Bar „Lel i Polel”
Idź do strony : Previous  1, 2
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 15:16
First topic message reminder :

Bar „Lel i Polel”

Czasem żartobliwie nazywany przez niektórych „Lej i Polej”. Bar jednak nie zachęca swoim wyglądem do odwiedzin – od zewnątrz jest podniszczony i brudny, a reprezentacyjne posągi dwóch słynnych postaci z mitologii słowiańskiej są najczęściej pokryte pajęczynami i kurzem. Niektórzy za to powiadają, że to najlepsze miejsce, by spróbować regionalnych zakąsek i alkoholi. Niemal w całym lokalu króluje drewno. Podłoga z kolei wyłożona jest starymi perskimi dywanami, a lekko pękające ściany przyozdobione są obrazami słynnych działaczy komunistycznych, których stary właściciel nie chce zdjąć – mimo sprzeczek na ten temat z awanturniczą klientelą. Zwłaszcza po alkoholu, który przelewa się w tym lokalu w ogromnych ilościach.

Arseniy Kuragin
Arseniy Kuragin
Bar „Lel i Polel” - Page 2 C51589e8ed217
Archangielsk, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
urzędnik w Prikazie Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej
https://petersburg.forum.st/t801-arseniy-kuraginhttps://petersburg.forum.st/t802-arseniy-kuragin#2128https://petersburg.forum.st/t804-arseniy-kuragin#2145https://petersburg.forum.st/t803-erwin#2130

Pon 03 Wrz 2018, 13:41
- Tylko co z tego, że mam przy sobie rodzinę, skoro i tak mam spierdolone życie. – Wzdychasz z niemałym rozgoryczeniem w głosie, bez większego zastanowienia opróżniając kolejny kieliszek wódki, który zaraz potem odłożyłeś na drewniany blat z takim impetem, że prawie go nieumyślnie rozbiłeś. Świat w twoich oczach staje się coraz bardziej niewyraźny, ale zdajesz się tym w ogóle nie przejmować. Dostrzegasz teraz tylko Irenę, a poza nią – rozmyte tło. W uszach dudni ci muzyka wymieszana ze śmiechami i głośnymi rozmowami, które zdają się dzisiaj nie mieć końca. A wśród tłumu ludzi wy – Irena i Arseniy – zupełnie do siebie niepasujący i z innych środowisk, ale jednak los niespodziewanie postanowił was dzisiaj ze sobą złączyć. – Senya – powtarzasz po niej nieco ironicznie, gdyż brzmi to wyjątkowo dziwnie. Nikt nigdy tak do ciebie nie mówił, dlatego też zwróciłeś na to szczególną uwagę. – Cóż, czasy szkolne już dawno się skończyły… Nie wiem, wydaje mi się, że chyba wtedy było lepiej. Mniej problemów – odpowiadasz z nutką niemałej nostalgii w przepitym głosie, spoglądając spode łba na Irenę. Mógłbyś się z nią przecież w końcu zgodzić zamiast zamartwiać się i ubolewać nad swoją chorobą. Powinieneś wreszcie zacząć korzystać z życia. Bo tak naprawdę nie potrafisz tego robić. Niby masz wszystko, a jednocześnie jakbyś nie miał nic. Czas więc wziąć się w garść, Arseniy, co innego ci pozostało, skoro cudownego lekarstwa na łamiję już nie uda się znaleźć? Nawet Varvara próbowała ci przecież pomóc, ale i ona jest w tej kwestii całkowicie bezsilna. – Wiesz, ja nigdy nie potrafiłem być beztroski. Czasem ci tego zazdrościłem. –  Nawet jeśli to była tylko maska. Nigdy byś się do tego w normalnych warunkach nie przyznał, ale dzięki alkoholowi powoli zaczynał rozwiązywać ci się język. Jakie słowa jeszcze padną tego wieczoru z twoich ust?
- Może masz rację. – Bo przecież nie powiedziałbyś na pewno. – Może powinienem wyjechać. – Myślisz o tym od jakiegoś czasu, choć wszystko kończy się tylko w sferze twoich planów. Wyjazd dobrze by ci zrobił i niby podświadomie wiesz, że powinieneś to zrobić, ale i tak coś cię nieprzerwanie hamuje. – Wyjadę wkrótce. Jestem zmęczony. I chory. – Przez przypadek wymsknęło ci się kluczowe słowo, z którego nawet początkowo nie zdałeś sobie sprawy. Nie możesz jednak dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Z wielką przyjemnością ściągnąłbyś ze swojej twarzy tę maskę, którą tak długo już nosisz i nie przynosi ci to żadnej ulgi. – Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio obudziłem się wypoczęty. Cały czas czuję się… Nie wiem. Spięty? – To chyba odpowiednie słowo. Dążenie do perfekcji jest męczące, zwłaszcza jeśli w połowie drogi zdajesz sobie sprawę, że to coś, co tak naprawdę nie istnieje. Zmarnowałeś na to tyle czasu, a jednocześnie nie potrafisz inaczej się zachowywać, prezentując światu tylko jeden, niezmienny od lat wizerunek Arseniya Kuragina. – Nienawidzę tego miasta, choć kiedyś myślałem sobie, że tak, to tu chcę właśnie mieszkać. Jest jak piekło, więc po co się tutaj przeprowadziłaś? – zastanawiasz się głośno, podpierając głowę o rękę. – Nie lepiej było w Polsce? – Zawsze miałeś się za patriotę, za kogoś, dla kogo wartości narodowe są najważniejsze, ale coraz bardziej przytłacza cię Petersburg. Może najwyższa pora, by zmienić otoczenie? Choćby Archangielsk, miasto, w którym się urodziłeś, był o wiele przyjemniejszy i spokojniejszy niż stolica czarodziejów. Musisz zwolnić, Arseniy, jeśli nie chcesz, by łamija nie zaatakowała cię w najbliższym czasie. Powinieneś odpoczywać i unikać stresu, a robisz wszystko na odwrót. Gdyby tylko Varvara i Grigoriy zobaczyli w jakim jesteś stanie, to od razu ustawiliby cię do pionu.
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Bar „Lel i Polel” - Page 2 Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Pon 10 Wrz 2018, 21:51
Zaskakuje mnie wyznanie Arseniya, a jeszcze bardziej reakcja mu towarzysząca. Tak gwałtownie i głośno – mimo panującego w „Lelu i Polelu” harmidru, dźwięk zetknięcia się podstawy kieliszka z kontuarem brzmi w mojej głowie jak armatni wystrzał i nie jestem pewna, czy to jeszcze rzeczywistość, czy już rezultat mieszającego się zdradliwie z moją krwią alkoholu – odstawia szkło na blat, że sama równie gwałtownie podskakuję i identyczną drogą w górę podąża moje serce, które nieprzyjemnie czuję w gardle. Wbrew pozorom, nie powinnam wcale dziwić się jego słowom. Niczym niezwykłym są dramaty rozgrywane w zacisznych kątach rodowych pałacyków, w pozornie pełnych prywatności czterech ścianach w wysokich, betonowych grobowcach, gdzie jedynie z przyzwoitości każdy stara się ignorować sąsiedzkie kłótnie i problemy; gdzie nie sięgają ciekawskie uszy pismaków żądnych sensacji. Wychodząc do ludzi, staramy się przecież być najlepszymi wersjami samych siebie, zostawiać na tych kilka, kilkanaście godzin za sobą własne demony i wiążące się z nimi zgryzoty.
A jednak niezwykle trudno połączyć mi z idealną, pozbawioną utrapień osobą Kuragina cokolwiek, co mogłoby kwalifikować się jako przyczyna spierdalania mu życia. Nie dopytuję jednak, na poły wciąż oszołomiona, na poły świadoma, że kwestią czasu będzie, kiedy sam wyjaśni mi, co ma na myśli.
- Było inaczej – poprawiam go odruchowo, ale również w moim głosie wybrzmiewają tony melancholii. – Wcale nie lepiej, po prostu inaczej. Ty jeden powinieneś wiedzieć, że problemy nie dzielą życia na lepsze i gorsze. Wtedy po prostu były one inne. – Były dostosowane do naszego wieku i do naszych oczekiwań względem życia. W okresie nauki w Koldovstoretz dla niektórych największą tragedią była zbyt niska średnia, za słabe oceny, nie pozwalające wybrać się w weekend do Petersburga. Dla innych jako koszmar jawiły się codwutygodniowe sprawdziany wiedzy z białej magii słowiańskiej. W trakcie dziewięciomiesięcznego okresu nauki nikt nie musiał kłopotać się tym, czy będzie miał co wrzucić na talerz w trakcie dnia – problemem było wstanie na czas na śniadanie i nie przyjście zbyt późno na kolację. Ale wraz z nastaniem wakacji stare bolączki wracały, dając o sobie znać z pełną siłą.
Uśmiecham się więc jakoś cierpko na to wyznanie zazdrości, bo ten pozorny komplement wcale nie łechce przyjemnie mojego ego i nie jestem przekonana co do tego, że wówczas Arseniy potrzebował beztroski. Dopiero kolejne zdania uświadamiają mi, jak bardzo mogę być w błędzie i natychmiast z mojej twarzy znika nawet cień uśmiechu. W geście ciekawości przechylam na bok głowę, zachłannie spijając każde jego słowo. Nie obchodzi mnie, jak bardzo ta ciekawość może być nie na miejscu – za bardzo fascynuje mnie fakt, jak otwiera się przede mną sam syn Dumy. Jak wielu osobom mówił to, o czym dowiaduję się teraz ja?
Nim się odzywam, wypijam kolejny kieliszek. Trochę zbyt szybko, ale to nic. Nie przejmuję się ani piekielnym paleniem w gardle, ani tym, że kilka kropel alkoholu osiadło mi w kąciku ust, skąd wolno rozpoczęło wędrówkę mu samobójczej śmierci na posadzce. Wybawiam je od niej, ścierając kciukiem.
- Może? Wkrótce? Powinienem? Senya, z takimi decyzjami nie powinno się zwlekać – zaskakuje mnie jego lekkomyślność, chociaż przecież wydaje się być tak porządnym, tak nieznośnie ułożonym człowiekiem. – Chcesz spróbować być beztroskim? Chcesz wiedzieć, jak to jest? – Nachylam się w jego stronę konfidencjonalnie. – Postaraj się robić chociaż jedną rzecz dziennie tylko dla siebie, dla własnej przyjemności. Wiesz, że potrzebujesz wyjechać – wyjedź. Masz ochotę zdrzemnąć się w środku dnia, mimo że toniesz w robocie – zdrzemnij się, bo potem będziesz pracować efektywniej. Mówisz, że jesteś zmęczony i chory, ale obie te rzeczy się ze sobą łączą i napędzają. Wyeliminuj jedno, a zniknie drugie. – To przecież takie proste i działa w tak wielu przypadkach. Aż trudno mi uwierzyć, że jego kochana Varvara pozwala, by trwał w tak opłakanym stanie. Trudno mi uwierzyć, że nie wie, jaki wpływ ma na jej brata Petersburg i jak bardzo potrzebuje wyrwać się z niego chociaż na chwilę. Trudno mi uwierzyć w… Chyba powoli dociera do mnie, że może tak łatwo nie da rady Arseniyemu pomóc, więc chwytam się po prostu jego kolejnych pytań. – Było lepiej. Jest lepiej – przyznaję bez wahania. – Ale wraz z rodzeństwem niewiele mieliśmy do powiedzenia, w sprawie ojcowskiej inwestycji i decyzji o przeprowadzce, byliśmy za młodzi. A potem… Przywykłam.
Tak po prostu. Do ludzi. Do miejsca. Do wspomnień.
Arseniy Kuragin
Arseniy Kuragin
Bar „Lel i Polel” - Page 2 C51589e8ed217
Archangielsk, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
urzędnik w Prikazie Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej
https://petersburg.forum.st/t801-arseniy-kuraginhttps://petersburg.forum.st/t802-arseniy-kuragin#2128https://petersburg.forum.st/t804-arseniy-kuragin#2145https://petersburg.forum.st/t803-erwin#2130

Pon 01 Paź 2018, 18:55
- Inaczej. To na pewno. – Twoje życie bez wątpienia oscylowało wokół zachcianek i tego, czego mieć nie możesz na wyciągnięcie ręki. Na niczym innym nie potrafiłeś się skupić. W rzeczywistości nie interesowali cię ludzi, traktowałeś ich jak przedmioty, które bez problemu mogłeś kupić za pieniądze, dlatego też wpadałeś w złość, kiedy okazywało się, że wcale tak nie jest. Nie dla wszystkich najważniejsze są ruble, choć ty nie potrafisz sobie wyobrazić bez nich życia, nawet jeśli nie jesteś w stanie kupić za nie zdrowia. – Były inne, ale i przy tym łatwiejsze, patrząc na nie z dzisiejszej perspektywy. – Mimo że zapewne każdemu z was wydawało się, że to nic innego jak istny koniec świata. Wsłuchujesz się w jej słowa, teatralnie przewracasz oczami, ale nic nie odpowiadasz na ten temat. – Irena… – Wiesz dobrze, że Irena nic nie rozumie, niemniej jednak nie zamierzasz jeszcze jej tego uświadamiać. Nie wchodzisz jej w słowo, chociaż już na wstępie mógłbyś zakończyć tę rozmowę dwoma słowami, po czym zaraz podejmujesz inny wątek, który z całą pewnością jest dla ciebie łatwiejszy. – Też tak mam. Przyzwyczaiłem się do Petersburga, choć między nim a moim rodzinnym miastem nie ma aż tak ogromnych różnic, jak musi być to pewnie w przypadku Polski. – Archangielsk jest tylko o wiele mniejszy i spokojniejszy. Nie było więc zbyt wielu innych rozbieżności, choć może tylko przestałeś je zauważyć. Zmiana tematu jednak niewiele w tej kwestii ci pomoże, więc nie myśl, Arseniy, że po raz kolejny uciekniesz z powodu narastającego poczucia dyskomfortu.
- To nie takie proste, Odrowąż. – Przez moment jej rady tylko spowodowały nieoczekiwane wzburzenie twojej krwi, ale wziąłeś głęboki oddech i mechanicznie już wypiłeś kolejny kieliszek, by się uspokoić. Bo gdyby to właśnie było takie proste, to już dawno wyeliminowałbyś chorobę ze swojego życia i może nie byłbyś taki zgorzkniały jak teraz. – Ja naprawdę doceniam twoje starania… – zawieszasz się na moment, ale tylko dlatego, że sam już nie wiesz, czy to akurat prawda, po czym patrzysz na Irenę uważnie, choć da się w twoim spojrzeniu zauważyć lekkie wahanie. Powiedz to, Arseniy, wygadaj się w końcu, dłużej tak już nie wytrzymasz. Sam siebie zaskoczyłeś, biorąc pod uwagę to, z jaką łatwością zaczynasz się otwierać do Ireny po alkoholu. To przecież nie jest twoje normalne zachowanie, gdyż zawsze trzymasz się określonych norm i nigdy się zza nich nie wychylasz, by przypadkiem nie ujawnić czegoś za dużo. Dziś wyjątkowo nie masz z tym problemu – nie jesteś sobą i być może dlatego w końcu dotarłeś do kulminacyjnego momentu, w którym wszystko ci jedno, czy zaraz się wygadasz. – Mam łamiję. – Gratulacje, droga Irenko, właśnie stałaś się jedną z tych osób spoza rodziny, które poznały największy sekret Arseniya Kuragina. Możesz teraz lecieć do magicznych mediów, na pewno uda ci się zarobić na tej nowinie, zwłaszcza że jeszcze nikomu nie udało się o tym dowiedzieć. A wyprzedzić magiczne media, które we wszystkim chcą być pierwsze, to w dzisiejszych czasach nie lada wyzwanie. – To nie żart, Odrowąż. – Choć zrobiłbyś wiele, by tak właśnie było. Ale w dalszym ciągu pozostajesz śmiertelnie poważny, a kąciki twoich ust nawet nie drgnęły.
- Jestem, kurwa, chory. – W końcu pozwalasz sobie na krótkie podsumowanie swoich wcześniejszych słów cierpkim uśmiechem na twarzy. Może teraz Irena zrozumie, że jej wcześniejsze porady w tej sytuacji są nie na miejscu. Łamija w dalszym ciągu była chorobą, na którą lekarstwa jeszcze nie wynaleziono, mimo że przez ostatnie lata Varvara i Grigory po kryjomu robili wszystko, byleby to zmienić. Nie udało się, a ty porzuciłeś już ostatnio złudne nadzieje, że w najbliższych dniach wydarzy się jakikolwiek cud. Chciałeś podnieść się z miejsca i wyjść na zewnątrz zapalić, pomimo tego że stronisz na co dzień od papierosów, ale w zamian za to tylko wywróciłeś się z hukiem i upadłeś na podłogę. Jakby to, że wyjawiłeś o swojej chorobie Irenie Odrowąż, było dzisiaj zbyt małym upokorzeniem. – Ja pierdolę – klniesz siarczyście pod nosem, łapiąc się o drewniany blat i próbując się nieudolnie podnieść, co udaje ci się dopiero z pomocą dziewczyny. Chyba nieco za dużo wypiłeś, co?
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Bar „Lel i Polel” - Page 2 Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Nie 14 Paź 2018, 10:57
Nie przeczę, Arseniy ma wiele racji. Oceniając tamte problemy z dzisiejszej perspektywy, wydają się być wręcz tragicznie błahe, a my sami wyjątkowo głupi, nie potrafiąc wówczas znaleźć tak prostych rozwiązań, które przecież w większości przypadków mieliśmy tuż pod nosami. Jednak czy w ten sam sposób nie będziemy za kolejnych dziesięć lat podchodzić do naszych obecnych bolączek? To takie błędne koło; tragiczny żart Doli, która wystawia na próbę nie tylko ludzką cierpliwość, ale też każdy inny aspekt życia, każąc nam na każdym kroku testować samych siebie, by jakiś czas później uświadomić boleśnie, jak łatwe okazywały się wyjścia z tych sytuacji, które podobno nie posiadały żadnych sensownych rozwiązań. Nie próbuję jednak nawet o tym wspominać, ponieważ słyszę w jego głosie, że moje próby przekonania go, że sytuacja przecież nie może być aż tak beznadziejna, na niewiele się zdadzą.
- To nie takie proste do wytłumaczenia. Powiedziałabym raczej, żebyś przyjechał i sam sprawdził, jak w przypadku Polski wyglądają te różnice, ale i tak zrobisz, jak uważasz. Tak czy inaczej, możesz uznać to za zaproszenie – oferuję z powagą, sięgając po zostawioną przez barmana butelkę wódki i polewając nam jeszcze po kieliszku.
Przez chwilę jestem zbita z tropu, kiedy Arseniy wypowiada kolejne słowa. Nie jestem pewna, czy próbuje mnie przedrzeźnić, rozdrażnić, czy kryje się za tym jakiś zgoła inny zamiar. Jestem już nawet gotowa obrócić w żart swoją propozycję, co pewnie wcale nie mija się bardzo z prawdą – na trzeźwo, jakkolwiek bardzo bym się starała, nie potrafiłabym zdobyć się wobec niego na taki gest, nie po tym, jak nas wszystkich, Odrowążów, potraktował. Mogę być wyrozumiała, ale nie jestem głupia – nie wpuszczam żmii do domu, nieistotne jak wdzięcznie by się nie zachowywała i czego by mi nie obiecywała. Nie dane jest mi jednak cofnąć własnych słów, ponieważ Kuragin podejmuje ponownie przerwany wątek, sprawiając że z głowy natychmiast uciekają mi wszystkie myśli: tak gwałtownie, jakby ktoś nieoczekiwanie wyszarpnął wielki korek, który do tej pory bezpiecznie zachowywał wszystko na swoim miejscu.
Wbrew rozsądkowi sięgam po kieliszek, jakby to, co go wypełnia wcale miało nie ulecieć wraz z szalejącym mi w umyśle huraganem porozrywanych wątków. Trunek znaczy sobie przez gardło palącą ścieżkę, nie przynosi jednak ulgi. Na dnie naczynia nie znajduję upragnionego katharsis; nie ma tam odpowiedzi na pytania, które zrodziły się po jakże dramatycznym wyznaniu Arsenyia. Podświadomie wiem, że to on jest jedynym źródłem, który może mi ich udzielić – nawet jeśli próbuję przekonywać samą siebie, że nie potrafię wypowiedzieć własnych wątpliwości na głos.
- Jeszcze nie widziałam cię żartującego, więc… Cóż, nie wzięłam tego za żart. Po prostu zastanawia mnie, czy to z powodu choroby każdego trzymasz na dystans. I dlaczego? To wstyd? Czy strach? – Kiedy wreszcie udaje mi się otworzyć usta i zdobyć na odwagę, słowa wylewają się ze mnie niepowstrzymanym strumieniem. Mam wrażenie, że brzmią bardziej jak atak, nie zaś jak chęć zrozumienia motywacji Kuragina. Sama nie jestem pewna, czy to dobrze: czy spodziewał się pełnego zakłopotania milczenia, nieporadnych słów współczucia, czy liczył na zimny prysznic, który odwiedzie go od dalszego użalania się nad sobą. Nie posuwam się do żadnej z tych rzeczy, nie zamierzam jednak pozostawać obojętna na jego wyznanie. Sposób, w jaki mi je przekazał świadczy o tym, że z niewielką ilością osób podzielił się taką rewelacją, a to zobowiązuje do jakiejkolwiek reakcji. – W porządku? – pytam z mieszaniną strachu i rozbawienia, w ostatniej chwili gryząc się w język, by nie zadać mu pytania, czy się nie połamał. Zeskoczenie ze stołka w ślad za spadającym Arseniym nie był dobrym rozwiązaniem, ponieważ przez krótką chwilę byłam przekonana, że zaraz znajdę się na jego poziomie. Udaje mi się jednak zachować równowagę, dzięki czemu zaraz spieszę Kuraginowi z pomocą, chwytając go pod ramiona i z mozołem pociągając w górę. Wyjmuję z kieszeni swetra wymięte ruble, przeliczam szybko, oceniając, że powinno starczyć za butelkę i zostawiam je na blacie. Mimo wszystko to chyba najwyższy czas, by przenieść się z piciem w inne miejsce, o ile w ogóle nie zakończyć na dziś tej, bądź co bądź, tragicznej w skutkach przygody. – Chodź, musisz się przewietrzyć.

Arseniy i Irka z tematu
Katya Gorchevski
Katya Gorchevski
Bar „Lel i Polel” - Page 2 Tumblr_inline_n253tumzeX1rp0usy
Sofia, Bułgaria
25 lat
czysta
za Raskolnikami
ratowniczka
https://petersburg.forum.st/t2214-yekaterina-gorchevski#12756https://petersburg.forum.st/t2215-katyushka#12765https://petersburg.forum.st/t2217-beton#12768

Wto 23 Kwi 2019, 21:49
Czasami widzi się śmierć. Tak po prostu jest, patrzysz w oczy człowieka i nagle, bum, jest truposzem. Ciało osuwa się bez życia, spojrzenie mętnieje, traci blask, dłoń już nie podniesie się ku niebu. Widok oszałamiający i straszny, którego młoda dziewczyna nie mogła pozbyć się sprzed oczu.
Pracowała w pogotowiu już przez rok i widziała śmierć na własne oczy. Nie raz i nie dwa, ale za każdym razem to rozgrzewało jej serce do czerwoności, produkowało tyle adrenaliny, że trudno jej było spać. Gdy zamykała oczy widziała przed sobą tylko kolejną pustą twarz, a gdy otwierała, patrzyła w sufit zastanawiając się... Czy ten ktoś nie zostawił rodziny, dzieci, ludzi, którzy o niego dbali. Czy nie zostawił nastolatki siedzącej na krawężniku i popalającej pierwsze papierosy bez wskazówki gdzie kierować się dalej, by błądziła.
Podczas jednej z pierwszych akcji spotkała swojego bardziej doświadczonego kolegę z pracy. Ten przyklepał ramię młodej dziewczyny, widząc jej ubranie brudne od krwi, palce ściśnięte na różdżce i wzrok tak opustoszały z myśli jakby sama umarła wraz z pacjentem. Podał jej wtedy najlepsze rozwiązanie takiego problemu. Wódka, panie, wódka była najlepsza na wszystko. Koiła myśli, zamykała powieki, paliła gardło, wypalając smutki. Tego wieczoru po swoim pierwszym trupie sama się zalała zupełnie, jak jeszcze nigdy w życiu. Wspomnienie wódki było dla niej kojące...
Dorosłe życie czasami potrafiło ją przygniatać. Już nie miała tyle czasu dla przyjaciół co wtedy, kiedy była w szkole. Obowiązki brały górę, a natura dziewczyny nie pozwalała rezygnować z jak największej ilości godzin w pracy. Natomiast gdy już w pracy nie była - padała na łóżko zmęczona i jedyne co umiała to spać. Ewentualnie czytać, gdy stwierdzała, że nie może zawsze usypiać się wódką, gdy głowa nie chce pozbyć się tych przeszkadzających myśli. Ale, szok i niedowierzanie, znalazła wolny wieczór. Usiadła przy stoliku w barze "Lel i Polel", gdzie niemal od razu zapaliła papierosa, oparłszy łokieć o blat stolika. Czekała tutaj na kogoś wyjątkowego.
Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale
Bar „Lel i Polel” - Page 2 Drw8AEh
Bukareszt, Rumunia
25 lat
czysta
neutralny
dziennikarz w Novyim Mirze
https://petersburg.forum.st/t1256-dionisie-caragiale#5009https://petersburg.forum.st/t1257-dionisie-caragiale#5025https://petersburg.forum.st/t1259-dionisie-caragiale#5029https://petersburg.forum.st/t1258-mircea#5027

Sro 24 Kwi 2019, 20:06
Czasami widzi się śmierć.
Ja dopiero po raz pierwszy zobaczyłem ją kilka lat temu, kiedy moja matka postanowiła popełnić samobójstwo. Nigdy nie sądziłem, że do tego dojdzie; myślałem, że uda jej się wyjść z choroby, ale odeszła. Bez słowa pożegnania. Dziś śmierć na ulicach nie jest już mi tak obca, choć wciąż wstrząsająca. Ilość osób, która w ostatnich tygodniach niespodziewanie straciła życie na wskutek działań Czarnego Słońca, budziła strach. Pokój w Rosji odszedł w niepamięć – coraz ciężej było zasypiać, nie mówiąc o tym, jak niebezpiecznie było wychodzić na ulicę. Czasu jednak nie dało się zatrzymać; nie można było też porzucić codziennych obowiązków i odizolować się od świata. Praca w redakcji nieustannie spędzała mi sen z powiek – natłok obowiązków z dnia na dzień coraz bardziej mnie przygniatał, a – jakby tego było w dodatku mało – musiałem zajmować się Vioricą, która przypadkowo padła ofiarą łowców czarodziejów. Od tamtej pory nie wypuszczałem jej z naszego mieszkania. Nawet zastanawiałem się nad tym, czy nie powinna wrócić do Bukaresztu, ale w rzeczywistości nie chciałem zostawiać jej samej z ojcem. Sam nie wiem, co się z nim działo. Nie mieliśmy żadnego kontaktu, choć myślałem nad tym, aby się do niego odezwać. Nie chcę nawet już mówić o moich przyjaciołach, których mocno zaniedbywałem. Było mi głupio, że tyle czasu nie widziałem się już z Katyą, dlatego wreszcie postanowiłem to zmienić i spotkać się z nią gdzieś na mieście. „Lel i Polel” wydawał się więc być idealnym miejscem, aby zatopić swoje zmartwienia w alkoholu.
- Katyusha. – Choć z papierosem było jej nie do twarzy, to bez wątpienia ucieszyłem się na jej widok. Sierpień był już za pasem, a ja nie jestem pewien, czy choć raz udało nam się zobaczyć w tym miesiącu. Po tym, jak się z nią przywitałem, przysiadłem się do jej stolika, zastanawiając się nad tym, co zamówić. Niemniej jednak najpierw postanowiłem się upewnić preferencji mojej dzisiejszej towarzyszki. – Bez zbędnego przedłużania! – zaczynam z wymalowanym uśmiechem na twarzy, kątem oka rozglądając się po zapełniającym się ludźmi lokalu i powracając do Katyushy. – Powiedz mi, na co masz dzisiaj ochotę? – zadaję jej niezwykle ważne pytanie, w międzyczasie ściągając skórzaną kurtkę i wieszając ją zaraz na oparciu drewnianego krzesła. Całe szczęście, że jutro mam wolne od pracy i mogę sobie pozwolić na więcej niż zwykle, co w rzeczywistości już rzadko się zdarzało. – Ja mam dziś ochotę na coś mocniejszego – zdradzam jej bez wahania, zajmując miejsce.
Katya Gorchevski
Katya Gorchevski
Bar „Lel i Polel” - Page 2 Tumblr_inline_n253tumzeX1rp0usy
Sofia, Bułgaria
25 lat
czysta
za Raskolnikami
ratowniczka
https://petersburg.forum.st/t2214-yekaterina-gorchevski#12756https://petersburg.forum.st/t2215-katyushka#12765https://petersburg.forum.st/t2217-beton#12768

Wto 30 Kwi 2019, 15:16
Na szczęście rodzina odciążała ją z obowiązku opieki nad nimi. Vanya zniknął już dawno, pozostawiając po sobie jedynie pytania, które z upływem czasu i tak rozmyły się w zamglonych wspomnieniach, Lucija jest starsza i powinna radzić sobie lepiej, a Kryshka robi karierę i idzie mu całkiem nieźle poza kilkoma małymi wypadkami. Cóż, ich rodzinka była dosyć temperamentna, nie żeby Katya w jakikolwiek sposób na to narzekała czy żeby jej to przeszkadzało. W końcu sama się nieźle wpasowywała w stereotyp. Trudno było zatrzymać ciąg jej myśli.
Sylwetka Dio napełniona była nostalgią. Potraktowała go czułym uśmiechem, gdy tylko się pojawił. Rozbrzmiało jej imię wypowiedziane znajomym głosem. Czuła zupełnie jakby nie widziała go całą wieczność, jakby niedawne wspomnienia rozmyły się w jej głowie. Sama nie była pewna czy spędzili razem choć jeden letni dzień i zaczynała tego żałować. Było jej przykro, że nie odezwała się wcześniej. Naprawdę nie chciała rezygnować z radości, którą niosły przyjaźnie ze szkolnych czasów. Niestety lata przybywały... Czasu coraz mniej.
- Dio... - Odpowiedziała mu od razu na przywitanie i zaciągnęła się papierosowym dymem, rozchylając lekko usta i wydmuchała to już nosem. Przyjrzała mu się dokładniej. Trochę się zmienił, podobnie jak Katya. Miała bardziej podkrążone oczy, mniej się wysypiała, czasami też wyglądały smutniej, zupełnie jakby nie analizowały świata już z tak optymistycznej perspektywy jak kiedyś. Trochę nieprawda, jednak na pewno widziała więcej smutnych obrazów. Miała nieco dłuższe włosy, chociaż zawsze były one długie i różnica nie była spektakularna.
Uniosła lekko rękę w górę, by przywołać do ich stolika kelnerkę. Bez większego ociągania się po prostu poprosiła o dwa kieliszki i butelkę wódki. - Stawiam pierwszą. - Skomentowała to lekkim uśmiechem i oparła się nonszalancko o oparcie krzesła. Przymknęła lekko oczy, gdy lekko strząsnęła popiół z końcówki tlącego się papierosa. - Opowiadaj jak żyjesz. Jak praca? Co u rodziny? Wszyscy zdrowi?
Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale
Bar „Lel i Polel” - Page 2 Drw8AEh
Bukareszt, Rumunia
25 lat
czysta
neutralny
dziennikarz w Novyim Mirze
https://petersburg.forum.st/t1256-dionisie-caragiale#5009https://petersburg.forum.st/t1257-dionisie-caragiale#5025https://petersburg.forum.st/t1259-dionisie-caragiale#5029https://petersburg.forum.st/t1258-mircea#5027

Nie 05 Maj 2019, 22:16
- Tak dawno się nie widzieliśmy! – stwierdzam z niezadowoleniem w głosie, choć równocześnie ucieszyłem się, że w końcu doszło do naszego spotkania. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio mieliśmy okazję się zobaczyć, ale prawda jest taka, że w rzeczywistości miałem bardzo dużo obowiązków, których nie potrafiłem pogodzić ze swoim życiem towarzyskim. – Może być wódka. Skoro stawiasz pierwszą, to ja kolejną. Żeby było sprawiedliwie! – Kiwam twierdząco głową na propozycję mojej przyjaciółki, a kelnerka w tym czasie przynosi butelkę schłodzonego alkoholu wraz z dwoma kieliszkami, które Katyusha szybko napełnia. – To co, może wzniesiemy jakiś toast? Tak symbolicznie: za nas? – proponuję z radosnym uśmiechem na twarzy, po czym haustem wypijam wódkę, po rumuńsku energicznie wypowiadając „noroc”. Starałem się nie skrzywić, ale osiągnąłem efekt zupełnie odwrotny do zamierzonego, jednocześnie przypominając sobie, że dawno nie piłem żadnego alkoholu. Słysząc standardowe pytanie Gorchevskiej na temat tego, co się u mnie ostatnio działo, tylko westchnąłem ostentacyjnie pod nosem, gdyż nie wiedziałem, co tak naprawdę powinienem jej powiedzieć. Wbrew pozorom, działo się w moim życiu bardzo dużo – niemniej jednak nie zamierzałem na samym początku wprowadzać żadnych z ciężkich tematów. Może potem, jeśli będzie okazja.
- Będę z tobą szczery, Katyusha… Nie wiem, w co mam ostatnio ręce włożyć. Natłok obowiązków w pracy mnie przytłacza. Nie mówiąc o tym, że naczelny zwolnił kilka osób bez jakiegoś konkretnego powodu – narzekam przy nalewaniu wódki do kieliszków, pomimo że nie mam w zwyczaju na co dzień się nad sobą użalać. Niby nie powinienem martwić się o to, że stracę swoją posadę w redakcji, tym bardziej że szefostwo mnie doceniało, ale i tak nie byłem zadowolony z obecnej sytuacji. – A co za tym też idzie, moje życie towarzyskie od kilku tygodni nie istnieje, dlatego tym bardziej się cieszę, że w końcu udało nam się umówić. – Mógłbym jeszcze zacząć temat Viorici, albo powiedzieć o tym, co ostatnio usłyszałem o moim ojcu, ale wolałem Katii pozwolić mówić.
Sponsored content


Skocz do: