Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wto 28 Lis 2017, 14:49
Salon z kuchnią i sypialnią

Bardzo duże, klimatyczne pomieszczenie ze ścianami wyłożonymi boazerią, która czasem nieśmiało wygląda spod mnóstwa kolorowych plakatów. Tuż obok drzwi do mieszkania stoi lodówka, której drzwi ciężkie są od magnesów; obok niej ciągnie się rząd prostych, drewnianych szafek, a naprzeciwko ustawiono kuchenne wysepki z wysokimi, barowymi stołkami. Na środku pokoju, na cienkim, ZSRRowskim dywanie stoi szeroka kanapa, przykryta mnóstwem koców i poduszek, ułożona z dobrym widokiem na masywny telewizor podpięty do odtwarzacza VHS. Za tym mugolskim wynalazkiem można dostrzec ogromny regał z wyjątkowo starannie posegregowanymi płytami, kasetami i książkami, które można byłoby nazwać literaturą wywrotową. Oparta o sofę dumnie pręży się wieża audio. Głębiej rozwalone jest niskie, nigdy nieposłane łóżko, przykryte skotłowaną pościelą w jaskrawe kwiaty. W pomieszczeniu panuje wielki nieporządek: podłoga czasem klei się od wylanego wina, meble noszą ślady przypalania papierosami, których niedopałki tworzą w popielniczce misterną, walącą się konstrukcję, a gdzie nie spojrzeć, zalegają szklanki, butelki po alkoholu i fiolki bez oznaczeń.
Gavriil Yanev
Gavriil Yanev
Salon z kuchnią i sypialnią JaggedImaginativeHypsilophodon-small
Petersburg, Rosja
26 lat
medium
czysta
za Raskolnikami
obrońca sądowy
https://petersburg.forum.st/t1052-gavriil-yanevhttps://petersburg.forum.st/t1074-gavriil-yanev#3941https://petersburg.forum.st/t1075-pan-adwokat#3942https://petersburg.forum.st/t1073-nevra#3940

Wto 28 Lis 2017, 16:10

09.05.1999, z brzegu Newy


Szedł z nią dość szybko mimo tego, że nogi jej się plątały, ciągle trzymał ją w pionie, tak by mu nie zasnęła i nie straciła przytomności, próbował jak tylko mógł, by nie zaczęła się robić senna. Zagadywał ją, czasem potrząsnął nieco. Gadał co mu przyszło na myśl, zaczął wspominać ich wygłupy jak byli młodsi i wszystko było o wiele prostsze. Goranka głównie się śmiała i coś tam mamrotała, ale nie był za bardzo w stanie tego zrozumieć, w sumie czy to było ważne? Niezbyt. Teraz się martwił, żeby mu się nie przekręciła przez to wszystko. Wyciągnął z kieszeni jej klucze do mieszkania i otworzył drzwi po "mugolsku" a następnie wciągnął ją do środka i posadził na krześle, nie kładł jej na łóżko, czy nie sadzał na kanapę, nie mogła mu przysnąć, a na krześle będzie jej mniej wygodnie. Rozejrzał się, lekko spanikowany, dookoła. Znalazł jakąś szklankę, wylał z niej alkohol i opłukał wodą, by następnie nalać do niej letniej wody i przystawić siostrze do ust, nie wierzył za bardzo, że będzie się w stanie sama napić, więc przystawił szklankę do jej ust i lekko nachylił, by woda dotknęła jej ust.
- Napij się trochę... - powiedział cicho, jednak pewnie. Letnia woda powinna lekko jej pomóc w tej sytuacji (tak wygooglowalam w necie, dzięki Grzanka, teraz będę wiedziała, jak postępować w takich sytuacjach). - Co brałaś? - spytał, chociaż nie był przekonany, że otrzyma wiarygodną odpowiedź. Na litość Welesa, niech się przestanie śmiać i mu odpowie. Przyłożył jeszcze raz szklankę z wodą do jej ust, by napiła się kolejnego drobnego łyka. Dał jej później szklankę, licząc, że się nie zaleje cała wodą i jednocześnie zaczął przetrząsać jej szafki w poszukiwaniu ziół oczyszczających organizm. Kiepski był z niego medyk, ale na alchemii się trochę znał.
Goranka Yaneva
Goranka Yaneva
Salon z kuchnią i sypialnią UiRqdHI
Petersburg, Rosja
25 lat
czysta
neutralny
narkomanka na odwyku z dyplomem z alchemii
https://petersburg.forum.st/t966-goranka-yaneva#3133https://petersburg.forum.st/t997-goranka-anfimovna-yaneva#3270https://petersburg.forum.st/t994-come-as-you-are#3250https://petersburg.forum.st/t999-cornell#3273

Wto 28 Lis 2017, 20:34
Właściwie przez całą drogę świetnie się bawiłam. Nie, żeby ten ból w klatce piersiowej był przyjemny albo żeby niemożność samodzielnego chodzenia mnie śmieszyła (to ostatnie może trochę) – nie, tego chętnie bym się pozbyła. Ale Petersburg po zmroku wydawał mi się taki zabawny. Raz minęliśmy chociażby taką staruchę z ogromnym, długim nosem i ten jej nos tak mnie rozbawił, bo pomyślałam, że pewnie jego czubkiem może na odległość przełączać programy w telewizji. Jak tak się śmiałam, to bruk zaczął się niebezpiecznie zbliżać, ale nie zrozumiałam, że upadam i gdyby nie Gavriil (to, że szedł obok, dotarło do mnie po dobrych paru chwilach, gdy skapowałam, że ktoś ciągle coś mi bełkocze nad uchem), to znowu bym się walnęła na chodniku. W rzadkiej chwili trzeźwości mogłam ocenić, że pewnie bym już z niego nie wstała.
Czasami tylko jęczałam, że mnie boli i miałam nadzieję, że mój brat coś z tym zrobi: naklei plasterek albo wyrwie to wszystko z mojej klatki piersiowej, żeby była taka lekka. Ale on chyba nie rozumiał, co do niego mówię. Sama ledwo siebie słyszałam, bo mój głos ciągle gdzieś uciekał. Po jakimś czasie zaczęło mnie to nieźle wkurwiać, ale jak próbowałam go złapać, wyciągałam podrapane niemal do krwi ręce to w jedną, to w drugą stronę, to wtedy Gavriil mną potrząsał i wściekałam się też na niego. Nie miałam jednak siły krzyczeć ani się rzucać. Najchętniej położyłabym się już i zasnęła. Asfalt nigdy nie wydawał mi się taki miękki i taki ciekawy – bardzo podobało mi się, że ciągle znikąd pojawiają się dwa okrągłe światełka, które potem okazywały się być całym, wielkim, metalowym smokiem. Cały czas rozmyślałam o tym, co by było, gdybym stanęła temu smokowi na drodze. Próbowałam o to zapytać Gawrysia, ale jak już wspominałam, mój głos nie działał tak, jak trzeba, a on nie pozwolił mi go gonić.
Bardzo płynnie kraina świateł przelała się w ocean mroku. Sama siebie zaskoczyłam tym, jak spokojnie to przyjęłam – zamiast świrować, usiadłam grzecznie na czymś twardym, trochę chwiejnie, bo nagle zabrakło mojego oparcia. Ale ktoś ciągle obok mnie był, ktoś albo kilka ktosi, to nawet nie było istotne. Głos mojego brata też się jakoś dziwnie roztroił. Szukałam światła, bo – gdy poczułam wodę w gardle i coś zimnego na ustach – w moim pociemniałym umyśle zamajaczyła myśl, że pewnie się już topię w tym wielkim, zimnym oceanie i dlatego jest mi tak gorąco, i mokro, i ciemno.
Zaraz potem było mi jednak wszystko jedno. Jak się utopię, to bywa. Ciekawe, czy w Kalifornii mieliby takie głębokie morza. U nich jest cywilizacja i gry hazardowe, więc pewnie mają akwaria, w których pływają sobie cały dzień i wszystkim już urosły tam skrzela. Widziałam to w jakimś filmie. Albo to ktoś opowiadał mi, jaki miał trip?
Trudno było mi już nabierać powietrza w płuca, a to zimne, ciężkie w moich rękach wydawało się tylko zabierać cenny tlen, którego przecież nie było za wiele. Pochylałam się i dziwnie wykręcałam szyję, żeby tylko coś złapać, wielkim haustem przepchnąć ten ból w mojej piersi i zacząć wreszcie funkcjonować jak trzeba (kiedyś przecież było inaczej, prawda?). Może to już zaczęły mi wyrastać te skrzela jak Kalifornijczykom.
Coś wysunęło się z moich trzęsących się dłoni i spadło na podłogę z takim hukiem, że jeszcze dobrych kilka godzin pewnie będę go słyszeć, bo on się tylko odbijał od tych ścian i odbijał.
Co brałaś, stara ćpuno?
Nie miałam siły się wykręcać. Nie wiem, czy w ogóle przeszło mi to przez umysł, byłam kompletnie zajęta walką o przetrwanie, a głowa wydawała się taka lekka od bezmyślności.
Był rynek — przyznałam. — Captagon i valium. Ale to było słabe. Więc dorzuciłam… jeszcze… no, inne.
Ta woda przelewała mi się już wszędzie. Cud, że jak dotąd w miarę czaiłam, co się dzieje, bo zalała mi też głowę.
Zdechnę. Doigrałam się.
Czułam się jak gówno: i fizycznie, i psychicznie, jakbym wpakowała się w kałużę błota i nie umiała się z niego wygrzebać. Nie byłam pewna, czy nie zwymiotowałam tą wodą, ale nie obchodziło mnie to.
Nie pamiętałam, jak dolazłam, pochylona i przyciskająca jedną rękę kurczowo do klatki piersiowej, jakby to miało uspokoić łomoczące serce, do Gavriila i jak uczepiłam się jego marynarki. Płakałam, zalewała mnie woda, topiłam się, przez szloch nie mogłam oddychać i nie umiałam się wcale uspokoić. Cieszyłam się, że tu jest, ale też uderzyło mnie jakieś przeświadczenie, że nie powinien tutaj przychodzić.
Zostaw to.
Gavriil Yanev
Gavriil Yanev
Salon z kuchnią i sypialnią JaggedImaginativeHypsilophodon-small
Petersburg, Rosja
26 lat
medium
czysta
za Raskolnikami
obrońca sądowy
https://petersburg.forum.st/t1052-gavriil-yanevhttps://petersburg.forum.st/t1074-gavriil-yanev#3941https://petersburg.forum.st/t1075-pan-adwokat#3942https://petersburg.forum.st/t1073-nevra#3940

Sro 29 Lis 2017, 12:05
Czemu ona mu to robiła? Czemu brała te cholerne narkotyki i doprowadzała się do tego stanu, naprawdę tak bardzo zależało jej na tym, by zejść z tego świata? Czemu kuźwa nie używa tego rozumu, który dostała od matki natury. Nie była głupia, zawsze była mądra i sprytna, więc czemu te jebane narkotyki, czemu się specjalnie ogłupiać, czemu brać takie cholerne dawki, że organizm tego nie wytrzymuje. Czemu, czemu, czemu.... Miał tyle pytań, tyle pretensji. Martwił się o nią jak cholera, musiała to przeżyć, może powinien ją zabrać jednak do szpitala, cholera jasna, czy on też wie co robi? Kurwa jego mać. Jakby nie mogła po prostu najebać się wódką do nieprzytomności... nie, musiała ćpać. Przeklinał w myślach wszystko co święte a jednocześnie modlił się do tego samego, żeby jego siostra wytrzymała to i nie przekręciła mu się tutaj. Powinien ją zabrać do szpitala, może jakby poszła za kratki to by się nauczyła. Cholera jasna! Ja pierdole! Żyj. Kurwa, kurwa, kurwa. Uspokój się Gav.... uspokój się... działaj. Myśl. Działaj i myśl. Zawodowy starszy brat, tak. Wyciągnie Gorankę i z tego gówna.
Dość bezmyślnie zostawił szklankę w dłoniach siostry, powinien się domyślić, że ją upuści, spojrzał w stronę huku, jednak się tym nie przejął, grzebał po szafkach wyciągając wszystko, co miało właściwości odtruwające i oczyszczające. Myśl, lekcje eliksirów, pamiętasz? Lekcje eliksirów w szkole, lekcje eliksirów dla Raskolników. Odtrutki, eliksiry oczyszczające. Captagon, Valium.... Weles wie co ona jeszcze brała, nie może mieszać czegoś, co może jej stan pogorszyć. Czuł, że ręce mu się trzęsły. Wtedy Goranka zaczęła wymiotować, podbiegł do niej bez słowa i przytrzymał jej włosy, podtrzymując ją lekko też, by nie wpadła we własne wymiociny. Zdziwił się, kiedy Goranka nagle się do niego przytuliła, odwzajemnił jej uścisk na chwilę, przytulił ją mocno do siebie i pocałował jej głowę. Jego mała siostra. Czemu pozwolił jej się tak stoczyć? To była jego wina, co z niego za starszy brat. Powinien się nią bardziej zajmować, bardziej opiekować... jego malutka siostrzyczka, wredna, odważna, zazdrościł jej tylu rzeczy. Czemu pozwolił jej się tak stoczyć, czemu. Z przemyśleń jednak wyrwały go jej słowa. Odsunął się delikatnie od niej i ujął jej twarz, spojrzał głęboko w jej przećpane oczy, nie wiedząc, czy cokolwiek do niej dotrze i czy to zapamięta.
- Nie zostawię. Nie zostawię wyciągania cię z tarapatów. Nie zostawię ciebie. Zawodowy starszy brat, pamiętasz? - spytał z lekkim uśmiechem na ustach, a następnie posadził ją znów na krześle. Zaczął przygotowywać eliksir oczyszczający organizm, mrucząc pod nosem cały czas recepturę, jakby miał jej nie zapomnieć nagle, musiał ją pamiętać. Nie wiedział, czy jej pomoże... ale nie powinien zaszkodzić, przynajmniej nie powinien zareagować z tymi dwoma narkotykami, które wspomniała, Weles wie jak z resztą. Kiedy miał chwilę, bo eliksir się gotował podszedł do niej i chusteczką otarł jej usta z wymiocin.
- Oddychaj, spokojnie... Jestem przy tobie, jak zawsze. Wdech... wydech... spokojnie. Jestem tu. Nie zostawię cię. - mówił, ściskając delikatnie jej rękę. Serce mu zaraz wyskoczy, a jego żołądek zacisnął się na amen. Martwił się, kurwa, bał się o nią. Spojrzał na eliksir, który zamieszał jedną ręką, drugą ciągle trzymał jej dłoń. - Hej... Musisz przeżyć, kto będzie sprawiał kłopoty matce, huh? Pamiętasz, ma przez ciebie osiwieć, jeszcze jak ostatnio ją widziałem, miała rude włosy... nie może osiwieć przez twoje przedawkowanie, jasne? - zaczął już bełkotać, mówić wszystko co przyszło mu na myśl.
- Wdech, wydech... - powtarzał co jakiś czas. Kiedy eliksir zaczął się gotować, ale nie wrzeć, ściągnął go z ognia, poparzył się przy tym, bo po prostu chwycił rozgrzane ucho i szarpnął bliżej siebie po blacie, jednak był za bardzo przejęty Goranką, by się przejmować swoim poparzeniem. Musiał się na chwilę odsunąć, by znaleźć jakąś łyżeczkę. Nie będzie podawał jej dużo na raz, by nie zwymiotowała tak jak wodą. Wziął trochę na łyżeczkę i pochuchał jak małemu dziecku, by nie było gorące.
- Wleję ci do ust trochę eliksiru, okej? Przełknij go, dobrze? A potem oddychaj. - powiedział i powoli zaczął wlewać jej do ust trochę ziołowego eliksiru.
Goranka Yaneva
Goranka Yaneva
Salon z kuchnią i sypialnią UiRqdHI
Petersburg, Rosja
25 lat
czysta
neutralny
narkomanka na odwyku z dyplomem z alchemii
https://petersburg.forum.st/t966-goranka-yaneva#3133https://petersburg.forum.st/t997-goranka-anfimovna-yaneva#3270https://petersburg.forum.st/t994-come-as-you-are#3250https://petersburg.forum.st/t999-cornell#3273

Pon 25 Gru 2017, 18:09
Zdarzyło mi się mieć moralniaka na haju nie raz i nie dwa: radziłam sobie z nim albo dorzucając trochę rozweselaczy, albo wyrywając na niego (w klubach jest tyle facetów z potrzebą ocierania łez długonogiej ćpunce w wojskowych buciorach, że często nawet troszkę udawałam zjazd, aby wrócić z jakimś wariatem do mieszkania), albo jadąc do domu pierwszą marszrutką i wypłukując wyrzuty sumienia za pomocą Rybki i wanny pełnej lodowatej wody. Nie miałam w zwyczaju płakać – czemu bym miała, skoro, według swojej najważniejszej zasady, życia nie brałam zbyt poważnie?
Teraz jednak było inaczej. Gavriil miał ciepłe ramiona, tak ciepłe, że byłam pewna, że się w ich uścisku roztapiam się jak lody. Przez chwilę wydawało mi się, że wyciąga mnie z tego morza i znowu mam czym oddychać, ale przecież nie mogłam zasługiwać na ratunek, gdy sama się rzuciłam w czarne fale. Nie mogłam zasługiwać, tak sobie pomyślałam. Przypomniałam sobie obelgi, którymi obrzuciłam starszego brata i moje żarty o duchach, i świadomość, że był tutaj mimo wszystko, uderzyła mnie z siłą pociągu. Poczułam się nagle straszną siksą; rozkleiłam się na dobre, chociaż nawet nie zrozumiałam słów, które do mnie skierował, ale wiedziałam, że musiały być całkiem łagodnie czerwone. Kiwałam tylko głową, krztusząc się własnymi łzami. Jestem taką złą siostrą, a jemu wciąż na mnie zależy, jestem jak te stare ćpuny z Pasternaka, a on wciąż ze mną rozmawia, czym sobie zasłużyłam, czemu ciągle jest dla mnie taki dobry?
Ściskałam mocno dłoń Gavriila, pozwalając mu modelować mnie jak lalkę: jak wycierał mi usta, to grzecznie siedziałam, nie szarpałam się (dobra dziewczynka). Tylko raz pisnęłam z przestrachu, jak coś zaskwierczało i westchnęło, bo przyszło mi do głowy, że to lawa. W moim oceanie – lawa. Brak wychowania, naprawdę.
Ta myśl jednak mi coś przypomniała.
Przy drugim uniesieniu łyżeczki (za mamusię, za tatusia, samolocik leci) odsunęłam się gwałtownie i zacisnęłam z pełnym dramatyzmem palce na nadgarstku Gawrysia. Ze strachu serce zwinęło mi się w kłębek i wiedziałam, w i e d z i a ł a m, że muszę mu to powiedzieć teraz. Potem będzie za późno.
Stop! — rozkazałam histerycznie. — Stop!
Jedną dłonią puściłam rękę swojego brata, by wpić mu paznokcie w podbródek, nie rozumiejąc, że to może zaboleć: ból stał się wtedy bardzo abstrakcyjnym pojęciem, gdy zaczął mnie powoli opuszczać.
Koty nie umieją latać! — Świdrowałam go spojrzeniem, szukając w oczach Gawrysia odbicia własnego strachu. — Utopią się! Obiecaj mi, że uratujesz koty, jeżeli nie wypłynę na powierzchnię!
To nie były żadne moje koty: przybłędy, które sąsiedzi przeganiali z klatki schodowej, a ja zawsze schodziłam na sam parter, żeby wnieść je do siebie. Dawałam im żreć i potem spierdalać, ale już je wszystkie nazwałam. Ta biała kotka, która zawsze podbierała innym, wabiła się Mimi. Kocur z zaropiałym okiem – Eddie. Były jeszcze Kitty, Smoczek, Zielsko i Łama.
No i co, nie mogłabym ich tak teraz zostawić.
Gavriil Yanev
Gavriil Yanev
Salon z kuchnią i sypialnią JaggedImaginativeHypsilophodon-small
Petersburg, Rosja
26 lat
medium
czysta
za Raskolnikami
obrońca sądowy
https://petersburg.forum.st/t1052-gavriil-yanevhttps://petersburg.forum.st/t1074-gavriil-yanev#3941https://petersburg.forum.st/t1075-pan-adwokat#3942https://petersburg.forum.st/t1073-nevra#3940

Nie 07 Sty 2018, 19:06
Wychodził już z siebie. Był zdenerwowany, wkurwiony, zmartwiony... emocje w nim buzowały, było ich za wiele jak na jego mózg, działał na jakimś automacie, przez to wszystko nie potrafił o niczym myśleć, pustka w głowie, jedynie ustalone wcześniej czynności. Napojenie Goranki eliksirem oczyszczającym i gorąca modlitwa, że to jej pomoże, że mu tu nie zejdzie. Kurwa, powinien ją zabrać do szpitala, może jakby ją zamknęli, to by się nauczyła. Poszłaby na odwyk, a tak on zawsze ją rozpieszcza, wyciąga ją z gówna nie ważne jakiego... ale z drugiej strony nie mógł jej zostawić z tym wszystkim samej, to była jego mała siostra, prawda? Z tego automatu wyrwały go dopiero jej słowa, przestał, by następnie syknąć z bólu, kiedy dość boleśnie wbiła swoje paznokcie w jego podbródek, zabrał szybko jej rękę, nie miał z tym problemu, jednak na jego skórze zostały czerwone ślady.
Jedno pytanie.
Jakie kurwa koty?
Gav na chwilę opuścił głowę i zaśmiał się gorzko. Z jednej strony to było zabawne, z drugiej tragiczne. Nie potrafił zrozumieć naćpanego mózgu swojej siostry, ale musiał tańczyć jak mu zagra, by jej nie rozjuszyć, musiała się uspokoić.
- Obiecuje, uratuje koty. - odpowiedział z największą powagą jaką mógł z siebie wykrzesać, by następnie spojrzeć na Gorankę, nawiązać kontakt wzrokowy, czy pod tą naćpaną otoczką było jakieś wnętrze? Czy narkotyki zeżarły już wszystko? Nie chciał o tym myśleć. - Nie pozwolę ci utonąć. Ani tobie, ani kotom. - Dodał po chwili i sięgnął po kolejną łyżeczkę wywaru, by następnie powoli wlać to do jej ust. Później zaczęła znów wymiotować... pomógł jej się pochylić, by nie zachłysnęła się własnymi wymiocinami i trzymał jej włosy. Długo się z tym wszystkim zeszło. Gav zmagał się z humorami, halucynacjami i wszystkim innym, czym rzucała w jego stronę Goranka, by potem trzymać jej włosy, kiedy wymiotowała, ocierać jej twarz wilgotną chusteczką. Ciągle zadawał sobie pytanie, jak wyciągnąć jego siostrę z tego wszystkiego, odpowiedź była prosta... on może jej jedynie pomóc, jednak jeśli ona nie wykaże żadnej chęci, cóż... wtedy może równie dobrze pomagać ścianie. Opowiadał jej różne rzeczy, różne historie z dzieciństwa, żeby nie pozwolić jej zasnąć przez ten czas, jak ciągle wymiotowała. Podawał jej eliksir oczyszczający, czasem wodę... zazwyczaj wszystko zwracała. W pewnym momencie był gotowy nawet ją zabrać do szpitala, jednak się powstrzymał, kiedy się trochę uspokoiła. Najbardziej się bał o jej tętno, które było szalenie wysokie. Nie trzeba było być lekarzem, by to dostrzec, że serce jej nawala jak szalone, dlatego ją uspokajał, by jeszcze nie prowokować wzrostu tętna. Wziął ją pod prysznic, nie rozbierał jej wiadomo, po prostu poszedł z nią do łazienki i wsadził pod strumień zimnej wody. Dalej słuchał historii o topieniu się, jednak jej odpowiadał, że jest z nią i nie pozwoli jej utonąć. Kiedy przestała wymiotować, uspokoiła się jako tako... pozwolił jej w końcu zasnąć, to było już ranem. Położył ją na kanapie, otulił ją kocem a następnie po prostu stanął nad nią i patrzył, czy na pewno oddycha, czy żyje. Stał tak z bite 30 minut, by następnie zacząć trochę sprzątać w jej mieszkaniu. Rzucił parę zaklęć, by sprzątnąć wymiociny z podłogi, ogólnie porzucał parę zaklęć by posprzątać bajzel, jaki był w mieszkaniu jego siostry. Otworzył okno, by je przewietrzyć z zaduchu. Zdjął swoją zarzyganą koszulę i ją wyrzucił, siedząc jedynie w podkoszulku. Poszedłby zrobić jej jakieś zakupy, jednak wolał nie ruszać się z domu, nie chciał zostawiać jej samej. Ciągle sprawdzał, czy oddycha, czy wszystko jest okej. Wysłał wiadomość do pracy, że się nie pojawi dzisiaj. Nie mógł jej przecież tak zostawić, a o spaniu nawet nie myślał. Zrobił sobie kawę, którą postawił sobie na stoliku. Przygotował szklankę wody dla Goranki, jak się obudzi to zapewne jej się przyda, wiaderko w razie czego też było naszykowane, stało obok kanapy. Teraz mu zostało jedynie siedzieć i jej pilnować, czekając aż się obudzi.
Sponsored content


Skocz do: