tako dogadywali. Stare, piękne czasy. Za dzieciaka wszystko było łatwiejsze, poza radzeniem sobie z jego genetycznymi zdolnościami, to było gorsze wtedy. Pamiętał nieprzespane noce, często wtedy do niego przychodziła Goranka, wiedząc, że Gav nie śpi, i rozmawiali o różnych rzeczach. Wtedy jeszcze wszyscy mieli ze sobą dobry kontakt w domu, lecz wraz z dorastaniem przyszły bunty, odmienne opinie i każdy szedł w swoją stronę. Ach, jedynie rodzinne obiadki trzymały ich razem. O ile z Sofiją miał całkiem niezły kontakt nawet po przeprowadzce, to z Goranką bywało różnie. Ta dziewczyna oznaczała kłopoty.
Szedł żwawym krokiem wzdłuż brzegu rzeki, a kiedy ją zobaczył przy latarni, przez chwilę stanęło mu serce, gdyż myślał o najgorszym. Widząc jak próbuje się podnieść, podbiegł do niej i przeklął pod nosem.
- Jakim cudem doprowadziłaś się do tego stanu? - mruknął pod nosem, bardziej do siebie niż do niej, po czym podniósł ją na równe nogi. - Uspokój się, to ja, Gav. Zabieram cię stąd - powiedział, gdyby chciała się rzucać. Nie wziął jej jednak na ręce, nie mógł pozwolić na to, by zasnęła. Wziął ją pod ramię, tak aby szła wraz z nim, pomagając jej zachować pion. Wiedział, że jak weźmie Gorankę do szpitala to po udzieleniu pomocy od razu ją aresztują. Znał prawo aż za dobrze. Niepierwszy raz stawiała go w takiej sytuacji i z każdym razem miał nadzieję, że ostatni, ale teraz przynajmniej był świadomy tego, co powinien robić.
- Nie zasypiaj mi tu, hej! Pamiętasz, jak przybiegłaś do mnie pewnego wieczora pobiegliśmy do opuszczonego cyrku za miastem? Jak matka wyrywała sobie włosy z głowy? - zagadywał, starając się mówić do niej cały czas, by nie zasnęła. I tak prowadził ją do mieszkania, w dalszym ciągu nie zamierzając brać Goranki na ręce, gdyż wówczas było z nią trochę lepiej niż jakby była w jego ramionach.

Gavriil i Goranka z tematu
Bruno Mrkšić
Bruno Mrkšić
Brzeg rzeki Newy 2u94rad
Split, Chorwacja
20 lat
charłak
nieznana
neutralny
krawiec
https://petersburg.forum.st/t623-bruno-mrksichttps://petersburg.forum.st/t632-bruno-mrksichttps://petersburg.forum.st/t630-brunohttps://petersburg.forum.st/t631-franka#1122

Sro 27 Gru 2017, 23:50

11.05.1999

Mahala o zmroku to jednocześnie najlepsze i najgorsze miejsce ze wszystkich, w których można się znaleźć. W półmroku trudniej zauważyć obdrapane ściany budynków, kupy śmieci na rogach mniej uczęszczanych uliczek i kupy szmat, które okazują się bezdomnymi starcami. A łatwiej przeoczyć, gdy jakiś zakapior, który chyba przyglądał ci się przed „Rublem” postanowił pójść za tobą i w ciemniejszym zaułku zamachnąć się czymś ciężkim, pokuszony wyobrażeniami o bogactwie, jakie przyniosła wizyta w komisie.
Podmiejscy książęta nie oglądali się za siebie. Rozsierdzeni niepowodzeniem, jakie spotkało ich w „Rublu” zaszli nad brzeg Newy wciąż mając – niestety – z czego być ograbionym przez miejscowych opryszków. Albert, Arnold, a może Adolf wyrzucił Bruno na zbity pysk nie dając mu nawet szansy na wytłumaczenie, że wcale nie jest tym bratem, który jakimś cudem zdążył mu się ostatnio narazić i że interesuje go – prawdopodobnie jako jedynego klienta lombardu – niepozorna maszyna do szycia.
Mahala ma zaś to do siebie, że zawsze gdzieś dwóch się bije, a co za tym idzie – ktoś inny może skorzystać. Nie sprawdza się tu powiedzenie, że kto nie chce ten już ma, ale mniejsza.
Leźli brzegiem rzeki powłócząc nogami. Zapał, który udzielił się krawczykowi na myśl o sprawnej maszynie, na której mógłby pracować także w domu wyparował znacznie szybciej, niż można by sądzić mając mylne pojęcie o jego podziwu godnej etyce pracy. Tymczasem żaden z niego pracownik miesiąca i, zwłaszcza będąc z Karlo i pieniędzmi w kieszeni, maszyna przestała być priorytetem. Spróbował, nie udało się. Nic nowego. Był wręcz coraz bliżej osiągnięcia wniosku, że znalezieniem stałej pracy (i to w miejscu, do którego nie mając szczęścia największego kretyna pod słońcem nigdy nawet by nie wszedł) wyczerpał zapasy farta na najbliższy rok.
Podsumował ich starania zmęczonym „a idź pan w chuj” i wobec niewielkiego sprzeciwu ze strony brata – po niedługim czasie znaleźli się nad rzeką. Słońce zachodziło akurat (nie tylko, okazuje się, nad Petersburgiem, ale też ambicjami jednego z naszych książąt) i robiło się ładnie. W takich okolicznościach nie myśli się o pracy, a człowiekowi kiełkują pomysły na inne sposoby spożytkowania pieniędzy dość dużych na najdziwniejsze zachcianki.
Dał bratu papierosa i bez słowa zatrzymał się, wbijając wzrok w drugi brzeg tak intensywnie, jakby zobaczył tam co najmniej księcia Monako. Zakładając, że książę Monako należy do osób, które Bruno potrafi rozpoznać w słabym świetle petersburskiego wieczora.
Karlo Mrkšić
Karlo Mrkšić
Brzeg rzeki Newy Tumblr_oajf5qD5Ja1vaqoiqo1_400
Split, Chorwacja
20 lat
nieznana
za Raskolnikami
złodziej
https://petersburg.forum.st/t805-karlo-mrksic#2150https://petersburg.forum.st/t807-karlo-mrksic#2175https://petersburg.forum.st/t808-ten-drugi-mrksic#2176https://petersburg.forum.st/t809-szwendak#2197

Sro 27 Gru 2017, 23:52
Karlo dostatecznie zniechęcił się komisem. Fakt, mógł wprost przyznać Brunowi, że wcisnął właścicielowi niezły kit i nieźle sobie zarobił na tym małym oszustwie, przez co ten reagował na niego dość nieciekawie, jednak był pewien, że Alfred kojarzy jego brata i przynajmniej spyta o imię. Twarze mieli identyczne, ale w końcu diametralnie się różnili, gdy chodziło o charaktery. Dla złodziejaszka oczywistym było, że on bez zająknięcia przedstawiłby się imieniem bliźniaka (oczywiście, jeśli chciałby ubić uczciwy interes. W końcu nie chciał drugiemu Mrkšićowi psuć opinii w świecie), a Bruno w pierwszej chwili zdziwiłby się na takowe pytanie i zaczął domyślać, że jego braciszek znów coś przeskrobał.
No cóż, strata „Rubla”. W końcu chcieli teraz ubić uczciwy interes. A przynajmniej ten lepszy Chorwat.
Cieszył się, że Bruno nie uznał, że jak nie może kupić maszyny to sobie odpuszcza zakupy i wraca do domu. Po tym, jak jakiś bezdomny zobaczył jego znalezisko słusznie obawiał się, że gdyby był sam zapewne nie skończyłby za dobrze. W najlepszym wypadku lekko by go poobijano, w najgorszym nie dożyłby kolejnego dnia.
Bez słowa przejął od brata papierosa i mocno się zaciągnął, po czym wypuścił chmurę dymu. Ironicznie i zupełnie niepasującą do otaczającego ich krajobrazu, który - chociaż szary i zabetonowany - zdawał się najpiękniejszym i najprzytulniejszym miejscem podczas zachodu słońca. Mało butelek piwa wypił i papierosów wypalił z osobami, które zdawały mu się być co najmniej godne zaufania?
Oddał swojej lepszej „kopii” (w końcu ciężko stwierdzić, czy jeden został zrobiony na wzór drugiego, czy też przypadek sprawił, że obaj wyglądali identycznie jak dwie krople wody) szluga z nowymi pomysłami na co można wydać pieniądze. Nie chciał ich trzymać za długo. Mógł sobie w myślach rozważać w co by ich nie zainwestował, ale nadmiar mamony zawsze znikał w okolicznościach, których nie pamiętał. A skoro za nie można sobie kupić jakieś miłe wspomnienia…
- Na targ w poszukiwaniu maszyny raczej nie zdążymy. Ale może skoczymy popróbować dań w „Magicznym Kremlu”? Jeśli nie wygonią nas po zrobieniu trzech kroków za progiem, może uda nam się spróbować czegoś nowego. - Podobno do takich frykasów trzeba było mieć przyzwyczajone podniebienie. Karlowi to jednak nie przeszkadzało. Jeśli mu jedzenie nie posmakuje, to zawsze mógł przecież nagadać znajomym, jakie to dziwne i niedobre rzeczy jedzą arystokraci. A będzie mógł swe zeznania potwierdzić rachunkiem. Nie czekając na to, co brat powie wstał, podał mu rękę, po czym ruszyli.

Bruno i Karlo z tematu
Sponsored content


Skocz do: