Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 03 Lip 2017, 10:52
First topic message reminder :

Restauracja

Restauracja hotelowa, w której goście hotelu Europa (i nie tylko) jedzą posiłki. Z reguły płacą za każde danie, bo rzadko kiedy decydują się opłacić z góry gotowe menu. Ze względu na potrawy pomieszczenie jest urządzone w śródziemnomorskim stylu – dominują tu włoskie dania, francuskie wina, a od niedawna także gruzińskie od dynastii Janashvili. Większość stołów znajduje się na widoku, jednakże jest przygotowane kilkanaście stolików na uboczu, ukrytych za kotarami, dla chętnych klientów. Obsługa z reguły uwija się szybko, a sam przybytek jest znany z bardzo smacznych obiadów i wysokich cen.

Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 29 Lip 2018, 13:16
The member 'Goranka Yaneva' has done the following action : Kostki


'k6' : 3
Fyodor Karamazov
Fyodor Karamazov
Restauracja - Page 4 Tumblr_my4nogqcbd1s9q9dro8_250
Samara, Rosja
30 lat
błękitna
za Starszyzną
wykładowca PUMu / twórca zaklęć
https://petersburg.forum.st/t906-fyodor-medofiyevich-karamazov#2743https://petersburg.forum.st/t923-f-m-karamazov#2932https://petersburg.forum.st/t925-obleje-cie-na-tym-egzaminie-zycia#2935https://petersburg.forum.st/t924-kniaz#2933

Pon 30 Lip 2018, 22:31
Co jak co, ale Rosji daleko do Włoch, chyba że mowa o Wenecji, na której wedle Mickiewicza część Petersburga wzorowano. Mało tu Włoch, mało tu Słońca, za to dużo Słowian, więc nic dziwnego, że wódkę pili goście w większości, a nie wino, w końcu o jakieś dobre, rodzime, słodkawe raczej ciężko.
A Iskry to lepiej po mugolskich dzielnicach Krzesiu nie ciągaj, z Fyodorem zwie się Karamazov co odgórnie oznacza niechęć do mugoli. Wcale specjalnie jej tym nie zachwycisz, chyba że nie wspomnisz po czyjej dzielnicy się kręcicie. Choć kto wie co z takiej wyprawy by wyszło?
Zresztą po co komu takie miejsca, skoro po magicznej stronie zachwycały lepsze fajerwerki, lepsze, ruchome zdjęcia, lepsza, wyraźniejsza muzyka z gramofonów, lepsze wszystko? Przecież osoby wychowane w całości po czarodziejskiej stronie doskonale radziły sobie bez technologii, wystarczyła różdżka, parę zaczarowanych rzeczy i nagle się okazywało, że nie trzeba wycinać hektarów lasów amazońskich. Druga strona nie umiała tymczasem zrezygnować z tego procederu.
Fyodor parsknął na to stwierdzenie. Nie tylko Wroński już się podpił, alkohol wpłynął na obu.
- Jako świadek drugoplanową na pewno... - zasugerował. Karamazova zastanawiało czy naprawdę Krzesimir nie załapał o co może mu chodzić? A może to taka gierka? Mężczyzna miał problem go ocenić i nie wiedział, czy to nadmiar alkoholu, zachowanie Krzesia, którego nie rozumiał, bo go nie znał czy też brak doświadczenia w odczytywaniu sygnałów z podobnych sytuacji.
Ciężka sprawa.
Dla odmiany trzydziestolatek rozpiął guziki, kiedy jego towarzysz rozluźniał muszkę. Obaj najwyraźniej się stresowali, choć wmawiali sobie, że jest inaczej.
- Wprost przeciwnie, mówiła o tobie aż za dobrze - miał nadzieję, że Iskra nie będzie miała mu za złe tej przesady i prowokacji. Miał nadzieję, że idąc w tę stronę Wroński poczuje się na tyle pewnie, że pokaże swoją prawdziwą naturę. - Aż chciałem się przekonać, na ile jest w tym prawdy - powiedział nalewając kieliszek i przyglądając się Krzesiowi podczas jego picia i zakąszania. Nie chciał przegapić jego reakcji na taki tekst.
Nagle jednak w kierunku wszystkich posypało się szkło i kamienie raniąc wszystkich, co się napatoczyli, wpadając do potraw i roztłukując talerze. Fyodor i Krzesimir próbowali się nawzajem osłonić przed nagłym "gradem" z zewnątrz, jednakże z ich dwójki tylko on został poobijany. Patrząc po niektórych na sali to był mimo wszystko sukces.
- Na szczęście nie - pokręcił głową, po czym zaczął rozglądać się po sali. - Zobaczę, czy z Iskrą wszystko dobrze - powiedział rozglądając się wokół, miał nadzieję, że jego siostrze nic nie jest i zaraz będzie mógł pomóc z całą tą sytuacją. Trochę głupio było zostawiać Wrońskich z tym problemem, kiedy wcześniej wręcz wlewało się jednemu z nich wódkę do gardła. Jednakże nim zaczął jej szukać Iskierka pojawiła się w ich okolicy dopytując czy nic im nie jest.
- Na to wygląda. A ty? - dopytał siostry widząc siniaka na jej ciele. Chyba tak jak on nie uniknęła w stu procentach uderzenia kamieniem. Albo i kamieniami. - Co ty taka bojowa dzisiaj? - spytał zaczepnie mimo poważnej sytuacji, ale wyjął różdżkę. Skoro ktoś był gotów przerwać tak ważne wesele nie wiadomo co przygotował w zanadrzu, by przeszkodzić szlachcicom w zabawie.


Ostatnio zmieniony przez Fyodor Karamazov dnia Pią 03 Sie 2018, 12:43, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 30 Lip 2018, 22:31
The member 'Fyodor Karamazov' has done the following action : Kostki


'k6' : 3
Weles
Weles

Pią 03 Sie 2018, 22:06
I jak wam się zabawa podoba? Jak oceniacie grę ze światłem, w którą się bawiły spadające na was odłamki szkła? Czy kamienie nie uderzyły w was aby za mocno? W parę osób na pewno, bo nawet jeśli mieliście szczęście i wam nic się nie stało tak mogliście zobaczyć, że zdarzały się osoby, które padły od uderzenia kamieniem jak martwe albo wręcz straciły czucie w kończynie przez kawałki okna wbite w mięśnie. Fakt, niezbyt przyjemny widok, ale zdecydowanie uświadamiający, ile mieliście szczęścia w porównaniu do niektórych.
Nie martwcie się jednak, że to koniec. Najlepsze dopiero przed wami.
Dostaliście od Doli chwilę na zebranie się, otrzepanie, próbę zaleczenia ran czy upewnienia się, że z bliskimi wszystko dobrze. Nie trwało to jednak wystarczająco długo. by adrenalina, strach i stres zdążyły z was zejść. Może to i dobrze? Takie rzeczy potrafią ludzi napędzać do niezwykłych, a przynajmniej koniecznych działań (chyba, że na daną jednostkę działają paraliżująco, co też się zdarza).
Zaraz jednak usłyszeliście podejrzane warki, szczeki, upadające tace i huki rozbijanego w dużych ilościach szkła. Już wiedzieliście, że to nie koniec. Jeśli spojrzeliście w stronę wejścia mogliście zobaczyć czarne, zdecydowanie wrogie wam psy wpuszczone przez jakiegoś człowieka, który zaraz oddalił się z miejsca zdarzenia. Niestety, nie mieliście okazji zobaczyć jego twarzy, za to byliście niemal pewni, że zwierzęta wpuściła kobieta - wnioskowaliście po sylwetce. Nie było jednak możliwości, byście ruszyli za nią w pościg - jarchuki zdecydowanie były szybsze. A i jeśli pamiętacie zajęcia ze szkoły spodziewacie się, że są odporne przynajmniej na czarną magię.
Pytanie na kogo z was rzuciły się w pierwszej kolejności?

Weles rzuca kością 3k10. W zależności od tego, kto wypadnie jarchuki atakują:
1
- Irena Odrowąż
2 - Łukasz Odrowąż
3 - Goranka Yaneva
4 - Sofija Yaneva
5 - Yuri Aristov
6 - Varvara Kuragina
7 - Arseniy Kuragin
8 - Krzesimir Wroński
9 - Fyodor Karamazov
10 - Iskra Karamazova

W razie, gdyby któraś z liczb się powtórzyła Weles wykona ponowny rzut.


Ostatnio zmieniony przez Weles dnia Pią 03 Sie 2018, 22:10, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 03 Sie 2018, 22:06
The member 'Weles' has done the following action : Kostki


'k10' : 6, 4, 5
Yuri Aristov
Yuri Aristov
Restauracja - Page 4 RYa45ov
Petersburg, Rosja
21 lat
błękitna
neutralny
student kursu bezpieczeństwa
https://petersburg.forum.st/t564-yuri-aristovhttps://petersburg.forum.st/t606-yuri-aristov#1058https://petersburg.forum.st/t614-jurekhttps://petersburg.forum.st/t607-kniaz#1059

Sob 04 Sie 2018, 16:00
Ręka bolała, rana dokuczała. Nie uniknie wizyty u medyka, to pewne. Pocieszający w tym wszystkim był za to fakt, że Alinka, jej kompan, wujkowie oraz ciotki nie ucierpieli aż tak bardzo jak on. Co ważniejsze, zrobili dokładnie to o co ich poprosił. Alina przyskoczyła do ciotki Władki, pomogła starszej kobiecie dźwignąć się z krzesła. Syknęła coś do swojego partnera, który wyglądał tak jakby nie wiedział co ma ze sobą w tej chwili zrobić. Mądra dziewczyna. Niepoprawnie romantyczna, a mimo to mądra. Pod jej bacznym spojrzeniem towarzystwo szybko oddaliło się od okna, ruszyło szukać schronienia gdzieś dalej na sali.
Bardzo dobrze. Ewakuacja przebiegała sprawnie przynajmniej w jego części sali. Rozejrzał się próbując ogarnąć wzrokiem rozmiar wyrządzonych szkód. Pięknie wyszykowana sala była już tylko wspomnieniem. Porozbijane kieliszki i butelki. Powywracane krzesła. Rozbite talerze. Kamienie na stole i podłodze. Kilku nieprzytomnych czarodziejów, którzy potrzebowali pomocy uzdrowicieli. No właśnie. Czy ktoś pomyślał o wezwaniu pomocy? Yuri miał nadzieję, że któryś z gości zachował wystarczająco spokoju i rozsądku, żeby wysłać wiadomość do szpitala.
Nikomu nawet nie śniło się, że na wspaniałym weselu Jadwigi i Cecila zdarzy się coś takiego. Zamiast zabawy i świętowania, kamienie roztrzaskują okna. Czy to możliwe, że ktoś, kto żywił do młodej pary wielką urazę, postanowił zrujnować całą uroczystość? Wrońscy niezaprzeczalne mieli wrogów, nie tylko wśród starszyźnianych rodów. Za tym wszystkim mogła stać zazdrosna konkurentka Jadwigi. Nie będąc w stanie znieść sukcesów Wrońskiej ani przeboleć jej bardzo obiecująco zapowiadającego się małżeństwa, najęła jakiś zbirów i rozkazała im zniszczyć perfekcyjnie przygotowane święto. Oczywiście sprawcą mógł być też wróg Cecila. Wiadomo to z kim zadarł, zanim jeszcze przyjechał do Rosji? Niestety Yaxleyów nie było na sali, nie widzieli więc wyrządzonych szkód i nie mogli się w żaden sposób odnieść do tego, co się wydarzyło. Yaxleyowie nadal tańczyli na parkiecie. Chyba. Prawdopodobnie. Nie było pewności czy w sali tanecznej nie zdarzyła się podobna katastrofa.
Dłużej nie miał czasu nad niczym rozmyślać, gdyż przez rozbite okna wpadło raptownie do środka stado czarnych psów. Czarne psy kojarzyły się Yuriemu z pewnymi wrednymi stworzeniami, o których wcale nie tak dawno uczył się w Koldovstoretz. Zdaje się, że profesor zadał im na egzaminie pytanie o jarchuki. Absurdem było teraz myśleć o Akademii i egzaminach, ale ludziom w obliczu niebezpieczeństwa czasami przychodzą do głowy niedorzeczne myśli. Jeśli naprawdę były to jarchuki, to mieli poważne kłopoty. Zwłaszcza Yuri miał poważne kłopoty, bo niektóre z tych wściekłych zwierzaków ruszyły w jego stronę.
Tylko spokojnie.
- Tirisiri
Wypowiedział zaklęcie, jednocześnie cofając się nieco w głąb sali. Skoro mieli walczyć z jarchukami, potrzebowali plany, bardziej skoordynowanego działania.


Ostatnio zmieniony przez Yuri Aristov dnia Wto 14 Sie 2018, 11:26, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sob 04 Sie 2018, 16:00
The member 'Yuri Aristov' has done the following action : Kostki


'k6' : 6
Krzesimir Wroński
Krzesimir Wroński
Restauracja - Page 4 WPj0H3Z
Kaliningrad, Rosja
21 lat
błękitna
za Starszyzną
kucharz
https://petersburg.forum.st/t674-krzesimir-wronski#1329https://petersburg.forum.st/t778-krzesimir-wronskihttps://petersburg.forum.st/t770-zjedz-mnie#1850https://petersburg.forum.st/t905-beszamel

Pon 06 Sie 2018, 16:21
Z odpowiedzi, których oczekiwał w napięciu, niewiele doleciało do uszu Krzesimira. Chaos, który zapanował na sali rozszalał się w pełni, krzyki ludzi i trzaski szkła wypełniały całą przestrzeń, uniemożliwiając mu porozumienie się z kimkolwiek prócz osób stojących najbliżej. Pozostało więc Wrońskiemu wypatrywać najgorszego, co mogło się przytrafić. Widział zbyt dużo wszystkiego – plamy krwi na białych obrusach i serwetkach, które pomógł wybrać (na tych ciemniejszych mniej by się odznaczała, przemknęło mu przez myśl), ludzkie twarze wykrzywione strachem i bólem i szkło, wszędzie szkło.
Jeden, przeraźliwy i bolesny, jakby to na niego spadły wszystkie kamienie i jakby to jego tylko pocięły szklane odłamki, ułamek sekundy, w którym widział, że ona także leży na podłodze i że jest w pobliżu krew oraz ostre krawędzie, krótka chwila zdominowana przez lęk i paskudną bezsilność – Krzesimir miał zapamiętać to do końca swoich dni, niezależnie od tego, czy koniec nadejdzie za osiemdziesiąt lat czy osiem minut.
Gdyby miało to być osiem minut, chciałby w nich znaleźć choć kilka sekund, by powiedzieć pannie Iskrze, że pięknie dzisiaj wygląda. Nawet wśród terroru, ledwie dźwigająca się na nogi, ubrudzona krwią (cudzą? swoją?) miała w sobie to samo piękno, które urzekało go nad jeziorem w czasie święta rusałek.
Chciał biec do niej. Na oczach wszystkich, tuż pod nosem jej starszego brata, tuż przed tym, jak Fyodor chciał poddać go jakiejś śmiesznej salonowej formie testu, gotów był ruszyć przez szkło i przez kotłujący się tłum i nie zostawić już nikomu żadnej wątpliwości. O Wrońskich i tak już mówią, co chcą (a po takim weselu mówić będą jeszcze dłużej i więcej; o tym zaś, co powiedzą Krzesimir nie mógł nawet myśleć), jaką więc zrobiłoby to różnicę?
Być może wystarczającą.
To śmieszne, ta myśl, która rozjaśniła mu umysł na ułamek podobnie krótki jak niedawna trwoga, że to Krzesimir jako pierwszy zaskarbił sobie jej uwagę, zasłużył na troskliwy, chociaż jakże nierozważny jej dotyk.
Mógłby przysiąc, że zetknięcie opuszków jej palców ze skórą jego twarzy poparzyło go dotkliwie. Korzystając z krótkiej chwili, w której Karamazova skupiła się na jego osobie, niewiele o tym myśląc, wykonał bliźniaczy do niej gest, dotykając jej twarzy tam, gdzie wąską strużką z rany spływała krew.
- Iskro, – zdecydowanie i bardzo (dla wprawnego obserwatora wręcz wystarczająco) jednoznacznie odrzucił poprzedzanie imienia Karamazovej grzecznościowymi tytułami. Niesamowite, jak niebezpieczeństwo odkrywa przed człowiekiem porządek priorytetów, choćby się samemu nie było jego świadomym. Zerkając ponad jej ramieniem szybko na Fyodora, spojrzał na niego porozumiewawczo, chcąc, by poparł jego prośbę. – Z serca cię proszę, uciekaj stąd. Wyjdziesz przez kuchnię, południowymi drzwiami na jedną z uliczek Ryku. Idź już, szybko.
Po tych słowach, wyciągnął swoją różdżkę. Pełen obawy o upór Iskry, starał się skupić na wszystkim innym, co działo się w restauracji. Zdjął go strach, kiedy usłyszał wściekłe ujadanie psów. Dobrze znał ten dźwięk, poznawał agresję szczutego zwierzęcia. Dotychczas widział ją jednak tylko w kontrolowanych warunkach polowań, nigdy nie musiał mierzyć się z wymierzeniem jej przeciwko ludziom. Swoim bliskim, osobom, które dobrze znał i za które – jako coś na kształt gospodarza – czuł się odpowiedzialny. Coś ścisnęło mu gardło tak mocno, że wątpił, czy uda mu się rzucić zaklęcie.
Ryzykując, że przyciągnie tym do siebie uwagę bestii, wycelował różdżką w jednego z psów. Ręka prawie mu nie drżała.
- Vorsed!
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 06 Sie 2018, 16:21
The member 'Krzesimir Wroński' has done the following action : Kostki


'k6' : 4
Sofija Yaneva
Sofija Yaneva
Restauracja - Page 4 Source
Petersburg, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
ścigająca w Białych Gwiazdach
https://petersburg.forum.st/t1307-sofija-yaneva#5445https://petersburg.forum.st/t1308-sofija-yaneva#5488https://petersburg.forum.st/t1309-relacje-sofiji#5492https://petersburg.forum.st/t1310-orzel-scigajacej#5494

Pon 06 Sie 2018, 16:48
Nie no, zabawa była przednia, doprawdy! Na szczęście kamienie i szkło, które latało po sali zbytnio nie trafiło w rudą i zakończy się na paru siniakach. Ale obserwowała ze swojego tymczasowego schronienia, jak to wygląda z resztą. Sama zbytnio na uzdrawianiu się nie zna, wolała nie wychylać się, więc odczekała na koniec spektaklu. Dopiero wtedy wyszła spod stołu i starając się omijać szkło, ostrożnie podeszła do swojego miejsca przy stole.
Jednak nie dane jej było dojść, bo kolejne dźwięki doszły do jej uszu. I to nie były krzyki rozpaczy, niesienia pomocy, czy strachu, lecz nieludzkie. Odwróciła się i ujrzała, jak wlatują czarne jak noc, psy. Na nieszczęście rudej, jeden z nich skierował się do niej. Czy to przez kontrastowy kolor włosów? Ciekawe pytanie, lecz może lepiej zostawić je na inny moment. Różdżkę miała w torebce, przy swoim krześle, ale do niego jeszcze nieco ją dzieliło. Cicho przeklęła w myślach, po czym postanowiła czym prędzej udać się do swojej torebki z nadzieją, że zdąży przed atakiem zwierzaka. Może ktoś w międzyczasie jej pomoże. Chociaż wątpiła w to, w końcu tu była sama śmietanka arystokratyczna, kto by tam troszczył się o jakąś rudą. Musiała sobie poradzić. Może jak nieco pobiega, pies wybierze sobie inny cel, a ona sobie będzie mogła opuścić feralne wesele.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 06 Sie 2018, 16:48
The member 'Sofija Yaneva' has done the following action : Kostki


'k6' : 1
Fyodor Karamazov
Fyodor Karamazov
Restauracja - Page 4 Tumblr_my4nogqcbd1s9q9dro8_250
Samara, Rosja
30 lat
błękitna
za Starszyzną
wykładowca PUMu / twórca zaklęć
https://petersburg.forum.st/t906-fyodor-medofiyevich-karamazov#2743https://petersburg.forum.st/t923-f-m-karamazov#2932https://petersburg.forum.st/t925-obleje-cie-na-tym-egzaminie-zycia#2935https://petersburg.forum.st/t924-kniaz#2933

Pon 06 Sie 2018, 18:36
Nigdy nie spodziewał się, że na weselu jakich wielu (niedobrana para, bogate wesele, by pokazać, że hajta się nie byle kto, dużo osób ze Starszyzny) poleje się tyle krwi, będzie tyle ofiar niezapowiedzianego ataku dokonanego przez wręcz zamaskowane osoby. A może nawet nie były zamaskowane? Karamazov się im nie miał czasu przyjrzeć, istniało więc prawdopodobieństwo, że napastnicy (bałagan wskazywał na całe stado nieprzyjaciół) nie musieli nawet zakrywać swych twarzy.
Nie tylko Krzesio przeraził się, że Iskrze może się coś stać. Sam Fyodor nie wyobrażał sobie nawet jak miałby przeżyć jej poważniejsze obrażenia. Zawsze kojarzyła mu się ze słowikiem, choćby tym, którego dostała od ojca. A takie słowiki powinny trzymać się z dala od ferworu walki i niebezpiecznych zdarzeń.
Kto by pomyślał, że na tym weselichu coś zagrozi obecnym bardziej niż sławetna filiżanka rzucona przez Jadwigę?
Na szczęście Iskierka była Karamazovą z krwi i kości, byle szkło czy kamyk jej krzywdy zrobić nie mógł i zaraz dziarsko do obu nich podeszła zaczynając od razu gadanie o różdżkach. Pomyślałby kto, że to nie jej pierwszy raz w takiej sytuacji! Nic dziwnego, że aż skomentował jej gotowość bojową.
I choć ciężko mu się było przyznać zaczynał się do Krzesimira przekonywać. Nie wydawał się miękką bułą, a dałby głowę, że takiego typu określenia o nim słyszał od osób, które nie były jego najmłodszą, najukochańszą siostrą. Jeśli on nie okaże się taki najgorszy, a do tego będzie uszczęśliwiać jego siostrę to chyba powinien dać mu szansę się wykazać. Bez głupich prób i testów.
Ale to jeszcze zobaczy i go poobserwuje, wesele się jeszcze nie skończyło mimo wszystko.
- Nie wierzę, że to mówię, ale posłuchaj go - wsparł absztyfikanta siostry uznając to za najrozsądniejsze wyjście. - My się zajmiemy tymi zwierzakami - popatrzył jeszcze chwilę na Iskrę, aby się upewnić, że nie wpadnie jej do głowy żaden głupi pomysł, po czym widząc, że jego weselna towarzyszka jest w niebezpieczeństwie ruszył jej z pomocą. Podbiegł w jej okolice tak szybko jak to było możliwe (przez szkło trochę się ślizgał, a przy okazji rysował podłogę), postarał się odwrócić uwagę zwierzaka, po czym machnął ręką i krzyknął:
- Iertare! - miał nadzieję, że to choć na chwilę powstrzyma zwierzaka. Potem postarał się w jak najszybszych słowach przekazać Sofiji, że przeprasza za tak niefortunne wesele, że mu przykro, i że powinna uciekać. - Wybacz za to, zwiewaj, ja się nim zajmę!


Ostatnio zmieniony przez Fyodor Karamazov dnia Pon 06 Sie 2018, 20:06, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 06 Sie 2018, 18:36
The member 'Fyodor Karamazov' has done the following action : Kostki


'k6' : 5
Varvara Kuragina
Varvara Kuragina
Restauracja - Page 4 Ay4tqq
Archangielsk, Rosja
28 lat
rusałka
błękitna
za Starszyzną
uzdrowicielka
https://petersburg.forum.st/t786-varvara-kuraginahttps://petersburg.forum.st/t800-varvara-kuraginahttps://petersburg.forum.st/t799-varvarahttps://petersburg.forum.st/t2032-harlequin#11176

Wto 14 Sie 2018, 01:38
Różdżka sama wskoczyła jej w rękę, gdy zobaczyła, że bratu dzieje się krzywda. Varvara była dotąd mistrzynią w chirurgicznie dokładnym rozdziale swego życia na sprawy towarzyskie i zawodowe. Istniała w dwóch różnych światach, w obu z równą skutecznością odnajdując się i osiągając sukcesy. Było tak do momentu, który może i nastąpił nieco przed, a może nieco po, ale w myślach Varvary miało zawsze być blisko nawiązania tej niewiarygodnie silnej i dziwacznej, zaprawionej miłosnym eliksirem, relacji z Savvasem. To on zrujnował jej życie, podburzył najtrwalsze fundamenty jako pierwszy, a cała reszta posypała się już na podobieństwo lawiny bez niczyjej kontroli.
I oto Varvara-dama musiała stać się Varvarą-uzdrowicielem, w tej krótkiej chwili, jaką otrzymali od losu działać sprawnie i możliwie jak najlepiej, byleby wspomóc Arsenyia i jakoś go stąd wydostać. Nie zastanawiając się zbyt długo nad pomniejszymi w tej chwili kwestiami z kategorii „kto” i „dlaczego”, wycelowała różdżką w Arsenyia.
- Ranka. Zarmutok. – rzuciła dwa zaklęcia w niewielkim odstępie czasu, by nie tracić cennych sekund. Jak się okazało, podjęła słuszną decyzję. Najpierw usłyszała szczekanie psów. Znała ten dźwięk z hodowli ojca, tresowała piękne charty i wilczarze, by dawały głos na jej prośbę. Ujadanie zwierząt wypełniające restaurację hotelową nie miały nic wspólnego z ułożeniem i tresurą.
Czas zwolnił swój bieg na tyle, by mogła dokładnie przyjrzeć się furii wykrzywiającej pyski zwierząt i zrozumieć, że nie ma przed nimi ucieczki. Zupełnie jakby jeden z nich wybrał ją na cel, Varvara nie mogła oderwać wzroku od toczącej pianę mordy i kuląc się w strachu, wymierzyła w jego stronę różdżką.
- Braneste – wydukała, z trudnością odnajdując w pamięci formułę zaklęcia obronnego. Po zaliczeniu ostatniego praktycznego egzaminu z magii defensywnej już nigdy go nie używała, podobnie jak wielu innych, które pochodziły z dziedzin magii obcych praktykującym swój zawód w klinice chorób genetycznych uzdrowicielom. Teoretycznie wiedziała, co robi i wykonała przy inkantacji poprawny gest, ale pod wpływem emocji dawno nieużywana magia niosła ze sobą ryzyko porażki.
A porażka… Varvara nie dopuszczała do siebie na ogół możliwości popełnienia błędu, a jeśli już – największą ceną, jakie mogła dotąd zapłacić za niepowodzenie było życie pacjenta, nigdy nie ryzykowała swoim własnym, jeśli miała wybór.
Tym razem wybór podjęto za nią i za wszystkich innych wciąż zgromadzonych w restauracji. Varvara, dostrzegłszy kątem oka niepewne ruchy w kierunku wyjścia do kuchni, zrobiła kilka kroków w tamtą stronę, ciągnąc za sobą Arsenyia. Nie będąc nawet w pełni świadomą, co robi, osłaniała go (na tyle, ile zdołała) własnym ciałem, ściągając tym samym na siebie uwagę wściekłych psów.


1 - Ranka
2 - Zarmutok
3 - Braneste
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wto 14 Sie 2018, 01:38
The member 'Varvara Kuragina' has done the following action : Kostki


#1 'k6' : 1

--------------------------------

#2 'k6' : 1

--------------------------------

#3 'k6' : 1
Arseniy Kuragin
Arseniy Kuragin
Restauracja - Page 4 C51589e8ed217
Archangielsk, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
urzędnik w Prikazie Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej
https://petersburg.forum.st/t801-arseniy-kuraginhttps://petersburg.forum.st/t802-arseniy-kuragin#2128https://petersburg.forum.st/t804-arseniy-kuragin#2145https://petersburg.forum.st/t803-erwin#2130

Wto 14 Sie 2018, 10:03
Jeszcze kilka sekund temu wydawałoby się, że wesele Jadwigi i Cecila Yaxleyów będzie trwało w najlepsze do białego rana – w końcu dopiero co się zaczęło. Wszystko jednak zmieniło się w mgnieniu oka, zapowiadając tym samym kolejną katastrofę, jakby było ich w ostatnich tygodniach mało. Bo przecież świat magiczny nieoczekiwanie pogrążył się w nieprawdopodobnym chaosie, a doskonałym zwieńczeniem minionych dni było właśnie to, co przed momentem się stało. Odetchnąłeś z niemałą ulgą pod nosem, widząc że Varvarze nic poważnego się stało, choć nie mogłeś przy tym nie zauważyć tego, jak niemal całkowicie sparaliżował ją strach, co byłeś w stanie zrozumieć ze względu na ciężki okres dzięki Savvasowi, z którym sama musiała się zmierzyć. Być może też dlatego jej zaklęcia lecznicze nie były dzisiaj zbyt efektowne i nie ukoiły twojego narastającego bólu. Zacisnąłeś więc mocno zęby, mając przy tym wielką nadzieję, że za chwilę będzie lepiej; wtem jednak usłyszałeś dziwne warczenie bestii, które nagle zagrodziły wam drogę, toteż plan wyjścia w jak najszybszym tempie z restauracji i doprowadzenie się do porządku w ustronnym miejscu spełzł na niczym. Rozpoznałeś niemal od razu, z kim macie do czynienia – podobne zwierzę było własnością Igora Aristova, z którym pozostawałeś w bliskim kontakcie. Kto jednak postanowił je tutaj wpuścić? Na odpowiedź na to pytanie nie było już czasu, trzeba było jak najszybciej się stąd ewakuować. Nie zależało ci na innych gościach, nie w twoim interesie było to, czy coś im się stanie – to jedynie Varvarę chciałeś bronić za wszelką cenę. Zaraz po tym, jak agresywny jarchuk rzucił się w stronę twojej siostry, błyskawicznie wypowiedziałeś zaklęcie, które miało tym samym dać ci czas na wytworzenie magicznej bariery.
- Obusne! – To było pierwsze, co w napływie emocji przyszło ci do głowy, by odsunąć je jak najdalej od siebie i utorować sobie tym samym drogę do ucieczki. Gdybyś skupił się bardziej i nie byłbyś poraniony, to najprawdopodobniej miałoby większą moc – musiałeś jednak działać szybko, gdyż nie mogłeś pozwolić na to, żeby Varvarze stała się krzywda. Dobrze przecież wiesz, czym kończy się ugryzienie jarchuka, a mógłbyś się nawet teraz założyć, że nie wszyscy zgromadzeni na tej sali byli tego świadomi. Kątem oka dostrzegasz Irenę, która z powodzeniem wytworzyła przed wami barierę ochronną, po czym zaraz sam przystępujesz do ofensywy. Nie ma w końcu czasu do stracenia. – Iertare! – W pierwszym momencie pozbawienie jarchuka kontroli nad własnym ciałem dzięki sparaliżowaniu układu nerwowego wydawało ci się rozsądnym posunięciem, ale nie miałeś najmniejszego pojęcia, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem. Bez zastanowienia odpychasz Varvarę za siebie i całym sobą ją ochraniasz, nie bacząc w ogóle na to, że to ty właśnie ty jesteś teraz głównym celem. Chcesz ją stąd przecież wyprowadzić, dlatego robisz kilka małych kroków w kierunku kuchni.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wto 14 Sie 2018, 10:03
The member 'Arseniy Kuragin' has done the following action : Kostki


'k6' : 3, 5
Irka Odrowąż
Irka Odrowąż
Restauracja - Page 4 Ytc0My2
Kraków, Polska
27 lat
czysta
za Raskolnikami
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t878-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t963-irena-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t879-podobne-wzywa-podobnehttps://petersburg.forum.st/t948-bazylia

Czw 23 Sie 2018, 16:09
W głowie mam rollercoaster myśli. Gdybym miała czas, zaskoczyłoby mnie, że wcale całe życie nie przebiega mi w tym momencie przed oczami i może poczułabym się w obowiązku być chociaż trochę tym faktem zbulwersowana, bo nagle okazuje się, że karmiona byłam przez wszystkich i wszystko kłamstwami. Zamiast tego echem wciąż rozbrzmiewają mi słowa Goranki o tym, jak pięknie wyglądam i jaka jestem słodka, jak jedzenie na weselu jest fatalne i czego powinniśmy spróbować; pełen pretensji głos Łukasza, kiedy kłócił się z ciotką Anastazją i gdy przypominał mi, że bardziej jest zapracowany niż ktokolwiek z naszej rodziny; wyjęte z kontekstu fragmenty rozmów, które w ciągu całego dzisiejszego dnia obiły mi się o uszy, a wszystko to nierozerwalnie splątanie jest melodią marszu Mendelsona w tak absurdalny sposób, że nie potrafię stwierdzić, co jest rzeczywistością, a co moim wymysłem.
Kurwa.
Nie mam też czasu, żeby zacząć panikować, więc żeby chociaż trochę się otrzeźwić, mimo wszystko próbuję wyjąć z własnego ciała kilka fragmentów rozbitego szkła. Nie bardzo mi to pomaga, bo kątem oka mimowolnie spoglądam w stronę zakrwawionego Łukasza i wyraźnie nieprzytomnego stryjka Franka. Już przy drugim wyciąganym kawałku okiennej szyby czuję, jak łzy zaczynają spływać mi po policzkach, chociaż nie wiem, czy powoduje to ból, czy informacja o odłamkach wbitych w ścięgna, którą z takim spokojem, tak rzeczowym tonem przekazuje nam mój brat. Najchętniej chciałabym zacząć krzyczeć, ale jakaś część mnie podpowiada, że w takich chwilach najlepiej siedzieć cicho. Może to kwestia zbyt duże ilości obejrzanych filmów, w których w podobnych sytuacjach następuje jeszcze gorszy ciąg dalszy – wchodzi morderca, by dokończyć dzieła i wybić w pień tych, którzy zostali przy życiu.
- Dobrze. Dobrze, idź… Idźcie – poprawiam się szybko, wyciągając rękę do Goranki i ściskając jej ramię, nim zacznie oddalać się z Łukaszem. – Wy też, Gorka. Nie zatrzymujcie się i nie rozmawiajcie z nikim, dopóki nie dotrzecie do Hotynki – dodaję jeszcze, ale już w stronę ich pleców, toteż trudno mi ocenić, czy któremukolwiek udało się dosłyszeć tę radę, a nie mam jak się upewnić – nie będę ich przecież zatrzymywała, skoro wiem, muszę w to wierzyć, że sobie poradzą. To w końcu nie jest daleko. Nie jest daleko.
Przełykam ślinę i wewnętrzną stroną nadgarstków przecieram twarz, by pozbyć się śladów łez, pyłu i drobinek szkła, które osiadły mi na policzkach. Odnoszę okropne wrażenie, że rozejrzenie się po całej sali restauracyjnej zajmuje mi wieczność, jakby obraz nieustannie próbował umknąć spod mojego wzroku. To sprawia, że denerwuję się w sposób pobudzający do działania. Udaje mi się więc wreszcie sięgnąć po różdżkę – chwilę przed tym, jak do pomieszczenia wpadają trzy ogromne sobaki, które niemal natychmiast rzucają się na gości. Może to dlatego, że stoję nieco z boku, udaje mi się uniknąć zauważenia przez psy i jednocześnie ze swojego miejsca widzę dokładnie, w którą stronę każdy z nich biegnie. Mam też możliwość przypatrzenia się wielkim, czarnym cielskom, które do złudzenia przypominają mi jarchuki.
- O kurwa – wymyka mi się, kiedy zdaję sobie sprawę z tego, z czym mamy do czynienia i w jak opłakanej sytuacji znajduje się Varvara oraz Arseniy Kuraginowie, w stronę których biegnie jedna z tych bestii. – Braneste! – Celuję różdżką i w ich stronę z nadzieją, że w porę uda mi się wyczarować przed nimi barierę ochronną, która chociaż na moment powstrzyma szarżujące na nich stworzenie. Kolejne zaklęcie kieruję w jarchuka, który wyraźnie został już potraktowany jakimś czarem, a który starał się dorwać siostrę Goranki. – Kantroltesne!
Czuję na sobie kilka zdziwionych spojrzeń i wcale im się nie dziwię. W tak opłakanej sytuacji nie powinnam ryzykować próbami obłaskawienia tych bestii, prawdopodobieństwo powodzenia jest bardzo nikłe, jeśli nie zerowe – wszak jarchuki to stworzenia, które z natury mają magię tępić, więc dlaczego miałyby poddać się działaniu czaru, który miałby sprawić, że byłyby choć trochę pokorniejsze. Ale to jedyne, na co mogę sobie pozwolić, bo nie wyobrażam sobie, bym potrafiła jakkolwiek skrzywdzić nawet tak potworne zwierzę.


Ostatnio zmieniony przez Irka Odrowąż dnia Czw 23 Sie 2018, 21:11, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 23 Sie 2018, 16:09
The member 'Irka Odrowąż' has done the following action : Kostki


'k6' : 4, 6
Weles
Weles

Sob 25 Sie 2018, 16:44
Yuri, dzięki twojemu opanowaniu kilka osób już zaczęło ewakuację z tego potencjalnie niebezpiecznego miejsca i ruszyło w stronę wyjścia. Pomimo rzucenia idealnego zaklęcia nasennego można się było spodziewać, że jarchuk za kilka minut wstanie i znowu zacznie szerzyć spustoszenie. Na szczęście twój kuzyn, Krzesimir również ma głowę na karku i zaraz po tobie rzucił na zwierzę zaklęcie związujące. Jeden kłopot z głowy.
A co do ciebie Krzesiu - kelnerka, której kazałeś sprawdzić, co się dzieje w sali obok stwierdziła, że na razie jest bezpieczna i że szepnęła na ucho panu młodemu o problemach. Zostało liczyć na to, że zaraz wyrwie się z sali obok i przyjdzie tu ogarnąć całą sytuację jako gospodarz. Jeśli jednak dopytasz o Jadwigę to przyzna, że jej nie widziała.
Ty, Sofijo, niestety nie masz szczęścia - choć udało ci się uniknąć większych ran po wybiciu wszystkich szyb w restauracji to jednak wywróciłaś się na szkło i kamienie raniąc sobie dłonie i kolana. Nie należało to może do największych możliwych obrażeń do odniesienia na dzisiejszym wydarzeniu, ale jednak wiedziałaś, że jeśli któryś odłamek szkła wbił się głębiej to możesz sobie dzisiaj i jeszcze przez parę dni odpuścić trening na stadionie. Na twoje szczęście Fyodor postanowił cię osłonić i powstrzymał na kilka minut psa od atakowania kogokolwiek, a Irena rzuciła zaklęcie obłaskawiające. I co dziewczyno? Pomożesz w ogarnianiu tego bałaganu i choćby zwiążesz jarchuka czy czmychniesz do domu korzystając z okazji?
Niestety Varvaro, ale chyba dzisiejsza sytuacja cię przerosła. Pomimo wysokich umiejętności magomedycznych nie udało ci się ulżyć bratu w cierpieniu. Żadne z was jednak nie odczuło z tego powodu większych konsekwencji, co nie było takim złym skutkiem nieudanych zaklęć. Za to bariera... Nawet nie zorientowałaś się w którym momencie walnęłaś głową o ścianę. Boleśnie. Jeśli się odwrócisz zobaczysz własną krew na niej. Jednakże tobie i bratu pomogła Irena Odrowąż - osłoniła was własną barierą, dzięki czemu nie musieliście się martwić o ochronę.
Tobie również wyszły zaklęcia Arseniyu - bez problemu odepchnąłeś na niewielką odległość czarnego psa, a potem sparaliżowałeś jego układ nerwowy. Zapewne za kilka minut znów będzie mógł się ruszać, jednak macie z siostrą chwilę na jakiekolwiek działanie.
Po chwili usłyszeliście gwizd, na który psowate zdawały się zareagować - na ile mogły w tej sytuacji oczywiście. Nie wiedzieliście, co mógł oznaczać, ale zapewne nic dobrego. Na wasze szczęście parę chwil później na miejsce wpadło kilku magomedyków. Ci najodważniejsi postanowili nieść pomoc nie czekając na gwardzistów. Każdy, kto miał jakiekolwiek rany mógł właśnie teraz poprosić ich o konsultację i wyleczenie ran, albo odesłanie do Hotynki.
Krzesimir Wroński
Krzesimir Wroński
Restauracja - Page 4 WPj0H3Z
Kaliningrad, Rosja
21 lat
błękitna
za Starszyzną
kucharz
https://petersburg.forum.st/t674-krzesimir-wronski#1329https://petersburg.forum.st/t778-krzesimir-wronskihttps://petersburg.forum.st/t770-zjedz-mnie#1850https://petersburg.forum.st/t905-beszamel

Czw 30 Sie 2018, 22:59
Sznury, które próbował wyczarować, pojawiły się i mocno oplotły ciało jednego z psów. Upadł bezwolnie na usłaną szkłem posadzkę i wydał z siebie jęk, słaby i płaczliwy, odgłos, który mógłby wzbudzić u Krzesimira poczucie winy, gdyby nie zgubił się zaledwie po chwili w chaosie, któremu Wroński musiał poświęcić uwagę. Nie widział już Iskry w przerzedzającym się tłumie, zaś bezradnych wobec atakujących psów grupek było więcej niż się spodziewał.
- Stagivat! – ponowił próbę obezwładnienia jednego ze zwierząt, trzymając różdżkę nieco pewniejszą już dłonią, rozochocony poprzednim sukcesem. Sięgnął tym razem po bardziej drastyczne zaklęcie, nie było czasu na przebieranie w środkach. Przeciwny wszelkiej przemocy Wroński postawiony przed wyborem zakatowania zwierząt a pozostawieniem swych bliskich i gości na pastwę ich wściekłych szczęk, nie widział wyboru w ogóle i podejmował decyzje bez żadnych wątpliwości. Wśród gości były dzieci ministra, wysoko postawieni pracownicy ministerstwa, ozdoby towarzystwa, których bronić należało za wszelką cenę, nawet odrzucając na jakiś czas wyznawane w spokojnych warunkach suchej teorii zasady.
Kiedy wsparcie z Hotynki dotarło na miejsce, Krzesimir wzniósł dziękczynne spojrzenie ku niebu. Decyzje decyzjami i gotowość gotowością, ale Wroński coraz mocniej odczuwał, że nie ma nad sytuacją nawet tej szczątki kontroli, którą zdawało mu się, że cudem schwycił. W mig zapominając o podejrzanym wysokim dźwięku słyszanym przed chwilą gdzieś w oddali, zawołał jednego z śmielszych uzdrowicieli do siebie, by wskazać mu kilkoro najciężej rannych, by to ich przeniesiono z hotelu w pierwszej kolejności. Niektórych znał z widzenia, wielu pracowników Hotynki znało się z jego ojcem, aptekarzem, a ilekroć odwiedzał Konstantego z jakąś mniej lub bardziej ważną sprawą, kuzyn przedstawiał mu kogoś. Niektórzy bywali po godzinach w Carskiej i jakże dziwili się na widok wnuka nestorki w kelnerskim wdzianku. Wyjątkowo nietwarzowe pasiaste spodnie – nawet w obliczu śmierci warto zmarnować chwilę na pogardliwą myśl o nich, był w końcu bratem miłościwie rosyjskiej modzie panującej królowej haute couture, a takie pokrewieństwo zobowiązuje.
Właśnie – gdzie Jadwiga? Krzesimir zaniepokoił się, gdy kelnerka nie umiała odpowiedzieć na jego pytanie o siostrę. Czym prędzej chcąc ją odszukać, Wroński zbliżył się do kuzyna, chwytając go za ramię jedną ręką. W drugiej, wyciągniętej przed siebie, wciąż zaciskał różdżkę.
- Yuri – zwrócił się do krewniaka nieco władczym tonem – dopilnuj, by Ścibora się stąd wydostała, a potem kieruj kogo możesz do wyjścia przez kuchnie i sam też zmykaj tą drogą. Ratuj się póki czas. Cecil zaraz tu będzie, miejmy nadzieję, że gwardia również, ja poszukam Jadwigi.
To powiedziawszy, puścił się biegiem przez oczyszczony z jarchuków fragment sali, by opuścić restaurację i w gmachu hotelu jakoś odszukać pechową panią młodą.

Krzesimir z tematu
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czw 30 Sie 2018, 22:59
The member 'Krzesimir Wroński' has done the following action : Kostki


'k6' : 1
Varvara Kuragina
Varvara Kuragina
Restauracja - Page 4 Ay4tqq
Archangielsk, Rosja
28 lat
rusałka
błękitna
za Starszyzną
uzdrowicielka
https://petersburg.forum.st/t786-varvara-kuraginahttps://petersburg.forum.st/t800-varvara-kuraginahttps://petersburg.forum.st/t799-varvarahttps://petersburg.forum.st/t2032-harlequin#11176

Pią 31 Sie 2018, 00:54
- Nie… – jęknęła słabo, gdy wszystkie zaklęcia, jej jedyna nadzieja, zawiodły. Arsenyi nadal cierpiał, a ona cudem, cudem doprawdy, uniknęła śmiertelnej rany. W pierwszym odruchu spróbowała wypatrzeć pośród zamieszania ich wybawiciela, ale w głowie jej szumiało. Ból otępił ją do tego stopnia, że gdy zobaczyła krew na ścianie, dopiero po dłuższej chwili biernego wpatrywania się w jej plamę, zrozumiała że pochodzi ona z jej własnego urazu. Podniosła rękę, by dotknąć lewej skroni i napotkała tam włosy zlepione czymś mokrym. Gdy cofnęła palce, były naznaczone czerwienią. Krew kapała maleńkimi kroplami z paznokci pomalowanych na dyskretny, kremowy kolor.
Czerwień była zbyt wulgarna, a Varvara złamała już przykazania stylu ubierając się w czerń. Kto wie, nawiasem mówiąc, czy jej wybór nie okaże się proroczym, a wesele nie zakończy się pogrzebem.
- Arsenyi – rozpaczliwie chwyciła za rękę brata, a jej głos nie dotarł zapewne nawet do jego uszu. Cały pozór siły, na który siliła się przychodząc na przyjęcie Jadwigi w jednej chwili, bez żadnego ostrzeżenia, uleciał z Varvary, pozostawiając ją pośrodku walki jak bezwolną kukłę. Nie wiedziała, co się dzieje, nie było innego wytłumaczenia dla jej biernych zachowań. Będąc w pełni świadomą swego otoczenia, nigdy nie pozwoliłaby, żeby Arsenyi własnym ciałem osłaniał ją przed niebezpieczeństwem. Varvarze jednak większość rzeczywistości przysłaniał ból i powracające ze zdwojoną siłą poczucie zagubienia.
Palce zaciśnięte dotychczas na różdżce rozwarły się, a pięknie rzeźbiony biały kawałek drewna upadł na podłogę. Kuragina podążała posłusznie tam, gdzie brat ją prowadził, zupełnie bezradna, tak jak nigdy nie była, nawet w pudrowo różowym otoczeniu saloników, gdzie podawała eklerki na pięknej porcelanie. Nawet tam mogła w mgnieniu oka przeistoczyć się w stworzenie równie krwiożercze, co wpuszczone do restauracji psy.
Teraz zaś, zamiast pluć jadem na wszystko, co mogło im zagrozić, Varvara ledwie zarejestrowała obecność doskonale znanych jej uzdrowicielskich szat, zapachu szpitala, inkantacji leczniczych czarów, które przed chwilą odmówiły jej posłuszeństwa.
- Arsenyi – niewielki odłamek trzeźwej świadomości nakazał jej prosić brata, by pozwolił jej dołączyć do uzdrowicieli. W najmniej odpowiednim dla sumienia momencie, odezwało się przypominając o jej zawodowym obowiązku. W tej chwili dostrzegła, że nie ma już różdżki w ręce, więc wyrwała się bratu i rzuciła by ją podnieść. Upadła nie zdążywszy dotrzeć do miejsca, w którym ją upuściła.
Arseniy Kuragin
Arseniy Kuragin
Restauracja - Page 4 C51589e8ed217
Archangielsk, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
urzędnik w Prikazie Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej
https://petersburg.forum.st/t801-arseniy-kuraginhttps://petersburg.forum.st/t802-arseniy-kuragin#2128https://petersburg.forum.st/t804-arseniy-kuragin#2145https://petersburg.forum.st/t803-erwin#2130

Nie 02 Wrz 2018, 17:15
- Kurwa – syknąłeś pod nosem z wielką ulgą, kiedy tylko udało ci się odepchnąć szarżującego jarchuka i sparaliżować jego układ nerwowy. Adrenalina podskoczyła ci na tyle, że przestałeś się przejmować bólem, który czułeś jedynie przy nieco gwałtowniejszych ruchach. Teraz jak najszybciej musicie się stąd wydostać, nie było czasu do stracenia, zwłaszcza że nie masz pojęcia, jak długo będą się utrzymywały zaklęcia. – Co to miało być. – Tylko tyle udaje ci się powiedzieć, bo wciąż nie potrafisz wyjść z szoku. Choć do restauracji już wkroczyli magomedycy, a zapewne zaraz pojawią się gwardziści, to i tak najrozsądniej było uciekać. Nie wiadomo, co jeszcze może się wydarzyć, nie wspominając już o tym, jak wyglądała sytuacja w innych miejscach w hotelu. Najprawdopodobniej nigdzie nie było bezpiecznie. Wciąż zastanawiało cię, kto do tego dopuścił; czy był to ktoś, kto miał konflikt albo z Wrońskimi, albo z Yaxleyami. Kto próbuje wykorzystać to, że źle dzieje się w świecie magicznym? Coraz bardziej wątpisz, że są to Raskolnicy, choć przecież twoja niechęć do nich jest niezmiennie silna. Bierzesz jednak pod uwagę coraz częściej, że może być to ktoś, kto był wam do tej pory nieznany. Nawet gdybyś próbował dowiedzieć się czegoś od swojego ojca, zapewne i on nie potrafiłby zaspokoić twojej ciekawości. Część z ludzi zdążyła się już ewakuować, dlatego i wy musieliście zaraz to zrobić. Spoglądasz uważnie na Varvarę, wciąż mocno trzymając ją za rękę. Widzisz bezradność w jej oczach i to, że dalej nie wie, co się stało. Nigdy nie widziałeś jej w takim stanie, ale to właśnie sprawia, iż musisz zachować zimną krew i zacząć działać pomimo doznanych obrażeń.
- Varvaro, spokojnie – odpowiadasz krótko, gdy słyszysz jak powtarza twojej imię. – Zaraz cię stąd zabiorę – dodajesz ostatkiem sił, w dalszym ciągu w pasie podtrzymując swoją siostrę, która postanowiła wydostać się spod twojego uścisku, by znaleźć różdżkę leżącą nieopodal na podłodze. Niespodziewanie upadła, a ty nie zdążyłeś jej złapać, ale zaraz przy niej pojawił się magomedyk i pomógł jej wstać. – Wszystko w porządku? – Głupie pytanie, Arseniy. Aż nagle sam sobie przypominasz, że w ciele dalej masz odłamki szkła i momentalnie krzywisz się z narastającego bólu. Dzięki pomocy uzdrowiciela zaraz wspólnie teleportowaliście się do Hotynki, gdzie ekspresowo udzielono wam niezbędnej pomocy. A po tym, co się wydarzyło, wesele Jadwigi i Cecila Yaxleyów można było bez dwóch zdań uznać za katastrofę roku. W końcu kto by pomyślał, że tak się właśnie zakończy. To był jednak tylko kolejny dowód na to, że świat czarodziejów przechodzi przez ciężkie czasy.

Arseniy i Varvara z tematu
Sofija Yaneva
Sofija Yaneva
Restauracja - Page 4 Source
Petersburg, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
ścigająca w Białych Gwiazdach
https://petersburg.forum.st/t1307-sofija-yaneva#5445https://petersburg.forum.st/t1308-sofija-yaneva#5488https://petersburg.forum.st/t1309-relacje-sofiji#5492https://petersburg.forum.st/t1310-orzel-scigajacej#5494

Nie 02 Wrz 2018, 19:24
To, co tu zaczynało się dziać, powoli przestało stawać się rozrywką. Owszem, chciała, aby cisza została zakłócona, a nędzne przyśpiewki wyższej strefy zamienione na coś nieopierzałego, ale w żadnym scenariuszu nie planowała zostać ranna. Nie mogła, inaczej jak będzie trenować, jak zdobędzie kolejne umiejętności? Przez chwilę obawiała się o to, kiedy się potknęła i poczuła, jak powstają jej kolejne rany.  Żeby tylko nie weszło nic głębiej, bo nie miała czasu na otrzepywanie się. Wykorzystała szansę, jaką dostała od Fyodora i Ireny i dostała się do swojej torebki, skąd zaraz wyciągnęła swoją różdżkę. Czuła, jak adrenalina działa, bo nie byłą jedną z osób, które z własnej woli by uciekły w trakcie walki. Nie ona, rudowłosa niewiasta, która walczy o swoje z mocą prawdy.
Zerknęła na dziewczę, które jej wcześniej pomogło i skinęła głową w podzięce. Nie było bowiem czasu na wszelkie rozmowy, póki te stworzenia plątały się niebezpiecznie po terenie obiektu. Skierowała swoją różdżkę na kreaturę, która chwilę wcześniej dostała zaklęcie od Irki.
-Vorsed!- wypowiedziała, nie rejestrując, jak nieco jej ręka zadrżała. Co z tego, ze Fyodor kazał jej uciekać, ona jest Yanevą. Jej matka jest zastępczynią cholernego Kosmasa. Jej brat prawnikiem, a Zora studiuje. Tylko o Gorance mało co było wiadomo, ale z pewnością było pewne, że żadne z nich nie ucieknie z pola wali, nawet jeśli było się rannym. Czy uciekła z pola, jak walczyła z tym krwiopijcą wraz z tym Raskolnikiem? Skądże! Porządnie oberwała, ale dopiero po zabiciu, zdołali przenieść się do Hotyńki. I tak też tym razem postąpi Sof. I w dupie z tym, że pełno jest wokół niej idiotów, którzy potem ją będą oceniać.
I nawet, jak przybyli magomedycy, Sof nie poszła prosić ich o pomoc. Bała się, jaką diagnozę by mogła usłyszeć. W domu oczyści się jakoś, może nawet poprosi Dunję o pomoc w tym. Oby tylko Fyodor nie wpadł na pomysł, aby wziąć ją do zbadania.


Ostatnio zmieniony przez Sofija Yaneva dnia Nie 02 Wrz 2018, 20:35, w całości zmieniany 2 razy
Sponsored content


Skocz do: