Idź do strony : 1, 2, 3  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 20 Paź 2017, 14:55
Sala Balowa

Wspaniałe, wysoko wysklepione wnętrze sali balowej mogącej pomieścić dobrze ponad sto osób zachwyca już od pierwszego spojrzenia na ogromny rzeźbiony żyrandol na osiemdziesiąt sześć świec. Świece te nigdy nie gasną, ciepłym światłem oświetlając misternie ułożony dębowy parkiet, na którym wspaniale tańczy się chodzone, polki i charlestony. Ściany ozdobione są proporcami rodu Wrońskich i ozdobami z żywych kwiatów i ziół dobranych w zależności od pory roku; przy ścianach zaś ustawiono liczne okrągłe stoliki suto zastawione podczas bankietów i rautów. U samego szczytu sali pod sufitem wisi spore wronie gniazdo, a pod nim przy ścianie wznosi się podest dla orkiestry.

Weles
Weles

Wto 21 Lis 2017, 00:25
Sala balowa dworu Wrońskich cierpliwie czekała na weselników, a teraz wita ich z szeroko otwartymi drzwiami. Orkiestra zaczęła już grać, goście wchodzą w akompaniamencie skocznej muzyki. Każdemu pod nos podsuwa się taca zastawiona literatkami z wódką, aż nie godzi się nie przepić.
Rozejrzyjcie się wokół, jak było pusto tu bez was i cicho. Nestorka Ścibora Wrońska uśmiecha się spod wroniego gniazda zwieszonego pod sufitem, czeka na młodych, by ich pobłogosławić majestatem seniora rodziny i czym prędzej powitać gości.
- Dziękuję wszystkim za tak liczne przybycie, witajcie! – przemówiła, podarowawszy już młodym życzenia szczęścia i kilka rad na przyszłość. Będą mieli całe życie, by nauczyć się być małżeństwem, dziś wraz ze wszystkimi mogli się bawić do rana. – Zechciejcie wznieść toast za zdrowie państwa młodych razem ze mną.
Ścibora Wrońska była tuż przed dziewięćdziesiątką, ale trzymała się wcale nieźle, a gdyby oceniać jej wiek po entuzjazmie do picia alkoholu nikt nie dałby jej więcej niż pięćdziesiąt parę lat. Pierwsza wychyliła swój kieliszek, po czym z trzaskiem rozbiła go o podłogę. Uhonorowanie tego zwyczaju miało przynieść nowożeńcom szczęście, więc także i wy, drodzy goście, bijcie szkło na potęgę. Przyda im się tyle szczęścia, ile tylko uda wam się wydrzeć losowi i ile nie będziecie chcieli łapczywie zagarnąć dla siebie.
Ze ścian Sali Balowej zniknęły wszystkie proporce Wrońskich prócz jednego, wiszącego naprzeciw wejścia nad stolikiem przystrojonym wystawniej niż inne – oto miejsce dla pary młodej i świadków. Dla reszty gości przewidziano miejsca przy pozostałych suto zastawionych stolikach, a ściany nad nimi przystrojono kwiatami i zielonymi wstęgami, które oplatały drewniany łuk w ogrodzie. Przez okna wpadało jeszcze ciepłe światło słoneczne, rzucało swoje promienie na parkiet czekający tylko na pierwszy taniec. Zaraz zresztą dano znać orkiestrze, by zagrała pierwszego walca. Nestorka Wrońskich usunęła się w cień, oddając miejsce w centrum uwagi młodym – jej wnukom, siostrzeńcom, bratankom, ich rodzicom i przyjaciołom.
Nie każcie czekać na siebie, państwo młodzi, to tylko jeden krótki walc, jeszcze przez chwilę niech wszyscy patrzą tylko na was. A potem ustąpcie im miejsca na parkiecie, z każdą minutą wasz blask będzie słabł, rozpierzchnie się po wszystkich, aż w końcu zgaśnie. Na to jednak musicie poczekać do rana, a rano jeszcze daleko.
Vera Drăculescu
Vera Drăculescu
Sala Balowa 9c5c225e6a854aa9fb8594fe45db8ca961a97f45
Bukareszt, Rumunia
31 lat
błękitna
neutralny
nauczycielka
https://petersburg.forum.st/t842-vera-draculescu#2344https://petersburg.forum.st/t846-vera-draculescu#2362https://petersburg.forum.st/t844-dragon-lady#2358https://petersburg.forum.st/t847-aithusa#2363

Wto 21 Lis 2017, 08:59
Vera obserwowała całą ceremonię ze spokojem, lekko się uśmiechając. Po części był to udawany uśmiech, gdyż tak naprawdę nie była zbyt chętna, by brać udział w takich ceremoniach, ale z drugiej strony cieszyła się ze szczęścia Konstantego. Nie wiedziała, czy będzie szczęśliwy w tym małżeństwie, jednak zdawała sobie sprawę, że w jakiejś części, całkiem sporej dodajmy, on chce tego ślubu. Nie jest wymuszony całkowicie, tak więc zostało jej jedynie się uśmiechać i znosić to wszystko dla jego przyjemności. Zobaczyła gdzieś tam w tłumie Cecila, jednak nie zatrzymała na nim wzroku zbyt długo, a w zasadzie nie zrobiła tego wcale. Nie mogła się przecież na niego gapić, wszystko było teraz oficjalnie, każdy patrzył na każdego, a pan Yaxley miał swoją ukochaną narzeczoną, która była bliską kuzynką dzisiejszego pana młodego. Ach, to życie jest skomplikowane. Stała więc i słuchała tego, co Ścibora Wrońska miała do powiedzenia. Zdawało jej się, że słyszała gdzieś za sobą jakieś szepty o tym, że ta stara panna z rodu smoków przyszła sama, jednak zignorowała to, nawet nie odwróciła się, by zobaczyć kto to mówi. Była przyzwyczajona do tego. Wzniosła toast za parę młodą i uśmiechnęła się ciepło w stronę Konstantego, nie wiedząc nawet czy ją dostrzeże. W każdym razie, teraz zostało jedynie oczekiwać na pierwszy taniec pary młodej. Ona nie planowała dzisiaj tańczyć, po tym pewnie usunie się na bok, jak będzie okazja, to złoży życzenia i porozmawia z panem młodym, a potem się zmyje, zanim towarzystwo się rozkręci, a komuś przyjdzie durny pomysł, by ją zaczepiać. To był plan na dzisiejszy wieczór.
Jasmin Vasilchenko
Jasmin Vasilchenko
Kijów, Ukraina
27 lat
błękitna
neutralny
cygan, grajek, wróżbita, czasem pan na włości
https://petersburg.forum.st/t1279-jasmin-vasilchenko#5187https://petersburg.forum.st/t1286-jasmin-vasilchenkohttps://petersburg.forum.st/t1285-bania-u-cyganahttps://petersburg.forum.st/t1287-dumka#5276

Wto 21 Lis 2017, 12:05
Uśmiecha się do kuzynki Shoshany, podaje jej swoje ramię, po czym prowadzi w stronę zbiorowiska. Wszystko się już jednak kończy, pocałunki, słowa, łzy wzruszenia i zaciśnięte zazdrosne pięści. Główne „ciekawe” elementy ślubu już za nimi, nie żałuje przegapionego pocałunku, nie żałuje, że nie słyszał sakramentalnego tak, że jeszcze nie widział kroju białej sukni, że nie wymienił się najnowszymi plotkami.
Jasmin niechętnie przygląda się otaczającym go twarzom, wiele z nich rozpoznaje, widział je ostatni raz na własnym ślubie. Mimowolnie przechodzi go zimny dreszcz, na wspomnienie tamtego wydarzenia, mimo że dzień był wtedy przyjemny i ciepły. Nagle uświadamia sobie, że na jego twarzy zaczyna być widać jakąś melancholię, szybko to odpędza, na twarz nasuwa mu się szelmowski uśmiech, a w myślach mówi, że to wszystko już minęło, było i niech zostanie tylko w przeszłości, w końcu wszystko jest już dobrze. On jest wolny, a Nem znalazła sobie nowego narzeczonego, znaczy się, że nie był takim znowu zimnym draniem.
- Jestem rad, że jak na razie dobrze się bawisz, mam nadzieję, że uda mi się utrzymać ten stan jak najdłużej. – Posyła jej perskie oko.
Zanim zaprowadzi ich do Sali Balowej, przypomina sobie jeszcze coś co musi zrobić. Spogląda na Gienię, który postanowił się zaopiekować rabatką pani domu, może nikt nie zauważy lekkich braków? Jasmin krzyczy coś do konia po romsku. Ogar spogląda na niego z niemym wyrzutem, podobało mu się na razie na tym weselu, było dużo różnych kwiatków, a on planował spróbować ich wszystkich. W końcu jednak robi krótki rozbieg i odlatuje, przybędzie na wezwanie, kiedy jego pan będzie go potrzebował, zawsze to robił.
- Dobre jedzenie to podstawa, ale mam nadzieję, że kupili od was dużo wódki, bo bez niej ta błazenada może być nie do zniesienia. – Wzdycha ciężko, kiedy musi uśmiechać się przyjaźnie do przechodzących obok nich par, które witają się z nimi krótkim skinieniem głowy. Kiedy wchodzą razem do środka, niebieskie oczy Cygana rozglądają się po zebranych w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy.
- Czy twój kuzyn Igor wspominał coś o tym, że się pojawi? – pyta kuzynkę, spoglądając na nią kątem oka.
Jasna Sorokina
Jasna Sorokina
Sala Balowa Tumblr_of96uwweAM1v4pixto1_540
Irkuck, Rosja
24 lata
błękitna
za Starszyzną
klątwołamacz, specjalizacja: magia rytualna
https://petersburg.forum.st/t1045-jasna-sorokinahttps://petersburg.forum.st/t1262-jasna-sorokina#5059https://petersburg.forum.st/t1068-jaszka#3913https://petersburg.forum.st/t1059-rave

Wto 21 Lis 2017, 14:09
Podobne myśli krążyły i po głowie Jasnej, choć nie udało się jej ukryć wzruszenia na widok łez w oczach młodej panny Wrońskiej. Czy nie tak to sobie zawsze wyobrażała? Jeszcze za dzieciaka, chowając się z Iskrą w szafie Rumianej, przeglądały sukienki i biżuterię licytując się, która z nich będzie miała kochańszego męża, a która piękniejsze wesele. Spojrzała przelotnie na Aleksa, którego twarz pozostawała idealną maską uprzejmego zadowolenia, dystyngowany i elegancki, ale pozbawiony serca i według Jasnej nawet duszy. Trzeba przyznać, że rywalizację między dwoma przyjaciółkami wygrała Iskra bez dwóch zdań. Jej towarzysz, Krzesimir, patrzył na nią zawsze jak w obrazek, obsypując komplementami, szczerymi uśmiechami i niezmierzoną uwagą - czymś, czego cokolwiek próbowała robić, nie mogła w żaden sposób uzyskać od Karamazowa. Mogła być piękna, słodka, mogła robić awantury, mogła obrażać jego przyjaciół, lub wdzięczyć się kusicielsko - nic nie działało na młodego Aleksieja i w końcu przyszło się jej z tym pogodzić. Zawsze była świadoma przyszłości, mogła snuć marzenia o miłości jak z bajki, wiedziała jednak, że nosząc nazwisko Sorokin prawdopodobnie nie będzie w tym skromnym gronie kilku szczęśliwców, którzy mogli zaślubiać się z wybrankami serca, a nie rozumu rodziców.
Gdy ceremonia dobiegła końca razem ze wszystkimi podniosła się z krzesła, by bić gorące brawa. Wcześniej już przygotowała ryż i drobne monety, by obsypać młodych i zgodnie z tradycją zapewnić im szczęście, urodzaj i bogactwo. Wyszła spomiędzy rzędów krzeseł bliżej alejki, którą młodzi zmierzali w stronę dworu i śmiejąc się szczerze wraz z innymi gośćmi uczyniła tradycji zadość. Dopiero po chwili chłodny dotyk dłoni Aleksa budzi ją z tego chwilowego roztargnienia, sprowadzając na ziemię i to jej szarej rzeczywistości, która zrywa jej z ust szeroki uśmiech zastępując go wystudiowaną i zupełnie nieszczerą miną ukontentowania.
- Oczywiście, będę bardzo rada, najdroższy - mówi wystarczająco głośno, by usłyszał to zarówno Aleks, jak i mijający ich Onegin ze swoją piękną partnerką. Nie spogląda jednak w ich stronę, kieruje swoje kroki w stronę budynku, a tam, wraz z wszystkimi na Salę Balową. Kolejne gromkie oklaski wypełniają przestrzeń, gdy muzyka zaczyna grać by zachęcić młodą parę do pierwszego, wspólnego tańca. Korzystając z zamieszania, przy okazji przelotnie chwyta dłoń Shoshany i ściska ją lekko w geście przywitania, spoglądając jej porozumiewawczo w oczy. Bardzo by chciała zwinąć butelkę wykwintnego francuskiego szampana, szklących się wilgocią i stojących na stołach, po czym czmychnąć gdzieś w cichy zakątek właśnie z nią i wszystko z siebie wyrzucić po raz sto pierwszy, obgadać do suchej nitki każdy źle dobrany krawat i okropne pantofle, które niektóre panny, nie wiedzieć czemu, założyły na ślub w ogrodzie. Wiedziała, że czeka ją poważna rozmowa z Karamazovem. Spodziewała się nawet, że będzie musiała rozmawiać też z innymi gośćmi, a będąc szczerą wobec samej siebie już w drodze do Kaliningradu przyznała sobie, że nie ma ochoty wcale a wcale tu być, niczego świętować, tańczyć ani rozmawiać.
Anna Wrońska
Anna Wrońska
Sala Balowa Tumblr_mskalzWI2k1snyyflo4_250
Moskwa, Rosja
28 lat
czysta
za Starszyzną
tłumaczka w Ministerstwie Magii
https://petersburg.forum.st/t594-anna-lefevre#1014https://petersburg.forum.st/t706-anna-lefevre#1482https://petersburg.forum.st/t707-anna-lefevre#1483

Wto 21 Lis 2017, 21:20
Wystarczy już. Oklasków, wiwatów i bycia w centrum uwagi wystarczy Annie na kilka następnych lat. Wziąwszy pod uwagę fakt, że ostatni kawał czasu wypełniał jej biblioteczny spokój, nie powinny dziwić raczej małe zapasy skłonności do bycia gwiazdą wieczoru. Ale po tak długim oczekiwaniu nie zasłużyła na ani jedno klaśnięcie mniej niż te, które wybrzmiały dla nich po raz wtóry po toaście babci Wrońskiej.
A potem, choć co niektórzy zebrani wiedzieli, że zamiast tego wolałaby zejść do kominkowej i tam odpocząć, odtańczyli pierwszego walca, który wcale przecież pierwszym nie był. Im obojgu wydaje się dziś, że oto jakiś początek zawarł się w odprawionej elegancko ceremonii, ale przecież żyją już wspólnie od dłuższego czasu. Jeśli nie dosłownie, to przynajmniej mentalnie Anna czuje się już od Konstantego zależna, w pewnym sensie podporządkowywała mu część wysnutych w ciągu dnia myśli i jego plany lub upodobania kształtowały nieraz to, co jej się w głowie urodziło.
Niby tak powinno właśnie być, ale zmęczył ją ten kolejny walc. Krok za krokiem taki sam jak zawsze, nawet melodia grana przez orkiestrę była do bólu znajoma. Dla tańca to dobrze, nie musiała nawet skupiać się na krokach, odtworzyła je z pamięci, by pasowały do prostego rytmu. Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy.
Parkiet, ku ogromnej uciesze Anny, wypełnił się tańczącymi parami zanim jeszcze skończył się pierwszy utwór. Nie żeby nie lubiła tańczyć, albo Konstanty deptał jej po palcach – jak na zgodne małżeństwo przystało umieli skoordynować swoje ruchy w stopniu, którego nie powstydziłaby się olimpijska reprezentacja w pływaniu synchronicznym, ale niechże w końcu inni też poczują się obecni.
Zgodnie też rozdzielili się z Konstantym, gdy stało się jasne, że zabawa doskonale już potoczy się własnym torem. Pierwsze butelki wódki otwarto z godnym podziwu zapałem, kadra zainteresowana posiłkiem oddelegowała się do jedzenia, a para młoda musiała się uporać ze słodko-gorzkim obowiązkiem przywitania osobiście każdego z gości i grzecznościowej wymiany z nimi kilku zdań. Świeżo przemianowana na Wrońską Ania nie obawiała się, by ktoś był skłonny się obrazić za zwlekanie z pogawędką, ale dla świętego spokoju obcałowała się i obściskała na początek z dalszymi krewnymi Konstantego, zwłaszcza trzema płaczliwymi stryjenkami.
Ach, och, dziękuję, to takie uprzejme, prawda, że sukienka od Jadzi pięknie się prezentuje? Bo kiedy kobieta może pozwolić sobie na większą nieskromność niż w dniu własnego ślubu? Więc Anna, mimo zakłopotania, choćby przez wzgląd na długie godziny, jakie Jadwiga przeznaczyła na dopracowanie każdego szczegółu jej wyglądu (jak zresztą każdego szczegółu przyjęcia weselnego również), pozwalała sobie.
Byle nie na zbyt wiele, w końcu mężatce nie wypada.
Vit Halíček
Vit Halíček
Sala Balowa Tumblr_nb09k1hiV11qzbjx5o1_500
Bratysława, Czechosłowacja
28 lat
czysta
za Raskolnikami
saper / pirotechnik
https://petersburg.forum.st/t932-vit-halicek#2967https://petersburg.forum.st/t935-halicek-vithttps://petersburg.forum.st/t933-dla-mnie-bombahttps://petersburg.forum.st/t934-cypisek

Sro 22 Lis 2017, 01:57
W tym świetle zachodzącego słońca, które wpadało do sali podłużnymi promieniami włosy panny młodej płonęły, intensywnie kontrastując z bielą sukni. I równie nieuchwytne co płomień były, bo ledwo Anna Vitowi gdzieś mignęła nie zdążył się jej nawet przyjrzeć i już. Nie było jej.
Czyli nic nowego.
Ale nie można absolutnie wymagać, aby na własnym weselu Anna się obok Vita na dłużej zatrzymała, wręcz przeciwnie, wskazanym byłoby poświęcić mu uwagi nawet mniej niż potrzeba, życzenia przyjąć szybciutko i już się do jednej z ciotek odwrócić, aby przyjąć komplementy, wystarczy. Przecież nie będzie się skupiać na jednostkach, kiedy ma całą armię do zabawienia. I kiedy w końcu siedząc przy stoliku z ludźmi, o których zielonego jak te wstążki wszędzie, pojęcia nie miał, Annę wytropił, gdy się obracała we wszystkie strony zagadywana to zrobiło mu się jej szkoda. Dawno na żadnym ślubie nie był, ale wyglądało na to, że całe to wesele wesołym było tylko dla gości, bo młodzi za dużo obowiązków mieli, pomijając fakt, że sama zabawa była obligatoryjna dla nich. Czy to nie było nużące? Po całej tej ceremonii zaślubin, na której Vit wynudził się jak nigdy, trzeba się jeszcze bawić i przyjmować z uśmiechem wszystko, co goście mówią. I Ania to pewnie nawet już nie słyszy co się do niej przez muzykę krzyczy.
Ktoś go szturchnął łokciem, Mieszek, czy Mietek to, w każdym razie daleki jakiś kuzyn Wroński, Vit nie zapamiętał dokładnie, ale ma jeszcze czas do rana, aby się upewnić, jak chłopak ma na imię.  W każdym razie Mieszek lub Mietek bardzo Vitowi odpowiadał z tym podsuwaniem kieliszków wódki i skomentowaniem gniazda pani ciotki Ścibory, co było zabawne, bardzo niekulturalne, ale wciąż. Zabawne. W tej sytuacji.
Ktoś powiedział coś żartobliwego, przy stoliku zawrzało, wszyscy się śmieją, no mili ludzie. Tylko, że mili ludzie poszli sobie tańczyć, a Mieszko jeszcze zdążył na stojąco wypić jednego zanim go jego Klaudia na parkiet zaciągnęła. Jeśli się takie tempo picia utrzyma to Vit z tego wesela niewiele zapamięta. I bardzo szybko odleci, więc wstał, ale odmówił pani Klaudii, no chodź, no chodź z nami, Vitek, no weź, zaraz przyjdzie ta twoja, cię znajdzie w tłumie nie bój się.
No ale nie, za chwileczkę. Poza tym ta jego gdzieś zniknęła, najpewniej w damskiej toalecie, ale ta druga się napatoczyła, więc Vit ruszył przed siebie, mijając elegancko zastawione stoliki. Aż dotarł na sam niemalże koniec, wcale jednak nie wychodząc, stanął przy ścianie, oparł się nawet, stąd miał bardzo dobry widok na te trzy stryjenki i Anię parę metrów dalej. I nie byłby sobą, gdyby się złośliwie nie uśmiechnął, kiedy już złapał spojrzenie panny młodej.
W tym momencie należy wspomnieć o jednej ważnej rzeczy, za co przepraszam bardzo, ale Anna już Wrońska nie była najpiękniej wyglądającą osobą tego wieczoru.
Najpiękniejszy to był Vituś.
Żeby było jasne – Ania ślicznie się prezentowała zawsze, Halíčekzaś niekoniecznie. Należałoby zatem docenić jego włosy obcięte i potraktowane czymś, co sprawiło, że się nie kręciły rozczochrane na wszystkie strony, oraz koszulę wyprasowaną i krawat przecież pod kolor partnerki sukienki, te buty wypolerowane i garniak na miarę, nic tylko zacmokać na sam widok. Słowem galant. Ale wciąż łobuz.
Te ręce z kieszeni wyjmij, Vitek, bo mnie szlag trafi.
Anna Wrońska
Anna Wrońska
Sala Balowa Tumblr_mskalzWI2k1snyyflo4_250
Moskwa, Rosja
28 lat
czysta
za Starszyzną
tłumaczka w Ministerstwie Magii
https://petersburg.forum.st/t594-anna-lefevre#1014https://petersburg.forum.st/t706-anna-lefevre#1482https://petersburg.forum.st/t707-anna-lefevre#1483

Sro 22 Lis 2017, 15:21
Mignęła mu raz, pewnie mignęła i drugi, ale on za to nie mignął jej przed oczyma ani razu. Przynajmniej dopóki nie sięgnął jej ten uśmiech złośliwy, który zawsze tylko u niego ogląda.
- Vit. – dostał mu się taki sam uśmiech, z automatu, jak wzruszonym do granic ciotkom. Może dlatego trudno było się Annie zdobyć na szczerą radość, że wiedziała, jak dalece chętniej starszawe kobiety obrobią jej teraz dolną część pleców niż cieszyłyby się, dalej prowadząc z nią rozmowę. I trudno je winić, nie znały jej dobrze, a najwyraźniej w rodzinie Wrońskich wszystkie kobiety nic tylko chuchają na Konstantego i wymyślają, że dla takiego jak on żadna kobieta nie będzie dość dobra. Anna, mając już na palcu obrączkę świadczącą temu twierdzeniu naprzeciw, zostawiła je więc z ich urojeniami i ruszyła dalej przed siebie, nie mogąc dostrzec męża, porwanego pewnie do tańca przez jedną z gromady kuzynek.
Dlaczego nie uganiał się za jedną z nich? I gdzie ta osiemnastka, którą miał przyprowadzić? Zaczęła się zastanawiać dopiero po chwili, bo kilka niezręcznych minut zajęło jej przyporządkowanie nonszalanckiej pozy i natarczywego spojrzenia do jego osoby, którą dziś akurat wyjątkowo mało przypominał.
Ale chyba nie spodziewała się przecież, że przyjdzie jak stał, w kraciastej flaneli i kurtce pilotce? Żeby było jasne, nigdy nie widziała go w dokładnie takim stroju, ale tak jak teraz – tym bardziej nie.
Ale wesele to taka wyjątkowa okazja, że nawet ona wystroiła się cała na biało. I szkoda, że obyczaj zabraniał innym kobietom włożyć biały; z tego powodu Annę nawet w tłumie łatwo znaleźć, a jeszcze te kwitnące kwiaty na sukni – nawet gdyby komuś już dwoiło się w oczach, choć byłby to rekord w osiągnięciu upojenia alkoholowego, mógłby po zapachu wytropić panią młodą.
Panią. Już nie pannę, Vit, a ty nadal chcesz jej szukać?
Ania wolałaby na ten przykład, byś znalazł ją trochę później. Po tym, jak na chwilę przysiądzie, sama napije się kilka łyków czegoś na ochłonięcie, uchwycił w przelocie między tańcami tylko na chwilę, kiedy instrumentaliści przewracają strony z nutami.
Ale znalazłeś, gdy przemykała w pobliżu drzwi, by w przerwie od podziękowań poprosić o coś kucharzy. Zimne nóżki były za zimne, a ciepłe lody za ciepłe, czy coś w tym rodzaju. Anna nie spróbowała jeszcze niczego w każdym razie, ale nie szkodzi. Znalazłeś ją – to radź sobie.
- Cieszę się, że przyszedłeś. – nie wiedzieć skąd, ale faktem jest, że znalazło się w niej przekonanie, że jednak nie przyjdzie, i to tak silne, że do ostatniej chwili, w której nie stał przed nią we własnej osobie, prędzej spodziewałaby się zobaczyć królową angielską. A przecież sam, twarzą w twarz na dodatek, powiedział jej, że będzie. Wstydź się, Aniu. Skąd u ciebie ta uporczywa skłonność, by w biednego Vita nie wierzyć?
- To jest, chciałam powiedzieć: cieszymy się. – Anna I Konstanty, to znaczy. I chociaż dzisiaj nie wypada jej ani na chwilę o tym I zapomnieć, nawet jeśli było wyłącznie pro forma. Bo chyba się nawet z jej małżonkiem Vit nie miał okazji poznać? Tym bardziej, jeśli przyszedł tylko przez wzgląd na znajomość z nią, powinna się wstydzić swojego zdumienia.
Vit Halíček
Vit Halíček
Sala Balowa Tumblr_nb09k1hiV11qzbjx5o1_500
Bratysława, Czechosłowacja
28 lat
czysta
za Raskolnikami
saper / pirotechnik
https://petersburg.forum.st/t932-vit-halicek#2967https://petersburg.forum.st/t935-halicek-vithttps://petersburg.forum.st/t933-dla-mnie-bombahttps://petersburg.forum.st/t934-cypisek

Sro 22 Lis 2017, 20:49
Nie należy mu się uśmiech inny od tego, który masz zarezerwowany na dzisiejszy wieczór dla tych wszystkich ciotek, nawet jeżeli Vit byłby ostatnią osobą tutaj, która chciałaby wylać na ciebie wiadro pomyj jak tylko odwrócisz się do niego plecami. Ale jemu nic z tych rzeczy po głowie nie chodziło, ba, chyba by nawet nie wpadł na to, żeby Anię, znaczy się w ogóle państwa młodych z jakiegoś powodu obgadywać. Po pierwsze po co, po drugie po co.
Tak było dobrze, z tym uśmiechem wyćwiczonym, ładnym i bezpiecznym, którym go Ania uraczyła, bo na żadne wyjątkowe grymasy nie zasługiwał. W końcu był po prostu jednym z wielu gości, co więcej, jego nieobecności Ania przecież nawet by nie odnotowała. Za dużo biegania, nic dziwnego, że spośród tłumu garniturów nigdzie nie mignął jej ten vitowy. Był elegancki, ale nie wyjątkowy, jak sam właściciel. (ale wciąż najpiękniejszy, trzymam się tej wersji)
Kiwnął głową, zgadza się. Dokładnie tak ma na imię.
I słyszy, że się Ania cieszy, że się państwo młodzi cieszą, bo co innego miałaby powiedzieć i wszystko takie jest podręcznikowe, schematyczne, aż się przykro robi.
- My też. – Ale parska śmiechem, bo to absurdalne, nawet za bardzo, nawet jak na żart.
- To znaczy ja, nie mogę się wypowiadać za Bonię bo. W zasadzie to gdzieś mi się zgubiła. – Wyciąga dłoń i palcami kościstymi długimi jak chłopięce ścieżki do osiągnięcia wymarzonych celów przeczesuje ulizane włosy, na potwierdzenie swoich słów spoglądając przez drzwi i na tłum ponad aniną głową. No i nie ma tej Boni dalej, nie kłamał.
Patrzcie państwo, zgubiła się. Nie ona pierwsza, co? I nie ostatnia to pewne.
- Przynajmniej widzę dokładnie, że tego typu imprezy wszędzie wyglądają tak samo. Też mam identycznie pomarszczonego wujka. – Kiwnął głową z uśmiechem w kierunku gniazda, w którym uprzednio stała nestorka. Nie zdziwiłby się wcale, gdyby Ścibora wujcia znała. Starszyzna czy nie, o głowie tak sporego rodu też niejedne ploty na salonach krążą.
Spogląda na Anię ten nasz Vit znowu i tacy są oh lala oboje przystrojeni i te kwiaty pachną (czy jej od tego głowa nie boli? Bo jeszcze chwilę i Vita zacznie. Ale jak wiadomo, Vit kwiatów nie lubi) i znowu się tutaj nam kroi obrazek całkiem miły i jak ładnie metaforycznie przy drzwiach stoją, bo to już chyba koniec tych ich zabaw w kotka i myszkę, które nigdy tak naprawdę nie istniały, może tylko przez chwilę, może się im tylko coś zdawało. Na przykład, że się lubią.
A gdyby się tak przelotnie w bardziej poematogennych warunkach spotkali, w tańcu na chwilę, w ogrodzie, to czy nie byłoby to niefortunne? Mogliby wtedy pozwolić sobie na jakieś spojrzenie dłuższe, którego absolutnie nie wypada tutaj prezentować, bo jeszcze ktoś przyuważy i pomyśli sobie bogowie wiedzą co, głupoty jakieś. A tutaj na weselu to wielu jest takich, co szukają sensacji. Vit zdążył się już o tym przekonać, w końcu siedzi przy stoliku z Klaudią Wrońską.
- Gratuluję zmiany stanu cywilnego. – Trochę sucho to wygląda, ale wcale tak nie brzmiało, gratulacje szczere i nawet okraszone uśmiechem wcale nie złośliwym. Mógł przecież pogratulować jej nowej biżuterii, czy trochę nie tego by się prędzej od niego spodziewała? Ale to koniec końców chłopiec dobry, tylko czasami pomysły ma głupie, fajerwerki w kieszeniach nosi.
Anna Wrońska
Anna Wrońska
Sala Balowa Tumblr_mskalzWI2k1snyyflo4_250
Moskwa, Rosja
28 lat
czysta
za Starszyzną
tłumaczka w Ministerstwie Magii
https://petersburg.forum.st/t594-anna-lefevre#1014https://petersburg.forum.st/t706-anna-lefevre#1482https://petersburg.forum.st/t707-anna-lefevre#1483

Sro 22 Lis 2017, 22:05
Plotką stoi dwór Wrońskich, na podobieństwo innych starszyźnianych domostw. Każdy chce  tylko gadać o sobie, jeden drugiego prześciga intelektem i urodą, nawet Vit najpiękniejszy się zrobił. A miał nigdy nie pasować do tego świata, kłuć po oczach jak cierń sterczący w poprzek na samym środku bukietu róż pośród karmazynowych płatków, bo przecież jak róże, to czerwone. Zdawało się Ani, że żeby pogawędzić raz na kilka miesięcy będą musieli wspinać się na parkan dzielący jej rzeczywistość od jego. Tymczasem Vit wcale nie odstawał, a jeśli rodowodem, to nieznacznie; Anna zawsze za pan brat była z metryczkami, ale że saper ma w żyłach krew czystą jak kryniczanka – nie wiedziała. To nic, jak zechcą, to zgromadzeni na sali szydercy obgadają i jego. A kiedy dodamy do tej uniwersalnej przywary jeszcze typowo polski pierwiastek wymyślania „żeby sąsiadowi kiszonki spleśniały, a krowa zdechła”, wychodzi że wręcz obowiązkiem lwa salonowego, jak zresztą i lwicy, skrytykować, co się da. Nawet piękną i niepomarszczoną w swej młodości jeszcze panią Wrońską albo drewniany żyrandol, który w balowej wisi już od stu lat i był już czas narzekać albo przywyknąć. Ale nic, zrzędliwe ciotki zostały w tyle, a z przodu – wciąż stoi Vit. Brawo, Aniu, udało ci się ustalić, jak mu na chrzcie dano, i to po raz zapewne tysiąc dwudziesty w przeciągu waszej znajomości, zdarza ci się czasem wracać i przywierać do podstaw i tego, co pewne. Ale co wiesz o nim poza imieniem?
- Może to ten sam? Wiesz, Wrońscy są spokrewnieni ze wszystkimi. – nic o pomarszczonym wujku, jego otyłej żonie, ani o Vita innych krewnych, nawet o rodzicach nigdy nie słyszałaś ani słowa. I nie usłyszysz już, na pewno nie w tym hałasie.
Do ogrodu? Jakbyś zgadł, Vit, takie wczesne wiosenne wieczory Anna najbardziej lubiła spędzać tam właśnie, dyskretny urok pergoli obwieszonej chmielem przedkładając nad duszność wystawnych salonów i półmrok klimatycznych sieni. Każde pomieszczenie dworku na dobrą sprawę mogłoby poetę nastroić do wyobrażania uniesień płochego serca, ale nie ma teraz czasu na zwiedzanie. Ania musi zostać tutaj, bawić gości, więc i Vita. A już wstępnie zabawiony może z Bonią sobie zwiedzi te wszystkie poetyckie zakątki.
No bo co? Nawet najdłuższe ze spojrzeń prosi się w końcu o słowa, więc co by mogło powiedzieć jedno drugiemu już hipotetycznie znalazłszy się choćby w ogrodzie. Niektóre łodyżki chmielu zwieszają się nisko z drewnianej konstrukcji, musiałby odgarnąć je ręką, by szyszką nie dostać w czoło.
Uciekła od niego Bonia? Niemożliwe, taki elegant, aż szkoda by było, ale czy, Aniu nie zdarzało ci się to samo? Może Vit ma nadprzyrodzone zdolności, by interesować sobą potencjalne uciekinierki. A może po prostu macie dziewczyny jeszcze olej w głowie i wiejecie, gdy w powietrzu pachnie prochem albo siarką i zapowiada się, że zaraz wszystko wybuchnie?
- Nie za młoda dla ciebie? – w końcu jesteście w tym samym wieku nieuchronnie prowadzącym do granicy trzydziestki, a partnerka Vita chyba dopiero od niedawna ma dwójkę z przodu w liczbie przeżytych lat. Stan małżeński jeszcze nie leżał na niej jak ulał, ale jest szansa, że jego powaga już się Ani udziela i powiedzmy, że może sobie pozwolić na podobne uwagi. Chociaż takie wcale nie powinny padać w rozmowie, jaką odbywali. Powinna się zatrzymać na gratulacjach, na podziękowaniu i z głowy.
A więc:
- Dziękuję.
Vit Halíček
Vit Halíček
Sala Balowa Tumblr_nb09k1hiV11qzbjx5o1_500
Bratysława, Czechosłowacja
28 lat
czysta
za Raskolnikami
saper / pirotechnik
https://petersburg.forum.st/t932-vit-halicek#2967https://petersburg.forum.st/t935-halicek-vithttps://petersburg.forum.st/t933-dla-mnie-bombahttps://petersburg.forum.st/t934-cypisek

Sro 22 Lis 2017, 22:56
Aniu kochana, ależ on nie pasuje. Nie pasuje wcale, dlatego uciekł gdzie pieprz rośnie, zaszył się w mugolskim wieżowcu w Petersburgu z dala od ogrodu rodzinnego, co nie znaczy, że nie wie, którym widelcem z bogatej zastawy powinien się zabić.
(Odpowiedź nie jest trudna, chodzi o pierwsze nakrycie z lewej strony – danie zasadnicze mięsne)
Lepiej by zatem było, abyś się nigdy Aniu nie dowiedziała o tych wujkach i rodzicach i wszystkich innych sprawach, które porzucił na rzecz ciasnej kawalerki w szarym klocu z wielkiej płyty i jabłek na obiad. To nie są ciekawe historie, wiesz, zupełnie podobne możesz usłyszeć kogokolwiek tylko tutaj zaczepisz. Może tamtą o, cioteczkę?
- Nie, to nie ten sam. Rozpoznałabyś go, wujek Bolek zawsze chodzi w mundurze obwieszony tymi wszystkimi orderami, sztywny i trochę ode mnie niższy, już mu się wiek daje we znaki. Nic dziwnego, ile mu stuknie w tym roku? – Te ordery to go nawet rozbawiły, ale zamilkł na chwilę zastanawiając się nad wujka wiekiem.
Dzieci, o czym wy rozmawiacie na weselu.
- W każdym razie będzie po osiemdziesiątce, ale nie wygląda, to jest taki wiesz. Podręcznikowy Halićek.
Prezentuje się świetnie, wypowiada dyplomatycznie, bagnet na broń.
Przeszedł kelner z tacą lewitującą, lejąc wódkie elegancko, przecież, że nie szampan. Więc Vituś nie odmówił. Ale trzyma literatką i rachuje, zamiast wypić od razu zawartość.
- Dobra, mój dziadek ma osiemdziesiąt trzy, a Bolek jest dwa lata starszy, to osiemdzięsiąt pięć. Przepraszam, o czym ja ci mówię, zanudzam cię na własnym weselu jak każda inna stara ciotka. – Uśmiechem jeszcze próbuje trochę uratować tą atmosferę, która zapadła, chociaż całkiem to zabawne. Ile to się można dowiedzieć stojąc w drzwiach.
- Zdrowie młodej pary. – Jeśli się i Ania skusiła na kieliszek, to się nawet Vit stuknął.
I na tacę.
Wódka tylko bez popity, a jeśli już, to wodą. Wtedy się nie ma zgagi.
No i widzisz Aniu, historie jak w każdej innej rodzinie, bracik dziadka ma ordery, nawet nie musiałaś pytać cioteczek.
Albo tamtego kuzyna czy kim jest ten żyraf wysoki, całkiem taki z urody vitusiowaty, tylko młodszy. Tak wiekiem to w zasadzie w sam raz do Boni.
No i tutaj się schody zaczynają, bo temat podjechał poważniejszy, mógłby Vit machnąć ręką i zbyć tą zaczepkę, tylko się tak składa, że owszem, Bonia jest za młoda. Więc chwilę się tak pięknej Ani w bieli przygląda i z tego rozbawienia orderami i wujkami trochę przeszedł w spokój, który zwykle okraszony jest jeszcze zażenowanymi uśmiechami. No, nie inaczej.
- Jest za młoda. – Przyznaje całkiem szczerze, chociaż wcale nie zażenowany.
Ale dumny też nie. Chyba mu nic nie pozostało, tylko się z siebie śmiać. Przynajmniej się dzisiaj dobrze bawi i nic go nie irytuje. Nie w takim stopniu jak ostatnio.
- Jest młoda. Jest taka niewinna, że… Nie wiem. Trochę nie wiem jak się z nią obchodzić.
A może jednak to spotkanie przy drzwiach to wcale nie jest koniec. Może to jednak metafora jest czegoś innego. Od takich rozmów to się przyjaźnie zaczynają.
Aleksei Karamazov
Aleksei Karamazov
Sala Balowa 09b31066986ad8982ed7a19051007650
Samara, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
właściciel Masquerade, aspirujący twórca zaklęć
https://petersburg.forum.st/t1022-aleksei-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1023-aleksei-karamazov#3608https://petersburg.forum.st/t1024-do-you-darehttps://petersburg.forum.st/t1025-hygin#3611

Sro 22 Lis 2017, 23:42
Kładę dłoń na jej dłoni, kłaniając się co raz jakiejś mniej lub bardziej znajomej twarzy. Prowadzę ją wśród tłumu gości, którzy zgodnie kroczą w stronę sali balowej. Gramy. Ona i ja. Nasze usta wyginają się w uprzejmych, wystudiowanych uśmiechach. Przywitania są krótkie i taktowne, w końcu czas będzie jeszcze na dłuższe rozmowy - teraz poświęćmy jeszcze chwilę uwagi parze młodej. Nie różnimy się niczym od innych, tak licznie zgromadzonych tego dnia par. Jesteśmy piękni, młodzi, szczęśliwi. A przynajmniej na takich próbujemy się kreować. Uczono nas tego już od samego początku. Wśród ludzi nie wolno nam zdejmować maski, nie wolno pokazywać na zewnątrz tego co dzieje się w środku, trzeba grać, tańczyć w rytm granej muzyki.
- Tylko nie ciśnij nim we mnie - mówię, podając swej narzeczonej kieliszek szampana, który udało mi się przechwycić z przelatującej obok, lewitującej tacy. Sam nie wiem, czy był to żart, czy pobożna prośba. Cóż, w zaistniałych okolicznościach wszystko było możliwe. - Zdrowie państwa młodych! - wznoszę toast wraz z pozostałymi i wychylam na poczekaniu cały kieliszek, by następnie cisnąć nim o podłogę. Wolałbym chyba, żeby była to ognista, albo przynajmniej coś co zawiera więcej niż pięć procent, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Anna i Konstanty już po chwili zaczynają wirować na parkiecie, a wszystkie spojrzenia są zwrócone ku nim. Nie mija parę minut i jedna nuta, ustępuje kolejnej, zachęcając również innych do stawiania kroków w rytm muzyki.
- Mogę pannę prosić? - pytam, skłaniając się nisko. Wyciągam do Jasny rękę i już po chwili zaciskam na niej swe palce, pewnie i stanowczo. Tak też prowadzę ją wgłąb parkietu, gdzie jak mam nadzieję, w spokoju będziemy mogli dojść do pewnego konsensusu. Kładę drugą dłoń na jej tali i w dość szybkim geście, przybliżam ją do siebie tak, że teraz jesteśmy niemal nieprzyzwoicie blisko. Jednak muzyka gra a my suniemy w jej rytm, tak jak i inni. Nikt więc nie spostrzeże się, że szepce jej cokolwiek do ucha, że trzymam zbyt blisko siebie.
- Chciałbym Cię przeprosić za to jak zachowałem się w Carskiej, powinienem był bardziej nad sobą panować - przerywam by okręcić ją wokół własnej osi i znów przyciągnąć do siebie. - Ostatni czas nie był dla nikogo łaskawy a nadmiar alkoholu zrobił tego wieczoru swoje - alkohol i niezbyt dobrane towarzystwo, Alekseiu. Następnym razem będę pamiętał, by trzymać Jasnę z daleka od Leona i Leona z daleka od Jasny. Najwidoczniej tej dwójce nie jest pisane żyć ze sobą w zgodzie - nawet przez wzgląd na mnie.
Korzystam z chwili i patrzę jej prosto w oczy, tak jak powinienem to robić przez resztę tańca, jednak chwilowo nad zasadami, góruje chęć zaprowadzenia względnego spokoju, pomiędzy jej osobą a moją. Próbuję odczytać cokolwiek, co kryje się za jej chłodnym spojrzeniem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, nie obchodzi mnie gra czy dobrze dopasowana maska obojętności. Chcę prawdy. Chcę szczerości.
Co mi się stało i co zrobiłem z Alekseiem Karamazovem? Nie wiem. Póki co nie chcę znać odpowiedzi na to pytanie - gdybym jednak chciał, musiałbym spytać jasnowłosej bestii przede mną.
Jasna Sorokina
Jasna Sorokina
Sala Balowa Tumblr_of96uwweAM1v4pixto1_540
Irkuck, Rosja
24 lata
błękitna
za Starszyzną
klątwołamacz, specjalizacja: magia rytualna
https://petersburg.forum.st/t1045-jasna-sorokinahttps://petersburg.forum.st/t1262-jasna-sorokina#5059https://petersburg.forum.st/t1068-jaszka#3913https://petersburg.forum.st/t1059-rave

Czw 23 Lis 2017, 04:20
Łatwość z jaką żonglowali noszonymi maskami wzbudziłaby zachwyt na ustach jej matki, pani Sorokina bowiem wierzyła, że już za młodu skorupka nasiąka. Mogli być najbardziej bezlitosnymi graczami politycznej sceny Rosji za te trzydzieści lat, jeśli tylko dożyją tego czasu i w którymś momencie postanowią współpracować. Nachyliła się by ucałować kilka koleżeńskich, upudrowanych policzków, przystanęła kiedy Aleksiej poza uściskiem dłoni był zobowiązany zamienić z kimś kilka słów, będąc godną pozazdroszczenia ozdoba jego rękawa, niczym ta szmaragdowa zapinka, błyskająca w świetle lamp. Pozory szyku i elegancji, jak lwia większość z obecnych, obłudnicy, tłuści od kłamstw. Podążała wzrokiem za jego wzrokiem, ciekawa kiedy w końcu zawiesi spojrzenie na czyichś jędrnych pośladkach bądź opiętych suknem piersiach - byłby to moment, kiedy mogłaby w spokoju opuścić jego towarzystwo. Może nawet wrócić wcześniej do domu? Wykręciłaby się bólem głowy, czy coś...
- Absolutnie. - uśmiechnęła się ze słodkim jadem, toczącym się perłą w kącikach ust - Szkoda kieliszka... - na rzucanie nim w Karamazova. Uniósłszy toast wypiła go z trudem, bo węzeł na dnie brzucha pozostawiał zasupłany ciasno tak teraz jak i od początku wieczora, kiedy Aleks ucałował jej dłoń na powitanie. Szkło prysnęło o posadzkę wtórując innym dopełniającym tradycji po czym na chwilę znów pozwoliła sobie odpłynąć od obowiązku poświęcania uwagi swojemu partnerowi, by z cieniem uśmiechu przyglądać się wirującym w tańcu młodym. Życzyła im najlepiej, choć zdawało się, że pod natłokiem zimnej słowiańskiej rzeczywistości w końcu wszystko pęknie, najżarliwsza nawet miłość nie przetrwa zimy. Wrońscy byli rodem, który od dawna napawał ją zachwytem - dziś, przechadzając się po dworku, widząc dzbany pełne kwiatów i ściany oświetlone ciepłym światłem świec, nie umiała uniknąć dziwnego wzruszenia i smutku, wywołanego tęsknotą za domem. Wszystko było tu piękne i miłe, a jednak i tak wolała obojętną biel ścian w Irkucku. No, może póki co biel, żona Endara zdawała się robić wszystko, by zmienić wystrój domu, rozstawiając po kątach te szkaradne indiańskie totemy.
Dalej zanurzona po szyję we własnych przemyśleniach, zastanawiając się jak wywalić kachiny ze zbrojowni bez obrazy uczuć Adeli i wchodzenia na niepewny grunt z Endarem, dała się objąć w tanecznym uścisku i poprowadzić w rytm muzyki. Byłaby dalej myślami błądziła po meandrach swoich codziennych rozterek, znajdując w nich chwilę dystansu od towarzystwa nieszczęsnego narzeczonego roku, gdyby ten jednak nie postanowił krótkiego tańca zamienić w pole do dyskusji, na co skrzywiła się szpetnie. Tak chcesz to rozegrać, Aleksiej? Bezpiecznie, wśród ludzi, żeby nie mogła Ci wygarnąć co rzeczywiście o Tobie myśli i o tym wszystkim co jej serwujesz od dnia waszych zaręczyn?
Cmoknęła.
- Nie kłopocz się najdroższy, było minęło. - odpowiada znużonym głosem, na chwilę tylko tracąc rezon, gdy po eleganckim obrocie wpadła na powrót w jego ramiona. Miał ciepłe dłonie których dotyk przyprawiał ją o dreszcze, nie mogła pozbyć się jednak złośliwej myśli, że pewnie dlatego jest tak wprawnie delikatny, bo wiele dam uwodził w tańcu i raczej nie była daleka od prawdy.- Ja również nie zachowywałam się jak dama, czego wyraz najgłębszego żalu oddałam w swoim liście... - kontynuowała unikając jego spojrzenia- Skłonna jestem nawet przeprosić Twojego drogiego przyjaciela, by zadośćuczynić mojemu zachowaniu. - nie zapowiadało na to, by miała dać Aleksowi przestrzeń do szczerych przeprosin, odbijając wprawnie piłeczkę według standardowych konwenansów towarzyskich. "Och jak mi przykro", "Nie, nie mi bardziej przykro", "Absolutnie, mi bardziej przykro" i tak dalej i tak dalej.
Gdy ich spojrzenia zetknęły się na dłużej nie mogła powstrzymać cierpkiego wyrazu twarzy i brwi unoszących się nieubłaganie łukiem szczerego powątpiewania.
- Nie do wiary. - głos jej drgnął, jakby przymierzała się do darcia mordy, ale jednak nie- Alkohol nie jest najlepszym doradcą..? - już Ty Aleksy wiesz o tym najlepiej, nie ona jedna przyprawiała Cię o ból głowy i pewnie nie ona ostatnia. Perypetie z Marcelą, Endar dyszący w kark, pijackie noce w towarzystwie Antona, Maskarada i próby utrzymania wizerunku domu rozkoszy nieco ponad zwykły uliczny burdel, przyjaciele mający tysiące oczekiwań, ojciec mający tysiące roszczeń, rodzeństwo niezainteresowane Twoim samopoczuciem. I Jasna, która zamiast być Twoim najsilniejszym wsparciem, stała się Twoim wrogiem, zanim zdążyła w ogóle zastanowić się nad sojuszem.
Anna Wrońska
Anna Wrońska
Sala Balowa Tumblr_mskalzWI2k1snyyflo4_250
Moskwa, Rosja
28 lat
czysta
za Starszyzną
tłumaczka w Ministerstwie Magii
https://petersburg.forum.st/t594-anna-lefevre#1014https://petersburg.forum.st/t706-anna-lefevre#1482https://petersburg.forum.st/t707-anna-lefevre#1483

Czw 23 Lis 2017, 20:56
Jeśli tak zjawiskowe z niego indywiduum, to Anna pewnie jednak rozpoznałaby, że ten pomarszczony pan to nie wujek Bolek. Nie znała, co prawda, wystarczającej ilości podręcznikowych Halićków, by móc wysnuwać wnioski istotne statystycznie na ich temat, ale z Lazarevami było mniej więcej tak samo. W dziewięćdziesięciu ośmiu i pół procentach rudzi jak wiewiórki. Nawet Ania, dla przedstawicieli głównej linii rodu piąta woda po kisielu, może pochwalić się ognistą grzywą sygnowaną ich genami. Drobna to cecha i pozornie nieznacząca, ale czegoś tam dowodzi, a to Ani wystarczy, by stwierdzić, że jeden podręcznikowy Halićek jej wystarczy. Z każdym kolejnym byłoby już zbyt głośno, tłoczno, chyba nie umiałaby sobie poradzić.
- Nie, nie, to przecież ciekawe. Nigdy mi nie opowiadałeś. – okoliczności dobrali z najgorszym możliwie wyczuciem, to prawda. Ale Ania chętnie słuchałaby dalej, na przykład za co Bolek dostał tyle odznaczeń. Przemknęła jej przez głowę nawet myśl, czy Vita poświęcenie dla bezpieczeństwa narodowego też bywa tak doceniane. Jakoś nie umiała wyobrazić go sobie w mundurze.
Ale za to z zobaczeniem, choćby oczyma wyobraźni, szarej kawalerki nie byłoby żadnego problemu. Ania ma żywą wyobraźnię (choć, jak widać, niepozbawioną ograniczeń) i nawet mogłaby zainspirowana opowieścią poczuć w ustach smak jabłek. Nie wie tylko, czy Vit częściej jada renety czy papierówki. A gdyby wujek Bolek postanowił z zaskoczenia wpaść na herbatę (a kubki we wzorki czy gładkie?), też wiedziałaby mniej więcej, jakiego obrazu się spodziewać.
O. Niech będzie, że Ania się napije, na ochłonięcie – chciała przecież. Nic to, że zamiast chłodniej zrobiło jej się gorąco.
- Zdrowie. – Vit miał okazję się stuknąć, spokojna głowa. W najgorszej sytuacji to stuknięcie poniesie się po sali echem, że oto się pani młoda rozpija z jakimś obcym facetem pod drzwiami, ale jaki z niego obcy? Przecież to przyjaciel. Prawie.
Nie twoja sprawa, tak powinien jej powiedzieć. W końcu człowiek dorosły według norm prawnych całego świata i z przynależności gatunkowej rozumny ma pełne prawo decydować o sobie i preferowanym wieku, płci, i tak dalej, i tak dalej, swoich towarzyszy. I Annie nic do tego, o ile oczywiście prawo nie ma zastrzeżeń do żadnej z tej decyzji, a jej uczciwość nie pozwoli tego faktu zignorować. Czyli – nie jej sprawa. Ale w dniu swojego ślubu kobieta ma zawsze rację, więc na tę okoliczność może zagwozdkę Vita swoją sprawą uczynić.
- Najlepiej szczerze. I nie za szybko. – żeby się nie wypaliło to coś, co między nimi dwojgiem pewnie wybuchło przedwcześnie, bez ostrzegawczego syku palącego się lontu zanim jeszcze zdążyli zauważyć tego czegoś ewentualność.
Jak mówi, tak być powinno, a najlepiej jeszcze na jasno określonych zasadach. Nauczona postępowaniem Konstantego, Anna najzajadlejszej rywalce nie życzyłaby niepewności i frustracji, jaką jej zafundował. Poważnie, niepoważnie, blisko, daleko, powoli, jak najszybciej. I tak na tej karuzeli aż do dziś.
Ania byłaby dobrą przyjaciółką dla Vita. Spokojna i rozsądna, on pewnie nie ma nikogo takiego. Ale przyjaźń to duża rzecz, wymaga zaangażowania i czasu, a drzwi – nawet ogromne i rzeźbione – to na ogół jednak tylko drzwi.
Aleksei Karamazov
Aleksei Karamazov
Sala Balowa 09b31066986ad8982ed7a19051007650
Samara, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
właściciel Masquerade, aspirujący twórca zaklęć
https://petersburg.forum.st/t1022-aleksei-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1023-aleksei-karamazov#3608https://petersburg.forum.st/t1024-do-you-darehttps://petersburg.forum.st/t1025-hygin#3611

Pią 24 Lis 2017, 01:17
Zabawne, jak szybko role mogą się odwrócić. Z uciekającego, stałem się goniącym. Z kogoś kto sam chciał tuszować prawdę kłamstwem, kimś kto teraz sam pragnął ową prawdę usłyszeć. Ale czy na pewno? Czy wiedziałem co robię? Absolutnie nie. Zupełnie jak przez większość swego życia, znów działałem pod wpływem chwili, impulsu, emocji. Listy domagające się atencji z mojej strony, wychodzące spod delikatnej dłoni Sorokiny nie były pożądane (czy na pewno?), lecz ich brak powodował dziwnych ucisk w żołądku. Ostatni zdobiły słowa nakreślone żalem i gniewem, w których Jaszka przyznawała się do wielokrotnych prób zdobycia mego serca, finalnego zakończenia batalii o nie oraz ostrzeżenie, bym broń boże nie próbował zdobyć jej, wciąż pozostawiał niesmak. Wszak nigdy nie próbowałem jej zdobywać. Nie chciałem. Nie myślałem o tym. Była przyjaciółką Iskry, koleżanką mijaną na korytarzach szkolnych. Siostrą jedynego Sorokina, z którym ucinałem pogawędki nie z obowiązku a czystej przyjemności. Była wybranką moje ojca, nie moją. Nigdy nie patrzyłem na nią jak na kogoś, z kim faktycznie mogłoby mnie łączyć coś więcej, niżeli podpisany w urzędzie papier i dwa złote krążki, po jednym dla każdego z nas. Darzyłem ją sympatią, uważałem za jedną z inteligentniejszych panien jakie spotkałem na swej drodze ale nic więcej. Dlaczego więc teraz czułem się tak... dziwnie?
Zmarszczyłem brwi, chyba bardziej jako reakcję na własne myśli niż na dźwięk słów swej narzeczonej,  lecz i na nie musiałem szybko zaprotestować.
- Nie, Jasno - znów brzmiało to jak polecenie. - Nie powinnaś wyciągać do niego ręki, nie jako pierwsza - prostuję swą myśl, a ton mój nie brzmi już tak szorstko jak przed chwilą. - Wszystkich nas poniosło i bez wątpienia nikt nie zachował się należycie, jednakże pamięć mam dobrą a i z wiedzą o manierach oraz etykiecie  - tu możesz wierzyć lub nie - ale zapewniam, że na bakier nie jestem - przerywam by ponownie okręcić ją wokół własnej osi. - Leon sprowokował Cię swoimi ciętymi komentarzami, to on pierwszy wbił szpilkę. Jest mężczyzną a co za tym idzie, zgodnie z zasadami i własnym sumieniem, winien przeprosić pierwszy - mówię spokojnie, dalej prowadząc nas w rytm grającej muzyki. Nie próbuję się jej przypodobać w żaden sposób, nie zabiegam o jej łaski. Mówię co myślę, praktycznie zawsze, jeśli tylko mam możliwość na odrobinę szczerości a nie piękne plecenie od rzeczy, byleby tylko połechtać ego rozmówcy.
- Skoro pokazałaś już, że masz pazury to ich nie chowaj - dodaję, na chwilę zatrzymując spojrzenie swych chłodnych tęczówek na jej twarzy. Nie chciałbym, żeby rozpętała teraz trzecią wojnę światową, ale też nie byłbym rad widząc, jak wycofuje się ze wszystkiego co powiedziała -  a przecież mówiła szczerze. Wiedziona alkoholem, niemiłą sytuacją z przeszłości, żalem targającym jej sercem czy rodowymi obowiązkami - nieważne. Jej niechęć do Leona była prawdziwa. Jeśli nie darzy go sympatią, nie chciałbym, żeby tylko ze względu na mnie potulnie skuliła ogon i uciekła do kąta. Nawet nie wiem czy dalej byłaby wtedy tą Jasną Sorokiną.
Jej przytyk na temat alkoholu skwitowałem krótkim uśmiechem. Mimo wszystko, wciąż nie łatwo był przebić się przez tą wzmacnianą przez lata tarczę obojętności, jaka chroniła mnie przed podobnym wbijaniem szpilek.
- Sama powinnaś o tym wiedzieć najlepiej - odpowiadam jej, lecz nim zdąży zabić mnie spojrzeniem, lub rzucić we mnie kolejnym niewybrednym komentarzem, odsuwam ją od siebie i ponownie sprawiam, że wiruje wokół własnej osi a kiedy wraca, odległość dzieląca nasze ciała jest niemal nieprzyzwoita. Ciekaw jestem, gdzie tym razem wyznaczyła granicę. Od naszego ostatniego tańca minęło sporo czasu, nasza relacja stała się bardziej napięta a mimo to nie rozluźniała uścisku, nie uciekała. Nie skomentowała żadnego mojego zachowania, które winna ukrócić już w zarodku a zrobiłaby to z pewnością, gdyby tylko chciała. Uśmiechnąłem się sam do siebie, tuż przed tym, jak nachyliłem się nad jej uchem.
- Czemu wciąż chcesz być moja, Jasno?
Konstanty Wroński
Konstanty Wroński
Sala Balowa WjiKPQc
Kaliningrad, Rosja
31 lat
błękitna
za Starszyzną
uzdrowiciel i zastępca dyrektora Oddziału Zakażeń Niebezpiecznych
https://petersburg.forum.st/t702-konstanty-wronskihttps://petersburg.forum.st/t708-konstanty-wronskihttps://petersburg.forum.st/t710-konstanty-wronskihttps://petersburg.forum.st/t709-merkury#1489

Pią 24 Lis 2017, 03:43
Wszystko dzieje się bardzo szybko. Jeszcze przed chwilą byli w ogrodzie na ceremonii, która była dla nich najważniejszą częścią całego wydarzenia, a teraz są na Sali Balowej, gdzie właśnie oficjalnie rozpoczyna się wesele wraz z krótką przemową babci Ścibory. Choć początkowo Konstanty bardzo się stresował, to wraz z pierwszym kieliszkiem wódki od razu się uspokoił – podobnie kojąco działało na niego towarzystwo Anny, która od dnia dzisiejszego była już jego żoną. Pierwszy taniec poszedł im bardzo sprawnie i bez potknięć. Mimo że Wroński nigdy nie miał problemów z poruszaniem się na parkiecie i czuł się na nim niezwykle pewnie, zazwyczaj gromadząc wokół siebie ciotki, które ustawiały się w kolejkę, by z nim zatańczyć, to przed ślubem postanowili wziąć kilka lekcji tańca. Na wszelki wypadek. Nie chciał przecież źle wypaść, biorąc pod uwagę, że ostatnimi czasy jego frekwencja na jakichkolwiek balach i przedsięwzięciach organizowanych przez Starszyznę była znikoma. Całe szczęście, parkiet szybko zapełnił się innymi parami, a weselna zabawa potoczyła się własnym torem. Konstanty nie miał problemu z tym, by na moment rozdzielić się z Anną – jeszcze będzie nie raz i nie dwa okazja, by dzisiaj wspólnie zatańczyć czy zrobić obchód po Sali Balowej, witając się po kolei i wdając się w pogawędki z każdym z gośćmi. Postanowił więc ten czas wykorzystać na rozmowy z rodziną, lecz na horyzoncie mignęła mu Vera, do której postanowił podejść. Ucieszył się, że dotrzymała słowa i pojawiła się na ślubie, zwłaszcza że miał świadomość tego, jakie jest jej podejście do takich spraw.
- Któż to tak pięknie dzisiaj wygląda! Jeszcze bym pomyślał, że chcesz przyćmić na weselu moją żonę – zagaduje znienacka Wroński do Drăculescu, uśmiechając się do niej wesoło i przy okazji kiwając głową na powitanie w kierunku swojego wujka Grzymisława, którego minął po drodze. Choć myśl, że musi porozmawiać jeszcze z tyloma osobami nieco go przeraża, to cieszy się na myśl o pogawędce ze swoją przyjaciółką. Zastanawia się, czy Vera postanowiła z kimś przyjść, czy jednak zdecydowała się na własne towarzystwo. Niemniej jednak zaraz przypomina sobie, że w ręku trzyma dwa kieliszki, dlatego jeden z nich wręcza kobiecie. Dziś jest ten dzień, w którym nie wolno mu odmawiać, więc dba o swoich gości, jak przystało na prawdziwego gospodarza. – Powiedz mi, tak między nami, jak ci się podobała nasza ceremonia w ogrodzie? Mam nadzieję, że nie było widać po mnie stresu – śmieje się Wroński, wyciągając rękę w górę wraz z kieliszkiem. Uwaga, pan młody wznosi toast, a w myśl staropolskich zwyczajów ich nigdy dość. Wypatruje tym samym najważniejszej dla niego osoby na Sali Balowej, czyli Anny, zauważając ją w towarzystwie Halíčka. Dziwi się, że i on został zaproszony na wesele, lecz zaraz uświadamia sobie, iż niewiele miał do gadania przy liście gości. Nie zawracając już sobie tym głowy, szybko wypija kieliszek wódki, lekko wykrzywiając przy tym twarz.
Zdrowie państwa młodych!
Jasna Sorokina
Jasna Sorokina
Sala Balowa Tumblr_of96uwweAM1v4pixto1_540
Irkuck, Rosja
24 lata
błękitna
za Starszyzną
klątwołamacz, specjalizacja: magia rytualna
https://petersburg.forum.st/t1045-jasna-sorokinahttps://petersburg.forum.st/t1262-jasna-sorokina#5059https://petersburg.forum.st/t1068-jaszka#3913https://petersburg.forum.st/t1059-rave

Pią 24 Lis 2017, 10:42
Wszyscy wyglądali tak pięknie, wirując w rytm muzyki, w uściskach i drobnych półkrokach, sunąc po wielkim parkiecie. Wbrew pozorom Jasna bardzo lubiła tańczyć, choć nie zamierzała się do tego otwarcie przyznawać. Zdarzało się jej nawet ostatnio przyglądać Adeli, żonie Endara, która bez skrupułów i wstydu tańczyła po korytarzach domu bądź hasała w podskokach po ogrodzie. Była młodsza od amerykanki, a jednak więcej w niej było powściągliwości niż w trzech Adelach na raz, o zgrozo, zawsze myślała przecież, że jest taką kapryśną małą księżniczką. Czuła napięcie, które jak iskra elektryczności przeskakiwała między nią, a Aleksiejem, choć nie umiała sprecyzować na czym ono bazuje. Kręcąc się w kolejnym obrocie wpadła na chwilę w pułapkę własnych myśli, kręcąc się przed wyborem szczerość czy codzienność. Czy chciała być wobec niego szczera? Miała poważną obawę, że oddarta z chichotów, kokieterii i wydętych w grymasie ust nie była wystarczająco ciekawa dla człowieka pokroju Karamazowa. Obawiała się, że bez kłamstewek, prychania i rzucania talerzami była tylko jedną z wielu bezbarwnych młodych arystokratek bez osobowości. Widziała jednak niepowstrzymany upór w jego spojrzeniu i mięsień, przeskakujący nerwem po żuchwie. Skrzywiła się na kolejne "Nie, Jasno" wciąż dostając dreszczy na samo wspomnienie sławetnego "Milcz", które padło w bardzo podobnym tonie z jego ust. Nie przyjmowała poleceń, miała duże trudności z chyleniem karku, była zbyt rozpieszczona by kiwnąć na to głową i zwyczajnie posłuchać. Tylko teraz, w tańcu, wirując wiedziona jego dłońmi nie miała problemu by ulegać jego krokom i naporowi ciała. Wysłuchała jego wypowiedzi i jak na małą żmiję przystało zapamiętała każde słowo, obiecując sobie, że dziś będzie inaczej, dziś jej nie poniesie, dziś będzie dystyngowana i elegancka, żadnych ekscesów.
- Jestem gotowa przeprosić pierwsza, jeśli Cię to zadowoli, Aleksieju. - powiedziała zaciskając lekko usta. Było jej wyjątkowo trudno unikać jego wzroku kiedy tak tulili się do siebie i nie chciała wyglądać komicznie, kręcąc głową na wszystkie strony byle tylko z daleka od karamazowej twarzy, spojrzała w końcu w jego oczy i po raz kolejny uderzyła ją świadomość jakim był okrutnie przystojnym mężczyzną. - Wydaje mi się, że nie jesteś ukontentowany faktem posiadanych przeze mnie... pazurów. - chrząknęła lekko, próbując ukryć rozbawienie tym zwrotem. W sumie racja, pazury, choć zdawać by się mogło, że była raczej śliskobrzuchą żmiją, to jednak pazury pasowały doskonale. Nie chciał, by podkuliła ogon i uciekła do kąta? Mniej więcej tak zrozumiała intencję tej bury, którą odprawił w Carskiej Restauracji tamtego wieczora. Zamknij się i won do pokoju, młoda damo.
Ugięła się lekko pod jego dotykiem, gdy łagodnie przesunął dłonią po jej talii. Tańczyli jak wszyscy, choć balansując na granicy przyzwoitości. Czy to Twój sekret, panie Karamazow? Sytuacje stresowe prowokują napięcie seksualne? To całkiem naturalne u mężczyzn, choć sprytna kobieta zawsze umiała taki fakt obrócić na swoją korzyść. Uśmiechnęła się, tak, alkohol był niemal codziennością. Żyli w kraju w którym wódka była drugim najlepiej sprzedającym się produktem na rynku, jak mieliby unikną miękkiej obojętności, jaką obiecywała konsumpcja drinków?
Wpadła znów w jego ramiona i nim zdążyła wypluć jakiś jadowity komentarz zgasił cały ciężko pracujący system w jej głowie jednym pytaniem, wyszeptanym słodko prosto do ucha niczym miłosne wyznanie. A było to wyzwanie. Odsunęła się zaraz patrząc na niego z powagą w oczach, dlaczego pytał? Czy tak łatwo ją odczytać? Milczała przeciągłą chwilę, niemal do końca utworu, formując w głowie wszystkie fronty, zastanawiając się którą podążyć ścieżką logiczną. Mogła mu na poczekaniu sprzedać jakieś piękne kwieciste wyznanie o przyszłości ich rodów, mogła gorzko i złośliwie podkreślić, że to nie jest ich wybór, mogła płaczliwie i manipulując zrobić z siebie ofiarę, mogła chłodno uciąć tę dyskusję nie zagłębiając się w dalsze pytania.
- Widzisz... - zaczęła z namysłem, obierając zupełnie inną drogę, znacznie mniej spodziewaną- ... wszystko w naturze dąży do równowagi. Spokoju. Szczęścia. Bardzo chciałam wierzyć, że cokolwiek nas czeka w przyszłości - uda się nam je osiągnąć. - uniosła jeden kącik ust w bladym uśmiechu - Niestety, chyba nie mam wystarczającej cierpliwości, Ty też nie wydajesz się cierpieć na jej nadmiar. Moje romantyczne marzenia o szczęściu mogą nie wystarczyć w starciu z chłodną fasadą Twojej obojętności. Jeśli nie ma w Tobie miłości, z pustego i Salomon nie naleje, ale będę przy Tobie. Tak nam zostało pisane. - skłoniła się lekko, odstępując go na krok wraz z końcem utworu.
Vera Drăculescu
Vera Drăculescu
Sala Balowa 9c5c225e6a854aa9fb8594fe45db8ca961a97f45
Bukareszt, Rumunia
31 lat
błękitna
neutralny
nauczycielka
https://petersburg.forum.st/t842-vera-draculescu#2344https://petersburg.forum.st/t846-vera-draculescu#2362https://petersburg.forum.st/t844-dragon-lady#2358https://petersburg.forum.st/t847-aithusa#2363

Pią 24 Lis 2017, 16:55
Ceremonia minęła dość sprawnie, musiała to przyznać. Myślała, że będzie jej się dłużyć, ale całkiem szybko poszło. Teraz tylko obgadać pana młodego, zaznaczyć swoją obecność tym samym, by Konstanty pamiętał, że tutaj była... i zmyć się jak najszybciej. Na Welesa, jak ona nienawidziła takich spędów, za bardzo kojarzyły się jej z domem. Ba! Brakowało tylko jej ojca, który by patrzył na każdy jej krok, by później jej wypomnieć wszystkie możliwe błędy. Ugh. Pokręciła głową i przyglądała się osobom na parkiecie z braku lepszego zajęcia, nie zagadywała do nikogo, bo nie widziała chwilowo żadnej znanej twarzy, nie żeby jakoś panicznie potrzebowała do kogoś otworzyć usta. Widziała wcześniej gdzieś Cecila z narzeczoną, ciekawe czy on się bawi tak samo wybornie jak i ona. Jedyne co ją pocieszało i sprawiało, że jeszcze nie uciekła stąd, to fakt, że Konstanty wyglądał na zadowolonego i szczęśliwego, a to się dzisiaj liczyło... prawda? Szczęście pary młodej. Zdała sobie sprawę, że w sumie nie znała Anny zbyt dobrze, praktycznie wcale. Rozmawiała z nią może raz czy dwa w życiu. Trochę słabo jak na żonę jej najlepszego przyjaciela, ale cóż. Takie życie. Też jej się nie śpieszyło do nadrobienia tego. Przestąpiła z nogi na nogę, kiedy z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos. Trzeba było przyznać, że trochę się zamyśliła, opierając się o tą ścianę. Uśmiechnęła się i spojrzała na przyjaciela.
- A któż to wyszedł z pracy... Szpital nie zawali się bez twojej obecności tam? - odpowiedziała sarkastycznie i uśmiechnęła się delikatnie. Przecież on całe życie był w pracy, była zdziwiona, że na własny ślub stamtąd wyszedł! Nie no, żartowała sobie... ale nie byłaby zdziwiona jakby ślub się odbył w kapliczce w szpitalu. Pewnie gdyby Konstanty to organizował, to mogłoby tak być, ale że to głównie zajęcie rodziców i innych takich, to musiało być na bogato.
- Wiesz dobrze, co myślę o takich uroczystościach. - Wywróciła oczami, kiedy zapytał ją o zdanie, w międzyczasie biorąc bez gadania od niego kieliszek z wódką. Nie była wielkim znawcą. Co najwyżej mogła mu powiedzieć, że sprawnie się uwinęli! - Nie wyglądałeś na zdenerwowanego, gładko ci poszło. No a sama uroczystość, wyglądała ładnie... macie ładne ogrody. - Wybrnęła jakoś chyba. Dobrze Kostek wiedział, że gdyby to nie był JEGO ślub, to by jej tu absolutnie nie było. W sumie na inny ślub by nie została zaproszona, ale mniejsza o szczegóły. Gdyby nawet jakiś inny jej znajomy zaprosiłby ją na ślub, o by odmówiła. Kostek miał w tym temacie specjalne względy.
- Twoje zdrowie i twojej żony. - powiedziała, zanim przechyliła wraz z nim kieliszek. Skrzywiła się lekko, ale szybko jej przeszło. Może nie była Rosjanką, ale potrafiła pić też dobrze, więc jeden kieliszek wódki bez zagryzki czy popitki nie był dla niej końcem świata, jak dla niektórych, którzy umierali po samym zapachu wódki.
- Jak się czujesz jako świeżo upieczony pan młody, huh? - spytała, by zagaić jakoś dalszą rozmowę, chociaż nie tylko dlatego. Była ciekawa jak się Konstanty czuje z tym wszystkim. Kiedy wrócił, nie była pewna czy on chce tego ślubu... pewnie on sam nie był. No a teraz już po wszystkim, Konstanty Wroński oficjalnie żonaty.
Konstanty Wroński
Konstanty Wroński
Sala Balowa WjiKPQc
Kaliningrad, Rosja
31 lat
błękitna
za Starszyzną
uzdrowiciel i zastępca dyrektora Oddziału Zakażeń Niebezpiecznych
https://petersburg.forum.st/t702-konstanty-wronskihttps://petersburg.forum.st/t708-konstanty-wronskihttps://petersburg.forum.st/t710-konstanty-wronskihttps://petersburg.forum.st/t709-merkury#1489

Pią 24 Lis 2017, 19:30
- Ja wiem, że jestem niezastąpiony, ale muszą sobie beze mnie poradzić! Ostatnio przynajmniej trochę się uspokoiło, chociaż i tak było mi nieco dziwnie, nie chodząc do pracy. Kilka dni wolnego przed ślubem i człowiek nie wie, co ma ze sobą zrobić, zwłaszcza że do niczego nie chcieli mnie dopuścić. Mogłem przynajmniej trochę odpocząć i zająć się sobą. – Cały ślub został zorganizowany przez jego babcię, matkę i niezliczoną liczbę kuzynek, które pomagały we wszystkim Annie. Słowo Konstantego nie bardzo się liczyło, jednak trzeba przyznać, że z efektu końcowego jest niezwykle zadowolony. – Nie wiem też, jak sobie poradzę później, skoro wyjeżdżamy z Anną na miesiąc miodowy – mówi Konstanty z lekkim uśmiechem na twarzy, wzruszając bezradnie ramionami i przyglądając się Verze. Bez wątpienia przyda mu się odpoczynek od pracy, zwłaszcza że ostatnimi czasy popadł w pracoholizm, który bardzo źle odbijał się nie tylko na jego życiu towarzyskim, ale także na zdrowiu. – Nie mówmy dzisiaj jednak o obowiązkach. Przecież dobrze wiesz, że na ten temat mógłbym mówić bardzo dużo i ciężko byłoby mnie powstrzymać. – Kończąc temat, Wroński wznosi kolejny toast ze swoją przyjaciółką, po czym gestem sygnalizuje jej, że zaraz zamierza zabrać ją na parkiet. Jest świadomy tego, iż najchętniej nie ruszałaby się z miejsca, jednak nie może jej na to pozwolić.
- Chodź zatańczyć z panem młodym, nie daj się prosić. – Dzisiaj nie wolno mu odmawiać, dlatego też Konstanty czym prędzej prowadzi Verę na parkiet, by w rytm muzyki wirować po Sali Balowej wraz z innymi parami. Zdecydowanie nie ma też czego się obawiać, nawet jeśli Drăculescu nie czuje się zbyt pewnie w tańcu, to ma przy sobie Wrońskiego, któremu nie można zarzucić braku jakichkolwiek umiejętności w tej dziedzinie. Przez moment nic nie mówi, zastanawiając się nad odpowiedzią na pytanie. Nie stresuje się już tak bardzo, jak było to na początku, a po kilku kieliszkach wódki może stwierdzić, że czuje się z tym normalnie. Już po wszystkim, choć tak bardzo tego się bał i tak długo uciekał przed swoimi powinnościami. – Powracając do naszej rozmowy, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co myślisz o takich uroczystościach i wiem, że przyszłaś tu tylko ze względu na mnie. Dziękuję ci jednak za twoje miłe słowa. A co do odpowiedzi na pytanie… Jesteśmy z Anną niemal od zawsze, tyle lat już minęło, więc naprawdę cieszę się, że w końcu wzięliśmy ślub, mimo że nie zawsze było między nami dobrze. – Swoje słowa kwituje porozumiewawczym uśmiechem, Konstanty nie musi jej  niczego tłumaczyć, gdyż Vera zawsze o wszystkim wiedziała. Nie miała jednak nigdy okazji poznać bliżej Anny, nie licząc kilku nic nieznaczących spotkań, stąd wypadało wkrótce to zmienić.
Vera Drăculescu
Vera Drăculescu
Sala Balowa 9c5c225e6a854aa9fb8594fe45db8ca961a97f45
Bukareszt, Rumunia
31 lat
błękitna
neutralny
nauczycielka
https://petersburg.forum.st/t842-vera-draculescu#2344https://petersburg.forum.st/t846-vera-draculescu#2362https://petersburg.forum.st/t844-dragon-lady#2358https://petersburg.forum.st/t847-aithusa#2363

Pią 24 Lis 2017, 20:21
- Ty... odpocząć... - zaakcentowała wyraźnie każde słowo i uniosła wysoko brew w niedowierzającym wyrazie. Te słowa w ogóle się łączą ze sobą w jedno zdanie w jego przypadku? A to ci nowość! Człowiek się uczy przez całe życie, jak to mówią. Słysząc jego słowa o miesiącu miodowym, pocmokała ustami, kręcąc głową.
- Prawdopodobnie szpital się zawali w tym czasie, a ty zwariujesz. - odpowiedziała z nieco wrednym uśmieszkiem na ustach. Takie tam niewinne żarciki, trochę jak to między rodzeństwem bywa, albo między bardzo dobrymi przyjaciółmi, jak to było w ich przypadku. - Gdzie jedziecie na miesiąc miodowy? - dopytała po chwili, kierując się czystą ciekawością, gdzie to się wybierają. W sumie... pewnie nie ważne gdzie ważne, że razem, czy coś w tym stylu. Może dopiero będą coś planować? Kto wie.
- Może przez ten miesiąc to się zmieni? - spytała, uśmiechając się lekko. W końcu po miesięcznym odpoczynku nie będzie mógł mówić o pracy, bo nie będzie miał o czym, będzie musiał rozmawiać na inne tematy! To będzie ciekawe doświadczenie zapewne. Po kolejnym toaście i przechylonym kieliszku też się skrzywiła, ale nieco mniej. Spojrzała na Konstantego, kiedy ten jej zasugerował taniec, spojrzała na niego błagalnie a w oczach miała jedno "nie, nie, nie, nie!" pokręciła głową... ale ostatecznie nie miała wyboru, bo Konstanty zaprowadził ją na parkiet, a postanowiła nie robić jakiś scen, chociaż zadowolona z tego nie była! Potrafiła tańczyć, kiedyś tam się chodziło na takie uroczystości, dawno po prostu tego nie robiła, ale to podobno jak z jazdą na rowerze, tego się nie zapomina. Jednak nie chciała tańczyć, wolała się szybko zmyć z imprezy, a teraz wiedziała, że Wroński jej tak łatwo nie odpuści.
- Zamorduję cię kiedyś. - mruknęła z niezadowoleniem i posłała mu mordercze spojrzenie. Nie mówiła poważnie, no ale i tak poświęceniem dla niej było przyjście tu! A co dopiero tańczenie. Wroński do końca życia jej się z tego nie wypłaci. Słuchała spokojnie co ma jej do powiedzenia, jednocześnie tańcząc. Wódka działała rozluźniająco, więc całkiem nieźle wychodziło jej tańczenie, nie była spięta spojrzeniami innych. Zawsze czuła się jak napiętnowana, kiedy mogła przyciągnąć atencję arystokratów, a taniec z panem młodym był jedną z takich czynności! Nie skomentowała stwierdzenie, że jest tu tylko dla niego, jedynie się uśmiechnęła, bo taka była prawda, oboje dobrze to wiedzieli. Jej uśmiech się jedynie poszerzył, kiedy Konstanty poruszył temat ich małego sekretu.
- Wiesz... Ty jesteś szczęśliwy, ja jestem szczęśliwa z twojego szczęścia. Prosta zasada. - odpowiedziała szczerze i wzruszyła delikatnie ramionami, kiedy mogła sobie na to pozwolić w tańcu. Jej pozostawało jedynie się cieszyć szczęściem przyjaciela.
Gana Kuragina
Gana Kuragina
Sala Balowa Tumblr_n01pa9ghxu1rshisvo6_250
Archangielsk, Rosja
25 lat
obstaculus
błękitna
za Starszyzną
dziennikarka Avoski / prywatna detektyw
https://petersburg.forum.st/t1035-gana-ivanovna-kuragina#3700https://petersburg.forum.st/t1050-gana-i-kuragina#3791https://petersburg.forum.st/t1049-twoja-osobista-detektyw#3790https://petersburg.forum.st/t1048-orel#3789

Wto 28 Lis 2017, 18:08
Sala balowa nawet jej się podobała. Gdyby to był jakiś oficjalny bankiet może nawet by się ucieszyła, że tu przebywa - w końcu na takowych można usłyszeć największą ilość sekretów! - jednakże póki co nie zapowiadało się, że będzie mogła uznać to wesele za coś emocjonującego. Owszem, od biedy mogła się postarać wykrzesać coś z okazji składania życzeń młodej parze (ta to na pewno kocha się we Wrońskim, widać było ten błysk w oku! a ten to pewnie kiedyś był kochankiem panny młodej, tak pewnie ją złapał za dłoń...), w końcu to ona jest od wymyślania takich głupot, ale ileż można tworzyć plotki na podstawie błahostek? Ganie naprawdę marzyło się wyniuchanie jakiejś grubszej sprawy albo chociaż jakiś większy skandal. Na który się niestety nie zapowiadało - ślub Wrońskich był aż za udany!
Kołysząc się w takt muzyki wzięła do ręki literatkę z wódką. Była Rosjanką, nawet jeśli tylko w połowie, więc jakby miała odmówić? Fakt, że powinna się ograniczyć, jeśli miała przy okazji pracować nad artykułem do Avoski, ale przecież od jednego łyka czystej nic się nie stanie. I to nawet jeśli nie znajdzie jakiejś popitki albo zagrychy.
W sumie staruszka Ścibora ma marny gust - pomyślała widząc kapelusz nestorki, jednak tego nie zapisała. Uznała, że to w żadnym wypadku nie przejdzie u redaktor naczelnej. Zamiast tego za radą Wrońskiej wypiła zawartość szkła za jednym zamachem, po czym rozbiła je o podłogę. Była ciekawa czy zaraz jakieś domowiki lub inne krasnoludki to sprzątną. Ona to ona, bez problemu i z pomyślunkiem ominie szkło, ale ta cała Wrońskich dziatwa biegała po sali balowej bez opamiętania. A jak takie dziecko przez własną nieuwagę skończy z odłamkiem pod skórą to przecież nie będzie mogło być ciekawie.
Stwierdziła, że póki co nie będzie sobie szukać miejsca przy stole, a wpierw zobaczy czy nie uda jej się usiąść przy Galinie. Albo chociaż przy jakiejś innej, przyjaznej jej duszy. Nie miała pojęcia czy miejsca były przypisane do konkretnych gości jeśli jednak tak mogła se po pomieszczeniu chodzić do woli bez rozmyślania o tym, czy ktoś jej krzesła nie zajmie. A jeśli nie... Cóż, liczyła chociaż, że usiądzie koło Lwa. Dawno go widziała. Albo kogoś, kto lubi plotki tak samo jak ona.
Szkoda tylko, że nie słyszała o kimś w stylu Rosyjskiej Plotkary. Mogłaby jej teraz poszukać i powymieniać się materiałami prasowymi.
Gavriil Yanev
Gavriil Yanev
Sala Balowa JaggedImaginativeHypsilophodon-small
Petersburg, Rosja
26 lat
medium
czysta
za Raskolnikami
obrońca sądowy
https://petersburg.forum.st/t1052-gavriil-yanevhttps://petersburg.forum.st/t1074-gavriil-yanev#3941https://petersburg.forum.st/t1075-pan-adwokat#3942https://petersburg.forum.st/t1073-nevra#3940

Sro 29 Lis 2017, 12:30
Wkręcił się na ślub Wrońskiego jako jedna z osób towarzyszących dla jakiejś kuzynki pana młodego. Siódma woda po kisielu. Helena starała się mu wyjaśnić jakie relacje łączą ją i Konstantego, jednak zgubił się gdzieś w połowie, a może po prostu nie słuchał? Tak też mogło być! Niezbyt go to interesowało, szczerze mówiąc. Potrzebował się wkręcić na to wesele, by połazić wśród starszyzny, ostatnio dużo raskolnikował, pasowałoby się pokazać ładnie wśród wysoko postawionych osób. W końcu musiał dbać o wizerunek, który wykreował na potrzeby jego zakłamanego, sztucznego życia. Po zatańczeniu pierwszego tańca ze swoją partnerką, ta poleciała do jakiejś ciotki, bo coś tam coś tam.. czy coś w tym stylu. Nie żeby go to obchodziło, praktycznie nie słuchał swojej partnerki, wpuszczał wszystko jednym uchem, drugim wypuszczał. Kiedy dziewczyna poszła, Gav musiał znaleźć sobie kogoś innego go towarzystwa. Rozejrzał się dookoła, a jego uwagę przykuła dość znajoma twarzyczka. Znał ją jedynie przelotnie, chyba ktoś ich kiedyś gdzieś sobie przedstawił, ale Yanev nie potrafił sobie przypomnieć kiedy i w jakich okolicznościach. Gav postanowił wziąć dwa kieliszki i podejść do tej zacnej, młodej damy.
- Panna Kuragina. - powiedział na przywitanie i z uśmiechem na ustach podał jej kieliszek, taki odpowiednik pocałowania w rękę na weselu. - Zdrowie pary młodej. - wiadomo, najpierw trzeba się napić, potem można przejść do rozmowy. Ah... co jak co, ale Wrońscy znali się na wódce, potrafili dobrać dobrą na wesele. Dobrze wchodzi. Po tym jak przechylili kieliszki, spojrzał na nią i uśmiechnął się szarmancko.
- Co tak sama? Żadnego towarzystwa? - spytał i odstawił kieliszek na pobliską tacę.
Shoshana Aristova
Shoshana Aristova
Sala Balowa YiKHzZa
Petersburg, Rosja
26 lat
błękitna
za Starszyzną
uzdrowiciel
https://petersburg.forum.st/t569-shoshana-aristovahttps://petersburg.forum.st/t1272-zuzanka-aristova#5145https://petersburg.forum.st/t1273-zuzanna#5147https://petersburg.forum.st/t1274-licho-zuzanny#5149

Sro 06 Gru 2017, 02:26
Podzwaniali i mienili się cekinami, falowali falbanami i koronkami. Jak to na najmodniejszych żydowskich cyganów przystało. Zajęli miejsca, ceremonia się rozpoczęła. Małżeńskie przysięgi, czyste uczucie. Szczere i niewinne. Na sam widok spojrzenia Anny aż się Zuzannie niedobrze zrobiło, o czy nie omieszkała poinformować dostojnego kuzyna. Dalej Lwa nie zauważyła, inaczej by zdębiała, a szlag by ją na miejscu trafił.
Sama ślubu nie brała, pamiętała za to przysięgę Ady. Aż się w niej zakotłowało. Ślub, a potem śmiertelne wesele. Oby tym razem nikt nie otruł kieliszków. Podświadomie była chyba gotowa odwieść pannę młodą od wypijania toastów. Podświadomie. Świadomie wydawało się Zuzannie, że o takie rzeczy nie dba. Nie lubiła ślubów. Właśnie przez zasranego Lazareva. Dojrzała, oczywiście, że dojrzała jego ryże włosy pomiędzy ludźmi. - Och, oczywiście - odparła sztucznie. Jasmin wiedział? Pewnie wiedział, był przecież na ślubie Ady. Ada była zupełnie inna niż Zuzanna. Nie życzyła nikomu źle, nie bawiła się w rządny pożyczki. Nawet nie obmawiała ludzi.
Dała się Zuzanna zaprowadzić do sali balowej, po drodze nie oszczędziła Jasminowi kilku uwag.
Bajeczny pegaz skubał co tylko się dało, w końcu kto mu zabroni? Shoshana napuszyła kię, kiedy koń odleciał na wezwanie swojego pana. Patrzcie go, jak słucha.
- Kupili. Jak wódka, to tylko od nas. Inaczej byłoby tu biednie. Każdy to wyczuje - dodała, pewna swego. - No, już, zatańczmy - ponagliła. Spletli dłonie, dołączyli do tańczących par. Choćby na chwilę, żeby się pokazać, podzwonić szeklo cekinami.
- Igor? Powinien tu być. Nie jestem jego matką. Na pewno zaprosił jakąś ładną pannę.- Kiwnęła głową bo odgarnąć w ten sposób kruczo czarne włosy. Goria, Goria. Niech się bawi jak najlepiej. Zerkała co jakiś czas na pozostałych gości. Na Sorokinów, Kuraginów, śmierdzących Karamazovów.
Bogna Nicicka
Bogna Nicicka
Sala Balowa Tumblr_p287rtL7UT1r7zm5qo10_400
Sosnowiec, Polska
20 lat
półkrwi
neutralny
modelka Wrońskiej
https://petersburg.forum.st/t633-bogna-ignacja-nicicka#1124https://petersburg.forum.st/t636-bogna-nicicka#1140https://petersburg.forum.st/t637-bimbrowniczka#1142https://petersburg.forum.st/t638-sosen

Sro 06 Gru 2017, 15:23
Owszem, Bogna musiała iść - jak to się mówi - przypudrować nosek. Nie żeby chciała zniknąć już, natychmiast, od razu po wypiciu tradycyjnego kieliszka wódki i stłuczeniu go. Notabene bardzo głupio można się poczuć, kiedy zbija się tak drogie kieliszki w tłumie osób - nie dość, że dużo pieniędzy na to poszło to jeszcze łatwo komuś krzywdę zrobić. A dziewczyna jeszcze doskonale pamiętała jak się jej biednie żyło gdy pracowała w Lelu i Polelu, więc jej też szkoda było naczyń. W końcu nie są tanie.
No i właśnie z tej okazji nieszczęście się wydarzyło, bo jedna z wielu panien Wrońskich właśnie miała szczęście nieźle się skaleczyć jednym odłamkiem. Można w sumie spokojnie przyznać, że jej się wbił w okolicach kostki. A że Nicicka zawsze starała się być dobrym człowiekiem, nawet w stadzie wilków to nie mówiąc Vitowi (liczyła, że szybko wróci do niego) zgarnęła szlachciankę i poszła z nią do łazienki. Za nimi poszło jeszcze parę panienek z dobrych domów, tak w sumie dla towarzystwa chyba. Tak przynajmniej Bonia wywnioskowała po tym, że nie miały pojęcia jak się zająć skaleczoną kostką, za to wzięły się za oplotkowanie przybyłych na wesele.
Ona sama starała się jak mogła coś z tym zrobić, jednakże przeszukanie łazienki pod kątem środków dezynfekujących za wiele nie dało, oblała więc ranę wódką. Patrząc po reakcji rannej nie była to za dobra decyzja, bo dziewczyna wręcz krzyknęła, a jej koleżanki spojrzały na biedną Bognę z nienawiścią. Kto wie jakby się to potoczyło, gdyby jedna arystokratka nie zawołała kuzynki pracującej w Hotynce?
Tak więc Polka wyszła zadowolona, że nie musi się już zastanawiać nad tym co zrobić krwawiącą stopą, za to zaczęła szukać swojego sapera. I - o ironio! - znów go zobaczyła rozmawiającego z już nie panną, Anną. Uznała, że mimo wszystko to trochę niegrzeczne tak się tylko na nich patrzeć, dlatego ruszyła w ich stronę, równie elegancka jak oni - w końcu promowała przy okazji sukienkę Jadwigi Wrońskiej, nie mogła więc mieć źle zrobionego makijażu czy fryzury. Jadzia by ją chyba wtedy zabiła.
- Już jestem - szepnęła Vitowi nim zwróciła się do panny młodej. - Nie mam pojęcia za bardzo co mogę pani życzyć z okazji dzisiejszego wesela, bo podejrzewam, że pani wszystko ma. Chciałam jednak z całą pewnością życzyć pani szczęścia, aby na nowej drodze życia nigdy go nie zabrakło - stresowała się, co pewnie było widać, no ale nie dziwota jak się na takich przyjęciach nie bywa. Przejmiesz się tym Aniu czy niekoniecznie?
Gana Kuragina
Gana Kuragina
Sala Balowa Tumblr_n01pa9ghxu1rshisvo6_250
Archangielsk, Rosja
25 lat
obstaculus
błękitna
za Starszyzną
dziennikarka Avoski / prywatna detektyw
https://petersburg.forum.st/t1035-gana-ivanovna-kuragina#3700https://petersburg.forum.st/t1050-gana-i-kuragina#3791https://petersburg.forum.st/t1049-twoja-osobista-detektyw#3790https://petersburg.forum.st/t1048-orel#3789

Czw 07 Gru 2017, 12:20
Muzyka grana przez orkiestrę zdążyła się zmienić trzy razy gdy tak Gana próbowała sobie znaleźć miejsce na tej niby dużej, a jednak małej sali balowej. Z premedytacją omijała stoliki pełne starych Wrońskich ciotek - może Kuraginowie i Wrońscy nie mieli złych relacji, ale wolała nie przekonywać się czy ją zaczną swatać z którymś ze swoich bratanków czy wręcz wygonią z uroczystości. Wystarczyło jej się przekonywać regularnie o niechęci wuja do takiego odmieńca jak ona, tak jakby nie miała wystarczająco ciężko w życiu.
W końcu czekała ją sprawa o zniesławienie, a stary Morozov wziął i umarł wręcz bez ostrzeżenia. Oczywiście zdawała sobie sprawę z jego stanu zdrowia, ale nikt się nie spodziewał, że umrze we własnej łazience. Biedak poślizgnął się przez mydło, które spadło mu na podłogę. A pomyślałby kto, że takie rzeczy zdarzają się tylko w kreskówkach.
- Pan Yanev... - Jak on miał na imię? - Zdrowia, w końcu zdrowie jest najważniejsze - dodała cały czas mając w głowie los swojego martwego już prawnika. Był trochę dla niej jak dobry wuj, bo ojca miała. Zawsze ją pouczał, że nie powinna wymyślać takich rzeczy do gazet, po czym ratował ją z opresji.
Oczywiście z uśmiechem przyjęła od Gavriila kieliszek. Niby nie zagryzła po poprzednim, ale nie przeszkodziło jej to wypić kolejnego.
- A, tak jakoś wyszło - wolała się nie chwalić, że przyszła tu obsmarowywać ludzi z Galiną. Podejrzewała, że w tej chwili nie byłoby to odpowiednie, nawet jeśli by go rozbawiło.
Po chwili jedna myśl przyszła jej do głowy.
- Nie jest pan przypadkiem prawnikiem? Podejrzewam, że wolałby się pan teraz zabawić, to w końcu wesele, ale potrzebuję porady prawnej... - ta, porada prawna to za mało powiedziane. Ale jeśli dobrze pamiętała krążyły o tym młodzieńcu całkiem dobre opinie, a ona wolała go nie odstraszyć z góry tekstem "mam proces o zniesławienie, bo obsmarowałam w artykule Dolohovą"!
Sponsored content


Skocz do: