Idź do strony : Previous  1, 2
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Lut 2017, 17:43
First topic message reminder :

Piwnica Bazyliszka

Piwnica Bazyliszka to bar założony przez dwie siostry z Polski, które ponad dwadzieścia lat temu przeprowadziły się z Krakowa do Petersburga. Jak wskazuje nazwa – lokal mieści się w piwnicach ceglanego budynku na dziedzińcu Pasternaka. Wisi przy nim szyld z kutego czarnego żelaza z wizerunkiem owego groźnego stworzenia. W wystroju przeważają polskie akcenty – nad kontuarem wisi portret Twardowskiego, na ścianach widnieją barwne ludowe wzory, a na ławach leżą baranice, żeby klientom wygodniej się siedziało. Ważnym elementem knajpy stanowi niewielkie podwyższenie, na którym stoi biały fortepian. Każdy, kto ma choć odrobinę talentu może wejść na podest i pokazać, co potrafi. Często zdarza się, że początkujący artyści w ten sposób rozpoczynają swoją karierę. Atmosfera bohemy sprzyja twórczej swobodzie – bez skrępowania dyskutuje się o sztuce, wygłasza poglądy i opinie, których wygłaszanie na ulicy wzbudziłoby raczej oburzenie.



Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw 12 Paź 2017, 09:57, w całości zmieniany 1 raz
Miron Twardowski
Miron Twardowski
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Zw6ejwx
Kraków, Polska
30 lat
nieznana
neutralny
przedsiębiorca pogrzebowy
https://petersburg.forum.st/t1080-miron-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1360-pan-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1086-pan-twardowski#4002https://petersburg.forum.st/t1919-czarny#9786

Nie 10 Gru 2017, 02:27
Miro jak chwilę temu taki w punkt sprawny i skupiony, tak teraz znów wielce niezainteresowany, na poecie skupiony. Taki pewny swojej larwy, że już na Elżbietę nie patrzył i pierwej to nawet nie zwrócił uwagi na tego charka, którym larwę wypluła. Dopiero kiedy butelka sięga jego twarzy, a czerep miał przecież w zasięgu zamachu tylko te butelki od drogich alkoholi to z grubego szkła jednak i trzeba dobrze przypierdolić, żeby się rozbiły, czuje jak mu do oka już ogień wpada, ciecz żrąca i wtedy dopiero łączy charka z wydarzeniem, odwracając się w Eli stronę.
Coś by powiedział, ale nie ma jak, kiedy ta mu się do gardła dobiera, niemal pochlebnie bo tak, jakby chciała jego dzieło powtórzyć. Jeszcze, uśmiecha się kurwa, patrz na niego. Dziadzia by wcale się pewnie nie zdziwił, gdyby robił wszystko z dziadzi przykazaniami to by nie siedział w piwnicy Bazyliszka dzisiejszego wieczora, tylko w pięknym Krakowie, w domu, z dziadzią te kontakty pielęgnował. Ale był parszywą szmatą i do klasy dziadzi to mu było w chuj daleko, jego portretu to nie sadzę, by ktoś kiedyś nad barem z dumą zawiesił. Miedziane, ostre krawędzie szczypców już pal licho, że larwę kaleczą, ale i dziurę mu w gardle robią, kiedy z kaszlnięciem przełyka robaka w zupie własnej krwi bo ta Elżbieta to zero wyczucia, przecież wyczucie to podstawowa sprawa w tych zalotach Twardowskiego! Pada twarzą na blat nawet po różdżkę sięgnąć nie zdążył tylko szklanka z trzaskiem się o podłogę rozbiła, wyślizgując z jego zaskoczonego objęcia. Morda mu się zamyka na dobre, zaklęcie jak ta lala, nie martw się, się nie udusi, ta szmata to już i tak nie żyje, paznokciem kciuka pierścionek ze środkowego palca zdejmuje coby płuca mu nie wybuchły i... nic.
Co teraz Elżuniu.
Leży Twardowski, różdżką to mu prawie gile z nosa wyciągnąć możesz, okiem jednym łypie na hejającego basistę z miną "Stary, co tu sie kurwa, to ja nawet nie...", bez wątpienia zapada dziwna cisza, kto by się tam wcześniej czym nie zajmował to teraz i tak skupiony jest na tym co przy barze się odchrzania. Właścicielka lokalu jak kuguar przez bar klienta atakuje, taki dobry koniak mu na łbie rozbija i jeszcze różdżką oko wykuć brakuje. A Miro co? Ręce powoli podnosi w geście "poddaje się!", śliski gad, ja tu nic, ludzie, spokojny jestem, drinka wypić wpadłem, co tu zaszło? Niemcy mnie biją! Choć w duchu trochę prędkie obliczenia, a trochę śmiesznie wesoło. Jak za szczeniaka. Krótkie chwile ekscytacji, momenty wzruszeń, tęskne wspomnienia szalonych wybryków.
Larwa skromnym obłoczkiem rozpływa się w gardle, wślizgując do neuronów siatką uczuć i wspomnień. Jego własnych uczuć, jego własnych wspomnień, które wpadają na swoje miejsca tam, skąd je przed chwilą wydobył. Rzygać trochę mu się chce, kiedy uderzają w niego ze zdwojoną siłą jak pociąg towarowy, ale przecież już to przeżył, ale przecież znał je dobrze. Chrząka jeszcze tylko, raz drugi, opamiętaj się kobieto bo teraz wyglądasz na niezłą świruskę. Gdyby był większym kutasiarzem niż się wydawało mógłby Cię przecież pozwać za ten atak. Ani larwy już nie masz na dowód, ani świadka, tylko krąg przyzwania i to korgorusza na blacie.
Brunatna kropla krwi z rozciętej skroni toczy się leniwie w dół łuku brwiowego, ciemna, prawie czarna nienatleniana krew. Gęsta jak smoła i cuchnie ziołami, których zapach mieszał się z tym koniakiem co w rozbryzgu mu pół ramienia zmoczył.
Elżbieta Odrowąż
Elżbieta Odrowąż
Kraków, Polska
28 lat
czysta
neutralny
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t886-elzbieta-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t964-odrowaz-elzbietahttps://petersburg.forum.st/t896-dusisz-mi-dusze-a-ja-sie-w-tobie-durzehttps://petersburg.forum.st/t936-dariusz

Nie 10 Gru 2017, 16:26
Właścicielki były dwie. Od tylu wszystkim dobrze znane, jak jeszcze młodymi smarkami były po Akademii, nie zmieniły się prawie nic, może wysmukliły trochę, z twarzy mniej dziecięce już, bardziej policzki zapadnięte, wzrok bardziej zmęczony, szczupłe ręce, ale kroki energiczne zwłaszcza w piątki, kiedy najwięcej mord głodnych i spragnionych po całym tygodniu harówy wpada do Bazyliszka jak do siebie i od progu rękę podnosi, ze złotymi królowymi, szefowymi kochanymi na ty niemalże, bo wciąż jednak respekt jakiś, w każdej chwili jedna z drugą może go za fraki i do widzenia panie Lelewel. I tak chyba od lat każdy włącznie z Elżbietą zastanawiał się jakim cudem ten pub funkcjonuje, z wszystkimi Elżbiety wybrykami, ale odpowiedź bardzo była logiczna i miała na imię Irena.
Niby każdy Kazik z drugim Józkiem Eli rączki całuje, ale po mordzie nie raz dostali i żadna to nie była nowość, że bohaterami największych w Bazyliszku bur nie są klienci przypadkowi, tylko zawsze gdzieś tam ta mała czarna mrówka z głową gorącą się wplącze w całą historię no i masz. Furiatka. Mogła sobie teraz do swojej armii nowego wroga doliczyć, jakby mało już ich miała, wszystkich, z którymi ona zadarła, albo oni z nią przypadkiem i tak się będą chyba razem do usranej śmierci w błocie taplać, jak niekończące się szachy, hetman hetmana goni i dopóki ktoś nie uzna, że koniec tej dziecinady, remis.
Na komisariacie to panie w dyżurce na powitanie już Eli zawsze kawę robiły, czarną bez cukru, tak, jak lubi. I na co by jej była ta larwa i świadkowie, kiedy żadna z niej specjalistka od oklumencji, nikogo zresztą w życiu nie poznała, kto umiałby własnymi wspomnieniami po mistrzowsku manipulować, a nie róbmy z gwardii idiotów większych niż już są, ze śledztwami raczej nie radzą sobie w mugolski sposób, człowieka od różdżek też im nie brak.
Twardowski ręce podnosi i chwilę jeszcze, zanim się Elżbieta odsunie od niego, na wypadek, gdyby jednak coś, ale nie, on nie z takich, przecież jest niewinny. Drzwi się otwierają i podmuch wiatru nagły odwraca Elżbiety spojrzenie, smutna parka wyszła po cichu, przecież nikt nie chce mieć kłopotów. Cofa różdżkę, wkładając ją za spódnicę i odchyla się, jedną nogą najpierw próbując z baru zejść, przez parę sekund jeszcze obserwując Mirona, ale musi wzrok odwrócić, bo jakoś nie może trafić stopą na ziemię. A jak już trafia, to traci na chwilę równowagę, bo akurat lewą nogą na zdradzieckiej łyżce stanęła. Stawia krok obok i schodzi już sprawniej, schylając się po łyżkę i resztę sztućców, które z pojemniczka wypadły, gdy ją Miron oślizgłą larwą poczęstował.
Wrzuca je do zlewu wszystkie, razem ze szczypcami i sprząta, co nabałaganili, bo przecież nie ona sama. I wściekła jest, o panie jaka wściekła, aż się jej rysy kocio zmieniły, kolejny, kurwa raz sięga do włosów i tym razem tak szarpie mocno i tak związuje, że jej prawie skórę z twarzy naciąga i tylko łypie na melorecytatora i basistę od siedmiu boleści obrońcę, kiedy podchodzą do baru w końcu, pytać o coś chcą, ale nie ma o co, nie ma po co, do widzenia panowie.
I wzrok przenosi na gnidę ohydną twardowską żmiję tfu, a ty czego tu jeszcze?
Miron Twardowski
Miron Twardowski
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Zw6ejwx
Kraków, Polska
30 lat
nieznana
neutralny
przedsiębiorca pogrzebowy
https://petersburg.forum.st/t1080-miron-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1360-pan-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1086-pan-twardowski#4002https://petersburg.forum.st/t1919-czarny#9786

Nie 10 Gru 2017, 18:02
A skąd mu wiedzieć, że dwie, jak on tu pierwszy raz. Tyle sobie może zgadywać, co własnymi oczami wypatrzył, a już mu jedno szwankuje, alkohol i białko w gałce nie współpracują dobrze, plus taki, że próg bólu od tych wszystkich przeszczepów trochę mu podskoczył. Co więcej, on spelun gdzie leją się po mordach już od kilku lat unikał i choć łatwiej było go trafić na ulicach Mahala niż gdziekolwiek indziej to trudno przyznać, kiedy ostatnio rzeczywiście wał się w bójkę. Był bladym pająkiem, obrzydliwcem czającym się w kącie, grał nieczysto zawsze, ale to przecież byłą gra. Dziadek nie byłby dumny, z powody tego jak kroczył przez życie miał zakaz powrotu do domu, ale i zejść z raz obranej ścieżki nikczemnika było mu strasznie trudno. Co chciał osiągnąć? Chuj raczy wiedzieć, trzeba by go spytać. Kiedy Elżunia w końcu puszcza jego głowę chrząka ponownie, bo morde ma dalej zlepioną zaklęciem i gładkim ruchem węża zgarnia z twarzy włosy, które sklejone czarną krwią jak ekstrawagancką pomadą odsłaniają ponownie jego twarz. Skóra pęknięta na czole nie czerwieniła się, tylko broczyła leniwie brudnym gilem, na oko wystąpiły szarzejące żyłki, mrugnął kilka razy bezpardonowo wsadzając palec między powieki i pocierając gałkę kilkukrotnie.
Nikt nigdy nie chciał grać z nim w grę, grę bez zwycięzców, wysoce obrzydliwą i szkodzącą zdrowiu, ale jak potrzebną mu do funkcjonowania jak człowiek. Żeby nie oszaleć, naciskać musiał, rozciągać granice, sprawdzać teren, badać, cały czas badać, jak szop pracz, który tylko dla żartów nazywa się praczem bo w rzeczywistości topi ofiarę i łapkami wrażliwymi maca w poszukiwaniu najmiększych kąsków. Miron-szop, Miron-łasica. Już od młodzieńczych lat, z Morozovą jeszcze świrując, poczuł po raz pierwszy, że im dalej pcha tym bardziej czuje że żyje.
Miał tylko przyjść ptaszki wcisnąć i wyjść, na chuj te larwę jej w morde pakował? Zapytaj go kiedyś, zaśmieje się pewnie, ramionami wzruszy, a czemu nie. Armię wrogów Elżunia już miała, ale Twardowskiego nie ma co dopisywać, był niezaprzeczalnie gnidą, ale żeby stawać się wrogiem tylko dlatego, że dziewucha walczyła o własne zdrowie i godność? Nawet psy, bite, próbują się ratować - nic w tym nadzwyczajnie obrazoburczego co by mogło w nim tak poważne uczucie niechęci wzbudzić. Intensywne uczucia żywił do dwóch osób w swoim miernym życiu szmaty. Jedna była członkiem rodziny, a druga bóg jeden raczy wiedzieć gdzie w lesie matką watahy wilków. Jeśli Odrowężówna chciała uznać go za publicznego wroga - śmiało, miała ku temu wszelkie podstawy, a on nie wypierał się wcale choć i potwierdzać niczego nie zamierzał.
Spogląda Miro na poplamioną koszulę, spogląda na rozbitą szklankę koło stolika, na okruchy butelki walające się po blacie, no szkoda. A mógł przyjść, zrobić swoje i wyjść jak dziadzia uczył całe życie. Kątem oka widzi jak Twardowski na portrecie kręci z dezaprobatą głową, wyciąga więc kolejnego rubla czy pięć i kładzie spokojnie zaraz koło tej kałuży koniaku. Pozamiatane, trzeba będzie gdzie indziej te sowy, kruki, pawie i wróżki, gdy basista i poeta podchodzą zainteresować się co tu w sumie zaszło on już płaszczyk zgarnia z krzesła, no, to ja ten, żelazko na gazie czy coś, pierścionek na powrót na palec wciska i wychodzi, bo czego on tu jeszcze, ohydna twardowska żmija.

Zt (x2? )
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Nie 15 Lip 2018, 12:07

21.06.1999

Po raz pierwszy od dawna boję się. Przede wszystkim o siebie – to bardzo egoistyczne, nigdy jednak nie wypierałam się tego, że na pierwszym miejscu stawiam siebie i swoje potrzeby – ale również o Łukasza, o Dorana, o Izoldę i Ivana, nawet trochę o Elżbietę – chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że zapewne w tym momencie jest bezpieczna i daleko od centrum tych koszmarnych wydarzeń – i w równie dużym stopniu o każdego innego czarodzieja. O każdą tę zmęczoną twarz, która mignęła mi w Piwnicy, o każdy poruszający serce głos, który wybrzmiał tu podczas poetyckich wieczorów. O te żyjące pod szklanymi kloszami istnienia, które nieporadnie starano się chronić przed złem świata, i o te zakazane mordy, obok których nieraz strach przejść na ulicy. Nagle okazuje się, że wszyscy jesteśmy sobie równi i nikt z nas nie jest bezpieczny. Dlatego porzuciłam myśl o zostaniu w mieszkaniu. Znajoma przestrzeń łóżka, każda fałda na pościeli, w której siedziałam rankiem zakutana nie sprawią, że znajdę się dalej od zagrożenia. Dlatego też nie wyjechałam do Krakowa, by sprawdzić, czy z rodzicami, z Błażejem i dziadkami wszystko w porządku, czy tam też poranek przesiąknięty był odorem palonego ciała. Wieści o stosach dotarły jedynie z terenów Federacji Rosyjskiej, reszta magicznej Słowiańszczyzny na razie zdawała się być spokojna. Dlatego wreszcie zdecydowałam się, jak co dzień, wyjść do pracy.
Zatracenie się w rutynie codzienności pomogło mi kilka lat wcześniej przetrwać pierwsze miesiące w Chatandze. Nie wątpię, że będzie tak również tym razem. Nie ma wszak lepszego lekarstwa na odpędzenie niechcianych myśli, na zepchnięcie na bok obrazów, które wyryły się po przeczytaniu wczorajszych gazet i po obejrzeniu wieczornego wydania wiadomości, niż pogrążenie się w pracy. Poprzedniego dnia trudno było mi pozbierać myśli, rozkojarzenie odbiło się na wyposażeniu baru – na zapleczu naczynia zalegały stertami w zlewie i na blatach wokół, zaś główna sala została nieuprzątnięta po ostatnich gościach, których przedwcześnie wyprosiłam z lokalu. Wówczas nikt nie protestował. Wydawało się, jakby każdy czuł się w obowiązku, by wyjątkowo te chwile spędzić z najbliższymi lub w jakimkolwiek bardziej kameralnym, prywatnym miejscu. Dziś buzujące we krwi emocje wyciągną ludzi na ulice, do barów, do zapicia tragedii, do przygotowania się na wieczorne świętowanie Nocy Kupały. Sama zamierzam wybrać się na coroczne plecenie wianków i poszukiwania kwiatu paproci, jednak przede wszystkim po to, by wybłagać u Swaroga opiekę i litość. Jako bóg słońca, powinien zważyć na takie bluźniercze zachowania. Z tyłu głowy utyka mi jednak nieprzyjemna myśl, że może to wszystko – spalone stosy, Noc Kupały, Swaróg i symbol czarnego słońca – są ze sobą powiązane. Staram się ją jak najbardziej zagłuszyć. Nieco zbyt głośno odstawiam szklanki, krzesła i ławy zasuwam nie używając pomocniczych zaklęć, szurając nimi okrutnie po posadzce, aż Twardowski umyka gdzieś za kontuar, a ten na portrecie wywierca mi świdrującym spojrzeniem w plecach dziurę.
Bogna Nicicka
Bogna Nicicka
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Tumblr_p287rtL7UT1r7zm5qo10_400
Sosnowiec, Polska
20 lat
półkrwi
neutralny
modelka Wrońskiej
https://petersburg.forum.st/t633-bogna-ignacja-nicicka#1124https://petersburg.forum.st/t636-bogna-nicicka#1140https://petersburg.forum.st/t637-bimbrowniczka#1142https://petersburg.forum.st/t638-sosen

Nie 15 Lip 2018, 19:20
Nie tylko Irena się bała - dla Bogny to był oczywisty znak, że powinna przyjąć propozycję Jadwigi. Że powinna wyjechać, dostać się z Petersburga do Paryża, intensywnie uczyć francuskiego, podbijać zagraniczne wybiegi i zadbać o siebie oraz swoje bezpieczeństwo.
Nie była bohaterem. Nie nadawała się do walki z takim zagrożeniem w społeczeństwie, którego nic nie mogło pogodzić. I to jeszcze w obcym kraju.
Nic dziwnego, że jakoś po usłyszeniu o tym okropnym zdarzeniu, paleniu żywcem czarodziejów przez jakichś chorych ludzi napisała list do Wrońskiej, że przyjmuje jej propozycje. Szkoda było czasu, jeszcze by szlachcianka zmieniła zdanie.
Miała jednak nadzieję przed wyjazdem, który był tak naprawdę lada szelest dowiedzieć się czy wszystkie osoby dla niej ważne jeszcze żyją. O tym, jak trzyma się Irena (z którą zaprzyjaźniła się dzięki bimbrowniczej przeszłości) łatwo mogła się dowiedzieć - wystarczyło przyjść do jej miejsca pracy. A jeśli ona o kimś wie, to chociaż Nicickiej kamień spadnie z serca i łatwiej będzie pożegnać dotychczasowe życie.
Ubrała się jak przeciętny mieszkaniec Petersburga - nosiła markowe ciuchy wiele czasu i jeszcze zdąży się ich nanosić we Francji. Czuła się dziwnie zakładając zwykłe, lekkie spodnie, w których nie było jej specjalnie gorąco. Potem przeteleportowała się w okolice "Piwnicy Bazyliszka" i weszła do środka siadając przy barze.
- Hej - przywitała się z Irką. - Dobrze cię widzieć całą. Na pewno słyszałaś o... - przerwała nagle uznając, że zaczęła rozmowę nieodpowiednio. Teraz będzie im pachnieć spalonym trupem, chociaż w okolicy żadnego nie ma. - Przepraszam. Tyle myśli kłębi mi się w głowie, że... Daj mi wódki na rozluźnienie - wreszcie rzekła coś z sensem poprawiając się na krześle.
Martwiła się o Vita. Martwiła się o Izoldę. Martwiła się o koleżanki z wybiegu. Nawet o Wrońskich. I chyba po prostu nie mogła tego znieść.
- U ciebie wszystko dobrze? - spytała po wychyleniu kielicha.
Alkohol trochę ją uspokoił. Ale tylko trochę.
W końcu wbrew uśmieszkowi, który się u niej pojawiał piła na smutno.
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Wto 14 Sie 2018, 21:59
W trakcie swojej krzątaniny po Piwnicy nie słyszę i nie zwracam uwagi na to, jak powoli zaczynają schodzić się pierwsi stali bywalcy. Raz po raz otwierane drzwi lokalu sugerują mi jedynie, że wyjątkowo nie ciągną dziś tak tłumnie i tak ochoczo, jak zazwyczaj. Może obudziła się w nich ostrożność, może to obawa, która rankiem dręczyła mnie samą, a może jakiś przejaw poczucia przyzwoitości dający im do zrozumienia, że prawdopodobnie wśród tych znajomych-nieznajomych twarzy znalazły się osoby, które na własnej skórze odczuwają skutki tragedii zeszłego dnia. Czymkolwiek się kierują – jestem im wdzięczna, że tak nienachalnie, bez popędzania i pretensji pozwalają mi wdrożyć się w pracę. Przede wszystkim jednak jestem wdzięczna, że nikt sam z siebie nie podchodzi do kontuaru. Prawdopodobnie serce pękłoby mi z nieoczekiwanie gromadzących się domysłów na temat tego, co chcieliby powiedzieć.
I zamieram w bezruchu, ze ściśniętym gardłem, kiedy wychyliwszy się spod lady staję twarzą w twarz z Bogną. Ulga miesza się we mnie ze strachem, trwa to jednak zaledwie chwilę, ponieważ szybko orientuję się, że ona sama nie wygląda źle: nie jest zapłakana, nie jest roztrzęsiona – jest taka, jaką zapamiętałam ją z naszej ostatniej rozmowy, może jedynie mniej wzburzona. A to tym bardziej biorę za dobrą monetę.
- Cześć! Ciebie też, Boniu. – Uśmiecham się słabo, lekko kiwając głową na jej niedokończone pytanie. Cisza na krótki moment nieprzyjemnie osiada między nami, prowokując myśli do podjęcia wędrówki w równie nieprzyjemne miejsca. – Nie przepraszaj, przecież rozumiem. Usiądź i spróbuj chwilę o tym nie myśleć. – Prośba Bogny w magiczny sposób zdejmuje ze mnie ciężar tej chwili, więc posłusznie, może trochę zbyt ochoczo podejmuję się zaserwowania jej kieliszka wódki, co sprawia, że rozlewam część alkoholu na blat. Nie od razu zabieram się do uprzątnięcia tego małego bałaganu, najpierw samej sobie też nalewając trunku. – Jak widzisz. Jestem cała, interes jeszcze się kręci, klientów… Umm, nie brakuje. Tylko znajomych twarzy coraz mniej widuję po ostatnich sugestiach modernizacyjnych Aristova – dodaję nieco skwaszona, uzupełniając nam kieliszki. – Wiesz, że jedynym alkoholem, który możemy obecnie sprzedawać, jest ten od nich? Połowy tych ludzi na niego nie stać.
Przeraża mnie to, jak łatwo udaje mi się omijać najbardziej interesujący nas temat. Jak bez żadnych trudności rozwiązuję język, paplając o głupotach, które mnie samą obchodzą tyle, co zeszłoroczny śnieg. Jak z pozorami emocji mówię o tym, do czego zdążyłam już przywyknąć – do braku najbardziej barwnej klienteli, do obrania przez Piwnicę kursu, na który usiłowałam ją wcześniej sama zepchnąć, do powolnego izolowania się od Raskolników.
- Ale to nieistotne. Wybierasz się może dziś wieczorem na poszukiwania kwiatu paproci?
Bogna Nicicka
Bogna Nicicka
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Tumblr_p287rtL7UT1r7zm5qo10_400
Sosnowiec, Polska
20 lat
półkrwi
neutralny
modelka Wrońskiej
https://petersburg.forum.st/t633-bogna-ignacja-nicicka#1124https://petersburg.forum.st/t636-bogna-nicicka#1140https://petersburg.forum.st/t637-bimbrowniczka#1142https://petersburg.forum.st/t638-sosen

Nie 19 Sie 2018, 22:49
Bogna byłaby zdziwiona, gdyby po ostatnich wydarzeniach ludzie chodzili po mieście tłocznie - no, chyba że czuliby wielką potrzebę zapicia swego nastroju, by zapomnieć o smutkach. Z jednej strony to głupota, z drugiej błądzenie jest rzeczą ludzką.
Sama by pewnie nie wyszła z mieszkania, a jedynie pakowała szykując do swojej wielkiej, życiowej podróży (nietrudno jej za takową uznać kiedy widziało się w praktyce tylko Sosnowiec, kawałek Bałtyku i większość Petersburga) gdyby nie fakt, że wiedziałaby jakby żałowała, gdyby nie pożegnała się z jak największą ilością osób osobiście, a co najwyżej listownie. Nie chciała tego, nie po tym, co przeżyła z większością osób, z którymi utrzymywała kontakt.
Miała nadzieję zobaczyć Irenę w takim stanie jak zwykle - uśmiechniętą, zmartwioną w niewielkim stopniu, z ambitnymi planami ulepszenia własnego lokalu i z rzadka narzekającą na coś (bo chyba nigdy w historii jej znajomości nie narzekała na kogoś konkretnego). Niestety, w pamięci pewnie gdzieś zawsze będzie jej tkwić ta zaniepokojona Irka, lekko chyba wręcz roztrzęsiona wpatrująca się w nią z nadzieją, że nie zobaczy niczego niepokojącego. A że ta myśl była trochę samolubna Nicicka poczuła wyrzuty sumienia, że mogłaby wymagać od własnej koleżanki udawania, że wszystko jest w porządku, a zarazem że wyjeżdża w tak trudnym dla wszystkich jej bliskich momencie.
Ale klamka zapadła, kości zostały rzucone i nie było już odwrotu.
- Dzięki - powiedziała czując wdzięczność, że nie każe jej myślami wracać do tego tematu na nowo. Wystarczy, że go wałkowała w myślach. Mimo wiszącej w powietrzu niepewności Bogna zdziwiła się trochę na to, że Odrowąż również nalała sobie kieliszka, ale nic nie powiedziała. Sytuacja była wyjątkowa, więc tylko gestem poprosiła o kolejny kieliszek planując wypić następną kolejkę razem z Irenką.
- Naprawdę? Toż to skandal. Z jakiej racji wprowadzili ten monopol? - spytała trochę nienaturalnie zbulwersowana, jednakże w dalszym ciągu szczerze. - To prawie jak prohibicja. Idę o głowę, że sporo osób zacznie sprzedawać pod ladą, aby nie dać im zarobić - ostatnie zdanie powiedziała już szeptem, aby tylko przyjaciółka mogła ją usłyszeć. Nie chciała ani żeby jakiś sprzedawczyk zaczął przez nią węszyć za podobnym procederem, ani żeby Irka miała kłopoty, gdyby spytała ją wprost czy sama to planuje.
Podniosła kieliszek, aby zasugerować, że powinny wypić kolejną partię i poprosiła o sok, aby czymś popić. Przełyk ją trochę zabolał od procentów.
Wyraźnie posmutniała na pytanie koleżanki, ale po krótkiej chwili wróciła do neutralnej miny. Nie chciała w ten sposób przejść do tego tematu, ale z drugiej strony chyba nie istniał dobry moment.
- Niestety nie. Szczerze mówiąc... Wyjeżdżam - powiedziała z lekkim żalem do samej siebie. - Przyjęłam propozycję Jadwigi, by promować jej nową kolekcję w Paryżu - trochę jakby się tłumaczyła. Ale to nie dziwota, skoro czuła jakieś dziwne wyrzuty sumienia.
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Wto 21 Sie 2018, 18:47
Nigdy nie lubiłam udawać – czegokolwiek: smutku, żalu, radości, zaskoczenia, miłości, chyba, że robiłam to dla draki, w żartach między znajomymi, jak prawdopodobnie każdy ma w zwyczaju. Nie widzę w takim zachowaniu sensu. To może wydać się bardzo naiwne, bardzo prostolinijne, jakbym była oderwana od rzeczywistości i nie znała świata, w którym główną rolę odgrywa oszustwo. Problem polega na tym, że nie potrafiłabym spojrzeć sobie w twarz, gdybym miała kłamać, że na kimś mi zależało albo odwrotnie – gdybym zapierała się, że ktoś jest mi równie obojętny, co zeszłoroczny śnieg; gdybym miała płakać krokodylimi łzami nad czyjąś stratą; gdybym zapewniała, że wszystko jest w porządku, mimo że świat na moich oczach traci grunt pod nogami. I nawet jeśli miałabym świadomość, że tak drobne zakłamanie rzeczywistości mogłoby komuś zdjąć kamień z serca i sprawić, że czułby się lepiej, nie zrobiłabym tego. Tym bardziej mogę cieszyć się, że nie znam sztuki legilimencji, bo serce pękłoby mi z żalu, wiedząc jaką mnie spodziewała się zastać Bogna, a czym ją ostatecznie uraczyłam.
Robi mi się trochę głupio, widząc z jakim przejęciem Bogna reaguje na moje, jak mi się zdaje, drobne rewelacje rzucone naprawdę mimochodem, głównie po to, by znacznie odbiec od sprawy, jaka ją tu przyciągnęła. Mi samej udało się stosunkowo szybko przejść do porządku dziennego nad tymi zmianami – po prawdzie nie miałam innego wyboru, jeśli zamierzałam zatrzymać lokal i utrzymać swoją posadę. W dodatku prędko przestałam też przejmować się samą kwestią utrzymania się Piwnicy. W końcu od początku, z założenia Bazyliszek wcale nie miał być kolejnym przystankiem na długiej trasie każdego petersburskiego moczymordy. Wyszło to raczej przypadkiem, z przyzwyczajenia do tego, jak użytkowane było to miejsce przed przejęciem go przeze mnie.
- To skutek wykupienia przez nich części udziałów – odpowiadam zgodnie z prawdą, nie będąc pewną, czy dzielić się z Bogną tym, dlaczego musiało w ogóle do czegoś takiego dojść. Milknę jednak tylko na chwilę potrzebną na zaczerpnięcie głębszego oddechu. Ostatecznie nie widzę sensu w ukrywaniu przed nią niczego – prędzej czy później prawda i tak wyszłaby wreszcie na jaw. – Wiesz, tego aż tak nie było widać, ale ostatnie miesiące były naprawdę trudne i gdybym nie przyjęła tej propozycji, przejęliby cały lokal, bo stałabym się niewypłacalna. – Prawda smakuje niezwykle gorzko, dlatego bez chwili wahania zapijam ją alkoholem i polewam nam następną kolejkę. W ramach degustacji; za darmo przecież wszystko smakuje lepiej. – Nawet nie mów takich rzeczy, Bonia! Ciągle mam nadzieję, że to tylko chwilowe i nie będzie tak źle, jak w czasach pieriestrojki – dodaję pogodnie, nie dopuszczając do siebie myśli o tym, że słowa Nicickiej mogą być prorocze. Znalazłabym się wówczas w patowej sytuacji, zmuszona pozwalniać niektórych pracowników, na co absolutnie ani nie mam ochoty, ani nie stać mnie w tym momencie.
Sięgając po świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy i nalewając go dla Bogny, nie widzę, jak zmienił się wyraz jej twarzy, co powoduje, że nie jestem przygotowana na jej kolejne słowa. Podnoszę gwałtownie głowę, będąc pewną, że się przesłyszałam. Dopiero wytłumaczenie tak nieoczekiwanej decyzji nieco mnie uspokaja.
- To… To wspaniała wiadomość – przyznaję wciąż z lekkim osłupieniem, ale sugestywnie wznoszę kieliszek, bo taką wieść zdecydowanie należy uczcić. – Za bajeczną podróż! Chociaż muszę przyznać, że będzie mi dziś wieczorem szalenie smutno bez twojego towarzystwa, to jednak bardziej cieszy mnie fakt, że tak się rozwijasz pod skrzydłami Jadzi. – Cóż, mogę mieć swojej kuzynce wiele do zarzucenia, ale trudni mi zaprzeczyć, że jeśli chce to potrafi być hojna. Jak w tym przypadku.
Bogna Nicicka
Bogna Nicicka
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Tumblr_p287rtL7UT1r7zm5qo10_400
Sosnowiec, Polska
20 lat
półkrwi
neutralny
modelka Wrońskiej
https://petersburg.forum.st/t633-bogna-ignacja-nicicka#1124https://petersburg.forum.st/t636-bogna-nicicka#1140https://petersburg.forum.st/t637-bimbrowniczka#1142https://petersburg.forum.st/t638-sosen

Czw 23 Sie 2018, 12:31
Bognie zdarzyło się udawać uczucia - odwagę, agresję, obojętność czy radość. Nawet niedawno przecież robiła co mogła, udawała kiedy tylko dawała radę, żeby tego zakapiora, który podrzucił narkotyki jej sąsiadowi odstraszyć, aby więcej się w jej domu nie pojawił. Z perspektywy czasu wiedziała, że mogła to odpuścić, skoro i tak się na te przynajmniej kilka miesięcy wynosi nie tylko z Petersburga, ale i Rosji, jednakże ciężko powiedzieć, że nie próbowała uchronić nie tylko siebie, ale również okolicę. W końcu szukając miejsca zamieszkania niekoniecznie wybierała mieszkania odseparowane całkowicie od nieświadomych niczego mugoli.
Zresztą nie powinna wymagać od Ireny nie wiadomo jak wesołego nastroju - sama dzisiaj nie wyglądała tak kwitnąco, jak mogłaby. Trochę z lenistwa, trochę z poczucia, że jej wyjazd to takie poddanie się, trochę z tego, że miała ważniejsze sprawy na głowie niż własny ubiór.
Nicicka nie mogłaby nie zareagować z przejęciem na te nieznane jej nowiny - robiła przecież kiedyś jako bimbrowniczka i wiedziała, jaki to ciężki kawałek chleba oraz jak łatwo czasami jest wpaść w tym interesie (choć ona sama akurat miała szczęście nigdy nie dać się przyłapać na nielegalnym pędzeniu bimbru). Ile ludzi straci na tym zakazie? Jak bardzo alkohol podrożał przez te głupie wymogi? Sama nie wiedziała czemu, ale to niesprawiedliwe prawo wzięła do siebie. Zapewne przez własną przeszłość.
- Udziałów? - dopytała nie będąc pewną czy dobrze rozumiała znaczenie kryjące się pod tym słowem. Wolała się upewnić, że dobrze rozumie przyjaciółkę, bo pytała ją o tę kwestię z ciekawości, a nie tylko po to, by podtrzymać rozmowę. No i chciała rozumieć jej obecną sytuację.
- W sumie to przerażające. A wszystko tylko dla większego napływu gotówki - pokręciła z niezadowoleniem głową nie kryjąc oburzenia. Może i nie powinna tak głośno mówić tego zdania, jednakże skoro wyjeżdżała to i tak było wszystko jedno. - Mam nadzieję, że masz rację. Prócz jednego rodu wszyscy jednak stracą na tych przepisach. Ewentualnie rozwinie się czarna strefa - ostatnie zdanie powiedziała po cichu uznając, że mimo wszystko nie powinna w każdej kwestii wyrażać głośno swojej opinii. - Ale jestem pewna, że sobie poradzisz. Do tej pory ci się udawało, teraz też powinno - uśmiechnęła się szczerze do przyjaciółki. Wierzyła, że Odrowąż da sobie z takimi kryzysami radę. Obie były z Polski, a Polacy przecież dużo znoszą.
Sok pomarańczowy należał do lepszych z tych, które piła w życiu. Czuć było, że nie został nalany z najtańszego kartonika. Smakowało się go wręcz z przyjemnością, tak nieznaną dzisiejszego dnia.
Nicicka lekko się przeraziła gwałtownym podniesieniem głowy przez Irenę, jednakże ta przyjęła jej nowiny zdecydowanie lepiej od niej samej. Pomyślałby kto, że sama dostała taką okazję życia, a nie ona.
- Też mnie to cieszy. Nauczę się zapewne nowego języka, trochę pozwiedzam, poznam nowych ludzi... - powiedziała z częściowo udawaną radością. Nigdy nie chciała utknąć w jednym miejscu, jednakże miała wrażenie, że mimo wszystko to zły okres do zostawiania znajomych. Kiedy koleżanka podniosła toast, Bogna również uniosła kieliszek pozwalając, by przez jej gardło przepłynął alkohol. - Mam jednak wątpliwości czy to dobry czas na takie podróże - przyznała nie chcąc dusić w sobie tej niepewności.
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Pon 17 Wrz 2018, 13:21
Unoszę w zaskoczeniu brwi, przez dobrą chwilę nie bardzo wiedząc, o czym mówi Bogna i przede wszystkim – jak to się ma do tego, co mówię ja. Nie przerywam jej jednak, trochę dlatego, że mam nadzieję, iż zaraz podjęty przez nią wątek wróci na właściwe tory, a trochę, ponieważ na szybko staram się przeanalizować przebieg naszej, bądź co bądź, krótkiej rozmowy i znaleźć ewentualną przyczynę niezrozumienia. Zawsze tak robię. Wszelkie omyłki staram się wyjaśniać natychmiast, nie zostawiając ich rozwiązania na ostatnią chwilę, bo wówczas może być już za późno, by niektóre rzeczy sprowadzić do punktu wyjścia. To oczyszcza atmosferę i nie pozwala niesnaskom na długo wkradać się w moje życie już i tak dostatecznie pełne wrażeń i emocji, których miałam nadzieję nie doświadczać jeszcze przez długi czas. Życie bywa jednak przewrotne, a Dola jest niebywale kapryśną boginią. Ale przynajmniej zawsze stara się naprowadzać mnie na właściwą drogę, jak w tym przypadku, bo już po chwili wzdycham z mieszaniną ulgi i śmiechu.
- To nie są działania zakrojone na tak szeroką skalę, spokojnie! – mówię pogodnie, naprawdę chcąc Bognę uspokoić, kiedy już zdaję sobie sprawę z tego, co wywołało w niej tak wielki niepokój. I muszę przyznać, że wcale się takiemu jej stanowi nie dziwię. Gdyby Aristovowie postanowili wprowadzić monopol na alkohol we wszystkich, absolutnie wszystkich punktach sprzedaży – pubach, restauracjach, sklepikach – wówczas sprawa wyglądałaby naprawdę mało ciekawie. – Tu chodzi wyłącznie o Bazyliszka. Trzecim współwłaścicielem stał się Aristov jedynie na czas, kiedy wyraźnie nie wygrzebię się z zaciągniętej u niego pożyczki na to cudo – wyjaśniam nieco zmieszanym tonem, oszczędnym gestem dłoni prezentując wnętrze baru. – I, przyznam, ten plan naprawdę miał duże szanse powodzenia jeszcze przed dwoma tygodniami. Ale teraz, kiedy dzieje się to wszystko… Ja może dam radę, pytanie tylko, czy ludzie będą skłonni tak często na całe noce wychodzić z domów.
Mam lekkie wyrzuty sumienia, że niechybnie powróciłam do tematu, który na jakiś czas udało nam się wspólnymi siłami zepchnąć na boczny tor i przynajmniej przez chwilę poczuć, że wszystko jest względnie w porządku. Chcę jednak wierzyć, że bez tego obie czułybyśmy się źle, gdyby w trakcie rozmowy nie padło chociaż słowo więcej o płonących stosach, o strachu, jaki zapanował wśród społeczeństwa, o jarchukach i całym tym szaleństwie.
Przepraszam na chwilę Nicicką, widząc klientów chcących złożyć zamówienie. Wciąż byłam sama, bo Vieranika nadal nie stawiła się na swoją zmianę. Niby nie powinnam się przejmować, całkiem normalnym jest dla niej spóźnianie się nawet o godzinę, dziś jednak wolałabym mieć pewność, że w ogóle uda jej się dotrzeć. Do tego jednak czasu muszę wszystkim zająć się osobiście, toteż uprzedzam młodą parę, że przygotowanie posiłku może zająć nieco dłużej i zaraz znikam na zapleczu, by przygotować kuchnię do pracy. Kiedy noże, garnki, palniki i potrawy zaczynają żyć zgodnie z wyznaczonym im magią rytmem, powracam do Bogny, raz jeszcze przepraszając ją za to nieoczekiwane, chwilowe zniknięcie.
- To najlepszy czas na takie podróże. Jeśli masz okazję, by wyjechać i pracować gdzieś, gdzie jest spokojniej, nawet nie powinnaś się zastanawiać, czy to dobra decyzja i odpowiedni czas. – Nie chcę myśleć, że podróż do Francji mogłaby okazać się dla Bonii błędem i że wpadłaby tylko z deszczu pod rynnę. Do tej pory z Zachodu nie nadchodziły żadne niepokojące wieści, więc musi tam być bezpiecznie. – Tylko obiecaj, że będziesz mi regularnie wysyłała kartki i listy, bo inaczej, jak bogów kocham, przyjadę i osobiście ukręcę ci głowę – dodaję groźnym tonem i dla podkreślenia powagi słów z mocą odstawiam kieliszek, który właśnie opróżniłam. A potem zaciskam prawą dłoń w pięść, wystawiając w stronę dziewczyny mały palec, by zapieczętować obietnicę.
Bogna Nicicka
Bogna Nicicka
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Tumblr_p287rtL7UT1r7zm5qo10_400
Sosnowiec, Polska
20 lat
półkrwi
neutralny
modelka Wrońskiej
https://petersburg.forum.st/t633-bogna-ignacja-nicicka#1124https://petersburg.forum.st/t636-bogna-nicicka#1140https://petersburg.forum.st/t637-bimbrowniczka#1142https://petersburg.forum.st/t638-sosen

Pią 21 Wrz 2018, 16:07
Każdemu chyba zdarza się coś źle zrozumieć. Nieporozumienia często wynikały z różnic w sposobie komunikacji, jakimi charakteryzowały się różne osoby - jedne były skryte, małomówne i ciężko było się czegoś od nich dowiedzieć, inne chętnie lały wodę na nudne tematy, niektóre persony z każdej podjętej kwestii przeskakiwały do własnych zainteresowań, a najgorszy chyba typ bez wyrzutów sumienia ujawniał sekrety innych osób, które nie powinny w ten sposób ujrzeć światła dziennego. Nawet między takimi dziewczynami jak Bogna i Irka mogło do takiego dojść, bo choć miały raczej dość podobny sposób komunikacji, tak jednak Nicicka nie miała wystarczającej wiedzy, by od razu załapać o co chodzi Odrowąż.
- Nie? - upewnia się uspokojona, że nie doszło jeszcze aż do tak okropnych działań uderzających we wszelakie przedsiębiorstwa. Alkohol w końcu przydawał się również chociażby do pieczenia czy leczenia. A znając zachłanność Aristovów naprawdę mogła się obawiać, że zechcą kiedyś bawić się w monopol.
- To okropne - przyznaje po chwili Nicicka, kiedy cała sprawa została jej dokładnie wyjaśniona. Nie chciała, żeby przyjaciółka miała takie problemy tylko ze względu na pazerność jakiegoś szlachcica. Wychylając kolejny kieliszek w głowie dziewczyny pojawił się chyba dość nieprzemyślany, za to całkiem pomocny dla Ireny plan (a przynajmniej taką miała nadzieję). Kiedy Polka wróciła do niej po przyjęciu od gości lokalu zamówienia postanowiła zaoferować swoją pomoc bez wahania.
- A może ja cię spłacę, co? Jako trzeci współudziałowiec nie będę ci dawać takich durnych nakazów, nie będę się nawet wtrącać w to, jak się zajmujesz Bazyliszkiem, bo będę daleko, a z tego co mi się będzie należeć ze względu na udziały kiedyś mnie "spłacisz" - powiedziała wręcz dumna z pomysłu, mając nadzieję, że pusty kieliszek przed nią nie zepsuł efektu. W końcu nie miała czasu przekonywać koleżanki do tej idei, lada moment wyjeżdżała, jeśli miały jej pomysł zrealizować to właśnie teraz.
Gdyby temat stosu w ogóle nie padł zapewne byłoby to sztuczne uciekanie od martwiącego ich tematu. Przecież każda w jakiś sposób go odczuwała. A czyż błędem nie jest udawanie, że wszystko tak naprawdę jest w porządku, kiedy wewnątrz nas się gotuje? Nicicka wolała co nieco chociaż się otrzeć o ten temat cuchnący śmiercią niż niczym ludzie z zachodu udawać, że temat nie istnieje. Był w tym jakiś brak szacunku dla zmarłych, przynajmniej w jej mniemaniu.
- Chyba masz rację - przyznała - Ale ciężko mi wyjechać z myślą, że nie wiem, co się dzieje z niektórymi... - słysząc słowa Irenki zaśmiała się. - Może specjalnie nie będę nic wysyłać, byś mnie odwiedziła - zażartowała łapiąc jej mały palec swoim małym palcem. Przysięga została złożona i choć ją kusiło to nie zamierzała się od niej wykręcać. Jeszcze biedaczka by cały interes zawaliła przez jej głupotę i zmartwiona naprawdę przyjechała.
Wzięła jeszcze łyk soku pomarańczowego nim zapytała:
- Kojarzysz może co z Izoldą?
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Nie 23 Wrz 2018, 15:39
- Żartujesz? – pytam ostrożnie, nie dowierzając w złożoną przez Bognę propozycję. Kątem oka spoglądam na butelkę wódki, którą zaczęłyśmy. Alkoholu ubyło niewiele, toteż nie było możliwości, by Nicicka pod jego wpływem zaczęła snuć tak śmiałe i tak, w pewien sposób, niedorzeczne plany. Nie chodzi o to, że nie wierzę, że mogłaby to zrobić albo że nie ma wystarczających środków, by chociaż spróbować mi pomóc, bo wiem przecież, że jest niebywale szaloną i obrotną dziewczyną, która potrafi zaskakiwać w najmniej oczekiwanych momentach (dokładnie takich, jak ten). Po prostu to chyba o jedną rewelację za dużo jak na tak wczesną godzinę. I może trochę nie jestem przekonana, czy Bogna zdaje sobie sprawę z tego, w co by się wpakowała.
Żeby przetrawić i oswoić się z tą propozycją, polewam nam jeszcze po kieliszku, już wcale nie zwracając uwagi na to, że mimo wszystko powinnam zachowywać się chociaż odrobinę dyskretniej – jestem w końcu w pracy, która, wbrew pozorom, nie polega na piciu z klientami, a ogólnokrajowe tragedie nie upoważniają mnie ani do jawnego szerzenia alkoholizmu, ani do popadania w panikę i tracenia nerwów, które utrzymywać chcę na wodzy dzięki wychyleniu kilku głębszych. Ale teraz nie ma to dla mnie większego znaczenia. Może gdyby ostatnie wydarzenia nie dotknęły mnie osobiście, potrafiłabym sobie z tą sytuacją poradzić odrobinę lepiej i być choć trochę bardziej powściągliwą. Obecnie jednak zbyt wiele dźwigam na ramionach, by pozwolić sobie zachowywać kamienną twarz. I mimo, że decyduję się przesunąć butelkę w stronę Bogny, nie mogę założyć, że za chwilę nie sięgnę po nią znowu.
- Rozumiem, uwierz, że rozumiem jak nigdy. Mimo wszystko, Bonia, niewiedza nie powinna cię powstrzymywać – przekonuję z niezachwianą pewnością w głosie. – Obawy i troska są jak najbardziej wskazane, nie mówię, że nie. Ale gdyby każdy nie próbował iść naprzód tylko dlatego, że przytłacza go fala zmartwień, ludzie nigdy nie wyszliby z epoki kamienia łupanego. – A magia wciąż by raczkowała, ponieważ czarodzieje baliby się własnych umiejętności i szukania podobnych sobie osób. Doskonale rozumiem, jak czuje się Nicicka, ale wiem jednocześnie, że czasem po prostu trzeba zacisnąć zęby i robić to, co do nas należy, co my sami uznajemy za słuszne i co dla nas jest najlepszą z opcji, jakie mamy do rozpatrzenia. W tym przypadku najlepszy dla Bogny jest wyjazd i ewentualne szukanie pomocy dla słowiańskich czarodziejów na Zachodzie. Znów wyciągam do dziewczyny rękę, tym razem, w pokrzepiającym geście kładąc swoją dłoń na jej. – Jeśli nie uda ci się skontaktować z tymi, o których chcesz wiedzieć, czy są cali i zdrowi, mogę to w najbliższych dniach zrobić za ciebie. I zacznę od Izoldy, ponieważ, szczerze mówiąc, ostatni raz rozmawiałam z nią w maju i nie mam pojęcia, co z nią – przyznaję z zakłopotaniem. Tak po prawdzie, odkąd Izolda wróciła, mój kontakt z nią przeszedł nieoczekiwane załamanie, ograniczając się do przypadkowych spotkań na mieście. – Natomiast ty sama, jeszcze przed wyjazdem możesz powysyłać do ludzi listy. Istnieje szansa, że jeszcze dziś od większości dostałabyś odpowiedź i mogłabyś spać spokojnie. Przepraszam cię jeszcze na moment!
I ponownie znikam na chwilę na zapleczu, by skompletować zamówione przez młodą parkę danie śniadaniowe. Jednocześnie, by zaoszczędzić nieco czasu, machnięciem różdżki szykuję składniki na dzisiejsze surówki. Nie pochwalam własnego zachowania. Doskonale wiem, że najlepiej zrobiłoby mi, gdybym, jak tuż po przyjściu, wszystko szykowała własnoręcznie, nie będę jednak wyganiała Bogny, która równie skutecznie odciąga moje myśli od, cóż, zmartwień.
Bogna Nicicka
Bogna Nicicka
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Tumblr_p287rtL7UT1r7zm5qo10_400
Sosnowiec, Polska
20 lat
półkrwi
neutralny
modelka Wrońskiej
https://petersburg.forum.st/t633-bogna-ignacja-nicicka#1124https://petersburg.forum.st/t636-bogna-nicicka#1140https://petersburg.forum.st/t637-bimbrowniczka#1142https://petersburg.forum.st/t638-sosen

Wto 25 Wrz 2018, 22:07
- Wcale - stwierdziła bez cienia wątpliwości. Może to i było głupie, ale wiedziała co robi. - Ufam, że nie zbankrutujesz nagle, kiedy cię spłacę. Ty będziesz mogła ze spokojem zarządzać Bazyliszkiem, a ja w razie czego złożę u ciebie CV, mam nadzieję, że skutecznie, w razie, jakby w Paryżu mi nie wyszło - wiadome było, że musi jej wyjść. Jadwiga w końcu nie puściłaby jej bez odpowiedniego przeszkolenia, Nicicka jednak dalej miała dość mało doświadczenia jak na modelkę. Wystarczy, że coś wypadnie jej z głowy, by Wrońska odesłała ją do Rosji i obarczyła kosztami podróży i kwaterunku, nie mówiąc o innych rzeczach.
Jednakże Bogna patrzyła na to optymistycznie i liczyła, że jak już poleci to naprawdę się wykaże. A także, że rzeczywiście jest w stanie finansowo spłacić Irkę.
Dzisiaj był taki dzień, że chyba wszyscy pozwalali sobie na trochę więcej niż zwykle. Irenka piła w pracy, Bogna nosiła spodnie z poprzedniego sezonu, ludzie spali byle dłużej, aby jak najdłużej zostać w krainie snów i jak najkrócej przebywać w rzeczywistości. Do tego wyglądało na to, że wszystko miało się zmienić na gorsze. Nic dziwnego, że dziś alkohol okazywał się najpotrzebniejszym napojem dla zbłąkanych, wręcz życiodajnym.
Widząc wahanie przyjaciółki dziewczyna sięgnęła po butelkę i nalała im po kolejnym kielichu. Patrząc po twarzach wokół uznała, że dzisiaj nie trzeba zachowywać żadnych pozorów. Te wręcz mogą być zabójcze, kiedy w człowieku nagromadzi się za dużo uczuć takich, jak choćby troska czy strach.
- Wierzę ci - powiedziała, po czym spojrzała smutna w kieliszek. Mówi się, że alkohol jest lepszy od chłopaka, bo nie pyta, a rozumie. Jak normalnie nie promowała tego stwierdzenia tak dziś zgadzała się z nim w stu procentach. Taki dzień. - Zdecydowałam się w sumie na ten wyjazd jakby nie patrzeć. Ale jednak we Francji nie będę znać praktycznie nikogo, do tego będę daleko od was - westchnęła. - Boję się, że przynajmniej na początku będę płakać w poduszkę co noc z tęsknoty. Albo popadnę w alkoholizm czy inny nałóg, podobno to popularne wśród wyjeżdżających na dłuższy okres modelek - snuła czarne wizje, aby pokazać koleżance, jakie myśli się w niej kłębiły. Nie miała lepszego pomysłu jak to zrobić.
- Daj mi znać koniecznie, nie udało mi się jej złapać - dziwiło ją to. Była pewna, że zna godziny jej pracy, tymczasem nawet rano nie mogła się dostać do kiedyś ich wspólnego mieszkania i porozmawiać dla spokoju ducha. Męczyła ją jednak nie tylko była współlokatorka. - A wiesz co... z Vitem? Nagle jakby zapadł się pod ziemię, nie mam pojęcia co się stało - Nicicką wzięło, więc nie dziwota, że pytała o faceta, który zdołał ją sobą zauroczyć. Bardzo chciała go pożegnać przed odjazdem i ewentualnie zaprosić na weekend, tydzień lub nawet dwa.
- Planuję, ale wiesz jak to jest. Zawsze lepiej zrobić to osobiście, a nie przez orła - przynajmniej ona by wolała takie pożegnanie. List wysłany przed samym wyjazdem wydawał jej się zrobiony trochę tak na odczepnego. A jednak jeśli kogoś lubiła zależało jej na tym, żeby nikogo nie urazić.
Wiedziała, że nie może tu siedzieć nie wiadomo ile. Alkohol przyjemnie szumił w głowie i zapewne gdyby tu została spadłaby pod nogi koleżanki. No i nie zdążyłaby się ani dopakować, ani spróbować skontaktować z jeszcze paroma znajomymi.
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Czw 04 Paź 2018, 21:32
Jestem zakłopotana w takim stopniu, w jakim już dawno nie zdarzyło mi się być. Zazwyczaj naprawdę trudno zbić mnie z pantałyku; zazwyczaj tak łatwo nie tracę rezonu. Zazwyczaj wiem, jak zachować się w większości kłopotliwych sytuacji. Zazwyczaj jednak nie jestem w takich sytuacjach wstawiona. Zamiast więc cokolwiek powiedzieć, uśmiechnąć się choćby, mrugam przez dłuższą, pełną skrępowania ciszę prawie jak zepsuta lalka, która nie potrafi nic poza wpatrywaniem się w świat swoimi wielkimi, wypełnionymi niemym niezrozumieniem oczyma. W pewnym sensie tak też się czuję, otrzymując pomoc (szczodrą bądź co bądź) naprawy siebie i swojego środowiska.
To, oczywiście, szalenie uspokajające i pokrzepiające, że w niemal w każdej sytuacji mogę liczyć na bezinteresowne wsparcie przyjaciół i znajomych, nawet w momencie, kiedy cały świat wydaje się rozsypywać. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie wszystkie okoliczności wymagają sięgania po otrzymywaną pomoc. I to właśnie jedna z nich.
- Cieszę się, że pokładasz we mnie taką wiarę, ale, Boniu, nie mogę teraz przyjąć twojej oferty – wyrzucam wreszcie z siebie słowa pozornie uprzejme, ale dla mnie ciężkie jak tony kamieni. – Nie chodzi o to, że jej nie doceniam! Szczerze jestem nią zachwycona – tłumaczę się natychmiast, chcąc przed wyjazdem Nicickiej pozostawić tę sprawę jasną i przejrzystą, by przypadkiem nie kładła się na naszą znajomość ponurym cieniem. – Po prostu wydaje mi się, że to trochę za szybko na podejmowanie tak, bądź co bądź, poważnych decyzji. I to tuż przed wyjazdem. Teraz powinnaś kłopotać się zgoła poważniejszymi sprawami niż moje interesy. A jestem w stanie zapewnić cię, że mamy z Aristovem zawartą bardzo korzystną dla mnie umowę. Natomiast ty… – Z tego zdenerwowania i przejęcia zaczynam mówić, co mi ślina na język przyniesie i nawet na moment zapominam o tym, że obiecałam sobie nie sięgać już dziś w obecności Bogny po kieliszek, co skutkuje tym, że w pewnej chwili zawieszam z roztargnieniem nad nim dłoń. Reflektuję się w ostatnim momencie, co chcę zrobić i szybko cofam rękę. – Przepraszam, naprawdę już nie powinnam. W każdym razie ty powinnaś zająć się tym, by jednak na obczyźnie nie popaść w żaden szkodzący ci nałóg i w pierwszej kolejności powinnaś się zrelaksować, nie myśląc o jakichkolwiek nieprzyjemnościach. Zadomowić się tam. I dopiero wtedy będziemy mogły wrócić do tej rozmowy. Dobrze? – stawiam swój warunek, pytająco unosząc brew i nie opuszczając jej, dopóki Bogna mi nie odpowie.
Miałabym wyrzuty do siebie, jako do człowieka i przyjaciółki, gdybym postawiła interesy dotyczące własnego baru nad dobro Nicickiej. A ostatnio już wystarczająco kiepsko sypiam, by dokładać sobie kolejnych zmartwień, zwłaszcza że stosunkowo skutecznie wyręcza mnie w tym życie.
- Oczywiście, że dam ci znać! Niestety, jeśli chodzi o Vita, też nie jestem w stanie ci pomóc. Jeszcze w zeszłym miesiącu obiło mi się o uszy, że został przeniesiony do gwardii, więc może wysłali go gdzieś na drugi koniec Federacji? – ściszam nieco głos, kiedy do baru podchodzą dwie młode dziewczyny, na oko uczennice którejś z ostatnich klas Koldovstoretz. Porozumiewawczym gestem dłoni daję Bognie znać, żeby na chwilę wstrzymała się z odpowiedzią, gdy ja w tym czasie przyjmuję od nastolatek zamówienie. – W porządku, usiądźcie. Lemoniada będzie za około pięć minut. Uch, przepraszam, Bogna. To już ta godzina, kiedy klienci zaczynają się schodzić – wyjaśniam przepraszającym tonem, wycierając dłonie w fartuch, szykując się do przygotowania napoju.
Bogna Nicicka
Bogna Nicicka
Piwnica Bazyliszka - Page 2 Tumblr_p287rtL7UT1r7zm5qo10_400
Sosnowiec, Polska
20 lat
półkrwi
neutralny
modelka Wrońskiej
https://petersburg.forum.st/t633-bogna-ignacja-nicicka#1124https://petersburg.forum.st/t636-bogna-nicicka#1140https://petersburg.forum.st/t637-bimbrowniczka#1142https://petersburg.forum.st/t638-sosen

Sob 06 Paź 2018, 22:52
Nicicka, jeśli mogła, lubiła udzielać pomocy - wiedziała z doświadczenia jak to jest kiedy nie ma od kogo dostać pomocnej dłoni w ciężkiej sytuacji albo problemach. Oczywiście oferowała ją tylko ludziom, którym przeczuwała, że może ufać lub które w ciężkiej sytuacji jej nie zawiodły. Unikała w swoim życiu darmozjadów czy pasożytów, którzy przecież nieraz potrafili wyssać z człowieka całą energię. A matka ją zawsze przestrzegała przed wampirami energetycznymi! A na jej radach jeszcze źle nie wyszła.
Spojrzała zdziwiona na Irkę, kiedy ta odmówiła realizacji jej spontanicznego pomysłu. Większość osób pewnie by się ucieszyła i przyjęła propozycję bez mrugnięcia okiem. No właśnie - większość, ale nie Irena Odrowąż.
- Nie wiem czy jest taka korzystna skoro nie możesz sama decydować jaką wódkę będziesz sprzedawać - zauważyła z uśmiechem, ale nie złośliwie. Chciała bardziej pokazać w jakiej kwestii chciała jej pomóc poprzez spłacenie długu i dołączenie do udziałowców. Stwierdziła jednak, że w żadnym razie nie będzie naciskała, tym bardziej, że przyjaciółka miała rację i nie powinna takiej decyzji podejmować pochopnie. W głębi duszy Bogna miała nadzieję, że w samym Paryżu za miesiąc lub dwa okaże się, że rzeczywiście utrzyma się w branży i listownie będzie mogła ponowić "ofertę". Mimo, że wpadła jej do głowy spontanicznie to uczepiła się umysłu dziewczyny i - Bogna już to czuła - nie odpuści przynajmniej przez długi czas.
- A z tym nałogiem to się postaram. Choć widzisz jak mi dziś nędznie idzie - powiedziała tonem zbyt wesołym z powodu procentów we krwi i wypiła ostatni na dzisiaj kieliszek (nie licząc rozchodniaczka). Wiedziała, że ona też już nie powinna i postanowiła na dzisiaj skończyć z alkoholem. A na wyjeździe nie tykać go, jeśli nie będzie pić z towarzystwem. A nawet jeśli to planowała pić co drugi kieliszek czy jakoś tak. Nie była pewna, musiała się dopiero przekonać jak silną ma wolę.
Póki co nalała sobie jednak rozchodniaczka. Dzisiaj jeszcze se folgowała, później w końcu ma dla niej nadejść ciężki, choć wspaniały okres za granicą (w końcu przez naukę w Koldovstoretz zarówno w Polsce, jak i w Rosji czuła się jak w domu).
- Nie napisał mi nic... - powiedziała smutno. Była pewna, że mężczyzna coś do niej czuje, więc nie spodziewała się, że zwykłe przeniesienie spowoduje takie chamskie zerwanie kontaktów.
Chyba jednak będzie musiała wypić jak dojedzie na miejsce. Oby mieli tam tanie wino, bo Francuzi pewnie wódki nie znają. Przynajmniej tak Nicickiej się wydawało.
- Rozumiem. Będę się zwijać, ty masz coraz więcej roboty, a ja muszę jeszcze się spakować - powiedziała niemal, jakby się tłumaczyła. Trochę tak się czuła, jakby ten wyjazd mimo zapewnień Irki był jakąś winą. Kiedy poszła szykować lemoniadę dla uczennic Bogna przygotowała pieniądze za napitek, a po rozliczeniu pożegnała się z koleżanką przytulając się z nią na pożegnanie. Obie wiedziały w końcu, że nie zobaczą się przez dłuższy czas.

2 x z/t
Sponsored content


Skocz do: