Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 17:18
Ośrodek szkoleniowy

Ośrodek szkoleniowy to bez wątpienia największe miejsce w całej Białej Gwardii, które znajduje się na ostatnim, najwyższym piętrze budynku. Jest dostosowany w całości do wymagań każdego użytkownika, gdyż za pomocą skomplikowanej odmiany magii automatycznie przystosowuje się i zaopatruje w dokładnie to, czego potrzebuje się w danej chwili – wystarczy tylko o tym przez chwilę pomyśleć. To właśnie tutaj codziennie trenują gwardziści, szczególnie ci najmłodsi, którzy pieczołowicie zgłębiają tajniki walki pod czujnym okiem mentorów z wieloletnim doświadczeniem w swoim zawodzie. Uczą się nie tylko najważniejszych technik pojedynków czarodziejów i magicznego kamuflażu, ale także biegłego władania łukiem czy też mieczem, by być wyśmienicie przygotowanym na niemal każdą sytuację.

Weles
Weles

Nie 03 Lut 2019, 13:43

19.08.1999

Dzisiejszy dzień był upalny, na szczęście spotkanie w sprawie utworzenia Sił Szybkiego Reagowania zostało zaplanowane dopiero na wieczór. Ogłoszenia zachęcające do dołączenia gwardzistów, magomedyków i specjalistów mogących coś wnieść do obecnych problemów rozwieszono nie tylko w Kwaterze Białej Gwardii, ale również w Hotynce i Ministerstwie Magii, a ich treść brzmiała dokładnie tak:

„Gwardzisto! Medyku! Czarodzieju! Nie pozwól, by Twój kraj zdominowali najeźdźcy. Jeśli służysz Białej Gwardii, wstąpiłeś do Straży Obywatelskiej, bądź jeszcze bardziej zaangażowany w pilnowanie porządku, przestrzeganie przez społeczeństwo nowych praw i interweniowanie w nagłych wypadkach. Dołącz do SSR!”

Liczono na duży odzew, w końcu czasy były niepewne i potrzebowały bohaterów, którzy będą walczyć ze złem, jakim teraz jawiło się czarodziejom Czarne Słońce. Spotkanie miał poprowadzić Leonti Kannunikov, dowódca Batalionu Specjalnego, który planował przybyć na miejsce równo o czasie. Ze względu na ilość miejsca i dostosowywanie się do potrzeb użytkowników, spotkanie organizacyjne postanowiono urządzić w ośrodku szkoleniowym. Już pół godziny przed czasem pojawiło się kilku nadgorliwców bardzo zainteresowanych dołączeniem do – jak sądzili – elitarnego oddziału, co widać było choćby po ich zaangażowaniu w dyskusji na ten temat. Jakieś piętnaście minut przed czasem zaczęły się zbierać osoby bardziej zdystansowane, które – choć zainteresowane walką z Czarnym Słońcem – to zapewne wolące wiedzieć na czym stoją, jeśli się w nią włączą. To było zrozumiałe, bacząc na fakt, ilu czarodziejów spłonęło na stosach bądź zostało ugryzionych przez jarchuki. Wreszcie kilka minut przed czasem przyszła kolejna fala osób o różnym nastawieniu do całej sprawy – po niektórych było widać i słychać, że przyszli tu bardziej, by się zorientować w temacie tej całej jednostki niż do niej dołączyć. Spóźnialscy zapewne dalej byli w drodze na miejsce albo nawet jeszcze nie ruszyli się z domów. Zostało usadzić się w dobrym miejscu i czekać na przybycie dowódcy, Leontiego Kannunikova.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Nie 03 Lut 2019, 21:07
Dotarcie na ostatnie piętro budynku zajęło Agacie sporo czasu i nie była to kwestia niemożności teleportowania się, tylko orzeszków i rodzynek, które co krok podrzucała i starała się złapać paszczą. Normalnie byłaby to sekunda, w jej obecnej sytuacji pewnie minutę, dwie, bo zwinna koza wskakiwała na schodki i siup siup już na górze, ale teraz to inna sytuacja. Krok, orzeszek, krok, rodzynka, ktoś zniecierpliwiony próbuje ją minąć, burczy coś pod nosem, ktoś dostaje orzeszkiem, który się Agacie od brody odbił i tak od parteru na samą górę. Ale miała na to czas, bo treść ogłoszenia i godzinę spotkania miała wryte w głowę, że mogła to recytować z pamięci w środku nocy. Trochę dlatego, że sama kilka tych plakatów rozwiesiła, ale bardziej dlatego, że strasznie na to czekała, w związku z czym nie spóźniła się, mając jeszcze jednak około dziesięciu minut zapasu oraz wynik dziewięćdziesiąt trzy sprawnych trafień bakalią do japy. Skończyła niemalże tuż przed salą, chowając to, co jej zostało z opakowania do jednej z wielu kieszeni bojówek i kiwnęła do kilku osób stojących jeszcze na korytarzu, kilka przeprosiła, by przejść, w końcu wchodząc do sali, gdzie niecierpliwcy kręcili się już na krzesłach. Ruszyła do przodu, siadając na krześle które zmaterializowało tam gdzie chciała, przyjemne i nieprzyjemne jednocześnie, kiedy brak magii własnej aż mrowi w opuszki palców.
Odwróciła się po chwili opierając łokciem na krześle, szukając jakiś znajomych twarzy, nie, żeby potrzebowała towarzyskiego wsparcia, bardziej z ciekawości, żeby w swoje katalogi pamięci zaksięgować kolejne niusy, który mogły się przydać, kto jaką ma postawę, co można z niej wyczytać, co komuś podszepnąć, czym mieć na kogoś haka.
Tsisia Janashvili
Tsisia Janashvili
Ośrodek szkoleniowy 9HnkR8p
Tibilisi, Gruzja
28 lat
wilkołak
błękitna
neutralny
magomedyk
https://petersburg.forum.st/t2054-tsisia-janashvili#11648https://petersburg.forum.st/t2058-tsisia-janashvili#11689https://petersburg.forum.st/t2059-tsisia#11690https://petersburg.forum.st/t2060-szalwia#11693

Wto 05 Lut 2019, 00:44
Kilka minut przed wyznaczoną godziną zebrania w sprawie powołania sił szybkiego reagowania Tsisia aportowała się pod siedzibę Gwardii. Dostałaby się szybciej do sali ośrodka szkoleniowego, gdyby nie musiała pomóc się pozbierać czarownicy w średnim wieku, która potknęła się na porzuconej na schodach żurawinie. Pechowo biedaczce, którą kojarzyła nawet z korytarzy Hotynki, chyba z piętra zatruć, noga w kostce wygięła się pod paskudnym kątem. Cyzia stawiała na co najmniej podwichnięcie, które zabezpieczyła zaklęciem usztywniającym, a potem pomogła swojej chwilowej pacjentce dostać się na najwyższe piętro. Tam się rozdzieliły, bo pielęgniarka, jak sobie przypomniała, postanowiła jeszcze skorzystać z łazienki, Janashvili natomiast bez ociągania przekroczyła próg sali, w której zebrało się całkiem sporo osób. Trudno było przeoczyć płowy łeb Agatki, który lustrował zebranych, no jakby inaczej. Oczywiście, że podeszła do Zakharenko i zbierając spódnicę w czerwono-brązowe pasy, która sięgała za kolano, usadziła się obok.
- Cześć - przywitała się kulturalnie i uprzejmie.
Podobnie, jak Agatka rozejrzała się po wnętrzu, oceniała na ile inni są zainteresowani. Cyzia po prawdzie miała mieszane odczucia. Wszystko to jakoś było spóźnione w jej ocenie, może się myliła. Duże i rozbudowane instytucje reagowały zwykle po czasie, podobnie było w trakcie jej pobytu w Anglii. Pozostawało mieć nadzieję, że teraz będą działać sprawnie, jednak Tsisia nie przesądza swojego w siłach szybkiego reagowania, bo czy ona znajdzie czas. Bezwiednie podciągnęła lewą nogę, opierając stopę o zgięcie pod kolanem drugiej nogi, jak znudzona uczennica całkowicie ignorująca zasady etykiety.
- Sprawiasz wrażenie strasznie oceniającej - odezwała się do Agaty, która pewnie nie przerwała swojego katalogowania wszystkich zgromadzonych na przydatne, komiczne i nieistotne narzędzia.
Foka Pankratov
Foka Pankratov
Ośrodek szkoleniowy Fac9e2fd347d22a6501452d81353622b
Petersburg, Rosja
30 lat
¾
za Raskolnikami
Klątwołamacz, Kolekcjoner myśli
https://petersburg.forum.st/t2113-foka-pankratov-budowa#11958https://petersburg.forum.st/t2117-foka-pankratovhttps://petersburg.forum.st/t2115-fokahttps://petersburg.forum.st/t2116-voluntad

Wto 05 Lut 2019, 13:30
Szlag by to, mruknął do siebie pod nosem, potykając się na którymś z kolei orzeszku. Ceniąc sobie swoją punktualność, starał się jak najszybciej pokonać kolejne piętra, jednak te małe przeszkody wbrew pozorom nieco mu w to utrudniały. Udusi przecież gołymi rękami istotę, która zostawiła za sobą te ślady! Naprawdę zabawne. Na ten moment nie potrafił jeszcze ocenić poziomu swojego zainteresowania walką z Czarnym Słońcem, jakby nie miał już wystarczającej ilości spraw na głowie. Raskolnicy pochłaniali go coraz bardziej, z coraz większą przyjemnością zagłębiał się w tajniki zawodu kolekcjonera, a Starszyzna sama w sobie coraz bardziej działała mu na nerwy. Z tego ostatniego względu nie bardzo by mu odpowiadało wchodzenie z nimi w bliższe relacje, a tym bardziej obieranie wspólnego celu i walki, ramię w ramię, z wrogiem. Kto wie, czy nie było to z ich strony kolejne zagranie. Może po prostu członkowie Starszyzny pragnęli, aby większa ilość Raskolników w końcu zdecydowała się wyściubić nos ze swoich kryjówek, otwarcie pokazując swą przynależność do zgrupowania. A na to było zdecydowanie za wcześnie. Sceptycyzm towarzyszył mu niemal od pierwszej chwili, w której w jego oczy rzucił się jeden z plakatów nawołujących do tłumnego przybycia na pierwsze zebranie. Z natury, a może bardziej z doświadczenia, wiedział jednak, ze nic nie zaszkodzi spróbować, zorientować się w temacie, aby wyrobić sobie choć zalążek opinii i dopiero wtedy podjąć decyzję na temat dalszych czynności. Zostać, czy się wycofać.
W ośrodku szkoleniowym zgromadziło się już wiele osób. Niektóre z nich wyglądały na autentycznie zaangażowane i zainteresowane sprawą, na twarzach innych widniało coś w rodzaju znużenia, a w rogu tłoczyła się również jakby pokaźna grupka gapiów, tych, którzy przyszli, ale w sumie nie do końca wiedzieli, co tu tak właściwie robią. Foka zmrużył oczy, cicho prychnął, próbując zlokalizować jakieś znajome twarze. Zakotwiczył się w końcu zaraz obok panny Zaharenko, witając się z nią skinieniem głowy. Jej rodowe nazwisko może i owszem powinno zapalić w jego głowie jakąś lampkę, jednak jego ostatnie podejrzenia pozwalały mu przypuszczać, że Agatha reprezentuje nieco bardziej skomplikowaną kategorię. Jeszcze jej nie rozgryzł, ale w głębi duszy podejrzewał, że nie powinien wrzucać jej do tego samego wora, co innych członków Starszyzny. Posłał też lekki uśmiech w stronę Cyzi, którą znał co najmniej z widzenia. W każdym razie doskonale wiedział, że to młodsza siostra Edny. - Toż to doskonała cecha gwardzisty! - zwrócił się do niej, uchwyciwszy jeszcze wypowiedziane przez nią zdanie. Dobra. Może podobne spojrzenie nie powinno być oceniające, może  bardziej kontrolujące, ale przecież w gruncie rzeczy wychodzi na to samo.
Dezső Gárdonyi
Dezső Gárdonyi
Ośrodek szkoleniowy Tumblr_omhh3bIEfw1qm73ogo8_250
Budapeszt, Węgry
32 lata
błękitna
neutralny
tropiciel
https://petersburg.forum.st/t1497-dezso-gardonyi#7726https://petersburg.forum.st/t1628-dezso-gardonyi#7945https://petersburg.forum.st/t1627-dezso-gardonyi#7944https://petersburg.forum.st/t1629-dezso-gardonyi#7946

Sro 06 Lut 2019, 12:51
Ranek rozpoczyna od powolnej wędrówki w kierunku Pałacu Sprawiedliwości. W petersburskich dzielnicach doszukuje się bowiem części, które mógłby polubić i choć rozważania na temat zasadności bycia w mieście zwykle kończą się fałszywą fascynacją, dziś udaje mu się wychwycić parę elementów, którym hołduje prawdziwie. Jednym z nich jest park angielski – namiastka naturalności, której tak pożąda. Wektor jego drogi okazuje się jednak iść nie wzdłuż wyznaczonej trasy, a przecinać alejki, bo choć szlachecką ogładę ma opanowaną w stopniu zadowalającym, czasem woli przewagę komfortu nad kulturą. Tak jest również w tym przypadku. Przyjemność sprawia mu zejście ze ścieżki i obejście parku na własną modłę, przy czym zwieńczeniem spaceru okazuje się samotna wycieczka w „las”. Drzewom pod względem gęstości i szerokości rozmieszczenia daleko do rozległych węgierskich puszczy, niemniej jednak Dezso czuje się dostatecznie usatysfakcjonowany, by uznać początek dnia za udany. W paręnaście minut później wchodzi do Kwatery Białej Gwardii. Dysonans pomiędzy naturą, a ucywilizowaniem uderza podwójnie. Są puste ściany, wąskie okna i rażąco biała posadzka. Nie ma punktu odosobnienia, po dotarciu do celu wzrokiem napotyka na kilka twarzy, a każda z nich zdaje się bacznie obserwować otoczenie, co sprawia, że o poczuciu intymności, czy prywatności można tu zapomnieć. Nie powinno go to dziwić, skoro szkolenie z zasady zakłada pewną celowość: szeroko pojętą naukę i współpracę, może nawet integrację. W każdym razie w grupie, nie w pojedynkę. Przybyli do ośrodka ludzie chyba już oswoili się z tą myślą, bo wyglądają na całkiem... na miejscu. Co pozwala mu myśleć, że okupują przestrzeń już jakiś czas. Nie to co on.
Sam nie wie jak do tej pory funkcjonuje w cywilizacji bez zegarka, ale sądząc po licznych spóźnieniach, jakie zaliczył w ciągu kilku ostatnich tygodni, pory dnia i nocy traktuje lekką ręką. Na terenie otwartym, gdzie przestrzeń rozciąga się do granicy wzroku, a czas mierzy się na kąt padania słońca i ilość mchu przy pniu, podobne nastawienie nie jest niczym niepożądanym. W społeczeństwie jednak, co zdążył zauważyć, ludzie kwestię mijających minut traktują bardziej poważnie, niemal jak straconą inwestycję. W siebie, w biznes, w życie. Dla niego istnienie jest czymś zupełnie innym, pełną swobody manifestacją rasy ludzkiej (czasem też ochoty, więc i spełnianiem pewnych naturalnych instynktów charakterystycznych dla człowieka), podporządkowaną porze dnia i nocy, nie na odwrót. Tymczasem miejscowi uwielbiają kontrolować czas. Ba! Gdyby mogli, cofnęliby go bez mrugnięcia okiem dla własnego zysku.
Po Siłach Szybkiego Reagowania spodziewałbym się czegoś więcej, niż nauki oceny. Ta część jest akurat wpisana w cechy ludzkie i jak dla mnie nie wymaga szkolenia.
Nie znajduje czasu na powitanie się, wchodzi między ludzi natychmiastowo dołączając do rozmowy. Solidarnie przystaje przy jedynym mężczyźnie, którego widzi, bo – jak mu się wydaje – tak wypada. Ma nadzieję na to, iż czegoś się tu nauczy i oby nie było to coś, co już zna. Machanie mieczem, toporem czy łukiem już za nim. Więc może teraz pójdzie w magię? Kto wie.
Weles
Weles

Pią 08 Lut 2019, 13:38
Nie czekaliście długo - kilka minut po czasie, jakby specjalnie dając szansę spóźnialskim wszedł do pomieszczenia niektórym znany mężczyzna. Rozejrzał się po obecnych, których było całkiem sporo, jakby dołączając do wzajemnego oceniania się, a kiedy wreszcie zauważył go nawet najmniej ogarnięty człowiek, a sala umilkła w oczekiwaniu na rozpoczęcie spotkania odchrząknął i zaczął:
- Witam wszystkich. Jestem Leonti Kannunikov, niektórzy mnie pewnie znają z bycia dowódcą Batalionu Specjalnego - zaczął chodzić po sali, między krzesłami, jakby chciał spowodować dyskomfort rodem z sali wykładowej, na której wykładowca w ten niekoniecznie miły sposób zmusza wszystkich do uwagi. Wręcz mierzył się na spojrzenia z tymi, którzy byli w zasięgu jego wzroku. Szczególnie to odczułaś ty, Tsisia. - Mam nadzieję, że wszyscy wiedzą, po co się tu zebraliśmy. Dla pewności jednak powiem, że każdy, kto przyszedł z myślą, że mało się narobi a dużo zarobi jest w błędzie i może wyjść od razu. Naszym zadaniem ma być ochrona miasta przed zagrożeniem, szczególnie tym ze strony Czarnego Słońca - wreszcie was minął i chociaż przez moment mogliście nie czuć się uważnie obserwowani przez tego mężczyznę w średnim wieku. - Kiedy dostaniecie zgłoszenie, że takie zaistniało to dostaniecie na orła informację za znanymi nam szczegółami. Jeśli ktoś teraz się zapisze do tej formacji, a potem będzie sobie przychodził tylko do wybranych spraw albo nie zgłaszał chorób to wylatuje! Nie będziemy tolerować niesubordynacji - jego głos przycichł, kiedy doszedł na koniec sali i przechodził między ostatnimi rzędami do kolejnej, bocznej dla was ściany. - My będziemy oceniać kto ma gdzie się pojawić. W końcu nie wyślemy uzdrowiciela tam, gdzie nie ma rannych, a przynajmniej się na to nie zapowiada. Jednak nie martwcie się, nie będziecie skazani sami na siebie - jeśli się odwróciliście mogliście zobaczyć, jak parę osób wstało i skradając się za Kannunikovem próbowało się wymknąć z sali. Mimo, że nic sobą nie zdradzał, mogliście dać głowę, że nie zauważał tego specjalnie, jakby wiedział, że nie ma co zatrzymywać osób niezbyt chętnych na ryzyko. - Po pierwsze, dostaniecie przepustki na całą dobę. Nie nadużywajcie ich jednak, to poważna formacja - założylibyście się wręcz, że ten grymas na jego twarzy to uśmiech, kiedy akurat stanął znowu na początku sali i odwrócił się do wszystkich przodem z tymi słowami. "Spryciarze" zdążyli już wyjść, a pojedyncze osoby mniej lub bardziej wyraźnie również to rozważało. Większość jednak była z pewnością chętna dołączyć do sił szybkiego reagowania. - Po drugie w niedługim czasie zaczniemy was wysyłać na kursy i dawać potrzebny sprzęt. Oczywiście nie na własność, jednakże nie pozwolimy wam walczyć z wrogiem bez żadnej pomocy. Nie macie w końcu bezsensownie ginąć - poprawił torbę na swoim ramieniu. Znajdowało się w niej coś kanciastego, po przyjrzeniu się łatwo było to zauważyć. - Jednakże nim zaczniemy zapisy ktoś ma jakieś pytania?
Dezső Gárdonyi
Dezső Gárdonyi
Ośrodek szkoleniowy Tumblr_omhh3bIEfw1qm73ogo8_250
Budapeszt, Węgry
32 lata
błękitna
neutralny
tropiciel
https://petersburg.forum.st/t1497-dezso-gardonyi#7726https://petersburg.forum.st/t1628-dezso-gardonyi#7945https://petersburg.forum.st/t1627-dezso-gardonyi#7944https://petersburg.forum.st/t1629-dezso-gardonyi#7946

Pią 08 Lut 2019, 17:23
Gdy całe towarzystwo ucicha Dezso wsuwa dłonie do kieszeni spodni, odwracając się luźno w kierunku przybyłego mężczyzny. Zapowiada się ciekawy poranek. Sądząc po bezwzględnym tonie głosu i sposobie w jaki porusza się Leonti Kannunikov – przypomina przy tym drapieżnika na łowach – wojskowa musztra ma nie tylko wskazać na pochodzenie oraz obejmowane stanowisko tego czarodzieja, ale również przestraszyć ewentualnych niezdecydowanych. Strategia całkiem skuteczna, bo kilku znika z radaru już po pierwszych minutach wykładu. Pozostali zdają się słuchać w skupieniu. Jedną z tych osób jest sam Gardonyi, choć wbrew wszelkim oczekiwaniom z minuty na minutę staje się bardziej niecierpliwy od reszty. Przestępuje z nogi na nogę, obserwując wałęsającego się mężczyznę, a im bardziej wzrok mu się rozbiega, tym w większy dysonans poznawczy wpada. Z jednej strony chce wierzyć w to, iż ma przed sobą profesjonalistę (wie, że ma, bo przecież do batalionu Specjalnego nie przyjmują byle gówniarza z ulicy), z drugiej odnosi wrażenie, że cały ten monolog to teatrzyk dla zebranych, który w jakiś dziwny sposób ma zmotywować zainteresowanych. W przypadku Węgra odnosi to odwrotny skutek, bo im dłużej bazują na mdłych deklaracjach i górnolotnym apelu do ogółu, tym jego chęci do przeszkolenia maleją. Nie przyszedł tu dla oratorskich sztuczek. Do tej pory był przekonany, że pozostali myślą podobnie. Kiedy jednak w sali zapada niepokojąca cisza, a nikt z zebranych nie odzywa się, nawet po uprzednim zachęceniu przez dowódcę, zaczyna w to powątpiewać.
Rozgląda się wokół, szukając wzrokiem jakiejkolwiek twarzy, która wyrażałaby zastanowienie nad czymś, niestety, jest w tym sam. Czy naprawdę tylko on ma setkę wątpliwości w głowie i zero odpowiedzi? Całe to szkolenie wydaje mu się ciut napompowane. Broń Merlinie złe, inicjatywa jest słuszna, po prostu jeżeli środkiem do celu ma być kształcenie postawy pełnej subordynacji bez miejsca na własne refleksje, to nie jest pewien, czy powinien tutaj być. Oczekuje raczej własnego rozwoju i wykorzystania wiedzy ze szkolenia do tego, by działać w sposób naturalny i swobodny, bez wejścia w formę militarnej posługi. Gdyby chciał zostać żołnierzem lub strażnikiem włości, zapisałby się do Białej Gwardii lata temu. Wolał więc, by traktowano go jak osobną jednostkę – zaangażowanego obywatela gotowego pomóc, a nie siłę, którą można popchnąć do przodu, bo słucha, nie mając własnego zdania w sprawie.
Wzdycha z dezaprobatą, wyjmując ręce z kieszeni. Czarne oficerki wychodzą przed szereg, a on, jako ich właściciel, wraz z nimi. W międzyczasie stara się znaleźć słowa, które nie będą kwestionować profesjonalizmu i kompetencji dowódcy. Nie chce nikogo ponaglać, pouczać, bądź pospieszać procesu treningowego, po prostu, chce wiedzieć, że miejsce, w którym się znalazł, jest dla niego. I że wie, gdzie wstępuje.
Jak konkretnie ma wyglądać to szkolenie? Jeśli łączymy magomedyków z siłą... — szuka odpowiedniego słowa, mogącego opisać grupę natarcia — ...nośną tej grupy, to czy trening będzie przybierał formę indywidualnych kursów, dopasowanych pod kompetencje i umiejętności każdego z nas, czy skupi się na bazowych kwalifikacjach, które według Was należy znać?
Tsisia Janashvili
Tsisia Janashvili
Ośrodek szkoleniowy 9HnkR8p
Tibilisi, Gruzja
28 lat
wilkołak
błękitna
neutralny
magomedyk
https://petersburg.forum.st/t2054-tsisia-janashvili#11648https://petersburg.forum.st/t2058-tsisia-janashvili#11689https://petersburg.forum.st/t2059-tsisia#11690https://petersburg.forum.st/t2060-szalwia#11693

Pią 08 Lut 2019, 23:09
Skinęła głową w stronę Foki, którego kojarzyła przez Ednę oczywiście, odwzajemniła uśmiech, w całkowitej opozycji do chichituna ze wzgardą wgraną w mimikę chyba w ustawieniach fabrycznych. Choć w czasach nastoletnich przysięgłaby, że Agatka taka pokrzywiona nie chodziła. Już chciała się odezwać, gdy prawie w słowo wszedł jej nowoprzybyły, którego najpierw kierujące się w ich stronę kroki usłyszała i wyczuła zapach, niż go zobaczyła. Byli w momencie, gdy na niebie księżyca przybywało, więc zmysły ulegały uwrażliwieniu, a wśród miejskich woni, do których była przyzwyczajona, jak do petersburskiego hałasu, skórzane elementy wyposażenia Dezső, dym, skrawki futra wyraźnie się odróżniały.
Tsisia zrezygnowała z dalszego zabierania głosu ani tłumaczenia, co miała na myśli lub czy ocenianie nie należy do najbardziej przydatnych cech akurat w jej zawodzie. Dobrze szybko orientować się z kim ma się do czynienia, ale ostatecznie nie było miejsca w szpitalu na myślenie czy zajmuje się akurat sprawcą, czy ofiarą ani że opatruje skończonego drania, bo nadrzędną wartością było stare prozaiczne zdrowie i życie pacjentów.
Przeniosła wzrok, jak i uwagę na Kannunikova, całkiem spokojnie słuchając początku przemowy, bo może znała cel ogólny, ale wszystko tkwi w szczegółach. A skoro Leonti postanowił wzrokiem świdrować zgromadzonych, to Cyzia nie uciekła ze spojrzeniem w podłogę czy ręce, w końcu nie była ani nadgorliwą uczennicą, ani niepewną studentką uskakującą w bok czy sufit przed autorytetem z szeregiem skrótów przed nazwiskiem, tylko nawet nie najgorszym fachowcem. Nie wykręca sobie szyi, gdy mężczyzna wszedł dalej w przejście między krzesłami, jedynie krzyżuje przedramiona na piersi. No na razie mówi o koordynacji działań, ta na pewno by się przydało teraz. Przemowa wrażenia na niej nie robi, Tsisia weszła już w tryb konkretów.
- Obecna sytuacja wymaga przede wszystkiego dobrego planowania i korzystania wzajemnie ze swoich umiejętności, zaryzykuję stwierdzenie, że szkolenia indywidualne mamy za sobą. - Większe pole na zachowanie własnej odrębności miały osoby, które pomagały w poszukiwaniu leku na skutki pogryzienia przez jarchuki czy w ogóle w śledztwie w sprawie tego związku czy sekty, niż na pierwszej linii. - Salida del Sol, które widać po efektach, jak dobrze się zorganizowało na naszych ziemiach, kosztem naszego rozdrobnienia. Oczywiście nie każdy uzdrowiciel nadaje się na pracę w warunkach polowych, presja w terenie to nie to samo, co w kontrolowanych i sterylnych warunkach, ale nie ma czasu na takie przyuczanie - dodała, skoro medycy zostali niejako przywołani do tablicy.
- Bardziej nagląca jest kwestia, żebyśmy mogli skutecznie reagować na zagrożenia, więc czy kursy bardziej nie powinny nas przygotować do efektywnej współpracy w momencie gaszenia kryzysowej sytuacji? - pytanie swoje zwróciła zarówno do Kannunikova, jak i do mężczyzny, który pierwszy zadawał pytania. Właściwie od tego, jak ma wyglądać służba w SSR i jej organizacji medyczka uzależniała swój udział, bo faktycznie nie zamierzała bezsensownie dawać się na odstrzał.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Sob 09 Lut 2019, 15:01
Nie może mieć człowiek widocznie ani chwili spokoju, bo niewiele potrzeba, żeby się przyplątał Farfocel w spódnicy z wzorem z koca, który to materiał na nią na pewno kupiła Gruzinka na spółę z Pomponem, on sobie takie marynarki w kratę szyje, ona spódnice, a następnym razem kupią jeszcze straszniejszy materiał, którzy w rzeczywistości wcale nie brzydki ale w Agacie pewnie wywołuje dreszcze na poziomie steparymsza. Głowę podnosi jak kot leniwie i na Cyzię spogląda spod zmrużonych powiek, że ją przywiało obok Agatki to nie dziwota, ale skąd tyle ludzi wokół nagle, zmuszających Agatę, żeby szyję powykręcała, najpierw na jednego, potem na drugiego.
- Całą salę wolną macie. - Prawie całą, ale ludzie to tak z czasów szkolnych chyba mają, że podczas spędów szukają znajomych twarzy i nagle z wolnego miejsca robi się cała grupa szturmowa, czy tam drużyna pierścienia wersja tylko hobbicięta, głosuję Cyzia to Sam.
Spojrzała Agata w sufit wymownie, welesie daj mnie siły, kiedy się Dezso Gardonyi znowu odezwał, bo się tak złożyło, że dotychczas, to nie bardzo im było w wymianie zdań po drodze, chociaż podejście do życia to całkiem z podobnej półki, czasami tak bywa. Niewiele mogła jednak dodać i niewiele chyba chciała, kiedy się dowódca na sali zjawił i Agatka zupełnie nagle jak kopciucha przed pójściem na bal przeszła z trybu zblazowanego chichituna w kij od miotły, poprawiając się by na krześle jak człowiek siedzieć. O wszystkim, co tu powiedział, już wiedziała, ale jakie to ma znaczenie, do sytuacji ogólnej nic nie wniesie.
Gardonyi to ją tak strasznie w ucho łaskotał z tymi pytaniami, ale, że miała Agata swoją sekundantkę lewoskrzydłową pod ręką jak zwykle, to tylko dłoń uniosła na Cyzię palcem wskazując, o to, to właśnie szkolenia indywidualne to każdy ma już przypieczętowane dyplomem lub wspomnieniem i nikt tu nie przyszedł do jak do akademii z mlekiem pod nosem. Aż mi przykro, że się ta Agape nie za bardzo wypowiada na tym zebraniu, ale co ja mam z nią zrobić, kiedy taki z niej dobry soldier i przed szereg nie wystąpi przy swoim dowódcy, kiedy gotowa na resztę wyjaśnień poczekać, znając struktury funkcjonowania Batalionu od wewnątrz, zupełnie inaczej niż reszta tej zbieraniny. Na Cyzię zezuje i byłby jej nawet kącik ust drgnął, ale to potem ją od stóp do głów wyśmieje, a tak naprawdę to myśli, że fajnie takiego Farfocla byłoby mieć pod ręką podczas gaszenia pożaru.
I myślę, że to jednak to onieśmielenie przed dowódcą wygrywa, że się tak podejrzenie nie chce wypowiadać, chociaż próbuję co chwilę włożyć jej od nowej linijki myślnik i dawaj, ale nyet. Dlatego ja przeproszę za jakość tego posta, nie wiem co mi dzisiaj, a Agata poczeka, na te kursy, co to najlepiej się sprawdzą, aby wzajemnie własne metody działania i poznać i co ją pali najmocniej, aż w głowie przebiera łapkami jak mucha w miodzie - wyposażenie.
Dezső Gárdonyi
Dezső Gárdonyi
Ośrodek szkoleniowy Tumblr_omhh3bIEfw1qm73ogo8_250
Budapeszt, Węgry
32 lata
błękitna
neutralny
tropiciel
https://petersburg.forum.st/t1497-dezso-gardonyi#7726https://petersburg.forum.st/t1628-dezso-gardonyi#7945https://petersburg.forum.st/t1627-dezso-gardonyi#7944https://petersburg.forum.st/t1629-dezso-gardonyi#7946

Sob 09 Lut 2019, 17:33
W sporym poczuciu odrębności i potrzebie jednostkowej pracy zapomina o czymś tak oczywistym jak współpraca. Oczywiście bierze pod uwagę fakt, iż wstępując do Sił Szybkiego Reagowania będzie musiał liczyć się z obecnością innych osób, być może nawet z koniecznością zawiązania nowych znajomości, ale nie istnieje żadna siła na ziemi, która byłaby go w stanie zmusić do dłuższego kontaktu z kimś, za kim najzwyczajniej w świecie nie przepada. Brak płynności w kooperacyjnych działaniach często wynika nie z niekompetencji poszczególnych członków, bo osobno mogą być ekspertami w swojej dziedzinie, a z kiepskiego zestawienia charakterów. Nawet najlepszy zespół może okazać się druzgocąco zły, gdy jego członkowie zamiast walczyć ze wspólną siłą, walczą ze sobą. Z tym podejściem i przekonaniem o niemożliwości dojścia do kompromisu być może nienajlepszy z niego materiał na żołnierza, z drugiej strony Dezso nie wierzy, by cywile byli w stanie prywatną pogardę do kogoś zamienić na czysty profesjonalizm. On by tego nie zrobił. Jest na to zbyt niezależny, kapryśny i porywczy. Momentami zadufany. W większej mierze jednak brak mu zaufania wobec osób, których nie zna i poznać często nie chce. Do przyjścia tu motywuje go jednak wspólny interes – bezpieczeństwo. A także możliwość i chęć do wykorzystania swoich umiejętności. Przez indywidualne kursy ma więc na myśli branie pod uwagę kompetencji danego członka i dostosowywanie ich pod potrzeby grupy bez pominięcia szczególnie istotnych atutów, które dana postać może wnieść do oddziału. Klarowność przekazu najwyraźniej nie jest jego mocną stroną, co wnioskuje po reakcji otoczenia. Dziwne, bo zawsze uważał się za osobę bezpośrednią. Może jednak oficjalność spotkania nieco go przytłacza.
Zakłada rękę za kark, w tym częściowo skrępowanym geście szukając spokoju ducha. Pewnej trzeźwości i czystości umysłu, którą mógłby wykorzystać do ponownego przetłumaczenia własnych myśli.
W zasadzie mówimy dokładnie o tym samym. „Korzystanie wzajemne ze swoich umiejętności” — cytuje Tsisię Janashvilli, spoglądając bezpośrednio na nią — To jest właśnie podejście jednostkowe. Branie pod uwagę pewnych osób i aspektów, które mogą nadać SSR rozsądną formę.
Nie wiedząc czemu, cały czas stoi, od początku wejścia do pomieszczenia nie zajmuje konkretnego miejsca. O tym, że być może powinien uświadamia sobie dopiero w momencie, gdy zerka przelotem i zupełnie przypadkowo na Agathę. Jest już jednak za późno na poprawę wychowania, a i obręb krzesła uznaje za zbyt ograniczający. Przechodzi więc między równo ustawionymi rzędami, zwracając się przodem do dowódcy, w razie gdyby ten miał coś jeszcze do dodania, pozostaje jednak przy Cyzi (której oczywiście nie zna z imienia). Tak o, dla ułatwienia komunikacji między nimi, którą uznaje za rozpoczętą w momencie, gdy ta odniosła się do jego słów.
Współpraca ładnie brzmi, ale na etapie znajomości, na którym stoimy, wiele ma w sobie z chaosu. W kryzysowej sytuacji nie będę ufać komuś, kogo nie znam. I vice versa. Jeśli będę musiał wybrać między działaniem własnym w obrębie umiejętności, które posiadam, a działaniem obcego, który nie ma absolutnie żadnego poczucia jedności, jakie ewentualnie motywowałoby go do wsparcia mnie, to chyba rozumiesz dlaczego wybiorę opcję „Licz na siebie”?
Zatrzymuje się w wywodzie, dając sobie moment na refleksję i wnioski. Dopiero po chwili dodaje bardziej pokrzepiająco:
...więc jeśli już, zacząłbym od poznania się. Solidarność trudno budować na poczuciu obcości.
Foka Pankratov
Foka Pankratov
Ośrodek szkoleniowy Fac9e2fd347d22a6501452d81353622b
Petersburg, Rosja
30 lat
¾
za Raskolnikami
Klątwołamacz, Kolekcjoner myśli
https://petersburg.forum.st/t2113-foka-pankratov-budowa#11958https://petersburg.forum.st/t2117-foka-pankratovhttps://petersburg.forum.st/t2115-fokahttps://petersburg.forum.st/t2116-voluntad

Sob 09 Lut 2019, 18:43
W gruncie rzeczy dobrze się stało, że nie miał czasu na sprostowanie swojej wypowiedzi, choć i tak nie odczuwał szczególnej potrzeby wyprowadzania nieznajomego mężczyzny z błędu. Stary, źle mnie zrozumiałeś, słowa, które nie padłyby z jego ust pewnie nawet za milion lat. Nic nie dałoby wyjaśnienie, że w jego odczuciu zdolność wyczulonej obserwacji, która więc siłą rzeczy zawierała w sobie pewien pierwiastek oceny pozwalającej nam stwierdzić, czy dany osobnik może stanowić zagrożenie, czy też nie, była bardzo często zdolnością nabytą, nie wrodzoną, a szkolenia do Białej Gwardii niewątpliwie poszukiwały tej cechy u każdego delikwenta zgłaszającego gotowość do wpisania na zawsze swej wieloletniej obecności w mury siedziby Gwardii. Przypadkowy idiota nie zwróciłby uwagi na podejrzane zachowania, wręcz przeciwnie zatopił by się we własnych myślach, kompletnie nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół. Sprostowanie to było jednak niewarte uwagi, zważywszy na fakt, że wypowiedź Foki była prostą odzywką na powitanie, mającą jedynie odzwierciedlać chęć przyłączenia się do rozmowy. Przybrał więc tylko nieco bardziej wycofany wyraz twarzy, aby niemal od razu skupić się na śledzeniu wzrokiem Leontia Kannunikova, który właśnie wkroczył do sali, aby zafundować im porządną dawkę wstępnego blablabla, charakterystycznego dla tego typu schadzek. Foka spodziewał się, że początkowo dowódca z pewnością zadowoli się garstką utartych frazesów, nawołań do posłuszeństwa i wspólnej odpowiedzialności. W pewnym sensie niewątpliwie znał się na rzeczy, zważywszy na kilka postaci przemykających niby cienie i szybko ewakuujące się z pomieszczenia. W ten sposób, już od razu, zdołał wyeliminować zbędne dla spotkania i dalszej organizacji pracy jednostki.
Foka oparł się o zimną powierzchnię murów, jakby sam nieco chował się w cień, choć tak naprawdę uważnie wsłuchiwał się w wypowiedzi kolejnych osób decydujących się na zabranie głosu.
- Chyba nie mamy czasu na zapoznawczą herbatkę - stwierdził, zwracając się do nieznajomego mężczyzny. - Zważywszy na poczynania członków Czarnego Słońca i tempo ich działań, zanim zdążymy zbudować wzajemne więzi głębokiego, niezachwianego i od lat pielęgnowanego zaufania - Celowo wpadł przy tym w nieco pompatyczny dobór słów, jakby ironiczny, zupełnie jak jego uśmiech. - wszyscy zdążymy skończyć w grobie, a magiczny świat zupełnie przestanie istnieć... - Przerwał na chwilę, na powrót wychodząc z cienia. - Już parę lat temu, gdy przebywałem na misji w Kolumbii, do moich uszu docierały plotki na temat Czarnego Słońca. Podkreślam, wtedy były to jedynie plotki. A dzisiaj stajemy oto przed faktem dokonanym: Czarne Słońce dotarło do Rosji i już zebrało swoje żniwo... Mogę więc z całą pewnością stwierdzić, że jeśli na jednej z wykonywanych przez nas misji, a przypuszczam, że dojdzie do niej wcześniej niż nam się wydaje, zdarzy się jakiś incydent, z radością zadowolę się pomocą każdego obecnego obok magomedyka, bez względu na zażyłość naszej znajomości. - Sam z pewnością chętnie podzieli się wiedzą klątwołamacza, już nie wspominając o legilimencji, o której jednak nie zamierzał wspominać. Jednak doskonale wiedział, że brakuje mu umiejętności z innych dziedzin mogących mieć kluczowe znaczenie dla powodzenia zaplanowanych misji.
Weles
Weles

Pon 11 Lut 2019, 16:57
Leonti Kannunikov dłuższą chwilę przysłuchiwał się ich dyskusji na temat formy Sił Szybkiego Reagowania. Nie spodziewał się, że wyobrażenia na ten temat będą tak zróżnicowane, choć może powinien – w końcu nie napisał na ogłoszeniu, jak to ma wyglądać w praktyce. I mimo że wcześniej wiele osób obecnych na sali podeszło do niego jak do człowieka o sztywnych zasadach, to jednak Kannunikov potrafił być elastyczny w zależności od sytuacji. Inaczej nie zaszedłby tak daleko w szeregach Białej Gwardii. W końcu postanowił się odezwać, chcąc rozwiać wszelkie wątpliwości czarodziejów. Rozejrzał się po sali, krzyżując ręce na klatce piersiowej i zatrzymując wzrok na Gárdonyiu.
- Oczywiście, że kursy nie będą indywidualne – zaczął spokojnie, zwracając się do Dezső. – Z założenia Siły Szybkiego Reagowania mają być specjalną grupą, w której już na samym wstępie zakładamy, że każdy ma umiejętności co najmniej wystarczające, by móc zaangażować się w walkę z obecnym niebezpieczeństwem, a naszym zadaniem, czyli organizatorów, jest umożliwienie jej i ułatwienie poprzez dodatkowe wynagrodzenie, dostarczenie niezbędnego sprzętu czy chociażby kursy grupowe, na których przygotujemy was najlepiej jak umiemy na zagrożenia, które mogą was w najbliższej przyszłości spotkać. Jeśli pan nie czuje się w tym momencie gotowy, by bez indywidualnego przygotowania wstąpić w nasze szeregi, to zawsze może później pan zgłosić się z listem polecającym, kiedy nabierze pan odpowiedniego doświadczenia. – Na koniec tej odpowiedzi stanął przed nim, mierząc go oceniająco, jakby chciał upewnić się, że w ogóle warto zwracać na niego uwagę. – Poza tym, nie rozumiem pańskiego problemu z zaufaniem. Nikt nie jest tu z przymusu. Wszyscy przyszliśmy tu w jednym celu, przynajmniej mam taką nadzieję, dlatego osobiście wątpię, by między nami znajdował się nasz wróg. – Zaraz po tym Leonti Kannunikov wskazał ręką na zgromadzonych w sali czarodziejów. – Dodam jeszcze tylko tyle, że jeśli bez zaufania nie jest pan w stanie się obejść, to proszę albo zorganizować po spotkaniu wyjście integracyjne, albo dwa razy zastanowić się przed dołączeniem do SSR. To wyjątkowa sytuacja, dlatego jeśli będziemy od samego początku patrzeć sobie na ręce, to z pewnością nie mamy szans stać się zgraną grupą. A ja, jeśli mam być szczery, nie chciałbym walczyć ramię w ramię z kimś, kto szuka w każdym podstępu – zakończył swoją wypowiedź, a następnie przyniósł wzrok na Tsisię, by teraz odpowiedzieć na jej wątpliwości.
- Odgórnie przyjmujemy, że jako dorośli czarodzieje jesteśmy w stanie współpracować w każdych warunkach. Jeśli jednak pani uważa, że nauka współpracy może być w tym przypadku konieczna, to będzie mogła to pani zgłosić w uwagach przy rejestracji. Jesteśmy na nie otwarci, forma Sił Szybkiego Reagowania zależy od nas, choć musimy brać pod uwagę okoliczności, w których mamy pracować. – Kannunikov pstryknął palcami, a po chwili w ośrodku szkoleniowym niespodziewanie pojawił się stół z kilkoma stanowiskami przeznaczonymi do zapisów uczestników. Oprócz kałamarzy z gęsim piórem i formularzy nie znajdowało się na nim nic więcej, dlatego każdy mógł się domyślić, jak będzie wyglądała rejestracja. – A z panem akurat całkowicie się zgadzam w tej kwestii. – Spojrzał na mężczyznę, który wspomniał o Czarnym Słońcu w Kolumbii. – Jak już wspomniałem, nie mamy czasu specjalnie się integrować, jeśli mamy od razu zacząć działać. Dlatego jeśli ktoś ma jeszcze jakieś niezbędne pytania, to ma ostatnią szansę je zadać. A jeśli jest już zdecydowany, to może podejść do stanowiska i zacząć wypełniać formularz. Przede wszystkim proszę o imię, nazwisko, datę urodzenia, miejsce zamieszkania, wykonywaną profesję, a także ewentualne uwagi, prośby i pomysły, które mogłyby być w jakiś sposób pomocne dla SSR. Być może ktoś z was potrzebuje specjalistycznej broni, do której nie ma dostępu, a może ma pomysł na kurs, który przyda się wszystkim lub większości. – Kilka zdecydowanych osób ustawiło się w krótkiej kolejce do wpisania, inni wciąż dyskutowali o tym, co zrobić.
A wy? Wpiszecie się?
Dezső Gárdonyi
Dezső Gárdonyi
Ośrodek szkoleniowy Tumblr_omhh3bIEfw1qm73ogo8_250
Budapeszt, Węgry
32 lata
błękitna
neutralny
tropiciel
https://petersburg.forum.st/t1497-dezso-gardonyi#7726https://petersburg.forum.st/t1628-dezso-gardonyi#7945https://petersburg.forum.st/t1627-dezso-gardonyi#7944https://petersburg.forum.st/t1629-dezso-gardonyi#7946

Wto 12 Lut 2019, 14:37
Zapomniał już, że w cywilizacji należy ważyć każde słowo – chuchać i dmuchać na literki, by przypadkiem w czyichś oczach nie wpadły one w nieodpowiedni szereg. Ludzie mieli tendencję do nadinterpretacji, bądź wręcz modyfikacji cudzych słów i niewątpliwie działo się to teraz z wypowiedzią Dezso. Daleko popłynęła ta fala komentarzy na temat „zapoznawczej herbatki”, przenosząc sens opinii w zupełnie inny wymiar, dlatego też Węgier odpuszcza. Przestaje starać się doprowadzić słowa do porządku. Po prostu, ignoruje. Tak jest prościej. Jako, że nie urodził się wczoraj wie przecież, że więzi zaufania nie buduje się od tak i jeżeli ktokolwiek z nich sugerował mu teraz, że mógłby twierdzić inaczej, to albo był głuchy, albo głupi. Opcjonalnie na tyle próżny, by nie przywiązywać wagi do cudzych słów. Zapatrzeni w swoje racje, ludzie mieli skłonność do hiperbolizacji. Gardonyi nie przypomina sobie bowiem, by w tej całej rozmowie użył argumentu o „głębokiej, niezachwianej i od lat pielęgnowanej więzi zaufania”, podobnie jak nie odrzucał pomocy magomedyków. Jeżeli istniała osoba, która na leczeniu znała się lepiej od niego, w co nie wątpił, bo był w tym mocno średniawy, to nie ma kłopotu z przyjęciem cudzej pomocy. Problem zacząłby się w momencie, w którym musiałby postawić na szali własne życie, nie będąc pewnym kompetencji współpartnera, na przykład gdyby kazano im śledzić stado jarchuków. Nie byłby pewien, czy osoba, z którą miałby do czynienia, byłaby tak chętna do przyjmowania na siebie „razów” za niego i czy w ogóle czegoś by wcześniej nie spieprzyła. I w tym tkwił cały szkopuł. Nie było mowy o zaufaniu, co najwyżej o próbie współpracy. A ta „zapoznawcza herbatka”, którą tak storpedowano słowami, a o której zresztą nie wspomniał, mogła przynajmniej rozwiązać zagadkę tego, z kim ma się do czynienia. Mówiąc „poznajmy się” ma więc raczej na myśli „poznajmy swoje mocne i słabe strony”, czyli to co przydatne w starciu z Czarnym Słońcem.
No i to są konkrety, o które mi chodziło — rzuca zadowolony w odniesieniu do informacji, jakie uzyskuje. Dostarczanie niezbędnych materiałów lub osprzętowania oraz zapewnienie wynagrodzenia są kluczową kwestią w sprawie, bo rozjaśniają charakter tejże organizacji, wskazują na jakąś ideę, którą z wolna SSR chce realizować. Wypowiedź dowódcy delikatnymi nićmi snuje więc obraz możliwej współpracy, zachęcając Dezso do pozostania w miejscu. Zupełnie nie przejmując się oceniającą postawą Leontiego Kannunikova, tkwi wyprostowany i na wzór mężczyzny przed nim również splata ręce na ramionach. Wzmianka o wrogu nie robi na nim żadnego wrażenia, bo przecież w żadnej ze swoich wcześniejszych wypowiedzi nie mówił, że traktuje ich jak nieprzyjaciół. Ale zdrowego jego zdaniem sceptycyzmu odebrać mu nie mogli. Lepiej w te stronę, niż bujać w obłokach jako odrealniony idealista.
Gdy więc kolejka do wpisania się maleje, staje za jedną z osób, deklarując swoje uczestnictwo. Za wiele uwag tam nie zamieszcza, bo sądząc po przebiegu dzisiejszego dnia nie są one szczególnie dobrze przyjmowane, natomiast w formularzu spisuje informacje o tym, w czym sam może pomóc innym i co być może mu się przyda, w tym umagiczniony topór lub miecz. Jeżeli w przyszłości zdarzyłoby się mu walczyć z grupą, która w jakiś sposób absorbuje/blokuje czarodziejską moc, a i takie opinie słyszał o Czarnym Słońcu, to woli mieć przy sobie bardziej prymitywne narzędzia walki. Takie, których użytek okaże się możliwie jak najbardziej efektywny.
Ben Watts
Ben Watts
Ośrodek szkoleniowy Original
Oban, Szkocja
29 lat
czysta
neutralny
psycholog służb bezpieczeństwa, szpieg
https://petersburg.forum.st/t1968-ben-wattshttps://petersburg.forum.st/t1972-ben-watts#10463https://petersburg.forum.st/t1973-ben#10465https://petersburg.forum.st/t1974-sigyn#10467

Sro 13 Lut 2019, 17:37
Był spóźniony. Był tak bardzo cholernie spóźniony, a to nawet nie była jego wina! Specyfika zawodu nie pozwoliła wyprosić z gabinetu młodego gwardzisty, którego pierwszy raz widział na oczy, a który to z oczyma własnymi wielkości spodków do popołudniowej herbaty potrzebował opowiedzieć komuś o swoich odczuciach i przemyśleniach dotyczących pierwszego poważnego zadania. Kątem oka obserwując poruszające się wskazówki zegara Ben z całą powściągliwością powstrzymywał dłonie od nerwowego wybijania rytmu na oparciu krzesła, gdy czas nie przestawał się kurczyć, a coraz bardziej zaaferowany Anton zaczął krążyć po gabinecie, nie okazując najmniejszych oznak wychodzenia w najbliższej przyszłości.
Z każdą mijającą minutą Szkot był coraz bardziej przekonany, że pocałuje klamkę i nikogo nie zastanie na miejscu. Bo z jakiej racji ktokolwiek miałby czekać na potencjalnych spóźnialskich? On by nie czekał, nie w okolicznościach zakładających narodziny nowej formacji, z zasady wymagającej od swoich członków czegoś więcej. Z niedopiętą teczką pod pachą pędził na miejsce, jakby gonił go sam diabeł Boruta, planując wśliznąć się do sali najciszej, jak się tylko dało - miał cichą nadzieję, że jeśli spotkanie jeszcze trwało, to nikt nie zwróci na niego szczególnej uwagi. Nieważne, jakie cyfry wskazywała metryka ani jak dobrze udawało się obojętność, nagłe znajdowanie się pod obstrzałem obcych spojrzeń nigdy nie było przyjemne. Choć okoliczności wcześniej niekoniecznie chciały mu sprzyjać, o tyle drzwi okazały się łaskawe nie skrzypiąc przeraźliwie zawiasami, kiedy ostrożnie nacisnął klamkę, wślizgując się do sali z zadziwiającą gracją jak na kogoś zbudowanego na podobieństwo nieumiejętnie ociosanego pniaka.
O cholera, a jednak zdążył. Serce jeszcze waliło mu po biegu, ale dotarł, był i słuchał. Wszedł akurat w momencie, gdy znany mu z opowieści Claire Kannunikov wykładał swoje stanowisko kilku ewidentnym maruderom - przez pierwsze kilka chwil wodził wzrokiem za dowódcą, rozglądając się po sali dopiero, kiedy upewnił się, że póki co w żaden sposób nie nawiąże do jego późnego przybycia. Pomysły na kursy i wyposażenie? Mimowolnie zmarszczył lekko brwi, odnotowując w myślach nieco liberalne podejście dowództwa - powinien o tym wspomnieć w raporcie, który przedłoży przełożonym, kiedy przyjdzie pora. Sam fakt, że tu był, nie stanowił benowego pomysłu, jakkolwiek nie cieszyłby się na perspektywę wstania od biurka i możliwości aktywnego uczestnictwa w wydarzeniach. O nie, to grupa oficerów nadzorujących misję w Rosji uznała, że jedno z wysłanej tam trójki powinno z bliska przyjrzeć się tworzeniu Sił Szybkiego Reagowania i ich funkcjonowaniu. Claire miała i tak za dużo na głowie, Charlie wykręcił się obserwacją choroby ważnej politycznej osobistości, pozostawał więc Ben. Jego widok zapewne zdziwił parę osób, kiedy w sali pojawiły się stoły oraz formularze do zapisów, a towarzystwo przemieszało się, by je wypełnić - bo co do formacji miał wnieść ktoś, kogo złośliwi postrzegali jako wielkie ucho do wypłakiwania się i może czasem rękę podsuwającą pudełko z chusteczkami? Cóż, prędzej czy później sami zobaczą.
Wypełnienie podstawowych informacji o sobie było procesem półautomatycznym, dopiero rubryka na uwagi i pomysły szturchnęła mózg, zmuszając go do szybkiej kalkulacji - ze wszystkiego, co miało zostać tam wpisane, Kannunikov i zapewne jego zespół zaufanych oficerów i tak odrzucą część, część być może wprowadzą w życie, ale na pewno wszystko ocenią pod kątem przydatności, zamiast ślepo zgadzać się na propozycje rekrutów. Myśląc nad tym przez chwilę (kropla atramentu prawie już zdążyła nieelegancko kapnąć na jego formularz z końca trzymanego pióra) wpisał wreszcie kurs ochrony umysłu, choć jej podstaw, które dałyby czas na ukrycie myśli na tyle długo, by wystosować kontrę, awaryjny świstoklik mający wycofać z pola rannego i niezdolnego do dalszej walki rekruta w razie, gdyby nie mógł się teleportować, artefakt odbijający lub pochłaniający wrogie zaklęcie jak magiczna kamizelka kuloodporna i... Sztukę mugolskiej broni. Najwyraźniej myślał w bardzo podobnych praktycznych kategoriach jak pewien jegomość, choć w swoich uwagach zasugerował runiczne kastety - nietrudne do przenoszenia, nie wymagały wiele instrukcji lub treningu.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Sro 13 Lut 2019, 19:21
Czas naglił, a spotkania organizacyjne powinny być zwykle zwięzłe i konkretne, tu się dzisiaj trochę poplątało, chociaż nie na tyle, żeby wyklarować wszystkie wątpliwości przybyłych ochotników, którzy na co dzień niewiele z gwardią wspólnego mieli. Chuchanie i dmuchanie w literki jej samej było nie po drodze od zawsze i wcale nie wynikało z faktu, że przyszło jej na misji zdziczeć, bo chociaż uwielbiała Agata prowadzić czasami dysputy długie, które mogły lub nie gdzieś prowadzić, to nigdy się przy tym specjalnie nie przejmowała, nie dopóki jej ojciec czy inny autorytet nie upomniał, że się ma zachowywać jak przystało na panienkę. Współpraca ładnie brzmi uderzyła ją w głowę w trybie stereo i Agathe wyłączyła się zupełnie nie słuchając już niczego z dalszej dyskusji, oczy w jeden punkt wlepiając i skupiając się na nim z całych sił, bo za dużo rzeczy ją drażniło, za wiele o których chciała wydrzeć się w stronę osób zbyt ważnych, by mogła im w ogóle w oczy spojrzeć, dlaczego nic nie robicie, dlaczego nie ma tu mugoli, dlaczego w tym stanie wyjątkowym, w którym się znajdowali najbliżej współpracy z zagranicą byli mając w szeregach Lagerlofa czy Wattsa, którzy się wcale tutaj ze względu na Salidę nie znajdowali. Znacie to uczucie, kiedy żadne słowo nie dociera i brzmi jakby dochodziło z powierzchni, kiedy my się pod wodą znajdujemy, takie etap zamyślenia, wiesz gdzie jesteś, ale w głowie za daleko, w końcu płynące gdzieś pojedynczo wyrwane zdania ..w każdych warunkach...być może ktoś potrzebuje... poważnie Leonti, być może?
Wstała, gdy się formacja zaczęła układać przed stolikiem, ze wzrokiem utkwionym gdzieś na wysokości ramion innych ochotników, zbyt zamglonym, dla odmiany, żeby choćby zauważyć, kto przed nią stoi, gorzki posmak na języku nieprzyjemnie jej przypominał, że służby specjalne najwyraźniej postanowiły razem z ofiarami na stosie spłonąć, ale wcale nie było jej daleko do obwiniania o to Kosmasa, czy Dumy, jak się jest chujowym dowódcą, to się jest chujowym dowódcą. Wzrok skupiła dopiero na liście, odetchnęła z ulgą odrobinę czytając uwagi i wymagania uczestników, że na tyle oleju w głowie mieli, by chcieć niemagię niemagią zwalczać, punkt dla was koledzy, widzę orbitujemy na podobnej ścieżce. Prawie, poniekąd. Palcem wzdłuż listy przesunęła, kamizelka, świstokliki, fajnie, dobrze, sztuka mugolskiej broni krążyła jej po głowie, więc drobnym druczkiem dopisała popieram, przy kastetach runicznych jeszcze i zwykłe miażdżące i od nowej linijki wzięła się za swoją listę, pomijając bronie palne (dopisała na szybko jakiś zgrabny podręczny Sig Sauer) i pneumatyczne, o których ktoś wspomniał parę linijek wyżej na pewno, bo jak nie poszerzyć horyzontów umiejętności jeśli tylko karabinkami, a że Agatka była dalekodystansowcem skupiła się na prośbie o granatniki samodzielne, żeby mogą przy sobie nosić takiego fajnego karabina z zestawem, oprócz tego granaty ręczne o różnych właściwościach, z zaznaczeniem, że żaden z nich nie jest magiczny, bo na co im magia przy pieczęciach, a gaz łzawiący działa na każdą rasę tak samo.
Kolejny punkt panowie, komunikacja!, gdzie magia zawodzi tam działają tylko krótkofalówki. Małe, w obsłudze łatwe nawet dla najbardziej zapalonych technofobów. Kusza, pistolet, ale bym sama capnęła jakąś Berette, daj i granatnik były potencjalnie ekwipunkiem, który byłaby w stanie unieść nie wyglądając przy tym jak przeciętny gracz cs'a, na bezpośrednie starcie, którego wolałaby uniknąć, zostawiając sobie skromnie opcję noża, bo noże zawsze się sprawdzają, czy to chleb posmarować czy gardło podciąć. Aha i strzałki ze środkami uspokajającymi. To jest ważne.
Zakharenko Echo 87/1996 pięknie jebnięty podpis i numer ewidencyjny, pióro na stół rzucone, nim się odwróciła by się na plecy Bena nadziać.
- Przepraszam. - Mruknęła, dalej idąc, bo jej akurat obecność psychologa nie dziwiła w ogóle, wręcz przeciwnie, jak się takie jednostki formuje, którym nie do końca wiadomo z czym przyjdzie walczyć, to obecność psychologa była jak najbardziej pożądana, nie ważne, czy to gwardzista czy nowy członek straży obywatelskiej.
Tsisia Janashvili
Tsisia Janashvili
Ośrodek szkoleniowy 9HnkR8p
Tibilisi, Gruzja
28 lat
wilkołak
błękitna
neutralny
magomedyk
https://petersburg.forum.st/t2054-tsisia-janashvili#11648https://petersburg.forum.st/t2058-tsisia-janashvili#11689https://petersburg.forum.st/t2059-tsisia#11690https://petersburg.forum.st/t2060-szalwia#11693

Sro 13 Lut 2019, 23:12
Rzadko zdarzało się, aby Tsisia myślała tak krytycznie, niechętnie i dawała sobie szansę na zwątpienie. Na odgórnie przyjmujemy uniosła nieco wyżej podbródek, a więc Kannunikov w ten sposób to załatwił, po prostu ledwie skinęła głową bez zbędnych słów, których padło tak wiele, że zrobiło się duszno. Zdążyła złapać jeszcze spojrzenie Kosty Bavić’a uzdrowiciela również pracującego na Izbie. Wypaliła z nim w ostatnim w ostatnim roku tyle papierosów, że wie, co się kryje za dziewięćdziesiątym drugim, Sarajewem i byciem bośniackim Serbem, który staje przeciwko “swoim”. Krzyżują to samo zmęczenie, ale kto, jak nie oni. Będą się uczyć na błędach, na bratobójczym ogniu, bo w końcu w Siłach Szybkiego Reagowania nie będą tylko karni, świetnie przeszkoleni i zaznajomieni ze sposobem działania, procedurami, Gwardziści, ale cywile, fachowcy, ale będą gubić głowy w chwili zagrożenia. Przerabiała, zamierała i przeżywała kolejne analizy kryzysu nawracające w tych krótkich momentach, które temu nie powinna poświęcać. Widać wszędzie wygląda to tak samo i wdraża się w ten sposób.
Słucha długiego wywodu na chłodno, niech będzie i tak, muszą coś zrobić w ten czy inny sposób. Może, tak naprawdę, nic nie wiedziała i nawet, gdyby sztuka operacyjna wyskoczyła zza krzaków i kopnęła w miejsce, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę, to by nie wiedziała kto zacz.
Wstała chwilę po Agacie, wpisała swoje dane, dodała uwagę o dwuletnim doświadczeniu pracy w terenie oraz uwagi dotyczące wykorzystania mugolskiej infrastruktury - kamer ulicznych i monitoringu. Czarne Słońce radziło sobie z magią i jej blokowaniem, ale nie było niewidzialne i jeśli, gdzieś się chowali, to możliwe, że w mugolskim świecie. Druga sprawa niemagiczna medycyna, jej zdobycze też mogłyby się przydać, szczególnie, gdy się przytrafi jakiemuś uzdrowicielowi piętno Salidy.
Wyminęła Agape, bo jeszcze musiała złapać Kostę, który jako zastępca kierującego oddziałem odpowiadał za grafik, ten im się właśnie mógł sypnąć. Po drodze skinęła Benowi, gdy przechodziła obok.
Foka Pankratov
Foka Pankratov
Ośrodek szkoleniowy Fac9e2fd347d22a6501452d81353622b
Petersburg, Rosja
30 lat
¾
za Raskolnikami
Klątwołamacz, Kolekcjoner myśli
https://petersburg.forum.st/t2113-foka-pankratov-budowa#11958https://petersburg.forum.st/t2117-foka-pankratovhttps://petersburg.forum.st/t2115-fokahttps://petersburg.forum.st/t2116-voluntad

Nie 17 Lut 2019, 22:06
Nauka wzajemnej współpracy brzmiała dla niego całkiem użytecznie, wątpił jedynie w szybkie tempo nawiązanych między nimi więzi - nawet po kilku tygodniach, miesiącach intensywnych ćwiczeń trudno byłoby liczyć na to, że członkowie Sił Szybkiego Reagowania nagle zapałają do siebie głębokim zaufaniem. Do tego trzeba było lat, wielu wspólnych misji i sytuacji, które potwierdziłyby, czy też nie, że osoba u naszego boku jest jak najbardziej tą odpowiednią.
Stanął w kolejce, chcąc wpisać się na listę, równocześnie dosyć sceptycznie podchodząc do całej sprawy, do dzisiejszego do spotkania i przedstawionego im zarysu postępowania. To wszystko działo się dla niego zdecydowanie za szybko.... Dziw bierze, że komendant pozwolił na to, aby całą sytuację potraktować aż tak po macoszemu. Postanowił jednak uzbroić się w cierpliwość, licząc na to, że czas i przyszłe wydarzenia związane ze sprawą okażą się bardziej owocne.
Przyłożył pióro do gładkiej powierzchni papieru, na moment popadając w zadumę. Przede wszystkim należał do grupy klątwołamaczy, miał za sobą roczny pobyt w Kolumbii, gdzie realizował tajną misję, poniekąd związaną z aktywnością Czarnego Słońca, ogólnie rzecz biorąc całkiem dobrze władał magią, nie brakowało mu przy tym kreatywności, umiejętności chłodnej kalkulacji i całkiem nieźle radził sobie przy transfiguracji. Pomyślał także o opanowanej przez niego legilimencji i wnikania w ludzkie myśli, nie na darmo nazywał się przecież ich kolekcjonerem... Tego jednak nie zamieścił na liście. Takie rzeczy należało zachować dla siebie.


Ostatnio zmieniony przez Foka Pankratov dnia Wto 26 Lut 2019, 13:57, w całości zmieniany 2 razy
Weles
Weles

Pon 18 Lut 2019, 18:18
Leonti Kannunikov obserwował w ciszy, jak wszyscy się wpisywali. Kiedy się pojawiłeś, Benie, zauważyłeś w pewnym momencie jak spojrzał na ciebie surowym wzrokiem, po którym mogłeś się spodziewać, że dobrze cię zapamięta, ale nic nie powiedział. Mogłeś jednak poczuć się dość nieswojo. Kto wie czego możesz spodziewać się po tym człowieku?
Nie wszyscy z obecnych się wpisali. Kolejne trzy osoby wyszły po pojawieniu się stanowisk z formularzami, jakby ostatecznie doszły do wniosku, że to nie dla nich. Jeśli im się przyjrzeliście nie dziwiliście się - widać było, że wyszły niedoświadczone życiem młokosy, które zapewne chciały pobawić się w bohaterów a nie podejść na serio do powagi sytuacji.
- Przepustki będą do odbioru za dwa dni dni dla tych, którzy ich nie mają. Informację o nich dostaniecie orłem - powiedział nagle dowódca nim pierwsze zapisane osoby wyszły z sali. Nie dziwiło was to, w końcu jeśli zainteresowaliście się tematem wiedzieliście, że były imienne i potrzeba było chwili, by je przygotować. - Do odbioru zapewne będą tutaj, ewentualnie w Ministerstwie, jeśli dostaniecie informację z innym adresem nie dajcie się na nią nabrać! - zagrzmiał wręcz. Najwidoczniej spotkał się z ofiarami listów od Czarnego Słońca.
Widząc, że za niedługo wszyscy się wpiszą wyjął z torby kanciasty przedmiot - jak się okazało to była teczka. Zaczął powoli zbierać formularze, upewniając się, że żaden nie zaginie. Mogliście zauważyć, jak liczy zarówno je jak i osoby, które wychodziły po zapisaniu się. Może i nie było tego po nim widać, ale rzeczywiście można było dojść do wniosku, że zależy mu na dobru tych, którzy postanowili dołączyć do SSR, choćby przez przypilnowanie, aby ktoś przypadkiem nie zabrał formularza z dość wrażliwymi danymi.
Kiedy każdy się wpisał Leonti schował teczkę do torby i zamknął za sobą drzwi. Ośrodek szkoleniowy znowu był wolny.

Wszyscy z tematu
Sponsored content


Skocz do: