Idź do strony : Previous  1, 2, 3
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pią 20 Paź 2017, 14:55
First topic message reminder :

Sala Balowa

Wspaniałe, wysoko wysklepione wnętrze sali balowej mogącej pomieścić dobrze ponad sto osób zachwyca już od pierwszego spojrzenia na ogromny rzeźbiony żyrandol na osiemdziesiąt sześć świec. Świece te nigdy nie gasną, ciepłym światłem oświetlając misternie ułożony dębowy parkiet, na którym wspaniale tańczy się chodzone, polki i charlestony. Ściany ozdobione są proporcami rodu Wrońskich i ozdobami z żywych kwiatów i ziół dobranych w zależności od pory roku; przy ścianach zaś ustawiono liczne okrągłe stoliki suto zastawione podczas bankietów i rautów. U samego szczytu sali pod sufitem wisi spore wronie gniazdo, a pod nim przy ścianie wznosi się podest dla orkiestry.

Aleksei Karamazov
Aleksei Karamazov
Sala Balowa - Page 3 09b31066986ad8982ed7a19051007650
Samara, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
właściciel Masquerade, aspirujący twórca zaklęć
https://petersburg.forum.st/t1022-aleksei-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1023-aleksei-karamazov#3608https://petersburg.forum.st/t1024-do-you-darehttps://petersburg.forum.st/t1025-hygin#3611

Czw 04 Sty 2018, 00:02
Wpatruję się w jej roziskrzone spojrzenie, tak bardzo zbite z tropu wcześniejszych myśli, które zdawały się wypełniać jej złotą głowę. Myśli, których tak kurczowo trzymała się, próbują wraz z nimi pogalopować z dala od mojej osoby - czy słusznie, przemilczę. Usta wyginają się w uśmiechu, zbyt dobrze znanym, zbyt bolesnym dla kogoś tak dumnego, jak ona. Triumfuję. Napawam się zwycięstwem, podczas kiedy ona milczy, zapewne próbując wymknąć się z uścisku prawdy w jakim ją zamknąłem. Suniemy wraz z rytmem muzyki, wykonując kolejne obroty i figury, choć nie tak skomplikowane, jak te widywane na deskach teatralnych. Nie przeszkadza mi fakt, że przez tę krótką chwilę z jej ust nie wydobywa się żaden dźwięk. Nie musi nic mówić, jej oczy zdradzają zbyt wiele. Oczy. Ton głosu. Najmniejszy gest.
Tańczymy dalej - tak jak tańczyli nasi ojcowie, matki, dziadkowie i ich przodkowie. Po parkiecie znacznie trudniejszym, niż ten który zdobił ziemie Wrońskich. Te deski mają setki tysięcy lat i to na nich pary od wieków zmagają się w trudnej sztuce, jaką jest związek pomiędzy dwoma - często równie skrajnymi - osobami. Czy Jasna wiedziała, kiedy dokładnie zaczęła stąpać po jego nierównościach? A może podobnie jak ja, nie miała pojęcia kiedy i jak do tego doszło, że tańczyła teraz w moich ramionach, próbując przejąc prowadzenie, którego choć nie byłem do końca pewien, nie chciałem się zrzekać. Nękało mnie przeczucie, że było już za późno, by zrezygnować, wycofać się. Zbyt późno, by pozwolić jej wyrwać się z moich ramion - choć w głębi czułem, że wcale nie chciała, bym puścił jej dłoń. Mogliśmy więc szarpać się tak w nieskończoność lub spróbować nieco okiełznać swe temperamenty i spróbować znaleźć wspólny rytm, który pozwoliłby nam wirować bez przeszkód na tych smaganych czasem i skrajnymi emocjami deskach.
Triumfowałem, bo wygrałem - wygrałem, bo miałem rację.
Kobiety, choć nigdy nikomu z przedstawicieli płci brzydkiej, nie udało się do końca odkryć ich natury (ba! zapewne nie byliśmy nawet tego bliscy - jak to nie raz nam się zdawało), miały dziwny zwyczaj zdradzania swych uczuć - szczególnie, gdy w grę wchodzili mężczyźni mojego pokroju.
Marszczę nieco brwi, kiedy Sorokina zdecydowała się w końcu przemówić. Nie dlatego, że nie podoba mi się to, co dobiega mych uszu, lecz to, że racja, która jeszcze przed chwilą wyginała me usta w uśmiechu, traciła na swej sile.
"Moje romantyczne marzenia o szczęściu mogą nie wystarczyć w starciu z chłodną fasadą Twojej obojętności. Jeśli nie ma w Tobie miłości, z pustego i Salomon nie naleje..."
Otóż to. Czy Jasna zasługuje na to, by wiązać ją z kimś takim jak ja? Z kimś kto prawdopodobnie nigdy nie będzie w stanie odwzajemnić jej uczuć? Uczuć, których choć teraz starała się wyzbyć, nie zauważyła, że wcześniej straciła nad nimi kontrolę. Z kimś kogo serce można byłoby porównać do najzimniejszych zim. Z kimś, komu właśnie wydawało się, że nikt i nic nie będzie już w stanie rozbudzić w nim ognia.
Muzyka ustała, a wraz z nią my. Nie wypuszczam jednak z uścisku swej dłoni jej i wzrok swój umieszczam w jej na pozór chłodnych tęczówkach.
- Ktoś prawdziwie obojętny, nie darzyłby mnie tak gorącym uczuciem gniewu, jak Ty - odpowiadam dość spokojnie, starając się, by głos mój brzmiał nieco łagodniej. - Przejdźmy się, proszę - dodaję po chwili, oferując jej swe ramię. Nie krzyczę, nie żądam, nie wymuszam na niej niczego. Tym razem proszę. Proszę i mam nadzieję, że nie pożałuję słowa, któremu tak rzadko udawało się prześlizgnąć przez moje wargi.
Hersilia Sorokina
Hersilia Sorokina
Sala Balowa - Page 3 B1527d10f7f13bcd52335c45a2ed39a5
Syrakuzy, Włochy
33 lata
błękitna
neutralny
czytam wasz los z gwiazd, kart i dłoni, odprawiam rytuały, widzę duchy, jestem pewnie najlepiej znaną ci wdową w Rosji
https://petersburg.forum.st/t914-hersilia-lavinia-sorokina-zd-caravaggio#2831https://petersburg.forum.st/t918-hersilia-l-sorokina-caravaggio#2892https://petersburg.forum.st/t919-wdowa-po-tym-sorokinie#2893https://petersburg.forum.st/t920-caesar-golab-i#2894

Pią 05 Sty 2018, 15:27
Mam się cieszyć z czyjejś tragedii, Jasmin?
Mam się cieszyć z tragedii mojego męża? Tego oczekujesz?
Jeżeli tak, to się zawiedziesz. Nie będę tańczyć czardasza pogrążona w żałobie, bo to tak, jakbym skakała po trupie. Nie będę tańczyć oberka, bo zamordowano Tommaso. Z a m o r d o w a n o.
On nie żyje, Jasiu. I dla nas (jeżeli będą jacyś my) może oznaczać to wszystko: nie będę przecież wspomnieniu naiwnie wierna do końca swoich dni, nie chcę, nie czuję potrzeby – ale nie oczekuj ode mnie, żebym udawała, że Tomas się rozpłynął, że nic się nie stało, bo stało się i już zawsze, gdzieś głęboko, będę wdową. Nie po swojej miłości, ale po partnerze.
Nie był idealny; nasz związek to była jedna, długa, przedziwna gra, scena, bal, na którym zakładaliśmy coraz inne, coraz bardziej mylne maski. Raz byłam królową towarzystwa, raz cyrkową atrakcją z Włoch; raz wspaniałą żoną, raz furiatką ciskającą zaklęciami w jego kochanki; raz dodatkiem doklejonym do najjaśniejszej gwiazdy na niebie show-biznesu, raz jego własnym słońcem. I nigdy się nie kochaliśmy, i nigdy się nie nienawidziliśmy, i nigdy nam nie zależało, i zawsze bolały nas serca.
Nie byłam szczęśliwa i marzyłam o czymś innym – o czymś prawdziwym i nieskomplikowanym, i tak po prostu, po prostu dającym radość – ale gdy umarł, płakałam. Tylko trochę, ale niewymuszenie.
I musisz wiedzieć, Jaśmin, że kochasz wdowę.
A wdowa? Czy wdowa kocha ciebie?
To nie jest łatwe pytanie, a jednak idę. Jak w amoku, egoistyczna, odurzona tańcem, niepewna niczego, a najbardziej niepewna siebie. Okrutna, okropna i kapryśna w miłości, pies ogrodnika, ciągnę ze sobą wszystkie swoje wady, nie wiedząc nawet, co chcę powiedzieć.
Nie mogę ci nic dać.
Nic oprócz walca. Uścisku dłoni. Chwili, gdy w pokoju pełnym ludzi nasze spojrzenia na chwilę się skrzyżują.
Nie mogę ci nic obiecać.
Nie mam dla ciebie nic, Jasiu.
Otula mnie nocne, chłodne powietrze i ciepły mrok ogrodu. Przyciskam do siebie ramiona – to nie jest suknia na wieczorne spacery po Kaliningradzie – i idę śpiesznie jego śladem, stukocząc nieznośnie obcasami. Mam ochotę je zdjąć i iść w ten sposób, tak jak za dzieciaka w Syrakuzach, ale nie ma na to czasu i pogody.
Stój.
Nie mam dla niego nic.
Co mam ci powiedzieć? — pytam naiwnie, wpatrując się w jego plecy. Odwróć się.
Odwróć się i nie proś mnie o deklaracje, bo kochać umiem tylko brzydko.
Jasmin Vasilchenko
Jasmin Vasilchenko
Kijów, Ukraina
27 lat
błękitna
neutralny
cygan, grajek, wróżbita, czasem pan na włości
https://petersburg.forum.st/t1279-jasmin-vasilchenko#5187https://petersburg.forum.st/t1286-jasmin-vasilchenkohttps://petersburg.forum.st/t1285-bania-u-cyganahttps://petersburg.forum.st/t1287-dumka#5276

Sob 06 Sty 2018, 15:08
Mówisz Stój.
On staje. Powiesz odejdź.
A on zniknie. Czyż to nie rozkosznie proste? Jedno życzenie, słowo wypowiedziane od niechcenia piękna Heroino i wszystko stanie się łatwiejsze. Wszystko! Przyrzekam Ci, święte słowo Cygana. Więc wykrzycz mu to w twarz albo wyszeptaj słodko do śniadego uszka. A wasze życie stanie się prostsze, nie będzie już krzyżujących się spojrzeń, nie będzie dla was miejsca w walcu,  zostanie zimna mogiła, gdzieś przy drodze, obrośnięta jaśminem. Porzucona i zapomniana.
Nie płacz za nim, przecież nie odejdzie, choćby nie wiem jak głośno o tym rozprawiał. Wiele razy już groził wszystkim, że się z miłości zabije że nie ma już dla niego miejsca na tym świecie. Jednak wciąż żył i mimo, że pragnął umrzeć z tego powodu, to pierś nadal się poruszała, a czas płynął.  
Nie dla psa kiełbasa, a cygana wolność.
Powinnaś go zostawić, wypłakałby się, schlał, a potem wszystko wróciłoby do normy, świat wróciłby na stare tory, a jednak idziesz za nim. Idziesz, ale twe motywy nie są czyste, wszystko stanie się zaraz jeszcze bardziej pogmatwane i pozbawione zasad rządzących logiką.
Co mam ci powiedzieć pytasz. Wiele (nie) kocham cię; dostojnie wyglądasz w tej koszuli; jutro jadę do klasztoru; przez ostatnie siedem lat, każdej nocy przed snem widziałam twoje oczy. Wiele jest słodkich kłamstw, które możesz rzucić, od niechcenia, ot strzępki uczucia, którego czystej formy nigdy nie będzie mu dane poznać.
Możesz też powiedzieć prawdę.
Nie kocham cię i nie będzie pary z nas.
To też możesz, usłyszysz potem tylko tłuczone po raz kolejny szkło, ale w końcu ta nieszczęsna telenowela się skończy, w końcu będzie mógł żyć. Do czasu? Nie tym razem już chyba na amen. Niech więc skończy się ten nieszczęsny romans. Ten który nigdy nie istniał. Niech powstanie ostatni wiersz, zamykający ten nieszczęsny tomik zatytułowany Syrakuzy.
Powoli odwraca się w jej stronę. Widzi ją, roztrzęsioną czy to przez emocję, czy dujący chłodny wiatr. Przygląda się jej przez chwile zbierając odpowiednie słowa w myślach i zastanawiając się co w niej kocha.
Czy wielbi tylko jej wygląd, duszę, a może to, że mu się wymyka, że nie jest dla niego, że choćby nie wiadomo jak długo ją będzie gonił, to nigdy nie osiągnie celu?
- Prawdę, że mnie kochasz lub nienawidzisz, mam dość niedopowiedzeń, dość odcieni szarości. Za dużo jej ostatnio, wszystko w tym cholernym świecie blaknie, traci kolory, ale ja nie potrafię, nie chcę. Powiedz mi więc cokolwiek, co chcesz, odepchnij albo przytul, ale niech ta cholerna zabawa w kotka i myszkę się wreszcie skończy, niech nastanie spokój. – Krzyczy, cisza jest rozrywana na strzępy, zastąpiona furia, bólem i nieszczęściem, które niczym wielki gejzer frustracji strzela do góry. Po co podchodziłeś tam głupi cyganie, wiedziałeś jak to się skończy. Nie jesteś tak głupi, żeby wierzyć, że będzie inaczej, że coś się zmieni.
Nie czeka na jej odpowiedź, jeżeli to ma być ich ostatnie spotkanie to on chce je zapamiętać najpiękniej. Pochyla się do niej i całuje, a w zasadzie tylko muska jej wargi, tak jakby cokolwiek gwałtowniejszego mogło ją zniszczyć. Czuje smak wina, czuje słońce Italii, czuje, ból i rozpacz. Potem jest już tylko gorzej, bo czekać go może tylko odrzucenie, które spada nań, niczym sąd boży.
Ten i wiele innych scenariuszy pojawia się w jego głowie, we wszystkich widzi ból, niektóre potrafią sięgnąć dalej niż ten wieczór. Widzi ich wspólne życie, widzi w nim cienie, w jednym kącie duch Tomasa, wieczny cichy stróż wiszącej nad nimi przyzwoitości, w drugim Nemesis i każda przednią i po niej. Widzi scenariusze, w których on ją krzywdzi i te, w których to ona wbija mu nóż, chociaż stara się jak może, nie umie dostrzec żadnego happy endu, zawsze ktoś jest nieszczęśliwy.
Stoi więc tak wpatrzony w jej oczy, a na twarzy maluje mu się milion słów, żadne jednak nie potrafi się wydostać, żadne nie umie wyleć. Podnosi więc tylko dłoń i delikatnie muska jej policzka. Szorstka skóra dłoni, na kilka chwil, która dla niego mogłaby trwać całą wieczność, spotyka się z jej miękkim i ciepłym policzkiem. Przez sekundę pragnie stworzyć wizję szczęścia, ich wspólnego raju.
Zabiera dłoń po czym niepewnie pochyla się nad nią, nie szuka jednak karminowych ust, które jeszcze chwile temu w wyobraźni muskał z boską czcią, tym razem celuje wyżej. Niczym brat, ojciec, przyjaciel nieśmiało muska jej czoło. Trwa to tylko jedną chwilę, po czym zdejmuje z siebie jedwabną kamizelkę, zdobioną złotą nitką i nakłada jej na ramiona.
- Nie mów nic. Pozwól tylko przez ostatnią chwile tak trwać. Potem nasze drogi się rozejdą. Życzę ci szczęścia.–
Przygląda się jej jeszcze chwilę, pragnie zachować w pamięci ten obrazek, ostatnie wspomnienie. W głowie mimowolnie przypomniały mu się słowa Chulpan, istniały na to sposoby, czyżby w końcu przyszedł dla niego czasy, żeby je wypróbować? Może jutro? Może nigdy? Teraz jednak był tu z nią a ona po raz kolejny poruszała jego serce, w ten sposób, który dawał mu siły by zniszczyć świat lub tworzyć go na nowo. Z niebieskim spojrzeniem wpatrzonym w nią jak w świętą ikonę. Smutno uśmiecha się jeszcze ten jeden raz. Po czym odsuwa się od niej i czeka na to co mu los przyniesie, czy będzie to cierpki policzek, czy coś innego, na co mimowolnie liczy.
Vera Drăculescu
Vera Drăculescu
Sala Balowa - Page 3 9c5c225e6a854aa9fb8594fe45db8ca961a97f45
Bukareszt, Rumunia
31 lat
błękitna
neutralny
nauczycielka
https://petersburg.forum.st/t842-vera-draculescu#2344https://petersburg.forum.st/t846-vera-draculescu#2362https://petersburg.forum.st/t844-dragon-lady#2358https://petersburg.forum.st/t847-aithusa#2363

Sob 06 Sty 2018, 15:37
- Zależy ci na tym? - spytała z ciekawością w głosie.  Jakoś nie kojarzyła momentu, w którym Konstantemu zaczęło zależeć na tym, by poważnie zrehabilitować się w oczach rodu. Fakt, wrócił w rodzinne strony, ożenił się zgodnie z wolą rodziców, jednak Vera miała wątpliwości, czy było to po to, by zrehabilitować się w oczach rodu, czy po prostu dla samego siebie, jego własne pragnienie stabilizacji, czy coś w tym stylu. Nie pasowało jej to trochę do niego, gdyby nagle chciał być wzorcowym członkiem rodu.
- O, przekaż jej moje gratulacje, jeśli ja nie będę miała okazji. - rzuciła. - Na jakim stanowisku? - dodała po chwili, pozwalając Konstantemu zakręcić nią w tańcu. Na Welesa, długo jeszcze będzie ją tak torturował?
Westchnęła ciężko, kiedy zaczęli temat sierocińca. Nie było jej łatwo ogarniać ten bajzel, który zostawiła Tamara przez swoje zniknięcie. Jednak nie chciała też zrzucać tego na kogoś innego. Zawsze była tym typem osoby, która wolała wszystko robić samemu, współpraca szła jej opornie.
- Jeśli nie chce być znaleziona, to biała gwardia niewiele pomoże. To w jej stylu, zniknąć i nie zostawić żadnego śladu. - Tamara może i była lekko dziwna, ale Vera też nie była do końca normalna, może dlatego się zawsze dogadywały. Smocza dama nie była wcale zdziwiona jej zniknięciem, nawet nie była na nią szczególnie zła, rozumiała ją w jakiś dziwny sposób. Zniknąć, zerwać wszystkie kontakty kiedy coś ci wisi nad głową. Znała dobrze ten wewnętrzny głos, który podpowiadał ucieczkę od problemów i od wszystkiego co z nimi związane. Ludzie są problemem.
- Nie przejmuj się tym teraz, w końcu to twoje wesele. - odpowiedziała z sztucznym, wyćwiczonym uśmiechem na ustach. Miała sponsorów sierocińca, którzy dawali jej pieniądze, jednak wszystko inne musiała ogarniać sama. Ostatnie remonty, kadrę, papiery, zgody i inne tego typu rzeczy. Charytatywny sierociniec o dziwo wymagał poświęcenia dużej ilości czasu i sporego wkładu finansowego. - Radzę sobie. - dodała po chwili, patrząc na przyjaciela. Nie chciała mu tego zrzucać a głowę w takim dniu, w ogóle nie chciała tego robić, zwłaszcza, że nie mogła mu powiedzieć o tym, czym naprawdę jest ten sierociniec.
Gavriil Yanev
Gavriil Yanev
Sala Balowa - Page 3 JaggedImaginativeHypsilophodon-small
Petersburg, Rosja
26 lat
medium
czysta
za Raskolnikami
obrońca sądowy
https://petersburg.forum.st/t1052-gavriil-yanevhttps://petersburg.forum.st/t1074-gavriil-yanev#3941https://petersburg.forum.st/t1075-pan-adwokat#3942https://petersburg.forum.st/t1073-nevra#3940

Sob 06 Sty 2018, 16:09
Miało się tę wprawę, prawda? Zawsze jest czym szpanować przy dziewczynach, patrz jak on ładnie nalewa wódeczki, ani kropelka nie ucieka i do tego jaką mocną głowę ma! No patrz, idealny kandydat na męża, czy coś. Nie żeby mu na tym zależało, chwilowo jego wizja przyszłości, przepowiadała, że zostanie starym kawalerem z jakimś magicznym zwierzątkiem.
- Cóż.. Wesele nie jest rozsądnym miejscem do podejmowania takich decyzji... tutaj mogę doradzić, jednak musiałbym przestudiować to i owo, zanim wezmę sprawę. - odpowiedział, kierując się jednak rozsądkiem, a nie ładną buźką dziewczyny i wypitym alkoholem. Nie chciał sobie też popsuć reputacji, biorąc jakąś przegraną z góry sprawę. Musiałby przeczytać ten artykuł, zapoznać się z opiniami na temat danej rodziny, przeanalizować wszystko co możliwe, nie brał spraw z lotu, miał już wyrobioną jakąś reputację, może nie wspaniałą i wysoką, był jeszcze młody w tym biznesie, ale opinię miał nienaganną, szkoda byłoby to spieprzyć.
- Jednak jeśli przyjdzie pani do mnie po weselu... kiedy będę trzeźwy, to możemy porozmawiać o wzięciu sprawy. - dodał po dłuższej chwili z szarmanckim uśmiechem na ustach. Nie zostawiał jej na lodzie, po prostu nie podejmował takich decyzji po paru kieliszkach wódki i na weselu. Wiadomo, po wódce można wiele obiecać.
- Hmm.. więc trzeba delikatnie podejść do sprawy. - powiedział po tym, jak przełknął zagryzkę, bo ile można walić wódki bez niczego do zagryzienia. Wiadomo, są w Rosji, ale bez przesady. - Oczywiście, jest taka możliwość, jednak wtedy już sprawa musi trafić przed sąd... gdyby odpowiednio podejść do sprawy. Nie będę kłamał, nie znam sprawy dokładnie, wiem jedynie to co mi powiedziałaś. Musiałbym przeczytać ten artykuł i bardziej się z tym wszystkim zapoznać, no ale jest taka możliwość. - odpowiedział po chwili, po czym dokończył swój kawałek chleba z dżemikiem z świnki. Uśmiechnął się szeroko, kiedy dziewczyna wspomniała o wynagrodzeniu. Normalnie po prostu by ją podsumował jak każdego innego klienta, tyle i tyle za obronę w sądzie. Wyjechałby z cennikiem.
- Powiedzmy... że kiedyś się zgłoszę, kiedy ja będę potrzebował pomocy, w razie jeśli wezmę tę sprawę. - odpowiedział, nie przestając się uśmiechać, po czym zaproponował polanie do kieliszków.
Jasna Sorokina
Jasna Sorokina
Sala Balowa - Page 3 Tumblr_of96uwweAM1v4pixto1_540
Irkuck, Rosja
24 lata
błękitna
za Starszyzną
klątwołamacz, specjalizacja: magia rytualna
https://petersburg.forum.st/t1045-jasna-sorokinahttps://petersburg.forum.st/t1262-jasna-sorokina#5059https://petersburg.forum.st/t1068-jaszka#3913https://petersburg.forum.st/t1059-rave

Nie 07 Sty 2018, 05:21
Zmarszczyła brwi na jego odpowiedź. Nigdy nie uważała się za obojętną i każdy wiedział, że ze wszystkich dzieci Osipa to ona właśnie miała w sobie najwięcej kolorów i najmniej z zimy. Nie jakoś nadmiernie obficie, jednak w porównaniu z powściągliwą Rumianą czy kamiennym Endarem - z pewnością była dość ekscentryczna. Czy może jej nie dosłyszał? A może już upił się i nie zrozumiał jej odpowiedzi? Mówiła przecież wyraźnie o jego obojętności, nie swojej, obojętności, którą częstował ją każdego dnia coraz hojniej od czasu ich zaręczyn. Pochyliła się nawet lekko, zastanawiając kiedy mógł upić się do takiego stanu, żeby się przesłyszeć, w końcu uwieszona była jego ramienia większość wieczoru a wcześniej zdawał się być całkiem rozumny. Czy to te taneczne pląsy namieszały mu w głowie i uszach?
Wciąż był obojętny.
Choćby skały srały, nawet teraz, kiedy krzesała z siebie tyle szczerości na ile stać ją było w tej niechęci, którą ostatnio wyhodowała względem Aleksa, patrzył na nią z twarzą pozbawioną wzruszeń O czy myślisz? Czego chcesz? Po co w ogóle się w to wplątujemy?
Kiwnęła głową, przejdźmy, cokolwiek Pan sobie zechce, napijmy, uśmiechajmy, kłaniajmy, tańczmy. Czemu przejdźmy miało by być jakieś specjalne. To 'proszę', które tak skromnie i z trudem opuściło jego usta w ogóle nie zapadło w Jasnej pamięci, przyzwyczajona była bowiem do dżentelmenów, którzy dziękuję, proszę i wybacz używali na porządku dziennym - w końcu tego wymagała kultura - i być może tego również oczekiwała od Karamazowa nie wiedząc zupełnie, że takie podstawy są dla niego tak trudne w użytku.
Wyślizgnęli się z parkietu, po drodze ochoczo chwyciła pękaty kieliszek zimnego białego wina, w końcu tańce hulance człowiek się może zgrzać, szczególnie taki preferujący chłód jak Sorokina.
- Prowadź, Aleksieju. - kiwa więc głową wskazując dłonią wyjście z sali balowej. Taki piękny dwór, aż szkoda nie pozwiedzać skoro to jedyna okazja. Odstawia zaraz kieliszek na najbliższy stolik i gładkim ruchem poprawiwszy włosy ujęła go pod ramię.
To nie tak, że tak by być nie mogło - im dłużej to trwało tym bardziej uświadamiała sobie, że tego przecież spodziewała się całe życie, na siłę próbując wmówić sobie potencjalny romantyzm tego związku. Bo co, bo w dzieciństwie podkochiwała się w starszym bracie swojej przyjaciółki? Karamazow z daleka strojny i kuszący był niczym ptak podczas godów, w rzeczywistości mógł okazać się przecież zimnym brutalem - wszyscy w tym świecie musieli coś udawać. Była na to gotowa od dawna, dlaczego więc przyszło jej to z takim trudem - wychowana przez zimną matkę powinna powściągliwość i wyrafinowanie mieć w małym palcu, a udawanie eleganckiej pary narzeczeńskiej nie było przecież AŻ TAK trudne.

Aleksy i Jasna zt
Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale
Sala Balowa - Page 3 Drw8AEh
Bukareszt, Rumunia
25 lat
czysta
neutralny
dziennikarz w Novyim Mirze
https://petersburg.forum.st/t1256-dionisie-caragiale#5009https://petersburg.forum.st/t1257-dionisie-caragiale#5025https://petersburg.forum.st/t1259-dionisie-caragiale#5029https://petersburg.forum.st/t1258-mircea#5027

Pią 12 Sty 2018, 15:45
- Naprawdę! – potwierdzam automatycznie z rozbrajającym uśmiechem na twarzy, zauważając przy tym, że i Anna szczerze cieszy się z moich słów. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek zdecyduję się na przeprowadzkę do Petersburga. Osobiście nigdy nie sądziłem, że ostatecznie opuszczę Bukareszt, miasto, które tak płomiennie kochałem całym swoim sercem – mimo wyjątkowo licznych wad i wyraźnych śladów komunizmu Ceaușescu na każdym kroku. Tylko co innego mogłem zrobić w tej sytuacji? W Kluż-Napoce nigdy nie potrafiłem się odnaleźć, dusząc się węgierskim powietrzem przeszłości, a w Jassach czy Braszowie nie miałem szans na to, by znaleźć dobrze płatną pracę – a przynajmniej taką, która pozwoliłaby mi zacząć godne życie pod jednym dachem z Livią, nie obarczając przy tym zbytnio finansowo moich dziadków. Marzyło mi się dniami i nocami, by wreszcie „Paryż Wschodu” zamienić na ten prawdziwy Paryż, jednak wiedziałem, że mojej młodszej siostrze będzie łatwiej zacząć nowe i szczęśliwe życie w Petersburgu. W końcu każdy z nas zdążył tu zapuścić swoje korzenie. – Tak, udało mi się coś znaleźć. Dostałem pracę w „Novyim Mirze”. Na razie zapowiada się bardzo dobrze, ale nie chcę zapeszać. Dopiero zaczynam, choć cieszę się, że przynajmniej chwilowo mogę pisać o tym, o czym chcę – chwalę się przy kolejnym obrocie Anny, nieco zwalniając kroku. Gdyby tylko specjalnie zagrali nam coś francuskiego, to wówczas poczułbym się całkowicie spełniony. Ale czy ktoś inny, oprócz mnie i mojej rudowłosej towarzyszki, potrafiłby się przy tym dobrze bawić?
- Tylko mogę tylko domyślać się, że tak jest, lecz najwyraźniej tak wygląda rola gospodarzy. – Nie brzmi to zbyt pocieszająco, jednak prawda jest taka, że każdy z gości chciałby choć przez moment zamienić kilka słów z panem młodym lub panną młodą. W moim przypadku wcale nie było inaczej, zdawałem sobie sprawę jednak z tego, że powoli nasz wspólny czas dobiegał końca. Przecież wypadało, by poświęciła więcej czasu swojemu mężowi. – Niestety, nie miałem okazji jeszcze przywitać się z Konstantym, ale na pewno to zrobię, jak tylko przestanie być oblegany przez ciotki i koleżanki. – Kątem oka dyskretnie pozwalam sobie zerknąć na zadowolonego Wrońskiego, który właśnie tańczył z moją daleką krewną, Verą Drăculescu. Nie wiem, jak inni przyjaciele Anny, ale wydaje mi się, że nigdy nie byłem dla niego osobą, o którą mógłby być zazdrosny. Przede wszystkim znaliśmy się tylko z kilku wspólnych spotkań, jednak nigdy nie wyczułem z jego strony żadnej wrogości. Z mojej strony wyglądało to zupełnie inaczej, ale ja z kolei brałem pod uwagę to, co wyrządził Annie w przeszłości. Dziś chciałem o tym całkowicie zapomnieć i dać mu szansę na poprawienie swojego wizerunku. Życzę im tego, by w końcu udało im się odnaleźć. – Dlatego też nie zamieram zabierać ci zbyt dużo czasu. – To wasz dzień, droga Anno, więc powinniście go spędzić przede wszystkim we dwoje. Zaraz udam się w swoją stronę, zwłaszcza że przed oczyma mignęła mi  podejrzanie znajoma twarz.
- Nie, nie – zaprzeczam od razu na słowa o Bregović. Dionisie Caragiale i Ruža Bregović? Nie, to absolutnie nie mogłoby wyjść. Choć zdecydowanie nienawidzę ulegać rumuńskim stereotypom, które niezmiennie towarzyszą nam od pokoleń, to w rzeczywistości nigdy nie potrafiłem dogadać się z Serbami, jakbyśmy żyli w dwóch różnych światach. Podobnie jest i teraz: ja pochodzę ze zwyczajnej, czystokrwistej rodziny, podczas gdy moja towarzyszka wywodzi się z jednej z najważniejszych gałęzi swojej dynastii. – Po prostu piszę artykuł na temat pewnego śledztwa i chciałem od niej jak najwięcej się dowiedzieć. Sprawa z Livią wyszła tak niespodziewanie, że w ogóle nie wiedziałem, kogo mam zabrać, więc… – objaśniam od razu, tym samym mając ogromną nadzieję, iż nie będzie miała mi za złe tego, że to akurat na jej ślubie z Konstantym Wrońskim częściowo zajmuję się swoimi sprawami służbowymi. Z początku zastanawiałem się nad tym, by zaprosić Alenę Lazarevą, ale ostatecznie nie miałem pojęcia, czy przypadkiem nie będę za bardzo się narzucał, zważając że spędzamy ze sobą wystarczająco dużo czasu w redakcji. – Oczywiście, oczekuj ode mnie listów pełnych pytań. Już wiecie, dokąd udacie się w podróż poślubną? – Niekiedy w mojej głowie pojawiały się myśli, czy uda mi się kiedykolwiek wziąć z kimś ślub. Nigdy przecież nie byłem w żadnym związku, zdarzało mi się platonicznie zakochiwać, ale najczęściej starałem się swoich uczuć nikomu nie okazywać.
Hersilia Sorokina
Hersilia Sorokina
Sala Balowa - Page 3 B1527d10f7f13bcd52335c45a2ed39a5
Syrakuzy, Włochy
33 lata
błękitna
neutralny
czytam wasz los z gwiazd, kart i dłoni, odprawiam rytuały, widzę duchy, jestem pewnie najlepiej znaną ci wdową w Rosji
https://petersburg.forum.st/t914-hersilia-lavinia-sorokina-zd-caravaggio#2831https://petersburg.forum.st/t918-hersilia-l-sorokina-caravaggio#2892https://petersburg.forum.st/t919-wdowa-po-tym-sorokinie#2893https://petersburg.forum.st/t920-caesar-golab-i#2894

Czw 01 Lut 2018, 16:51
Och, Jasiu, jacy my jesteśmy dramatyczni w swojej niemiłości. Jacy wyegzaltowani, z sercami na dłoniach, zaplątani we własne uczucia – cygańsko-sycylijski, niekończący się dramat z bohaterami tragicznymi, przez niebiosa skazanymi na okropny koniec.
Powiedz, że gdybym nie była jego, nie kochałbyś mnie. Wtedy ja powiem, że cię nie kocham, bo nie jesteś nim. Rozejdziemy się i kurtyna opadnie, zanim zdążymy skrzywdzić się bardziej, zanim nasza historia stanie się wieczną inspiracją dla artystów.
Nie ma dla nas szczęśliwego zakończenia. I dlatego możemy być tacy namiętni, dlatego możemy mówić, że umarlibyśmy za siebie – dlatego, że nie moglibyśmy ze sobą żyć.
Widzisz to, Jasieńku? Bo ja tak. Bo ja tak. Jestem już tym tak cholernie zmęczona: dramatyzmem, niedopowiedzeniami, milczeniem, płomiennym romantyzmem, tymi pocałunkami, które się nie wydarzyły, a mogły, piosenkami, które dostaję zamiast rozmowy. To się nigdy nie zmieni. Nie wierzę w to.
Za to cię uwielbiam.
Z gulą w gardle, ostrożnie poprawiam jego kamizelkę na ramionach. Wciąż czuję jego ciepłe wargi na czole – to rozbudza dawne wspomnienia. Bardzo dawne. Byliśmy wtedy innymi ludźmi – dziećmi, można by powiedzieć – robiącymi coś nielegalnego i czującymi dreszcz ekscytacji na myśl o tym, że ktoś mógłby nas przyłapać na tęsknych spojrzeniach i tajemniczych uśmiechach. Dziś jest zupełnie inaczej. Nie mogę powiedzieć, że nie spodziewałam się, że wszystkie drogi prowadzą nas tutaj, chociaż to wciąż bolesne.
Nie myślałaś chyba, że będziesz go zwodzić w nieskończoność?
Uśmiecham się smutno i wyciągam rękę, by wygładzić nieistniejące zagniecenie na jego koszuli. Przeciągam to z prawdziwie sycylijskim uporem, jeszcze nie chcę się żegnać, jeszcze nie teraz, daj mi jeszcze jeden taniec.
Nie.
Wyglądasz bardzo dostojnie — stwierdzam. — Ta koszula. Dobrze leży.
Teraz wszystko zależy ode mnie.
Zawsze zależało.
Ściągam powoli kamizelkę i składam w jego rękach. Patrzę na śniade dłonie Jasmina jeszcze przez chwilę, ostatni moment; ostatnia scena naszej tragedii.
Tknięta impulsem wznoszę się na palce. Niecierpliwie przyciągam Vasilchenko do siebie i przytulam, mocno, tak, jakby świat miał się za chwilę skończyć. Pachnie wolnością, której kiedyś tak bardzo pragnęłam, wiatrem, ogniem i muzyką; wszystkim, czego mogłabym chcieć. Kilka lat temu. Czy teraz?
A więc addio. — Łaskoczę mu oddechem ucho i nim cokolwiek zrobi (na swoją zgubę) cofam się i odwracam z łagodnym uśmiechem.
Ale szukam czegoś innego.

z/t (x2?)
Konstanty Wroński
Konstanty Wroński
Sala Balowa - Page 3 WjiKPQc
Kaliningrad, Rosja
31 lat
błękitna
za Starszyzną
uzdrowiciel i zastępca dyrektora Oddziału Zakażeń Niebezpiecznych
https://petersburg.forum.st/t702-konstanty-wronskihttps://petersburg.forum.st/t708-konstanty-wronskihttps://petersburg.forum.st/t710-konstanty-wronskihttps://petersburg.forum.st/t709-merkury#1489

Pon 05 Lut 2018, 16:53
- Bardziej niż kiedyś – odpowiada po krótkiej chwili zainteresowania. Na początku nie bardzo zależało mu na tym, jak patrzy na niego jego rodzina. Robił to, co mu się podobało, nie bacząc na jakiekolwiek konsekwencje. Wszystko zmieniło się wraz z powrotem Konstantego. Musiał pójść na ustępstwa, których wcześniej sobie nie wyobrażał, jeśli chciał odzyskać zaufanie Anny. Udało mu się, choć bez wątpienia kosztowało go to bardzo wiele wyrzeczeń. Nie chce jednak absolutnie niczego żałować, zwłaszcza że dzisiaj jest wielki dzień, którego w końcu wszyscy się doczekali. A przecież, jak powszechnie wiadomo, nikt w to nie wierzył. Wroński ma już trzydzieści jeden lat i wreszcie może powiedzieć, że czuje się dorosłym i odpowiedzialną mężczyzną, któremu nie zależy wyłącznie na dobrej zabawie. Czas skończyć z byciem Piotrusiem Panem. Jest już nie tylko uzdrowicielem, ale i mężem. A może wkrótce i ojcem? – Na pewno przekażę, choć musisz potem przyjść do naszego stołu. – Jeśli Vera do tej pory nie postanowi uciec z wesela. Przeczuwał, że w jej przypadku tak może być. – Na stanowisku tłumacza w Prikazie Współpracy z Zagranicą. Myślę, że to będzie ciekawsza praca od bycia bibliotekarką na PUMie – odpowiada zgodnie ze swoimi przekonaniami, uśmiechając się niezmiennie w kierunku Very. Jednocześnie poczuł, że jego czas dobiega końca i musi znaleźć zaraz Annę.
- Może jeszcze się znajdzie. – To było jednak w stylu Tamary, zostawić wszystko i zniknąć bez słowa. Mimo że nie znał jej zbyt dobrze, w zasadzie tylko tyle, co z opowieści Very i ze wspomnień szkolnych, które stawały się coraz bardziej zamglone, to jednak Konstanty od dawna miał wyrobione zdanie na jej temat i nie starał się go zmienić. – Dziękuję za mile spędzony czas, a teraz pozwolisz, ale udam się do swojej żony – mówi ze spokojem w głosie Konstanty, po czym mruga do niej na pożegnanie, dziękuje za taniec, na który jego przyjaciółka wyjątkowo się zgodziła, po czym wyjątkowo żwawym krokiem rusza w kierunku Dionisiego i Anny, po drodze zostając zaczepionym przez kilku wujków, z którymi musiał się jeszcze napić. Zaraz jednak szybko pognał do swojej pięknej żony i jej przyjaciela. – Witaj, Dionisie! Cieszę, że udało ci się tutaj przyjechać aż z Rumunii. Musisz mi jednak zezwolić na to, bym porwał swoją żonę. – Całując delikatnie Annę w usta, w końcu zabiera ją na parkiet pełen par. Wzdycha cicho pod nosem, wtulając się w jej ciało i dostosowując się do wolnego tempa muzyki. – W końcu mamy chwilę dla siebie. Wszystko w porządku? – Teraz Konstanty i Anna Wrońscy mogą wreszcie ze sobą pobyć. To wszak ich wesele, a od początku zabawy niewiele mieli czasu wyłącznie dla siebie.
Vera Drăculescu
Vera Drăculescu
Sala Balowa - Page 3 9c5c225e6a854aa9fb8594fe45db8ca961a97f45
Bukareszt, Rumunia
31 lat
błękitna
neutralny
nauczycielka
https://petersburg.forum.st/t842-vera-draculescu#2344https://petersburg.forum.st/t846-vera-draculescu#2362https://petersburg.forum.st/t844-dragon-lady#2358https://petersburg.forum.st/t847-aithusa#2363

Wto 20 Lut 2018, 17:31
- Kto by pomyślał... Konstanty Wroński. Idealny Syn. - powiedziała z uśmiechem na ustach, chociaż nie ukrywała specjalnie powątpiewania i lekkiej nutki ironii. Zobaczymy jak długo mu się to uda pociągnąć. Była szczęśliwa, jeśli Kostek tak się czuł... jednak ona dawno odkryła, że dążenie do ideału w oczach rodziców, nie daje nic innego prócz cierpienia i bólu. Oceniała każdą rodzinę, miarą swojej? Cóż... nie znała żadnego innego rodzinnego wzorca. Z jej ust wydobyło się krótkie "yhmm" kiedy Wroński stwierdził, że koniecznie będzie musiała przyjść do ich stołu, jasne. Już leci. Zaraz po tym tańcu zadziera kiecę i ucieka stąd, póki będzie miała okazję i żadna inna osoba jej nie zaczepi po drodze. Już miała dosyć tego całego klimatu. Starczy jej na następne milion lat. Niech tylko nie planuje się rozwodzić i znów brać ślubu, bo na następny nie przyjdzie.
- Zobaczymy... - stwierdziła bez większego przekonania, by po raz ostatni dać się obrócić w tańcu. Odetchnęła z ulgą, kiedy Konstanty oznajmił, że skończył ją torturować na parkiecie, na całe szczęście, ile można. Niech tylko ktoś inny spróbuje ją poprosić do tańca, to zabije od razu, brutalnie i bez opamiętania.
- Też dziękuje. Pozdrów ją ode mnie, do zobaczenia. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem na ustach. Nawet nie kryjąc tego, że planuje uciec teraz z tego całego przyjęcia. Zobaczyła się z Konstantym, życzyła mu powodzenia na jego nowej drodze życia, teraz mogła w spokoju opuścić lokal. Nie mógł od niej już więcej wymagać! Pojawiła się tutaj! To był wystarczający cud. Zeszła z parkietu, by jak najszybciej znaleźć wyjście z sali balowej, by potem opuścić to wesele. Wystarczy jej takich zabaw już do następnego stulecia.

/zt
Anna Wrońska
Anna Wrońska
Sala Balowa - Page 3 Tumblr_mskalzWI2k1snyyflo4_250
Moskwa, Rosja
28 lat
czysta
za Starszyzną
tłumaczka w Ministerstwie Magii
https://petersburg.forum.st/t594-anna-lefevre#1014https://petersburg.forum.st/t706-anna-lefevre#1482https://petersburg.forum.st/t707-anna-lefevre#1483

Sob 24 Lut 2018, 23:23
- Gratulacje! – wielką ulgą było dla Anny, kiedy tak wysłuchiwała i dziękowała za to słowo wszystkim gościom, którzy zjechali się na wesele, w końcu także mieć możliwość obdarowania nim kogoś. Tym bardziej cieszyła się mogąc wyrazić nim dumę z osiągnięć przyjaciela. W pewnym sensie zazdrościła mu: oto, podobnie jak ona, stał na końcu jednej z życiowych dróg, którą wytyczyły mu marzenia o pracy dziennikarza i którą wytrwale podążał. Nawet jeśli musiał te marzenia nieco zmodyfikować, chcąc zapewnić siostrze lepszy start w życiu. To samo można powiedzieć o Annie, nieprawdaż? Przez długie lata szli ku sobie z Konstantym, choć tak naprawdę umowa zawarta przez ich rodziców przed niemal trzydziestu laty ustawiła ich ścieżki równolegle obok siebie, w odległości mniejszej niż rozstaw dwóch palców u ręki. Równoległe linie mają jednak to do siebie, że nie przecinają się nigdy i wyłącznie za sprawą własnej cierpliwości i uczuć wzrastających w kierunku miłości spokojnej i wytrwałej dotarli do wspólnej mety.
Chciałaby, och, jakby chciała wierzyć, że to nie meta, lecz początek.
- Jestem pewna, że twoja błyskotliwa proza za każdym razem zmiata redaktorów z nóg. – gdyby mogła podzielić się z kimś prócz męża prezentem ślubnym i mogła ten prezent sama wybrać, bez wątpienia zdecydowałaby się na podróż z Dionisiem do Paryża. Tęskniła za ojczyzną zostawioną z tyłu osiemnaście lat temu, lecz nie chciałaby wcale zobaczyć po raz setny wieży Eiffle’a, czy gmachu opery. Największą radość wśród dobrze znanych jej uliczek i skwerów sprawiłoby jej patrzenie, jak Caragiale odżywa w tym mieście, będąc jednym z nielicznych zdolnych do zrozumienia jej rzekomo infantylnego przywiązania do Francji.
Jeśli jednak uda jej się zrealizować ten plan, nie stanie się to w najbliższej przyszłości, tę bowiem miała zaplanowaną niemal co do godziny. Zbliżała się pora, w której tańce weselne się skończą, goście i nowożeńcy będą mogli zażyć krótkiego odpoczynku i zaraz potem znikną z Kaliningradu, by odpocząć.
- Tak, jeden z przyjaciół Konstantego zarezerwował dla nas jakiś pensjonat w górach… O, popatrz, idzie tutaj. – przypadkiem wyjrzała ponad ramię przyjaciela w samą porę, by dojrzeć, jak zbliża się do nich Konstanty. Nie wiedząc, co począć, przeprosiła tylko Dionisie, a rozpocząwszy taniec z mężem spiorunowała go wzrokiem.
- To nie było zbyt uprzejme. – ograniczyła jednak wymyślanie małżonkowi do minimum, z ulgą wtulając się w niego. Dobrze się bawiła, oczywiście, lecz tłok, ogrom emocji towarzyszący jej od samego rana i niewygodne buty – wszystko dawało już jej o sobie znać. Szczęśliwie, byli już z Konstantym tak przyzwyczajeni do wspólnych tańców, że gdy Anna zaczęła stawiać bardziej niedbałe, mniejsze kroki niż powinna, on od razu dostosował swoje ruchy tak, by nikt nie wytykał palcami, jak młoda para niezdarnie chwieje się i potyka na parkiecie. Wszystko było w porządku.
- W porządku. – potwierdziła zatem, podniósłszy na Konstantego wzrok. – Jak najlepszym.
Obracali się powoli, w miarowym rytmie muzyki. Akurat dobrze się złożyło, że orkiestra nie grała nic francuskiego, żadnej skocznej piosnki, tylko prostą melodię na smyczkach. Anna była już zmęczona, lecz był to chyba najwspanialszy rodzaj zmęczenia, jaki dolegał jej w życiu.
- Wszystko poszło dobrze, prawda? Jak myślisz?
Pytała, lecz przecież sama doskonale wie, że nie mogło pójść lepiej. Ceremonia przebiegła bez zakłóceń, ani razu nikt się nie pomylił. Zabawa przebiegała jak trzeba, oszczędzono im kompromitujących widoków pijanych gości porozkładanych pod stołami i na nich, wśród resztek kolacji. A jednocześnie Anna nie mogła wyzbyć się obaw na myśl o nowym etapie jej życia.
Gana Kuragina
Gana Kuragina
Sala Balowa - Page 3 Tumblr_n01pa9ghxu1rshisvo6_250
Archangielsk, Rosja
25 lat
obstaculus
błękitna
za Starszyzną
dziennikarka Avoski / prywatna detektyw
https://petersburg.forum.st/t1035-gana-ivanovna-kuragina#3700https://petersburg.forum.st/t1050-gana-i-kuragina#3791https://petersburg.forum.st/t1049-twoja-osobista-detektyw#3790https://petersburg.forum.st/t1048-orel#3789

Pon 05 Mar 2018, 22:26
Idealna para by z was pewnie była wedle twojej matki, co Gavriil? Nic tylko brać, wżeniać się w starszyźniany ród korzystając z tego, że dziewczyna jest z niechcianą ułomnością. Zabawne, że wam obojgu się jednak do małżeństwa nie spieszy w żadnym względzie i nawet sposób w jaki nalewasz wódkę niczego tu nie zmienia.
- Oczywiście rozumiem. Mogę potem dostarczyć wszystkie materiały jakie mam - teoretycznie mogłaby i teraz, no ale jakby nie patrzeć nieuprzejmością było teleportować się z wesela tylko po to, aby wziąć na miejsce kilka papierków i omawiać sprawy prywatne. A przynajmniej tak tłumaczyłaby się Gana, coby nie wyszło, że w ogóle opinią ludzi się nie przejmuje. Prawda była jednakże taka, iż alkohol zdążył jej zaszumieć w głowie i naprawdę nie chciała przekonywać się czy w czasie teleportacji przypadkiem nie utnie sobie ręki. Nieczarująca, jednoręczna czarownica brzmi jak smutny żart, i to bez względu na pochodzenie społeczne.
- Może umówimy się jakoś przez orła? Zakładam, że nie nosisz przy sobie kalendarzyka spraw dwadzieścia cztery godziny na dobę - kto by się pilnował z "panem", "panią" i "państwem", kiedy butelki wódki są opróżniane szybcikiem, a ona sama przestaje dbać o etykietę. Szła o głowę, że Svietlana by jej za to dała linijką po łapach. Brrr! Nigdy nie lubiła tej kobiety, Na szczęście Efim miał tyle rozumu, że nie zatrudnił jej do własnych dzieci.
I w ogóle doszła do wniosku, że jest pijana. Skoro tu się ważą jej losy, a ona myślami odpływa do jakichś niepowiązanych ze sprawą tematów...
- Rozumiem - odpowiedziała tylko. Przecież aż tak jej się nie spieszyło, by już zaraz zmuszać go do myślenia. Skoro jej tak myśli błądzą on też pewnie powinien wpierw wytrzeźwieć.
- Jeśli wygrasz dla mnie tę sprawę będę wyczekiwać orła z prośbą pomocy dzień i noc - uśmiechnęła się wyczuwając dobry deal i stukając się z nim kieliszkiem, do którego wcześniej nalał.
Wolała nie myśleć, że od tej ilości wódki jutro prawdopodobnie będzie umierać. Tym bardziej, że piło się fajnie.
Gavriil Yanev
Gavriil Yanev
Sala Balowa - Page 3 JaggedImaginativeHypsilophodon-small
Petersburg, Rosja
26 lat
medium
czysta
za Raskolnikami
obrońca sądowy
https://petersburg.forum.st/t1052-gavriil-yanevhttps://petersburg.forum.st/t1074-gavriil-yanev#3941https://petersburg.forum.st/t1075-pan-adwokat#3942https://petersburg.forum.st/t1073-nevra#3940

Wto 13 Mar 2018, 23:46
Heh. Kto to mówi. No ale to taka odautorska notka. Cóż. Dla jego matki każda dziewczyna ze starszyzny byłaby dobra, byleby tylko miała błękitną krew. Mogła być brzydka, zdeformowana, mogła być krwiożerczą kreaturą, póki była z starszyzny, Dunja nie miałaby nic przeciwko, jedynie by ktoś spełnił warunki jej zasranego testamentu. Ahh... było wesele, trzeba było się weselić, a nie myśleć o tym jak bardzo jego rodzina jest powalona. Skinął głową, kiedy dziewczyna powiedziała, że dostarczy mu wszystkie materiały. Cóż, nie zaszkodzi przejrzeć, co nie? Nawet jak nie weźmie tej sprawy, to może jej powiedzieć przynajmniej czego może się spodziewać. Zaśmiał się, słysząc jej założenie.
- Akurat teraz nie wziąłem. - na wesele nie wziął swojej walizki, z którą naprawdę rzadko kiedy się rozstawał, no akurat teraz no musiał jej nie wziąć! No masz ci los. Uśmiechnął się szerzej, słysząc, że mają umowę. Stuknęli się kieliszkami i za kołnierz raz! Ahh.. dobra wódka, wykrzywia. Dziennikarka po jego stronie zawsze się przyda, nawet jeśli była ze starszyzny, no to jest inny rodzaj człowieka. Wyczuwał w Ganie taką dziennikarkę, która zrobi wszystko, by mieć chodliwy temat, więc do obsmarowania jakiegoś rodu byłaby idealna. Gavriil spojrzał na Ganę, by następnie podnieść się z swojego miejsca i wyciągnąć rękę w jej stronę, delikatnie się pochylając.
- Mogę panią prosić do tańca? - spytał z szarmanckim uśmiechem na ustach, czując, że jakby jeszcze posiedział i wypił z nią parę kieliszków, to by upił się bardziej niż by chciał. Nie planował tutaj odpłynąć, a taniec był dobrym sposobem na pozbycie się uczucia upojenia. Trochę się poruszać, coś zjeść i szybciej przejdzie, niż mają tutaj siedzieć i łoić dalej aż wyschnie źródełko.
Gana Kuragina
Gana Kuragina
Sala Balowa - Page 3 Tumblr_n01pa9ghxu1rshisvo6_250
Archangielsk, Rosja
25 lat
obstaculus
błękitna
za Starszyzną
dziennikarka Avoski / prywatna detektyw
https://petersburg.forum.st/t1035-gana-ivanovna-kuragina#3700https://petersburg.forum.st/t1050-gana-i-kuragina#3791https://petersburg.forum.st/t1049-twoja-osobista-detektyw#3790https://petersburg.forum.st/t1048-orel#3789

Sob 24 Mar 2018, 15:12
Każda rodzina na swój sposób była powalona. Wystarczyło spojrzeć na Kuraginów - niby jedność, niby Starszyzna, niby wspólny cel, a jednak wśród nawet najbliżej spokrewnionych osób ujawniały się różne niesnaski, nie mówiąc o rozgrywkach wewnątrzrodowych. No ale co tu kryć, takie chore relacje to chyba zwykła rzecz w pewnych środowiskach.
- No to bardzo szkoda, jedna kwestia byłaby z główki - powiedziała wiedząc, że jeśli przesadzą z alkoholem ich mała umowa może im totalnie wylecieć z głowy. Choć bardzo zabawnie by było, gdyby dzisiejszego spotkania nie pamiętali, a i tak Gana potem umówiłaby się z Gavriilem w sprawie porady prawnej, a może i nawet obrony w sądzie. No, ale w żyłach obojga płynie jednak ta rosyjska krew, dzięki której tak łatwo nie dają sobie procentom wyrzucać wspomnień z głowy.
- Bardzo chętnie - powiedziała uznając, że przerwa od picia i trochę ruchu nie powinna im zaszkodzić. Zresztą czemu miałaby odmawiać? Może i nie lubiła jakoś szczególnie tańca, jednakże nie czuła też do niego awersji. A z parkietu można z łatwością obserwować przestrzeń dookoła...
Szkoda, że to wesele było takie nudne i spokojne. Ani Konstanty, ani Anna nie mieli okazji przez to pojawić się w Avosce w jakimś szerszym artykule, a jedynie w jakiejś krótkiej notatce, żeby nie było, że nikt całego wydarzenia nie zauważył. No, ale może to tylko Gana tak lubiła skandale i awantury!
Nim wróciła z wesela przyjrzała się jeszcze Yanevowi. Wyglądał na kogoś, kto w razie czego rzeczywiście postara się wyciągnąć ją z problemów za odpowiednią cenę. Jeśli się sprawdzi - myślała - powinnam pomyśleć nad zostaniem jego stałą klientką.
W końcu prędzej czy później zawsze wracała do sądu.

Gana i Gavriil z tematu
Lew Wroński
Lew Wroński
Sala Balowa - Page 3 Tumblr_pib7wuJOgS1wcpipoo5_250
piekło (i nie jest to żart ani metafora)
27 lat
błękitna
neutralny
czarnoksiężnik, snycerz, artysta, ex-celebryta
https://petersburg.forum.st/t1039-lew-wronskihttps://petersburg.forum.st/t1139-dziennik-lwahttps://petersburg.forum.st/t1138-relacje-lwahttps://petersburg.forum.st/t1142-ptaszek#4318

Pon 26 Mar 2018, 03:54
Wroński przytaknął pięknej Kallisto i na jego twarz wylał się uśmiech. Trochę nijaki, bo nijako się obecnie czuł - nie mógł być sobą w takim otoczeniu, bo ten Lew Wroński, który umiłował sobie zabawy z dużą ilością alkoholu umarł dawno. Dzisiaj był jedynie pustą skorupą, wypełnioną jadem i złością. Duszą, która nie zasługiwała na dobre słowo i szacunek, nie chciała wcale w takich miejscach przebywać, nie nadawała się do przyjęć takich jak wesele nieznanych jej ludzi.
Ale Benoit zdążyła już Kallisto poznać, nawiązać jakiś kontakt, potrzebowała go więcej. Tak samo jak ucieczki w zapomnienie, chciała się odurzyć i zapomnieć, unieść choćby na chwilę. Może jednak mogła być Lwem? Albo ten nie zniknął całkowicie i siedział tam w środku, czuł i chciał czegoś, szeptał jej do uszka niestworzone historie, namawiał do złego. Może kiedyś nawet nabierze sił i spróbuje się wydostać. Tylko, że to nie będzie takie proste.
Dłoń jego chwyciła za tą należącą do jego dzisiejszej partnerki, poznanej w okolicznościach dziwnych, bo na cmentarzu... tylko czy to kogoś jest jeszcze w stanie zszokować? W oczach mu świeciła nie od wczoraj jakaś iskra obłąkania, niedostrzegalna chyba tylko dla tych, co znali go wcześniej i wierzyli w jego wielki powrót do żywych i zdrowych. Jak bardzo się mylili!
Gdyby tylko ktoś wiedział, nie tańczyłby teraz wesoło na parkiecie, lecz wycelował różdżkę między oczy diabła. Pomiotu piekielnego, który postanowił wrócić na ziemię tu i teraz - bo taki miał kaprys i moc by to uczynić, a samo to, że był ktoś do tego zdolny napełniało świadomość przerażeniem, tak jak goście weselni napełniali swoje kieliszki wódką. Tylko, że tego przerażenia nikt nie spijał. Gnieździło się i czekało na swoją ofiarę.
Palce zacisnęły się na jej.
Dłoń Wrońskiego była chłodna. Cały był zimny, jakby życie dawało jej sygnał ostrzegawczy, ale przecież był człowiekiem z krwi i kości - jak każdy inny. Czy to widziała swoimi wieszczymi oczyma?
- W takim razie chodźmy - powiedział do niej i uniósł delikatną rączkę do góry, do swoich ust, by ucałować wierzch palców. Może nawet nie ucałować - a musnąć ustami, jakby chciał tylko załaskotać ich powierzchnię wargami.
Tak też w dwójkę odeszli w swoją stronę.

Lew i Kallisto z tematu
Dionisie Caragiale
Dionisie Caragiale
Sala Balowa - Page 3 Drw8AEh
Bukareszt, Rumunia
25 lat
czysta
neutralny
dziennikarz w Novyim Mirze
https://petersburg.forum.st/t1256-dionisie-caragiale#5009https://petersburg.forum.st/t1257-dionisie-caragiale#5025https://petersburg.forum.st/t1259-dionisie-caragiale#5029https://petersburg.forum.st/t1258-mircea#5027

Nie 01 Kwi 2018, 18:11
- Czasem twoje słowa mnie onieśmielają – przyznaję z rozbrajającą szczerością, odwzajemniając z przyjemnością jej uśmiech. Anna zawsze była bardzo ważnym i pomocnym recenzentem, nie raz i nie dwa zdarzyło mi się podsyłać jej moje prace o niecodziennych godzinach, by w wolnej chwili zerknęła na nie krytycznie i powiedziała mi, co o tym w rzeczywistości sądzi. Czasem przez to odnosiłem wrażenie, że dostrzega we mnie to, czego ja sam nie potrafię zauważyć, ale być może jestem po prostu zbyt krytyczny w stosunku do siebie, tego, co piszę i swoich umiejętności językowych. – Mam nadzieję, że tak jest – przytakuję w końcu, zerkając kątem oka na Konstantego, który zmierza w naszym kierunku. To znak, że czas skończyć wspólne tańce z panną młodą. – Jeśli mogę wyrazić swoje zdanie… Pensjonat w górach brzmi nie najgorzej, ale nie wolałabyś czegoś bardziej… egzotycznego? Śniegu w Rosji jest pod dostatkiem. Ja na twoim miejscu porozmawiałbym z mężem – podsuwam po chwili namysłu propozycję, unosząc lekko krzaczaste brwi i puszczając jej oczko. Po chwili witam się z Konstantym, gratulując po raz kolejny parze młodej i nieznacznie odsuwając się na bok. Wzrokiem próbuję odnaleźć w tym tłumie nieznanych mi ludzi swoją partnerkę, co jest teraz nie lada wyzwaniem. Zaraz jednak powracam do państwa Wrońskich, słysząc słowa mężczyzny.
- Oczywiście! Wszystko rozumiem – odpowiadam z niemałym entuzjazmem, dobrze zdając sobie sprawę z tego, iż mój czas właśnie dobiegł końca, a Annę bezpowrotnie muszę oddać w ręce Konstantego. Niemniej jednak dziś jest we mnie więcej spokoju niż zwykle – chcę wierzyć w to, że Anna wie, co robi i nie podjęła decyzji wbrew sobie. Osobiście przecież nie wyobrażam sobie, by spędzić swoją przyszłość z osobą, do której nie żywię żadnych uczuć, jak przystało na prawdziwego romantyka. Co więcej, nie potrafiłem też siebie nigdy wyobrazić na ślubnym kobiercu, choć wiem, że jeśli kiedykolwiek do tego dojdzie, to uroczystość będzie mała i skromna, co jest całkowitym zaprzeczeniem ślubów organizowanych przez członków dynastii magicznych. Zdążyłem się jednak przyzwyczaić, choć długo zastanawiałem się też, jak Anna się w tym odnajdzie. Nie codziennie w końcu jest się w takiej sytuacji. – Mam nadzieję, że jeszcze dziś się spotkamy, a tymczasem nie chcę wam już przeszkadzać. Muszę znaleźć moją partnerkę. Bawcie się dobrze, Wrońscy! – Uśmiecham się jeszcze raz na pożegnanie, dziękując ponownie Annie za taniec i mrugając do Konstantego w porozumiewawczy sposób. Niespodziewanie, zaledwie kilka sekund po odejściu, spotykam moją koleżankę ze szkoły, dlatego po raz kolejny już ląduję na parkiecie, pląsając w rytm muzyki.

Dionisie z tematu
Konstanty Wroński
Konstanty Wroński
Sala Balowa - Page 3 WjiKPQc
Kaliningrad, Rosja
31 lat
błękitna
za Starszyzną
uzdrowiciel i zastępca dyrektora Oddziału Zakażeń Niebezpiecznych
https://petersburg.forum.st/t702-konstanty-wronskihttps://petersburg.forum.st/t708-konstanty-wronskihttps://petersburg.forum.st/t710-konstanty-wronskihttps://petersburg.forum.st/t709-merkury#1489

Nie 01 Kwi 2018, 21:45
- Do zobaczenia. Na pewno jeszcze będzie okazja. Zapraszamy do naszego stołu – odpowiada Konstanty, żegnając się z Rumunem, który wyruszył w poszukiwaniu swojej partnerki. Wroński spojrzał tylko uważnie na rudowłosą Annę, wywracając teatralnie oczami na jej słowa, po czym obdarzył ją małym pocałunkiem w usta. – Sugerujesz, że twój mąż jest nietaktowny? – śmieje się ze zdziwieniem w oczach, obejmując ją w pasie i kołysząc się lekko w rytm muzyki. Dionisie na pewno zrozumie to, że Konstanty musi spędzić trochę czasu ze swoją żoną. Jak to typowy mężczyzna, nie widzi nic złego w tym, co powiedział, jednak nie zamierza się tym przejmować. Dziś jest ich szczególny dzień, w którym nie ma miejsca na kłótnie, choć wszyscy przecież dobrze wiedzą, jak kończą się niektóre wesela, ale Wroński ma nadzieję, że tym razem nie wydarzy się nic niestosownego. Do tej pory był spokój, dlatego istniała spora szansa, iż tak już pozostanie do samego końca. – Tak, wszystko poszło w porządku. Najważniejszą część mamy już za nami – przyznaje zupełnie szczerze i jakby z ulgą wyraźnie słyszalną w głosie, tym samym pozwalając sobie na lekki uśmiech skierowany do małżonki. Każdy z nich miał przecież obawy związane z wydarzeniami z samego końca kwietnia, lecz dziś nikt z czarodziejów nie chciał o tym myśleć, próbując cieszyć się chwilą i normalnie żyć.
- Czujesz się szczęśliwa? – pyta w pewnym momencie Konstanty, odruchowo podnosząc głowę z ramienia Anny i wpatrując się w jej oczy. Mimo że znał odpowiedź swojej żony, to chciał to po raz kolejny usłyszeć. A ty, Wroński, czy to jest właśnie to, czego chciałeś? Jeszcze dwa lata temu nikt by nie powiedział, że wreszcie staniecie na ślubnym kobiercu. Ale stało się, teraz już oficjalnie jesteście małżeństwem. Państwo Wrońscy. Kiedyś absolutnie nie przeszłoby ci to przez gardło, a teraz…? – Bo ja tak. Czuję, że w końcu to jest właściwy moment. Ten, na który tyle lat czekaliśmy. Kocham cię, Aniu – wyznaje bez czekania na odpowiedź, a w jego spokojnym głosie nie słychać ni krztyny fałszu. Korzystając z okazji, postanowili zostać na parkiecie i dalej tańczyć wśród wirujących par. Noc przed nimi była jeszcze długa i wszystko mogło się zdarzyć, lecz najważniejsza część ceremonii przebiegła bez żadnych zakłóceń i to w tym momencie liczyło liczyło się najbardziej. A po alkoholu, zwłaszcza na polskich weselach, czasem niespodziewanie wychodzą różne sekrety, które potrafią zaburzyć całą harmonię. A ty, Konstanty, masz coś jeszcze do powiedzenia? Jesteś pewien, że niczego przed Anną nie zataiłeś? Wroński najwyraźniej nie chce o tym myśleć. Dla niego liczy się tu i teraz. Nic więcej. Dlatego tańczy wraz z ukochaną, zamykając oczy i oddając się chwili. Trwaj jak najdłużej, chwilo.
Anna Wrońska
Anna Wrońska
Sala Balowa - Page 3 Tumblr_mskalzWI2k1snyyflo4_250
Moskwa, Rosja
28 lat
czysta
za Starszyzną
tłumaczka w Ministerstwie Magii
https://petersburg.forum.st/t594-anna-lefevre#1014https://petersburg.forum.st/t706-anna-lefevre#1482https://petersburg.forum.st/t707-anna-lefevre#1483

Nie 15 Kwi 2018, 22:24
Półgębkiem żegnając się z przyjacielem, Anna odprowadziła go spojrzeniem dość daleko, by zobaczyć jeszcze, jak zabiera z sali balowej tę dziewczynę, z którą wcale nie kręci. Postanawiając po powrocie wybadać dalej tę sprawę ze swym nowo odkrytym powołaniem swatki (może nawet znalazłaby kogoś dla tej dziewczyny, z którą rozstał się Krzesio…? Taki Vit na pewno nie wyszedłby jej na dobre), zwróciła się znowu do Konstantego. Surowość, z jaką i tak już pół żartem go strofowała, znikała z oblicza jej w błyskawicznym tempie. Jaśniała coraz bardziej, w miarę jak docierało do niej, że to już, naprawdę się stało. Czekała wiele lat, przez życie szła obciążona świadomością czekającego ją zamążpójścia tak długo, aż w końcu przestała odczuwać wagę tego zdarzenia. Nawet szykując się do ślubu, w ostatnich chwilach pośpiechu, gdy poprawiano jej makijaż, a buty zmiękczano najpewniejszymi zaklęciami polecanymi w pisemkach dla kobiet na całym świecie od „Avoski” do „Which Witch”, jakby nie zdawała sobie w pełni sprawy, że gdy ten dzień się skończy, nie będzie już miała na co czekać.
Nie odpowiedziała, nie mogąc uwierzyć, do ostatniej chwili, do setnej, tysięcznej, milionowej „Ani”, którą czule ją nazywał, że ma męża. Bez wszystkich ozdobników, bez świeżych kwiatów na sukni, eleganckiego fraku, całych naręczy kwiatów, oplatania balowej halli wstęgami w rodowych barwach, bez setki gości – wszystko, co najważniejsze między nimi mogło zawrzeć się w kilku minutach, zlepku słów, który wyrzekli do siebie pospiesznie, ścigając się z nerwami i widmem wątpliwości pojawiającym się w najbardziej kluczowych momentach.
Wcześniej tak zadowolona z obserwowania przebiegu imprezy, zapragnęła już się z niej ulotnić. Przez kilka ostatnich tygodni musieli wraz z Konstantym odgrywać na życzenie rodziny, przyjaciół i osób zaangażowanych w organizację wesela coś na kształt kukiełkowego przedstawienia, tracąc prywatne wizerunki i odczucia na rzecz tych, które powinni wszem i wobec pokazywać. Nie było w tym nic złego, ot, naturalna kolej rzeczy i powinność młodej pary, nie istniała jednak dla Anny, w rytm ostatnich taktów kolejnego tej nocy walca, milsza perspektywa od zamknięcia się z Konstantym gdzieś z dala od oczu i uszu gości, wypicia kolejnej lampki szampana i świętowania we własnym, małym, ale perfekcyjnie wystarczającym towarzystwie tego przełomu w ich wspólnym życiu.
- Sama nawet nie wiem jak. – odpowiedziała jednak w końcu, dedykując te mało podniosłe słowa klapom marynarki fraka zamiast uszu Konstantego. Nie była dobrym mówcą, zwłaszcza, gdy górę brały emocje, nic dziwnego więc, że nie psując tego, co wyczarował dla niej ukochany powtarzając po prostu to, co oboje słyszeli już tysiące razy, pozwalała chwili trwać.
Weles
Weles

Pon 16 Kwi 2018, 10:05
I co, gołąbeczki? Najwyższa pora podsumować dzisiejsze wydarzenia. Tak się baliście, że coś się stanie, w niektórych głowach kłębiła się nawet myśl, że może warto byłoby ślub przełożyć na późniejszy czas – w końcu nie da się ukryć, iż w ostatnich tygodniach atmosfera w świecie czarodziejów była szczególnie nerwowa i napięta ze względu na to, co się wydarzyło. Mieliście jednak wyjątkowe szczęście i oparcie w słowiańskich bogach – Dola nie opuściła was nawet na moment, dlatego też wszystko poszło po waszej myśli. Ceremonia ślubna wśród bajecznej scenerii w słynnym ogrodzie Wrońskich przebiegła bez zakłóceń, podobnie jak wystawne wesele wewnątrz staropolskiego dworku, nie licząc drobnych alkoholowych wykroczeń niektórych gości, które zapewne niemal od razu zostały odnotowane przez wnikliwych redaktorów plotkarskiej „Avoski” szukających tanich sensacji na zawołanie. Z pewnością nic nie mogło im umknąć, toteż w najbliższym wydaniu zapewne przeczytacie kto z kim, gdzie i dlaczego. Ale stało się, umowę małżeńską zawarto i nie ma od niej odwrotu, choć z początku nikt nie dowierzał, że kiedykolwiek nadejdzie ten dzień, w którym Konstanty i Anna staną wreszcie na ślubnym kobiercu. Mimo że byli ze sobą od wielu lat, to ich drogi się mijały, niemal nigdy się nie przecinając, lecz w końcu udało im się odnaleźć i znaleźć siłę, by przezwyciężyć to, co miało miejsce w przeszłości. O niej można by mówić wiele, lecz dziś między nią a przyszłością stawiają kreskę.
Drodzy państwo, oto nadchodzi koniec wesela Konstantego i Anny Wrońskich. Bawiono się do białego rana, jednak nic nie może przecież wiecznie trwać, jak mówią słowa słynnej piosenki Anny Jantar, którą na specjalne życzenie pana młodego orkiestra zagrała na samym końcu. Wszystkim przybyłym gościom serdecznie dziękujemy z całego serca za to, iż chcieli uczestniczyć w tym szczególnym dniu. Mamy nadzieję, że zabawa była wyśmienita. A tymczasem za oknami już powoli świta, na zewnątrz unosi się lekka, poranna mgła, zaś na parkiecie pozostają tylko wtuleni w siebie małżonkowie, którzy przed chwilą pożegnali ostatnich weselników. Nie widać na ich twarzach zmęczenia, ale szczęście – i oby towarzyszyło im już przez resztę życia. Teraz czas rozpocząć nowy rozdział.

koniec
Sponsored content


Skocz do: