Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 14 Wrz 2017, 17:00
Szary pokój

Pełniący funkcję zarówno sypialni jak i pokoju dziennego. Naprzeciw wejścia znajdują się dwa sąsiadujące ze sobą wysokie okna, na których parapecie Ela poustawiała mnóstwo doniczek głównie z kaktusami oraz różnymi odmianami palm. Ściany pomalowane są grafitową farbą, na których wisi sporo plakatów przedstawiających mapy nieba, a na środku pokoju leży prostokątny, sprany dywan z długim włosiem. Przy wschodniej ścianie stoi pojedyncze łóżko w drewnianej ramie, a za nim znajdują się drzwi do garderoby. Przy zachodniej ścianie stoi biblioteczka i komódka z globusem.



Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto 13 Lut 2018, 23:44, w całości zmieniany 1 raz
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Szary pokój 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Wto 19 Wrz 2017, 16:23

05.05.1999


Rosja to jeden nieśmieszny żart jest. Niby od Skandynawii dzieli ją rzut beretem, a jednak Peer odnosił wrażenie, jakby różnica kulturowa była wielkości wybebeszonego na drugą stronę Rowu Mariańskiego. Bogów mają jakichś takich niespecjalnie skorych do pomocy i bardzo interesownych, bo co się nie obejrzy, to znowu jakieś święto, i jedzenie też nie jest szczególnie smaczne. Ludzie przyprawiali go o zawrót głowy i przy kielichu, choć może to zwyczajny zbieg nieszczęść, że ostatnio trafiał tylko na takich, co łeb mają mocniejszy niż on, i na co dzień, gdy po raz kolejny przychodziło mijać mu same gwiazdy wycekinowane, wydiademowane, z rzęsami tak długimi, że mogłyby nimi ulice zamiatać i tak fantazyjnie zafarbowanymi włosami, że w oczach mu się mieniło od feerii barw. Szczytem absurdu okazały się jednak orły. Z całym szacunkiem do tych wyniosłych skrzydlatych, Peer chylił przed nimi czoła i skrzydełkiem w locie salutował. Ale, na mordę Ymira, to powietrzne bydlaki są, wielkie jak skurwysyny i latają w tę i we w tę nad miastami, nad domami, nad przejściami dla pieszych jak święte krowy i nikogo nie dziwi, że zaraz w papę z tak wielkiego skrzydła może dostać.
Peera dziwiło, toteż postanowił sprawie przyjrzeć się z bliska. Tyle że to był kiepski pomysł. Definitywnie to był jeden z najgorszych pomysłów, jakie w ciągu ostatniego tygodnia przyszły mu do głowy. Choć może gorsze okazało się wcielenie tego wszystkiego w życie. Albo jednak jego fatalne położenie ostatecznie przypieczętowywał fakt, że w ogóle miał nadzieję na to, iż latanie od okna do okna i kluczenie powietrznymi traktami okaże się strzałem w dziesiątkę? Cokolwiek to nie było, musiało mieć porządnego zeza, by miast w środek tarczy trafić w stopę. A przecież sprawa jawiła się całkiem prosto: rozejrzeć się; sprawdzić, jak często ludzie wracają uwagę na ptaki; sprowokować ryzykowną sytuację; zabezpieczyć świadka. A potem kupić sobie loda.
I Ratatosk to wszystko trącał, bo zamiast sprowokować, sam znalazł się w ryzykownej sytuacji, a teraz to już nie jeden, ale całe wiadro lodu by mu się przydało na tego guza, co pulsował mu na czole i na ramię, z którego krew wypływała jak czkawka, paskudnie brudząc parapet, którego Peer trzymał się kurczowo zdrową ręką, uszkodzoną nieprzerwanie i raczej niezgrabnie stukając w szybę, w którą parę chwil wcześniej wleciał z taką siłą, że spowodowany tym hałas obudziłby nieboszczyka.
W dupach się ludziom poprzewracało tutaj, skoro dawali smarkaterii broń na gołębie.


Ostatnio zmieniony przez Peer Lagerlöf dnia Czw 07 Gru 2017, 22:33, w całości zmieniany 1 raz
Elżbieta Odrowąż
Elżbieta Odrowąż
Kraków, Polska
28 lat
czysta
neutralny
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t886-elzbieta-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t964-odrowaz-elzbietahttps://petersburg.forum.st/t896-dusisz-mi-dusze-a-ja-sie-w-tobie-durzehttps://petersburg.forum.st/t936-dariusz

Wto 19 Wrz 2017, 17:55
No i wie pani, pani Elżbieto. My się i tak nie ruszamy stąd nigdzie, ale mnie jest ciężko z tymi siatami chodzić, a teraz jak mąż po zabiegu nie może wychodzić to ja bym musiała na dwa razy, a wnuczek wyleciał do Niemiec, podobno tam gra w drużynie, oni tam, wie pani, w quidditcha to grają więcej niż nasi.
Wiesz Elżbieto, więcej, niż nasi.
Elżbieta przytakuje chociaż z pani Grabowskiej taka nasza jak z Elżbiety. Ale winić jej nie można, że Rosja jej bliższa sercu, skoro całe życie tu niemalże spędziła, wraz z panem Grabowskim, na którego obecnie aż przykro patrzeć, bo taki z niego wrak człowieka, niemalże nie potrafi się o własnych siłach poruszać a jeszcze parę lat temu codziennie na rowerze jeździł i z mruckami świętej pamięci na spacer. Teraz ani rowera, ani pupili już nie ma tylko okno mu zostaje, na tą ulicę brudną, raz na jakiś czas wychylić się może, kiedy ktoś znajomy przechodzi i spogląda w górę, czy sąsiada w oknie akurat nie ma, skoro otwarte.
- Pani Elżuniu kochana, z pani okna jakiś mężczyzna zwisa.
Co.
W pierwszej sekundzie do Elżbiety musiał dotrzeć sens słów wypowiedzianych słabo przez pana Grabowskiego. Odstawiła z hukiem filiżankę na spodeczek, jeszcze się od dźwięku wzdrygając automatycznie i podeszła do okna, z panią Grabowską na ogonie. I się tak w trójkę z tego wysokiego parteru wychylili zerkając w górę na prawą stronę. I faktycznie nogi dyndały.
Już nie usłyszała Elżbieta do którego bóstwa się pani Grabowska zwróciła bo wystrzeliła jak rakieta z mieszkania, po schodach na górę przeskakując co drugi stopień. Marcel już płakał pod drzwiami. W biegu wyjęła z koka różdżkę i stuknęła Adkriccio we framugę, wparowując do mieszkania. I kolejno do okna w szarym pokoju. Prawie zerwała firanę, z taką siłą ją odsuwając, chociaż doniczki z kaktusami pomimo pośpiechu przesuwa z większą ostrożnością, w końcu otwierając okno.
I na krótką, naprawdę krótką sekundę waha się co w ogóle powinna zrobić najpierw, kiedy widzi, że mężczyzna jest ranny, w końcu bez powodu nie wylądowałby w tak absurdalnej sytuacji.
Na pewno go nie zna, na pewno. Ale odchyla się, żeby dać mu pole manewru, gotowa w każdej chwili jednak go złapać, otwiera drugi skrzydło okienne, żeby się mógł wspomóc ramą. I wzdryga się, bo w sekundzie przez przeciąg drzwi do pokoju zamykają się z okropnym trzaskiem, zwracając uwagę Elżbiety, na tyle, żeby mogła jeszcze zobaczyć poprzez kuchnię, jak w przedpokoju drzwi do jej mieszkania dla odmiany się otwierają. Bo nie zamknęła ich na zamek z oczywistego braku czasu na takie błahostki.
To tylko pani Grabowska doczołgała się w końcu na górę, ale tego Elżbieta nie wie. I za dużo się dzieje zdecydowanie za szybko.
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Szary pokój 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Nie 22 Paź 2017, 08:01
Widok sprzed okna nie był tak imponujący, jak z drugiej strony. W odbiciu szyby Peer widział, jaki krajobraz rozciągał się za nim, nie śmiał jednak weryfikować widzianego w ten sposób obrazu z rzeczywistością. Dla kawałka błękitnego nieba wciśniętego między szare, geometryczne bryły chruszczowek nie warto były ryzykować życia poprzez zachłyśnięcie się miejską panoramą. Już wystarczyło, że dobijając się – teraz wyraźnie desperacko, a nie tylko dramatycznie – wiercił się, niebezpiecznie zsuwając z parapetu, by za moment znowu kawałek podciągnąć się do względnie bezpiecznej pozycji i znów mieć przed nosem zasrany parapet, odłażącą z framug okien farbę i niespokojny kształt chodzący w tę i we w tę za firanką. Przez głowę, niczym rój szerszeni, przemknęła mu seria niepokojących scenariuszy. Może akurat faktycznie trafiło mu się mieszkanie z trupem, którego nie udało się wrócić do żywych, bo rumor nie był wystarczająco donośny? Może gdzieś tam w kącie pokoju siedzi przerażone dziecko, które nie w porę postanowiło posłuchać rady rodziców, by nie otwierać i nie rozmawiać z nieznajomymi? A może właściciel wyszedł na zakupy lub właśnie uprawia intensywną serię ćwiczeń, od których nie w smak mu się odrywać?
Czemu nie. Bo jak mieć przesrane, to przecież nie powierzchownie, tylko tak głęboko i tak intensywnie, żeby czuć było, jak nawet najbardziej statyczne cząstki życia wreszcie postanawiają kopnąć cię w dupę, gdy od ciebie spierdalają. Najwięcej wówczas jest zabawy i chęć do pokonania przeciwności losu od razu rośnie. Przynajmniej w założeniu; w tym przypadku z każdą kolejną chwilą wiszenia na krawędzi, obsypywała się z Lagerlöfa niczym drobne kamienie ze skarpy. I byłby się pewnie w diabły puścił tego parapetu, licząc na to, że w locie jeszcze uda mu się z powrotem w gołębia transformować, ale kot.
I wreszcie ratunek, który, mimo że przyszedł dużo później niż Peer by sobie tego życzył, był wybawieniem dla obolałych ramion. Mając już prostą drogę do pokoju, podciągnął się ostatkiem sił na tyle, by przeczołgać i przeturlać do wnętrza mieszkania, trochę starając się nie sprawić wybawczyni kłopotu z późniejszym sprzątaniem, trochę nie potrafiąc zachować odpowiedniej koordynacji ruchowej i roztrącając przy tym drobne przedmioty oraz do połowy zrywając firanę, która zaplątała mu się w nogi. A mogłaś ty ją, Elu, kilka chwil wcześniej zerwać, miałby wtedy mniejsze wyrzuty sumienia. Zamiast tego zerknął tylko na swoje dzieło zniszczenia i z rezygnacją trzepnął głową w podłogę.
- Ja to zaraz naprawię, przyrzekam, tylko… – Nie mając siły powiedzieć czegokolwiek więcej, niezgrabnie poruszył ramieniem zakrwawionej ręki. No, wiesz o co chodzi, kobieto.


Ostatnio zmieniony przez Peer Lagerlöf dnia Czw 07 Gru 2017, 22:33, w całości zmieniany 2 razy
Elżbieta Odrowąż
Elżbieta Odrowąż
Kraków, Polska
28 lat
czysta
neutralny
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t886-elzbieta-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t964-odrowaz-elzbietahttps://petersburg.forum.st/t896-dusisz-mi-dusze-a-ja-sie-w-tobie-durzehttps://petersburg.forum.st/t936-dariusz

Sob 28 Paź 2017, 01:47
Peer, ty to już lepiej nic nie naprawiaj. Bo jeszcze firankę pobrudzisz krwią i co będzie? Wypierzesz to? Znasz zaklęcie na spranie krwi z takiego materiału? Ela powinna znać i pani Grabowska też, ale to ty się zaoferowałeś, to teraz kombinuj jak się zmyć stąd tak, żeby nie pogorszyć swojej sytuacji. I nie doprowadzić Elżbiety do zawału, chociaż już jej serce bije jak oszalałe i dywan czerwienią nasiąka. Takie długie włosie, wiesz, ile to czyszczenia?
Będziesz musiał kilka razy przyjść.
Ale to nie jest zagadnienie na teraz.
Bo Elżbieta zaraz dostanie naprawdę poważnego ataku serca, pochyla się nad niespodziewanym gościem i dłonie jej drżą, bo widzi ile to krwi i absurd sytuacji przygniata ją boleśnie, tchu brakuje, w ogóle nie ma nerwów ze stali, a powinna przecież, powinna. Prowadzi pub, zimną krew powinna mieć zarezerwowaną na pijaczków ze zjazdem, a tu proszę, jak się stresuje, jak brwi marszczy i oddycha przez rozchylone usta ciężko. Uważaj dziewczyno, nie wiadomo jakich zarazków możesz się nawdychać! Cholera go wie, gołębie przenoszą choroby.
Głosy rozsądku ma rozgałęzione na kilka opcji, dzwoń na pogotowie mugolskie, poszukaj różdżki, sprawdź kto to, w końcu zajmij się nim, to ranny człowiek.
Pomagasz mu odwrócić się na plecy i w końcu widzisz jego twarz, ale to nie ma znaczenia, bo nie masz pojęcia, kim jest, może gdyby się zakolegował z towarzyszami z Gwardii i zaczął przychodzić do Piwnicy Bazyliszka to wiedziałabyś nawet jakie jest jego ulubione stężenie lodu i whisky, czy co tam piją gwardziści.
- Pani Elu! – Dyszący głos Grabowskiej dobiega do ciebie z kuchni, parę sekund zanim otworzy drzwi pokoju i tylko na sekundę odwracasz się, by spojrzeć, ale bardziej cię teraz interesuje rana Peera. I to, jaki jest blady.
- Nie zimno panu? – Tak Elu, to jest dokładnie to pytanie które powinnaś zadać. Chociaż masz trochę racji, mógłby dostać gorączki, to byłby bardzo zły objaw, ale w podobnej sytuacji każdy zapytałby raczej co się stało. Pani Grabowska weszła i stojąc nad nieszczęśnikiem pyta w końcu samej siebie co to jest i co się podziało więc ktoś jednak reaguje prawidłowo.
Rana mała, ale ile szkód wyrządziła, niedobrze.
Wstajesz i szybko do łazienki raz, dwa, do miednicy nalać wody, zabrać opatrunki i coś do dezynfekcji. Ubogą masz apteczkę, trzeba będzie wkrótce uzupełnić zapasy, na wypadek, gdyby ktoś jeszcze chciał tak do ciebie wpaść.
- A pan to co właściwie na tym parapecie? Pan jesteś jakiś niebezpieczny zawodnik? Długo pan tak? Na tym parapecie? Tyle krwi. Pan może dostać zakażenia. Ta ręka w ogóle to do amputacji może…
- Pani Grabowska, bardzo panią proszę! – W idealny moment wchodzisz, żeby przerwać ten osiedlowy strumień świadomości. Klękasz przy mężczyźnie z pakietem ratowniczym.
- Mój mąż też raz miał taką o małą ranę, a teraz co. Na wózku jeździ i życie z niego uleciało…
- PANI GRABOWSKA.
- Pani Elżbieto, pani niech tylko uważa, co to by się jakąś sodomią nie zarazić, Czarnobóg jeden wie, co to za element. Niech pani spojrzy na jego brodę. – Wdech. Wydech. Ale tracisz już cierpliwość. Dajesz sobie te dwie sekundy na uspokojenie nerwów. Dwie sekundy to bardzo, bardzo mało.
- Pani. Grabowska. Albo pani zostaje po cichu i mi pomoże, albo pani wychodzi. – Cisza. Duma sąsiadki bardzo chciałaby, aby wróciła do domu, ale niepokój wywołany tak niezwykłym pojawieniem się mężczyzny wygrywał. Nie wybaczyłaby sobie przecież, gdyby się Elżbiecie coś stało. Wciąż nie wiedziały przecież, co to za element. Z tego Peera.
Cisza bardzo sprzyja jednak skupieniu, więc Elżbieta dając sobie chwilę na zmierzenie sąsiadki wzrokiem w końcu spojrzała na mężczyznę. I odkręciła buteleczkę środka do dezynfekcji. Wszystko byłoby prostsze, gdyby mogła użyć magii, ale nie chciała dorobić niepotrzebnym kłopotów z późniejszym wymazywaniem pamięci mugolskiej. Poza tym halo, który niemagiczny wisiałby na parapecie z raną ot tak?
- Zdezynfekuję to, dobrze? – Jesteś urocza, że w ogóle o to pytasz. Chociaż wcale nie oczekujesz pozwolenia.
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Szary pokój 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Pon 20 Lis 2017, 15:11
Żeby się Ela przypadkiem nie zdziwiła i kolejnego zawału nie dostała, kiedy dowie się, jakich zaklęć przyszło się Peerowi nauczyć w początkowym etapie okresu tacierzyństwa. Nie takie plamy musiał usuwać, nie takie rzeczy naprawiał. W pozostawionym w Oslo mieszkaniu, gdzieś pod zlewem albo w szafce w łazience nadal powinny walać się opakowania (część nawet nieotworzonych jeszcze, niektóre opróżnione niemal w całości) po wszelkiej maści środkach czyszczących, zarówno mugolskich, jak i nafaszerowanych magią w większym stopniu niż fastfoody chemią. Całe szczęście, że Elżbietka kochana, uczynna, jeszcze teraz się tego wszystkiego nie dowie. Bardzo kłopotliwe byłoby odwdzięczanie jej się za ratowanie życia takimi rewelacjami, które niekorzystnie odbiłyby się na Odrowążowym zdrowiu. Nie w ten sposób spłaca się długi jak ten, zaciągnięty dość przypadkowo przez Lagerlöfa.
Właściwie to nie ma żadnej dobrej recepty na ich spłacanie.
Na pytanie kobiety, Peer pokręcił głową w geście zaprzeczenia, zaraz jednak zacisnął mocno powieki. Za szybko. Za dużo bodźców na raz. A przede wszystkim za gorąco. Trochę od tej krwi, która mu teraz prędzej przez autostrady żył przepływa; trochę od dywanu, bo taki gruby jest i miękki i zapewne w innych okolicznościach mógłby robić za całkiem przyjemny koc; trochę od obecności obu kobiet tak się nad nim nachylających i chuchających, obsypujących gradem słów, które nie wszystkie rozumiał, świdrujących go wzrokiem uważnym, jakby zrobił im nie wiadomo jaką przykrość, że się tak zjawił nieoczekiwanie. Gdyby wiedział, to wcale by nie wpadał, wybrałby sobie inny parapet do umierania. No, ale stało się. No trudno. Nawet jeśliby miał możliwości, to czasu nie zamierzał cofać. Z tym lepiej nie ryzykować. Znał takiego jednego, co w czas umiał świetnie, a i tak skończył w czarnej dupie albo jeszcze dalej. Nie, żeby specjalnie mu to przeszkadzało wtedy, to zawsze było o jednego sabatowca mniej, trochę mniej problemów do rozwiązywania, wciąż jednak równie mało czasu.
- Co? – Pytanie zadane zupełnie innym tonem, bardziej uprzejmym i nie tak napastliwym, wyrwało go z ciągu zaprzeszłych myśli wcale nie w dobrym momencie. Umysł na chwilę otrzeźwiony z podnoszących adrenalinę wspomnień pozwolił sobie na nanosekundę rozluźnienia, w czasie której środek do dezynfekcji zetknął się z raną. – Kurwaaa. To było nieludzkie. Nieludzkie! – zawył, spoglądając w bok, na dziurę w ramieniu i na to, jak razem z płynem wypływała z niej rozrzedzona teraz krew. Poważnie, po co to wszystko. Jakby zamiast tej wody nie mogła napchać w otwór trochę gazy. Mniej pieczenia, mniej sprzątania, mniej zajmowania się nim. Podniósł się na zdrowym ramieniu, by już tak nie leżeć jak ofiara, ale siedzieć jak człowiek, i rozejrzał się za czymś, w czym przytargała to narzędzie tortur. – Podaj mi ten bandaż. Proszę – zreflektował się i poprawił, wyciągając dłoń po materiał.
Jakkolwiek był im obu wdzięczny, tak opatrywanie siebie wolał załatwić sam. Najlepiej kilkoma szybkimi, prawie szkolnymi zaklęciami, ale przecież nie będzie przy nich różdżki wyciągał, o ile podczas tego durnego dyndania za oknem nie wypadła mu z kieszeni.
Elżbieta Odrowąż
Elżbieta Odrowąż
Kraków, Polska
28 lat
czysta
neutralny
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t886-elzbieta-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t964-odrowaz-elzbietahttps://petersburg.forum.st/t896-dusisz-mi-dusze-a-ja-sie-w-tobie-durzehttps://petersburg.forum.st/t936-dariusz

Czw 07 Gru 2017, 22:52
Peer, gołąbeczku, ty się poważnie zastanów nad karierą w gwardii, bo z takim zapleczem konserwacyjnym to mógłbyś na przykład w hotelarstwie lub gastronomii pracować. Nie chciałbyś tak? Odpocząć sobie trochę od wiszenia na parapecie? Stoły powycierać, piecyk w piwnicznej kuchni umyć Eli i coś zrobić z tą plamą na suficie, co powstała parę lat temu, jak ten fircyk jeden zaprosił po zamknięciu swoją narzeczoną bo ją chciał przekonać, że on to drinki na ich wesele sam zrobi takie bajecznie magiczne no i masz, ani drinka, ani wesela ostatecznie, ale plama pozostała, intensywnie zielona, mieniąca się fioletem ilekroć deszcz pada i ściany wilgotnieją.
Takie też byś umiał zlikwidować? Bo jeśli tak to przyznaj się chłopie no raz, raz bo Elę mierzi ta plama cholerna, chociaż poza mienieniem się barwami to niczego nie zmienia, ale jej tam być nie powinno.
Nie powinno.
Nie powinna się tak Ela też stresować a ten tutaj jeszcze jęczy, że nieludzkie, nieludzkie, no nie przesadzaj. A może się sam zestresował, jak mu tak gęste włosy elżbietowe czarne widok zasłoniły, przynajmniej pani Grabowskiej nie widział przez chwilę.
Odsuwa się Elżbieta, no już, już, przecież właśnie chciała to zrobić, niech się pan uspokoi, a następnym razem to najlepiej niech wyląduje na jakimś innym parapecie, bo wokół tej Odrowąż to się same nieszczęścia kumulują, a pan to chyba nie chciałby być z takim nieszczęściem.
Gdzie ten bandaż, przed chwilą go tutaj przecież, gdzieś, o.
- Dziękuję. – Mruczy do sąsiadki odbierając od niej opatrunek i podając mężczyźnie, chociaż nie do końca była przekonana do pomysłu, żeby resztą się sam zajął.
Jednocześnie wcale nie była przekonana do tego, żeby ona się nim zajmowała, chociaż sama nie raz nie dwa skaleczyła się głupio i pijaczków pod stołami z rozwaloną brwią nie brakuje, to zawsze jakoś tak. Udawało jej się uniknąć ostatecznie tego udzielania pierwszej pomocy.
Podnosi się z kolan nie tracąc spojrzenia z tego ramienia teraz już obandażowanego, już na czerwono, ale w końcu wzrok podnosi i odwraca się do okna, żeby je zamknąć.
Sąsiadka się nie odzywa zgodnie z Elżbiety życzeniem, całe szczęście, ale też tak obserwuje, że nachyla się cała, jakby Peer co najmniej w dziurze pięć metrów w dół leżał.
- Pani Grabowska. – Opierając się o kaloryfer Ela upomina sąsiadkę cicho, nie wiadomo który już raz dzisiaj. Nie, żeby myślała, że mężczyzna nie usłyszy, nie o to chodzi, ale po co znowu głos podnosić, nie ma sensu, wystarczająco głośno już jej serce bije.
A sąsiadka tylko ramionami wzrusza, no co? bezgłośnie pyta, na co Elżbieta głową krótko kręci.
I co teraz? Dziwny to jest zlepek osobowości w tym pokoju szarym, w którym jeszcze gdzieś się kot powinien czaić, ale coś go nie widać, na pewno się schował biedaczyna i Elżbieta też by chciała. Do szafy teraz wejść i poczekać, aż się ta sytuacja idiotyczna skończy, mogłaby nawet bez wyjaśnienia, tylko niech już będzie koniec, koniec. Wrzuci do pralki dywan, postawi wodę na herbatę.
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Szary pokój 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Sob 30 Gru 2017, 22:29
Ulotnienie się bez wyjaśnienia byłoby wcale niezłym rozwiązaniem, totalny strzał w dziesiątkę. Po prostu wstać i wyjść, nie pytać o nic, nie robić sobie kolejnych zobowiązań i mieć nadzieję, że następnego dnia rano o całym zajściu nikt już nie będzie pamiętał. Ale stało się. Nazwiska padły, imiona jakieś też i w ogóle to przyzwoitość Peerowi wrzeszczała do ucha, że kobiet z takim bałaganem zwyczajnie nie wypadało tak zostawiać. To nic, że pewnie dużo lepiej i sprawniej poradziłyby sobie bez jego wątpliwej jakości pomocy, pozory dżentelmeństwa należało jednak zachować i zatuszować pierwsze fatalne wrażenie. Może nawet tę plamę w Piwnicy by zlikwidował, gdyby dowiedział się, że taka jest i że należy się z nią rozprawić, bo w tak barbarzyński sposób gwałci wzrok elżbietowy. Przecież i to potrafiłby zrobić, to człowiek orkiestra był. Znaczy, tę plamę by zlikwidował, bo niczyjego wzroku umyślnie gwałcić nie zamierzał, co nie oznaczało, że nie dochodziło do takich wypadków, kiedy bardziej zaaferowany pracą, wcale nie starał się wyglądać. Wówczas częstokroć narzucał na siebie przez kilka dni te same ubrania, nie mając głowy, by w jakikolwiek sposób odświeżyć zabrudzone spodnie, bokserki czy koszule. Te czasy na szczęście, na razie, zostawił za sobą w Oslo, tu wystarczyło mu wtapianie się w tłum poprzez zapuszczanie brody. Peer śmiał jednak powątpiewać, by to nią zrobił na starszej kobiecie takie wrażenie, że spojrzenia nie mogła od niego oderwać.
Czuł się w tym momencie jak małpka w zoo, którą wszyscy pokazują sobie palcami i na której skupia się cała uwaga, wcale nie ze względu na roztaczany przez nią urok, ale dlatego, że wygląda na tyle żałośnie, by połowa gapiów myślała jedynie o tym, aby poddać ją zwierzęcej eutanazji, a pozostała część zastanawiała się, ile wyciągnęłaby na niej, gdyby opchnęli ją objazdowemu gabinetowi osobliwości. A to wcale nie pomagało przy opatrywaniu sobie rany, o czym Lagerlöf próbował niemo kobietę poinformować, posyłając jej co rusz mordercze spojrzenia. Niestety, jak na złość, zanosiło się na to, że wszystkie sąsiadki posiadały magiczną właściwość bycia niezniszczalnymi i niezłomnymi.
Pomagając sobie zębami i nie pieszcząc specjalnie, by opatrunek wyglądał porządnie, zawiązał bandaż, sprawdził, czy się trzyma i dopiero wtedy przeniósł wzrok na swoją wybawicielkę i na okno, które chwilę potem zamknęła, na nieszczęśliwie zwisającą firanę, na sąsiadkę i znowu na Elżbietę. To właśnie ten moment, w którym padają wyjaśnienia, więc podniósł się Peer i otrzepał spodnie. Zaraz jednak znowu kucnął, by pozbierać do apteczki wyciągnięte z niej rzeczy.
- Wyobrażam sobie, że to raczej niecodzienne zjawisko i w związku z tym najmocniej panie za to zamieszanie przepraszam i dziękuję za pomoc – zaczął dość ostrożnie, znowu zerkając to na jedną, to na drugą kobietę, Elżbiecie w międzyczasie oddając poskładaną już pięknie apteczkę. – Ale żeby nie było niejasności… – Zawahał się i zmarszczył nos. Wymyślanie wymówek na poczekaniu to była bułka z masłem, przerobił już tyle absurdalnych pomysłów, że z kolejnym nie miał najmniejszego problemu. Nachylił się konspiracyjnie w stronę Eli, by kontynuować. – Sprawdzałem stan elewacji budynku. Jak widać, jest tragiczny. Tra. Gi. Czny. W głowach im się wszystkim popierdoliło, żeby wysyłać człowieka na pewną śmierć. Dobrze, że parapet pani szeroki ma, bo inaczej niczego nie byłoby do zbierania. To jak, pomóc z tą firaną? – Taktowna zmiana tematu zwieńczona szerokim uśmiechem wcale nie pasującym do sytuacji.
Elżbieta Odrowąż
Elżbieta Odrowąż
Kraków, Polska
28 lat
czysta
neutralny
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t886-elzbieta-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t964-odrowaz-elzbietahttps://petersburg.forum.st/t896-dusisz-mi-dusze-a-ja-sie-w-tobie-durzehttps://petersburg.forum.st/t936-dariusz

Sro 10 Sty 2018, 14:09
Ciężko nie zostać małpką w zoo, kiedy się przez okno wpada, w zasadzie najpierw chyba na okno i krwawi. Elżbiecie jednak do głowy by nie przyszło, żeby szukać w tym zjawisku jakiejś okazji, mężczyznę wykorzystać do uprania firanki czy odsprzedania na narządy, ale pewna była, że pani sąsiadeczka niezłomna to dałaby radę wymyślić mu taką listę zadań (w końcu pan Grabowski już niepełnosprawny), że pod koniec dnia przez stałaby się do niego zwracać peer per Panie, przeskakując na starobabskie synu lub chłopcze, bo przecież to jeszcze taki młody chłopak z niego jest, ledwo czterdzieści na karku, kochaniutki, to ty możesz jeszcze tyle w życiu zrobić, ja już stara jestem.
Jednocześnie Elżbietka o ponad dychę od Peera młodsza była w oczach Pani Grabowskiej już stara, no bo niezamężna i pomimo całej sympatii do Odrowążówny, to się jednak nie godzi kobiecie pod trzydziestkę mieszkać samej, bez chłopa, bez dzieci, matkoboska. No fajna ta pani Elżbietka kochana, fajna, ale wie pani, przez życie kobiecie samej iść to wstyd.
Gdyby wyszło na jaw że pan brodaty samotnym ojcem jest to na pewno nie byłby już w oczach szanownej sąsiadki Grabowskiej huliganem.
Przyjęła apteczkę, odkładając ją w zasadzie od razu na parapet, bo co miała z nią zrobić. Kiwnęła głową, mhm, w porządku, przecież koniec końców nic się tragicznego nie stało, choć mogło.
Przyjrzała się mężczyźnie dopiero teraz jak tak wstał, górując nad nią, chociaż to żaden wyczyn, kiedy się nie ma nawet metra sześćdziesięciu, już mu w tej brodzie gęstej gdzieniegdzie srebrne nitki wystawały dodając uroku, chociaż zwykle jest na odwrót. Ale zwykle kobiety w Eli wieku rozglądają się za rówieśnikami.
- Stan elewacji. – Powtórzyła spokojnie, z rękami na piersi skrzyżowanymi i pokiwała głową. Stan elewacji. Chwila ciszy, brakuje tylko, żeby ktoś pomruczał pod nosem, w końcu tą dłonią co bliżej Peera jest wskazuje na opatrunek zakrwawiony.
- To też od elewacji. – Trochę pytanie, trochę stwierdzenie z echem prowokacji, no bo jakby nie było ranę miał na wylot. Niby nie jej sprawa, ale trochę jednak tak, skoro człowieka na pewną śmierć wysłano i sobie ramię przedziurawił być może o jej parapet właśnie, prawda? Chociaż to tylko takie chwilomyśli luźne, bo ogólnie sceptycznie do wytłumaczenia podeszła. A może się po prostu Elżbieta podroczyć chciała.
- Najważniejsze, że się panu nic poważniejszego nie stało. – Mówi w końcu i spogląda na sąsiadkę, bo widzi kątem oka, że się Grabowska coś kręci, poza tym chyba chrząknęła. Ale Elżbieta nie zrozumiała o co te chrząknięcie.
Jak nie jedno to drugie, ta chrząka, ten z uśmiechem o firanie. Już ma Ela w głowie sceny niepożądane z filmów dla dorosłych, facet przez okno wpada, chce pomóc z firaną zabrudzoną, dobry wstęp, dialogi też zajebiste, to chyba przez ten uśmiech faktycznie taki nagle nie pasujący do reszty.
- D-dziękuję. Poradzę sobie. – I chrząka dla odmiany Elżbieta, na co pani sąsiadka kochana głową kręci z dezaprobatą.
Sponsored content


Skocz do: