Dziedziniec Pasternaka
Idź do strony : Previous  1, 2
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 15:01
First topic message reminder :

Dziedziniec Pasternaka

Dziedziniec nazwany imieniem czarodzieja, który za swoją twórczość literacką otrzymał mugolską Nagrodę Nobla. W ciągu ostatnich lat sprowadzali się tutaj czarodzieje związani z działalnością artystyczną. Malarze, śpiewacy, pisarze, muzycy. Charakter mieszkańców zresztą widać od razu, gdy wejdzie się w ulicę. Większość kamienic pomalowano na żywe, wesołe kolory. Drzwi i okiennice ozdobiono pięknymi wzorami. Przed kawiarenkami stoją stoliki i krzesła, przy których obywatele Petersburga popiją herbatę i dyskutują o sztuce. Sklepy oferują obrazy, rzeźby i inne wyroby artystyczne. Gdzie nie gdzie napotyka się ulicznych muzykantów przygrywających na instrumentach. Spotkania towarzyskie, imprezy często trwają do białego rana.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw 12 Paź 2017, 09:52, w całości zmieniany 1 raz
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Dziedziniec Pasternaka - Page 2 W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Pon 26 Mar 2018, 19:52
Westchnienie wyrywa się z piersi Zory tak gwałtownie, jakby ten jeden, konkretny oddech skradła przed miriadami lat rodzącemu się wszechświatowi i przetrzymywała, by oddać mu go dokładnie w tej chwili. Sama nie jest pewna, czy to wyraz ulgi, że Sofija milczeniem zbywa jej pytanie, czy obawa, że nie zamierza poruszać tego tematu. Nie jest pewna, czy w ogóle ma to znaczenie – może bardziej ubodło ją, że tak szybko wróciły na ten jałowy grunt informacji bezużytecznych, gdzie jak strachy na wróble trwogę wzbudzały kalekie zalążki wiadomości, które choć wystawiono na odżywcze działanie światła słonecznego, to zapomniano, że bez regularnego podlewania zainteresowaniem nie będą wcale pięły się w górę. Nie mówi jednak nic, głębiej zapadając się w wiklinowy fotel i z zaangażowaniem skubiąc jedną z wystających z podłokietnika witek.
Niedopowiedzenia rzucają nieprzyjemny cień, jakby każda roślina z pobliskiej palmiarni postanowiła zająć miejsce przy ich stoliku, bezlitośnie odcinając dziewczęce skóry od pieszczących je letnich promieni słońca, i wywołują równie nieprzyjemny dreszcz, który prześlizguje się wzdłuż kręgosłupa.
- W porządku, przepraszam – mówi wreszcie, mrużąc lekko oczy i zaczesując za ucho kosmyk miedzianych włosów. – Czasem się zapominam, nie powinnam tak naciskać. Niemniej – nachyla się nad stolikiem, wyciągając do Sofiji ręce, by ująć ją delikatnie za dłonie. Chłód jej palców krytych przez większość rozmowy w cieniu zderza się z ciepłem siostrzanej skóry. – Bardzo dziękuję za informacje. Nawet jeśli nie rozwieją niektórym ich wątpliwości, sprawią że będą chociaż wiedzieć, co mogłoby ich zaskoczyć i ominąć – dodaje z pogodnym uśmiechem, jakby nie bardzo przejęła się bezpardonowym niepodjęciem przez Sofiję grząskiego tematu. Jeśli nie dziś, jeśli nawet nie za tydzień, nie w tym miesiącu, obu im rozmowa ta ciążyć będzie przy każdym kolejnym spotkaniu. Przy porannym mijaniu się w drzwiach łazienki; podczas nocnego podjadania; w trakcie niezręcznych, rodzinnych obiadów, gdy wszyscy zgodnie wolą milczeć, by zachować pozory normalności; w czasie następnych, spontanicznych, siostrzanych spotkań takich ja to – szybkich, wciśniętych w codzienną rutynę niemal na siłę, gdzie ich niedopasowanie w czasie jest równie obsceniczne, co halka wystająca spod za krótkiej sukienki. – Ja natomiast liczę, że nie ominie mnie twój najbliższy mecz. Dawno na żadnym nie byłam, a że zbliżają się urodziny taty… Sama rozumiesz, zawsze zabierał nas na najważniejsze rozgrywki sezonu i pomyślałam, że może to dobra okazja, byśmy wybrali się w czwórkę. Bez mamy i jeśli udałoby się namówić Gorankę.
Unosi brwi w niemym pytaniu. Co z biletami? Wykorzystywanie Sof oraz przysługujących jej przywilejów nie jest godnym pochwały zachowaniem, Zora wychodzi jednak z założenia, że jeśli istnieje taka możliwość, powinna oszczędzać swój czas i przy podobnych drobnostkach chodzić na skróty.
Sofija Yaneva
Sofija Yaneva
Dziedziniec Pasternaka - Page 2 Source
Petersburg, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
ścigająca w Białych Gwiazdach
https://petersburg.forum.st/t1307-sofija-yaneva#5445https://petersburg.forum.st/t1308-sofija-yaneva#5488https://petersburg.forum.st/t1309-relacje-sofiji#5492https://petersburg.forum.st/t1310-orzel-scigajacej#5494

Pon 26 Mar 2018, 22:39
Niestety - nie można o wszystkim rozpowiadać. Im człowiek mniej wie, tym lepiej dla niego. Powinna to zrozumieć, że czasem milczenie jest złotem. Błyszczącą, drogocenną wartością, która jest istotnym nominałem w obecnych czasach. Widziała jak i słyszała jej westchnienie, ale rudowłosa tylko uśmiechnęła się do niej pogodnie. Niech przeszłość zostawi w tyle, teraz musiała iść do przodu. Czując jej dłoń, Sof położyła swoją drugą dłoń na jej wątłej i delikatnej skórze. - Wiesz, że nie pragnę rozpowiadać rzeczy, których pewna nie jestem. Ale myślę, że z tej wyprawy możecie dużo się nauczyć.- powiedziała spokojnie, rozluźniając się po wcześniej napiętej sytuacji. Stres zaczął nieco zlatywać z niej, czuła, jak jej stopa cichutko porusza się, chcąc jednocześnie potajemnie rozładować zgromadzone w niej napięcie.
Można było zapomnieć o nieprzyjemnym temacie, zwłaszcza przy zmianie tematu. Ruda aż uśmiechnęła się słysząc o pomyśle swojej młodszej siostry. W sumie miała załatwić bilet dla brata, to może i dla reszty załatwi? Byłoby to ciężkie, aczkolwiek możliwe do zrealizowania. Tylko by musiała odpowiednio zagadać z trenerem. - Dobry pomysł. W sumie miałam załatwić teraz bilet dla Gava, to może i dla reszty uda mi się coś zdobyć. Rozumiem, że interesują Was mecze w Petersburgu, tak? Bo wkrótce gram w Moskwie i nie wiem, czy Was tam targać, chyba że wytrzymacie trzy tygodnie, hm?- nie była przeciwna dodatkowej pary kibiców na stadionie, aczkolwiek martwiła się o Goriankę. Czy będzie chciała pojechać do Moskwy i tam nocować przez kilka dni. Teraz przecież zaczynają się rosyjskie mecze, to po Moskwie będzie miała przerwę, aby rozegrać następnie rewanż tutaj, w Petersburgu.
Puściła jej dłoń czując, jak podekscytowanie rośnie. Już w swojej rudej główce zaczynała kombinować, jak im załatwi wejściówki. Należało jakoś zrobić cichą celebrację urodzin papy. Tylko taką dla całego rodzeństwa. Tylko czy w to wszystko będzie chciała się zaangażować Gorianka? Oto jest pytanie.
Zora Yaneva
Zora Yaneva
Dziedziniec Pasternaka - Page 2 W7AevR8
Petersburg
21 lat
czysta
za Starszyzną
studentka kursu klątwołamaczy
https://petersburg.forum.st/t1368-zora-yaneva#6251https://petersburg.forum.st/t1380-zora-yanevahttps://petersburg.forum.st/t1382-zorza#6388https://petersburg.forum.st/t1381-orzel#6386

Sob 31 Mar 2018, 22:40
Zora wie i z uśmiechem, bez cienia zajadłości, lekkim kiwnięciem głowy przytakuje wypowiedzi swojej siostry. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak potężnymi węzłami skrępowane ma gardło Sofija. Z jakim mozołem i precyzyjną ostrożnością musi dobierać każde słowo, ważąc je na prywatnej szali, wedle własnych kryteriów, przy niemal każdej rozmowie przeobrażając się w mitycznego Ozyrysa, by samej sobie wytaczać sądowe batalie o prawdy, półprawdy i kłamstwa. Wszystko to podyktowane troską o samą siebie. Najczystsza, nieskalana forma egoizmu z błogosławieństwem przypadkowego magomedyka. Nie ma jej jednak tego za złe, może nawet nieco podszczypuje ją zazdrość, że nie może wejść na ścieżkę matactw; że życie w prawdzie nierozerwalnie łączy osobę Sofiji z wyobrażeniem niewinności. Komuś takiemu łatwiej zaufać.
- Wiem. I jestem wręcz przekonana, że ta podróż nie jednego nas nauczy – kwituje ze zdecydowaniem, jeszcze jednym serdecznym uśmiechem ostatecznie dziękując siostrze za uzyskaną pomoc. Prawie nieocenioną. Zora jest bowiem przekonana, że więcej cennych wiadomości wyciągnęłaby z pracownika magicznego zoo; że bardziej wartościową wiedzą podzieliłby się z nią przypadkowy bukinista z Eufrozyny Wielkiej; że dużo owocniejszą rozmowę odbyłaby z pielęgniarką z Hotynki, stara się jednak pamiętać, by wykorzystywać każdy element, jaki podsuwa jej los, nie pozwalając sobie na kaprysy i grymaszenie. Z pokorą przyjmuje te nędzne szczątki informacji, cierpliwie, kawałek po kawałku próbując utworzyć z nich całość, jak w puzzlach usiłując dopasować do siebie chaotycznie rozrzucone fragmenty. Często po omacku błądzi wśród tych, które na wszystkie łaski Białoboga do niczego nie pasują, dając jednak możliwość spojrzenia na pozostałości z dystansu – to jak zmiana tematu, płynne przejście na bezpieczniejszy, stabilniejszy teren. Błoga chwila relaksu, odpoczynek przed kolejną próbą swoich sił w starciu z niepodważalną potęgą wszechświata. – Osobiście zadowoli mnie jakakolwiek opcja, którą będziesz mogła załatwić na przestrzeni do trzech tygodni maksymalnie. Nie będę miała nic przeciwko, nawet jeśli będziemy musieli udać się na wycieczkę do Jarkucka, by móc zobaczyć cię w szczytowej formie. Wszystkim nam przydadzą się krótkie wakacje. – Wzrusza swobodnie ramionami, jakby podobne rozmowy stanowiły dla niej codzienność, by zaraz energicznie klasnąć w dłonie i podnieść się z fotela, który jęknął żałośnie w proteście, nie chcąc tak prędko żegnać się z żadną z nich. – Nie będę cię dłużej zatrzymywała, zapewne powinnaś jeszcze coś zjeść przed kolejnym treningiem. Po powrocie do domu powiesz mi, czy udało ci się dowiedzieć czegoś więcej, by można było spróbować skontaktować się z Goranką. Powodzenia! – Z nieodgadnionym błyskiem w oczach nachyla się w stronę Sofiji, składając na pożegnanie na jej policzku krótki pocałunek, nim przed wejściem na dziedziniec rozchodzą się w dwie różne strony.

Sofija i Zora z tematu
Zara Chaves
Zara Chaves
Dziedziniec Pasternaka - Page 2 D910d8060c169166fb18be39b6d4d153
Meksyk
27 lat
¾
za Czarnym Słońcem
marionetka, hipnotyzerka
https://petersburg.forum.st/t2202-zahara-chaves#12602https://petersburg.forum.st/t2204-zahara-chaves#12603https://petersburg.forum.st/t2206-in-omnia-paratus#12606https://petersburg.forum.st/t2205-ludzie-listy-pisza#12605

Czw 28 Mar 2019, 00:12

07.08.1999, po labiryncie, akcja w środku jednego z mieszkań (kryjących się za kolorowymi okiennicami)



Cienki haft na papierowej skórze.
Igłą bólu tkany z arcymistrzowską precyzją sadystycznej ekscytacji. Pigment węglisty ornamentuje odsłonięte plecy – pomiędzy łopatkami, tam gdzie cieśni się przestrzeń naprężonych niepokojem strun mięśni.
Słońce przyodziane w żałobną czerń, moje piętno, moje znamię, moja przeszłość-przyszłość.
Jeden symbol – a zdradza tak wiele. Wiele więcej niż kiedykolwiek byłabym skłonna sama ujawnić przypadkowym osobom.
Zmęczenie ciąży mi na powiekach, gdy siłą wprawiam je w ruch, unoszę z trudem; szczelina obcej rzeczywistości zaczyna zarysowywać się w rozmytych barwach – coraz wyraźniej, detale osiadają na wzroku, wwiercają się w nerwowo rozbiegane źrenice.
Oddech mimowolnie przyspiesza.
Nic nie pamiętam.
Co się zdarzyło, co zdarzyć mogło, a co jedynie podsuwa mi rozedrgany strachem umysł, w kalejdoskopie wizji, których nie potrafię powstrzymać?
Nie wiem.
Gęsia skórka wspina się aż po szyję, drżę w pościeli podszytej zapachem boleśnie kojącym (pachnie krochmalem domu, którego nigdy nie miałam; nutą serca o woni egzotycznie obcej, niespotykanej na meksykańskich rubieżach – trudno zgadnąć, co to, lecz podświadomie zdaję sobie sprawę z tego, że to jeden z tych bodźców kołyszących do snu i budzących skoro świt ludzi, których firmament – jedynie w moich złudnych wyobrażeniach o idylli codzienności w marazmie bezpieczeństwa – marszczy się tylko niepokojem o błahostki).
Kulę się, oplatając dłońmi ramiona, palce sprawdzają, czy wisiorek jest na swoim miejscu, oczy paranoidalnie szukają podstępu, czającego się w schludnych czterech ścianach, których stabilny stoicyzm fundamentów aż krzyczy, że coś tu jest nie tak.
- Entonces, dónde diablos estoy? – głosem tak drewnianym, że aż kaleczę się wbijającymi się w krtań drzazgami, pytam pustkę – na granicy słyszalności, nic dziwnego, iż nie raczy odpowiedzieć; może nawet nie usłyszała, że zdecydowałam się zakłócić irytująco niepokojący spokój tego miejsca.
Gdzie ja, kurwa, jestem?
Myśli lepią się, grzęznę w nich, nie potrafię się poruszyć, odnaleźć na skarpie tej wyrwy czasoprzestrzeni, w której otchłań zieje niewiadomą; ktoś zabrał mi kilka godzin życia.
Jedno tylko zdaje się być pewne – muszę się stąd jakoś wydostać.
Wszystko, co najgorsze, zaczyna się łagodnym prologiem, mamiącym instynkt samozachowawczy, nie dam się na to nabrać.
Zdążę?
Pustka zapełnia się czyjąś obecnością, cisza odpowiada w końcu - odgłosem zbliżających się kroków (lekkich, kobiecych?), skrzypieniem drzwi.
Ledwie podnoszę się do pozycji półleżącej, z trudem opierając się o wypiętrzone poduszki, tworzące zagłówek łóżka. Nie mam siły, żeby zmusić się do wstania.
Różdżka? Była w kieszeni swetra, zdążyłam jeszcze tylko sięgnąć wzrokiem do przerzuconego przez oparcie krzesła materiału, ręką nie dam rady – musiałabym zrobić co najmniej cztery kroki na niestabilnej tafli gruntu.
A ona już tu jest. U progu.
Obejmuję ją nieufnym spojrzeniem.
Kim jesteś?
I, co ważniejsze, czego ode mnie chcesz?
Edna Janashvili
Edna Janashvili
Dziedziniec Pasternaka - Page 2 Tumblr_nfkd1mMlRZ1smcqr3o4_250
Tibilisi, Gruzja
31 lat
błękitna
za Raskolnikami
pielęgniarka, dobra dusza, psotnik, kwatermistrz raskolników
https://petersburg.forum.st/t2064-edna-janashvili#11714https://petersburg.forum.st/t2065-janashvili-edna#11716https://petersburg.forum.st/t2066-wulkan-edna#11717https://petersburg.forum.st/t2067-sokol-poezji#11718

Pią 12 Kwi 2019, 15:01
Zegarek, na cienkim, czarnym skórzanym pasku, z małą tarczą, ze złotą obwódką, bardzo babciny, bardzo popularny a) dekadę temu wśród kobiet w każdym wieku zasilających szeregi klasy robotniczej b) cały czas wśród kobiet w każdym wieku zasilających szeregi rodziny Janashvilii.
Utrata przytomności pacjentki nie trwała na tyle długo, by była niebezpieczna w skutkach dla życia i zdrowia, nie dobiegając do niebezpiecznej granicy dwóch minut, monitorowanych na zegarku Edny, nie było powodów, by wybudzać jej zaklęciem, zresztą Edna jak na porządną pigułę przystało podejście do ataków paniki wśród pacjentów, że coś się dzieje, co się dzieje, pani, coś mi się dzieje podszyte miała grubą warstwą przez lata wyrobionego uodpornienia spokojnie, na pewno brzmi gorzej niż jest w rzeczywistości.
Nawet z całymi swoimi pokładami empatii pojawienie się w małym gabinecie, w którym pracowała w soboty, Hedeona z dziewczęciem skwitowała kiwnięciem głowy, no dobrze, połóż ją tu. Ale po połóż ją tu te jej plecy odsłonięte ukazały znak charakterystyczny i Edna z tirisiri w pogotowiu podeszła do jednego z okien, monitorując cały czas sekundy upływające, orła wzywając. Dwie minuty to z pozoru bardzo krótki odcinek czasu, jednocześnie wielu pewnie złapałoby się za głowę sprawdzając ile są w stanie zrobić nim dzwonek oznajmi koniec.
Edna nie miała w zwyczaju rozbierać pacjentów po prostu nieprzytomnych, więc te odsłonięte plecy uznaję za krój bluzki tak pożądany przez późniejsze fanki słabego, brytyjskiego popu.
Mogła być tylko naznaczona, mogła być jednym z wielu przypadków, ciężko ludzi w takiej sytuacji ocenić też po wyglądzie, kiedy na Słowiańszczyźnie roi się od imigrantów pochodzenia dalekowschodniego i okołobałkańskiego.
Podnosi głowę, kiedy pacjentka się budzi, zdając test czasu po mistrzowsku i gdyby tylko Edna wiedziała, że Zara jest w ciąży pewnie w poczuciu matczynej solidarności sprawdziłaby czy omdlenie nie było związane z hormonami i czy z płodem wszystko w porządku, ale miesiąc i trzy tygodnie równać się będą jeszcze zbyt płaskiemu brzuchowi aż do trzeciego miesiąca, by można na pierwszy rzut oka odkryć stan błogosławiony. Słysząc wypływające z ust dziewczyny słowa odsuwa na bok diagnostykę, bo etyka medyczna etyką, ale nie nadstawi zdrowia kraju nad zdrowie potencjalnego wroga.
-Iertare - Rzuca od progu zachowując stalowe nerwy i wyciągając rękę, by w razie czego dziewczynie nie pozwolić sparaliżowanej z łóżka spaść. Kiedy upewnia się, że nie rozbije sobie czaszki, tylko siedzi bezpiecznie w tym krochmalu spogląda na wahadełko, którego się tak pacjentka w niepokoju złapała zdezorientowana chwilę wcześniej. Ale na razie nic z nim nie robi. Nie wygląda też wahadełko dla Edzi w żaden wyjątkowy sposób, by wzbudzić jej podejrzenia, wygląda jak najzwyklejsza pamiątka, być może noszona z sentymentu.
Wraca do orła wysyłając już pewnie naskrobaną uprzednio wiadomość i zerkając na zegarek, po czym znowu pojawia się w pokoiku, kierując się do swetra.
- To zabieram. - Informuje po przeszukaniu kieszeni, wyciągając różdżkę i pewnie jakieś nieprzydatne bibeloty, papierki po gumach turbo, pamiętając, że pomimo obco brzmiących słów pacjentki Hedeon nie wspominał Ednie, by miał problemy z komunikacją z nią, musi więc znać rosyjski.
Oczywiście, że musi. Nie bez powodu się tu zjawiła.
Czekając na pojawienie się ulubionego raskolniczego gwardzisty przysuwa sobie stołek do łóżka, kładąc na czole pacjentki dłoń, później końcówką swojej różdżki świecąc jej kolejno do oczu, by sprawdzić reakcje źrenic, z lekkim trudem otwierając niepodatną w tym momencie na współpracę szczękę, by zbadać stan języka, ale wszystko zdaje się być w porządku.
- Nie bój się, jeśli jesteś niewinna nic ci nie grozi.

Zaklęcia i uroki: 13


Ostatnio zmieniony przez Edna Janashvili dnia Nie 14 Kwi 2019, 16:07, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 12 Kwi 2019, 15:01
The member 'Edna Janashvili' has done the following action : Kostki


'k6' : 5
Zara Chaves
Zara Chaves
Dziedziniec Pasternaka - Page 2 D910d8060c169166fb18be39b6d4d153
Meksyk
27 lat
¾
za Czarnym Słońcem
marionetka, hipnotyzerka
https://petersburg.forum.st/t2202-zahara-chaves#12602https://petersburg.forum.st/t2204-zahara-chaves#12603https://petersburg.forum.st/t2206-in-omnia-paratus#12606https://petersburg.forum.st/t2205-ludzie-listy-pisza#12605

Nie 14 Kwi 2019, 23:36
Jak impresjonistyczna łamigłówka obraz rzeczywistości dopiero po dłuższej chwili uwagi scala się, zasklepia, wybrakowane fragmenty wskakują na swoje miejsce, a moje złudne wyobrażenie zostaje skonfrontowane ze stanem faktycznym.
Ona cały czas tu była.
Ona - świadek zamroczonego bełkotu, który wypłynął z moich ust bez namysłu, gdy starałam się zabarwić zrozumieniem pulsującą pod powiekami czerń niepewności.
Na mojej cerze bladość nie komponuje się najlepiej – niespecjalnie ją też widać, to chyba dla mnie w tym momencie nawet lepiej, nie poświadcza mojego lęku;
koncentruję się jedynie na rytmicznym oddechu, staram się nie zdradzać ani jednym drgnieniem powiek, że moje ciało rwie się do wydostania z potrzasku.
Ona – świadek wędrówki promieni słonecznych po czarnej miniaturze, odsłoniętej, gdy najpewniej w szamotaninie koszmaru lewe ramiączko sukienki zsunęło się z łopatki.

Cały czas tu byłaś. Wyglądasz tak niewinnie, tak niepozornie. Zaskakuje mnie stanowczość, z jaką bez zastanowienia wykonujesz każdą następną czynność, uświadamiając mnie, że instynkt mnie nie mylił. Że nigdy nie powinnam się była tu znaleźć. Że powinnam była stąd uciec.
Teraz było na to już za późno.
Strumień światła z wycelowanej we mnie różdżki przynosi paraliżujące ciało zaskoczenie – skóra zasklepia się w marmur, więzi mnie w bezruchu. Gdyby nie zasznurowane usta, uśmiechnęłabym się gorzko, pochylając się nad swoją głupotą – z tylu konfrontacji wyszłam bez szwanku, a prawdziwe kłopoty przyszły do mnie pod postacią blondyneczki o cherubinowym wdzięku.
Kim Ty jesteś, co ja tu w ogóle robię (wciąż nie pamiętam tych ostatnich chwil w labiryncie), czy wiedziałaś o mnie już wcześniej?
Czy rozpoznał mnie ktoś z osób z Twojego otoczenia? Bo nie działasz przecież sama, prawda? Do kogoś ślesz te listy, ich treść przysparza mnie o jeszcze większy mętlik w głowie. Szkoda, że zaklęcie działało jedynie na powłokę, nie zamrażając też kotłujących się w środku emocji.
(Czy labirynt od początku był pułapką?)
Nie spuszczam z Ciebie wzroku, musi to wyglądać upiornie, gdy powieki nie zamykają się ani na chwilę.
(Na kogo czekasz?)
Odbierasz mi różdżkę (niespecjalnie często z niej korzystam, jej akurat nie będzie mi szczególnie żal) – zabierasz też nic niewarte świstki i zgięte wpół zdjęcie, kryjące wymięty wizerunek niewiele starszego ode mnie blondyna.
Kolejne pytanie
(– co zamierzasz z tym zrobić?)
Mnożą się bez końca, żadnego nie potrafię dopasować do mającej sens odpowiedzi.
Chcę uciec od Twojego dotyku, lecz nie mam najmniejszych szans na wyrwanie się spod jarzma zaklęcia. Najchętniej zagryzłabym zęby, zakleszczając nimi badającą mnie dłoń, lecz moja wola niewiele ma do powiedzenia w tym momencie.
Duszne milczenie oblepia naelektryzowane niepewnością powietrze, osiada w kolebce moich płuc. Niewypowiedziane odpowiedzi same cisną się na usta.
(Winna czemu?)
Na jakiej szali mierzysz brak mojej winy? Jej ciężar?
Chodzi o przynależność do Czarnego Słońca? A może masz konkretne zarzuty? Wiesz coś więcej o mojej przeszłości?
(Kto wyda wyrok?)
Hedeon Bykov
Hedeon Bykov
Dziedziniec Pasternaka - Page 2 Giphy
Syberia
34 lata
wielkolud
¾
za Raskolnikami
ochroniarz A. Kuragina
https://petersburg.forum.st/t2046-hedeon-g-bykov#11446https://petersburg.forum.st/t2055-hedeon-g-bykov#11669https://petersburg.forum.st/t2057-przerastam-was-wszystkich#11671https://petersburg.forum.st/t2056-drak#11670

Pon 15 Kwi 2019, 15:50
Szczerze mówiąc przeraził się, kiedy Edna mu napisała, że dziewoja, która zemdlała mu w labiryncie ma coś wspólnego z obecnym, największym wrogiem słowiańskich czarodziejów. Szedł ulicą, kiedy orzeł przysiadł mu na ramieniu i chyba dziobnął w ucho, już sam nie wiedział czy ten ból mu się przywidział, czy też był prawdziwy, w każdym razie zdecydowanie bardziej zwrócił uwagę na treść listu niż oddziaływanie czynników zewnętrznych. Jak mógł nie zauważyć, że coś jest z nią nie tak? Owszem, sporo czarodziei w Rosji pochodziło chociażby z Gruzji i miało zagraniczny akcent, ale miał wrażenie, że go to absolutnie nie usprawiedliwia. Bogowie, w szkole mógł się jednak uczyć języków, może wyłapałby coś charakterystycznego w jej akcencie i nie doszłoby do tej tragedii. A może tragedia dopiero ma się stać? Przyspieszył kroku, nie biegł jednak trochę bojąc się, co może ujrzeć na miejscu. Przecież dziewczyna była czarodziejką, mogła zostać niechętnie zmuszona do współpracy, nie wydawała się raczej groźna, ale kto wie? Może to tylko pozory mające uśpić czujność. On by pewnie kombinował w tę stronę, że tylko się wydaje groźny, ale jemu byłoby o to zdecydowanie trudniej ze względu na gabaryty.
Dyszał od nadanego sobie tempa i wspinając się po schodach je spowolnił. Nie mógł tak cały czas. A nawet jeśliby mógł musiał przecież zachować siły na każdą ewentualność. Liczył numery mieszkań, żeby z rozpędu i nadmiaru adrenaliny przypadkiem nie ominąć tego właściwego. Kiedy wreszcie ujrzał swój cel zapukał trzy razy. Miał nadzieję, że Janashvili jest bezpieczna i zaraz mu otworzy. Nie chciał być zmuszony do wyważania drzwi, a i ze stresu w co wplątał matkę jego dziecka jakoś nie wpadł na pomysł, że drzwi mogą być najzwyczajniej w świecie otwarte. To chyba dlatego, że sam pilnował zamykania drzwi. Zboczenie zawodowe ochroniarza.
Foka Pankratov
Foka Pankratov
Dziedziniec Pasternaka - Page 2 Fac9e2fd347d22a6501452d81353622b
Petersburg, Rosja
30 lat
¾
za Raskolnikami
Klątwołamacz, Kolekcjoner myśli
https://petersburg.forum.st/t2113-foka-pankratov-budowa#11958https://petersburg.forum.st/t2117-foka-pankratovhttps://petersburg.forum.st/t2115-fokahttps://petersburg.forum.st/t2116-voluntad

Pon 15 Kwi 2019, 21:21
Foka był trochę jak Dexter. Nie w sensie zabijania bardzo złych ludzi, kolekcjonowania ich krwi w objęciach małych szkiełek i chowania skrzynki skrywającej te drobne skarby w dziurze od klimatyzacji, czy czymkolwiek był ten jego sławetny schowek. Nie. Foka - tak, jak Dexter analizujący ślady krwi, inscenizujący scenę zbrodni i metodą prób i błędów usiłujący znaleźć odpowiednie narzędzie zbrodni, które następnie pozwalało rozwiązać zagadkę odcinka  - zamykał się w jednej z opatrzonych złożonymi zaklęciami pancernej sali Białej Gwardii, gdzie zajmował się skomplikowanymi klątwami ciążącymi na podejrzanych przedmiotach, które naprawdę dosyć regularnie ktoś podrzucał w ich skromne progi. Zadanie niełatwe, wymagające od niego stu tysięcy innych zabezpieczeń, rzuceniu na samego siebie licznych zaklęć ochronnych, mających pomóc mu uniknąć złowrogich efektów badanych przedmiotów. Lata doświadczeń uczyniły go jednak całkiem niezłym klątwołamaczem, który na dodatek nie bał się ryzyka, więc słynął z tego, że brał się za te najbardziej podejrzane przedmioty, które trafiały w ich ręce. Choć akurat dzisiaj zadanie nie wydawało się znowuż aż tak trudne, było raczej rodzajem wprawki. Siłował się z niewinnie wyglądającym manekinem, znalezionym na strychu jakiejś podstarzałej czarownicy, który zresztą już zdążył go znokautować, pozostawiając pod okiem sporą śliwę - o tak prostym zaklęciu ochronnym akurat nie pomyślał. Czymże była śliwa pod okiem przy groźbie oderwanych kończyn. Nie byłby jednak sobą, gdyby przejął się tak niewiele znaczącą błahostką i kontynuował pracę. Z nieukrywanym niezadowoleniem zareagował więc na nagły łomot w drzwi, szarpnął za klamkę z zamiarem znokautowania (tym razem to jemu miała przypaść ta szlachetna rola) samym wzrokiem tego płochliwego i strasznie upierdliwego stażystę, o imieniu dość kuriozalnym, zdaje się, że Demid, który zapewne miał mu do przekazania jakąś małą istotną pierdołę i już było mu żal tej krótkiej chwili, którą będzie musiał poświęcić na to, aby go po prostu spławić.
Pierdoła okazała się jednak nie takąż znowu pierdołą, która sprawiła, że rzucił wszystko w te diabły,przestrzegając na odchodnym stażysty, żeby przypadkiem sam nie starał się zająć upiornym manekinem...Dał znać komu trzeba, że najprawdopodobniej już niedługo pojawi się w progach Gwardii z podejrzaną.
- Będziesz tu tak sterczał, stary? - rzucił nieco zirytowanym tonem, trzepiąc Hedeona w plecy, nie bardzo wiedząc, czy takie trzepnięcie jest dla niego w ogóle czymś więcej, niż uderzeniem niesfornej gałązki, wyrywającej się spod stóp w lesie. Dotarł na piętro dokładnie z taką samą zadyszką, jak pół olbrzym. Natychmiast się domyślił, że zapewne sprowadzała do dokładnie ta sama sprawa, nawet naburmuszył się, lekko urażony zdając sobie sprawę, że Edna najwyraźniej myślała, że sam nie będzie sobie w stanie poradzić z jakąś tam niewiastą z Salidy. Też coś. Hedeon jak zwykle zresztą dawał przejaw swojego wielkiego serca i nienagannego wychowania, czekając aż Edna zechce mu otworzyć. Zdołał w końcu prześlizgnąć się pod jego ramieniem i po prostu pchnął drzwi i wtargnął do środka. Spojrzał najpierw na Edne, nie ze zdziwieniem konstatując, że jest cała i zdrowa. Uspokoił oddech, przybrał poważny wyraz twarzy, kryjąc za nim całe wcześniejsze wzburzenie, pośpiech i na nowo przybrał postać zdystansowanego, ostrożnego Foki Pankratova, który nie pozwala ponieść się emocjom. Przynajmniej pozornie. Stał w miejscu, uważnie spoglądając na dziewczynę leżącą na łóżku, mierzył ją wzrokiem z góry na dół, usiłując ocenić, jak bardzo jest niebezpieczne. I czy w ogóle. - Así que dime quién te mandó?
Edna Janashvili
Edna Janashvili
Dziedziniec Pasternaka - Page 2 Tumblr_nfkd1mMlRZ1smcqr3o4_250
Tibilisi, Gruzja
31 lat
błękitna
za Raskolnikami
pielęgniarka, dobra dusza, psotnik, kwatermistrz raskolników
https://petersburg.forum.st/t2064-edna-janashvili#11714https://petersburg.forum.st/t2065-janashvili-edna#11716https://petersburg.forum.st/t2066-wulkan-edna#11717https://petersburg.forum.st/t2067-sokol-poezji#11718

Wto 23 Kwi 2019, 20:39
Wygląda niewinnie i niepozornie. Zachowuje się stanowczo bo tego wymaga od niej zawód, bo tego wymaga od niej przeszłość. Mogłabyś Zaro, pewnie Ednę polubić. Gdyby tylko, gdyby tylko. W innych warunkach, w innej przestrzeni o czasie zupełnie innym od tego, w którym wam przyszło się spotkać, bo wiesz, ciężko jej nie lubić, przy pierwszych spotkaniach, za dobrą ma duszę, zbyt ciepłym jest człowiekiem, chociaż na dłuższa metę nie dzieląc podobnych poglądów może zmęczyć jej upór ideologiczny, bo to już dekada, jej zbyt natrętna troska, bo chciałaby chyba podświadomie siostrą starszą być każdemu, a nie każdy tego, prawda, chce. I nie każdy potrzebuje. Gdyby tylko ostatnie pytania, które ci się w głowie tłuką, dotarły do Edny uszu, na pewno brwi by uniosła zaskoczona, że w ogóle tę przynależność do Czarnego Słońca kwestionujesz jako przewinienie. Może by się nawet roześmiała promiennie, kochanie, oczywiście, oczywiście o to chodzi. Pukanie do drzwi przyjmuje z ulgą wstając automatycznie, mechanicznie na sygnał i chcąc drzwi otworzyć, ale Foka wpada do gabinetu z miną naburmuszoną i Edna trochę nie wie dlaczego, trochę nie zwraca na to uwagi, bo nie wpadłoby jej do głowy, że chodzi o Hedeona. A tego wezwała ze względu na cóż, wcale nie brak wiary w umiejętności Foki, tylko dla siebie. Odsuwa się, przejść mężczyźnie daje, by do swojego wielkoluda podejść i głowę zadrzeć w twarz mu spojrzeć, czy to ty pukałeś?
Na pewno on. Przecież taki z niego grzeczny człowiek jest, taki jej Hedzio i trochę ma ochotę przytulić się, za rękę go złapać, trochę dać reprymendę, że się młody Raskolnik nie zorientował, że ją z takim osobnikiem zostawił.
Więc nie robi nic, poza tym spojrzeniem szybkim.
- Nie odpowie ci. - Do Foki się odwraca, na zegarek spogląda. Zaklęcie padło perfekcyjnie, więc przez parę, paręnaście minut, dopóki sama Edna skutków czaru nie zdejmie, Zara nie może im przecież nic odpowiedzieć.
- Unieruchomiłam ją. Proszę. - Wyciąga do Foki zdjęcie blondyna co to ze swetra wypadło, bo na nic jej ono, nie jest gwardzistką, nawet w straży nie funkcjonuje, różdżkę mu też oddaje, niech sobie ją zbadają w siedzibie, razem z panną.
- Nie ma żadnych poważnych urazów, straciła przytomność, ale nie odnotowałam niczego niepokojącego poza symbolem Salidy i mamrotaniem po hiszpańsku. Tak czy inaczej, nic mi nie wiadomo aby uderzyła się w głowę, ale warto wysłać ją po wszystkim na kontrolę. - Może to gorąc był po prostu, może chwilowy przypadek, może ciąża, o której nie wiadomo jeszcze, ale ze stratą przytomności zawsze lepiej przezornie.
I znowu na Hedka spogląda, jakby licząc, że coś doda o niej, skoro to on dziewczę przyprowadził, to ten wzrok jest już charakterystyczny dla karcących spojrzeniem żon, które wargi zaciskają niewerbalnie się starając przekazać no, powiedzże coś.
Zara Chaves
Zara Chaves
Dziedziniec Pasternaka - Page 2 D910d8060c169166fb18be39b6d4d153
Meksyk
27 lat
¾
za Czarnym Słońcem
marionetka, hipnotyzerka
https://petersburg.forum.st/t2202-zahara-chaves#12602https://petersburg.forum.st/t2204-zahara-chaves#12603https://petersburg.forum.st/t2206-in-omnia-paratus#12606https://petersburg.forum.st/t2205-ludzie-listy-pisza#12605

Wto 23 Kwi 2019, 22:23
leze, jestem unieruchomiona, nic nie robię, nic nie mówię, post w sobotę będzie pewnie
Hedeon Bykov
Hedeon Bykov
Dziedziniec Pasternaka - Page 2 Giphy
Syberia
34 lata
wielkolud
¾
za Raskolnikami
ochroniarz A. Kuragina
https://petersburg.forum.st/t2046-hedeon-g-bykov#11446https://petersburg.forum.st/t2055-hedeon-g-bykov#11669https://petersburg.forum.st/t2057-przerastam-was-wszystkich#11671https://petersburg.forum.st/t2056-drak#11670

Pią 26 Kwi 2019, 00:13
Bykov wiedział, że Foka ma przyjść. Edna chyba bardzo się bała skoro napisała do dwóch mężczyzn o zwierzęcych mianach, co było jeszcze bardziej przerażające. Czyżby ta niepozorna nieznajoma była aż takim potworem? Więc może Janashvili nie dała rady napisać listu tylko ta cała Natalia przygotowała na nich zasadzkę i teraz sami źle skończą? Złe myśli kłębiły mu się pod kopułą czaszki, a on sam liczył, że wszyscy wyjdą z tego cało i szczęśliwie.
- Przecież nie będę wyważał drzwi - stwierdził myśląc, ile potem będzie roboty z odnawianiem mieszkania i że sąsiedzi mogą też wpaść w pułapkę, jeśli została na nich zastawiona. Trzepnięcia Pankratova prawie nie poczuł, za to na szczęście prócz skłonności do złości i przemocy wykazał się on również większym ogarnięciem od wielkoluda i zwyczajnie otworzył drzwi. No cóż, dobre wychowanie nie zawsze popłaca.
Wszedł tuż za swoim znajomym, rozglądając się niepewnie, licząc że nie trafią na miejsce tragedii. Nie trafili. Foka szybko trafił do - jak Hedeon myślał - Natalii, a sam podszedł do Edny, patrząc się mocno w dół, bo różnica wzrostu. Jasne, że ja pukałem. Kto inny by miał?
- Wszystko w porządku? - spytał troskliwie, kładąc jej rękę uspokajająco na ramieniu i patrząc głęboko w oczy. Potem zjechał w dół i w bok oczami, w górę, omiatając całą jej sylwetkę i szukając pewności, że na pewno nic złego Edzi nie spotkało. Miałby niezłe wyrzuty sumienia z tego powodu. Pewnie nawet ją przytulił jeśli Janashvili się dała wziąć w ten niedźwiedzi uścisk.
- Widzę, że sytuacja pod kontrolą - stwierdził wchodząc w głąb mieszkania i patrząc na bezbronną nieznajomą. Szkoda mu jej było i miał nadzieję, że dziewczyna podejmie współpracę z Białą Gwardią i dzięki temu będą mogli jej pomóc. Teraz mieli mało możliwości, może później... - Dobrze sobie poradziłaś.
Wysłuchał dokładnie słów kobiety o tym, jak się jej pacjentka czuje. Kiedy zaczęła go oczami męczyć, by się odezwał przypomniał sobie parę rzeczy z ich pójścia do labiryntu.
- Powiedziała, że nazywa się Natalia - dłoń przy brodzie, zamyślony wyraz twarzy, wszystko pokazywało, że stara się przypomnieć najważniejsze szczegóły. - Zainteresowała ją plotka o bazyliszku w labiryncie, może Salida chciała dorwać jakieś niebezpieczne stworzenie. Ona sama nie wydaje się jakąś specjalną wyznawczynią Czarnego Słońca - mówił cicho, żeby w miarę możliwości Zara go nie słyszała. Niefajnie jest słuchać o sobie będąc jakby poza towarzystwem, a dziewczyna i tak miała ciężko.
Sponsored content


Skocz do: