Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sob 04 Lut 2017, 18:30
First topic message reminder :

Ogród Główny

Ogród od wielu lat utrzymywany jest w barokowym stylu francuskim, do którego elementów ozdobnych od wieków przywiązuje się ogromną wagę. Cechą charakterystyczną dla niego jest symetria dwuboczna względem głównej alejki biegnącej przez środek ogrodu i regularność kompozycji. Nic tutaj nie rośnie przez przypadek – lokalna roślinność w postaci rozłożystych drzew i krzewów jest nie tylko przystrzygana w sposób równy i geometryczny, ale posadzona w identycznych odstępach od siebie. W ogrodzie znajduje się sporo boskietów ułożonych symetrycznie, zdobionych ławek, marmurowych fontann, antycznych rzeźb oraz dwóch parterów ogrodowych, które umiejscowione są przy samym wejściu do Pałacu Sprawiedliwości.

Albert Lagunov
Albert Lagunov
Ogród Główny - Page 3 5babb3c561485659030781b33c615de5--venom-wicked
Moskwa, Rosja
30 lat
wielkolud
półkrwi
neutralny
kapelan Batalionu Specjalnego, egzorcysta
https://petersburg.forum.st/t1404-albert-lagunovhttps://petersburg.forum.st/t1410-albert-balsam#6819https://petersburg.forum.st/t1409-bog-jest-miloscia#6818https://petersburg.forum.st/t1408-piolun#6817

Sro 10 Sty 2018, 02:13
Opuściwszy urokliwe zakamarki parku, choć szczerze wolałby pozostać między fontannami, dał się na powrót nakierować pomiędzy licytacyjny tłum. Uśmiechał się uprzejmie do ludzi, szczególnie gwardzistów, którzy jako jedyni mieli okazję go poznać, w końcu do Petersburga przeprowadził się z ojcem dopiero niedawno i głównie skupiał się na pracy. Wiadomo było, że nie miał tendencjo do nawiązywania znajomości, z perspektywy wykonywanego przezeń zawodu było to zresztą dość normalne. Pozwolił sobie nie wisieć nad Oleną jak upiór kiedy ta oddawała się obowiązkom swojej pracy i chcąc nie chcąc, mimo wcześniejszych upartych postanowień udał się w stronę licytacji, gdzieś bokiem, trochę z tyłu, wpisał się na listę licytatorów legitymując swoją książeczką wojskową i wraz z numerkiem stanął w te przysłowiowe szranki z innymi. Eksponaty, każdy jeden był niezwykły i przyciągający uwagę, szczególnie człowieka (dobre sobie) który poświęca wiele czasu nauce i estetyce otaczającego go świata. Przyglądał się prezentacji przedmiotów z zainteresowaniem lecz i bez uniesień, nie wypada przecież księdzu tryskać ekscytacją jak nastolatka na widok jakiejś błyskotki. Majestatyczny granian wzbudził kilka burzliwych dyskusji pośród licytatorów, gdzie głównie sprzeczali się o pochodzenie jego linii męskiej, bowiem zdawało się, że fakt czy był to czempion Figaro K.A czy w prostej linii potomek sławnego na cały świat Al Picassa, gwiazdy na firmamencie rodowej hodowli Vasilchenków z Kijowa był absolutnie najbardziej istotny, to z pewnością nie koń był dziś jego celem, choć obserwowanie czystego piękna zaklętego w pracującej masie mięśni, poruszających się miękko pod jedwabistą sierścią było wielką przyjemnością nawet dla hodowlanego laika, takiego jak Albert. Przyglądał się fibuli, arcydzieło przedstawiające bezapelacyjny kunszt greckich rzemieślników, choć trudno nazwać tę sztukę rzemieślnictwem. Słońce pięknie odbijało się od wszystkich, wypolerowanych powierzchni bursztynu w taki sposób, że lwia głowa sprawiała wrażenie bycia kulą zaklętego, żywego złota, migoczącego i przelewającego się od zamierzchłych wieków. W jednym z woluminów zdobytych z trudem przez jego ojca, w czasach gdy stary Aleksander jeszcze interesował się życiem zamiast tkwić w swojej gorzkiej rozpaczy, Lagunov czytał o dziejach rodu Zakharenko, o ich złotej krwi i genie szaleństwa jakie w niej nosili. O relacjach Zakharenków i Romanovów, nawet sama fibula miała w tej księdze swoją rycinę, choć żadna, nawet najwierniejsza kopia czy fotografia nie mogłaby oddać prawdziwego piękna tego przedmiotu. Skamieniałe jajo żar-ptaka, choć noszące certyfikaty autentyczności badaczy magiozoologów z całego świata, budziło wątpliwości trzech starszych dam stojących nieopodal niego. Magiczne ptaki z Archangielska zostały dawno temu uznane za wymarłe i dama w beżu podkreśliła dwukrotnie, mówiąc o tym nader głośno, że prawdziwość tego jaja jest bardzo wątpliwa. Druga dodała coś o przystojnym młodym Zakharence, który zawzięcie zabrał się do licytacji tego rarytasu, choć wyglądał, jakby od licytacji bardziej interesowała go złotowłosa piękność uwieszona jego ramienia, a numerek podnosił od niechcenia, zupełnie obojętny na kwotę rosnącą w zatrważającym tempie. Prezentacja zaklętego welinu wypadała przy wszystkich tych arcydziełach wyjątkowo blado, był to jedynie rulon zapieczętowanej cielęcej skóry i choć wzbudził poruszenie u nawet najbardziej powściągliwych z aukcjonerów, na ustach Lagunova wywołał pobłażliwy uśmiech. Bez wątpienia to tajemnicze zaklęcie jakim czarował portfele obecnych prowadzący aukcję konferansjer brzmiało kusząco, Albert jednak miał okazję poznać syberyjskich Zaklinaczy, kilkoro z nich było bliskimi przyjaciółmi Aleksandra i wciąż pisywało do niego listy z wielkiej pustki, wysyłając pęczki ziół mających odganiać złe duchy od jego łoża boleści. Wbrew obiegowej opinii byli równie mocarni co przewrotni, a w wielkich umysłach kreatorów zaklęć mieli też wielkie dzieci, lubiące dowcipkować i psocić, nie zdziwiłby się wcale, gdyby pod tymi pieczęciami Salomona było zaklęcie na zmianę koloru fug w podłodze, czy może doprawienia sobie drugiej głowy. Z pewnością nie chciałby ryzykować wielkich kwot na taki niepewny przedmiot. Od samego początku był nastawiony na tylko jeden eksponat, tylko jeden przedmiot na aukcji sprawił, że całe wielkoludzie skupienie zawęziło się tylko do dłoni prowadzącego, wskazującej na szklaną gablotę. Chrząknął lekko, prostując swój ogrom ponad ludźmi, co robił przecież nad wyraz rzadko i uniósł swój numerek zaraz po złotowłosej piękności towarzyszącej temu przystojnemu Zakharence o którym pani obok niego nie mogła przestać nadawać. Dziewczyna zdawała się nie zauważać cienia konkurencji rosnącego za jej plecami, Albert jednak nie zamierzał z tego dziennika rezygnować łatwo. Informacje o tym przedmiocie były niepewne, nawet tabliczka u jego podstawy głosiła niewiele, będąc równie zagadkową co sama treść na jego stronicach. Lagunov słyszał o nim jednak nie raz, nie raz pojawiał się symbolicznie w tomach traktujących o historii magicznej Rosji, choć pod wieloma nazwami i przypisywano mu wiele właściwości, to jednak wprawny badacz mógł wysnuć ze wszystkich niewiadomych ten jeden ścieg wskazujący na prawdziwą wartość tego dziennika. Albert miał swoje podejrzenia względem jego sekretu i jako miłośnik wszelkiej literatury, badacz, kolekcjoner i egzorcysta, uparcie unosił swoją tabliczkę bo był to jedyny interesujący go przedmiot dzisiejszego dnia. Nie z chęci posiadania, tak błahe pragnienia nie zaprzątały mu głowy, to siła wyższa, to chęć poznania, to tajemnice mogące zmienić bieg historii zamknięte w tych skórzanych oprawkach. Był nieodrodnym synem swojego ojca, a Aleksander Lagunov stawiał naukę ponad wszelkie wartości materialne. Być może w niewypowiedzianym hołdzie swojemu ojcu i Albert chciał tę oświatę odkryć i ponieść, niczym Lucyfer światło ludzkości.

1 – średniowieczny diariusz


Ostatnio zmieniony przez Albert Lagunov dnia Sro 10 Sty 2018, 03:28, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sro 10 Sty 2018, 02:13
The member 'Albert Lagunov' has done the following action : Kostki


'k20' : 14
Filipa Karamazova
Filipa Karamazova
Do you dream of murder?
Samara, Rosja
27 lat
rusałka
błękitna
za Starszyzną
uzdrowicielka w Hotynce
https://petersburg.forum.st/t1103-filipa-karamazova-budowa#4103https://petersburg.forum.st/t1219-filipa-karamazovahttps://petersburg.forum.st/t1218-karamazova#4879https://petersburg.forum.st/t1255-yewa#5007

Nie 14 Sty 2018, 02:32
po loterii


Obrzydzenie ścięło mięśnie bladej twarzy brzegini, kiedy lepki język złości gładko przesunął się wzdłuż jej kręgosłupa, liżąc każdy jego pojedynczy krąg, formując pięć ciężkich słów, które niczym niewysterylizowane, zatrute igły wbiły się w umysł – pięćset rubli i uciecha gawiedzi. Właśnie na tyle organizatorzy kwesty wycenili szczątki boginek, które w ich ręce złożyli – pełni dobrej woli? – Kuraginowie, wywodzący się od magicznych stworzeń, których krew płynęła również w jej żyłach.
Bransoletki, mimo że zawierające – jeśli się nad tym zastanowić – upiorny element, same w sobie nie mogły poruszyć kobiety – tajemnice piwnic samarskiego zamku wypleniły z niej podobną wrażliwość. Ich kunszt podpowiadał, iż nie takie rzeczy na przestrzeni wieków bezcześciło się w rodzinie Karamazovów w imię nauki i pożądania; co było faktem powszechnie znanym, choć otulonym zgodnym, wygodnym milczeniem. To dostępność i jarmarczny charakter zabawy, w której magiczne ozdoby były jedną z licznych wygranych – znajdując się w jednym rzędzie z fasolkami wszystkich smaków! – Filipa uznała za przekraczający pewne standardy, które powinny zostać nienaruszone. Przynajmniej w czasie pokazu starszyźnianej jedności i hojności, podkreślonej blaskiem fleszy i dziennikarskim wazeliniarstwem. Tylko Prawda na pewno wespnie się na wyżyny opisując to wydarzenie; redaktor naczelna bez wątpienia osobiście tego dopilnuje. Ciekawe, czy równie skrupulatnie przeredagowała przemówienie męża, które w większej części omija Karamazovą.
Krzywi się, przykładając burgundowe wargi do cienkiego szkła i upijając z kieliszka drobny łyk szampana. Nie udaje jej się spłukać odczuwanego niesmaku, pogłębiającego się wraz z widokiem, zważywszy na okoliczności, nietypowej pary?
Rozpoznaje własną kuzynkę uwieszoną na ramieniu najstarszego syna gospodarza kwesty. Kieliszek wręcz machinalnie ponownie odnajduje drogę do ust, na które ciśnie się niejedno pytanie, chwilowo spłukiwane idealnie schłodzonym alkoholem. Jak wiele przegapiła, że widok – złośliwi stwierdziliby, że głupio – rozanielonej Varvary wprawił ją w zaskoczenie? W zdumienie jeszcze większe niż to, że jako premierę swoich uczuć wybrała kwestę na rzecz poszkodowanych w zamachu, który wstrząsnął petersburskim, magicznym społeczeństwem. Filipa odwraca spojrzenie, nie chcąc zbyt długo przyglądać się pocałunkom składanym przez przystojnego Savvasa na dłoni Kuraginy. Chwilowo, to licytacja jest ważniejsza od tego nowego, dziwnego tworu. Zaklęty welin bowiem przyciąga uwagę skuteczniej od złotowłosej piękności, w której okazję dla siebie zwęszył złotolubny Zakharenko.  
Czy Aleksei zgodnie z ustaleniami, które na nim wymogła w czasie wiązania jedwabnego krawata, zainteresował się tym czym powinien? Nie stołami z alkoholem. Nie długimi nogami ukazującymi się momentami wśród zbyt śmiałych materiałowych rozcięć sukni. Nie kolejnymi nic nieznaczącymi błyskotkami, po których jej spojrzenie prześlizgnęło się bez większego poruszenia. Nawet nie co ciekawszymi gatunkami zwierząt, które mogłyby wzbogacić rodową menażerię czy stajnię, nie wspominając nawet o zaklętej sali.
Po rozmowach toczących się wokół niej wnioskuje, że owszem.
Jeden z dwóch interesujących ją artefaktów był coraz bliżej chciwej, spragnionej nowości ręki jej rodziny, a drugi? Nie wzbudził ciekawości ani Alekseia, ani ich ojca. Być może dlatego i ona, chwilowo, wstrzymuje się przed podbiciem stawki, mrużąc delikatnie oczy i przesuwając spojrzeniem po tężejącym przed nią tłumem, na którego obrzeżu wychwytuje znajomą, drobną postać. Uśmiecha się, bo to jedyna właściwa reakcja na widok kruczowłosej kobiety.
Stopy same określają kierunek.
Jesteś dzisiaj ucieleśnieniem moich marzeń... – wzdycha cicho, pochylając się do ucha Hersili. Znajoma woń papierosów i perfum Włoszki owiewa wąskie nozdrza, kiedy Karamazova ledwie muska wargami aksamitny policzek kobiety. – Okropna impreza.
Krótkie spojrzenie wystarczy, żeby zorientowała się, że coś jest nie tak.  
Bardziej niż zwykle?
Unosi jasną brew, niepodobnie do niej skupiając się na drugiej osobie niepowierzchownie i niepołowicznie, a całkowicie. Nie odnosząc przy tym nieprzyjemnie kującego wrażenia, że marnuje czas.
Kiepskie wino? – ruchem ostrego podbródka wskazuje na kieliszek trzymany przez Sorokinę, jakby faktycznie jego zawartość mogła mieć jakikolwiek wpływ na nastrój kobiety, ponad której ramieniem Karamazova niezbyt uważnie śledzi postęp licytacji. Na tyle jednak wystarczająco, aby unieść w powietrze tabliczkę, kapryśnie przebijając ofertę wyjątkowo nielubianego Drăculescu. Sam granian niespecjalnie interesuje Filipę, nie będącą przecież wielką miłośniczką kopytnych. To tyle, jeśli chodzi o przemyślane działanie, które kilka godzin temu sama wymogła na bracie.

| 5 – granian.


Ostatnio zmieniony przez Filipa Karamazova dnia Wto 06 Lut 2018, 00:34, w całości zmieniany 10 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Nie 14 Sty 2018, 02:32
The member 'Filipa Karamazova' has done the following action : Kostki


'k20' : 10
Dezső Gárdonyi
Dezső Gárdonyi
Ogród Główny - Page 3 Tumblr_omhh3bIEfw1qm73ogo8_250
Budapeszt, Węgry
32 lata
błękitna
neutralny
tropiciel
https://petersburg.forum.st/t1497-dezso-gardonyi#7726https://petersburg.forum.st/t1628-dezso-gardonyi#7945https://petersburg.forum.st/t1627-dezso-gardonyi#7944https://petersburg.forum.st/t1629-dezso-gardonyi#7946

Sro 24 Sty 2018, 03:02
Tego dnia ręka nie znajduje miejsca, ani na rękojeści, ani w kieszeni, trzyma ją luźno upuszczoną wzdłuż wyprężonego tułowia, jakoby w pozie godnie prezentującego się szlachcica. Co za tym idzie, na dnie szuflady, pod przykryciem jedwabnego materiału, z bólem serca pozostawia goblinowski nóż. Zatęskni za nim. Jest temu bliski już przy wejściu do ogrodu. To wtedy właśnie uderza w niego barokowy przepych i ta nieznośna dla oka symetria, tak niepodobna naturze. Nic dziwnego, że krocząc alejką czuje się jak w karcerze – ściany niewysokich, acz do znudzenia idealnie wykrojonych krzewów ograniczają optycznie przestrzeń. Ta, pedantycznie łamana w prostych liniach, zdaje się wręcz zamykać ludzi w pasmach zieleni.  
Są jeszcze znaki dobrze sytuowanego dziedzictwa kulturowego – tzw. sztuka dla ucieleśnionych we wrażliwość, albo inaczej: kamienne fontanny, wystawione na ocenę nowobogackim, które zdają się wypełniać miejsce ludzką ingerencją aż po brzegi. Nie liczy w tym wszystkim żywych posągów – szlachty i ich twarzy, wyciosanych z twardego kruszywa etyki i dostojeństwa. Sam do nich należy, gdy mimo mentalnego tonażu (jakim okazuje się obowiązek reprezentowania rodu na kweście) oraz ciężaru korpusu, obleczonego w  uroczystą szatę, zmusza mięśnie grzbietu do pełnego wyprostu. Zdaję się stawać na wysokości zadania, by być jak oni. A jednak, pewne przymioty zachowania zdradzają pewnego rodzaju brak obycia i dzikość serca.
Witamy w cywilizacji, Gárdonyi – szepta do siebie współczująco, z ręką przy szyi. Wraz z odciągnięciem kołnierza koszuli, odsłania kawałek nienaturalnie śniadej, jak na te strony, skóry. Jest inny niż wszyscy. Nie tylko z wyglądu. Nie wita się życzliwie, nie kłania niżej niż na skinięcie głową. Nie zerka dyskretnie na pozostałych. Pomimo stosownej powściągliwości, na jaką się zdobywa, nie udaje tak do końca. Nie zrywa ostatecznie z ostrożnością i sceptycyzmem. Z uwagą drapieżnika na łowach wyszukuje ofiary, śmiałością miażdży do reszty konwenanse, gdy czujnym, samczym okiem podąża za rozkloszowanym dekoltem lub głębszym nacięciem przy udzie w kreacjach pań. Gdzieś przy końcu traci zainteresowanie, nie mogąc odpędzić od siebie myśli o tym, jak to wszystko tutaj jest łatwe. Za łatwe. Jak piękne, nienaturalnie. Jak sztuczne i płytkie.
Na pokaz. Do kupienia. Do sprzedania. Kolej na Ciebie.
Wzniesieniem tabliczki znosi wizerunek gbura, dołączając do licytacji. Przy czym nie pozostaje tak do końca pasywny – wewnętrzna potrzeba poruszenia wygrywa. Przechodzi więc o parę kroków dalej, wznosi dłoń na wysokość twarzy... swobodnym, acz zupełnie niespiesznym chwytem zagarnia zbłądzony przy kości policzkowej kosmyk, naprostowując go. A przynajmniej mając taki plan. Kosmaty przyjaciel węgierskiej krwi dołącza do związanych w supeł włosów, ale pozostaje tam tylko przez chwilę. Do pierwszego podrywu wiatru.
Cóż za szkoda, że nawet w takich chwilach istota „dzikusa” wygrywa.

5: granian


Ostatnio zmieniony przez Dezső Gárdonyi dnia Sro 24 Sty 2018, 03:11, w całości zmieniany 7 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sro 24 Sty 2018, 03:02
The member 'Dezső Gárdonyi' has done the following action : Kostki


'k20' : 8
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sro 24 Sty 2018, 10:51
The member 'Dimitry Kuragin' has done the following action : Kostki


'k20' : 5
Arseniy Kuragin
Arseniy Kuragin
Ogród Główny - Page 3 C51589e8ed217
Archangielsk, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
urzędnik w Prikazie Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej
https://petersburg.forum.st/t801-arseniy-kuraginhttps://petersburg.forum.st/t802-arseniy-kuragin#2128https://petersburg.forum.st/t804-arseniy-kuragin#2145https://petersburg.forum.st/t803-erwin#2130

Sro 24 Sty 2018, 23:27
- Zdecydowanie za rzadko – odpowiadasz zgodnie z prawdą, choć wcale nie było ci z tego powodu przykro. Z Dimitrym czy Efimem nigdy nie miałeś tak napiętych relacji, co z Ganą. Starałeś się w końcu dobrze dogadywać ze swoją rodziną, jakakolwiek by nie była, jednak swojej najbliższej kuzynki nie potrafiłeś zaakceptować z powodu jej genetycznej przypadłości. – Powinniśmy to zmienić i może umówić się na rodzinny obiad. – Co ty na to, Gano? Dawno nie było okazji, by ze spokojem porozmawiać w rodzinnym gronie. A już o wiele bardziej wolałbyś spędzić ten czas ze swoim kuzynostwem niż z macochą i jej dziećmi, których szczerze nienawidzisz od samego początku. Wzdychasz tylko ciężko pod nosem, wciąż przechadzając się wolnym krokiem w towarzystwie Gany po Ogrodzie Głównym, co jakiś czas uprzejmie witając się z niektórymi gośćmi przybyłymi na kwestę. Jesteś w końcu synem samego Grigoriya Kuragina. Każdy cię tutaj zna i nikt nie powinien cię lekceważyć. Choć to przecież nie twój dzień, nie jesteś nawet gospodarzem, a i tak czujesz się najważniejszy. A gdzie twoje współczucie, Arseniy? Gdzie żałoba w sercu po tym, co się ostatnio wydarzyło? Czy może już nic nie ma dla ciebie znaczenia? W końcu sam też przeżywasz osobistą tragedię.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć – szepczesz Ganie do ucha, uśmiechając się przy tym złośliwie tak, by nikt tego nie widział. Ofiary zamachu w Muzeum Sztuki Magicznej interesują cię tyle, co zeszłoroczny śnieg. Nie od dziś wiadomo, że ludzkie tragedie nie wzbudzają w tobie najmniejszych uczuć, w przeciwieństwie do kwestii związanych z twoją rodziną. Nie zginął przecież nikt, kto byłby dla ciebie ważny. W rzeczywistości nie obchodzi cię żadna dziennikarka Sputnika czy sam Eliades Zakharenko, choć to niewątpliwie wielka strata dla twego przyjaciela, Savy. Gdyby tylko jeszcze z dala trzymał się od Varvary. Ale na to w tym momencie nie możesz za wiele poradzić, mimo że nie jesteś szczególnie zadowolony z tego, co się stało. – Doprawdy? Wzrok cię zawodzi już w tym wieku, droga kuzynko. Witałem się z moją siostrą kilka minut przed tobą – odpowiadasz stanowczym głosem, rozglądając się niezwykle uważnie po okolicy Pałacu Sprawiedliwości. Blefowałeś, lecz doskonale wiesz, że Varvary nie może dzisiaj zabraknąć. W stanie niemal rozanielonym zdążyła ci już zakomunikować o tym, że zamierza przyjść na kwestę w towarzystwie Savvasa. Coś jednak dalej w tym nie pasowało. Tylko co takiego? W końcu jednak w myślach wzdychasz z niebywałą ulgą, zauważając swoją siostrzyczkę w pobliżu.
- Chodź. Nie możemy przegapić licytacji. – Dzisiejszych atrakcji nie zamierzałeś opuścić. Najpierw chciałeś wziąć udział w licytacji, by potem udać się do koła Lela i Polela. W rzeczywistości mógłbyś wykupić wszystko, co tutaj się znajduje, ale nie chcesz być dzisiaj zbyt zachłanny. W tak szczególnym dniu, jak kwesta charytatywna, należy jednak pokazać swoją hojność i zasobność portfela. Cóż więc najpierw przykuło twoją atencję? Nie przepadasz za granianami, zawsze te zwierzęta wydawały ci się mało szlachetne, choć były bardzo szybkie. Poza tym, mieliście wyjątkowo dużo stworzeń w rozległych rezerwatach wzdłuż Morza Białego. Skamieniałe jajo żar-ptaka było jednym z niezwykłych prezentów z waszej strony, które zostało wybrane przez twojego ojca. Nie był to jedyny unikat, aczkolwiek rodowych tajemnic nie należy wyjawiać, o czym wiedziałeś najlepiej. Myślałeś przede wszystkim nad średniowiecznym diariuszem. Widząc, że i Varvara zamierza również go zdobyć, kiwnąłeś sugestywnie głową w jej stronę i zabrałeś się za to, by go wylicytować. Początkowe kwoty były dla ciebie śmieszne, pozwalały jednak co biedniejszym ludziom dać ułudę i poczucie, że mają szansę coś wygrać, lecz szybko postanowiłeś ich tego pozbawić. Bez problemu, z satysfakcją wymalowaną na twarzy, przebiłeś ceny. Podobnie zrobiłeś z zaklętym welinem i fibulą, choć tylko dla zabawy. To o diariusz zamierzasz walczyć.

1 – średniowieczny diariusz
2 – fibula Piotra Wielkiego
3 – zaklęty welin


Ostatnio zmieniony przez Arseniy Kuragin dnia Sro 24 Sty 2018, 23:56, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sro 24 Sty 2018, 23:27
The member 'Arseniy Kuragin' has done the following action : Kostki


'k20' : 16, 7, 3
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Ogród Główny - Page 3 C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Sob 27 Sty 2018, 22:25
Nie chcesz tu być.
Zdajesz sobie sprawę, że drażni Cię w tym ogrodzie wszystko. Ta czystość, spójność, prostolinijność, geometria. Chociaż zwyczajowo lubujesz się w regularności, od jakiegoś czasu przestrzeń, która jest bardziej ułożona od Ciebie Cię denerwuje. Irytuje Cię nawet Twój towarzysz, chociaż nawet nie wiesz kim dokładnie jest i dokładnie wiesz, że nie możesz nic na jego temat powiedzieć, bo przecież wcale go nie znasz. W pamięci odtwarzasz sobie suche informacje, które przeczytałaś o nim w pliczku dokumentów, wręczonych Ci przez przełożonego. Wprowadź go w sytuację polityczną i kulturalną Rosji. Gdyby to było tak proste... znasz się na architekturze francuskiej, historii konfliktów magicznych na przestrzeni pięciu wieków wstecz, potrafisz nawet kilka zaklęć gospodarczych, ale o Włoszech nie wiesz nic. O włochach jeszcze mniej. Nie znasz się na ich bóstwach. Uczyłaś się o nich w szkole, niezbyt wnikliwie. Kojarzysz podstawowe wierzenia, podstawowe prawa, podstawowe wszystko. Ale ty nie lubisz wiedzieć tylko wiedzy bazowej. Potrzebujesz więcej. Nie miałaś czasu na przygotowanie. Złość na Twojego towarzysza niedoli przechodzi Ci szybko. Już po kilkunastu sekundach, bo wiesz, że niczym Ci nie zawinił. Uśmiechasz się do niego blado, bo nie chcesz udawać, że jego widok Cię cieszy. Witasz go na stopie zawodowej. Wyprostowana, skoncentrowana na zleconym ci odgórnie poleceniu. Masz ochotę spytać... co chce wiedzieć o obecnym nestorze, starszyźnie i wrzodach na szlacheckich tyłkach - Raskolnikach. Możesz się jednak domyślać, że mężczyzna może jeszcze nie wiedzieć, co chciałby wyciągnąć z tego spotkania. To Twoim zadaniem jest go naprowadzić.
Naprawdę. Nie chcesz tu być.
Nie sądzi pan, panie Caravaggio, że milczenie jest w obecnych czasach cnotą przez wielu niedocenianą?
Subtelnie dajesz mu do zrozumienia, że szybko nie przerwiesz tej ciszy, która zapadła od jego przybycia. Potrzebujesz ułożyć myśli. Zastanowić się, czego dokładnie Twoja praca od Ciebie wymaga, a co powinno Ci dyktować wychowanie w obecności ambasadora Włoch. To, że pracowałaś przez lata w prikazie Współpracy z Zagranicą powinno być dla Ciebie jakąś wskazówką. Ignorujesz ją. Ta przeszłość wydaje Ci się zbyt pompatyczna, sztywna. Nie widzisz w niej sposobu na atrakcyjne zapoznanie zagranicznego gościa z Twoim krajem. Ty Herculesa Caravaggio chcesz zarazić Rosją. Dać mu poczuć jej namiastkę. Dlatego oprowadzasz go po mieście. Zabierasz go w pierwszej kolejności do Ogrodów w Pałacu Sprawiedliwości. Bo jest blisko. Czekasz na licytację. Może jemu, tak jak i Tobie, spodoba się część oferowanych przez organizatorów artefaktów i przedmiotów magicznych.
Co według pana wypada w Rosji kobiecie mojego stanu zalicytować na aukcji takiej jak ta?
Czy wypadało cokolwiek?
Zostawiłaś go z tym pytaniem tylko na chwilę, bo zaraz podnosisz tabliczkę ze swoim numerem w górę, przy licytacji interesującego Cię średniowiecznego diariusza.
Wiedzę — odpowiadasz zamiast niego. W edukację nigdy nie jest szkoda inwestować. Ty we własną nigdy nie przestajesz. Chociaż cieszyłabyś się bardziej, gdybyś inwestowała w nią własnymi pieniędzmi, zamiast tych, które dostajesz od ojca. Z frustracją opuszczasz tabliczkę, zaciskając palce na rączce. To trwa tylko moment. Zaraz Twój wzrok obejmuje śniadą twarz Twojego towarzysza. Dopiero teraz, kiedy zasiadasz w miejscu i masz czas się mu przyjrzeć, zaczynasz rozumieć ten włoski magnetyzm, o jakim czytałaś, bodajże w Avosce. Ale od niego bije coś więcej. Dostojeństwo, obojętność i ta dziwną, elektryzującą nutę... nie, nie majętność. Masz na nazwisko Sorokina, ostatnie co ci jest potrzebne to zaglądać w portfel szlachciców. Od tego przed Tobą osobnika czujesz coś innego. Tą odmienność, której jeszcze nie umiesz nazwać.
A pan? Czy coś skupiło pańską uwagę?
Twoją, on, bardziej niż ten wiekowy diariusz, który prawdopodobnie (w idei starszyźnianego równouprawnienia) trafi w ręce jakiegoś Aristova, Karamazova, Kuragina czy innego Onegina.
Pierwsza zasada równouprawnienia.
Znaj sprawiedliwość, której waga zawsze przechyla się ku najbardziej majętnej stronie.
Hersilia Sorokina
Hersilia Sorokina
Ogród Główny - Page 3 B1527d10f7f13bcd52335c45a2ed39a5
Syrakuzy, Włochy
33 lata
błękitna
neutralny
czytam wasz los z gwiazd, kart i dłoni, odprawiam rytuały, widzę duchy, jestem pewnie najlepiej znaną ci wdową w Rosji
https://petersburg.forum.st/t914-hersilia-lavinia-sorokina-zd-caravaggio#2831https://petersburg.forum.st/t918-hersilia-l-sorokina-caravaggio#2892https://petersburg.forum.st/t919-wdowa-po-tym-sorokinie#2893https://petersburg.forum.st/t920-caesar-golab-i#2894

Sob 10 Lut 2018, 16:04
Papieros w zapuszczonym kącie ogrodu pozwolił trochę ugłaskać myśli, ukoić nerwy i posegregować uczucia. Papieros popijany winem (gruzińskim, jeżeli się nie mylę; całkiem niezłym) zadziałał jak remedium. Przecież ten drobny incydent nie mógł wprawić mnie w stan większego wzburzenia. Awendele jest młoda, zapewne zestresowana salonowym debiutem, wpatrzona w męża tak samo, jak z początku ja. Można wybaczyć jej ten nietakt, powodowany tylko – być może – miłością do Sorokina.
Boli jedynie bierność Endara; ciche przyzwolenie na odciągnięcie się ode mnie, tak jakby rzeczywiście moja obecność w ich pobliżu była przez niego niechciana. Jest on przecież jednym z niewielu, obok Filippy, Igora i Cosco, któremu mogę zaufać. Ten jego jeden ruch bodzie mnie bardziej, niż chcę przyznać. Urasta w mojej głowie do niebotycznej rangi, aby po kilku chwilach w samotności – po wyciszeniu burzliwych emocji – znowu zmaleć. To przecież nic, nie warto tego roztrząsać. To nic. Nie będę dramatyzować.
Biorę głęboki oddech i zaniedbaną alejką wracam do bardziej cywilizowanej części ogrodu, a potem – ze znanym z okładek gazet – uśmiechem mieszam się w tłum licytujących. Nie mam dziś ochoty o nic walczyć, ale przyszłam tu, aby się pokazać wszystkim spragnionym dramatu i włoskiego akcentu Rosjanom. Nie powinnam ich unikać przez całe przyjęcie.
Bez większego zainteresowania śledzę bitwę o graniana. Sama nigdy nie przepadałam za przejażdżkami konnymi: polowania, które tak upodobali sobie Sorokinowie, były dla mnie przykrą koniecznością wytrzymania na grzbiecie czegoś żywego. Czuję się dziwnie w siodle i zdecydowanie lżej mi, gdy już nie muszę zamawiać stroju jeździeckiego na każdą rodzinną uroczystość w Irkucku.
Znajomy głos – nienależący do nikogo z najbliższego otoczenia Tommaso – przy moim uchu to miłe zaskoczenie. Filippa jest dziś wszystkim, czego mi dziś trzeba, by licytacja stała się przyjemniejsza. Jej obecność, zwłaszcza po nieprzyjemnym spotkaniu z Awendele, to niemal prezent.
Muskam wargami upudrowany policzek Karamazovej, uważając, aby nie zostawić na nim śladu szminki.
Dobrze cię widzieć — mówię, uznając, że jej słowa nie potrzebują komentarza. Impreza rzeczywiście nie należy do najlepszych: przedstawienia, sztuczne łzy i plastikowe przemowy, jakby w kuluarach nie mówiono, że nasz dobroczyńca Kosmas nie mógł doczekać się śmierci ojca. A zachowanie jego syna tylko potwierdza podejrzenia o prawdziwość żalu Zakharenków: czy wnuk pogrążony w żałobie tak niesmacznie kleiłby się do córki Dumy?
Może powinni wynająć sobie pokój.
Kiepskie towarzystwo. Dobre wino — odpowiadam lakonicznie przyciszonym głosem, zaraz mocząc usta w alkoholu, by potwierdzić jakość trunku – nie najgorszy. Rozglądam się ukradkiem wokół. — Masz plany na dziś? Mogłybyśmy się spotkać w mniej… zaludnionym miejscu. Porozmawiać — kontynuuję cicho. Lepiej nie dzielić się z Filippą przemyśleniami na temat Indianki w tłocznym ogrodzie. Łatwo byłoby Iordanou albo Kuraginie wychwycić moje słowa i ukręcić z nich pyszną plotkę o płomiennym trójkącie, tym bardziej skandalizującą, że kochankiem żony świętości miałby być tej świętości brat. Obrzydliwa rozwiązłość, okropność, o której domowe kury czytałyby z wypiekami na twarzy – jakich emocji dostarczylibyśmy salonowym plotkarom, które uważałaby, oczywiście, że „Avoski” nie czytują, a „Piątku” nie oglądają, więc w żadne pogłoski o romansie nie wierzą.
To im nie wypada.
Marszczę brwi, gdy ręka Filippy szybuje w górę, a sama Karamazova wyraźnie wychodzi na prowadzenie w licytacji. Niektórzy zastanawiają się wciąż nad uniesieniem tabliczki, ale przebicie podanej przez moją przyjaciółkę ceny może okazać się trudne.
Czyżbym nie wiedziała o jakimś jej hobby?
E che cazzo? — wymyka mi się. — Na co ci koń?
Weles
Weles

Sob 10 Lut 2018, 20:26
Kosmas i Hekate Zakharenko mogli być dumni z organizacji kwesty, która od samego początku przyciągnęła niezliczone tłumy czarodziejów pod scenę główną. Wartościowe przedmioty były nie lada gratką dla najbogatszych czarodziejów, nie tylko ze Starszyzny, ale także i dla kolekcjonerów, którzy przyjechali tutaj ze względu na możliwość wzbogacenia się o unikaty. Ostatecznie jednak każdy mógł znaleźć tutaj coś dla siebie – najbogatsi mogli wziąć udział w licytacjach, przeznaczając tym samym najwięcej pieniędzy na odbudowę Muzeum Sztuki Magicznej i osoby poszkodowane, a ci nieco biedniejsi, również dokładając się do tego niewątpliwie szczytnego celu, mogli spróbować swych sił w rozmaitych loteriach – najpopularniejszą z nich było koło Lela i Polela, gdzie można było zdobyć nagrody, uprzednio wykupując trzy losy. Nikt z kolei nie przewidywał, że walka o przedmioty będzie tak zażarta. Niektórzy nawet usilnie starali się wziąć udział we wszystkich licytacjach, co było niezwykle trudne. Kto jednak okaże się dzisiaj największym zwycięzcą, a kto przegranym? Tego dowiemy się już niedługo.
Od samego początku każdy z unikatowych przedmiotów wystawionych na aukcję cieszył się dużą popularnością. Początkowo batalia toczyła się głównie o średniowieczny diariusz, który bardzo mocno chcieli zdobyć Kuraginowie, jak i nieznany nikomu czarodziej o imieniu Albert. Czy miał jednak jakiekolwiek szanse w starciu z dziećmi Dumy Rosji? Podobnie i Lotta Kuragina, wżeniona w ród z Archangielska, również pokusiła się o dołączenie do licytacji, nieśmiało próbując przebijać proponowane uprzednio kwoty. Do walki o ten niezwykle cenny przedmiot w pewnym momencie przyłączyli się również dwaj bracia z rodu spokrewnionego z Wrońskimi, zapaleni archeolodzy i historycy z Warszawy, którzy nie mogli przepuścić takiej okazji. Podobnie więc sytuacja miała się z fibulą Piotra Wielkiego – ta również była w zasięgu ich wzroku. Ale nie tylko oni byli zainteresowani tą rzeczą, co można było zauważyć po Igorze Aristovie, który starał się dotrzymać im tempa, co było niezwykle ciężkim zadaniem, gdyż najwyraźniej w pewnym momencie zapragnął mieć dla siebie jeszcze kilka innych rzeczy.
Zaklęty welin stał się z kolei powodem rywalizacji między Alekseiem Karamazovem w komitywie z ojcem czy Mikhailem Dolohovem, który wyraźnie nie mógł przedrzeć się przez tłumy i do tej pory jego starania nie przynosiły żadnych satysfakcjonujących go rezultatów. Zaraz dołączyli do nich inni czarodzieje, lecz ci szybko odpuścili, gdy nowe kwoty przedmiotu były już poza finansowym zasięgiem. Czyżby Karamazovowie chcieli zrobić wszystko, żeby został właśnie w ich rodzinie? W końcu zaklęcia to coś, na czym znają się najlepiej – nic więc dziwnego, że chcą ich poznać jak najwięcej. W ostatnich chwilach przed końcem licytacji do walki dołączyli się również Drăculescu, jakby na złość swoim odwiecznym wrogom, czy chociażby Aristovowie, co przecież nikogo nie dziwi – członkowie tego rodu od zawsze byli wyjątkowo zachłanni, wierząc, że za pieniądze, które zalegają w rodowych skarbcach, mogą kupić dosłownie wszystko. Ale czy tylko to wystarczy? Do tego potrzeba jeszcze odrobinę szczęścia, a przy tak wyrównanym pojedynku ciężko było przewidzieć, do kogo dzisiaj trafi zaklęty welin.
Słynny granian ze stajni Vasilchenko przyciągnął do siebie głównie czarodziejów zainteresowanych magicznymi stworzeniami, ale nie brakowało tych – jak Filipa Karamazova – którzy wyraźnie niezainteresowani, celowo podbijali ceny, czy tych, którzy chcieli jej utrzeć nosa. Uważaj, piękna rusałeczko, na razie jesteś na prowadzeniu, ale inni depczą ci po piętach. Musisz się bardziej zainteresować, jeśli chcesz zdobyć graniana. Podobnie było ze skamieniałym jajem, którego cenę podwyższał jeden z najbardziej znanych magizoologów na Słowiańszczyźnie. Choć nie pochodził ze żadnego z rodów Starszyzny, był niezwykle majętnym i szanowanym naukowcem wśród rosyjskich elit. Czy uda ci się, Savo Zakharenko, zdobyć to, czego pragniesz? Oprócz niego jest też kilka innych wartych uwagi przeciwników, a przecież dobrze wiesz, że nie jesteście najbogatszą rodziną, ale może dzisiaj akurat jest twój szczęśliwy dzień. Licytacje wreszcie zbliżają się ku końcowi, zaraz wszystko się rozstrzygnie i okaże się, kto jest zwycięzcą, a kto jest przegranym. Jest jeszcze chwila, by zmienić bieg wydarzeń.

Rozpoczyna się drugi i ostatni etap licytacji, który będzie trwał do końca przyszłego SOBOTY. Należy jeszcze raz napisać posta i rzucić kostkami, po czym nastąpi oficjalne podsumowanie. Przypominamy, że postać może próbować wylicytować każdy z przedmiotów, ostatecznie jednak jeden przedmiot przypadać będzie na gracza. Podczas wyłaniania zwycięzcy pod uwagę przez Welesa brane będą następujące zmienne: status majątkowy, szczęście, wynik rzutu kością k20 oraz posty licytacyjne, za które przyznawane będą punkty. Dodatkowo członkowie rodu Vasilchenko nie mogą brać udziału w licytacji graniana, Zakharenko – fibuli, a Kuraginowie – skamieniałego jaja żar-ptaka. Prosimy o zachowanie realizmu, zwłaszcza że licytacja będzie liczyła się z uszczupleniem budżetu rodzinnego, i dokładne zaznaczenie tego, jakie przedmioty zamierza wylicytować postać: 1 – średniowieczny diariusz, 2 – fibula Piotra Wielkiego, 3 – zaklęty welin, 4 – skamieniałe jajo żar-ptaka i 5 – granian. Jeden przedmiot odpowiada jednemu rzutowi kości k20, dlatego pamiętajcie, by przypasować do nich numery aukcji.
Sava Zakharenko
Sava Zakharenko
Ogród Główny - Page 3 LrN4VRB
Odessa, Ukraina
31 lat
cień
błękitna
neutralny
zdrajca renegat
https://petersburg.forum.st/t1009-savvas-zkharenko#3365https://petersburg.forum.st/t1011-savvas-zkharenkohttps://petersburg.forum.st/t1012-sava-the-savage#3416https://petersburg.forum.st/t1010-ryszard

Pon 12 Lut 2018, 21:16
Jak wiele sprawiedliwości byłoby w tym rozgrzeszeniu, a jak wiele rusałczego nektaru? Te oczy pełne zrozumienia wywoływały w nim jedynie jeszcze głębszą auto-nienawiść, jeszcze więcej obrzydzenia. Pamiętał przecież jak podstępna lisica, wpierw ignorując jego przyjacielskie zaloty zwabiła go do opery by, bardzo umiejętnie zresztą, wyssać z jego duszy najbrzydsze sekrety. Gdy patrzył na ten błogi uśmiech pełen miłości, zdobiący jej twarz niczym klejnot, nie mógł powstrzymać wspomnienia ust muśniętych rubinową, satynową pomadką, wygiętych w jakże podobnym grymasie uwielbienia tamtej jednej, potwornej nocy. Nocy, która zniszczyła jego życie.
Uśmiechał się do niej jednak jeszcze cieplej, chowając ciemność głęboko w zimnych studniach swoich oczu i gładząc jej dłoń palcami zaśmiał się lekko na te domagania.
- Najszczęśliwszy pod słońcem. - wypadło z niego ro zdanie słodko i gładko, jak jabłko w ciepłym, ciekłym karmelu.
Kłamstwa, kłamstwa, obrzydliwy dziedzic, dreszcze wspinające się po łopatkach zimnymi łapkami, spojrzenie matki, ojca, uśmiechaj się Savvasie piękny chłopcze, złoty książę. Nie za mocno, to wciąż żałobna impreza o której zdawali się zapominać co poniektórzy goście, jednak niejednokrotnie pyszałkowaci dziedzice, synowie i córy pozostałych rodów wykazywali się brakiem szacunku w znacznie mniej przykrych okolicznościach. Ten dzień wymagał od niego szczytu formy, balansu między skromnym smutkiem, a bezbrzeżną miłością partnerki, którą musiał w swojej grze aktorskiej dogonić niczym dziki koń, mimo przekrwionych oczu, piany na pysku i palących ogniem pęcin.
Potrafił przecież znaleźć balans we wszystkim, samozwańczy król kłamców, nosząc te za duże buty oszusta już od wczesnych lat. Bez wysiłku, bez trudności, lekko żonglował prawdami, pół-prawdami, grymasami i spojrzeniami. Był przecież cieniem, a teraz, teraz stawał się cieniem na prawdę. Cieniem prawdziwego siebie, jakby go ktoś z ciała wyjął i posadził gdzieś na skraju placu niczym widza, by mógł patrzeć na swój twór, ciało odgrywające doskonale swoją rolę, rolę napisaną i wyreżyserowaną przez Kosmasa i Hekate, rolę, której się podjął i choć walczył ze skryptem tyle lat, poległ. Nie było kwiatów, aplauzu, tylko bezlitosne słowa krytyki.
- Cieszę się, Księżniczko. - szepnął najmniej protekcjonalnym tonem na jaki było go stać. Potrzebował pieszczotliwego określenia, a czymkolwiek mniej bajecznym mógłby jej umniejszyć, ucałował więc czubek Kuraginowej głowy. Spojrzał zaraz za nią na prezentowane przedmioty. Diariusz? Doprawdy? Kiwnął głową lekko z miną człowieka kompletnie omamionego ciepłym uczuciem miłości. Wszystko, wszystko, pieniądze przecież nie były warte nic przy tej miłości, którą dostał od losu. Nic, w porównaniu ze szczęściem swojej pięknej partnerki. Gwiazdkę z nieba, skamieniałe jajo, diariusz, własne serce z piersi wyrwać i dać jej, tylko... w tej piersi już pustka. Najważniejszy organ uschnął, czarny i brzydki, pomarszczony jak rodzynka leżał gdzieś w kiszkach. Nieużywany, ba, bezużyteczny, pora zaakceptować siebie cud chłopcze.
Ujął dłoń Varvary z miną wyrażającą nic innego niż nieprzebraną ochotę sprawienia jej ogromnej przyjemności i przyłączył się do zażartej walki o diariusz. Osobiście nie uważał, by przedmiot ten był wart tyle uwagi, ale skoro jego dama pragnęła diariusza dla swojego ojca, on, och ten rycerz nasz w lśniącej, złotej zbroi, zamierzał jej go sprezentować. Jajo żarptaka wydawało się nie interesować specjalnie nikogo istotnego, a być może rzucił się do wydawania pieniędzy tak gorliwie, że odstraszył potencjalnych przeciwników? Kto wie, kto wie, numerki wciąż wychylały się w górę, kwoty zaczynały nabierać absurdalnych rozmiarów, wielka misa nad podwyższeniem wypełniała się symbolicznymi rubinami.


1-diariusz
2-jajo


Ostatnio zmieniony przez Sava Zakharenko dnia Pon 12 Lut 2018, 21:21, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 12 Lut 2018, 21:16
The member 'Sava Zakharenko' has done the following action : Kostki


'k20' : 17, 19
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wto 13 Lut 2018, 11:54
The member 'Arseniy Kuragin' has done the following action : Kostki


'k20' : 10, 13, 4
Aleksei Karamazov
Aleksei Karamazov
Ogród Główny - Page 3 09b31066986ad8982ed7a19051007650
Samara, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
właściciel Masquerade, aspirujący twórca zaklęć
https://petersburg.forum.st/t1022-aleksei-karamazovhttps://petersburg.forum.st/t1023-aleksei-karamazov#3608https://petersburg.forum.st/t1024-do-you-darehttps://petersburg.forum.st/t1025-hygin#3611

Wto 13 Lut 2018, 14:34
Chłodny brzeg kryształu znów styka się ze spierzchniętą wargą, a ognisty trunek majaczący na jego dnie, ponownie znaczy palącą ścieżkę wzdłuż przełyku. Zimne spojrzenie błękitnych tęczówek ścina się, ze spojrzeniem licytatora, kiedy ręka trzymająca tabliczkę, ponownie unosi się ku górze - przebijając tym samym kolejną ofertę.
W Samarze nauczono mnie wiele. Zgrabnego obracania słowem; lawirowania pomiędzy prawdą a kłamstwem. Poruszania się wśród starych, salonowych wyjadaczy jak i pośród nieopierzonych jeszcze piskląt. Tego, jak nisko winienem był się kłaniać i jak nisko kłaniać winni mi się inni.
Zaopatrzono mnie w nienaganne maniery, wyższe wykształcenie oraz czarujący uśmiech, pod naciskiem którego, uginały się nawet najzacieklejsze z kobiecych serc. Podarowano w prezencie kufer masek na każdą okazję tak, bym nigdy nie zdradził swych prawdziwych zamiarów czy targających mną emocji. A skoro już o nich mowa, to i węzłów nauczyłem się wystarczająco dobrych, by w codziennych sytuacjach umieć utrzymać je odpowiednio daleko, od światła dziennego.
Jestem tworem arystokratycznego świata. Przywykłym do luksusu; dostatniego i beztroskiego życia. Sięgam po to co chcę, bez uprzedniego proszenia o pozwolenie. Bezczelnie i po trupach, toruję sobie drogę do wymierzonego uprzednio celu, często nie zważając na wiążące się z tym konsekwencje.
Nie nauczono mnie jednak przegrywać a to umiejętność, bez której ciężko czasem było się obyć - szczególnie w świecie, w którym mi przyszło żyć.
Kątem oka dostrzegam Dolohova, który najwyraźniej postanowił dołączyć do zabawy - ku swojemu własnemu nieszczęściu jak widać. Lekceważąco upijam więc kolejny łyk perfekcyjnie schłodzonego trunku, drugą ręką ponownie unosząc ku górze - a tym samym przebijając rzuconą przez kogoś z tłumu kwotę.
Na krótką chwilę pozwalam sobie odwrócić wzrok od licytowanego przedmiotu, kiedy to wśród tłumu miga mi złota głowa, należąca do mojej bliźniaczki. Wodzę za nią wzrokiem aż do momentu, w którym przystaje ona obok równie dobrze znanej mi brunetki. Kąciki ust mimowolnie wędrują ku górze, kiedy głowę zalewa obraz Hersili.
- Przepraszam na chwilę - rzucam w kierunku swego ojca i jego wybranki, po czym znikam wśród licytujących. Nie zauważam więc, że do gry dołącza mój towarzysz wieczornych spacerów wśród petersburskich kamienic - Igor Aristov, znacznie przebijając rzuconą przeze mnie kwotę. Wiedziony jednak pewnością siebie oraz paroma innymi czynnikami, uparcie toruję swą drogę w kierunku swego lustrzanego odbicia i jej przyjaciółki.
- Ponieważ Filipa zawsze dostaje to, czego chce. Nawet jeśli jest to jej chwilowy kaprys - odpowiadam na zadane przez Hersilę pytanie, wieńcząc swą wypowiedź nonszalanckim uśmiechem oraz pociągnięciem sporego łyka ognistej. - Miło Cię widzieć, Hersilo - zwracam się do brunetki, pozwalając sobie być może na zbyt śmiałe zmierzenie jej swym spojrzeniem. - Cóż, wygląda na to, że dziennikarze nie będą mogli jednak zawiesić na mnie psów w jutrzejszym wydaniu gazet, za brak Sorokiny u mego boku - nawet trafiła mi się lepsza, od oryginału. Złośliwy uśmiech wpełza na moje usta, lecz spojrzenie nie obłapia już Włoszki a zaklęty welin, obiekt moich aktualnych pragnień. Po raz kolejny unoszę rękę dzierżącą plakietkę z numerkiem ku górze, przebijając znacznie swego poprzednika.
Win because you don't know how to lose.

rzucałem na Welin


Ostatnio zmieniony przez Aleksei Karamazov dnia Pią 16 Lut 2018, 23:36, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wto 13 Lut 2018, 14:34
The member 'Aleksei Karamazov' has done the following action : Kostki


'k20' : 7
Filipa Karamazova
Filipa Karamazova
Do you dream of murder?
Samara, Rosja
27 lat
rusałka
błękitna
za Starszyzną
uzdrowicielka w Hotynce
https://petersburg.forum.st/t1103-filipa-karamazova-budowa#4103https://petersburg.forum.st/t1219-filipa-karamazovahttps://petersburg.forum.st/t1218-karamazova#4879https://petersburg.forum.st/t1255-yewa#5007

Wto 13 Lut 2018, 22:16
Nic, czego nie dałoby się przełożyć – przystaje na propozycję po krótkiej chwili namysłu, dokończając zawartość kryształowego kieliszka, na którego nóżce zaciska szczupłe, chłodne palce.
Właściwie to dobry pomysł; wieczór spędzony z Hersilią i butelką, może dwiema, wina. Dawno nie było okazji do podobnego, swobodnego spotkania pozbawionego osób trzecich i ich ciekawskich uszu, jak choćby teraz złudnie przykrytych ogniście rudymi włosami. Czy to Gana? Nie pozostało nic innego, tylko być wdzięczną za to, że tłum ludzi oddziela je od tej genetycznej porażki Kuraginów, która dzięki Sputnikowi mogła razem ze swoją równie udatną kuzynką zakosztować nieco gorzkiej sławy i znaleźć się po drugiej stronie plotkarskiej barykady.
Filipa powstrzymuje się od przewrócenia oczami, i wraca spojrzeniem do Hersilii i krótkiej ścieżki popiołu wieńczącej koniec papierosa Włoszki.
Może u mnie? Aleksei wieczorem powinien być w Masquerade, będziemy same.
Będzie można poruszyć każdy grząski temat – w tym samą kwestę, a towarzyszący temu niesmak spłukać adekwatną do sytuacji ilością wina. Teraz bezpieczniej było pomówić, choćby o najnowszym obiekcie zainteresowania brzegini – granianie, skrzydlatej pokusie każdego ze znawców i hodowców nieparzystokopytnych, do których oczywiście Filipa nie należała, czego jednak nie zamierzała przyznawać na głos. Nie, kiedy zamiast niej samej, na pytanie Hersilii odpowiada pojawiający się znikąd Aleksei, którego jasnowłosa czarownica obdarza długim spojrzeniem, zwykle zarezerwowanym dla Dantego rozszarpującego parę pantofli z najnowszej kolekcji Wrońskiej.
To nie kaprys – zaprzecza, mrużąc nieznacznie bladoniebieskie oczy. – To inwestycja – dodaje, a pewności siebie można by jej pozazdrościć. Na poparcie swoich słów unosi tabliczkę, podbijając po raz kolejny cenę graniana.
Mówi przy tym całkiem, jakby znała się na temacie, co nie ma nic wspólnego z prawdą. Pojęcie "inwestycja" najbliższe Filipie było, gdy rano zaglądała Igorowi przez ramię, naiwnie licząc na lekturę czegoś, co nie było przeglądem bieżących kursów rubla i przeważnie zawodząc się w swoich oczekiwaniach.
Zresztą to na szczytny cel – w to już nikt nie ma prawa uwierzyć, a kwaśnawy uśmiech goszczący na ustach kobiety tylko podbija ironiczność wypowiedzi. – A teraz przepraszam was, chciałam jeszcze przywitać się z ojcem, skoro jest okazja. Zobaczymy się wieczorem – kiwa leciutko głową, obracając się na obcasie i ruszając pomiędzy tłum, wśród którego miała nadzieję wypatrzeć nestora Karamazovów.
Najlepiej bez towarzystwa małżonki.

| 5 – granian

zt


Ostatnio zmieniony przez Filipa Karamazova dnia Wto 20 Mar 2018, 20:54, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wto 13 Lut 2018, 22:16
The member 'Filipa Karamazova' has done the following action : Kostki


'k20' : 17
Igor Aristov
Igor Aristov
bitch, better have my money
Petersburg, Rosja
26 lat
poświst
błękitna
za Starszyzną
dystrybuuję rodzinny alkohol, ściągam długi, udzielam pożyczek i kupuję wasze dusze
https://petersburg.forum.st/t1146-igor-aristovhttps://petersburg.forum.st/t1185-igor-aristov#4660https://petersburg.forum.st/t1186-zadza-pieniadza#4676https://petersburg.forum.st/t1192-zakia#4701

Sro 14 Lut 2018, 17:16
Kontrolowane unoszenie do ust wąskich kieliszków na smukłych nóżkach, subtelny syk ulatujących bąbelków, w tłumie coraz wyraźniejsze poczucie rywalizacji. Obracanie naczyń w palcach, podbijanie cen, unoszenie w górę dłoni – tyle zbędnych gestów, które zachłannie pochłaniają energię. Zdrętwiałe od stonowanych uśmiechów usta, przyciszone rozmowy i zaledwie jedno, jasne spojrzenie, które – sporadycznie, choć z zaskakującą konsekwencją – przebiera wzrokiem te wszystkie twarze. Myśli, że na pewno już przyszła, że może właśnie dołączyła, że zaraz ją zauważę ciążą jak uwiązana u szyi kotwica; nie było sensu, by Igor oszukiwał samego siebie, by niestrudzenie udawał, że jest inaczej – przecież od początku jej wypatrywał. To było jak droga ku nieuchronnemu; choć wiedział, że powinien – przynajmniej na dwie najbliższe godziny – odpuścić, nie potrafił odmówić sobie przyjemności szukania jej w tłumie. Czerpania satysfakcji z myśli, że już zaraz – za moment! – Karamazova pojawi się znikąd jak rozbłysk supernowej. Napawania chwilą, w której – zupełnie jak teraz – spojrzenie napotka znajomą linię pleców, slalom ramion, wcięcie w talii, blask bijący od ciała, jakby ona cała była światłem.
Widzi Filipę i widzi jej dłoń – jak alabastrowy sztandar kapryśności – licytującą ostatni z przedmiotów, o który mógłby ją podejrzewać. Był pewien, że dokładnie przeanalizowała własny wybór (bądź dokładnie opracowała do niego odpowiednią argumentację), że nie było w tym porywczej przypadkowości i chęci zagrania na czyichś – przesuwając wzrok w lewo, zaczął domyślać się, czyich – nerwach pomiędzy kolejnymi, drobnymi łykami szampana.  
Musiał ukryć uśmiech za przezroczystym szkiełkiem kryształowej szklanki, nim Dolohov – lub jakikolwiek inny ze stojących najbliżej gości – odebrałby mimowolny cień wesołości jako coś nieprzystającego do okoliczności kwesty, choć jeśli o niestosowność chodzi, mistrzynią dzisiejszego dnia była Varvara Kuragina i romantyczna kleistość, z jaką lgnęła do dziedzica Zakharenków.
Co powiedziałbym wuj Nikodim na podobną zażyłość?
Przy najbliższej okazji z pewnością go zapyta.
Ponowne spojrzenie w miejsce, gdzie przed momentem dostrzegł Filipę i sekundę później gorzkie ukłucie zawodu, gdy nie dostrzegł jej pomiędzy rzędami ciemnych garniturów i nieco zbyt odważnych sukienek; cierpkie poczucie zniecierpliwienia, któremu towarzyszy niejasna – bardzo, bardzo niebezpieczna myśl – że powinien być teraz przy niej, on i ta idiotycznie malutka tartaletka, którą zgarnął z bufetowego stołu; cytrusowe orzeźwienie skapujące na niego wraz z kolejnym łykiem coraz cieplejszej wody.
Nie myśl o tym. Nie dzisiaj. Aż do momentu, gdy znajdziecie dla siebie czas, niezależnie od tego, jak bardzo by to było wyczerpujące.
Był daleki od naigrywania się z obiektu licytacji Karamazovej – wszyscy ulegają kaprysom; są jak malutkie, okrągłe czekoladki zdobione z precyzją szwajcarskich chocolatierów – po skosztowaniu jednej trudno powstrzymać się przed sięgnięciem po kolejną, aż uświadamiamy sobie, że w przeciągu kwadransa gdzieś zniknęło całe ich pudełeczko i przy okazji szacunek do samego siebie.
Sądzicie, że z licytacjami jest inaczej?
Niebezpiecznie ocierają się o hazard, jakby były bardziej uszlachetnioną, cywilizowaną wersją brudnego pokera, w którego wciąż się grywa w petersburskich melinach. Tutaj – zamiast woni rozlanego piwa, zatęchłego papierosowego dymu i całej gamy pobocznych zapachów – królowały niebotycznie kosztowne perfumy oraz subtelny smrodek rywalizacji, którego nie potrafią wyzbyć się nawet najbardziej dystyngowani z zebranych. Aristov nikogo nie potępia, nikogo nie ocenia, nikomu nie ma za złe, że przebił jego rzuconą mimochodem cenę; choć wszyscy usprawiedliwiają się szczytnym celem, na który gromadzone są pieniądze, chodzi głównie o udowodnienie innym – i sobie – że jest się lepszym, bogatszym, sprytniejszym lub zwyczajnie bardziej zdeterminowanym od pozostałych licytujących.
Lub wszystkim jednocześnie.
Kiedy dołączył do licytacji jaja żar–ptaka, myślał o rachunku prawdopodobieństwa; skamieniałe znaczy martwe? Wymarłe oznacza stracone na zawsze? Kot Schrödingera w wydaniu archangielskiego podarunku; gdyby tak został opisany w broszurce, liczba potencjalnych (i urzeczonych porównaniem, ergo wyedukowanych) kupców wzrosłaby wprost proporcjonalnie do skaczącej w górę ceny.
Kiedy dołączył do licytacji zaklętego welinu, altruistycznie pomyślał o Dolohovie, któremu nie powiodło się najlepiej w zaciekłej rywalizacji, i o własnym kuzynie, którego – co za pech – nie uświadczył na licytacji; Pasha i jego poważne interesy wymykały się wszelkim schematom, a sam Pavel mógł w chwili obecnej demolować jakieś kasyno albo zwiedzać Kreml.
Kiedy dołączył do licytacji graniana, towarzyszyło mu wyłącznie jedno: chęć uratowania Filipy przed nietrafioną inwestycją… lub zwierzęcia przed Karamazovą – to wciąż była kwestia sporna. Pewny był wyłącznie łagodny uśmiech, jakim Goria uraczył konferansjera; w przeciągu sekundy cały przeistoczył się w łagodność i spokój, ot, grzeczny chłopiec z dobrego domu. Taki, co nie przeklina, nie pali, dziś wyjątkowo nie pije; taki, któremu wręcz nie wypada robić wyrzutów. Taki, który skrupulatnie liczy każdego rubla, jaki ma zostać przeznaczony na poczet ofiar.

4 – jajo żar-ptaka
2 – fibula Piotra Wielkiego
3 – zaklęty welin
5 – granian


Ostatnio zmieniony przez Igor Aristov dnia Sro 14 Lut 2018, 17:29, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sro 14 Lut 2018, 17:16
The member 'Igor Aristov' has done the following action : Kostki


'k20' : 10, 18, 11, 10
Dunja Yaneva
Dunja Yaneva
Ogród Główny - Page 3 Tumblr_inline_odt8ogzB3P1rifr4k_500
Belgrad, Federalna Republika Jugosławii
47 lat
czysta
za Starszyzną
zastępczyni komendanta Białej Gwardii
https://petersburg.forum.st/t667-dunja-yanevahttps://petersburg.forum.st/t681-dunja-yaneva#1360https://petersburg.forum.st/t683-pani-kosto-tfu-yanevahttps://petersburg.forum.st/t682-rokita

Nie 18 Lut 2018, 13:40
Zawiodła się trochę, bo nie było tutaj nic, co chciałaby kupić. Owszem, znajdowały się tu drogocenne cudeńka, które warte były fortunę, a sam fakt kupienia chociażby średniowiecznego diariusza dawał szansę na pokazanie ważności rodu jej zmarłego męża, jednakże nic w jej wyobrażeniu o rodowej posiadłości nie pasowało do wystroju. Szczególnie wierzchowiec od Vasilchenków - w końcu po co Yanevom jakiś magiczny koń?
Ważne, że syn niczym idealny dziedzic jak zawsze spełnił oczekiwania pojawiając się w odpowiednim stroju i zagadując obecnych, wysoko urodzonych przybyłych. Do idealnego obrazka brakowało mu synowej ze starszyźnianego rodu, jednakże na razie nie chciała go specjalnie poganiać. W końcu robił niezłą karierę i osiągnięcie szczytu mogło Gavriilowi pomóc w dobrym ożenku.
- Witaj - powiedziała szczerze szczęśliwa z widoku syna obejmując go jak to zwykle robią matki. - Jak się masz? - spytała jak zawsze chcąc zaktualizować informacje o życiu własnego dziecka.
Dawno go nie widziała. Młody Yanev z większości spotkań rezygnował tłumacząc się pracą, ale na jej gust robił to za często.
Oby miał ważne powody. Najlepiej matrymonialne.
- Te rzeczywiście nie są za dobre... - powiedziała już mniej uśmiechnięta nakładając powoli pasującą do okoliczności maskę żałobnika. W końcu taka tragedia się wydarzyła, że przydałoby się nie zachowywać zbyt wesoło. Na to jeszcze przyjdzie czas. - Przykro mi - powiedziała słysząc jego słowa. Tak jak on grając, że jej przykro z tego powodu. Zastanawiała się czy coś powiedzieć, ale głupio jej było po takich słowach przyznać, że cała ta sprawa działała jej tak naprawdę na nerwy.
A to wszystko przez pewnego, konkretnego człowieka...
Gavriil Yanev
Gavriil Yanev
Ogród Główny - Page 3 JaggedImaginativeHypsilophodon-small
Petersburg, Rosja
26 lat
medium
czysta
za Raskolnikami
obrońca sądowy
https://petersburg.forum.st/t1052-gavriil-yanevhttps://petersburg.forum.st/t1074-gavriil-yanev#3941https://petersburg.forum.st/t1075-pan-adwokat#3942https://petersburg.forum.st/t1073-nevra#3940

Wto 20 Lut 2018, 17:01
Gdyby tylko znał myśli swojej matki, to zapewne wywróciłby oczami i prychnął pod nosem. Nie śpieszno mu było do ożenku, jeśli nie miałby on być z jego śliczną Ulyaną. Kandydatką, która była uosobieniem listy cech, jakich Dunja nie chciała widzieć u swojej przyszłej synowej. Nieokrzesana, biedna, uszczęśliwiająca jego syna, naprawdę darząca go miłością, o brudnej kwi... ah.. Miłość nie wybiera, prawda? Oczywiście jego matka nie mogła o niczym wiedzieć, przynajmniej na razie. Zabawne, zawsze widziała go jako idealnego dziedzica, a gdyby znała prawdę byłby dla niej większym rozczarowaniem niż Goranka. Kiedy jego siostra życzyła matce zadławienia się testamentem, Gavriil byłby tym, który gdyby mógł, wepchnąłby go jej do gardła.
- Bywało lepiej, ale żyje... więc nie mogę narzekać, prawda? - odparł z ponurym uśmiechem na ustach, jakby go coś dręczyło, jakaś prawdziwa żałoba. Udawanie weszło mu już za dzieciaka w krew, kiedy udawał, że nie jest medium. Teraz robił to automatycznie, nawet o tym nie myślał.
- Ta cała sprawa jest irytująca. Są jakieś postępy w sprawie, wiadomo coś nowego? - spytał cicho, dość wymęczonym głosem. W jego głosie była chęć poznania tego, kto był za to odpowiedzialny. Jakby najchętniej miał kogoś za to udusić. Dla jego matki, to było dlatego, że niby kogoś tam stracił... naprawdę, powodem było to, że obwiniano za to między innymi jego i ludzi o podobnych do niego przekonaniach. Raskolnicy nigdy by nie podnieśli ręki na niszczenie sztuki, Weles wie za kogo ich mieli! To musiał być ktoś inny... a Gavriil był zdeterminowany, by dowiedzieć się kto.
Varvara Kuragina
Varvara Kuragina
Ogród Główny - Page 3 Ay4tqq
Archangielsk, Rosja
28 lat
rusałka
błękitna
za Starszyzną
uzdrowicielka
https://petersburg.forum.st/t786-varvara-kuraginahttps://petersburg.forum.st/t800-varvara-kuraginahttps://petersburg.forum.st/t799-varvarahttps://petersburg.forum.st/t2032-harlequin#11176

Sob 24 Lut 2018, 22:51
Przebaczenie nie ma żadnego znaczenia, jeśli nie zostanie przyjęte. Nie liczą się wówczas motywy, okoliczności, ile słów powiedziano, a ile zostawiono domysłom, poetycko urywając zdania. Varvara, rozgrzeszając Savę każdym spojrzeniem i gestem, wynosiła go dalej na piedestały swych uczuć, tak nieskazitelnie czystych, wolnych od wątpliwości i przyzwoitości, że powinna sama zorientować się, że coś jest nie tak. Ale nie mówiła nic, bo przecież nic nie wiedziała. Zdawało się jej, że nawet pogrążona głęboko w odmętach uwielbienia dla Zakharenki jest wciąż tą samą księżniczką-nie-księżniczką Kuraginów, kobietą rzekomo hołdującą nauce, a jednak władającą niepodzielnie tylko nad strefą życia wypełnioną dyrdymałami z plotkarskiej prasy i kruchymi ciasteczkami na porcelanowych talerzykach. Za jeden taki talerzyk można by kupić wyprawkę dla ucznia Koldovstoretz na trzy pierwsze lata nauki, a ile już zdarzyło jej się takich zbić?
Dzieci Grigoryia Kuragina nie liczą odłamków szkła. To, co mają do stracenia nigdy nie mieściło się w granicach własności materialnej, pieniądze nie zaczynały się i nie kończyły, były zawsze do dyspozycji. Już nawet zanim nauczyli się liczyć z Arsenyiem, jeśli zażyczyli tego sobie – wydawano fortuny. Varvara licytowała więc dalej, nie przejmując się zbytnio konkurencją. Myśl o sprezentowaniu ojcu diariusza i tak z ledwością przebiła się przez mgłę rozważań o cudowności tego dnia. O słońcu, które we włosach Savvasa mieni się czystym złotem, o oparciu, jakie stanowi dla niej jego niewzruszona sylwetka, o zazdrości wzbudzanej przez ich niczym niezmącone wyrastające na zgliszczach poprzedniego pokolenia Zakharenków szczęście.
Doskonale wiedziałaby, że tak nie można. Upomniałaby Savę (z uśmiechem mogącym góry przenosić, lecz pozostałoby to upomnieniem), gdyby ją tak uparcie całował, obejmował i przy wszystkich jak uczniak nazywał księżniczką. Nie znosiłaby tego pieszczotliwego zwrotu, bo cóż może taka księżniczka prócz wdzięczenia się do królewiczów, którym wraz z jej ręką obiecuje się koronę i pół królestwa? Będąc potomkinią istot mitycznych, coraz bardziej nieprawdziwych w świadomości ludu, odmawiałaby, gdyby ją próbował włożyć między bajki. Dostrzegłaby, że są dwojgiem dziedziców, dziećmi najbardziej znaczących polityków magicznej Rosji w tej dekadzie, na bogów, ona dobiega trzydziestki, on już ją przekroczył – wszystkim należą się miłosne uniesienia, wszystkim można wybaczyć niestosowne uśmieszki i ckliwe słówka; wszystkim, lecz nie im.
Ale gdyby Varvara wiedziała to wszystko, gdyby istotnie pozostała sobą, nie musiałaby w ogóle Savy upominać, nie byłoby żadnych czułych słówek ani pocałunków. Nie byłaby szczęśliwsza niż kiedykolwiek, nie snułaby marzeń, przed którymi tak długo przedtem się wzbraniała. A Kosmas i Hekate Zakharenko nie staliby pośrodku ogrodu Pałacu z fałszywie skruszonymi minami, pod którymi czai się uśmiech, bo wyjawiłaby wszystkim ich sekret. Zamiast księżniczki mogłoby być jej bliżej do bezwzględnego szpiega, który zdobywszy informację paskudnym podstępem przeobraża się w sędziego, bez togi i komicznego młoteczka, mówiącego prawdę, której nikt nie podejrzewa i wydającego jedyny słuszny wyrok właściwym winowajcom.
Wszystkie te rozważania są jednak warte mniej niż szpulki nici i guziki w pudełku po ciastkach, które na dnie szafy chowają poczciwe babuleńki. Najważniejszą rzeczą dla Varvary jest bowiem w tej chwili szczęście swoje i jej najszczerszej miłości. Ujęła jego rękę, gdy przyłączył się do licytacji diariusza, zaraz potem także podnosząc dłoń, by podbić cenę i zaprzepaścić szansę gorzej sytuowanej konkurencji na zdobycie artefaktu.


1 - średniowieczny diariusz
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Sob 24 Lut 2018, 22:52
The member 'Varvara Kuragina' has done the following action : Kostki


'k20' : 7
Sponsored content


Skocz do: