Stypa (E. Zakharenko, I. Sorokina, lipiec 1999)
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Czw 27 Gru 2018, 01:15
Ależ narodu co? Nic dziwnego w zasadzie, skoro to szanowny pan profesor już świętej pamięci, swego (bardzo rozległego) czasu wykładający podstawy warzelnictwa w Akademii życzył sobie, aby na uroczystość pogrzebową zaprosić wszystkich, z którymi kiedykolwiek był w jakikolwiek związany. Czyli ogółem i w skrócie: wszystkich. A w skład tych wszystkich siłą rzeczy wchodzą uczniowie. Dziwny to był zatem spęd obejmujący rodzinę, pracowników oświaty oraz około trzydzieści roczników samych uczniaków w wieku od lat siedemnastu do plus minus pięćdziesiątki. O co chodzi – nie wiadomo, najpewniej o rozgłos w mediach bo z jakiej innej przyczyny ktoś organizowałby takie zlot. Na szczęście z tego co zdążyła się przed samą stypą Agata zorientować po kilku tylko przedstawicieli z każdych klas się zjawiło (podobno się dogadywali? Podobno ktoś NA PEWNO jej wspominał) bo inaczej to ilością uczestników przebiliby woodstockowiczów.
Ceremonia bardzo smutna oczywiście, ktoś tam płakał, ktoś zawodził głośniej, ogień zapłonął, ktoś podał flaszkę. Rzecz jasna stypy to świetne są imprezy dla wszystkich poza najbliższą rodziną w żałobie pogrążoną. Cała reszta po prostu plotkuje, o wspomnianej rodzinie, o zmarłym, o nadchodzącym poczęstunku. O pogodzie, o wieńcach, jeszcze tydzień temu z nim rozmawiałem!, miał przyjechać w sierpniu nad Balaton, podobno jego syn jest… no wiecie… inny i tak dalej i tak dalej. Rewelacje, które Agacie jednym uchem wpadają a drugim w pośpiesznym tempie wypadają, byleby nie zaśmiecać sobie pamięci bezużytecznymi pierdołami. Z rękami w kieszeniach czarnych dzwonów w kant mija tę plotkującą geriatrię, nie zważając na następujące po chwili głosy oburzenia. Trzeba pilnować swojej kolejki koledzy staruszkowie.
- Moje kondolencje. – Rękę wyciąga najpierw do wdowy, potem do córki, do zięcia, do wnuczki, do tego innego syna i zapłakanego brata, każdemu w powietrzu sprzedaje w policzek całusa z miną skruszoną i usuwa się na bok energicznie, ten etap ceremonii już zaliczyła. Z kieszeni krótkiej, cienkiej kurtki z pięknym, drobnym, czarnych haftem natychmiastowo papierosa wyciąga i kuli ramiona odrobinę, kiedy go odpala, bo wieje dzisiaj jak na wisielca.
Dzięki z petem już odpalonym głową kiwa mężczyźnie, który jej drogę wskazuje do otwartych drzwi tarasowych, aby się udała razem z resztą gości na salę, gdzie już najdroższa zastawa na stołach czeka i lśni.
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Stypa (E. Zakharenko, I. Sorokina, lipiec 1999) C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Czw 27 Gru 2018, 01:34
Nienawidzisz pogrzebów. Nienawidzisz ich odkąd kojarzą Ci się z jednym konkretnym, z którym nie zdążyłaś się jeszcze pogodzić. Stoisz jak na kazaniu, słuchając słów pożegnalnych bez większego skupienia. Rozmyślasz teraz nad kwestiami większej wagi. Musisz spisać raport ze swojej kwartalnej pracy. W raporcie nie uwzględniasz śmierci ważnych osobistości, nawet jeśli przeszli pomyślnie profesurę i powinnaś okazać im należyty szacunek. Dla raportu nie jest ważne, że ktoś umarł i że nie radzisz sobie ze śmiercią, nawet jeśli to ktoś, kto jest dla ciebie nieoficjalnie mało istotny. Oficjalnie zaś, zmuszona jesteś złożyć te prawilne formułki. Kondolencje? Nie nazywasz ich tak i nie używasz klasycznych słów: "przykro mi", "niech spoczywa w spokoju", "składam kondolencje". Nie. Nie jest Ci przykro. Było Ci przykro kiedyś, kiedy umierał Tomas. Teraz jest Ci wszystko jedno. Zahaczasz tylko o najbliższą rodzinę, upewniając się, że rozmawiasz z nimi dostatecznie długo, żeby pamiętali, ze tu byłaś. Przywołała cię tu tylko polityczność. Żadna sympatia. Dlatego bez cienia skruchy, możesz ulotnić się na balkon. Wychodząc, chłoniesz do płuc mroźne powietrze. Czujesz, jak zimny powiew wiatru wypełnia ci płuca. Chłodne szpile wbijają ci się w organ bardzo dotkliwie, ale przez to czujesz się bliżej domu. Syberii, gdzie zawsze było tak zimno, a nawet zimniej. Mimo to, nawet dom nie przywodzi ci teraz dostatecznie wiele miłych wspomnień. Opierasz się rękoma na balustradzie tarasu, pochylając nisko głowę. Prawie wzdychasz. Powstrzymuje cię tylko migoczący gdzieś na krawędzi twojego zasięgu spojrzenia cień. Odwracasz głowę w tamtym kierunku i dopiero wtedy, w tym cieniu, rozpoznajesz regularną, niezmąconą żadnymi słabościami, ukojoną papierosem, twarz Agathe Zakharenko. Byłaś prawie pewna, wcześniej, że ją widziałaś. Teraz nie jesteś prawie pewna, a zdecydowanie pewna. Uśmiechasz się blado w jej kierunku.
Mogę? — wskazujesz głową na papierosa w jej dłoni, choć tak naprawdę nigdy nie palisz. Odbierasz od niej peta, bez większego pomyślunku, nie słysząc odpowiedzi, ale milczenie wydaje ci się zgodą. Zaciągasz się duszącym dymem. Usta układają ci się naturalnie na filtrze. Wydaje się, jakbyś była w tym obeznana. Nawet dłoń trzymasz nonszalancko, lekko na bibułce. Zdradza cię tylko jedno. Donośnie zachłyśnięcie się dymem. Krztusisz się nim od pierwszego bucha, ale nie odciągasz go od ust, pomimo, że łzy, te niekontrolowane, poza twoją jurysdykcją, napływają ci do kącików oczu, ale nie opuszczają ich. Zaciągasz się ponownie, tym razem krztusząc się mniej, odkasłując tylko.
Dzięki — oddajesz jej papierosa, bo zaciągnięcie się nim w niczym ci nie pomogło. Prócz tego, że bolało cię serce, teraz bolą cię także płuca i oczy od drażniącego dymu.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Czw 27 Gru 2018, 10:43
Pierwszy kamienny schodek, drugi, trzeci, niewysoki taras wita cię kobiecą postacią jak za szkolnych czasów proszącą o buszka. Ale to zupełnie inna sytuacja, tutaj to przechodzi bez problemu, podebranie papierosa, zbyt zachłannie i niespodziewanie wypity przez wdowę kieliszek. Cokolwiek. Stypy rządzą się swoimi prawami. Ależ proszę panią uprzejmie głową odrobinę teatralnie kiwasz, czego wcale zanotować nie musiała i wskakujesz na kamienną balustradę obok, taka jest szeroka, że w innych warunkach z powodzeniem mogłybyście się opalać jedna obok drugiej.
Nogę na nogę zakładasz, opierasz się o kolana, kaskady długich włosów falujących opadają ci na jedną stronę, odsłaniając ucho z potężnym kolczykiem z czarnym oczkiem, żałobnym paciorkiem diamentowym i mieniącymi się w świetle frędzlami. Zawsze chciałaś poziomem sięgnąć do klasy mamusi, ale musisz jej to oddać, przecież nikt nie jest tak elegancki jak ona. I pomimo tego, że energię twoją pochłaniają w życiu rzeczy ważniejsze niż dobór butów do torebki, to szło ci całkiem nieźle. W końcu byłaś sobą, takim jak ty wszystko w życiu przychodzi jakoś łatwiej. To raczej kwestia determinacji niż szczęścia, ale jak wiadomo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
- „Nie zaczynaj, jeśli nigdy tego nie robiłaś.” – Iskierki jej w oczach tańczą sympatyczne, kiedy spogląda na ciebie, po czym odwraca lekko głowę, brodą wskazuje na nadciągający tłum.
- Teraz wybierz geriatrię, która by ci to powiedziała, mogę zrobić impresję. – Odbierasz papierosa nie zwracając uwagi, że Illyana Sorokina krztusi ci się przed twarzą. Nic jej nie będzie.
- To zaskakujące jak ludziom można najsłabszy kit wcisnąć co? Otacza ich magia zewsząd, spora część z nich nie zna bez magii życia, a i tak myślą, że palimy to samo gówno co niemagiczni. Wiesz, że jest całkiem spora grupa ludzi, która twierdzi, że słońce obraca się wokół ziemi? Brakuje jeszcze idiotów, którzy kiedyś okrzykną, że ziemia jest płaska, co? – Zaciągasz się bez problemu, ale robisz to przecież od tylu lat, chociaż też zdarzy ci się czasem, nagły atak czy dym w oku. Odwracasz od kobiety wzrok obserwując przez chwilę pogrążonych w smutku (w plotkach*) uczestników stypy, przechodzących z ogrodu na taras. Część jak wy zatrzymuje się gdzieś przy balustradzie, część wchodzi do środka.
Nogą trochę kiwasz, stópką obutą w eleganckiego buta na obcasie, który się na trawie zdecydowanie  nie sprawdza, trochę popalasz jeszcze w spokoju, żeby w końcu znowu swoją uwagę na kobietę zwrócić.
- Illyana prawda? Nie pomyliłam cię z żadną inną rumianą buzią Sorokinów? – Trochę was tam wszystkich jest w tych rodach, szczupłych dziewcząt o gładkim licu.
- Metoda jest bardzo prosta. – Podnosisz papierosa na wysokość twarzy, trzymając go teraz jak eksponat.
- Tak uczą od dziada pradziada uczniak uczniaka. Łapiesz dym do buzi. Dopiero potem…. Mama idzie! – Nachylasz się z uśmiechem jakbyś ją naprawdę ostrzegała, że ją matka zza rogu z petem zobaczy i wykonujesz ruch nagłego wciągania powietrza.
-… Do płuc. I wydmuchujesz. Just like that. – (Ugh, akcent ludzi z zachodu mówiących po angielsku) Czynność powtarzasz teraz już z użyciem papierosa, nie powietrza.
- To kora dębu, pewnie wyczułaś. – Puściła jej oczko perskie. Charakterystyczne magiczne papierosy o niemalże każdym smaku, co ci tylko w duszy zagra. Agathe paliła te dębowe, bo pachniały jej najprzyjemniej i smakowały jak powietrze w lesie o świcie. Co zaskakujące, po wyborze papierosów można by chyba o człowieku całkiem sporo powiedzieć. Były takie, co paliły landrynki.[/b]
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Stypa (E. Zakharenko, I. Sorokina, lipiec 1999) C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Czw 27 Gru 2018, 17:13
Obserwujesz ją z bliska. Z daleka, kiedy na nią patrzyłaś, zawsze wydawała ci się spokojniejsza. Czysta figura perfekcji, przy boku Arseniya Kuragina, a później czysta figura perfekcji w dystansie, bez niego jeszcze idealniejsza. Teraz, kiedy patrzysz na nią z bliska, widzisz, ze nie jest idealna. jej twarz, tak samo, jak Twoja, ma swoje przywary i nieprawidłowości, które niesie w sobie każda przedstawicielka szlachty, pomimo, że wymaga się od was nienaganności. Papieros, który Agathe trzyma w dłoni, leży w niej tak naturalnie i gładko, a kobieta zaciąga się nim jak powietrzem, że nie masz wątpliwości, że musi dużo palić. Uśmiechasz się kpiąco pod nosem do swoich myśli, poprawiając dłonie ułożone przed sobą na balustradzie. Bransoletka Chorzycy na nadgarstku ociera się o zimny kamień. Najchętniej okryłabyś się teraz jednym z Twoich syberyjskich futer, ale jest początek lipca, więc musiałaś się z nimi rozstać na sezon letni. Dlatego czujesz się obnażona, a chłodne powietrze, nietypowe dla tej pory roku, wydaje ci się bardzo wyraźne i przenikliwe. Przedziera się przez cienki materiał satynowej sukni i przejmuje Twoje ciało, wywołując gęsią skórkę. A może to twarz Agathe Zakharenko, która znajduje się teraz tak bardzo blisko Twojej, kiedy prezentuje ci poprawny sposób zaciągania się fajką. Wciągasz powietrze, bezwiednie, za jej śladem do płuc, ale nie wydmuchujesz go, jak ona. Zachowujesz je w piersi, patrząc na kobietę bez drgnienia.
Agathe — wypowiadasz jej imię bardzo gładko, bez cienia wątpliwości, że mogłabyś ją z kimś pomylić. Zawsze pojawia się wyraźna i kompletna w twojej pamięci, pomimo, ze nigdy nie miałyście okazji porozmawiać. — Jesteś inna, niż wydajesz się z daleka — wypowiadasz się całkowicie nie na temat. jakby większość jej słów do ciebie nie docierała. Jakbyś otoczyła się gęstą, bezpieczną chmurą i pozwalała przedrzeć się przez kłęby oparowe tylko tym kwestiom, które są ci wygodne, i które cię interesują, a niewiele jest rzeczy takich, które potrafią ściągnąć twoją uwagę. W tym momencie są to siarczyste przekleństwa, jakie spływają z tych pięknie wyrzeźbionych ust. Agathe, zdajesz sobie z tego sprawę po raz pierwszy, jest bardziej ludzka niż zawsze ci się wydawało. Jest bardzo przyziemna i stoi tu obok ciebie i wypowiada się o rzeczach tak samo przyziemnych, chociaż w sposób tak abstrakcyjny, że ciężko ci nad nią nadążyć.
Czekaj — odwracasz się do niej przodem, opierając się biodrem o balustradę i nawet nie myślisz o tym, żeby podążyć za jej spojrzeniem za swoje plecy, na salę, gdzie tłumy przechodzą z auli do auli, do kolejnego etapu farsy, zwanej stypą. — O czym ty tak naprawdę mówisz? Zastanawiam się, czy to filozofia, nad którą się zastanawiasz, czy puste słowa, za którymi się kryjesz?
Ziemia, słońce, ludzie, papierosy. O czym naprawdę chcesz rozmawiać, Agathe? Patrzysz na nią intensywnie, głębią jasnych tęczówek, tak, jak dawno nie patrzyłaś na nikogo, bo nikt nie wypowiadał się w sposób tak niejasny i pozbawiony pozornego sensu, który musiałabyś odnaleźć w tych słowach. Agathe nie wydaje Ci sie głupia. Wydaje się bardzo inteligentna, bo rozmawia o niczym, a tak naprawdę o wszystkim pod pozorem niczego. Agathe sprawdza rozmówcę i sprawdza, jak rozmówca sprawdzi się w dyktowanej przez nią rozmowie. Tak, Agathe? To właśnie robisz? [i[Sprawdzasz mnie? Albo jesteś po prostu znudzona.[/i] Jak ty. Przymykasz oczy z rezygnacją i osuwasz się na balustradzie nieco w dół, opierając się na niej już jedną ręką. W jakiś sposób to ramie znajduje się teraz za plecami pani Zakharenko, a ty patrzysz w przestrzeń za jej ramieniem, mrużąc w zastanawieniu oczy.
Dlaczego dąb? — zadajesz to pytanie, pchana impulsem, bo naprawdę nie wiesz dlaczego to wydało ci się ze wszystkiego najciekawsze. — Dlaczego nie truskawki? I dlaczego by nie dać mi jeszcze raz spróbować? Twojego dębu.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Czw 27 Gru 2018, 20:26
To chyba ta aura Zakharenków, zimnokrwistych opanowanych tak spłynęła i na jej osobę, kiedy w istocie była z najbliższej rodziny najbardziej niespokojna. Chociaż niespokojna to nie jest dobre określenie. Ma wydźwięk strachu, Agathe była po prostu. Żywa. Nie była figurą marmurową, chociaż zapewne, jak widać, dla niektórych za taką uchodziła. Gdybyś jej powiedziała kiwnęłaby głową, skoro tak to tak.
Akurat drugie oko mrużyła jak marynarz zaciągając się tą korą dębu, kiedy jak nagły pisk opon usłyszała imię i przez chwilę skala jej emocji wahała się na poziomie niepewności wyraźnie malującej się na tej twarzy gładkiej, ale to tylko chwilowe złudzenie, bo uśmiechnęła się szeroko i  kiwnęła głową.
- Znasz i użyłaś mojego drugiego imienia. Zaskarbiłaś sobie właśnie punkt sympatii m’lady. – Powagę żartem zabarwioną podkreśliła uniesieniem palca, pewnie nie wiesz, jakie to ważne. Skąd mogłabyś.
- Ale. Co do reszty. To chyba normalne? Z daleka nie usłyszałabyś ani jednego słowa, które bym do ciebie wypowiedziała. Możesz sobie wyrabiać opinię na podstawie gestów, ale to tylko jeden punkt składowy. Z… wielu. – Jakby się zastanowić mogłaby tutaj burzę mózgów zrobić, jakie płaszczyzny składają się najbardziej na wyrobienie sobie o człowieku opinii, zamyśliła się chwilę w niebo spoglądając, oczy mrużąc, z rękoma założonymi teraz na piersi. Co do gestów Agaty, tych z bliska, nie z daleka widocznych, to od zawsze było w niej coś z nicponia, na którym, choćbyś chciała, to długo wzroku nie zawiesisz, bo umknie ci zaraz, ku swoim przygodom z szelmowskim uśmiechem. Lawirowała między ruchami i filtrami, które pozornie nie współgrały ze sobą, od tego nicponia właśnie do damy, ale w jej przypadku zaskakującym wszystko to tworzyło efekt spektakularny, z którym nie każdy jest w stanie wytrzymać długo. I ona sama też nie było, w końcu nosiło ją w życiu cały czas przed siebie, cały czas utrzymując tempo.
- W każdym razie. – Wróciła znów tutaj, spoglądając na Illyanę pokręciła głową i przytknęła filter do ust.
- O tytoniu. – O tym mówi. A przynajmniej od tego wyszła. Wydmuchała dym w bok, nie spuszczając jednak wzroku z kobiety.
- Filozofia, to nie fakty. To znaczy. Filozofia jako zbiór paradygmatów to fakt. Ale same jej zagadnienia już nie. Są ulotne i zbyt elastyczne. Istnienie bandy ludzi, którzy wierzą, że słońce wokół ziemi krąży to fakt, ich teoria faktu nie racjonalizuje, tylko obala istniejący stan rzeczy bez poparcia się merytorycznymi argumentami. Ktoś mógłby to nazwać filozofią, ale to nic nie zmienia. To raz. Dwa. – Przed dwójką moja droga, bierze jeszcze jednego bucha, który się w powietrzu rozmywa aromatem rosy.
- Dwa. – Powtórzyła wzruszając ramionami.- Zdefiniuj puste. Skoro są puste ciężko się za nimi schować, ha? Czyli? Bez pokrycia? Bez wartości? Być może, faktycznie ruchy sprzeczne z nauką są niskiej wartości. Niemniej istnieją, mają więc pokrycie. – Ależ tu pysznie, akurat kiedy się spodziewała, że będzie sobie musiała rozrywkę znajdować na stypie, przyszła do niej sama. I to w takiej zgrabnej postaci.
- Czy się kryję? – Połowę papierosa, która jej jeszcze została, wetknęła między wargi unosząc ręce w górę w bezradnym geście. Nie pomoże ci tego stwierdzić, każdy ma prawo do subiektywnej opinii.
Bywała natomiast znudzona, oczywiście, że tak, chociaż w jej wypadku odpowiedniej byłoby powiedzieć znużona. Zmęczona, przygnieciona, osowiała, a nie czuła się w tych stanach komfortowo zupełnie. Należało więc poczynić przemyślane kroki, aby te stany zmienić. Wychodziła z założenia, że w życiu trzeba po prostu działać. Nie wyobrażała sobie jak ludzie latami mogą trwać w stagnacji, otulając się nią jak kołdrą, bo tak jest wygodnie, bo tak jest bezpiecznie. Czy cię sprawdzała? Na razie po prostu rozmawiała.
- Dlaczego dąb Illyano? – Daleko sięgać nie musiała, aby podać kobiecie papierosa, którego dym zatańczył zalotnie ulotnie między szlacheckimi obliczami, kiedy odwróciła się lekko by móc spojrzeć drugiej w twarz.- Dlaczego nie truskawki? – Cofnęła dłoń, splatając ją z drugą i zahaczając o kolano. Wyprostowała się, mierząc z góry jasną główkę z uprzejmym uśmiechem, z uprzejmym po prostu, bez sztucznych podtekstów, wymuszonej etykiety.
- Dlaczego earl grey z miodem, a nie biała? Paprocie na biurku, zamiast aloesu?


Ostatnio zmieniony przez Agathe Zakharenko dnia Czw 04 Kwi 2019, 18:35, w całości zmieniany 1 raz
Gana Kuragina
Gana Kuragina
Stypa (E. Zakharenko, I. Sorokina, lipiec 1999) Tumblr_n01pa9ghxu1rshisvo6_250
Archangielsk, Rosja
25 lat
obstaculus
błękitna
za Starszyzną
dziennikarka Avoski / prywatna detektyw
https://petersburg.forum.st/t1035-gana-ivanovna-kuragina#3700https://petersburg.forum.st/t1050-gana-i-kuragina#3791https://petersburg.forum.st/t1049-twoja-osobista-detektyw#3790https://petersburg.forum.st/t1048-orel#3789

Nie 31 Mar 2019, 16:42
Gdzieś w oddali rozmawiającym szlachciankom mogła mignąć rudowłosa czupryna raczej znanej dziennikarki Avoski. Gana nie płakała za bardzo za profesorem warzelnictwa, ciężko powiedzieć, by w ogóle uroniła po nim choć jedną łzę. Jednakże, po pierwsze, warto się było tu pojawić, choćby dla stwarzania pozorów, a po drugie wśród motłochu znajdowały się jednostki, o których artykuły mogły zainteresować czytelników najsłynniejszej plotkarskiej gazety magicznej części Federacji Rosyjskiej. Kiedy jej kolega dyskretnie robił zdjęcia, na wypadek, jakby któreś miało się nadać do artykułu Kuragina węszyła za idealną plotką. Wiedziała, że raczej do pijackiego skandalu nie dojdzie, to nie ten typ imprezy, ale może jakieś szepty czy spotkania po latach? Czemu nie, najwyżej zmarnuje parę godzin życia, złe zainwestowanie czasu zdarzało się każdemu, nawet najlepszym. A szukanie sensacji tam gdzie była mała konkurencja okazywało się nieraz najlepszym możliwym pomysłem.
Teraz, w stonowanych, czarnych ubraniach pozwalających udawać żałobę oraz upiętych w elegancki kok włosach wędrowała po sali wymieniając od czas do czasu parę słów z nieznajomymi przedstawicielami zwykłych zjadaczy chleba, aby dyskretnie obserwować obecnych na stypie. Jeśli coś zauważała szybko wyciągała pióro kraski, karteczkę, myk-myk zapisywała to co uznała za dość interesujące i chowała, aby nikt po jej znaku rozpoznawczym jej nie rozpoznał.
Zrobiła sobie tylko chwilę przerwy od pracy by coś podjeść. Nałożyła sobie ciast na talerz i jedząc zaczęła się subtelnie przepychać między ludźmi do stolika. Było tu takie stado, że musiała kombinować z powrotem na swoje miejsce. Koniec końców myślała, że całkiem dobrze jej pójdzie i nawet dojdzie z całym deserem, ale ktoś jej nadepnął na stopę, a kiedy odsuwała się od tego deptacza wpadła na jakąś kobietę brudząc sobie sukienkę wypiekiem.
- Przepraszam bardzo... - powiedziała orientując się, że ma do czynienia z Echo, byłą narzeczoną jej jakże kochanego kuzyna. Jakoś nigdy wolała się z nią bardziej nie zapoznawać uznając, że jeśli jest choć w połowie podobna z charakteru do Arseniya to ona woli nawet się o tym nie dowiadywać. Miała wystarczająco nieprzyjemności w kontaktach z główną linią rodu, żeby jeszcze se dowalać kolejną osobę do wzajemnej niechęci, no ale cóż, stało się. Uznając, że nie ma nic więcej do dodania, no bo co, chyba nie będzie się tłumaczyć, że musi ogarnąć sukienkę poszła odstawić ciastka na stolik wiedząc, że ktoś może je zgarnąć i więcej ich nie zobaczy po czym udała się w stronę łazienki. Jej strój wskazywał, że jadła jak prosię, a przecież to był zwykły wypadek. Po co to jednak wszystkim tłumaczyć jak może go w miarę ogarnąć?
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Nie 14 Kwi 2019, 21:59
Zamilkła panna z Prikazu Sprawiedliwości może nie będąc w stanie odpowiedzieć, może nie chcą, może się Agacie w tłumie rozpłynęła, uciekając z inną twarzą, z innym wzrostem i spojrzeniem, trudno, straszna szkoda, wielka strata, byłaby z tego taka pyszna dyskusja, zamiast tego z pysznych rzeczy zostało Agacie pomaszerować do sali gdzie się reszta żałobników zebrała, wybrać miejsce, zjeść rosołek w towarzystwie ludzie, których powinna znać ze szkoły, których powinna kojarzyć, ale nazwisk i twarzy tyle było i tak dawno, a w niej zerowa ochota, by dyskutować z nimi, chociaż na ogół lubiła bardzo się wdać w rozmowy ciekawe i pokrętne, to jej towarzysze ze stolika zanudzali ją sztucznie wyciągniętymi z pamięci wspomnieniami o zmarłym profesorze. Ugh.
Wstała od stolika z zamiarem udania się do toalety, żeby te włosy długie przeczesać, pomadkę poprawić i odpiąć i przypiąć ogromne kolczyki z nudów, bo się tu nic nie działo, a przecież powinno, w końcu to stypa rany boskie. Przepychała się przez tłum, nawet nie przepraszając, bo w takich spędach to nie miało dla niej sensu, kiedy i tak nikt by nie usłyszał, zresztą ludzie w tłumach jakoś automatycznie zawsze ustępują miejsca, jak ruszone wiatrem wysokie trawy. Jakaś ruda głowa w pięknym koku wpadła na nią i Agathe spojrzała z góry na dziewczę, z góry w normalnych warunkach i tak by spojrzała przez różnicę wzrostu, ale dzisiaj miała na stopach dodatkowo buty eleganckie na obcasie wysokim i cieniutkim, które jej się jeszcze godzinę temu w trawę zapadały i których nie nosiła na co dzień ze względu na cóż, zawód i wygodę, ale takie buty i czasami wdzianka z żurnala, stanowiły dla Agaty od czasu do czasu guilty pleasure, inspirując się ogromną klasą i wyczuciem stylu swojej matki.
Odprowadziła Ganę kawałek wzrokiem, nie odpowiadając nic na jej przeprosiny, ale było nie było, sama się do toalety wybierała, więc ruszyła w końcu za dziennikarką, korzystając z korytarza, który ruda w tłumach przed sobą drążyła. Przez to odstawianie ciastek na stół to dotarła nawet do łazienki pierwsza, otwierając drzwi i przytrzymując je przed Ganą, ręką wskazując wskakuj.
Może by kiedyś tego nie zrobiła, może zrobiła, nie wiem, ciężko ocenić, bo kojarzyła ją z innych czasów, kiedy Arseni potrafił na kuzynkę tylko psioczyć i kiedy czytała na jego temat ploty w gazetach z jednej strony musząc pod tym względem stawać za nim murem, z drugiej strony wychodząc z założenia, że wyjebane.
- Lubisz bardzo słodkie? - Zagadnęła, wchodząc do jednej kabiny i załatwiając potrzebę, jak już weszła, to niech będzie, jakoś na fabule postacie sikają mało, a przecież też mają potrzeby.
- Bo jeśli tak, to nie masz czego żałować. - Wyszła, podchodząc do umywalki szorując ręce, dosłownie szorując, w zimnej wodzie, aż się zaczerwieniły. Ale zawsze się szorowała, a nie myła po prostu i zawsze w lodzie.
- Pewnie pamiętasz, że stary - profesor - był diabetykiem, więc rodzina w ramach ostatniego hołdu przygotowała wszystkie potrawy o niskiej zawartości cukru. A te cukierki co są w czerwonych półmiskach to pastylki z glukozą. - Sięgnęła do magicznego ręcznika wyszywanego czarną nicią, który wrzuciła potem do marmurowego kosza na pranie. Na wieszaku zmaterializował się nowy, świeży ręcznik, a ten z kosza najwyraźniej przepadł już dalej, do pracujących gdzieś nieopodal Bożątek.
- Wszystko już wiem, najwyraźniej pastylki są sensacją tej stypy, a przynajmniej dla ludzi, z którymi siedzę przy stoliku. - Oparła się biodrem o kamienny blat umywalki i zlustrowała Ganę wzrokiem, po chwili zerkając do lustra i mechanicznie poprawiając kaskadę złotych włosów, bo się w końcu uczesała jak na szlachciankę przystało, nie byle okazja, prawda. Spojrzała znowu na Kuraginę, ale nie było sensu zagadywać jej w sposób no to ten, znamy się, pamiętam cię bo i po co? Wiedziała o niej tyle, że jest, że skażona jest genetycznie i pisze artykuły, nie widziała potrzeby wyrabiania sobie opinii o dziewczynie na podstawie dawnych fochów jej byłego. Czysta karta jakby nie było, obie mogłyby coś zyskać.
Poza tym sama była już też innym człowiekiem, by się trzymać tamtych czasów.
- No i co? - Zapytała krzyżując ramiona i wskazując brodę na plamę, czy co to tam teraz z niej zostało.
Gana Kuragina
Gana Kuragina
Stypa (E. Zakharenko, I. Sorokina, lipiec 1999) Tumblr_n01pa9ghxu1rshisvo6_250
Archangielsk, Rosja
25 lat
obstaculus
błękitna
za Starszyzną
dziennikarka Avoski / prywatna detektyw
https://petersburg.forum.st/t1035-gana-ivanovna-kuragina#3700https://petersburg.forum.st/t1050-gana-i-kuragina#3791https://petersburg.forum.st/t1049-twoja-osobista-detektyw#3790https://petersburg.forum.st/t1048-orel#3789

Wto 16 Kwi 2019, 09:26
Przyznajmy szczerze, większość obecnych była po prostu nudna w swoim gadaniu, że profesor był takim wspaniałym człowiekiem, to wielka strata dla słowiańskiej ludzkości, interesował dzieci przedmiotem, bla bla bla. Kuragina nie miała pojęcia czy ludzie serio tak go hołubili czy jedynie uważali, że stypę należy przeznaczyć na takie wspominki, ale im dłużej tu siedziała tym bardziej miała wrażenie, że wybierając to wydarzenie strzeliła jak kulą w płot. Chyba nikt nie robił nic ciekawego, o niczym ciekawym nie rozmawiał. Kompletnie nic.
Niech to licho porwie - pomyślała.
Aż dziw, że ludzie się szybko stąd nie wynosili, tylko siedzieli w tym tłumie, w nomen omen grobowej ciszy albo w grobowym nastroju. Dwa stany do wyboru, na pewno każdy gość jest zadowolony z takich możliwości. Gdyby chociaż dali jakiś lepszy rosół...
Gana też miała dziś szpilki, choć niskie. Stukała nimi o parkiet jak inne panie, stuk stuk, zagłuszała rozmowy rytmicznym krokiem razem z innymi, mającymi na nogach czarne szpilki. Tylko jedna się wyróżniła brązowymi, ale ogólnie wyglądała na ekscentryczną babkę.
Prawie stanęła jak królik oślepiony światłami samochodu, zdziwiona, widząc Agape przytrzymującą jej drzwi. Dopiero co była za nią, czyżby się teleportowała? To nie miało sensu, nikt specjalnie jej by nie wyprzedził by przytrzymać drzwi od kibla. Ale nie traciła rezonu, podziękowała mijając Zakharenko i od razu podeszła do zlewu, by pozbyć się jabłka z szarlotki, które w niewielkiej ilości zostało na jej kiecce. Zaszumiała woda lecąca z kranu, co zostało przerwane podłożeniem ręcznika pod wodę. Zaraz jednak szum powrócił, a z kabiny wydobył się głos Agathe. Kuragina nic jej nie odpowiedziała, trochę nie będąc pewną, czy chce tej rozmowy, trochę nie wiedząc czy to na pewno do niej. Rozejrzała się, ale prócz nich nie było nikogo, nawet kabiny były puste. Starła jabłko i okruchy, kiedy złotowłosa dziewczyna wyszła po załatwieniu potrzeby, by umyć ręce. I mówiła dalej, usta jej się nie zamykały. Podczas wypowiedzi Echo Gana wycierała plamę wody ręcznikiem, by było ją widać trochę mniej, a ona mogła wrócić na salę. Choć to chyba bez sensu, powinna w ogóle wyjść, szczególnie kiedy się okazało, że nawet ciasta nie są warte uwagi.
- Nie wiedziałam że jest diabetykiem - przyznała, choć patrzyła czy już dość kieckę wytarła, a nie na swoją rozmówczynię. Zakładała, że zrozumie, że na takiej "imprezie" trzeba wyglądać. - Ale dzięki za ostrzeżenie, nie tknę tych ciast ani tym bardziej pastylek - smutne, że to zmarły był diabetykiem, ale to goście zostali pozbawieni cukru. Chyba zostało jej czekać na drugie danie, a jak i to zawiedzie to sobie pójść. Ile mogła gadać o nudnym profesorku? Raczej dość krótko, a teraz o nim wszyscy gadali cały czas.
Kuragina w sumie wiedziała o Agathe, że istnieje. I była narzeczoną Arseniya. To trochę za mało, by zacząć od razu fascynującą rozmowę.
- Mogę wyjść? - zapytała, wskazując na plamę, aby było jasne, że pyta o swój wygląd a nie prosi o pozwolenie na wyjście ze stypy. Na to drugie nie potrzebowała niczyjej aprobaty. - Liczę, że na drugie będzie coś zjadliwego, inaczej szkoda mojego czasu.
Zamiast starać się o specjalne ciastka dla diabetyków rodzina profesorka mogła raczej postarać się o jakiś smaczny obiad. To by była o wiele lepsza inwestycja.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Sob 04 Maj 2019, 16:36
Usta jej się nie zamykały to jest całkiem dobre określenie Agaty kiedy znajduje się w stanach zupełnie neutralnych, kiedy nic jej nie stresuje, kiedy się na pracy nie skupia, kiedy w okruchach dnia, czy miesiąca, może na powierzchnię wypłynąć jej czysty, niezmącony niczym charakter. A to się tak ostatnimi czasy zdarza rzadko, bo jak stara Roza przewidziała dawno, Agata miała się na pewnym etapie życia rozsypać i nigdy już nie poskładać, nadmierne stresy, traumy i flashbacki z Jakucji nie sprzyjają więc dobremu nastrojowi. Ale do takiej gadatliwości musi dobry haczyk złapać, Iliana była dobrym haczykiem, Gany plama na sukience też, dyskusje przy stole wychwalające profesora pod niebiosa absolutnie nie. O zmarłym źle mówić nie wypada, szczególnie na jego stypie, krytykować ludzi, którzy wychwalają też nie bardzo, a nie miała Agata ochoty zupełnie ani im zabawy przerywać, ani inicjować dyskusji bezsensu, bo źle sie tutaj bawiąc mogłaby po prostu wyjść i nie sprawiać nikomu problemu.
- Nie? No widzisz, a zrobili z tego dzisiaj jego znak charakterystyczny i nagle każdy ma w rękawie po pięćdziesiąt anegdot związanych z jego chorobą, oczywiście wszystkie są zabarwione komicznie z kategorii "wtedy się martwiliśmy, ale wiedzieliśmy, że po wszystkim będziemy się z tego śmiać" znasz klimat. - Śmialiśmy się i dokazywaliśmy, a kierowca autobusu wstał i zaczął klaskać.
A Agata podparła się jedną ręką na biodrze wzrok kierując teraz z rozmówczyni na mokrą plamę po zmytej szarlotce. Mogłaby to wysuszyć, ale w sumie po jaką cholerę, to tylko stypa. Wzruszyła więc Agata ramionami obojętnie.
- Wszystko możesz. - Trochę ideologii prawda, trochę niekoniecznie zgodnej z postawą Gwardii, ale jeszcze nikt nikogo nie wsadził na dwadzieścia cztery na dołek za plamę na sukience. To znaczy. Zależy co to za plama i jakie okoliczności, ale to już inna sprawa.
- Liczę na to samo, nie ukrywam, że pewnie jak większość tutaj zgromadzonych poza odbębnieniem obecności za cały rocznik szkolny przyszłam tu zjeść. - Wyszła z toalety, trzymając za sobą drzwi, żeby nie dostała Gana nimi w twarz i spojrzała na salę, na chwilę oddech łapiąc i zastanawiając się, co by tutaj...
- Agathe. - Wyciągnęła rękę do Gany zamiast ruszyć w tłum, przedstawiając się oczywiście drugim imieniem. - Chyba nigdy nas sobie nie przedstawiono oficjalnie, zresztą kiedy była ku temu okazja gdy się nasze rodziny bliżej trzymały byłyśmy młodziutkie, kto by się kłopotał przedstawianiem nastolatek. - Powinny się kojarzyć ze szkoły i pewnie tak było, ale od kojarzenia się do rozmów na szkolnych korytarzach było daleko, zwłaszcza przy takiej różnicy wieku, która w okresie dorosłości nie ma żadnego znaczenia ale na etapie szkoły każdy trzyma się głównie z rówieśnikami.
- Masz ochotę poszukać alkoholu i nałykać plotek? - Jakoś czuła, że taka forma rozrywki mogłaby odpowiadać dziennikarce Avoski, chociaż nie dlatego to zaproponowała. Gana nie mogła wiedzieć oczywiście, że Agathe chociaż w ogóle nie sprawiała takiego wrażenia na co dzień chłonęła plotki i kompromitujące innych sytuacje jak odkurzacz. To jedyne co lubiła na salonach. Łowienie informacji. Na które miała w pamięci specjalną szufladkę.
Gana Kuragina
Gana Kuragina
Stypa (E. Zakharenko, I. Sorokina, lipiec 1999) Tumblr_n01pa9ghxu1rshisvo6_250
Archangielsk, Rosja
25 lat
obstaculus
błękitna
za Starszyzną
dziennikarka Avoski / prywatna detektyw
https://petersburg.forum.st/t1035-gana-ivanovna-kuragina#3700https://petersburg.forum.st/t1050-gana-i-kuragina#3791https://petersburg.forum.st/t1049-twoja-osobista-detektyw#3790https://petersburg.forum.st/t1048-orel#3789

Czw 09 Maj 2019, 23:40
Wbrew temu, na co mógł wskazywać jej zawód Gana gadatliwa nie była. Wiedziała, że trzeba nieraz pilnować słówek i samego siebie, uważać czy w okolicy nie ma świadków, rozważnie przekazywać sekrety i wyolbrzymiać plotki. Z pewnością daleko było jej do mistrzostwa w dziedzinie operowania słowem i jego wykorzystywania, ale jednak podstawy załapała dawno i rzadko kiedy się rozluźniała w rozmowie ani trochę nie pilnując, co było już chyba w dużej mierze podświadome. Może przy braciach była gotowa mówić co ślina na język przyniesie, ale też niekoniecznie.
A z wróżb to tylko miała wizję rządów jej przeklętego kuzyna. A mogłaś, Echo, zostać panią Dumową i liczyć, że twój mężulek nie zniszczy całej Unii Słowiańskiej, a co najwyżej sam Petersburg. Choć z drugiej strony, patrząc na Czarne Słońce, istniała szansa, że zostałoby mu dowodzić ledwo niedobitkami, więc może to wcale nie taka wielka strata te zerwane zaręczyny.
- To ja chyba tu nie pasuję. Nie chodziłam nawet na jego zajęcia, znam profesorka z opowieści innych - tajemnicą poliszynela była jej genetyka, która sprawiała, że jej obecność na większości zajęć nie była ani potrzebna, ani bezpieczna. Coś tam tylko wykuła teorii, żeby nie mylić mikstury Janusa z maścią bogunki i sajonara, masz przez większość czasu okienko. Pozornie brzmiało to świetnie, w praktyce kiedy miała sporo czasu mogła się zadawać co najwyżej z charłakami albo bawić w detektywa. Być może stąd jej dzisiejszy zawód, że z nudów za młodu robiła głupoty, byle poczuć dreszczyk emocji i mieć co robić. Pewnie gdyby miała taki tok myśli modliłaby się jedynie w duchu do bogów, żeby oszczędzili podobnego losu Fedosiyi i dali mu spokojne, ułożone, dostatnie i szczęśliwe życie. Niech nie idzie w ślady cioci. - A od tych historii dostaję drgawek na myśl, że tyle osób rzeczywiście może to śmieszyć - bo jeśli to prawda to oznacza, że mogłaby założyć gazetę złożoną z historyjek w stylu "Chwili dla ciebie" i miałaby niezły zarobek. A to oznacza, że społeczeństwo magiczne upadło i powinno byś skazane na klęskę, choćby z ręki Czarnego Słońca. Albo chorób genetycznych, równie szumnie zapowiadanych w pewnej gazecie.
W sumie chciała wysuszyć tę plamę, ale zażyła medykamentu i nie mogła czarować, coby nie wywołać przypadkiem katastrofy na stypie. Jeszcze byłby zgon na pogrzebie, a wraz z nim pewnie karuzela śmiechu, oczywiście jeśli ktoś lubi czarny humor. A nawet gdyby mogła pewnie by nie ryzykowała, za dużo do stracenia miała na takiej jednak co nieco znaczącej uroczystości. - Może i mogę, ale na tej imprezie chyba się nie najem mimo chęci.
Podniosła brew zdziwiona słysząc kolejne zdanie. - Nie ma nikogo z twojego roku? Ja widziałam ze swojego paru prymusów. Niektórzy do tej pory nie zmienili stylu - co dla Kuraginy było trochę smutne, bo jednak co to za życie, jak jest tak monotonne, że ciuchów od czasów szkolnych nie zmieniasz. Prawie jak warzywo, panie, prawie jak warzywo.
Wyszła tuż za Zakharenko uznając, że chrzanić to, i tak ucieka po drugim daniu. Już trochę bardziej do towarzyszki z przypadku przekonana podała jej rękę.
- Gana - pewnie to wiedziała, ale formalności musiało stać się zadość. - Pewnie byli zajęci dorosłymi sprawami - dodała. A część z nich kwalifikujących się jako grzeszki z dziką radością w swoich artykułach opisywała właśnie ona. - Zawsze. Tam widzę nietkniętą butelkę - wskazała palcem swoje znalezisko i w miarę szybkim krokiem zaczęła iść w stronę butelki, nie żeby przed Echo uciec, a żeby nikt im nie zabrał alkoholu.
Sponsored content


Skocz do: