Idź do strony : Previous  1, 2
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sob 04 Lut 2017, 18:24
First topic message reminder :

Biblioteka

Pomieszczenie nie przypomina w ogóle tych, które przychodzą w pierwszej kolejności na myśl, kiedy ktoś wspomni o bibliotece zamkowej lub akademickiej. Nie jest pełna ciemnych zakamarków, wręcz przeciwnie – wszystkie półki, stoły, ławy, stoliki i inne drobniejsze meble wykonane są z jasnego drewna. Półki sięgają niemalże sufitu, zasłaniając całkowicie większość ścian, a przy niektórych stoją wysokie, pozłacane i zdobione drabiny. Podłoga za to jest marmurowa i pokryta dodatkowo lazurowymi chodniczkami wzdłuż korytarzy. W bibliotece pałacowej znajduje się wiele zbiorów sprzed paru wieków, które umiejscowione zostały w specjalnych gablotach za magicznym szkłem. Dostęp do nich mają wyłącznie wykwalifikowani archiwiści. Jest jednym z niewielu pomieszczeń, do którego wstęp o każdej porze dnia i nocy mają wszyscy członkowie rodów, bez względu na swój wiek czy miejsce w hierarchii.

Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Biblioteka - Page 2 Tumblr_inline_p9yn1jqXtF1rxlhrp_250
Kraków, Polska
23 lata
czysta
neutralny
student medycyny, asystent, stażysta
https://petersburg.forum.st/t1475-lukasz-odrowaz#7375https://petersburg.forum.st/t1489-lukasz-odrowaz#7579https://petersburg.forum.st/t1490-a-dajcie-mi-wszyscy-swiety-spokoj#7581https://petersburg.forum.st/t1488-odrzel#7577

Nie 03 Lut 2019, 17:04
W duchu uznał, że nieznana mu, rudowłosa Yelena może mieć rację. Ale się nie odzywał. Nie znał się na hodowli, nie wiedział kogo spytać, więc na dobrą sprawę nie chciał popierać czegoś, co mogło być w stu procentach błędne. Miał w końcu zostać lekarzem, nie wróżbitą, no i ciężko mu było ocenić wpływ tak niepewnych czynników na zwierzęta.
Nadstawił uszu, kiedy usłyszał o załatwianiu ochotników do eksperymentów. Tym bardziej zapragnął dołączyć do magomedycznej grupy próbującej znaleźć lekarstwo. Chciał się przyczynić do sukcesu tych ludzi, a w konsekwencji także się wykazać i pokazać na co go stać. A kiedy się uda pewnie jego kariera zacznie się na dobre. I to już na stażu! Nie mógł się szczerze doczekać.
- Odrowąż - podpowiedział Wattsowi tonem godnym ambitnego stażysty. Niech go lepiej zapamięta, jego pomysł przeszedł, on w tym świecie coś osiągnie! Póki co jednak powinien usiąść na tyłku i czekać na polecenia, zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Przybliżył się jednak w międzyczasie z krzesłem do zebranych na spotkaniu uzdrowicieli. Nie chciał, żeby coś go ominęło.
- To eliksir przeznaczony na ugryzienia jarchuków? - zwrócił bezpośrednio pytanie do Yelizavety nie dbając o odpowiednią tytulaturę. Jeśli miałoby się okazać, że to remedium na wszystko to ten przepis niezbyt go interesował. - Panienko - dodał, gdy się zorientował, że chyba o czymś zapomniał. Choć prawda była taka, że w takim towarzystwie nie powinni tracić czasu na próby zorientowania się jak do kogo się zwracać tylko raczej mówić do siebie na "ej, ty". To trochę ułatwiłoby sprawę.
Nie komentował słów swojej siostry, chociaż jej słuchał. Miał wrażenie, że choć chciała dobrze to jednak kombinowała w jakąś mityczną stronę. Tymczasem Łukasz szukał pewniaków. Nie chciał, żeby lekarstwo na ugryzienia było jedynie dla bogatych albo żeby pod pretekstem kosztów podwyższono podatki. A że jako lekarz dążył do ochrony życia powinien znaleźć coś, co pomoże jak największej liczbie osób, prawda? Nawet jeśli wszystkim nie zdąży to i tak najważniejsze jest, by wreszcie mu - i innym - udało się znaleźć rozwiązanie problemu. Po tym, jak Taras wyjaśnił mu kwestię skutków ubocznych podziękował mu za cenną wiedzę z flory i fauny, po czym na nowo wsłuchał się w tłum licząc, że jednak ktoś będzie miał lepszy pomysł niż martwa woda. Zamiast tego jednak dowiedział się, że został przyjęty do współpracy z medykami, na co podziękował im wszystkim i podał rękę mówiąc, że liczy na udaną współpracę. Pomyślałby kto, że Łukasz jest przynajmniej po stażu, że się tak zachowuje, ale on po prostu chciał w ten sposób zapaść w pamięć licząc, że kojarząc jego zaangażowanie może ktoś z obecnych przyjmie go na praktyki czy coś. Humoru nie popsuł mu nawet Dosifei, który najwyraźniej nie umiał trzymać nerwów na wodzy, kiedy było trzeba. Jakby nie łapał, że składników z żar-ptaka może nie starczyć dla wszystkich.
Oderwał swe myśli na chwilę od głównego problemu dzisiejszego spotkania. Niezbyt kojarzył mężczyznę, który przybył, jednakże kwestia badania hodowli niekoniecznie go interesowała. Zignorował więc nowoprzybyłego.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Nie 03 Lut 2019, 18:07
Agathe stała w progu obracając w dłoniach papierosa. Nieodpalonego oczywiście, ale to chyba odruch, zajmowanie czymś rąk kiedy pochłoniętym się jest obserwacją. Nie była tu długo, nie na tyle, aby móc prześledzić całą rozmowę, ale zdążyła już zliczyć twarze, które znała bądź kojarzyła i siłą rzeczy były to twarze większości. Niektóre znane z bali sprzed paru lat, z Akademii, z pracy, czy w przypadku takiego Olega, z wspólnej tajemnicy będącej małżeństwem z Arysteą. Albo drogiej kuzynki alchemiczki. Od momentu, kiedy się zjawiła, nie podzieliła się ani słowem, chłonąc jednak każde zdanie i obserwując kolejno nie tylko wypowiadających się, ale też tych, którzy tkwili z nosami w książkach, mniej lub bardziej angażując się w stan rzeczy. Ciężko stwierdzić, że o tamta panienka, kartkująca wolumin, cokolwiek wyczyta z tego znikającego jej sprzed oczu w zawrotnym tempie tekstu. Chyba bardziej zainteresowana tym, aby się pokazać, że przyszła, bo i takich nie brakuje. Agape to sobie na tyle strategiczny punkt wybrała, że w każdej chwili mogła wyjść nikomu nie przeszkadzając a w razie czego złapać też takich, którzy by ją zainteresowali, w tym wypadku taką Irenę na przykład, bo kombinowała i wyszczekana całkiem.
Drgnęła minimalnie, kiedy ktoś przeszedł obok niej stąpając jak krasnoludzki golem i stawiała na kolegę gwardzistę, ale nie. Nie, żeby to miało jakiekolwiek znaczenie, dopóki mógł wlać w umysł Agaty jakieś interesujące informacje to mógł się bujać na boki nawet jak wahadło metronomu. Wyprostowała się, przestając w końcu bawić zmiętym już solidnie papierosem i skupiła na mężczyźnie większość swojej uwagi, bo ją akurat mijane hodowle interesowały najbardziej.
Yelena Vasina
Yelena Vasina
Biblioteka - Page 2 Giphy
Moskwa, Rosja
30 lat
nieznana
za Raskolnikami
piosenkarka
https://petersburg.forum.st/t2030-yelena-vasinahttps://petersburg.forum.st/t2033-lena-vasina#11184https://petersburg.forum.st/t2035-lenka#11186https://petersburg.forum.st/t2034-dzwonek#11185

Pon 04 Lut 2019, 20:22
Uniosła brew w geście zdziwienia, kiedy została poproszona bliżej. Że misja? Tak dla niej? Ktoś jej ufał na tyle, by powierzyć w jej ręce jakieś zadanie? Panie, co za zrządzenie losu. Gdyby miała dzisiaj lepszy dzień, to by się pewnie z tego śmiała, jednak chwilowo nie miała ochoty. Dyskusja ją dość wymęczyła i w sumie nie chciało jej się już prowadzić jakiś dłuższych konwersacji, ile można. W gardle jej już zaschło od tego ględzenia gorzej niż po całonocnym występie w jakimś barze. Stanęła więc i najpierw wysłuchała co miała zrobić Yelizaveta... jeśli dobrze zapamiętała jej imię, by następnie skupić się na tym, co ona miała zrobić.
- Czas mam, jednak nie za darmo. Nie każdy może sobie pozwolić na dwutygodniowe wolne. - mogła odwołać kilka występów, jednak wtedy nie miała żadnej gwarancji, że jak wróci, to będzie miała co do garnka włożyć i nie skończy na głodówce. Doświadczyła w życiu głodu, nie planowała zbyt szybko wrócić do tego stanu rzeczy. Żerowanie na chorych, którzy potrzebowali odpowiedzi jak najszybciej? Zależy od perspektywy. Fajnie jeśli uratuje parę żyć, ale co z tego jeśli potem sama będzie dziadować i żebrać o okruchy chleba? Przecież historia i tak jej nie zapamięta, może komuś pomoże, może nie... ale nie utrzyma się z tego, jeśli sama nie zadba o swoje wynagrodzenie. Oczywiście, dla takich Karamazovów, Dolohovów czy innych ovów to 2 tygodnie wolnego to nic szczególnego, ot tak se mogą nie przyjść do pracy... jednak nie każdy miał tyle szczęścia co oni.
Kiedy usłyszała nazwisko Gardonyi, nieprzyjemny dreszcz przeszył jej ciało a sama poczuła się niemalże zagrożona. Bah! A pomyśleć, że kiedyś miała szansę należeć do tej rodziny. Całe szczęście, że została poproszona na bok, bo inaczej to by chyba dostała ataku lękowego albo innych cudów na kiju, gdyby miała znajdować się gdzieś bliżej Węgra. Nie ważne czy była to bliska rodzina, czy daleka... uraz został do całego rodu. Spojrzała na kartkę, pobieżnie czytając co ma zrobić. Chciała w sumie uzyskać odpowiedzi jak najszybciej i stąd wyjść.
Dezső Gárdonyi
Dezső Gárdonyi
Biblioteka - Page 2 Tumblr_omhh3bIEfw1qm73ogo8_250
Budapeszt, Węgry
32 lata
błękitna
neutralny
tropiciel
https://petersburg.forum.st/t1497-dezso-gardonyi#7726https://petersburg.forum.st/t1628-dezso-gardonyi#7945https://petersburg.forum.st/t1627-dezso-gardonyi#7944https://petersburg.forum.st/t1629-dezso-gardonyi#7946

Wto 05 Lut 2019, 11:31
Jego uwadze umyka fakt, iż jedną ze stojących w centrum kobietą jest Yelena Vasina. Choćby minęła go na długość łokcia, nie rozpoznałby jej w tłumie. Jako dziesięcioletni chłopiec parokrotnie widział ją na rodzinnych zjazdach, ale poza rudą czupryną, nie pamięta nic więcej. Wizja jej młodzieńczej buzi niknie w zakamarkach głowy szybciej, niż jesienny, pędzący po turniach wiatr. Wobec tak mglistych wspomnień wie o niej tyle, ile przeciętnie jest w stanie wyciągnąć z otoczenia byle znajomy. Słyszał, że niedługo utrzymała się w progu domu Gardonyi, a powód jej zniknięcia dziwnym trafem pozostaje nieodkryty. Temat przemilczany to temat zamknięty, a w tym przypadku milczeli niemal wszyscy. Gdyby go o nią spytać, idąc za pogłosem babcinych plotek domyślałby się, że historia Vasiny, upięta klamrą wstydu, nie miała być nigdy rozpięta. A on z lojalności wobec domu i z naturalnego braku ciekawości podobnymi kwestiami nie pytał, co kryło się za słowami „TA dziewczyna”, jak zwykł czasem słyszeć pośród wujostwa. Dzisiaj również nie zaprząta sobie głowy jej osobą.
Zaplata dłonie przed sobą, opuszczając je wzdłuż ciała dla większej swobody. Wyprostowany i skupiony na sprawie wygląda niemal majestatycznie. Efekt psuje reszta wizerunku – smoliste, kręcone włosy splątane niedbale grubym, skórzanym rzemieniem i gęsta broda, która dawno już nie widziała brzytwy. Również ubiór: miejscami przybrudzony płaszcz, wytarty u połów przez czas lub leśne gałęzie, o które tak często zaczepia; pojedynczy kieł zawieszony samotnie na szyi, a także parę innych detali, świadczących o jego pochodzeniu. Węgrzy mają w sobie ciut niesforności. Przynajmniej wizualnie. Mentalnie nie odbiegali znacząco od pozostałych dynastii magicznych.
Tymczasem spięcie w karku świadczy o tym, że czuje się obserwowany, na co reaguje niemal natychmiastowym odwróceniem głowy w kierunku, z którego jak mu się zdaje, dochodzą go cudze oczy. Faktycznie... z sukcesem natrafia na pociągłą, kobiecą twarz, skierowaną ku niemu z niewiadomych przyczyn. Nie jest jasnowidzem, nie wie w jakim celu i w jakim czasie rozciąga się jej zainteresowanie nim, czuje jednak, że im dłużej na nią patrzy, tym cała ta sytuacja bawi go bardziej. Ostatecznie uśmiecha się enigmatycznie kątem ust, opuszczając głowę ku piersi, tym samym spuszczając z niej wzrok. Niemal w onieśmieleniu, można by rzec, gdyby reszta ciała nie krzyczała o pewności, z jaką wykonuje ten zwodniczy gest. Zaraz wycofuje się też z próby jakiejkolwiek rozmowy, uznając, że czas oczekiwania na odpowiedź przewyższa jego motywację do udzielania się w dyskusji. Oswobadza dłonie z wcześniejszego splotu, schodząc na bok. Staje tym samym twarzą do obserwującej go, odwzajemniając się tym samym.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Sro 06 Lut 2019, 19:02
Gdzieś w tle, chociaż nie, nawet bliżej, dajmy na to na pierwszym planie, ale rozmazanym w stosunku do focusu dezsowego, stała ruda oczami wywracając tak intensywnie, jak tylko pralka nówka nieśmigana mogła w trybie wirowania i szkoda bardzo, że to rozmowa jednak na falach bardziej prywatnych, bez głosu podnoszenia, bo tak nie mogła Agape słyszeć tych wskazówek i rozmów z Vietką i Vasiną. Na pewno by się Agata pośmiała, inna sprawa, że się ta osa wściekła śmiała z wielu rzeczy, zawsze złośliwie, nigdy serdecznie, sprawa kluczowa.
Dezso taki majestatyczny, nieprawda, że mu te włosy i broda efekt psuły, bo w porównaniu do takiej Agapy, co gdyby nie mięśnie, które się w tych rękawach luźnych koszuli ledwo rysowały, to wyglądałaby jak szkapa zupełna skóra i kości, włosom też daleko było do ideału, od jakiegoś czasu, a nie w głowie jej były przecież maseczki, pielęgnacje, żeby się to lśniącymi, złotymi falami układało jak u matki czy siostrzyczki, kiedy Agacie wystarczyła lodowata woda i szczotka. Także w zestawieniu na większy majestat Dezso wygrywał w przedbiegach.
Ciężko, żeby nie złapała całej tej serii jego spojrzeniouśmiechów, kiedy przecież na nim skupiona była, czekając, no co dalej, z tymi hodowlami, ale nikt się nie ustosunkował do tej rewelacji, a szkoda bardzo, bo bardzo należało. Ale może, kto wie kto wie, dzisiejsze autorytety zbyt skupione były już na księgach i zadaniach drobniejszych, co nie znaczy, że małej wagi.
Nie przypominała sobie, oczywiście poza majaczącymi w odmętach pamięci czasami szkolnymi, żeby miała okazję Dezso gdzieś poznać, żeby mu gdziekolwiek na osi czasu dać powód, by się tak uśmiechał do niej zagadkowo, więc przekręciła głowę Agata, brwi marszcząc, chociaż wcale nie podejrzliwie, komicznie bardziej, bo po chwili dłoń uniosła z tym papierosem zmiętym, umieszczając go pod nosem, górną wargą przytrzymując, tyle było ze spojrzeń poważnych, ale jeśli Węgrzy są niesforni, to się Agathe w złych rejonach urodziła.
Parzyste Irka nieparzyste Dezso wypadła piątka, przepraszam Ireno.
Od swojej zajmowanej framugi się odbiła, mijając parę osób, okrężną drogą, by przez środek nie przechodzić, dociera do Wegra, obok staje, ręce na klatce piersiowej splata i kiwa do niego głową.
- Yo. - Bo to już prawie nowe millennium, nawet tutaj musiały dotrzeć elo raperskie odzywki z zachodu, skoro w latach siedemdziesiątych nawet jeansy znalazły swoją drogę na rynek podziemny, to co dopiero odzywki.
- Gdzie? - Gdzie te jarchuki, rzecz jasna, ale o co innego mogłaby pytać w odpowiedzi na jego publiczne zapewnienia o mijanej hodowli.


Ostatnio zmieniony przez Agathe Zakharenko dnia Sro 06 Lut 2019, 21:54, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sro 06 Lut 2019, 19:02
The member 'Agathe Zakharenko' has done the following action : Kostki


'k6' : 5
Dezső Gárdonyi
Dezső Gárdonyi
Biblioteka - Page 2 Tumblr_omhh3bIEfw1qm73ogo8_250
Budapeszt, Węgry
32 lata
błękitna
neutralny
tropiciel
https://petersburg.forum.st/t1497-dezso-gardonyi#7726https://petersburg.forum.st/t1628-dezso-gardonyi#7945https://petersburg.forum.st/t1627-dezso-gardonyi#7944https://petersburg.forum.st/t1629-dezso-gardonyi#7946

Czw 07 Lut 2019, 13:04
Przeciągłe spojrzenie osiąga pewien nieunikniony skutek – kobieta odpycha się od framugi i po dłuższym lawirowaniu między ludźmi dociera do niego, przystając gdzieś na odległość parudziesięciu centymetrów. Nie liczy ilu dokładnie, bo najzwyczajniej w świecie go to nie interesuje. Podobnie jak (prawie) nowe millennium – ma ono dla niego takie samo znaczenie, jak zeszłoroczny śnieg. Dlatego właśnie ściąga w zastanowieniu brwi, zupełnie nie orientując się w tym młodzieńczym slangu. Yo? Czyżby ciągłe wyprawy w las odebrały mu wiedzę na temat współczesnych sposobów komunikowania się? I czyżby ludzie nagle stracili umiejętność mówienia, stawiając na monosylaby?
Kiwa głową na znak przywitania, nie chcąc ryzykować z innowacyjnymi kwestiami. Jeszcze by się przy tym ośmieszył... ona już to zrobiła, choć wyglądała na nieszczególnie przejętą tymże faktem. No więc i on kryje w sobie niesmak dla tak prostackiej formy dialogu. Pokazywanie swojej wyższości nad kimś to ostatnie, na czym mu zależy.
Czy istnieje powód, dla którego dzielenie się tą informacją z Tobą mogłoby wydać mi się dostatecznie rozsądne? — w domyśle: opłacalne.
Sceptycyzm był pierwszą znaną mu reakcją na obecność obcego i jego zainteresowanie tematem jarchuków. Oczywiście chwilę temu gotów był wypowiedzieć się na forum, ujawniając kwestię hodowli przed absolutnie każdym, kto tu stał, teraz jednak rozmowę traktuje jak wymianę handlową z obu stron. Liczy opcjonalny zysk, bo i energia włożona w ewentualne tłumaczenie problemu ma dla niego znaczenie. Mówiąc głośno, powiedziałby raz. Mówiąc pojedynczo do jednej z osób, generuje potrzebę powtórzenia słów, a więc i zwiększa zakres działania. A za te zwykł brać sowitą opłatę.
Najemnik pełną gębą, stety bądź niestety.
W lesie — odpowiada zdawkowo, dając jej namiastkę tego, czym mógłby się podzielić. To zresztą sposób na zorientowanie się, jak wielkie znaczenie ma dla niej stan hodowli, a ile w tym zwykłej wścibskości. Niektórzy pytają dla samego faktu zebrania materiału o czymkolwiek lub kimkolwiek bez konkretnej przyczyny, by następnie zupełnie zmarnotrawić posiadane informacje, przeistaczając je w formę plotki. Tego unika jak ognia, woli operować konkretami, dlatego nic jej na ten moment nie ujawnia. Z drugiej strony fakt, iż przyszła do biblioteki specjalnie na zebranie rodzi nadzieję na to, że nie tylko potrafi gromadzić wiedzę, ale również ją wykorzystywać.
Agathe Zakharenko
Agathe Zakharenko
Czysta wódka ani honoru, ani munduru nie plami.
Odessa, Ukraina
28 lat
błękitna
za Starszyzną
łowca Batalionu Specjalnego Białej Gwardii, sierżant
https://petersburg.forum.st/t1954-echo-zakharenkohttps://petersburg.forum.st/t1956-zakharenko-ehttps://petersburg.forum.st/t1957-agathehttps://petersburg.forum.st/t1958-tsipouro

Czw 07 Lut 2019, 21:00
Czy ja wiem, czy tak nieunikniony skutek, skoro w tej sytuacji wszystko zależało od rzutu kostką, równie dobrze mogłaby Agape monetą rzucić aby był fabularny odpowiednik, orzeł Dezso, bo tropiciel, reszka Irena, bo prowadzi biznes. Oczywiście, poza tym, że wiedziała, gdzie Irenę złapać to jej zaoferować mogłaby pomoc, a Węgier z takimi informacjami przyszedł, że zignorowanie go należałoby chyba zrzucić na chwilowe zaćmienie, chociaż to też by zależało, co z tej dyskusji poszłoby dalej w eter, a co chciałby Dezso, na pewno chwilowo, dla siebie zachować, bo tak wchodzić z buciorami w taką dyskusję i żądać profitów, to chyba nie bardzo? Nie spodobało się to Agacie za bardzo i wzrok przenosi gdzieś w Bena okolice, gdzieś na autorytety później urzędnicze, brew unosi, gdy jednego wzrok łapie, bo wygłupy wygłupami prawda i koszula po cywilnemu też, ale jak się ma na blasze Batalion Specjalny to się ze służby nie schodzi nigdy.
- Najrozsądniej byłoby nie targować się nad sprawą wagi państwowej. - Zwłaszcza w takich okolicznościach, bo to podejrzenia budzi panie Węgier, najemnik czy nie, wszyscy tutaj toniecie w tym samym bagnie.
- Mógłbyś się tak zdawkowo za lasem nie kryć, bo to może budzić podejrzenia, czy przychodzisz tutaj z własnej woli. - Stan hodowli, Dezsko, ma dla Agaty i pewnie nie tylko jej tutaj, poza rudą piosenkareczką o rozumie orzeszka, znaczenie ogromne, bo nie zapominajmy, że na ataki tych czortów narażeni są wszyscy. Z magicznymi mocami. Zgniecionego papierosa wcisnęła do kieszeni Agata, wyciągając z niej blachę w czarnej, skórzanej oprawie, żeby iść w klasyk służb specjalnych i podnosi ją, trzymając a tyle długo, żeby się mógł Dezsko przyjrzeć, że go tutaj nie mami, zresztą po co miałaby.
- W związku z tym, że się już publicznie przyznałeś w dodatku na takim spędzie, do mijanej hodowli, istniejącej lub nie, będę potrzebowała twojej relacji na piśmie. I mapie, Dezso Gardonyi. - Gwardia plątała się czy nie, na pewno najlepiej była póki co zorganizowana ze wszystkich sił i nie brakowało tam legilimentów, którzy z dokładnością do centymetra mogliby z deszkowej pamięci odtworzyć lokalizację hodowli.
Dezső Gárdonyi
Dezső Gárdonyi
Biblioteka - Page 2 Tumblr_omhh3bIEfw1qm73ogo8_250
Budapeszt, Węgry
32 lata
błękitna
neutralny
tropiciel
https://petersburg.forum.st/t1497-dezso-gardonyi#7726https://petersburg.forum.st/t1628-dezso-gardonyi#7945https://petersburg.forum.st/t1627-dezso-gardonyi#7944https://petersburg.forum.st/t1629-dezso-gardonyi#7946

Pią 08 Lut 2019, 11:36
I po sprawdzaniu. Już pierwsza wypowiedź kobiety upewnia go w tym, że temat jarchuków traktuje tak samo poważnie, jak on. Nie powinna się jednak dziwić, że po tak cudacznym powitaniu z jej strony miał pewne wątpliwości. W końcu nie na co dzień ludzie rzucają do niego osobliwym „Yo!” i przy kolejnym takim zestawieniu słów byłby w stanie uwierzyć w to, że brakuje jej piątej klepki. Skoro jednak zdążyli już ustalić, że oboje są trzeźwo myślący i twardo stąpający po ziemi, podświadomie rozluźnia się, obdarzając ją ciut większym zaufaniem, niż chwilę temu. Wprawdzie wciąż pozostawia między nimi dystans (bo tak już ma), ale jest nieco bardziej chętny do rozmowy i nieco mniej podejrzliwy. Dla absurdu, ona wydaje się nieco mniej chętna do rozmowy i nieco bardziej podejrzliwa, tak jakby wyrównywali proporcje między sobą. Nieufność i sceptycyzm po opuszczeniu go gdzieś musiały się na dłużej zadomowić, więc spłynęły na nią.
Najrozsądniej byłoby — parafrazuje ją — gdybyśmy wszyscy wyzbyli się uprzedzeń. Ale rozsądek ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, gdy zebranie jest wynikową budzenia na alarm. To raczej impulsywny, nie do końca przemyślany zryw... spontaniczna próba ratowania sytuacji.
Nie zakłada, że każdy z tutaj zebranych jest tak samo oceniający, jak on, czy ona, ale życie w społeczeństwie wiążę się z pewnym poszerzającym się z wiekiem magazynem przekonań, które wychodzą zza bram zawsze niepytane.
A tak szczerze mówiąc, jeśli powiem Ci, że hodowla znajdowała się za trzechsetnym drzewem przy drugiej polanie licząc od końca to będziesz wiedzieć więcej? — rzuca nieco uszczypliwie, uświadamiając ją w tym, jak niewielkie znaczenie ma to, czy w przypadku lasu będzie mniej lub bardziej zdawkowy. Oczywiście zna sposoby na skonkretyzowanie myśli, ale to mu nie przeszkadza w droczeniu się z nią i zgrywaniu głupa. Przynajmniej przez chwilę, nim bowiem spotka się z jej ponowną dezaprobatą, poważnieje. Nie potrzebuje do tego nawet blachy. Autorytet siły czy siła autorytetu nie robi na nim żadnego wrażenia, bo przez większość życia szkolono go do tego, by podobne trudności pokonywać. Psychicznie uwarunkowany do ignorowania potencjalnych zagrożeń, autorytetów i przestróg w jakiejkolwiek formie działa w oddarciu od strachu. W momencie wyciągnięcia oznaczenia przez kobietę ani na moment nie interesuje się więc jej zawartością, woli patrzeć w oczy rozmówczyni.
Hodowla leży gdzieś w lasach nad Bajkałem, ale najłatwiej i najszybciej byłoby mi Was tam doprowadzić. Od strony wschodniej zaczynają się lawirowania między zawaliskami drzew.
Swobodnie i konkretnie. Czy teraz Panna-Bez-Imienia jest zadowolona?
Bagrat Chanturia
Bagrat Chanturia
Biblioteka - Page 2 Tumblr_o0vk5hApKG1rhe0jeo1_250
Tbilisi, Gruzja
34 lata
cień
nieznana
za Raskolnikami
psychiatra i właściciel lokalu „Mekka”
https://petersburg.forum.st/t2023-bagrat-chanturiahttps://petersburg.forum.st/t2026-bagrat-chanturia#11038https://petersburg.forum.st/t2027-bagrat#11039https://petersburg.forum.st/t2025-stalin#11036

Czw 21 Lut 2019, 12:15
Dla Bagrata Chanturii spotkanie zaczynało dobiegać do końca, tym bardziej że zdawało się przedłużać w nieskończoność, a absolutnie, nawet jeśli byłoby to przymusowe, nie zamierzał spędzać tutaj następnych kilku godzin. Znał już swoje zadanie i wiedział, że w najbliższym czasie będzie musiał skupić się na pracy z Naryshkinem. Chociaż dobrze kojarzył go z Hotynki, to nie bardzo miał z nim kiedykolwiek do czynienia; raczej rzadko na siebie natrafiali, gdyż pracowali na zupełnie innych oddziałach. Zdawał się jednak być odpowiedzialnym i pracowitym człowiekiem, co nie zawsze przecież można było powiedzieć o Bagracie – zważając już na fakt, że nie był tutaj, aby pomóc, ale…? Ale dla własnych korzyści. Po to, aby wiedzieć więcej i zaspokoić swoją niekończącą się ciekawość. Jak zawsze. Chanturia zwykle wpychał się tam, gdzie nie powinien, czasem tłumacząc sobie to zbieraniem informacji dla Raskolników. Prawda była jednak w tym przypadku oczywista – Bagrat na co dzień uwielbiał być w centrum uwagi i przyzwyczaił się, że jego umiejętności pozwalały mu więcej niż przeciętnemu czarodziejowi, dlatego też dlaczego miałby ich nie wykorzystać? Nie byłby sobą, gdyby tego nie robił; nie miał też zamiaru nikogo niepotrzebnie przepraszać za to, że był cieniem, choć wielu panicznie bało się takich, jak on. Choćby teraz – był przecież niewinnym szpiegiem pod postacią Tarasa Lomonosova, który nikomu nigdy nic nie zrobił, a co więcej – chciał się przyczynić słusznej sprawie. Czy było więc czego się bać? Czy strach przed cieniami nie był irracjonalny? Chanturia westchnął tylko cicho pod nosem, w głowie śmiejąc się z komentarza Vasiny, po czym ponownie postanowił się odezwać.  Nie chciał już dłużej czekać, zwałszcza że dzisiejszego dnia miał jeszcze kilka zadań do wykonania, nie wspominając przy okazji o sesji terapeutycznej, która czekała go dzisiaj w Hotynce.
- Tak jak wspomniałem, ze wszystkim się zajmiemy z doktorem Naryshkinem – zadeklarował poważnie, jakby celowo pomijając przy tym tego szczeniaka Odrowąża, który stał nieopodal niego. – Niemniej jednak zmuszony jestem już wracać do pracy. Czas nas nagli. Na pewno będziemy informować o jakichkolwiek postępach w sprawie – poinformował grzecznie, po czym zamienił jeszcze kilka słów z jednym z uzdrowicieli, a następnie postanowił wyjść z Pałacu Sprawiedliwości. Odetchnął tylko z ulgą, gdy to zrobił; zaczynało go powoli denerwować to całe towarzystwo, które było tylko skupiskiem przypadkowych ludzi. Niby mieli teraz wspólny i szczytny cel, ale czy komukolwiek na tym tak naprawdę w rzeczywistości zależało? Ze spokojem zapalił tylko na opustoszałym dziedzińcu jeszcze papierosa w nagrodę, choć przecież nie wypadało tego robić, a zaraz potem bezpośrednio teleportował się do „Mekki”, by napić się drinka i po wypełnionej misji wrócić do swojej postaci – przestało już mu odpowiadać ciało Tarasa Lomonosova. W końcu o wiele lepiej i bardziej komfortowo czuł się we własnej skórze, choć i tak czasem dopadały go wątpliwości, czy to na pewno jeszcze on. Brakowało mu jednak czasu na dłuższe dywagacje, zwłaszcza że za kilka godzin miał się udać do Hotynki.

Bagrat z tematu
Weles
Weles

Czw 21 Lut 2019, 22:21
Po słowach Yeleny, Karamazov posłał ostrzegawcze, pełne niezadowolenia spojrzenie w kierunku Odrowążówny. Nie sądził, by takie zagranie było przez kobiety ukartowane, niemniej, jeśli zaraz wszyscy z obecnych w bibliotece ludzi dobrego serca będą potrzebować zapomogi i wynagrodzenia za poświęcany czas na rozwój nauki i świata magicznego, próby znalezienia odpowiedniego rozwiązania zmienią się w audiencje mające na celu wyciągnięcie jak największej ilości rubli ze skarbca Starszyzny.
- Nie wiem, w jakim świecie żyjesz, Yeleno Vasino, i niespecjalnie mnie to obchodzi – dodał natychmiast, by uniknąć dalszej, niepotrzebnej dyskusji nie mającej nic wspólnego z podjętym przez nich tematem. – Ale tu, kiedy ktoś proponuje ci podjęcie się tak wymagającego zadania, nie wychodzi z założenia, że będziesz pracowała charytatywnie. Nie podchodź do tego, jak do wysyłania cię na krótkie wakacje, bo w tym momencie będziemy mogli zakończyć rozmowę. Chętnych na twoje miejsce znajdzie się wielu – zaznaczył, sugestywnie odwracając się w stronę dopiero co przybyłego mężczyzny.
I prawie jak na zawołanie, podzielił się częścią niemal istotnych informacji. Niemal, bo mimo potoku słów, niespecjalnie udało mu się nakreślić sytuację i rewelacje dotyczące jarchuków, z jakimi do nich przyszedł. Czekając na rozwinięcie dyskusji między Dezső, a Agathe, Karamazov coraz bardziej ściągał brwi w wyrazie poirytowania.
- Prawdopodobnie? Może być kluczowa? Gdzieś nad Bajkałem? Panie Gárdonyi, z całym szacunkiem, rzucanie takimi informacjami na prawo i lewo, bez jakiekolwiek pewności, czy w ogóle było się w pobliżu hodowli jarchuków, i pogardliwe chowanie się za nic nie mówiącymi detalami, jest nie na miejscu w stosunku do wszystkich tu obecnych – upomniał go, na dłuższy moment przerywając rozmowę z Yeleną. – Informacje na temat potencjalnych, nielegalnych hodowli tych stworzeń spływają do nad systematycznie i systematycznie sprawdzanie każdej z nich dla połowy wypraw kończy się fiaskiem. Zgodnie z sugestią sierżant Zakharenko, proponuję, by udał się pan do Białej Gwardii, złożyć odpowiednie zeznania i skorygować posiadane przez pana informacje z już dostępnymi. Chyba, że już teraz jest pan w stanie zapewnić, że nie będziemy mieć do czynienia z kolejną hodowlą terierów rosyjskich. – Wypowiedź zakończona niewypowiedzianym: słucham, miała nieprzyjemny wydźwięk, zwielokrotniony tym bardziej, że jeszcze jedną cegiełkę rozdrażnienia dołożył Lomonosov, wychodząc ze spotkania w tak istotnym momencie.
Oleg Naryshkin
Oleg Naryshkin
Petersburg, Rosja
32 lata
czysta
neutralny
uzdrowiciel (specjalista w dziedzinie zatruć), alchemik
https://petersburg.forum.st/t1892-oleg-naryshkinhttps://petersburg.forum.st/t1902-oleg-naryshkin#9548https://petersburg.forum.st/t1905-olka#9553https://petersburg.forum.st/t1904-zino#9550

Sob 23 Lut 2019, 21:34
Z każdą upływającą minutą coraz bardziej czuł, że po prostu traci tu czas. Tak, przyszedł tu z własnej, nieprzymuszonej woli. Tak, chciał coś zrobić, w jakiś sposób przyczynić się do poprawy mocno nieciekawej sytuacji. Ale poza tym...
Poza tym naprawdę nie powinien tu być. Nie chciał.
Coraz mniej zwracał uwagę na to, co działo się w okół. Nie to, że się nudził - nie, on po prostu zaczął ignorować. Zobojętniał. Przestało go interesować, kto przychodził a kto wychodził, słowa, kolejne pomysły przepływały gdzieś obok, a on nawet nie starał się ich schwycić. Coś do niego docierało, ale więcej umykało mu, rozpływając się zanim zdążył się zorientować, o co tak naprawdę chodziło. Wiedział, jakie zadanie mu wyznaczono - czy raczej w jakiej roli go zaakceptowano. Zorientował się, że prace miał prowadzić razem z Lomonosovem, że mieli skorzystać przy tym z pomocy Wattsa. Dotarło do niego, że swój udział w ich działaniu chciał mieć również ten młody - niezrażony jeszcze i w dużym stopniu, zdaniem Olega, zwyczajnie nieświadom na co z takim entuzjazmem się pisze. To wiedział. Znacznie więcej uciekło, spójny obraz zorganizowanych działań rozpadł się na kawałki, gdy Naryshkin odpływał myślami coraz bardziej, a z całej rozmowy dochodziła do niego tylko zmiana intonacji, miks emocji, który się w niej kotłował - ale już niekoniecznie faktyczny sens.
Potem, gdy Lomonosov zdecydował się opuścić zgromadzenie, Oleg stwierdził, że to doskonały pomysł. Naprawdę nie miał co tu robić. Dalsza dyskusja nie wciągnęła go na tyle, by chciał się udzielać, mniej lub bardziej abstrakcyjne pomysły nie zwróciły jego uwagi wystarczająco, by chciał je skomentować, docenić bądź wyśmiać. Tu, w tej grupie, zaimprowizowanej burzy mózgów, zaczął się dusić.
Potrzebował iść do domu.
Potrzebował iść do szpitala.
- Ja również muszę się pożegnać. Jak wspomniał doktor Lomonosov, zrobimy co w naszej mocy, by w jakikolwiek sposób... Popchnąć sprawę - rzucił gdzieś między jednym wypowiadanym przez dyskutujących zdaniem a drugim, jednocześnie wstając z miejsca. Przelotnie przeszło mu przez myśl, że gdyby tak po prostu wyszedł, nie żegnając się, tylko po prostu opuszczając swoje miejsce, to pomieszczenie, nikt by nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Przecież i tak już dłuższy czas był nieobecny. Mógł wyjść po angielsku.
Po angielsku... Narzucając na plecy zdjęty przedtem płaszcz odnalazł wzrokiem Wattsa. Nie miał pojęcia, czy Ben, dla odmiany, zaangażował się w dyskusję. Naryshkin nie wiedział, bo nie słuchał. Ale to przecież nie miało większego znaczenia.
- Watts, pozwolisz na słowo? - spytał ponad głowami zebranych. Nie uważał, by było w tym nic niestosownego. Wracał do pracy, a w pewnej części jego praca wiązała się z Benem. Poznał go jako psychologa i z jako takim zdarzało mu się współpracować - i konsultować co niektóre zagadnienia. Teraz nie chodziło o nic więcej.
Szara, nudna praca szpitalnych korytarzy.
Ostatecznie okazało się, że Anglik razem z nim opuścił zarówno bibliotekę, jak i Pałac Sprawiedliwości w ogóle. Rozmawiali przez chwilę, trzymając się płaszczyzny zawodowej, a potem rozeszli w swoje strony - bo tak to zawsze dotąd wyglądało. Mieli swoje zobowiązania, swoje zajęcia. Nie wiązało ich nic ponad to, że czasem tematy te odrobinę się przenikały.
Potem, gdy piechotą oddalał się jedną z petersburskich ulic, Oleg nie czuł się usatysfakcjonowany, nie towarzyszyły mu też mocno idealistyczne porywy serca. Nie odnosił wrażenia, że zrobił coś szczególnie dobrego. Nie.
Praca. Po prostu praca, nic ponad to.

Oleg i Ben z tematu
Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Biblioteka - Page 2 Tumblr_inline_p9yn1jqXtF1rxlhrp_250
Kraków, Polska
23 lata
czysta
neutralny
student medycyny, asystent, stażysta
https://petersburg.forum.st/t1475-lukasz-odrowaz#7375https://petersburg.forum.st/t1489-lukasz-odrowaz#7579https://petersburg.forum.st/t1490-a-dajcie-mi-wszyscy-swiety-spokoj#7581https://petersburg.forum.st/t1488-odrzel#7577

Pon 25 Lut 2019, 22:05
Ochrzaniana przez wkurzonego na nie wiadomo co Karamazova, nieznana mu Yelena okazała się zdecydowanie mniej interesująca w porównaniu do starcia pani sierżant i pana najemnika. Nie dziwił się pytaniu rudowłosej, dla wielu kwestia chęci Starszyzny do opłacania takich eskapad i projektów nie był znany, w takiej sytuacji każdy wolał się upewnić, że jego byt od strony finansowej jest zabezpieczony, przynajmniej w jakimś stopniu.
No ale nic dziwnego - jako osoba mająca pomagać w szpitalu nie zwrócił początkowo uwagi na  omawianą kwestię nielegalnej hodowli jarchuków, jednakże kiedy zaczął się przysłuchiwać zorientował się, że mogło go dużo ominąć w razie niezainteresowania się tematem. Na głos jednak do tego błędu by się nie przyznał, dla niego było wstydliwe przyznać się do niego przed samym sobą. W końcu chciał kreować się na specjalistę i geniusza. Nie wiedział jednak za bardzo co mógłby dołożyć do rzucanych ze strony Dosefija i Zakharenko komentarzy, dlatego skupił się na słuchaniu, zapewne robiąc lepsze wrażenie niż wtedy, kiedy zaczynał się odzywać.
- Podejrzewam, że parę osobników może nam się przydać do badań w szpitalu nad odpowiednim lekiem - wreszcie dodał, jakby chcąc zaznaczyć i dodać argument za zorganizowaniem wyprawy tam. W końcu jeśli połowa poszukiwań kończyła się fiaskiem może być problem ze zdobyciem tego specjalnego, czarnego psa. - Jeśli niektóre jarchuki nie będą agresywne proponuje je przekazać do Hotynki lub innych szpitali mających szukać lekarstwa.
Zdziwił się, że żaden lekarz nie postanowił zostać do końca spotkania. Uznał jednak, że jeśli jego koledzy po fachu się wynoszą oznacza to, że jego czas również nadszedł i powinien wrócić na staż. Cicho wstał z krzesła, korzystając z tego, że uwagę na siebie skierował Oleg Naryshkin, po czym zaczął się zbierać do wyjścia. Przystanął chwilę przy Irenie, aby życzyć jej powodzenia, po czym przystanął przy drzwiach, by przysłuchać się czy będzie powiedziane coś ważnego - dosłownie przez moment. Wiedział, że to było niegrzeczne, ale dla większości pewnie jeszcze był nikim, więc skorzystał z przywilejów z tego płynących i się nie tłumaczył z obowiązków. Jego wyjścia jeszcze w przyszłości wszyscy zdążą zauważyć.

Łukasz z tematu
Yelena Vasina
Yelena Vasina
Biblioteka - Page 2 Giphy
Moskwa, Rosja
30 lat
nieznana
za Raskolnikami
piosenkarka
https://petersburg.forum.st/t2030-yelena-vasinahttps://petersburg.forum.st/t2033-lena-vasina#11184https://petersburg.forum.st/t2035-lenka#11186https://petersburg.forum.st/t2034-dzwonek#11185

Wto 26 Lut 2019, 18:43
- Na tym samym co Pan, nie odbywałam ostatnio podróży międzyplanetarnej z tego co wiem - stwierdziła z szyderczym uśmiechem na ustach.  - Bo wiadomo, że starszyzna słynie z bezinteresownej hojności. - rzuciła sarkastycznie, za nic mając sobie ostrzegawcze spojrzenie Karamazova. Co, była pierwszą osobą we wszechświecie, która na sam jego widok nie padała do butów i nie płaszczyła się jak dywan? Bywa. Nie zamierzała tego robić. Upominała się po prostu o swoje, w jakim świecie żyje starszyzna, że myśli, że ludzie zostaną w sferze niedopowiedzeń i niedomówień, zamiast postawić sprawę jasno. Odrobinka życia w prawdziwym świecie poza złotymi klamkami by im z pewnością nie zaszkodziła.
- Widzę las rąk chętnych. Czekajcie czekajcie, nie wszyscy na raz. - parsknęła. Nie, nie mieli aż tylu chętnych do pomocy, niech nawet nie udaje że na jej miejsce są dziesiątki kandydatów, bo była ich tu garstka a i tak każdy już prawie miał przydzielone zadanie do zrobienia, by przyśpieszyć poszukiwanie lekarstwa na to przeklęte ugryzienie.
- Traktuje to poważnie, na pewno poważniej niż Pan. Zaproponował mi pan zadanie, to po prostu ustalam szczegóły a nie lecę na ślepo. Dlatego też potrzebuje adresu i chce wiedzieć co mam tam dokładnie zrobić. - stwierdziła i wzruszyła ramionami. Podchodziła do sprawy śmiertelnie poważnie, bo taka ta sprawa właśnie była. Nie jej wina, że Karamazov nie podchodził poważnie do NIEJ jako do osoby i zarazem uznawał się za bóg wie kogo. Jeśli liczył że Yelena będzie trzymała język za zębami i będzie przytakiwała na jego obelgi w jej kierunku, to sorry. Zaczął ze złą dziewczyną.
Weles
Weles

Sob 30 Mar 2019, 18:58
Poirytowanie Karamazova rosło z każdym kolejnym uderzeniem serca, z każdą kolejną mijającą sekundą – z każdym następnym wychodzącym człowiekiem w tak kluczowej chwili dla kierunku, jaki powinni obrać. Mimo to przecinające się spojrzenia mężczyzn niosły ze sobą jasny, konkretny komunikat: będziemy w kontakcie. Oczywiście, że będą. Prawdopodobnie za góra pół godziny będzie musiał posłać orły do Lomonosova i Naryshkina, referując im przebieg tych kilkunastu minut, których nie byli w stanie poświęcić na wysłuchanie Gárdonyia i zadanie mu potrzebnych im do pracy pytań. Prawdopodobnie, jeśli (nie)szczęście im dopisze, obu będzie musiał ściągnąć tu z powrotem jeszcze dziś. Dzień jeszcze był młody i wszelkich prawdopodobieństw miało szansę urodzić się jeszcze sporo.
- Tego rodzaju uwagi, Yeleno Vasino, możesz kierować do swoich znajomych w trakcie mniej poważnych konwersacji. Jeśli w taki sposób – Zatoczył dłonią koło, nie bardzo wiedząc, jak inaczej przedstawić całą postawę kobiety. – Ma się prezentować twoje nastawienie do proponowanego ci zadania, chyba naprawdę będziemy musieli rezygnować z pomysłu o wzajemnej współpracy. Bo chyba nie zdążyło do ciebie dotrzeć, że przekraczając próg tego pomieszczenia; że angażując się w tę sprawę, przestają nas wzajemnie obowiązywać jakiekolwiek granice. Nie ma Starszyzny. Nie ma Raskolników. Nie ma wierzących i ateistów. Jesteśmy po prostu ludźmi, którzy, korzystając nawzajem ze swoich zdolności i środków, próbują wszelkimi dostępnymi sposobami rozwiązać kryzys związany z jarchukami – odpowiedział twardo, gestem dając pozwolenie sierżant Zakhareno, by zabrała ze sobą niedawno przybyłego mężczyznę do kwatery Białej Gwardii. Do przewidzenia było to, że Gárdonyi nie zdecyduje się na jakiekolwiek dalsze kontynuowanie raportowania pośród obecnych w bibliotece Pałacu Sprawiedliwości osób – do przewidzenia, bo nieoczekiwanie, z mocą nacierającego czorta, uderzyło Karamazova przeświadczenie, że dziś więcej będzie miał na głowie osób problematycznych. – Dlatego może najwłaściwszym rozwiązaniem impasu, w jakim się znaleźliśmy, Yeleno Vasino, będzie wnikliwe przemyślenie przez ciebie tej propozycji i zastanowienie się, czy na ten czas jesteś w stanie stanąć ponad swoimi poglądami. Najpóźniej za trzy dni chciałbym uzyskać odpowiedź i dopiero wtedy, w zależności od niej, będziemy ustalać szczegóły.
W tym temacie nie miał już nic więcej do dodania. Łukaszowi Odrowążowi nieznacznie skinął głową, na krótki moment chowając twarz w dłoni, zastanawiając się, jak bardzo na poważnie brać jego słowa o jarchukach przekazanych do Hotynki, która, wedle jego najbardziej aktualnych informacji, nie miała oddziału weterynaryjnego ani laboratorium, w którym taka bestia mogłaby być przetrzymywana. Irenę Odrowąż natomiast odprawił niecierpliwie, wskazując, gdzie powinna się udać, by uzyskać potrzebne do wykonania jej zadania środki.
Gdy wreszcie najzapalczywsi krzykacze opuścili bibliotekę, postanowił pomóc Dolohovej w poszukiwaniu innych informacji na temat wykorzystania eliksirów ze składnikami pochodzącymi od żar-ptaków.

wszyscy z tematu
Sponsored content


Skocz do: