Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 19 Paź 2017, 20:52
Na drugi rzut oka

Skryte za zdobioną pięknym ornamentem ścianą zaplecze prezentuje się jeszcze okazałej niż wnętrze sklepu. Przepiękne, ręcznie wykonane przez Wrońskiego, bejcowane na ciemno meble przywodzą na myśl wnętrza najbogatszych zamkowych komnat, udowadniając tym samym, że Wroński faktycznie znał się na rzeczy, oraz cenił sobie klientów specjalnych, których witał tutaj, a nie na wystawie. Pomieszczenie nie posiada żadnych okien. W sterylnie czystych gablotach znajduje się szereg podejrzanie wyglądających bibelotów.

Miron Twardowski
Miron Twardowski
Na drugi rzut oka Zw6ejwx
Kraków, Polska
30 lat
nieznana
neutralny
przedsiębiorca pogrzebowy
https://petersburg.forum.st/t1080-miron-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1360-pan-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1086-pan-twardowski#4002https://petersburg.forum.st/t1919-czarny#9786

Czw 26 Paź 2017, 21:24

03.05.1999

Niedziela. Kto pracuje w niedziele – nikt rozważny, śmierć jednak w niedziele pracuje, a co za tym idzie, przedsiębiorca pogrzebowy. Tuż za nim wierny odźwierny, czyli specjalista od różnych trumienek i urn pogrzebowych, jedyny z którym Twardowskiemu zdarzało się rozmawiać osobiście, bo – tako jak i on, preferował półmrok swojej piwnicy i jakże istotną pracę, której się w niej poświęcał. Przychodziły jednak niedziele takie jak ta, klienci tacy jak tamci i paczki, takie jak teraz, których nie sposób było zignorować, dlaczego więc odmówić sobie przyjemności budowania relacji międzyludzkich, które im obojgu były tak bardzo obojętne, że sam Twadowski uważał za zabawne jak dobrze się zakolegowali.
Zgarniając z Twarzy włosy, poczochrane bezładnie, przekroczył próg włości Wrońskiego niosąc pod pachą średniej wielkości pudełko. Szare, z kartonu, oklejone niechlujnie taśmą przylepną, którego zawartość wydawała dziwne skrzeki, choć trudno było sprecyzować, czy bardziej jak żaba czy bardzo chory ptaszek. Wszystko przez tę polerowaną szybę witrynowego okna, w której dostrzegł jak bardzo niechlujnie mógł wyglądać, a przecież tak daleko było mu do niechlujstwa. Wręcz przeciwnie, był zorganizowanym detalistą; długie, pajęcze palce pobłyskując pancerzem srebrnych pierścieni rozpięły powoli guziki eleganckiego, ciemnego płaszcza – wiosna tego roku nie rozpieszczała – i zastukały niecierpliwie w blat jednego ze stołów prezentujących się na wystawie. Nie czekając długo skierował się w głąb sklepu, do pomieszczenia w którym zwykł urzędować z gospodarzem tego lokum i rzuciwszy niedbale pudełko na wolny fotel, ku głośnej rozpaczy skrzeczącej w nim zawartości, skierował leniwe kroki w stronę gabloty z precjozami, jak zawsze przyglądając im się z niesłabnącym zainteresowaniem, dlaczego akurat te przedmioty Lew znajdywał tak ważnymi, by umieścić je w tych sterylnie czystych, szklanych wystawkach. Dużo bardziej bowiem ciekawiło go praktycznie wszystko inne, niż kunszt rękodzielnictwa gdyż na obróbce drewna znał się tyle co na grze na dudach, a choć trumny – przydatne pudełka – bardziej od nich samych i procesu ich powstawania interesowała go ich zawartość. Wyjąwszy z jednej kieszeni jabłko, czerwone i twarde, kwaśne niczym mina każdego sprzedawcy mebli, widzącego jak klient z śliniącą się mordą pełną żarcia zbliża się nieubłaganie do cennych poduch, koziołków i szezlongów, z drugiej nóż, całkiem prosty, myśliwski, do patroszenia królików, odkroił sobie plasterek i nie ograniczając się wcale w swojej bezgranicznej przyjemności i umiłowaniu rzeczy kwaśnych, zaczął podjadać w oczekiwaniu na Wrońskiego.


Ostatnio zmieniony przez Miron Twardowski dnia Nie 03 Gru 2017, 17:19, w całości zmieniany 1 raz
Lew Wroński
Lew Wroński
Na drugi rzut oka Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Nie 29 Paź 2017, 09:23
Kto pracuje w niedzielę oprócz śmierci? Jej personifikacja, siedząca w umieszczonym w piwnicy warsztacie, ze strugarką w dłoni, powoli i dokładnie sunąca ręką wzdłuż deski. Gdzieś przy drugim ruchu usłyszała kroki, a kroki we Wrońskiego sklepie, w dzień święty i niepracujący należały do rzadkości. Co więcej - niezapowiedziane nie były zwykle w takich sytuacjach mile widziane, a te niewątpliwie do nich należały. Strzepnęła z wzorzystej koszuli wióry powstałe w procesie obróbki drewna, przeczesała palcami włosy i odchrząknęła.
Jesteś Lwem Wrońskim.
Obróciła to zdanie w myślach kilka razy, zdmuchnęła z literek warstwę kurzu. Czasami jej się zapominało. Przymknęła oczy.
Jesteś Lwem Wrońskim.
I Lew Wroński ruszył w górę po schodach, rękę trzymając blisko noża i różdżki. Tak na wszelki wypadek, gdyby znowu ktoś próbował dotykać tłustymi paluchami rzeczy, których zdecydowanie nie powinien. Otworzył drzwi prowadzące do piwnicy. Bez pisku, bez szurania nimi po podłodze, bo wszystko w sklepie Wrońskiego chodziło jak w zegarku znakomitego zegarmistrza. Nie pozwoliłby sobie na tak koszmarne niedopatrzenie. Naciskał na klamkę z wizją katastrofy (tego chyba nie trzeba szczególnie zaznaczać - jak typ jemu podobny miał należeć do grona niepoprawnych optymistów?), ale ta rozwiała się prędko jak prochy rzucone w wichurę, bo wystarczył pierwszy rzut oka, ułamek sekundy, aby w Mironie rozpoznać jego osobę.
Oczy zmierzyły jegomościa stojącego przy jednej z gablot, wargi uniosły się do góry.
- Witam Pana Twardowskiego - powiedział z należytym temu, dość entuzjastycznym jak na siebie tonem, będąc nawet gotowym do podania mu ręki, ale że ten raczył jeść teraz jakieś jabłko, to darował sobie takie uprzejmości. Głowa Wrońskiego i puste, nieco upiorne spojrzenie przeniosło się na pudło spoczywające na meblu. Zamarł więc na moment, oczekując wyjaśnień i odpowiedzi na niezadane pytania.
Jeżeli mogło to być w jakikolwiek sposób istotne, to jak zawsze pachniał dzisiaj drewnem. Konkretniej? Sosną.
Miron Twardowski
Miron Twardowski
Na drugi rzut oka Zw6ejwx
Kraków, Polska
30 lat
nieznana
neutralny
przedsiębiorca pogrzebowy
https://petersburg.forum.st/t1080-miron-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1360-pan-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1086-pan-twardowski#4002https://petersburg.forum.st/t1919-czarny#9786

Wto 31 Paź 2017, 15:38
Twardowski obrócił z wolna głowę w stronę gospodarza i ostatnim już, ciekawskim spojrzeniem pożegnał bibeloty spoczywające w gablocie. Jeszcze przyjdzie na nie czas, jeszcze wszystkiego się o nich dowie, może nie dziś i nie jutro, ale kiedyś.
- Witam. - skinął głową i włożywszy w usta resztkę okrojonego jabłka wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza chustkę, którą skrupulatnie nóż swój wytarł (nie świeczkę) i wsunął do skórzanej pochewki wiszącej u pasa. Powolnym krokiem skierował się w stronę fotela, nieco zbyt lubieżnie oblizując wskazujący palec z kwaśnych resztek soku w geście sobie tak bardzo znanym. W całej dziwności swojej osoby akurat erotyzm przeplatał się w jego gestach na równi z umiłowaniem otoczenia, upiorność tak bardzo zbalansowana przez sympatię, szaleństwo w oczach migotało niemniej niż rozbawienie. Uniósł więc pudełko i usiadł kładąc je sobie na kolanach.
- Nad czym dziś pracujemy, jakąś ładną trumienką?
Zagaił kręcąc głową. Wprawnym ruchem zerwał z wieczka pudła pierwszy pas taśmy, ciesząc się w duchu, bo dźwięk zrywanego z kartonu papieru wydawał mu się aż nazbyt znany. Sucha skóra rwąca się w pół wydawała bardzo podobny syk, był w domu, ach jak bardzo był myślami znów w Krakowie. Tak dziś, jak wczoraj, jak i przez ostatnie miesiące. Powracając do dworku Twardowskich myślami w każdej chwili, widząc sekrety swojej rodziny w każdym zakamarku otoczenia. Tęsknota. Uczucie obce i znajome, bolesne i słodkie. Sprzeczności, mości książę, to Twoja natura.
- Przyniosłem Ci prezent. - po ustach gdzieś błądził mu zagadkowy uśmieszek, kiedy zerwał powoli, z namysłem, kolejną taśmę i tak niedbale rzucił ją na ziemie. Miał wrażenie, że Wroński nie lubi pierdolnika, a od samego początku był ciekaw co się stanie, jeśli popchnie go do samej krawędzi stoickiego spokoju jaki prezentował na co dzień. Bardziej z tej ciekawości, zaglądając w te puste oczy, chciał się z nim kolegować, niźli dla czegokolwiek innego. Puste bowiem oczy i niezdrowy kolor skóry wydawał mu się znajomy i choć snuł nitki podejrzeń o to czy Lew ukrywa w sobie tajemnice niemal tak brzydką, tak przeklętą jak sam Twardowski - nie przekraczał żadnych granic nie chcąc się zbytnio spoufalać.
- Powinienem ją chyba zostawić w pudełku aż uczynisz jej ładny domek... - zerwał z pudła trzecią i ostatnią taśmę - ...może być trudno ją znowu złapać. Wydaje się być odporna na większość zaklęć, które na niej próbowałem... - rozchylił klapy wieka- ...ale jest całkiem zabawna, kiedy biega luzem.
W oczach zalśniła mu wesołość, choć towarzyszący jej uśmiech był nieco upiorny. Z pudełka wyskoczyła, na miłość boską, małpka. A przynajmniej coś, co małpką kiedyś było.
Zamiast oczu, w krągłej czaszce, żarzyły się dwa brunatne rubiny, a ciałko, na którym powoli odrastało bure futerko, nosiło blizny operacji jak i plątaninę przeklętych tatuaży mających sztucznie utrzymywać ją w tej imitacji życia.
Ożywieniec.
Wydała z siebie gulgoczący pisk, łapiąc za główkę i podskakując kilkukrotnie na kolanach Twardowskiego, po czym z prędkością wyścigowego charta zrobiła okrążenie po pokoju i znieruchomiała, zatrzymując się pod zamkniętymi drzwiami i wlepiając rubinowe spojrzenie we Wrońskim.
Miron zaśmiał się wesoło.
- Będzie słodsza jak jej futerko odrośnie. - podparł głowę o dłoń przyglądając się zwierzątku z miną niemal rozczulenia.


Ostatnio zmieniony przez Miron Twardowski dnia Czw 02 Lis 2017, 08:15, w całości zmieniany 1 raz
Lew Wroński
Lew Wroński
Na drugi rzut oka Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Sro 01 Lis 2017, 22:41
Wroński mógłby rozwodzić się nawet i godzinami o przedmiocie spoczywającym aktualnie w jego zakurzonej piwnicy. Mógłby mówić o fikuśnych zdobieniach, o detalu snycerskim, o pozłacanych ramach, o sprawach mniej i bardziej istotnych. Bo w całym tym chaosie i zamieszaniu jakim był jego pokręcony umysł magiczne słowo tworzyć żyło w nim i tliło się przynajmniej w jakimś małym stopniu, a myśli nie chciały od tego odpocząć.
Ale Wroński uznał to pytanie za retoryczne... i słusznie. Więc chociaż mógł i nawet przed sobą samym, gdzieś głęboko na nie odpowiedział. Ba! Nie próżnował przy tym w wypieszczeniu własnego ego, chociaż nic konkretnego (nie licząc lekko poszerzonego uśmiechu) nie raczyło wydostać się z niego na zewnątrz. Uwaga Lwa skupiła się na tym, co chciał zaprezentować mu szanowny pan Mirosław, z taką radością rozpakowujący pudło.
Dźwięk ten nie skojarzył mu się z niczym, a przecież nie minęli się doświadczeniem aż tak bardzo.
Zaklął w myślach.
Ręka jakby sama sięgnęła po papierosa, którego odpalił obserwując na to szkaradne gówno, jakie znalazło się w tym pomieszczeniu. Nie wykrzywił się w obrzydzeniu, ale widać było, zapewne w drgającej brwi, jakiś cień irytacji. Jakże by mógł go zamaskować, skoro tak szybkie poruszanie się przy jego gablotach było jak jakiś zwiastun najgorszego? Wlepił to upiorne spojrzenie w rubinowe oczka małpki, gdzieś głęboko wizualizując sobie, jak Twardowski wydłubuje te prawdziwe łyżeczką i powiedział wreszcie:
- Przyniosłeś mi swoją podobiznę? Uroczo - głosem o dziwo stoicko spokojnym. Nie miał pojęcia jak jego rozmówca ową istotę utworzył i jaki był cel jej egzystencji, bo nie potrafił się tego w zakamarkach własnych dokonań doszukać.
- Będzie mi się - przerwał na chwilę, aby wydobyć z siebie losowy wulgaryzm - śniła. A tak na poważnie, to czemu zawdzięczam tak nietypową niespodziankę?
Nie to, żeby fakt, iż był w połowie trupem chciał trzymać w sekrecie aż do drugiej śmierci, ale też nie chwalił się tym na prawo i lewo, toteż otwartość i swoboda z jaką niektórzy się z nim dzielili najdziwniejszymi sekretami wydawała się Wrońskiego zaskakiwać. Za każdym razem. Wczoraj zalecała się do niego szalona masochistka, której wyciął na plecach swastykę. Dzisiaj wpatrywał się w kapucynkę zombie. Nigdy nie wiesz co przyniesie jutro, nawet kiedy jesteś upiorem.
- Może się czegoś napijesz, Twardowski? - zaproponował, ignorując niedawny problem alkoholowy, z jakim borykał się poprzedni właściciel tego ciała. Niektóre plotki trzeba było zostawić za sobą. Dokładnie tam, gdzie resztki rozumu, strach, rozpacz i inne emocje sprawiające, że kamienna twarz traciła na autentyczności.
Miron Twardowski
Miron Twardowski
Na drugi rzut oka Zw6ejwx
Kraków, Polska
30 lat
nieznana
neutralny
przedsiębiorca pogrzebowy
https://petersburg.forum.st/t1080-miron-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1360-pan-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1086-pan-twardowski#4002https://petersburg.forum.st/t1919-czarny#9786

Czw 02 Lis 2017, 04:09
Jeśli o tworzenie chodzi, tym dwóm dżentelmenom bliżej było do siebie niż gdziekolwiek indziej. Twardowski z umiłowania życia bezbrzeżnego tworzył również w swojej ciemnej piwnicy rzeczy, nad którymi mógł piać z zachwytu godzinami. Sam do siebie, rzadko bowiem upubliczniał swoje wątpliwego uroku arcydzieła.
Tak teraz z pewną pobłażliwością przyglądał się małpce, która rozdziawiła wyschłą paszczę szeroko i zgarbiwszy się jak gargulec na szczycie upiornej wieży znieruchomiała z małymi rączkami wyciągniętymi wysoko do góry. Twardowski zaśmiał się lekko.
- Nie bądź niedorzeczny, panie Wroński. - przeniósł powoli, leniwie wzrok z małpki na Lwa - osiołkowi w żłoby dano, komu weselej przyglądać się - zrzucając niedbale pudełko z kolan i zakładając nogę na nogę- Chcę zamówić dla małpki domek. Pomyślałem, że Ci umili czas podczas pracy. - oblizał usta wielce kontent, splatając palce na brzuchu. Małpka wrzasnęła nagle swoim gulgoczącym zaśpiewem i machając łapkami przebiegła się w tę i we wte po pokoju, nie budząc już niczyjego zainteresowania swoim zachowaniem. Pozbawione powiek oczka lśniły pięknie jak najdroższa biżuteria.
Trudno powiedzieć jakimi sekretami miałby się Twardowski z Lwem podzielić, ale jeśli ten widząc jedną małą ożywioną małpkę już wszystkie Mironowe tajemnice zdołał wyczytać, to się wziął chyba minął z powołaniem i powinien być detektywem. Albo przynajmniej na wespół ze swoją przyjaciółką, miłośniczką skaryfikacji, otworzyć salon wieszczy i ludziom czytać z oczu i domowego wyposażenia całą prawdę o ich życiu.
On? Małpce, łyżeczką oczka? Nigdy. W. Życiu. Był szanującym się obywatelem Petersburga, na którego widok co prawda czasem płakały małe dzieci, ale absolutnie niczego nie można było mu zarzucić. Zajmował się zawodem smutnym i niechętnie wspominanym na salonach, ktoś jednak tę pracę robić musi, a kto trupami zajmie się lepiej, niż ten Twardowski, z tych Twardowskich. Rozplótł palce i zgarnął z twarzy włosy.
- Ładny jakiś, z akacji koniecznie. - drzewa akacjowe na ziemiach słowiańskich były potężnie naładowane energią wiary, ponoć zaginiona tysiące lat temu arka przymierza zbita była właśnie z akacjowych desek. - Z okienkiem. - wystawił palec - Żeby było ją widać, jak wejdzie do środka.
W praktykach Twarowskiego trzeba było brać pod uwagę wiele zmiennych, w tym wszystkich czynników współgrających z tworzonymi przezeń arcydziełami. Małpka sadzają swoją suchą dupkę na akacjowej desce przestawała się poruszać, zmieniając w zwyczajny, nieco koszmarny gadżet dla miłośnika taksydermii. Potrzebował zgrabnego pudełeczka, na swojego małego szpiega, jakiejś szkatułki w której nieświadomy niczego kupiec poniesie kapucynkę do domu, a ta zrujnuje mu życie jak każdy przeklęty artefakt. Twardowski bardzo lubił igrać sobie z losem.
Na alkoholową propozycję pokręcił grzecznie głową.
- Źle mi robi na kiszki. - ostatnim razem z Żywią opił się jakiejś cholernej rakii i chodził zgięty w pół przez tydzień, jak garbus z cygańskich bajek.- Ale sobie nie żałuj.
Dopóki mu siostra nie uwarzy czegoś na wzmocnienie mógł zapomnieć o alkoholu, pozostając na łasce wyłącznie rzeczy kwaśnych.
Lew Wroński
Lew Wroński
Na drugi rzut oka Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Nie 05 Lis 2017, 00:41
Wroński powstrzymał westchnienie, jakie chciało się z niego wydobyć, kiedy dotarło wreszcie do jego niezbyt tęgiego umysłu jaka była jego rola w tym przedstawieniu. Tym samym wyjątkowo ucieszył się z przyzwolenia jakie mu dano, bo szklaneczka jaką przed sobą postawił miała osłodzić nieco widok, jaki to mu Twardowski zgotował. Nie to, żeby był jakoś szczególnie wrażliwy, bo gorsze rzeczy widział i robił, ale okazało się, że kiedy przez rok starasz się zachować pozory normalności i klarowności umysłu, coś faktycznie zaczyna się w tobie zmieniać.
Zdaniem Wrońskiego nie była to jednak zmiana na lepsze. Bo chociaż obłąkanie doprowadziło go do śmierci, to jakaś cząstka szaleństwa, mimo zrozumienia jak niebezpieczne to dla ciebie było, wracała. I padał on coraz mocniej tego ofiarą. Z dnia na dzień widział jak coś w oczach znowu się zmienia. Jakby jego poprzednie życie wydarło się na powierzchnię. Rozchodziło jak rdza.
- Niedorzeczność - zaczął, siadając naprzeciw Mirona i kładąc swoją szklankę na stoliczku, zaraz obok pogniecionego szkicownika - to wręcz definicja mojej osoby, Twardowski.
O czym przynajmniej jego zdaniem świadczył fakt, iż już jakiś twór się w jego głowie kreował, chociaż łyk alkoholu zdecydowanie nie pomógł mu w nabraniu wyrazu. Ale spokojnie, jeszcze się wyklaruje. To było jednak kwestią czasu, a ten płynął nieubłaganie. Na szczęście Lew zdołał odnaleźć sposób na to, by dać sobie na tym świecie jeszcze jedną szansę. Albo nawet kilka, ale potwierdzić tego nie mógł, bo nie zdołał jeszcze umrzeć drugi raz - wiedział jednak, że prędzej czy później po każdego przychodziła kostucha, choćby i się rękoma i nogami bronili. I nie słuchajcie plotek - nie dało sie z nią wygrać przedłużenia biografii poprzez wygraną w szachy.
- Jak duży? - zapytał, starając się ignorować źródło jego irytacji. A dotknij czegoś, czego nie powinnaś, to nakarmię tobą służbę. Powinna w ogóle z niego taka myśl wypłynąć? Nic nie poradził na to, że wolał zwierzęta posłuszne.
Gdyby poświęcić temu chwilę uwagi, to nie tylko zwierzęta.
No dobrze. Wroński po prostu lubił mieć wszystko pod kontrolą. Począwszy od drzwi, na innych własnościach kończąc. Wliczając w to ludzi, jakich to zdecydował do siebie dopuścić.
Miron Twardowski
Miron Twardowski
Na drugi rzut oka Zw6ejwx
Kraków, Polska
30 lat
nieznana
neutralny
przedsiębiorca pogrzebowy
https://petersburg.forum.st/t1080-miron-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1360-pan-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1086-pan-twardowski#4002https://petersburg.forum.st/t1919-czarny#9786

Pon 06 Lis 2017, 17:28
Przyglądał się Wrońskiemu nalewającemu sobie coś mocniejszego i konsumującego odrobinę błogosławionego, płynnego spokoju. Uśmiechnął się łagodnie, zakładając nogę na nogę.
-Mm... - przebąknął podpierając głowę i przymykając oczy, kątem oka znów obserwując małpkę, która postanowiła spróbować wspiąć się na ścianę z oczywistym skutkiem. W efekcie tylko gładziła łapkami płaską powierzchnię, oglądając się co chwila na Lwa tymi wyłupiastymi rubinami wprawionymi w małą czaszkę.
- Chyba Cie lubi, popatrz. - pogrzebał w kieszeniach i wyjął z nich chińską złotą monetę z dziurką, na ciemnym rzemyku, którą zamajtał w powietrzu koło fotela. Gest ten zdawał się zainteresować małpkę na tyle, by przestała swych daremnych prób.
- Dwadzieścia na czterdzieści na... mm... piętnaście? Taka gablotka coby zmieściła mi się na regał z książkami. Bardzo mi zależy na najwyższej jakości, dużo detali, fikuśnie, wymyślnie, co tam sobie zamarzysz - machnął niedbale ręką- Znajomy złotnik zgłosi się do Ciebie w przyszłym tygodniu zobaczyć projekt, powiedz mu jakie ma wykonać ozdobniki.
Milczał chwilę przyglądając się rozmócy. Byłby skłonny opowiedzieć mu, w co się nieszczęsny pakuje, ale nie mógł być pewny czy przypadkiem nie ma w nim jakiejś większej moralności i nie odmówiłby współpracy. Co prawda czasami pomagał mu zutylizować różne przedmioty, nierzadko przerabiając jedne na inne, jednak Twardowski nigdy nie kwapił się podzielić informacjami skąd się one brały, bo - cóż, Wroński nigdy nie pytał. W jakimś stopniu dlatego właśnie lubił z nim pracować.
- Złoto, perły, pełne bogactwo, a na środku małe podium dla małpki. Nie wiem, czy projektujesz takie gówna, czy tylko wykonujesz, ale liczę na Ciebie! - puścił mu oczko.
W międzyczasie upiorna kapucynka podeszła do nich i chwyciła monetę w dłonie, po czym wpakowała ją do buzi zamykając szczęki niczym zębate wieko kuferka, świnka-skarbonka na kudłatych nóżkach. Miron podniósł zwierzątko zawisłe na rzemyku jak rybka i zaśmiał się ponownie.
- Do tej pory to jedyny sposób, na który udało mi się ją złapać. Ale nie zawsze działa - pochylił się nieco i wyciągnął dyndające zwierzątko w stronę Lwa - Może chcesz ją zmierzyć? Zważyć? Nie wiem jak wykonujesz swoją pracę, może to istotne.
W oczach skrzyły mu się szalone iskierki radości, był wyraźnie rozbawiony niechęcią czającą się we Wrońskim, choć wcale nie dlatego, że go to śmieszyło bądź nie poważał swojego rozmówcy. Bardzo lubił intensywne emocje, lubił patrzeć na ludzi szalenie szczęśliwych i pogrążonych w rozpaczy, lubił te dzieci płaczące na jego widok i lubił krzyki zdziwienia pań odwiedzających jego lokal na widok jego kolekcji zwierzątek w gablotach. Lubił wesoło pijanych górali i tańczących cyganów, było w nim bezbrzeżne umiłowanie każdego z aspektów życia, każdej z melodii uczuć. Trochę dlatego, że przez dłuższy czas, szczególnie w czasach szkolnych, miał duże trudności z wyprodukowaniem własnych - tylko z obserwacji nauczył się odpowiednich grymasów i intonacji. Dlatego teraz pokiwał brwiami.

Ustalili co było do ustalenia, Miron podziękował uprzejmie za gościnę, w końcu był dżentelmenem ale czas gonił więc pozdrowił Wrońskiego i opuścił jego lokal.

2x z/t
Lew Wroński
Lew Wroński
Na drugi rzut oka Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Wto 06 Lis 2018, 09:55
28.07.1999

Ostatnimi czasy Lew Wroński podejrzanie mocno polubił porządki. Miał kilka teorii co do tego, cóż mogło być powodem tak brutalnych zmian w jego charakterze, ale nie miał zamiaru skupiać się dzisiaj na żadnej z nich. Miał przecież sporo do zrobienia! Trzeba było wymieść spod dywanu schowane tam wcześniej strzępki materiału. Przy myciu mebli i zamiataniu nie można było pominąć smug na ścianie, będących efektem namalowanego na niej niedawno pentagramu. Krew. Ah, piękna krew, przypominająca Ines słodycz dawnych dni, kiedy jeszcze stąpała po tym świecie na własnych nogach. Dzisiaj była kimś zupełnie innym i chociaż nie narzekała na ciało jakie udało jej się skutecznie opętać, nie mogła wyzbyć się wrażenia, że tęskniła. Za swoim dawnym, zakurzonym sklepem. Za słowami, jakie ciągnęły się za nią w czarodziejskim świecie.
Diablica. Monstrum.
Bestia.
Ah, tęskniła. Za widokiem swoich szponów rozrywających ciało. Za czymś, czego Lew Wroński nie miał szansy ujrzeć do tej pory i najprawdopodobniej nie będzie w stanie nigdy. Wspomnienie wiatru tańczącego na futrze biegnącego wilka było spełnieniem najskrytszych jej pragnień, a jednocześnie czymś tak nieosiągalnym. Nie mogła związać się w pęta wilkołactwa i w tym życiu - to nie był odpowiedni czas i miejsce na taką wolność. Wreszcie wszechświat dał jej warunki do tego, aby mogła tworzyć swoje upiorne dzieła, a zmarnowanie takiej okazji uznawała za niedopuszczalne.
Tak też przecież powstał ten warsztat. Znajdujący się na zewnątrz szyld udawał godnie, że w środku nie znajdowało się nic innego poza ręcznie rzeźbionymi meblami, ale w odczuciu Lwa prawdziwy czarnoksiężnik poczułby swąd czarnej magii z odległości kilku przecznic. A może to tylko on to czuł? Zapach rozkładu, jakby dusza nie wytrzymywała już tego naporu szaleństwa i upadku moralnego, ciągnący się za niektórymi ludźmi zgodnie z ich wolą. Nie, to nie byłoby istotne, gdyby tylko on to czuł.
Widział coś pięknego w tym, że wielu wybierało podobną mu drogę i łatwo było mu rozpoznać zaprawionych w boju przyjaciół. Czarna magia potrafiła połączyć dwie osoby. Nowe życie  Wrońskiego przypisało do jego konta wiele znajomości tego typu. Jednym z takich kolegów po fachu był niejaki Cecil Yaxley, właściciel tutejszego hotelu. Wroński zdążył zauważyć, że mimo niezbyt tolerowanego wśród czarodziejów hobby, pan Yaxley był tutaj człowiekiem szanowanym. Mały wypadek na jego weselu udowodnił, że stał się również bardzo popularny. Na samą myśl na twarzy pojawił mu się lekki uśmiech, który zniknął tak szybko jak na twarz zawitał - dokładnie w momencie, w którym spostrzegł swoje odbicie w wycieranym właśnie słoju z bliżej nieokreśloną, czerwoną zawartością.
Odstawił go na półkę, po czym sprawdził godzinę na wiszącym na ścianie zegarze z kukułką. Było już późno, a na zewnątrz chłodny wiatr bujał starym drzewem rosnącym blisko okiennicy. Idealny czas na umówione spotkanie.
Rozwiązał różowy fartuch, jaki miał na sobie podczas porządków, schował go do jednego z kufrów i wyciągnął z szafki jedną z butelek alkoholu, które odziedziczył po poprzednim właścicielu własnego ciała. Ustawiwszy ją wraz ze szklankami na stoliku przetarł nos, pozwalając przy okazji na niewinne wspomnienie Kallipso i usiadł na swoim ulubionym fotelu, sięgając przy okazji po gazetę. Cóż wybuchło tym razem?
Czytał ją tylko w połowie przytomnie. Wyczekiwał w końcu pukania do drzwi.
Cecil Yaxley
Cecil Yaxley
Na drugi rzut oka Tumblr_mflnakJD3D1rffxo0o5_500
Londyn, Anglia
32 lata
błękitna
neutralny
właściciel hotelu / biznesmen
https://petersburg.forum.st/t746-cecil-yaxley#1694https://petersburg.forum.st/t756-cecil-yaxley#1769https://petersburg.forum.st/t757-pan-smierciozerca#1772https://petersburg.forum.st/t758-tamiza#1774

Nie 11 Lis 2018, 22:08
Tymczasem Cecil Yaxley musiał polubić remonty. Mężczyzna nie dość, że musiał pozwolić się urządzić Jadwidze w swojej posiadłości - w końcu została jego żoną i wynegocjowała wykłóciła parę zmian w ich domu i odświeżenie jej pokoju oraz ich wspólnej sypialni (do której Yaxley nie zamierzał zaglądać często) to jeszcze kończył naprawę wszystkich uszkodzonych rzeczy czy okien w hotelowej restauracji oraz w pojedynczych, innych miejscach. Nie chcąc się z tym męczyć z przyjemnością przyjął zaproszenie od Lwa, by przekonać się, jak były celebryta na co dzień sobie radzi w tej ponurej, rosyjskiej rzeczywistości.
A jeśli chodziło o sprzątanie miał od tego wiernego, rodowego skrzata oraz wynajętych pracowników. Jego żona miała chyba jeszcze ściągnąć jakieś bożątka, ale nie był tego pewien. W sumie nie każdy czarodziejski dom ich potrzebował, szczególnie kiedy właściwie wszystkie prace robili ludzie. Dlatego z pewnością Cecil by się zdziwił, że krewny jego żony sam sprząta po sobie. Z drugiej strony jeśli ktoś miał czarnomagiczne rzeczy zapewne bezpieczniej było, aby tylko on przy nich grzebał.
Wilkołactwo nie kojarzyło mu się źle. Wprost przeciwnie - w końcu sporo wilkołaków współpracowało z Czarnym Panem i pomagało mu uzyskać przewagę nad zdrajcami krwi. I choć trochę nimi gardził, co zdawało się naturalną reakcją wśród czarodziejów, którzy w porównaniu do nastolatek z kolejnego wieku nie mieli jak naoglądać się "Zmierzchu" z umięśnionym Jacobem, to jednak nie był za ich wybiciem. Co najwyżej odseparowaniem, żeby nie zagrażały zdrowym obywatelom.
Ale kto by go słuchał? Był tutaj obcy, nawet jeśli jego pochodzenie zachwycało sporo osób.
W miejscu, które stworzył młodociany czarnoksiężnik rzeczywiście można było poczuć się jak w czarnomagicznym raju - oczywiście jeśli ktoś nie przepadał za tą raczej nielubianą dziedziną magii to zapewne w okolicach tego miejsca poczułby się co najmniej nieswojo. Anglik jednak doceniał wygląd tego przybytku. Przypominał mu klimat ulicy Przekątnej, której przez lata był regularnym klientem - oczywiście w odpowiednim przebraniu, aby nie prowokować złodziei czy innego marginesu społecznego. Gdyby nie cyrylica na szyldzie przez chwilę mógłby się poczuć jak w domu, zostało mu jednak oceniać ten sklep pod innym kątem niż pamięć o rodzinnym kraju. Mimo to musiał w duchu przyznać, że warto było tu przyjść, choćby dla takiego miłego dla oka widoku. Yaxley wciągnął głębiej powietrze po czym zaczął zbliżać się do drzwi patrząc przez okno i próbując wyłapać jakieś ciekawe obiekty lub chociaż ruch spowodowany czyimś przemieszczaniem się. Zauważył jednak jedynie pięknie rzeźbione meble i inne pierdółki, które mogłyby zainteresować Jadwigę. Może powinien ją tu wysłać na zakupy? Nawet jeśli głębiej nie ma nic ciekawego to chociaż dom będzie odpowiednio wyglądać.
Wreszcie nacisnął klamkę i dostał się do środka. Nie wiedział czego oczekiwać, więc postanowił przywitać się jak to wypada arystokratom (mógł być pewien, że to będzie odpowiednie).
- Good afternoon, Mister Wroński. Where are you? - spytał rozglądając się za swoim znajomym.
Poznawania wzajemnych sekrecików ciąg dalszy właśnie nastąpił.
Lew Wroński
Lew Wroński
Na drugi rzut oka Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Sro 19 Gru 2018, 05:19
Było coś w języku angielskim, co sprawiało, że Wroński na moment zapominał o byciu sobą, a spod dokładnie utkanej skorupy wystawały skrawki jego poprzedniego życia. Dźwignął się z fotela po czasie wyjątkowo krótkim, więc kiedy Yaxley raczył przekroczyć próg jego włości, mógł dostrzec Lwa stojącego w odrobinie karykaturalnej, wykrzywionej pozie, z ręką opartą o biodro. Swojego czasu, jeszcze jako pani Benoit, Wroński witał tym widokiem swoich klientów. Częstował ich również, podobnie jak Cecila teraz, wyjątkowo upiornym uśmiechem. Jednym z tych, które chociaż wykrzywiały usta, nie dawały rady sięgnąć martwych oczu.

- Jestem, Cecilu. Tuż pod twoim nosem - powiedział odrobinę rozbawiony, wychodząc z cienia, jaki opadł na jego twarz wraz ze schowaniem się po części za bordową kotarą. - Dobrze cię widzieć w jednym kawałku. Słyszałem plotki, że masz wybrać się w najbliższym czasie na drugą stronę.

Mowiąc to uścisnął Brytyjczykowi rękę. Nie czekał również z zamknięciem drzwi na dość pokaźnych rozmiarów zamek oraz zaprowadzeniem czarnoksiężnika wgłąb swojego domostwa. Było ono jednocześnie staromodne i czyste... I owszem - o czystość tą, od czasu wykruszenia się wszystkich stażystów, dbał samodzielnie sam właściciel. Nie było to jednak coś do czego nie przywykł - w przeciwieństwie do niektórych nie kąpał się nigdy w luksusie. Właściwie, to szybciej umarł niż wziął kąpiel we własnej wannie - coś nawet tak normalnego zahaczało dla Ines o luksus na jaki nie mogła sobie pozwolić.

- Napijesz się czegoś? - Zapytał spokojnie, skinąwszy głową w stronę stolika.

Pomieszczenie w którym się znajdowali zawierało wiele, naprawdę wiele bibelotów pustawianych równo w szklanych gablotach. Jedne prezentowały się nadzwyczaj upiornie, a inne... podejrzanie przeciętnie. Gabloty były zamknięte na trzy spusty - można było jedynie zastanawiać się czy odnawiane przez Wrońskiego antyki miały jakieś ciekawsze zastosowanie niż wygladanie ładnie stojąc na półce nad kominkiem. Nie dało się ich dotknąć. Nie dało się przyjrzeć im z bliska.

- Zawdzięczam twoją wizytę czemuś konkretniejszemu niż chwila wytchnienia od żony? Nie zdążyłem ci pogratulować. Zjawiłbym się na twoim ślubie, ale przeczucie powiedziało mi, że nie będzie to zbyt wybuchowa impreza. Jak widać się myliłem, chociaż... Nie wiem czy żałuję.
Cecil Yaxley
Cecil Yaxley
Na drugi rzut oka Tumblr_mflnakJD3D1rffxo0o5_500
Londyn, Anglia
32 lata
błękitna
neutralny
właściciel hotelu / biznesmen
https://petersburg.forum.st/t746-cecil-yaxley#1694https://petersburg.forum.st/t756-cecil-yaxley#1769https://petersburg.forum.st/t757-pan-smierciozerca#1772https://petersburg.forum.st/t758-tamiza#1774

Czw 27 Gru 2018, 13:58
Yaxley miał na odwrót - to właśnie mówiąc po angielsku czuł się sobą. Nie licząc krótkiej i niezręcznej rozmowy z Jadwigą na weselu praktycznie od wielu lat nie przeprowadził żadnej rozmowy w całości w swoim ojczystym języku. Brakowało mu tego bardzo, czego nie mogła zaspokoić nawet korespondencja z ukochaną matką.
Nie widział Lwa przez okno, nie spodziewał się więc go ujrzeć od razu po wejściu. W dziwnej pozie, z wykrzywionymi ustami ułożonymi w trochę karykaturalny uśmiech mógłby przerazić niejednego klienta. Jednakże nie Yaxleya. Tego Lew nie przeraziłby nawet, gdyby akurat rzucał coś w stylu crucatiusa na jakąś szlamę. Co więcej, pewnie gdyby Wroński go przyłapał na podobnej czynności sam by jej nie przerwał uznając, że to naturalne, że pokazują sobie siebie nawzajem w takich sytuacjach.
- Wybacz, nie zauważyłem cię - uśmiechnął się nawet jak na niego przyjaznym uśmiechem do Polaka. - A kto opowiada takie bzdury? - spytał podając mu rękę na przywitanie. Podejrzewał, że większość rodziny jego żony życzyła mu po cichu śmierci, ale chyba nie rozpowiadaliby, że rychło nastąpi jego czas?
Poczekał, aż zamknie drzwi (w końcu żaden z nich nie chciał, żeby ktoś im przerwał spotkanie nagłym wtargnięciem) i poszli w głąb budynku, w którym mieszkał Wroński. Mimo, że nigdy nie widział u niego służby miał w mieszkaniu czysto i schludnie. Anglik nie wyobrażał sobie sam sprzątać własną posiadłość.
- Kawy, jeśli masz - wiedział, że w tym kraju herbaty z mlekiem nie uświadczy, więc już nawet nie pytał czy ktokolwiek ma taki rarytas. - Słodzę dwie kostki cukru - rozejrzał się po pomieszczeniu nim wreszcie zdecydował się spytać: - nie myślałeś nad kupnem skrzata albo nawet jakichś bożątek? Mocno ułatwiają życie. Jak coś mogę ci jakieś odsprzedać po znajomości  - zaproponował. Nie chciał nawet sobie wyobrażać jak Polak musiał się męczyć z porządkowaniem tego wszystkiego.
Brytyjczyk z zainteresowaniem przyjrzał się starej, pewnie przeklętej pozytywce ukrytej za gablotą. Jakby doprowadzała do szaleństwa powinien rozważyć jej danie żonie... Ale to dopiero jak urodzi mu dziecko. Skoro już je zrobił nie chciał, żeby jego starania poszły na marne.
- Powiem tak - nawet jakbyś przyszedł szybko byś się zmył, jak wszyscy - stwierdził obojętnie, choć zdanie wyrażone przez Lwa zabrzmiało niegrzecznie po wychowaniu, jakie odebrał w Anglii. Widział jednak, że tutejszy savoir vivre należał do tych specyficznych. - Chciałem się upewnić, że wszystko z tobą w porządku. Ostatnio cię nigdzie nie widać. Czyżbyś zajął się jakimś ciekawym projektem? - zapytał z błyskiem w oku. Jeśli Polak wpadłby na coś ciekawego Yaxley był gotowy go wspomóc. Mało w tym kraju było jednak rzeczy, dla których gotów był ryzykować.
Niby spokrewnieni mężczyźni jeszcze chwilę pogadali nim ostatecznie się rozstali.

2x z/t
Sponsored content


Skocz do: