Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sob 04 Maj 2019, 13:27
Pokój Liliyi

Nieduży pokoik, w którym odnajdzie się każdy pragnący minimalizmu. Małe biurko tuż pod oknem, łóżko o metalowym obiciu ze znacznie zdartym odcieniem bieli, którego materac zdobi satynowo-koronkowa pościel. Na parapecie stoi mnóstwo doniczek z kwiatami, podobnie jest z szafką nocną, na której można również znaleźć zapachową świece. Największym meblem okazuje się jednak szafa, której zawartość nie jest choć w połowie wykorzystana.

Lev Vasilyev
Lev Vasilyev
Pokój Liliyi  QWeACoQ
Petersburg, Rosja
40 lat
¾
neutralny
pianista, kompozytor
https://petersburg.forum.st/t2228-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2231-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2233-levhttps://petersburg.forum.st/t2232-zrzeda

Wto 07 Maj 2019, 21:57
4 września 1999

Liliya.
Dawne zamiary pokryła gleba zaniedbań; urządził im skromny pogrzeb, zamknąwszy przebrzydłe cielska PIJAŃSTWA i POŻĄDANIA żywcem w więzieniu grobów
skąd nigdy
przenigdy
bynajmniej - nie dzisiaj miały ujść i dostąpić zaszczytu rutynowego spełnienia.
Liliya.
Szlak egzystencji mężczyzny był paradoksem - zarówno prosty jak przepełniony od komplikacji i nieuchwytnych metafor, przesycony ciężarem uczuć; patos osiągnięć artysty zmieszany z błotem nie najwłaściwszych tendencji. Rozchwiania. Niedojrzałości. Nałogów. Uwiązany był na łańcuchu uzależnienia; chwile pomiędzy oddaniem się wzniosłej sztuce zapełniał alkoholowym morzem i grzesznym zespoleniem sylwetek. Tym razem musiał być sam. Czysty. Tak, Vasilyev, tylko ty, pieprzony ty, sam ze sobą; trzeźwy, sam naprzeciwko armii nieustraszonych emocji, podnoszących swój oręż z krzykiem. Niszczyły go nieustanne tortury, rozdzierały na strzępy. Później sobie to wynagrodzisz. Później. Obecnie musisz zagłuszyć zuchwalstwo sumienia.
Westchnął ledwie słyszalnie. Ręce nieomal drżały, z największą, wybawiającą rozkoszą żądając zanurkowania w kieszeni po papierosa - wetknięcia go między wargi, zakosztowania gryzących kłębów tytoniu. Wrócił okrężną drogą, nabywając (jej ulubione) naleśniki z serem, jeszcze gorące, włożone prosto w objęcia opakowania. Mimo usilnych starań, nie umiał wyprzeć się świadomości zmiany - pokłosia wcześniejszej kłótni. Skrywała się odtąd niezmiennie w fortecy swojej sypialni; zupełnie, jakby pragnęła stać się krążącym, niedostrzegalnym bytem, jakby pragnęła wymazać piętno swego istnienia. Milczała, spętana przez nieustanną bezczynność. Usychająca za zamkniętymi drzwiami.  
Liliya.
Liliya.
Liliya.
Nie miał innego wyjścia. Przebłysk ojcowskiej troski był zbyt wyraźny, przewyższał nawoływania dotychczasowych planów. Przesadnie spięty niczym amator-artysta oczekujący na występ, ostrzał oceniających spojrzeń, stanął przed drzwiami, wymowną granicą dzielącą od pomieszczenia gdzie znajdowała się ona. Cholerna trema. Serce, bez najmniejszego uzasadnienia dudniło wśród klatki żeber. Zapukał; cicho, nienatarczywie.
Dobrze wiem, że tam jesteś. Odpowiedz.
Liliya Vasilyeva
Liliya Vasilyeva
Pokój Liliyi  6a906549ffef790c57c5e6eeee3d4122
Petersburg, Rosja
19 lat
nieznana
neutralny
niespełniona pianistka, której skrzydła podcina ojciec
https://petersburg.forum.st/t2242-liliya-vasilyeva#13241https://petersburg.forum.st/t2248-liliyahttps://petersburg.forum.st/t2249-libra

Pią 10 Maj 2019, 23:32
Tonęła pośród meandrów myśli.
Nienawiść przyćmiewała zdrowy rozsądek, który wydawał się być zbrukany przez szarawą codzienność. Nie znała bowiem uczucia, które zatruwało żyły ojca, analogicznie - nie pojmowała tej cudacznej emocji, wszak to ona zdawała się być destrukcyjną dla naturalności ich zespalającej.
Czyż nie lepiej więc byłoby odejść?
Zniknąć?
Utonąć w odmętach dzikich fal,
by już nigdy nie zdołała stanąć na drodze jego szczęściu?
Obecnie wystarczyć musiał jej pokój, w którym skryła się dwa dni temu.
Dwa, długie dni ciągnące się w rzeczywistości bardziej, aniżeli wcześniejsze. Godziny rozwlekały się, niczym parszywa guma przylepiona do buta, która nie pozwala poczuć się stabilnie, wszak nieustannie uwiera i złości. Podobnie było z bezsensem, który zalał zbrukany umysł Liliyi, marząc o wydostaniu się z okowów ograniczających jej kruche ciało.
Pragnęła ucieczki, wzlecieć ponad chmury, rozsypać się na wiele cząstek, które rozproszyłyby się po świecie jak kamienie rzucone na zaludnioną drogę. Zdeptana przez efemeryczne wizje, pogrążona w rozmyślaniu - d l a c z e g o; cóż mogła ma uczynić, że pogardę przelał na nieoczekiwany dotyk? Brudny, niechciany, zły? Och, a może to dla tego, że żaden mężczyzna do tej pory nie zdołał przekroczyć bariery cielesności? Głupia, głupia, po stokroć głupia.
Sen spowijał na nowo powieki, zmęczenie frustrowało, a głód ściskał żołądek będący pod próbą czasu. Marzyła o rychłej śmierci, podobnie jak o zapomnieniu, bo czy to nie było rozwiązaniem wspólnych problemów? Nasłuchiwała kroków; męski chód był dla niej dość charakterystyczny, jednak nie tego poszukiwała pod kurtyną zbliżającego się wieczoru. Był sam? Z dziwką kimś? Chaos zalewający głowę Vasilyevy przytłaczał, podobnie jak wspomnienie ich ostatniej rozmowy.
Charakterystyczne pukanie. Odgłos na drewnie wybijanego rytmu. Samotność przestała istnieć.
O d e j d ź.
- Proszę - ciche słowo rozmyło się w eterze, sylwetka zaś pozostała bezzmiennie ułożona na materacu łóżka. Przypominała szmacianą lalkę otuloną kocem, bez życia
bez wpływu na swój los.
Lev Vasilyev
Lev Vasilyev
Pokój Liliyi  QWeACoQ
Petersburg, Rosja
40 lat
¾
neutralny
pianista, kompozytor
https://petersburg.forum.st/t2228-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2231-lev-vasilyevhttps://petersburg.forum.st/t2233-levhttps://petersburg.forum.st/t2232-zrzeda

Sro 15 Maj 2019, 21:21
Martwił się (?).

(Coś pęka w tobie, mój nieszczęśliwy artysto
rozrywa stwardniały kokon, pełne przeobrażenia wyłania się w twojej duszy. Wydaje się zgoła obce, uporczywie wczepione swym aparatem zębów - choć ostatecznie ulegasz; poddajesz się owej chwili, decyzji podjętej z pukaniem do drzwi jej sypialni. Odgłos brzmiał niczym wyrok. Straciłeś drogę ucieczki).

Przełknął głośno ślinę; zaczynał popadać w skrajność natarczywego absurdu. Stłumione proszę rozległo się oraz pospiesznie przepadło, przeobraziło w ciszę. Cholera.

(Kiedy ostatnio postanowiłeś sam ją odwiedzić? Dobrowolnie? Ścigany dziwną, niewyjaśnioną intencją?)

Ręka nieznacznie drgnęła lecz równie prędko oplotła chłodny, stalowy nos klamki. Nacisnął; drzwi ustąpiły przy komentarzu skrzypnięcia. Jego sylwetka wyłoniła się oraz po krótkotrwałym namyśle, przeszła przez próg sypialni. Spojrzenie wręcz odruchowo spłynęło na nią, zagrzebaną w posłaniu, ledwie widoczną wśród materiału koca. Zastygnął niczym odlany pomnik okazjonalnej troski. Milczał. Emocje pozostawały niejasne - plątały się w zawiłościach szyfru. Trudno było określić, czy Lev Vasilyev jest właśnie teraz przejęty czy absolutnie wyprany z uczuć - wyrachowany, bezwzględny.
Na litość Welesa, sam nie był pewny. Był potłuczony. Rozdarty
i rozdzierany przez napotkany widok.

(Znów uświadamiasz sobie, jak bardzo przypomina? Kiedy leżała zmęczona, nękana szarżą choroby).

Pięknie byłoby najzwyczajniej zagrzebać część wspomnień.
Spuścił wzrok. Usiadł w pobliżu łóżka, dzierżąc ostrożnie talerz. Słowa kłębiły się w jego głowie choć ostatecznie aparat mowy ogarnął jakby paraliż. Nie umiał wyznać jej więcej od prozaicznych kwestii.
- Nic nie jadłaś - przełamał wreszcie torturę wszechobecnego napięcia. Tak. Zauważył. Położył, wkrótce po wygłoszeniu oczywistości, talerz na szafce nocnej; niemniej jednak nie odszedł - obserwował ją. Czekał.
Liliya Vasilyeva
Liliya Vasilyeva
Pokój Liliyi  6a906549ffef790c57c5e6eeee3d4122
Petersburg, Rosja
19 lat
nieznana
neutralny
niespełniona pianistka, której skrzydła podcina ojciec
https://petersburg.forum.st/t2242-liliya-vasilyeva#13241https://petersburg.forum.st/t2248-liliyahttps://petersburg.forum.st/t2249-libra

Sro 15 Maj 2019, 22:39
Ostatnie godziny zdawały się przelewać przez palce, jakby były bezwartościowym, nader przymuszonym obowiązkiem, od którego nie da się uwolnić. Odczuwanie zaciskającej się na szyi pętli wydaje się więc analogią do bezsilności związanej z nicością.
Emocje wypalają więc w głowie pustkę, w którą człowiek wpada; coraz bardziej i mocniej.
Wracała do wspomnień, gdy było inaczej, lepiej - po prostu
d o b r z e - łaknąc powrotu do tej rzeczywistości, która przynosiła iluzję ukojenia. Czy to możliwe, że oboje zostali poddani destrukcji, a fałsz wstąpił w ich ciała, nader szczelnie wypełniając meandry żył? Jak wiele musiało się wydarzyć, by ich drogi rozeszły się całkowicie?
Ona - zatruwała jego życie swoją obecnością.
On - utwierdzał ją w przekonaniu, że nienawiść jest silniejsza od rodzinnych więzów.
Dlaczego więc przyszedł?
Winien zostawić swą córkę w spokoju - utrzymać z dala od siebie.
Krucha sylwetka wtulona w ciało mężczyzny zdawała się być bez ducha, który towarzyszył jej ostatnio. Przyjemny materiał chronił przed chłodem, mimo iż ciepło zaczynało być irytujące; brak siły odbierał jednak szansę na dokonanie zmian. Musiała znieść narastający dźwięk kroków, równomierne bicie serca, podobnie jak oddech, który wdzierał się do umysłu Liliyi, przypominając o zdarzeniu z tamtego wieczora. Był zbyt blisko.
- Nie jestem głodna - wyszeptała cicho, zaraz potem poprawiając się nieznacznie. Czy mógł jednak dostrzec jej bladą twarz, którą malował grymas żalu, smutku? Nadal rysowała się przed nim linia drobnej postaci, której to włosy rozsypane były na poduszce, a oczy utkwione pozostawały w ścianie. - Zjem później - nie, wcale tego nie uczyni, pozostanie tutaj nie chcąc zakłócać swą obecnością dzielonej przez nich przestrzeni.
Nie miała wszak do tego prawa, podobnie jak nie powinna mówić pogardliwych słów, patrzeć współczująco.
Zasłużyła na jego karę.
Nieustannie pozostawali zbyt dalecy różni.
Sponsored content


Skocz do: