Arkaim, obwód czelabiński
Idź do strony : Previous  1, 2
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 11 Mar 2018, 21:21
First topic message reminder :

Arkaim, obwód czelabiński

Aż do roku 1987 o Arkaim słyszało niewielu – nie tylko mugoli, ale też czarodziejów. Dopiero kiedy ekspedycja archeologiczna z uniwersytetu w Czelabińsku dokonała odkrycia tego miejsca, zyskało ono nieoczekiwanie rozgłos na skalę światową w kręgach naukowych. Oficjalnie mówi się o tym, że Arkaim to ruiny aryjskiej twierdzy, na terenie której znajdowało się również obserwatorium astronomiczne, nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z tego, że to też jedno z najsilniej oddziałujących magicznie miejsc Federacji Rosyjskiej. Do czasów obecnych z dawnej twierdzy nie zachowało się nic poza wyraźnym oznaczeniem terenu w miejscach, gdzie znajdowały się mury wraz z ich niewielkim fragmentem i fundamentami domów. Poza tym teren jest niemożliwie płaski, a w pobliżu nie rosną drzewa.



Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto 01 Maj 2018, 11:00, w całości zmieniany 1 raz
Josif Aristov
Josif Aristov
Petersburg, Rosja
64 lata
wieszczy
błękitna
za Raskolnikami
różdżkarz
https://petersburg.forum.st/t1820-josif-lipkin-aristovhttps://petersburg.forum.st/t1824-josif-iwanowicz-aristov#8484https://petersburg.forum.st/t1822-jozek-i-spolkahttps://petersburg.forum.st/t1823-jasmin#8483

Nie 15 Kwi 2018, 21:30
I tak oto Józek westchnął, przypatrując się z kamienną twarzą, jak przełomowe rozmowy przekształcają się w polski sejmik. Widzieliście kiedyś tamten budynek? Ma kształt namiotu cyrkowego, i taki właśnie kształt powstał nad wszystkimi zebranymi w wyobraźni różdżkarza. Ze wstydem, ale uśmiechnął się cynicznie. Zapowiadało się bosko welesowo.
Następnie przejechał spojrzeniem na pyszczek Romanova, czując, jak Raskolnik torpeduje go mentalnie. Józkowi pozostało tylko uczynić znak krzyża palcem wskazującym. W końcu przegrał zakład i naprawdę musiał to zrobić. "Co tam ze sklepikiem w Niedźwiedzim Ryku! Tu chodzi o ideę. Przysłużycie się rewolucji" - odbijał się echem w jego myślach rozbawiony głos Romanova.
- Ale powinniście wiedzieć, że ktoś nad tymi maskami naprawdę długo siedział i naprawdę się postarał. Dalej niewygodne. Zapalić nie można - wzruszył ramionami, bezceremonialnie ściągając maskę ku uciesze mediów. No dalej hieny, cykajcie zmarszczonego faceta! Nie myślcie tylko, że to za darmo...
Jak powiedział, tak zrobił. Pierwszą czynnością po odsłonięciu swojego oblicza i mrugnięciu do pewnego Rudzielca, było odpalenie peta ku domniemanemu zgorszeniu Starszyzny, czy innych podsuszonych matron. Podziękował Gavriilovi skinięciem głowy oraz subtelnym uśmiechem za jego użyteczną uwagę. Następnie, wypuściwszy strużkę dymu, wstał, z pozoru by oddać różdżkę gwardziście. Tarnina jednak zawisła w powietrzu, chwycona między opuszkami palców, jak gdyby to był półmisek pierogów, a nie patyk zagłady.
- To może aby uświadomić tutaj obecnych o moralności Raskolników, powiem coś od serca! Nazywam się Josif Aristov... - przerwał zdanie na wdech i aby cała reszta sobie uświadomiła, że ktoś chyba został przepity, a teraz właśnie honorowo dokonywał swojej powinności.
- ...jestem różdżkarzem i przez ostatnie lata marka Lipkin, moja marka, zyskała reputację nie bez powodu. Ba, nawet niektórzy z tutaj obecnych, pomijając moich towarzyszy... - tutaj objął Raskoli ciepłym spojrzem, oddając w końcu różdżkę Lagerlofowi.
- ...korzystają z moich wyrobów, bo pokładają wiarę w moje rzemiosło i w moją uczciwość. Możecie sobie tylko wyobrazić, jak łatwo sprowadzić nieszczęście na czarodzieja za pomocą źle wykonanej, a nawet trefnej różdżki - tutaj kolejne mrugnięcie do Rudej.
- A teraz wyobraźcie sobie, moi mili, że wydaję wyrok śmierci na któregoś z moich klientów, na kogoś z tych czternastu zabitych! Jestem dumnym mieszkańcem Petersburga, człowiekiem kochającym lud, który nie pozwoliłby na bezmyślną rzeź mężczyzn, kobiet, czy dzieci odwiedzających mój sklepik! Lud Petersburga mi ufa i za nic ich nie zdradzę - warknął, niespodziewanie waląc pięścią w stół. Józek zaś, miał dużo krzepy, a nawet bardzo dużo jak na swój wiek. Wszyscy to poczują i usłyszą. Wzniósł powoli palec wskazujący. Jego błękitne oczyska przeleciały po twarzach Starszyzny jak po lodzie. Nie miał już maski. Nie trzeba już się bać. Patrzcie na mnie.
- I powiem wam jedną, jedyną, bardzo ważną rzecz. Mogę zejść do najgorszego rynsztoku, żeby tylko znaleźć tych szubrawców! I klnę się na honor, że mogę się zgłosić na kata, choćby było to moje własne dziecko. Bo zbrodnia wobec ludu, zamordowanych, ich rodzin, zastraszonego społeczeństwa - to zbrodnia za którą musi być wymierzona kara.
Odetchnął. Ktoś poda szklankę wody?
- Jedynym dowodem, który składam na Wasze ręce jest moje wyznanie - auć. Z trudem mógł przełknąć tą zagrywkę pod publiczkę. Potrzebował więcej, żeby mu tego zaraz nie wypomniano.
- Jeśli zaś chcecie więcej, będę zakładnikiem, póki nie znajdą się winni. Chcę jednak z całego serca, przed ludem przyobiecać, że w tej jednej sprawie możecie nam zaufać. Jeśli was zdradzimy, nie musicie nas rozliczać za krzywoprzysięstwo - lud zrobi to za Was - wskazał otwartą dłonią na flesze dziennikarzy. Bezwstydnie grał pod publiczkę, ale zdecydowanie sięgnął po ostrze obosieczne. Zaprowadził balans, a przynajmniej tak mu się wydawało...

- A teraz mam prośbę - powiedział ciszej, znowu patrząc na Starszyznę.
- Każdego swego słowa dowiodę i detale omówię z każdym, kto będzie się domagał dowodów na moje słowa. Teraz chcę, abyście zawierzyli na słowo honoru i rozpoczęli z nami współpracę w śledztwie. Lub przeciwko komukolwiek, kto chce skrzywdzić Petersburg - w sposób, który każdy z nas uznałby za niewybaczalny. Uściśnijmy sobie ręce do zdjęcia, a następnie, bez towarzystwa mediów, omówmy warunki współpracy i omówmy wymianę obserwatorów, żebyśmy sobie wyraźnie patrzyli na ręce. Przedyskutujmy nasze opcje.
- Nie proszę o najszczersze poparcie, lecz o brak odmowy po waszej stronie.
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Arkaim, obwód czelabiński - Page 2 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Wto 17 Kwi 2018, 17:57
Trudno było nie odnieść wrażenia, że świat mógłby zacząć płonąć, ale na uczestnikach tej dyskusji nie zrobiłoby to większego wrażenia. Więcej nawet – żaden z nich zapewne nie zauważyłby jakiegokolwiek zamieszania, do tego stopnia każdy pochłonięty był tym, co usilnie próbował przekazać drugiej stronie, szukając jednocześnie wśród swoich towarzyszy wsparcia i potwierdzenia słuszności własnych słów. Ta desperacja była niemal tak uciążliwa, jaka sama treść rozmów. Peer gotów był zrzec się wynagrodzenia za czerwiec w zamian za możliwość natychmiastowego zabrania go jak najdalej od tego przeklętego miejsca. Bo niby było szalenie istotne, jako ośrodek kultu dla słowiańskich czarodziejów, tak bardzo magicznie oddziałujące, a jednak zdawało się, że odkąd tylko postanowiono rozpocząć tu pertraktacje, katastrofa poganiała katastrofę i jedynie kwestią czasu było, aż sytuacja przybierze taki obrót, że nawet najbardziej wprawione w sztuce dyplomacji osoby nie będą w stanie jej uratować. Zdecydowanie rozsądniejszą opcję stanowiła w tym momencie mało dyskretna ewakuacja.
Z drugiej strony – szkoda było przeoczyć takie przedstawienie. Pewnie, gdyby nie odpowiednie czary uniemożliwiające legilimencję, których nałożenie Lagerlöf zaproponował swoim kolegom, ochoczo zgodziłby się z porównaniem Raskolnika (jeszcze) o twarzy Voldemorta. Nie ulegało bowiem żadnym wątpliwościom, że znaleźli się w wypaczonej wersji cyrku, gdzie profesjonalnych cyrkowców zastąpiono zbieraniną przypadkowych statystów-amatorów i więcej rozrywki budziły ich nieudolne próby wywarcia wrażenia na widzach niż prezentowany repertuar. Już nawet kolejny obnażający swoją twarz Raskolnik nie wzbudził w Peerze takiego zaskoczenia, jak przy pierwszym mężczyźnie. Inna sprawa, że wciąż niewiele mówiły mu te wszystkie nazwiska.
- Młody, ale jest jego zastępczynią, co w równej mierze czyni ją odpowiedzialną za postępy w prowadzonej sprawie – rzucił w stronę chłopaka. Ciężko stwierdzić, czy chciał takim sposobem odwrócić uwagę od wewnątrzgwardyjnych niesnasek na najwyższym szczeblu, czy próbował uświadomić Yaneva, że wykręcanie się odbieraniem śledztw na takim stanowisku niczego nie zmienia. – A, zapewne jak niejeden z państwa zauważył, postępy są mierne, bo na chwilę obecną, według mnie, za mało ludzi jest przydzielonych do tego śledztwa. – To też nie powinno wyjść poza mury Kwatery, trudno było jednak zachowa milczenie, skoro wszyscy tak ochoczo zaczęli dzielić się ze sobą informacjami niemal ściśle tajnymi. Może zamiast w negocjacje, powinni zagrać w butelkę – wszystko szybko by się wyjaśniło. – Robienie z siebie męczennika i zakładnika, panie Aristov, na pewno nie sprawi, że przybliżymy się do rozwiązania. Niemniej popieram, by zasiać strach w sprawcach. A pierwszym ku temu krokiem byłoby wasze zjednoczenie i połączenie sił, co kilkukrotnie zostało już wspomniane – zaproponował, widząc że mimo szczerych chęci prowadzenia rozmowy, ze strony Starszyzny raczej nikt nie doczeka się poważnych propozycji współpracy nad sprawą muzeum. – Kolejnym etapem mogłoby być obowiązkowe badanie każdego czarodzieja za pomocą werediserium. Skoro jest pan tak skory do pomocy, może być pan pierwszym ochotnikiem. Zresztą wygląda na to, że niewiele ma pan już do ukrycia.
Propozycja obowiązkowego badania z trudem przeszła Peerowi przez gardło. Wspomnienia urządzonej przez Sabat nagonki w Skandynawii, stanęły mu przed oczami jak żywe – jakby getta dla mugoli, mugolaków i promugolskich rodzin nie opuścił niemal czternaście lat temu, ale przed chwilą. Było to jednak najbardziej skuteczne rozwiązanie.
Sofija Yaneva
Sofija Yaneva
Arkaim, obwód czelabiński - Page 2 Source
Petersburg, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
ścigająca w Białych Gwiazdach
https://petersburg.forum.st/t1307-sofija-yaneva#5445https://petersburg.forum.st/t1308-sofija-yaneva#5488https://petersburg.forum.st/t1309-relacje-sofiji#5492https://petersburg.forum.st/t1310-orzel-scigajacej#5494

Czw 19 Kwi 2018, 12:42
Dziewczyna widziała, jak jej wypowiedź poprowadziła do dalszych słów od innych osób, których dosłownie kompletnie nie znała. Prawda, widziała wiele osób po raz pierwszy na żywo, może niektóre osoby wcześniej widywała na bankietach. Także wspomniane osoby przez jednego zamaskowanego, chociaż oczywiście o nich głośno się nie mówi. Tak jak na pytanie o nuworysze jedynie skinęła głową, tak zmarszczyła brwi słysząc słowa brunetki.
- Może i nie znam tych ludzi, ale przy sprawach wyższej wagi nie powinno się oceniać ludzi wyłącznie po okładce. Ach no tak, wy pewnie to ciągle robicie.- nie zamierzała być cicho, tak jak pewnie brat by chciał. Może i jest zwykłą słuchaczką, z niewielkim głosem w tej sprawie, ale może tacy ludzie powinni wstrząsnąć starszyzną - bo ich tutaj poniekąd atakowała, a nie władze porządkowe, która jest ewidentnie zaślepiona swoimi ideami. Niech zobaczą, co się dzieje. Niech nie zrzucają winy od razu na osoby, które mają jedynie inny pogląd polityczny. Może właśnie w tym momencie jakaś inna siła pragnie osłabienia Matki Rosji, aby ją potem z całej siły zaatakować. Powinno się unikać takich sytuacji, złączyć się nawet z najgorszą opozycją, aby ocalić najważniejsze - wspólny kraj, wspólny dobytek kulturowy.
Ta, powinna unikać polityki, a sama mimowolnie wchodzi w nią, jak zwykle w różnych kontrowersyjnych sytuacjach. Ale potem dyskusja wzięła taki obrót, że nawet sam Duma wziął głos, a rudowłosa postanowiła robić coś najmądrzejszego w całej tej sytuacji - zamilknąć. Nawet postanowiła ugryźć się lekko w czubek języka, kiedy padły słowa o jej matce. O ich matce. W głębi duchu cieszyła się, że brat nieco sprostował wiedzę mężczyzny. W sumie ciekawe, że matce odebrane zostało te śledztwo. Czyżby starszyzna chciała je dogłębnie zbadać, czy może po prostu wydać kwitek i odstawić do pustej półki? Nienienie, musi przestać myśleć o tym. Przyszła tutaj tylko posłuchać, a nie wdawać się w dyskusje, w których ma przypisane miejsce na samym dnie.
Nawet w ciszy wysłuchała kolejne słowa, które padły ze strony przeciwnej. W sumie mówili to, o czym ona wcześniej pomyślała. Ale no brakuje tu tego elementu, który rzeczywiście pokaże, że mówią prawdę. Rudowłosa broni tylko niesprawiedliwych metod osądzania osób. A co, jeśli są rzeczywiście winni tej tragedii? Wtedy przeprosi starszyznę, ale póki co, na przeprosiny się nie zanosiło.
Za to sytuacja zaczęła się rozwijać. Kolejna osoba zaczęła zdejmować maskę, a potem do niej mrugnął. Ona sama wpatrywała się w starca, którego po chwili rozpoznała. Lipkin... więc on jest jednym z tych bojowników? Nieco to ją przybiło sztywno do ziemi. Szybciej się spodziewała, że jest jakimś podróżnikiem, badaczem, który jest niezależny do polityki, a tu jakie zaskoczenie. Owszem, wysłuchała jego propozycji, widziała kolejne mrugnięcie w jej stronę, jak i propozycję brygardzisty. Skoro sam tego chce, to w sumie nie będzie oponowała. Jedynie to spojrzała na starszyznę czekając na ich reakcję co do tej propozycji.
Miała tylko nadzieję, że nie będzie musiała zmienić zdania o Lipkinie, bo zdążyła jego polubić od ich ostatniego spotkania.
Vanya Gorchevski
Vanya Gorchevski
Arkaim, obwód czelabiński - Page 2 BNjDT9A
Sofia, Bułgaria
27 lat
czysta
za Raskolnikami
twórca magicznych przedmiotów i kłątwołamacz
https://petersburg.forum.st/t618-vanya-gorchevski#1088https://petersburg.forum.st/t619-vanya-gorchevski#1092https://petersburg.forum.st/t622-vanya-gorchevski#1097https://petersburg.forum.st/t620-mahmud#1095

Wto 01 Maj 2018, 14:17
- Nie wydaje mi się, żebym mylił pojęcia i osoby – odpowiadasz stanowczym głosem na zarzuty Lotty Kuraginy, przyglądając się jej uważniej, jakby świadomie próbując wzbudzić w niej uczucie strachu. – Proszę bardzo, możesz zwać to egocentryzmem w naszym wykonaniu, ale tak naprawdę jest to jedynie kropla w morzu w stosunku do tego, co na co dzień robicie jako Starszyzna. – Ktoś przecież musi podjąć się tego ryzyka i reprezentować lud, by zmienić przestarzały system, który już dawno przestał się sprawdzać. Do tego jednak potrzeba czasu, o czym doskonale wiesz. Za sobą masz choćby rewolucję sprzed kilku lat w Stambule, która przyniosła wiele krwawych ofiar. Widziałeś na własne oczy to, co tam się wydarzyło i nie chciałbyś, by to samo powtórzyło się na twoich rodzimych ziemiach, ale teraz zdaje się, że wszystko zmierza w tym kierunku. Rada Czarodziejów nie odpuści i zrobi wszystko, żeby zostać jak najdłużej przy władzy. Nie potrafią tym samym zrozumieć, że Raskolnicy reprezentują nie tylko swoje interesy i poglądy, ale także te, które dotyczą normalnych ludzi – od lat z premedytacją spychanych na margines społeczeństwa. Starszyzna nie zajmuje się realnymi problemami jakim jest wyzysk klasowy, nepotyzm, korupcja czy łamanie podstawowych praw człowieka, bo to w ogóle ich bezpośrednio nie dotyczy. Trzeba mieć wielką odwagę, by móc nazywać się głosem społeczeństwa, ale przecież chcecie odpowiadać na realne potrzeby ludzi, nie umywając przy tym rąk – tak jak to dzieje się w przypadku Starszyzny. Należy iść śladami Europy Zachodniej, która brnie cały czas do przodu, a nie uwstecznia się, wyciągając wnioski z błędów popełnionych na przestrzeni wieków. Wystarczy spojrzeć tylko nieco szerzej. Czy to aż tak wiele?
- Łatwo jest znaleźć kozła ofiarnego i ciągle zrzucać na niego wszystko to, co jest niewygodne. Ale, jak już zostało wcześniej powiedziane, nie krzywdzimy zwykłych ludzi. Słuchamy ich. Wiemy, jakie mają problemy. Nie jesteśmy oderwani od rzeczywistości. Co więcej, pochodzimy z różnych klas społecznych, ale wszyscy są wobec siebie równi. Nie ma gorszych, nie ma lepszych. – W owianym tajemnicą Równoświecie dla każdego jest miejsce, jeśli tylko znajdzie się w potrzebie. Jesteście zbieraniną różnych ludzi, których łączą wspólne cele i poglądy, o czym świadczą choćby słowa Josifa, który wywodzi się z rodu Aristovów, ale już dawno przestał się z nimi utożsamiać. Starszyzna, w przeciwieństwie do was, nie ma nic do zaoferowania oprócz pustych obietnic. – Za kilka miesięcy wchodzimy w nowy wiek, choć może i dla niektórych będzie to koniec świata. Ale to pora na zmiany. Zmiany, które muszą nastąpić. System władzy to coś, co już dawno stało się przeżytkiem. 
Absolutyzm Rady Czarodziejów nie sprawdza się, widzą to wszyscy dookoła. Spójrzmy chociażby na chwilę na Zachód, nie tylko na świat czarodziejów, ale i mugoli. Kurczowe trzymanie się władzy i niedopuszczanie opozycji do głosu nigdy nie kończy się dobrze. – A świat na Starszyźnie się przecież nie kończy. Nie mają pojęcia, co dzieje się poza murami ich zamków. Lord Voldemort nie sieje już spustoszenia, Wielka Brytania może odetchnąć z ulgą i zająć się sprawami bieżącymi; Francja – podobnie jak i Niemcy – w ostatnim czasie w sposób demokratyczny zmieniły Ministrów Magii, a Rosja? Nie robi nic, co mogłoby pozwolić jej na jakikolwiek rozwój, korzystając z przestarzałych rozwiązań. Czy tak właśnie już powinno być w największym kraju na świecie?
- Przypisujecie sobie całą tragedię, jak słusznie zauważył pan Pyotr Zhukov. W zamachu nie zginęli tylko członkowie Starszyzny, a jednak, Illyano Osipovno, niemal tylko o nich się wspomina. W tym się różnimy, że zauważamy też innych ludzi. A mówi się, że wszyscy wobec śmierci jesteśmy równi – odpowiadasz momentalnie po jej słowach, wzdychając cicho pod nosem. Jesteś przekonany, że nikt z was nie brał w tym udziału. A może to tylko twoja naiwność, Vanya? Może jeszcze niczego się nie nauczyłeś? Nie jesteś przecież w Raskolnikach zbyt długo, więcej wiesz o sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie, ale doskonale rozumiesz mechanizmy, którymi kieruje się świat. Nie ma znaczenia skąd jesteś, wszędzie rozgrywają się podobne rzeczy. 
– Czy Biała Gwardia jest w stanie przesłuchać każdego czarodzieja w Rosji? – Śmiesz w to wątpić, by tak właśnie było, nie wspominając już o tym, że werediserium to drogi i czasochłonny eliksir. – Nie mamy nic do ukrycia w związku z zamachem na Muzeum Sztuki Magicznej, ale nie ma jednocześnie zgody na to, by werediserium było powodem do wyciągania innych informacji. Śledztwo nie może też być przeprowadzone wyłącznie przez ludzi Starszyzny. To musi być teraz obopólna współpraca. – Zbyt wiele masz w sobie obaw, by zgodzić się na takie rozwiązanie, ale co innego zrobić? Powiedzieć „nie”?
Svyatoslav Dolohov
Svyatoslav Dolohov
Arkaim, obwód czelabiński - Page 2 Tumblr_odyyruGuAI1tw5trjo1_500
Omsk, Rosja
25 lat
błękitna
za Raskolnikami
właściciel sklepu z eliksirami „Wieszcze Sny”
https://petersburg.forum.st/t603-svyatoslav-dolohov-budowa#1047https://petersburg.forum.st/t627-svyatoslav-dolohovhttps://petersburg.forum.st/t629-wybacz-mi-kiedy-sprawiam-ci-bolhttps://petersburg.forum.st/t628-ptaszyna-arseny-svyatoslav-dolohov

Sob 05 Maj 2018, 16:53
Dolohov na razie sumiennie wstrzymywał się od głosu, jedynie nasłuchując co wszyscy wokół mieli do powiedzenia. Liczył na to, że sprawy zostaną rozwiązane stosunkowo szybko, rzeczowo i bezpośrednio, ale wymiana informacji między uczestnikami zgromadzenia nadal pozostawiała wiele do życzenia. Nie mógł jednak głośno oponować przeciw, wylewać na wszystkich swoje niezadowolenie głównie dlatego, że ostatnimi czasy nieszczególnie interesował się czymś więcej poza czubkiem własnego nosa. W Arkaim zjawił się głównie w celach rozrywkowych. Ale teraz nie było mu zbytnio do śmiechu. Wszyscy wokół skakali sobie do gardeł. Brakowało mu tylko tego, żeby ktoś, aby wywołać większe zamieszanie za przeproszeniem narobił na środku. Irytowało go to, że pozostawał bierny, trzymając język za zębami jednak porywanie się z motyką na słońce teraz nie miało najmniejszego sensu. Czy to spotkanie to nie tylko pretekst do pozabijania się? Ciekawość nie powinna pchać go aż tu. Zabranie różdżek nie wróżyło niczego dobrego, jakby się mogło wydawać.
Skutecznie otrzeźwiało go to, że rudowłosa, młoda kobieta została zrugana od góry do dołu bez mrugnięcia okiem. Mądrzenie się przed najbardziej zaangażowanymi w sytuację, nie było najlepszym pomysłem. Rozglądał się po wszystkich zebranych, szukając jakiegoś znanego mu punktu zaczepienia. Nikt jak na razie nie zwrócił jego uwagi ani podejrzanymi zachowaniami, ani wyrazem wyraźnego znudzenia. Nie wypadało jednak opuścić zgromadzenia tylko dlatego, że nie miało się już ochoty słuchać tych bzdur. Gdyby tylko miał przy swoim boku brata, który bardziej był zaangażowany w sprawy polityczne, mógłby jakkolwiek zabłysnąć, wesprzeć. Teraz jednak wspieranie kogokolwiek było bardzo ryzykowne. Nikt nie byłby na tyle szalony, by zgodzić się, na używanie na nim werediserum. Wszyscy tu wiedzieli, że gdyby zastosować to na dużej grupie ludzi – szczególnie na tych tu zebranych, na jaw mogłyby wyjść straszne rzeczy. Zafundowalibyśmy sobie otwartą wojnę, o wiele większą od tej którą teraz prowadziła starszyzna z raskolnikami. A może właśnie do tego teraz dążyliśmy?
Mefodiy Karamazov
Mefodiy Karamazov
Samara, Rosja
54 lata
błękitna
za Starszyzną
Zastępca Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, Nestor Rodu Karamazov
https://petersburg.forum.st/t1051-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1066-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1065-nieslawny-pan-karamazov#3906https://petersburg.forum.st/t1067-smialy#3909

Nie 06 Maj 2018, 11:55
Kiedy Mefodiy zjawił się na spektaklu teatralnym, nie wiedzieć czemu nazwanym Spotkaniem Dyplomatycznym było już późno. Bardzo późno. Co poradzić. Na szczęście Raskolników pilne sprawy zatrzymały go w drodze na spotkanie. Mogli mówić o najprawdziwszym szczęściu. Gdyby Karamazov od samego początku był obecny na rozmowach, nie pozwoliłby buntownikom ośmieszać Rady Czarodziejów. Kuragin po raz kolejny udowodnił, jakim to jest niekompetentnym durniem. Weles jeden wiedział czemu nadal sprawował rolę Przywódcy Starszyzny.
- Pokornie proszę o wybaczenie za te karygodne spóźnienie – rozległ się miękki jak aksamit głos Nestora rodu Karamazovów, jednak w tej miękkości nie pobrzmiewał nawet cień pokory – Niestety obowiązki  zmusiły mnie do dłuższego pozostania w Ministerstwie. Liczę, że obecnie tutaj zebrani będą w stanie zrozumieć, iż po tragedii, jaka wydarzyła się w Muzeum Sztuki Magicznej Prikaz Sprawiedliwości i Obrony Narodowej ma mnóstwo dodatkowej pracy.
Mówił prawdę. Prikaz miał ręce pełne roboty. Głównie zajmował się wypełnianiem niezbędnych papierków oraz utrzymywaniem spokoju w społeczeństwie. Śledztwo i szukanie sprawców spadło przecież na barki Białej Gwardii.
W swojej krótkiej przemowie pominął tylko jeden szczegół. Nie wspomniał mianowicie o wyjątkowo natarczywej starszej czarownicy, którą przyjął w swoim biurze i która przez ponad godzinę przeszkadzała mu w pracy.
Wybieracie się na spotkanie z Raskolnikami? Oh, błagam Mefodiyeiu Pyotrevichu. Każcie aresztować tych przeklętych morderców dzieci. Moja Slavka, moja piękna Slavka! Była taką cudowną dziewczynką. Po tym co ta eksplozja zrobiła z jej twarzą nie spojrzy na nią żaden kawaler. Ale nie to jest najgorsze! Moje dziecko płacze i boi się wychodzić z domu. A była taka pogodna i wesoła. Jak możecie tak po prostu iść i gadać z tymi mordercami, Mefodiyeiu Pyotrevichu?! No jak?! A pani Iskra mówiła, że surowi, ale sprawiedliwi z was ludzie.
Mefodiy pozwolił kobiecie lamentować, aczkolwiek ledwo powstrzymywał się przed dosadnym stwierdzeniem, że skoro tak płacze nad córką to niech wskaże jakiś ślad, który doprowadzi Gwardię do sprawców zamachu. Znał takich jak ona. Popierali buntowników i wywrotowców do momentu aż ci buntownicy i wywrotowcy nie wykorzystali ich naiwności do własnych celów. Wówczas przechodzili cudowną przemianę w praworządnych obywateli i udawali, że od samego początku są po stronie rządu.
Powinien był przyciągnąć tu ze sobą tą babę. Ciekawe, co powiedzieliby na to wszystko Raskolnicy.  Bez zbędnego pośpiechu zbliżył się do stołu obrad. Oczywiście wcześniej powierzył różdżkę jednemu z Gwardzistów, chociaż uczynił to bardzo niechętnie.
Zjawił się na tyle późno, by przeoczyć reakcję Kuragina na swoje rzekome przejście na stronę wroga. Szkoda. Byłoby miło dowiedzieć się, że Przewodniczący Rady trzęsie się ze strachu na samą myśl, że on, Mefodiy pewnego dnia mógłby zwrócić przeciwko niemu swoją różdżkę. Ominęła go również przyjemność ujrzenia, jak za maski Raskolnika wyłania się oblicze Josifa Aristova. Ha! Mina Nestora Aristovów musiała być doprawdy zabawna. Dowiedział się, że w gałęzi drzewa jego rodu rosło sobie zgniłe jabłko. Ile jeszcze zgniłych jabłek znajdzie się wśród błękitnokrwistych? Ominęła go również większa część przekomarzanek między szlachcicami i rebeliantami. Jak dla niego - niewielka strata.
Usłyszał za to przemówienie członka organizacji Raskolników. To w zupełności wystarczało.
- Czyżby? Do czego czarodziejów z zachodu doprowadziło zamiłowanie do zmian i nadmiaru swobód?  Wszyscy wiemy do czego. Do wojen i chaosu. Gdyby nie Rada Czarodziejów, którą tak dzisiaj przeklinacie, wychowywalibyście się w strefie wojennej. Wojny wyniszczały kraj przed nastaniem Rady i zniszczą go, gdy Rada upadnie – odpowiedział Raskolnikowi. Nie krzyczał, nie unosił się gniewem. Skądże znowu. Był bardzo spokojny. Ten spokój dało się porównać do ciszy i spokoju letniego popołudnia. Tuż przed nadejściem burzy. Sam Mefodiy  w swoim ciemnym, a jednocześnie gustownie dobranym stroju był niczym uosobienie burzowych chmur. Odbierających światu promienie słoneczne i nadzieję na beztroski dzień.
Niewdzięczne bachory. Starszyzna zapewniała im kształcenie w Koldovstoretz, oferowała zatrudnienie i miejsce do życia, chociaż wcale nie musiała tego robić. Co otrzymywała w zamian za swoją hojność? Pretensje i nowe absurdalne wymagania. Jak to mówią –zaoferuj dłoń a wezmą całe ramię. Starszyzna była zbyt łagodna wobec różnych hultajów. Mefodiy już dałby im kilka prawdziwych powodów do narzekań.
Raskolnicy i im podobni osobnicy zapominali, że na świecie panował ustalony porządek. Zapominali o swoim miejscu w szeregu. Jedni rządzili, drudzy słuchali i służyli. Na tym to właśnie polegało. Gdyby ci tutaj zamiast wszczynać bunty zabrali się za uczciwą pracę żyłoby się im znacznie lepiej. Niby co takiego wspaniałego miał do zaoferowania ten cały lud, czego nie były w stanie zaoferować krajowi szlacheckie rody?
- Będziemy dalej słuchać tych bzdur, Dumo? – zapytał z przekąsem Grigoriyego Kuragina, który milczał jak zaklęty. Chociaż pytanie było pośrednio skierowane także do  pozostałych szlachciców. Nie do wiary, że dali się tak łatwo stłamsić, zapędzić w kozi róg Raskolnikom. Nawet jego własne dzieci siedziały cicho.
- Wspólne prowadzenie śledztwa, powiadacie – następnie zwrócił się do Raskolników – To tak jak pozwolić złodziejowi szukać skradzionego przez siebie łupu. To tak jak posłać wilka do pilnowania stada owiec – w ciemnych oczach Karamazova pojawiły się niebezpieczne błyski – Na razie to was oskarża się o zamach. Na waszych rękach znajduje się błękitna, niebłękitna i jaka tam jeszcze chcecie krew czarodziejów. Spodziewałem się, że przedstawicie dowody na waszą niewinność. Gdzież one są? Zamiast konkretnych dowodów słyszę jedynie puste zapewnienia, że nie macie nic wspólnego z tym, co wydarzyło się w Muzeum. Jestem zawiedziony.
Najwyraźniej Raskolnicy postanowili sobie z nich zakpić. Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni. Mydlili im oczy rzekomą chęcią współpracy, oczyszczenia się z zarzutów. Twierdzili, że działają dla dobra społeczeństwa. Możliwe, że wierzyli, iż postępują słusznie. Jednak walka o słuszną sprawę potrafi przenieść się na bardzo pokrętną drogę. Mefodiy nie zdziwiłby się, gdyby okazało się, że Raskolnicy przy pomocy zamachu chcieli zadać poważny cios Starszyźnie. A że przy okazji zginęło kilku przypadkowych ludzi? Tak bywa. Trzeba coś poświecić dla swojej sprawy.
Weles
Weles

Nie 06 Maj 2018, 15:25
Słowne przepychanki między Starszyzną, a Raskolnikami trwały w najlepsze, zaogniane wtrąceniami obywateli, którzy najwyraźniej czuli się w obowiązku, by wyrazić swoje zdanie, skoro wreszcie dano im taką możliwość. Chociaż zaklęcia ochronne rzucone na teren, na którym trwały negocjacje, zabezpieczały pertraktujących przed działaniem magii, to jednak nie chroniły nikogo przed niemal letnimi upałami. Żar zaczynał bardziej uporczywie lać się z nieba, podsycając rozdrażnienie zebranych. Wyraźnie dawało się to wyczuć w tonach głosu, w coraz ostrzejszych wypowiedziach, dalekich od uprzejmości, jaką chciano na początku zachować.
Zaskoczenia wywoływane oświadczeniami niektórych, również nie sprawiały, że przebieg rozmów był znośniejszy. Kilka osób zaczęło szemrać między sobą, kiedy Gavriil Yanev postanowił oznajmić wszem wobec, że jego matka nie zajmuje się sprawą Muzeum Sztuki Magicznej, ponieważ została od niej odsunięta – choć jako zastępczyni komendanta, razem z Kosmasem Zakharenko powinna czuwać nad przebiegiem każdego prowadzonego śledztwa. Peer Lagerlöf kombinował więc w całkiem dobrym kierunku, chociaż wyglądało na to, że sam też niewiele zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje się w szeregach Białej Gwardii, której służy.
- Mogę zapewnić, że od rozpoczęcia dochodzenia w sprawie zamachu w muzeum, nikt nie został od tego śledztwa odsunięty – odparł twardo Kuragin, ucinając tym samym szepty wątpliwości, jakie dawało się zasłyszeć przy stole. Ciężko było mu jednak uciszyć własne zwątpienie. Czy naprawdę możliwe, by w Białej Gwardii, na czele której stał obecnie Kosmas Zakharenko, doszło do wewnętrznego przegrupowania, co nie zostało z nim uzgodnione? Na moment uniósł głowę, zerkając w stronę Raskolników i wśród wciąż zamaskowanych opozycjonistów odszukując twarz należącą do Karamazova. Czy możliwe, że w ich prowokacyjnym zagraniu powinien doszukiwać się więcej niźli tylko zachwiania już i tak kruchej fasady zaufania spalającej Radę Czarodziejów? Gdyby tylko Mefodiy Pyotrevich tu był…Tak samo trudno uwierzyć mi w zapewnienie, że jest pan, panie – Zrobił przerwę, pytającym wzrokiem prześlizgując się po sylwetce Josifa. – Lipkin, członkiem rodu Aristovów. Zadrwiliście z każdego, kto postanowił dziś stanąć z wami twarzą w twarz. Teraz chcecie także oczernić nazwisko jednej z najznamienitszych familii Federacji Rosyjskiej, sugerując że pod swoim dachem wychowała Raskolnika? – Mężczyzna pokręcił z dezaprobatą głową, splatając przed sobą palce. – Może rzeczywiście powinniśmy ograniczyć panu wolność, dopóki nie wyjaśnimy, czy to nie kolejna próba manipulacji. Jednak do tego czasu nie narażę żadnego człowieka na współpracę z kłamcami.
Słowa Dumy krótkim parsknięciem podsumował Romanov, nachylając się w jego stronę ponad stołem.
- To wyjątkowo odważne, nazywać kłamcami tych, których deklaracje zdają się być niewygodne dla interesów Starszyzny, kiedy samemu równie często fałszuje się rzeczywistość dla własnego dobra – powiedział bez ogródek tak ostrym tonem, że ktokolwiek z obecnych zamieszany był w morderstwo Eliadesa Zakharenko, mógł poczuć na karku palący oddech sprawiedliwości. O wyciąganiu przez Raskolników myśli i wspomnień było powszechnie wiadomo – czy więc jakimś sposobem udało im się dotrzeć do informacji o tym, kto faktycznie odpowiedzialny był za zamach? Grigoriy Kuragin wiedział, że nie wszyscy jeszcze poddani zostali ostatecznemu czyszczeniu wspomnień: między innymi on sam. – Być może należy teraz zwrócić uwagę na wcześniejsze słowa pana Dolohova i przypomnieć, że nasze idee popierane są nie tylko przez jedną, odosobnioną jednostkę odcinającą się do powinowactwa ze Starszyzną, jak Josif Aristov. Kilka lat temu stosunkowo głośne oburzenie wywołała sprawa Nadicy Bregović, jawnie nas wspierającej, ale rozumiem że o takich porażkach lepiej zapominać niż je rozpamiętywać.
- Za pozwoleniem. – Romanovowi w słowo wszedł kobiecy głos, należący do pulchnej, ciemnowłosej czterdziestolatki, siedzącej obok Sofiji Yanevy. – Mnie natomiast zastanawia, dlaczego szanowny Duma zignorował propozycję gwardzisty? Werediserium to kosztowny i trudny do uwarzenia eliksir, nie ma co do tego wątpliwości, ale jako przełożona szpitalnego oddziału alchemików w Hotynce… – Przerwała, kiedy kilkanaście metrów dalej dwójka gwardzistów zatrzymała kogoś, kto próbował wejść na strzeżony teren spotkania. Szybko podjęła jednak wątek, uznając że ostatecznie nie grozi nikomu żadne zagrożenie. – Sądzę że wytworzenie takiej ilości mikstury, by starczyła na przesłuchanie każdego naszego obywatela, nie jest niewykonalne. Ale może zastępca dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej będzie miał na ten temat inne zdanie? – zakończyła z przekąsem, którego nie planowała. Pojawienie się Mefodiya Karamazova w takiej chwili wzbudziło w niej zaskoczenie i zażenowanie. Zaledwie dwa lata temu z dumą uczestniczyła w demonstracji przeciwko ówczesnemu dyrektorowi tego Prikazu, uznając że jedynym słusznym kandydatem na tak wymagający stołek byłby nikt inny, jak Nestor Karamazovów. Wparowanie na tak istotne spotkanie długo po jego rozpoczęciu było, według niej, przejawem skrajnej ignorancji i lekceważenia każdego – włącznie z Dumą – kto zjawił się na czas.
Grigoriy Kuragin był równie zdziwiony przybyciem Karamazova. Przed przybyciem tu, osobiście upewniał się, czy Mefodiy nie zechce uczestniczyć w negocjacjach, otrzymawszy jednak zapewnienie, że wątpliwe będzie, by wyrwał się z pracy na czas, za pewną uznał jego nieobecność. Co więc zmieniło się, że skorygował swoje plany?
- Owszem, będziemy, Mefodiyu Pyotrevichu – Duma przytaknął sucho na to pytanie. – Nie tylko twoje spóźnienie jest karygodne, ale też wyciąganie pochopnych wniosków z dyskusji, w której nie uczestniczyłeś od początku. Pozwól więc, że nakreślę ci pokrótce w czym tkwi szkopuł: nasi obywatele uważają, że Biała Gwardia nie przykłada się do rozwiązania sprawy muzeum i zamierzają gwardzistów wspomóc. Natomiast jeden z nich uznał, że skoro nikt nie przyznaje się do udziału w tym akcie terroru, wypadałoby prawdzie pomóc wyjść na jaw za pomocą werediserium – streścił ostatnie pomysły, jak nigdy uważnie przyglądając się twarzy Karamazova, by na koniec raz jeszcze przenieść spojrzenie na tę po przeciwnej stronie. Żadnej różnicy. – Jak zamierzasz rozwiązać ten problem?
Sava Zakharenko
Sava Zakharenko
Arkaim, obwód czelabiński - Page 2 LrN4VRB
Odessa, Ukraina
31 lat
cień
błękitna
neutralny
zdrajca renegat
https://petersburg.forum.st/t1009-savvas-zkharenko#3365https://petersburg.forum.st/t1011-savvas-zkharenkohttps://petersburg.forum.st/t1012-sava-the-savage#3416https://petersburg.forum.st/t1010-ryszard

Nie 06 Maj 2018, 19:32
Dziennikarstwo nigdy nie było jego pasją. Gazety czytał od wczesnych lat dzieciństwa, nawet kiedy nie do końca rozumiał ich treść. Lubił być jak ojciec, wziąć do rąk wielki pergamin i zasiąść w fotelu z którego zwisały mu stopy i udawać, że tak jak Kosmas jest zainteresowany dziejami magicznego świata. Z czasem rzeczywiście zainteresował się polityką, jakżeby inaczej, był synem Zakharenki, później wpadając już tylko głębiej i głębiej w spiralę ciemności. Dziś, odsunięty od swoich obowiązków gwardzisty, na przymusowym urlopie który ojciec wymógł na nim po felernych wydarzeniach majowych, nie miał innego wyjścia by być obecnym na tym spotkaniu jak nie ukrycie się pod cudzą twarzą. Damien Anishvili, gruziński dziennikarz zaczynający swoją karierę w Sputniku. Prawdziwy Damien leżał zmożony gorączką w swoim małym domku na obrzeżach Mahala, Savvas zadbał o jego niedyspozycję, robił to przecież już wielokrotnie - podszywał się pod prawdziwych członków społeczeństwa a to wymagało większego wkładu pracy niż zbudowanie nieistniejącej postaci.
Stał z magicznym dyktafonem robiąc notatki od samego początku spotkania. Przyglądał twarzom przybyłych na spotkanie członków Starszyzny i nic tylko gorycz w ustach, gdy widział te zblazowane twarze pozbawione wszelkiej emocji. Ludzie tak pewni swego, że nie dopuszczali do siebie myśli porażki. Starszyzna była tworem tak wszechpotężnym, że nie obawiali się niczego, żadnej raskolniczej artylerii, żadnych zamachów, nie obawiali się nawet ludu, którego szacunek powinni próbować zdobyć.
W stronę Raskolników starał się nie patrzeć, zimne szare oczy spoglądające na niego z masek były zbyt wielkim ciężarem, wystarczyło mu, że miał tę twarz wypaloną wewnątrz głowy, nie potrzebował oglądać dziesiątek jego podobizn zasiadających po drugiej stronie stołu obrad.
To wszystko jego wina. Czyja to wina Savasie? To wszystko Twoja wina.
Ilość słów i absurd tej dyskusji, z punktu widzenia jedynej osoby mającej świadomość prawdy związanej z powodem tego spotkania, wychodziły poza znane ludziom granice poznania. Z każdym kolejnym zdaniem Anishvili notował mniej i mniej czując zimny dotyk rzeczywistości wślizgujący się czułymi palcami pod krawędź jego pięknie wyprasowanej koszuli. Znasz ten moment w życiu, kiedy do głowy przyjdzie Ci pewna myśl i choćbyś zapierał się i odwracał wzrok, nasionko te kiełkuje wypuszczając swoje drobne listki uczuć wprost w Twoje wnętrzności? Trujący bluszcz wyrzutów sumienia, świadomość ile twarzy, a co za tym idzie prawdziwych ludzi poniesie odpowiedzialność za czyny, których nigdy nie zrobili. Ile ofiar jeszcze znajdzie Starszyzna by nasycić swój głód chorej siostry sprawiedliwości, upośledzonego odbicia rzeczywistości z krzywego zwierciadła, rzeczywistości, która pasowała im i ich wizji świata.
Savasie, ile jeszcze jesteś w stanie znieść. Wiesz przecież, że choćbyś dźwigał na ramionach do końca życia wszystkie winy swojego rodu Twój ojciec i tak nie spojrzy na Ciebie z dumą, nigdy przychylnie, nigdy nie będziesz wystarczający. Zawsze będzie chciał więcej i więcej, każdy sukces jest codziennością, każda porażka potwarzą za którą ukarze Cie niewspółmiernie do winy.
Damien Anishvili wstał z taboretu sekcji dziennikarskiej i podszedł do ławy dzielącej Starszyznę i Raskolników. Spoglądał w przestrzeń czując jedynie pustkę, myśląc o tym, że ta chwila powinna wywołać przynajmniej szybsze bicie serca.
Jakiego serca Savasie? Dawno temu wyrwano Ci je z piersi i zastąpiono zimnym mechanizmem kalkulującym co opłaca się Zakharenkom, a co może im zaszkodzić. Czyś zepsuł ten mechanizm, Savasie?
Przyglądał się pierwszym rzędom zebranych, powoli zbierając na nich swoje skupienie i widział już dwóch gwardzistów zmierzających w jego kierunku, by powstrzymać go przed zakłócaniem porządku spotkania.
- Nazywam się Savvas Zakharenko. - powiedział patrząc na gwardzistów, a twarz Damiena powoli nabierała twardych rysów, tak znajomych wszystkim, którzy widzieli go kiedykolwiek – Jestem synem Kosmasa i Hekate Zakharenko. A także cieniem. - czarne włosy Gruzina nabrały pięknego złotego blasku, charakterystycznego potomkom Maragosa Złotowłosego. Sava miękkim ruchem ściągnął z szyi krawat wpatrując się w blat stołu i rozpiął guzik pod szyją.
Dlaczego nie czujesz zdenerwowania?
- Nie mogę dłużej słuchać tego o czym rozmawiacie. Wszyscy jesteście słabi. Słabsi od jednego człowieka, który stoi za każdą krzywdą, którą próbujecie się wzajemnie obrzucić. - wyprostował się spoglądając w obiektywy skierowanych ku spotkaniu kamer i aparatów - Nazywam się Savvas Zakharenko. - powtórzył - I nie mogę patrzeć na to, jak władza i opozycja błądzi po omacku, przepychając się między sobą, dwie potęgi niezdolne do najmniejszego postępu. I lud, lud słowiańszczyzny, jak chory na umyśle paralityk robiący zupełnie nic by walczyć o swoje prawa. - ciągnął korzystając z zaskoczenia i ciszy jaką wywołało jego nagłe pojawienie się i wyjawienie swojej tajemniczej genetyki. Przełknął ślinę. - To ja. Ja stoję za zamachem na Muzeum Magiczne, ja jestem odpowiedzialny za śmierć Eliadesa Zakharenko, ja odpowiadam za oskarżenie Artemiusa Zakharenko o niepoczytalność. Co więcej, sieć sabotażystów działających w Mahala to również ja, podpalenia i zniknięcia w podmoskiewskich lasach - to ja, śmierć polskiej rodziny Gostowicz, całej rodziny, ludzi, którzy byli najbliżej odkrycia prawdy, to również ja. - zakomunikował - Ani starszyzna, ani raskolnicy nie są odpowiedzialni za to wszystko czego obawia się magiczny świat. Stoi za tym jeden człowiek. - przerwał na chwilę, wsuwając ręce do kieszeni - Ja.
Dlaczego chronisz swoją rodzinę Savasie? Przecież wiesz, że to nie jest prawda, przecież jesteś tylko sługą, tylko wykonujesz rozkazy.
Zakharenko uśmiechnął się słabo, oczyma wyobraźni widząc między dziennikarzami swoją matkę, swoje siostry. Już nigdy ich nie zobaczy.
- Narodzie słowiański, obudźcie się. - rozłożył ramiona wyciągając z kieszeni małą fiolkę z ciemnym eliksirem w środku - Żyjecie pod rządami kalekiej władzy i ułomnej opozycji, która nie potrafi tej władzy wytknąć kalectwa. Ja jeden złamałem magiczny świat, pomyślcie, co by było, gdyby było mnie dwóch? - uśmiechnął się słabo rozwierając szerzej oczy- Obudźcie się.
Rozbił fiolkę na piersi, wiedząc, że pod barierami magicznymi próba deportacji nie miałaby sensu. Savvas Zakharenko stanął w ogniu by w ułamku chwili zniknąć zupełnie na oczach wszystkich.
Coś Ty najlepszego zrobił...
 

z/t
Mefodiy Karamazov
Mefodiy Karamazov
Samara, Rosja
54 lata
błękitna
za Starszyzną
Zastępca Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, Nestor Rodu Karamazov
https://petersburg.forum.st/t1051-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1066-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1065-nieslawny-pan-karamazov#3906https://petersburg.forum.st/t1067-smialy#3909

Nie 06 Maj 2018, 22:12
Nietypowa sytuacja, a jednak miała w sobie coś znajomego, bardzo znajomego. Starszyzna i Raskolnicy na przemian odbijali argumenty, zupełnie jak tenisiści lotkę podczas zawziętego meczu o Mistrzostwo Świata. Tak na dobrą sprawę ta cała dyplomatyczna pogawędka nie wiele różniła się od typowej narady w Pałacu Sprawiedliwości. Tyle że zamiast Karamazovów i Aristovów sprzeczała się arystokracja oraz barwna zbieranina różnych czarodziejów.
Większa liczba szlachetnie urodzonych w szeregach Raskolników dowodziła tego, że wiedzieli oni, jak omamić kogoś pięknymi słówkami. Czego naobiecywali tym zdrajcom własnej krwi? Że pozwolą im po zwycięstwie zatrzymać przy sobie rodowe majątki?  O, nie. Najwyższa pora zaprowadzić wśród magiczny dynastii należyty porządek. Nie będzie powszechnej dezercji. Mefodiy nie bardzo wiedział jak tam pozostali, ale on sam nie zapominał o porażkach. Pamiętał o nich i wyciągał z nich odpowiednie wnioski.
Kąśliwe pytanie pracownicy szpitala przyjął z kamiennym wyrazem twarzy. Obowiązki to obowiązki. W przeciwieństwie do niektórych nie próbował podlizać się i przypodobać na każdym kroku obywatelom Federacji Rosyjskiej. Po prostu chciał jak najlepiej wykonywać swoją pracę.  
- Zastępcę Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej zdumiewa fakt, że przełożona oddziału alchemików w Hotynce, zdaje się doskonała znawczyni eliksirów sugeruje coś takiego, jak masowe przesłuchania z wykorzystaniem Werediserium - odparł oschle i rzeczowo kobiecie.
Swoje trzy grosze dorzucił i Grigory.
Nie gorączkuj się tak, Kuragin. Jeszcze ci żyłka pęknie.
Mefodiy ewidentnie nie przejął się połajankami Dumy. Co odważniejsi powiedzieliby, że od czasu do czasu wyprowadzanie z równowagi nieszczególnie lubianego (i to z wzajemnością?) członka Rady przynosiło mu cichą satysfakcję.
- Dziękuję za wprowadzenie w bieżące kwestie, Dumo. Jednak obawiam się, że mój komentarz nie został do końca dobrze zrozumiany - uśmiechnął się zimno - Nasi obywatele uważają, że Biała Gwardia nie przykłada się do rozwiązania sprawy? Chcą ją wspomóc? To może za chwilę nasi obywatele dojdą do wniosku, że ty, Grigoryu Iosifovichu* nie przykładasz się do swoich obowiązków i zechcą pomóc ci w rządzeniu - pozwolił sobie na przytyk wobec Kuragina. Jego komentarz nie odbiegał daleko od rzeczywistości. Zebrani tu Raskole najchętniej zrzuciliby Grigoryego oraz całą Starszyznę ze stołków i wprowadzili własne rządy.
- Zresztą o czym my tu mówimy? Na jakiej podstawie obywatele twierdzą, że Gwardia nie radzi sobie z dochodzeniem? Na podstawie snutych przez siebie teorii? Czy jeszcze na podstawie tego, co opowiadają im różni zamaskowani osobnicy? Do materiałów zebranych z miejsca przestępstwa i protokołów mają dostęp specjalnie wyznaczone osoby, między innymi zajmujący się tą sprawą śledczy. Chyba nie insynuujecie, że Gwardziści informują o postępach w dochodzeniu kogoś z zewnątrz? Rzecz jasna - po rzecz jasna postarał się wrócić do łagodniejszego głosu - Raduje mnie obywatelskie zaangażowanie i determinacja w dążeniu do odkrycia prawdy. Jestem pewien, że Gwardia doceni wszelkie informacje odnośnie zamachu, jakimi będzie w stanie podzielić się z nią społeczeństwo. Śledztwo należy jednak pozostawić służbom specjalnym. Mieszanie się do niego niedoświadczonych ludzi przyniesie więcej szkód niż pożytku.  
Zerknął na mężczyznę w mundurze Gwardzisty. Biała Gwardia bywała przeczulona na punkcie swojego honoru. Głośne mówienie, że nie radzi sobie z dochodzeniem było obrazą tego honoru. Zaś obrażanie honoru Gwardii nie było zbyt rozsądne. Niemniej ta wymiana zdań dała mu do myślenia. Skłoniła do ponownego rozważenia pewnego pomysłu z którym nosił się od dłuższego czasu. Do jego realizacji potrzebna byłaby współpraca z wysoko postawionym członkiem Gwardii. Kimś kto był blisko Komendanta. Ale po kolei. Najpierw musiał doczekać końca dyplomatycznego spotkania z irytującymi Raskolnikami.
Po pytaniu zadanym przez Kuragina milczał wymownie. Przez dłuższy moment podtrzymywał kontakt wzrokowy z Dumą. Jakiej to spodziewasz się po mnie odpowiedzi? Hmm? Aż wreszcie odwrócił wzrok i zabrał głos.
- No cóż. Jak obecna tu szanowna pani przełożona alchemików zapewne wie, Werediserium należy do zakazanych, wyjątkowo skomplikowanych do przyrządzenia mikstur. Posługiwanie się nim budzi wiele wątpliwości natury prawnej i moralnej. Nie wspominając o tym, że pod wpływem Werediserium mówi się nie tyle prawdę, co to w co wierzy się, że jest prawdą. Nawet Prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej sięga po ten środek tylko w ostateczności, używa w szczególnych przypadkach. Pomysł na stosowanie Werediserium przy każdym przesłuchaniu to czysty absurd - wyniośle uniósł głowę- To nie znaczy, że propozycję należałoby z góry odrzucić. Rozumiem, że tonący brzytwy się chwyta. Wasza organizacja nie jest w stanie oczyścić się z podejrzeń. Niniejszym proponuję, aby wasz przywódca, tudzież inna ważna persona pod działaniem Werediserium zeznał przed wymiarem sprawiedliwości, że nie przeprowadziliście zamachu. Wówczas Rada może rozważać opcję wszczęcia z waszym udziałem nowego śledztwa. Byłbym skłonny udać się do Dyrektora mojego Prikazu i przekonać go do poparcia owego "przedsięwzięcia" - ostatnie słowo wypowiedział niemal jak obelgę -  Niezbyt mi się to podoba, ale musimy od czegoś zacząć budowanie zaufania.
Pod warunkiem, że Raskolnicy nie użyją jakiś swoich sztuczek. Chyba aż tak głupi nie byli, żeby wierzyć, że Starszyzna nie wykryje ich oszustwa. Z drugiej strony - mogli być szaleni i podjąć takie ryzyko.
- Dumo? - ton głosu Karamazova zabrzmiał ostrzej. Domagał się werdyktu.
Wkrótce potem wyrażenie zgody, bądź sprzeciwu przestało mniej jakiekolwiek znaczenie. Bowiem przed debatującymi pojawił się czarodziej, w którym Mefodiy rozpoznał syna Kosmasa. Już pierwsza część wypowiedzi młodego Zakharenko spowodowała, że na twarzy Wicedyrektora pojawiło się autentyczne, niepohamowane zdziwienie. Co on wygadywał? Oszalał? Upił się? Gdzie podziewa się Kosmas i czemu nie doprowadza swojego dzieciaka do porządku?
To co opowiadał nie mieściło się w głowie. To on stał za zamachem w Muzeum? On doprowadził do śmierci Eliadesa? Jak to możliwe?
Okazało się, że Sava nie skończył swego życiowego popisu kolejnym szokującym wyznaniem. W zanadrzu chował następną sztuczkę. Mefodiy poderwał się na równe nogi i odruchowo sięgnął po różdżkę. Zaklął siarczyście, przypomniawszy sobie, że różdżka została u Gwardzisty. Ponadto magia była tu neutralizowana.
- Trzeba pozbyć się tej przeklętej blokady!  - nie wiadomo do kogo właściwie wykrzyczał te słowa. Do Kuragina, do Gwardzistów, do pozostałych członków Starszyzny. Wątpliwe jednak, aby zdołali coś zdziałać, nawet jeśli szybko zlikwidują ochronne zaklęcia. Zakharenko, ty bezmyślny głupcze.

*info z Koldo.
Gavriil Yanev
Gavriil Yanev
Arkaim, obwód czelabiński - Page 2 JaggedImaginativeHypsilophodon-small
Petersburg, Rosja
26 lat
medium
czysta
za Raskolnikami
obrońca sądowy
https://petersburg.forum.st/t1052-gavriil-yanevhttps://petersburg.forum.st/t1074-gavriil-yanev#3941https://petersburg.forum.st/t1075-pan-adwokat#3942https://petersburg.forum.st/t1073-nevra#3940

Pon 07 Maj 2018, 20:32
Gavrill spojrzał na Dumę z wysoko uniesioną brwią, a jego mina sugerowała jedno - "Oh, really?". Nie skomentował poprzedniego głosu, jakiegoś tam gwardzisty, którego chyba nawet znał z widzenia, jak odwiedzał matkę w pracy. Nie zamierzał się sprzeczać z Dumą, jednakże wyraźnie dał znać swoją mimiką, że wątpi w jego słowa. Może była zastępczynią komendanta, ale ciągle to on był jej zwierzchnikiem, jeśli chciał się zająć jakąś sprawą, to co ona miała zrobić... zabronić mu? Hej, oficjalnie był członkiem postronnym! To nie tak, że podjudzał ludzi czy coś, absolutnie nie. Jednak wtedy pojawił się Karamazov... na wszystkich bogów, co było z tym człowiekiem nie tak?
- Welesie, wybacz mi... ale Panie Mefodiyu Pyotrevichu, ależ Pan pierdoli, za przeproszeniem. - nie powstrzymał się trochę, powinien być bardziej wyrafinowany, ale no aż scyzoryk się w kieszeni otwierał. Przy przeprosinach za język, zerknął na dumę. W ogóle to co teraz odprawiał to był pewnie cyrk na sali dla tych bardziej rygorystycznych, tradycjonalnych osób ze starszyzny. Jakżeby to młody śmiał się kłócić z taką osobą jak Karamazov? No ale sytuacja tego wymagała.
- Już przebrnęliśmy przez te tematy i przez niechęć obu stron do siebie nawzajem, a kiedy w końcu zaczęło się coś praktycznego, Pan wchodzi tutaj spóźniony i zaczyna od nowa to samo do tego nie pokazując za grosz godności. Może najpierw pasowałoby się drożyć w temat dyskusji, zanim zacznie rzucać błotem w wszystkich? - powiedział co wiele osób miało na myśli, jeszcze zanim Duma zdążył mężczyźnie zwrócić uwagę na ten sam problem. Proszę was? Ten człowiek miał mieć wysoką pozycję w ministerstwie? Miał tyle charyzmy co przeciętny pucybut.
- Jak wyjaśnić fakt, że mimo mijających miesięcy, sprawa dalej jest w tym samym miejscu? Że jeszcze nie złapano sprawcy? Zwraca pan ciągle uwagę, że Raskolnicy nie przedstawili żadnych dowodów, co jest kuriozalne zważywszy na fakt, że pana nie było od początku dyskusji... są jakieś dowody, że to BYLI raskolnicy? Bo z tego co wiem, to na razie wszyscy kłócą się o to, do kogo należy stodoła, kiedy płonie dach. Jedni próbują zwalić na drugich. - mruknął jakby go nie interesowało to, kto ma rację w tym sporze, on reprezentował w końcu lud, który domagał się w końcu jasnych odpowiedzi, które nie byłyby zmanipulowane przez starszyznę. Później wysłuchał tego, co inni mieli do powiedzenia, dobrze wiedział, że sam swoją gadką i "pyskowaniem" do nestora rodu Karamazov pewnie zwrócił na siebie nie lada uwagę. Ohh... mamuśka będzie dumna, że tak jej namiesza w pracy, czy coś, ale w sumie mało go to obchodziło.
Jednak wtedy impreza miała się rozkręcić na serio.
Pojawił się Sava Zakharenko z jego zeznaniem i przyznaniem się do winy...
Cóż. Takiego obrotu spraw nikt się nie spodziewał chyba.
Odruchowo sięgnął za różdżkę, jednak zapomniał, że przecież nie ma jej przy sobie, a Zakharenko już zniknął.
Chyba znaleźli kozła ofiarnego... ale coś mu zostało w głowie.
- Wątpię, by jego ojciec o tym nie wiedział. - mruknął dostatecznie głośno, że wiele osób było to w stanie usłyszeć. Od nie był tutaj od pogoni za podejrzanymi, chociaż był jedną z osób, które rzucały zaklęcia ochronne, to nie tak przecież łatwo je zdjąć, samemu przecież ich nie zdejmie.
Sofija Yaneva
Sofija Yaneva
Arkaim, obwód czelabiński - Page 2 Source
Petersburg, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
ścigająca w Białych Gwiazdach
https://petersburg.forum.st/t1307-sofija-yaneva#5445https://petersburg.forum.st/t1308-sofija-yaneva#5488https://petersburg.forum.st/t1309-relacje-sofiji#5492https://petersburg.forum.st/t1310-orzel-scigajacej#5494

Pon 07 Maj 2018, 22:09
Rozmowy toczyły się między dwoma stronami, a rudowłosa mogła jedynie pozostawać słuchaczem. Przecież i tak teraz ważne jest to, aby się obie strony doszły do jakiegoś porozumienia.
I jak to zwykle bywa, życie pokazuje inaczej. Nie dość, że zaczynało się robić ciepło, przez co Yaneva zaczynała się mniej komfortowo czuć. Brakuje tutaj deszczu, nawet i burzy, która idealnie przedstawiałaby sytuację, która zaczynała się rozwijać. Ponieważ do gry wszedł nowy pionek. Być może nawet król tej szachownicy, który zaczął panoszyć się, bez znajomości bieżącego tematu. Dobrze, że siedziała cicho, mogła posłuchać jak to jej brat razem z Dumą opieprzają Karamazova. Dosłownie, brakowało tutaj popcornu. Zerknęła na kobietę, która zaczęła rzucać swoje propozycje. Dać każdemu ten eliksir do wypicia... a czy ona wie, jak wygląda prawda i z czym ją się je.
- Prawda nie jest jednostronna. Może się objawiać w różnych barwach, które można łatwo zakamuflować. Jak zamierzacie uniknąć różnych prób wymijania prawdy, bądź zmieniania jej postaci?- skierowała swoje słowa do sąsiadki. Cierpiała na zołotuchę i wiedziała, jak można przeistoczyć prawdę w coś innego, jednocześnie nie cierpiąc przy tym. Tylko przysięgi i obietnice tych osób są najbardziej wiarygodne, ponieważ jak je złamią, to umierają. Tak można odkryć prawdę w ich przypadku. A co z resztą, która nie cierpiała na taką przypadłość? Obietnice mogą być błahe i bez pokrycia.
Jej dalsze rozważania przerwały słowa nowej osoby, która wszystko zamieszała. W zdumieniu wysłuchała słów Cienia, a kiedy ten zniknął w ogniu, zadrżała przerażona. Co to ma znaczyć... tak to wygląda zapewnienie bezpieczeństwa? Co, jeśli ten Cień, Zakharenko, był rzeczywiście tak podłą osobą, jak siebie opisał? Nawet usłyszała słowa brata, które zignorowała na ten moment. Czy to istotne, kto wiedział, a kto nie?
- Czy Cienie mogą teraz stanowić niebezpieczeństwo na nas wszystkich? Jak w takim razie należy zabezpieczyć się przed nimi, skoro potrafią przebrnąć przez bariery?- zadała pytania, próbując pozbyć się paniki, która narodziła się wraz ze zniknięciem Cienia. Pytania ów skierowała w stronę wszystkowiedzących, czyli Starszyzny. W sumie była ciekawa, czy zmienią swoją narrację, bądź dalej będą upierali się przy winie Raskolników. W sumie nie można teraz wykluczyć nikogo, ale wypadałoby wziąć pod uwagę słowa Savy, który brzmiał wiarygodnie. Wiedziała, że Cienie są niebezpieczne, ale żeby były aż tak potężne? No cóż, sama nie była w stanie znieś bariery, o która domagał się Karamazov. Lecz wiedziała, że po tym lud - czyli oni, będą myśleć nad Cieniem i jego słowami.
Peer Lagerlöf
Peer Lagerlöf
Arkaim, obwód czelabiński - Page 2 9CwWaak
Oslo, Norwegia
43 lata
nieznana
neutralny
gwardzista
https://petersburg.forum.st/t1008-peer-lagerlofhttps://petersburg.forum.st/t1014-peer-lagerlof#3441https://petersburg.forum.st/t1013-merlin#3440

Wto 08 Maj 2018, 07:02
Zawsze robił ten sam błąd. Podszepty intuicji traktował jak natrętne brzęczenie, które należało zepchnąć na boczny tor, by stało się szumem, tłem dla prawdziwej sztuki. Problem w tym, że to, co swoimi działaniami reprezentował Lagerlöf nigdy obok sztuki nawet nie stało – przypominało raczej bezmyślną rozpierduchę. Nawet teraz, mimo że teoretycznie do żadnej szamotaniny nie doszło, w praktyce dyskusja toczyła się drogą mało spokojną i zapewne nieraz niewiele brakowało, by pięści stały się ostatecznymi argumentami. A było trzeba siedzieć cicho, uczyć się, jak na obczyźnie rozwiązuje się problemy niemal bliźniaczo podobne do tych, z którymi udało się już uporać w Skandynawii, obserwować i, nade wszystko, nie bawić w bohatera od siedmiu boleści, bo tych Federacji Rosyjskiej nie brakowało – szczególnie dzisiejszego dnia, szczególnie tu.
Jeśli jednak Peer uważał, że pula niespodzianek zaplanowana przez Norny czy inne Rodzanice na dziś zakończy się jedynie na kontynuacji bezsensownego drążenia niesnasek, chyba nie dane mu było do tej pory zapoznać się choćby z ułamkiem możliwych przytyków, jakie boginie były skłonne zaserwować ludzkości. Witki opadły mu na widok arystokraty dołączającego do grona rozmawiających. Mógł sobie rękę uciąć, że gdzieś kiedyś widział tę twarz, jednak na wszystkie skarby Asgardu nie był w stanie przypomnieć sobie, do kogo należy. Po sposobie bycia mężczyzny, wydedukował jedynie, że daleko mu do szlacheckich płotek, jakie w większości zasiadały ramię w ramię z Raskolnikami i plebsem przy tym stole. Postanowił jednak wstrzymać się od ponownego zabierania głosu, bo sam poczuł się zawiedziony, kiedy ktoś obok zaczął szeptać do swojego sąsiada o tym, że wreszcie na miejsce dyskusji przybyła jedna z osób, które może rzucą na sprawę muzeum nieco więcej światła. Po słowach Mefodiya Peer poczuł się raczej, jakby zarzucono mu na głowę ciemny worek, całkowicie pozbawiając go możliwości wydawania opinii na temat śledztwa.
- Zakładam, że każdemu zależy na doprowadzeniu tej sprawy do końca, więc wdrażając w życie odpowiednie procedury, nie byłoby problemu, by Biała Gwardia przesłuchała każdego czarodzieja w Rosji – odpowiedział Raskolnikowi, bezczelnie ignorując wątpliwości Karamazova co do wspólnego – czy jakiegokolwiek – prowadzenia śledztwa. Nie mógł jednak puścić mimo uszu jego kolejnych słów. – Pan żartuje, zadając te pytania? Sam komendant Zakharenko przekazuje mediom informacje o postępach w śledztwie. Do tej pory wszystkie podawane były w jednym tonie i z jasnym przesłaniem, że za masakrę odpowiadają Raskolnicy. Jednak minął ponad miesiąc, a my nadal nie możemy pochwalić się jakimkolwiek podstawnym zatrzymaniem. – Jeśli to nie była podstawa do twierdzenia, że Biała Gwardia nie radzi sobie ze śledztwem, to Peer wolał nie wiedzieć, co taką podstawą by było według Mefodiya Karamazova. – Dlatego propozycji użycia werediserium nie tylko nie należy odrzucać, ale wypadałoby rozważyć ją w pierwszej kolejności. Przy jego zastosowaniu odpowiedzi na pytanie, czy było się zamieszanym w zamach, są tylko dwie: tak lub nie. Trudno w takim przypadku o próbę wymijania prawdy, zmieniania jej postaci czy mówienia te…
Kolejne nieoczekiwanie wtargnięcie potencjalnego spóźnialskiego na teren, na którym prowadzono rozmowy, było w oczach Peera szczytem chamstwa. Może zaraz zleci się tu pół Federacji, bo każdy uzna, że właściwie to mógłby dorzucić swoje trzy grosze w tę i tak niewiele wnoszącą do rozwiązania sprawy dyskusję. Problem w tym, że gdy tylko twarz dziennikarza zaczęła przybierać formę gęby Savvasa, Lagerlöf prawie spadł z krzesła. Dosłownie. Próbując zerwać się na proste nogi, trudno było mu natychmiast wyplątać stopy owinięte wokół drewnianych nóżek jak precle. Potem już chyba tylko ciekawość powstrzymała go przed przerwaniem tego dramatycznego obwieszczenia, a ostatecznie zaskoczenie jego treścią uniemożliwiło podjęcie natychmiastowego działania po ostatnich słowach młodego Zakharenki.
Peer był na tyle przytomny, by po tym, jak z zebranych zaczął opadać szok, chwycić swoją czapkę, w której nadal tkwiły różdżki dyskutujących. Jeszcze tego brakowało, by ktoś faktycznie zaczął ściągać te cholerne blokady magiczne i pozwolił gawiedzi radość rozpiechrznąć się po świecie.
- Nikt niczego nie będzie się pozbywał. Nikt nie rusza się z miejsca – zakomenderował, gestem przywołując do siebie kilku gwardzistów. – Bakhtin, Jančić i Janashvili, natychmiast udajcie się do Kwatery i powiadomcie o wszystkim Ovechkina. Yanev ma rację, komendant może być w to zamieszany. Wyślijcie też kogoś po jego żonę i rodzeństwo. Natomiast pan – odwrócił się do Karamazova i od razu ruszył w jego stronę z taką pewnością, że można byłoby przypuszczać, że kiedy tylko by do niego dotarł, zamiast z mężczyzną porozmawiać, bez mrugnięcia okiem rozdeptałby go. – Pan uda się do Kwatery Białej Gwardii razem z nimi i zostanie niezwłocznie przesłuchany.
Stawianie jakiegokolwiek oporu nie miało w tym momencie żadnego sensu. Podawszy różdżki jednego ze swoich nowych kolegów, Peer chwycił Mefodiya na tyle mocno, że próby wyrwania się z takiego uścisku spełzały na niczym.
- Zabierzcie go – polecił, przekazując gwardzistom zastępcę dyrektora Prikazu o nazwie zbyt długiej i nadętej, by całą ją zapamiętać, i znów odbierając od nich różdżki pozostałych na miejscu osób. – W związku z nowymi dowodami, chyba wszyscy się zgodzą, że rozmowy te trzeba uznać za skończone. Jednocześnie każdy proszony będzie o złożenie oświadczenia i zeznań w sprawie Savvasa Zakharenko i popełnionych przezeń zbrodni. Każdy – zaznaczył z mocą, wymownie spoglądając na Dumę. Może bez sensu wietrzył spisek na większą skalę i z udziałem samych nadętych buców, tym razem postanowił jednak dopuścić intuicję do głosu. Najwyżej Thor go grzmotnie.


Ostatnio zmieniony przez Peer Lagerlöf dnia Wto 08 Maj 2018, 22:25, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wto 08 Maj 2018, 07:02
The member 'Peer Lagerlöf' has done the following action : Kostki


'k6' : 5
Mefodiy Karamazov
Mefodiy Karamazov
Samara, Rosja
54 lata
błękitna
za Starszyzną
Zastępca Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, Nestor Rodu Karamazov
https://petersburg.forum.st/t1051-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1066-mefodiy-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1065-nieslawny-pan-karamazov#3906https://petersburg.forum.st/t1067-smialy#3909

Czw 10 Maj 2018, 16:31
Reakcja Yaneva utwierdziła Zastępcę Dyrektora w przekonaniu, że ignorantów nie posiadających żadnej wiedzy o technikach śledczych nie powinno się dopuszczać do jakiegokolwiek dochodzenia. Był początek czerwca, do zamachu doszło w ostatnim dniu kwietnia. Raptem minął miesiąc od wszczęcia sprawy przez Białą Gwardię, a ten tutaj wspominał o mijających miesiącach i tkwieniu sprawy w martwym punkcie. Najwyraźniej naczytał się kryminałów i pod ich wpływem nabrał przekonania, że genialny detektyw z Gwardii rzuci okiem na poszlaki i zaraz  rozwikła całą zagadkę kryminalną. Niech zapyta matkę, jak wygląda prawdziwa praca śledcza, zamiast opierać się na książkach. Dowiedziałby się ile czasu, wysiłku, nerwów i pracy potrafiło wyciągnąć z człowieka śledztwo. Zwłaszcza śledztwo tak szczególne, jak to o którym była tu mowa.
W sumie całe te spotkanie opierało się na tym, że Raskolnicy poczuli się dotknięci oskarżeniami i podejrzeniami w związku z eksplozją w Muzeum. Bogowie, i skąd te zdziwienie, że Starszyzna podejrzewa ich o najgorsze. Chodziło przecież o grupę, która nie specjalnie kryła się ze swoją niechęcią do legalnie i w świetle prawa sprawowanej przez Starszyznę władzy. Tą samą grupę, która podczas organizowanych na placu wieców nawoływała do buntu i walki przeciw legalnej władzy. Wreszcie tą grupę, którą część społeczeństwa podejrzewała  o wymordowanie rodziny Romanovów. Czy to aż takie dziwne, że brało się pod uwagę ich udział także w zamachu? Cui bono, jak to się zwykle stwierdzało w takich przypadkach.
W swoim liście wyraźnie zadeklarowali chęć oczyszczenia się z zarzutów i podejrzeń. A tymczasem w oparciu o to, co powiedział Yanev można było wywnioskować, że sporą część spotkania zmarnowali na głupie przepychanki i demonstrowanie niechęci. Pokazali jak to trzymają się swoich zobowiązań.
To prowadziło do wniosków, że Raskolnicy ściągnęli Dumę i szlachtę do Arkaim po to, żeby wcisnąć im swoją typową gadkę o działaniu w imieniu ludu i tym podobnych bzdetach. Udało im się niektórym zamydlić oczy. Zamiast przedstawić swoje dowody, logiczne argumenty czy co tam jeszcze mieli na odsunięcie od siebie, chociażby części oskarżeń, zaczęli gadać o wspólnym dochodzeniu i nielegalnym eliksirze. Po prostu pięknie. Organizacja, którą nadal pozostawała w cieniu podejrzeń i którą główną linią obronny było "my nie krzywdzimy ludzi" oraz bezczelne "nic na nas nie macie, haha", chciała dołożyć coś od siebie w śledztwie. Ktoś kiedyś słyszał, żeby podejrzani o zbrodnię brali udział w śledztwie?
Mefodiy nie był nieskazitelnie czysty. Do osiągania własnych celów nie wahał się sięgać po niekonwencjonalne środki i robić innych okropnych rzeczy. Jednak potraktował zamach w Muzeum  jak wymierzony sobie policzek. Jak splunięcie w twarz całemu Prikazowi Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej. Jak śmieli podkładać ładunki wybuchowe w mieście, które było siedzibą Ministerstwa. Które powinno być z zasady ostoją bezpieczeństwa. Był Karamazovem, ale płynęła w nich również krew praworządnych Sorokinów. Krew matki odzywała się w nim od czasu do czasu. Domagała się dotkliwego ukarania winnych danej zbrodni.
Nie cierpiał Raskolników, jak pies kota, ale był skłonny wzbić się na wyżynny obiektywizmu i wysłuchać ich logicznej argumentacji. Najwyraźniej wysilał się zupełnie niepotrzebnie. Ekstremiści pozostaną ekstremistami.
Mógł wyjaśnić to wszystko Gavrillowi, ale w ostateczności uznał, że reakcja na prowokacyjne słowa młokosa była poniżej jego godności. Nie będzie się kłócił ze smarkaczami.
W konsternację wprawiła go za to wypowiedź gwardzisty.
- Jestem świadom, że wasz Komendant informuje prasę o postępach w śledztwie, Gwardzisto - powiedział przyglądając się bacznie stróżowi prawa - Służycie w Gwardii, znacie obowiązujące w niej przepisy. Chyba nie trzeba wam tłumaczyć, że dla dobra trwającego śledztwa niektóre informacje nie trafiają do opinii publicznej. O tym właśnie przed chwilą mówiłem. Wątpliwe też, aby za zamachem stała grupa chuliganów, którą dałoby się przyłapać w pierwszej lepszej spelunie. Jeśli brakuje wam wytrwałości do prowadzenia złożonego dochodzenia, poproście Komendanta o przydzielenie wam łatwiejszej sprawy...
Trafił się im karierowicz? Spragniony chwały i pochwał za ujęcie sprawców nieszczęścia w Muzeum? Jego postawa to sugerowała, chociaż mogło mu też brakować doświadczenia albo po prostu nie nadawał się do udziału w skomplikowanych dochodzeniach. W dodatku tak ochoczo przyklasnął propozycji zastosowania werideserium. Jakby to było pewne i najlepsze rozwiązanie, choć to Komendant powinien podjąć decyzję. Ta aprobata ze strony członka Białej Gwardii była conajmniej zastanawiająca.
Wracając do bieżącego wątku, czyli pokłosia występu młodego Zakharenko. Czy też osoby, która wyglądała jak on i poddawała się za syna Kosmasa. Buzująca w żyłach adrenalina oraz skrywająca się gdzieś na dnie umysły lekka paranoja skłaniały go do przyjęcia każdej opcji. Nawet tej zakładającej, że była to kolejna sprytnie przygotowana prowokacja służąca wprowadzeniu większego zamętu w szeregach Starszyzny i zniszczeniu reputacji rodziny Zakharenko. Czy Cienie były groźne dla społeczeństwa? Och, ten jeden z całą pewnością tak.
Zacisnął szczeki, gdy dotarły do niego, jakże niestosowany na tą okoliczność komentarz Yaneva. Mniejsza z nim. Spowiedź Saavasa wiele zmieniła. Musiał teraz zmienić swoje priorytety. Gwardia dopuściła do naruszenia poziomu bezpieczeństwa na spotkaniu. Skoro ktoś wniósł do strefy ochronnej jakiś podejrzany przedmiot, nie było żadnej gwarancji, że zaraz nie pojawi się kolejny z czymś dużo bardziej niebezpiecznym. Wśród postronnych obserwatorów mogli ukrywać się napastnicy o równie szalonych poglądach, jak te wygłoszone przez domniemanego Zakharenko. Różnice zdań różnicami zdań, Karamazov działał jako Wicedyrektor Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej i dlatego nie mógł pozwolić, aby ktoś zaatakował Kuragina. Był ich Dumą.
W tej sytuacji należało przekonać go do zadbania o własną skórę, czyli powrotu wraz z resztą starszyźnianej delegacji do Pałacu Sprawiedliwości, a następnie ponownego potwierdzenia tożsamości zebranych tu osób. Z wyjątkiem Raskoli, którzy na neutralnym terenie mieli zapewnioną nietykalność. Aby cokolwiek zrobić potrzebne były różdżki i magia. Nie było szans na natychmiastowy pościg za podejrzanym, ale nadal mogli przygotować się do odparcia potencjalnego ataku.
Pochłonięty własnymi myślami nie zwracał szczególnej uwagi na to co robił Peer. Zrobił to dopiero wtedy, gdy ten postanowił wtrącić się w jego obowiązki.
Co jest nie tak z tym Gwardzistą?
Nie dość, że nie interesowało go bezpieczeństwo Dumy, to chciał odesłać go na przesłuchanie do siedziby Gwardii. Zwykły Gwardzista decydował o zatrzymaniu Zastępcy Dyrektora. Kogoś, kto stał od niego znacznie, znacznie wyżej w hierarchii. Jak śmiał? Mefodiy na szczęście zapanował nad kłębiącą się w nim furią. Nie będzie szarpał się z przedstawicielami prawa na oczach iluś tam ludzi. Organy sprawiedliwości i tak już zostały dzisiaj wystarczająco skompromitowane.
- Za wiele sobie pozwalasz - odrzekł aroganckiemu Gwardziście. Na tyle aroganckiemu, że za nic miał sobie dobre imię Białej Gwardii. Jak nigdy nic obrażał publicznie swojego dowódcę zgadzając się z przypuszczeniami Yaneva. Kosmas Zakharenko ucieszy się, jakiegoż to ma lojalnego człowieka w postaci Peera Lagerlofa.
- Bardzo dobrze - powiedział zimno Karamazov. W spojrzeniu, z którego wręcz wyzierał arktycznych chłód, dostrzegało się obietnicę, że poleci kilka głów. Na pewno polecą głowy. W pierwszej kolejności głowa Lagerlofa. Może nie w dosłownym sensie, chociaż... kto wie? W końcu naraził się Karamazovom.
- Ten Gwardzista zdaje się mieć wobec mnie jakieś zastrzeżenia - zdążył jeszcze beznamiętnie oznajmić Dumie - Więc udzielę mu odpowiednich wyjaśnień w Kwaterze... skoro tak uprzejmie mnie o to prosi. Ja ze swojej strony proszę, aby Duma i reprezentanci Rady Czarodziejów w miarę możliwości, jak najszybciej udali się do Pałacu Sprawiedliwości. Nie jest tu dłużej bezpieczna.
Vanya Gorchevski
Vanya Gorchevski
Arkaim, obwód czelabiński - Page 2 BNjDT9A
Sofia, Bułgaria
27 lat
czysta
za Raskolnikami
twórca magicznych przedmiotów i kłątwołamacz
https://petersburg.forum.st/t618-vanya-gorchevski#1088https://petersburg.forum.st/t619-vanya-gorchevski#1092https://petersburg.forum.st/t622-vanya-gorchevski#1097https://petersburg.forum.st/t620-mahmud#1095

Czw 17 Maj 2018, 20:53
- Już dość tego wzajemnego przekrzykiwania. Postarajmy się chociaż podsumować to, co udało nam się ustalić, darując sobie kolejne przepychanki słowne. – Nie było tego wiele, niemniej jednak nie widziałeś sensu, by przeciągać spotkanie w nieskończoność. Miało dobiegać już końca, choć wtargnięcie Mefodiya Karamazova w ostatniej chwili było czymś niespodziewanym i źle widzianym nie tylko przez Raskolników, ale i Starszyznę, co dało się odczuć po słowach samego Dumy Rosji. Potok jego słów uświadomił ci tylko, jak potrafią dostrzec tylko czubek swojego nosa i nawet w obliczu tego, co się wydarzyło, bronić wyłącznie swojego interesu i poddawać wątpliwościom nowe fakty. Bo wszystko zmieniło się w mgnieniu oka. Wina, która przez ostatnie tygodnie była bezpodstawnie zrzucona na Raskolników, przerzuciła się na Starszyznę, a to za sprawą Savvasa Zakharenko, syna samego Komendanta Białej Gwardii. Można było jednocześnie mówić o przełomie w tej kwestii – wszystkie jego słowa okazały się być jak pociski, które bezpośrednio uderzyły w Radę Czarodziejów. Nie przejdą na pewno bez echa, zwłaszcza że spotkanie nie mogło odbyć się bez obecności magicznych mediów. Jakkolwiek jedne z nich były bardziej przychylne Starszyźnie, przez co i nieobiektywne, były też i te, którym ostatkami sił udawało się zachować niezależność. Pozostawało tylko pytanie: na jak długo? Dobrze wiesz, że ograniczenie słowa w Magicznej Rosji to kwestia czasu – to nieuniknione, jeśli Starszyzna po tym, co się stało dzisiaj, nie zdecyduje się na zmianę swojej polityki. A w to już szczerze wątpisz. Nie tak łatwo przecież da się wyplenić stare praktyki stosowane od lat.
- Nie należy ich ignorować. Mogą być nieprzewidywalne. – Może i nie powinieneś tego mówić do Yanevy, zwłaszcza że w szeregach Raskolników, a raczej w Równoświecie, znajdowało się wiele odmieńców, ale takie było twoje prywatne zdanie. W życiu miałeś do czynienia z kilkoma cieniami, nie tylko w Rosji, ale i też na Bliskim Wschodzie. W twoim odczuciu były to osoby często niezrównoważone, biorąc pod uwagę, że często wykorzystywały swoje nadzwyczajne umiejętności i wcielały się w różne postaci, zatracając w końcu prawdziwe „ja”. – Najwyższa pora wyjść ze stagnacji i zacząć coś robić – mówisz do Lagerlöfa, mimo że nie zdobył twojego zaufania. Masz tak z każdym przedstawicielem Białej Gwardii, a wszystko to przez to, że w rzeczywistości sam jesteś na bakier z prawem. – Jak widać, śledztwo należy przeprowadzić od nowa – podsumowałeś krótko. Chciałeś coś jeszcze powiedzieć, wtrącić się w słowo, ale zdecydowałeś się wstrzymać od głosu. Spotkanie dyplomatyczne przemieniło się w farsę, przypominało tani serial turecki, które czasem zdarzało ci się oglądać. Sęk w tym, że nie stoisz z boku, nie jesteś widzem, tylko czynnym uczestnikiem. Nie zmienia to faktu, że Savvas Zakharenko swoim wyznaniem zaskoczył wszystkich, rzucając na sprawę nowe światło. Zgodnie z pozostałymi Raskolnikami przy stole, jednoznacznie przytaknąłeś tylko głową, że na dziś już wystarczy. – Na koniec składam prezent na ręce Starszyzny lub Białej Gwardii. Dzięki temu będziemy mogli się komunikować. Nie jest skomplikowane w obsłudze. – Na stole pozostawiasz niewielki pakunek, po czym podnosisz się z miejsca. Kto go z nich weźmie, to już nie twoja sprawa. Nic tu po tobie. Ani ci się śni brać udział w tym całym przesłuchaniu. Czas się zbierać, Vanya.
Weles
Weles

Czw 17 Maj 2018, 21:34
Zapewne tylko wieszczowie spodziewali się takiego zwrotu akcji. Wszyscy uczestnicy pertraktacji okazali się jednak zbyt dumni, by skorzystać z ich umiejętności – a może chodziło o zaskoczenie, odrobinę ryzyka wpisaną w tak odważne przedsięwzięcie. Niemniej niezaprzeczalnym faktem było to, że nieoczekiwana deklaracja Savy Zakharenko zaskoczyła każdego, panika natomiast trafiła na całkiem podatny i żyzny grunt, rozprzestrzeniając się między zebranymi jak wyjątkowo paskudna choroba. Swoje długie, kościste palce wyciągnęła przede wszystkim po Grigoriya Kuragina. Jedynie wyjątkowy ignorant nie dostrzegłby tego, jak bardzo Duma pobladł. Czy jednak jest się czemu dziwić? Każdego na jego miejscu bez wątpienia zdjęłaby trwoga, gdyby dowiedział się, że wśród swojego najbliższego otoczenia ma zdrajców i wywrotowców. Przynajmniej w ten sposób odebrać mogli tę nagłą zmianę w zachowaniu i wyglądzie Dumy ci, którzy nie byli wtajemniczeni w sprawę zamachu. Ale Pavel Aristov nie dał się nabrać. Jego twarz również przybrała niezdrowy, kredowy kolor i osunął się bardziej na krześle, kiedy Peer Lagerlöf z pozostałymi gwardzistami zaczął panoszyć się wokół zdezorientowanych ludzi i rozstawiać ich po kątach. Chociaż był prawdopodobnie najmniej zaangażowany w całą sytuację z wybuchem w muzeum i jego obecnymi następstwami, jednocześnie dzięki temu miał możliwość przyglądania się jej z dystansem, którego brakowało niektórym słowiańskim czarodziejom.
- Cienie to normalni czarodzieje – rzucił z rozdrażnieniem jeden z zamaskowanych Raskolników w odpowiedzi na pytanie Sofiji i w opozycji do słów Ivana. Czym karmią w domu tę dziewczynę, że do głowy przychodzą jej takie niemożliwe rzeczy. Cienie, owszem, były nieprzewidywalne, jednak nie stanowiły aż takiego zagrożenia dla społeczeństwa. – Ale widocznie zaklęcia ochronne posiadały luki, o których Savvas Zakharenko wiedział, co nie jest niczym dziwnym, skoro to syn komendanta. Zastanawia mnie tylko, kto jeszcze był zamieszany w ten przekręt maj…
- Uspokój się – Romanov uciął ten równie niedorzeczny wywód. Jeszcze tego brakowało, by po czymś takim wywołać kolejną jałową dyskusję. – Liczymy na to, że w tej sytuacji możliwość współpracy zostanie rozważona przez Radę Czarodziejów raz jeszcze i tym razem nie będzie w podjęciu decyzji stała na przeszkodzie nasza potencjalna wina – zwrócił się do Dumy, wzrokiem prześlizgując po sylwetce Mefodiya Karamazova. Jego reakcja, chociaż budząca wątpliwości, zdawała się być najbardziej naturalna, nie zamierzał jednak protestować przed aresztowaniem Zastępcy Dyrektora Prikazu Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej. Ostatecznie wychodziło na to, że i tak niewystarczająco mocno trzymał rękę na pulsie, skoro dopuścił, by jego podwładni popełnili tak poważne przeoczenie.
- Naturalnie, tak zamierzamy zrobić. Niemniej, jak zauważył Mefodiy Pyotrevich, to miejsce nie jest dłużej bezpieczne. Nakazuję więc stosować się do poleceń wydawanych przez Białą Gwardię oraz na jej ręce składam wasz podarek. – Duma postarał się odzyskać chociaż odrobinę rezonu, by nie dać po sobie poznać, jak bardzo zdenerwowany jest zdradą Savvasa. Postąpili głupio, że od razu nie pozbawili się wspomnień związanych z planami i wykonaniem zamachu na Eliadesie. – Jeśli będzie to konieczne, poza Kosmasem Zakharenko, zatrzymajcie również Karamazova – polecił sierżantowi Janashviliemu, który razem z pozostałymi dwoma gwardzistami i Mefodiyem właśnie mieli się deportować do Kwatery Białej Gwardii.
Rozejście się pozostałych uczestników spotkania nie trwało długo – przynajmniej spisywanie danych potrzebnych do kontaktu nie zajęło służbom bezpieczeństwa wiele czasu. Dłużej trwało jedynie rozgonienie z miejsca wydarzenia mediów, które w gorączce relacjonowały sensacyjne wiadomości. Nie było wątpliwości, że w kolejnych dniach gazety, telewizja i radio będą żyły jedynie wyznaniem win Savvasa Zakharenko.

wszyscy z tematu
Sponsored content


Skocz do: