Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pon 03 Lip 2017, 10:52
First topic message reminder :

Restauracja

Restauracja hotelowa, w której goście hotelu Europa (i nie tylko) jedzą posiłki. Z reguły płacą za każde danie, bo rzadko kiedy decydują się opłacić z góry gotowe menu. Ze względu na potrawy pomieszczenie jest urządzone w śródziemnomorskim stylu – dominują tu włoskie dania, francuskie wina, a od niedawna także gruzińskie od dynastii Janashvili. Większość stołów znajduje się na widoku, jednakże jest przygotowane kilkanaście stolików na uboczu, ukrytych za kotarami, dla chętnych klientów. Obsługa z reguły uwija się szybko, a sam przybytek jest znany z bardzo smacznych obiadów i wysokich cen.

Yuri Aristov
Yuri Aristov
Restauracja - Page 2 RYa45ov
Petersburg, Rosja
21 lat
błękitna
neutralny
student kursu bezpieczeństwa
https://petersburg.forum.st/t564-yuri-aristovhttps://petersburg.forum.st/t606-yuri-aristov#1058https://petersburg.forum.st/t614-jurekhttps://petersburg.forum.st/t607-kniaz#1059

Nie 15 Lip 2018, 23:28
Ani świeża w pamięci społeczeństwa kwietniowa tragedia ani wielki skandal do jakiego doszło podczas dyplomatycznego spotkania z Raskolnikami nie opóźniły ślubu kuzynki Jadwigi z tym całym Cecilem. Pięknego dnia, zgodnie z poczynionymi wcześniej planami, wytwornie ubrane grono czarodziejów udało się na miejsce zaślubin panienki Wrońskiej.
Sama ceremonia przebiegła bez problemów. Było bardzo podniośle i bardzo uroczyście. Zebrani goście uśmiechali się uprzejmie, kuzynka Alina nawet popłakała się ze wzruszenia. Jej łzy wywołały jeszcze więcej dobrotliwych uśmiechów. Nie od dzisiaj wiadomo, że Alina była romantyczną i wrażliwą osóbką. Ślub Jadwigi wydawał się jej spełnieniem przepięknej baśni. Która to panienka nie chciałaby założyć cudownej sukni ślubnej, stanąć u boku przystojnego pana młodego przed ołtarzem i mieć wspaniałe wesele?
Ojciec Yuriego, Nikodem Aristov miał "odrobinę" odmienne zdanie w tej sprawie. Nie chodziło o to, że był przeciwny wychodzeniu zamąż Wrońskiej. Po prostu zirytował go fakt, że polscy czarodzieje beztrosko oddali jedną ze swoich córek w ręce cudzoziemca. Jakby nie mieli w Starszyźnie z kim mieszać swojej drogocennej błękitnej krwi. Nie wyraził głośno swojej opinii wyłącznie z szacunku do Ścibory Wrońskiej oraz Lubomiry, swojej własnej żony.
Po zakończeniu uroczystości nowożeńcy wraz z gośćmi przenieśli w okolice, gdzie urządzono wesele. Hotel Europa był wystarczająco elegancki i prestiżowy, by zadowolić gusta czarodziejskiej elity. Urządzenie wesela w hotelu, jakby potwierdziło krążące po dalsze rodzinie plotki, jakoby Wrońscy nie przepadali za panem Yaxleyem. Antypatia była na tyle silna, że aż na wszelkie sposoby wykręcali się od wyprawienia przyjęcia w rodowej siedzibie. Osiągnęli swój cel, jak widać. Weles jeden wiedział, czemu w ogóle zgodzili się wydać Jadwigę zamąż za kogoś takiego.
Wracając do wesela w hotelu. Wystrój prezentował się nadzwyczaj elegancko, obsługa była miła i profesjonalna, stoły uginały się od polskich i zagranicznych potraw. Żadnych powodów, by narzekać.
Yuri złożył Jadwidze i jej małżonkowi serdeczne życzenia z okazji ślubu, wręczył podarunek. Nie zdołał zamienić z nimi więcej słów, bo zaraz zaczęły przeciskać się różne ciotki, wujaszkowie, kuzynki, przyjaciółki i reszta weselnego stadka, która koniecznie musiała złożyć swoje gratulacje i wyciskać młodą parę. Yuri uznał, że spełnił swój obowiązek i uprzejmie zszedł im z drogi. Stanął gdzieś z boku i od niechcenia zaczął przyglądać przybywającym biesiadnikom. Mignęło mu sporo znajomych twarzy, choć nie był w stanie z ręką na sercu powiedzieć, że znał bliżej każdego z nich. Jak to rodzina. Wiedziało się, że ten i tamten był kuzynem ze strony brata ciotki, lecz nie zawsze znajdowało się czas i odpowiednie słowa, by poznać lepiej odległych krewnych.


Ostatnio zmieniony przez Yuri Aristov dnia Wto 17 Lip 2018, 23:11, w całości zmieniany 1 raz
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Restauracja - Page 2 C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Pon 16 Lip 2018, 00:33
Nie brałaś udziału w ślubie Wrońskiego. Nikt nie oczekuje od ciebie, że zjawisz się tutaj, przynajmniej nie w innej formie niż tylko gość z listy obowiązkowej każdego szlachcica w Rosji, zaprzyjaźnionego akurat z rodziną Wrońskich, albo co najmniej z nimi nieskłóconego. Dla ciebie ten dzień ma większe znaczenie, mimo że bardzo starasz się, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Odprowadzasz Jadwigę spojrzeniem do samego ołtarza. Oczywiście, jak każdy na sali, nie możesz nie zauważyć, że wygląda dzisiaj zjawiskowo. Połowa panien jej pewnie zazdrości, a druga modli się, żeby Wrońska zaprojektowała im ich ślubne kreacje (część z nich pewnie łączy te modły, posyłane z litaniami do Welesa, wraz z prośbą o znalezienie męża). Ty nieco odbiegasz od schematu. Twoja modlitwa przybiera trochę inny charakter. Modlisz się, żeby gmach hotelu się zawalił, a ślub odwołali. Modlisz się, żeby wpadli Raskolnicy, porwali pana młodego i nigdy nie wrócili z żądaniem okupu. Modlisz się o wiele niecodziennych, dalekich od realizmu scenariuszy. Zdajesz sobie sprawę, że nawet uprzedzający ceremonię list, który dostałaś, a na który nie potrafiłaś odpisać, nie przygotował cię na przebieg składanych sobie przez partnerów obietnic. Jak na złość wszystko dzieje się za szybko. Los nie daje ci się oswoić z myślą o zamążpójściu Wrońskiej. Wszystko odgrywa się w spokoju i bez komplikacji. Więc kiedy Jadwiga Yaxley przyjmuje życzenia weselne, przez chwilę pragniesz nazwać ją Wrońską. Prawie to robisz. Składasz życzenia jako ktoś prawie obcy, znajomy rodziny, dawno niegoszczący w ich domu. I chociaż to daje ci dużo czasu na zastanowienie się nad treścią tych życzeń, składasz je standardowe, uprzejmościowe, z profesjonalnym spokojem, wypisanym na twarzy, palce nieznacznie ci drżą w negatywnym podekscytowaniu, kiedy obejmujesz lekko, krótko, przez bardzo ulotną chwilę ciało Wrońskiej i szepczesz jej na ucho:
- Dla mnie zawsze pozostaniesz Wrońska.
Tak, żeby tylko ona słyszała.
Łukasz Odrowąż
Łukasz Odrowąż
Restauracja - Page 2 Tumblr_inline_p9yn1jqXtF1rxlhrp_250
Kraków, Polska
23 lata
czysta
neutralny
student medycyny, asystent, stażysta
https://petersburg.forum.st/t1475-lukasz-odrowaz#7375https://petersburg.forum.st/t1489-lukasz-odrowaz#7579https://petersburg.forum.st/t1490-a-dajcie-mi-wszyscy-swiety-spokoj#7581https://petersburg.forum.st/t1488-odrzel#7577

Pon 16 Lip 2018, 01:07
Nałożył swój jedyny garnitur, który nadawał się na takie częste, rodzinne uroczystości, poprawił fryzurę na poprawną, westchnął, złapał w ręce tani prezent ślubny na kieszeń biednego studenta i ruszył przed kościół tak, aby być wystarczająco wcześnie, by poobściskiwać się z całą przybyłą rodziną i opowiedzieć rodzicom jak świetnie sobie radzi i że jak nie są z niego dumni to powinni się wstydzić nawet przed sąsiadami, bo inni rodzice na pewno byliby dumni.
Na szczęście Odrowążowie seniorzy nie pokazali swojego zwątpienia w możliwości syna, tak więc ten dawał radę udawać, że ślub jakiejś dalszej kuzynki w ogóle go interesuje.
Oczywiście tak nie było, choć Łukasz zapisał sobie w głowie, że fiołki są dobre dla bogaczy.
Na miejscu, idąc tuż za Irką (postanowił podsłuchać jej życzenia i powiedzieć podobne) ustawił się w kolejce, by pogratulować parze młodej udanego ślubu, życzyć szczęścia na nowej drodze życia, dać prezent i takie tam.
W sumie jak ktoś go znał pewnie się nie dziwił jego zobojętnieniu na to wesele, a nawet złości. W końcu miał egzaminy i wystarczająco zajęć, a tu musiał udawać, że mu wesoło, bo jakiejś Jadźce z Wrońskich się w życiu układa.
Idąc z rodziną skierował się w stronę restauracji hotelowej, gdzie już czekało na nich jedzenie - jedyny pozytyw całego wydarzenia. Chłopak miał nadzieję, że po posiłku uda mu się wyrwać do jednego z pokoi i pouczyć z nielicznych notatek, które udało mu się powpychać do kieszeni garnituru. Szkoda mu było czas marnować na taką farsę. W międzyczasie jednak usiadł przy siostrze licząc, że uda mu się szybko posilić.
- Możesz mi podać sól? - spytał.
W międzyczasie rozejrzał się po sali mając nadzieję, że w jego stronę nie podąży za dużo członków rodziny, by porozmawiać. W końcu tak bardzo potrafił odstraszać członków społeczeństwa, że powinien móc uniknąć gadki-szmatki, racja?
Przez moment zaniepokoiła go twarz, która ledwo mu mignęła, jednak to wystarczyło, by skojarzyła mu się z pewną Yanevą...
Ale Goranka przecież już od dawna nie ma związku z normalną, uczciwą pracą.
Miron Twardowski
Miron Twardowski
Restauracja - Page 2 Zw6ejwx
Kraków, Polska
30 lat
nieznana
neutralny
przedsiębiorca pogrzebowy
https://petersburg.forum.st/t1080-miron-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1360-pan-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1086-pan-twardowski#4002https://petersburg.forum.st/t1919-czarny#9786

Pon 16 Lip 2018, 01:54
Dla odmiany jasny garnitur, brak poważnego czarnego płaszcza ze stójką, w którym jego wizerunek głośno krzyczał "JESTEM PRZEDSIĘBIORCĄ POGRZEBOWYM", powolny krok z jedną ręką w kieszeni, w drugiej trzymając laskę i taki prawie normalny uśmieszek, jak na jaszczurkę - choć upiorne pierścienie i kilka brzęczących talizmanów wciąż podzwaniało pod koszulą, oczy zdradzały nieprzespane noce, a w kącikach ust czaiła się niewypowiedziana groźba.
Wesele starszyźniane to nie był jego pierwszy wybór jeśli chodziło o sposób na spędzanie czasu wolnego. Z pewnością nie drugi, nie piąty i nie przedostatni bo choć wesela same w sobie były wspaniałą rozrywką, to sama myśl o spędzaniu czasu wśród spiętych i nadętych plus wujków polaczków siódma woda po kisielu klepiących się po pleckach pijanych Andrzejach Mamgalaretęnawąsachskich i Bożenek Jezujakpiękniewyglądaszskich przyprawiała go o ból głowy. Twardowscy i Wrońscy mieli historię idącą wiele pokoleń wstecz, choć nie każdy członek rodu wiedział o tych trudnościach. Pierwsi z trudem znieśli potwarz, jaką był fakt, że to drugich wprowadzono do starszyzny i choć po dziś dzień wypierają się twardo swoich powiązań z nekromancją i magią zakazaną nie próbowali więcej wślizgnąć się, gady, w szeregi władzy. Co więcej, krążą plotki, że niezwykła długowieczność Ścibory Wrońskiej to zasługa tajemniczych eliksirów warzonych na jej osobistą kurację przez Twardowskiego Kazimierza. Nic jednak z tych konotacji, bo Miron ani ze swoją rodziną, ani z rodziny historią zbyt wiele wspólnego mieć nie chciał i nie miał, więc idąc z uwieszoną jego ramienia partnerką z każdym krokiem głębiej w tę pompę dochodził do wniosku, że woli towarzystwo swoich klientów - choć równie sztywni to przynajmniej mniej rozmowni.
I jego dama wciągnięta przez ciotki do rozmów i dyskusji, powitań rodzinnych i ciasnych objęć pledu utkanego z tysiąca pytań, aż się podparł na swojej inwalidzkiej podporze szukając wzrokiem na boga jakiegoś kelnera, bo nie zapowiadało się na to, by mógł przetrwać ten wieczór o trzeźwym umyśle. Uśmiechnął się uprzejmie do filujących na niego nieprzychylnie ciotek, miał przecież wielki neon nad głową z napisem "JESTEM MIRON TWARDOWSKI" i położył lekko dłoń na krzyżu partnerki sygnalizując, że tu jest, ale, że mu się nie spieszy włączać do rozmowy.
DAWAJCIE TEN ALKOHOL.
Vasilija Maksimović
Vasilija Maksimović
Restauracja - Page 2 AlarmingCloseHagfish-max-1mb
Bułgaria, Płowdiw.
26 lat
nieznana
za Raskolnikami
Sprawdza móżdżek.
https://petersburg.forum.st/t1897-vasilija-maksimovic#9514https://petersburg.forum.st/t1906-tej-vaski-dziennik-vasilija-maksimovic#9554https://petersburg.forum.st/t1898-bad-girls-do-bad-things#9517

Pon 16 Lip 2018, 02:31
//Nie wiem jak to z tymi strojami "służby", ale jak coś to poprawię, dobrze? Tylko mówić!

Miałam strój adekwatny do tej całej uroczystości. Otrzymany oczywiście od pracodawców. Eleganckie fioletowe spodnie, biała koszulka z długimi rękawami, na me szczęście cienka, bo długo bym nie wytrzymała i kamizelka, i nawet muszka. Dużo fioletu. Nie chciałam wersji zielonej. Czy widzą państwo jaka elegancja, jak równo guziki zapięte? Włosy nawet uczesałam, błyszczały w świetle czernią, bo niebieszcz ich musiałam zmyć. Praca, a w pracy należy przecież odpowiednio się prezentować, bo pieniędzy nie dostaniesz. Dobrze, że było to tylko jedno głupie zlecenie, jedno z wielu, chociaż z ciężkim sercem je wzięłam, jako że nienawidzę takich ludzi, a teraz... teraz co Vaska ma robić? Oczywiście uśmiechać się do nich, dawać im przekąski, zakąski, alkohole, sprawdzać stoły, zbierać zwłoki nad ranem. Błękitni zasrani. Więc udaję i przynajmniej wiem, że i sama na darmowy alkohol i jedzenie się załapię, że państwo młodzi niech nawet nie próbują swoich pracowników oszukać. O tyle dobrze, że w tym całym tłumie byłam anonimowa, mogłam słuchać rozmów, nawet tych najbardziej intymnych, poznawać swoich przeciwników, a oni i tak nie zwrócą na mnie zbytniej uwagi. Pięknie to działało. I kieszeń będzie pełna by na głupoty wszystko powydawać!
Zabawa dopiero się zaczynała, już zdążyłam się spocić i usłyszeć miłe słowa od pomarszczonych śliweczek odnośnie moich tatuaży, co to wysuwały się niebezpiecznie spod ubrania. Jak zawsze było o tej dzisiejszej młodzieży, kiedy z uśmieszkiem wręczałam zmrożone kieliszki. Na zdrowie, proszę państwa. Na zdrowie. Co to było? Chyba szampan. Tak na początek, bo tak należało rozpocząć tę imprezę uroczystą.
Mijam ludzi, jeszcze nikt nie tańczy - a może ja coś ominęłam? No nic, w każdym razie idę i podaję te przekąski pierwsze, alkohole, przywołuję nawet kolejne, już na szczęście pełne, by je na tacy umieścić elegancko.  A przede mną wyrósł dziki tłum ciotek okropnych, co to ich kolory, ich odcienie sukienek wzbudzały we mnie zawroty głowy. Może nie znałam się na modzie, ale na litość Welesa, jak można było tak koszmarnie się ubrać? To pewnie ta moda, tak jak i te wymalowane usteczka popękane.  Nagle w oczy rzuca mi się młoda para, gdzieś w środku tego szaleństwa, więc zbliżam się zaciekawiona. Czyżbym miała być czyimś ratunkiem? Na samą myśl chciałam prychnąć, ale tak z zadowoleniem. W oczy rzuciła mi się laska o którą się ten młody pan podpierał i tak się zapatrzyłam na tę laskę, że w końcu dostrzegłam pierścienie.
Te pierścienie. One coś mi mówiły, ale już zapomniałam co.
- Ładne ma pan pierścienie - powiedziałam na głos, zanim się powstrzymałam. Aż jedna z ciotek, które stały blisko posłała mi takie spojrzenie, jakby miała zaraz mi urządzić wykład na temat tego jak powinna zachować się służba. Szlag. Szybko wykonałam kilka kroków, wyciągając do przodu tacę. Niemalże z dumą. Mam nadzieję, że się nie zarumieniłam.
- Coś do picia?
Zwróciłam się w ich stronę, jakże lekkomyślnie, ale byłam przecież taka przez całe swoje życie. Stałam bardziej z boku, odrobinę zwracając twarz w ich stronę. Niech się poczęstują to pójdę dalej i udam, że nie widziałam tych wszystkich ciotek.
Jadwiga Yaxley
Jadwiga Yaxley
Restauracja - Page 2 Tumblr_nn0pskOI471s2knhwo4_400
Kaliningrad, Rosja
24 lata
błękitna
za Starszyzną
kobieta biznesu, ikona mody i pasożyt swojego męża
https://petersburg.forum.st/t566-jadwiga-dobrawa-wronska#942https://petersburg.forum.st/t843-j-d-wronskahttps://petersburg.forum.st/t660-panna-jadzia#1245https://petersburg.forum.st/t766-coco

Pon 16 Lip 2018, 10:24
Ślubne plany zawsze były odległe, nawet jeżeli codziennie leżały na biurku Jadwigi, straszyły z korkowej tablicy i przyjmowały formę w ściąganych nawet z najbardziej egzotycznych krajów materiałów w magazynie jej atelier. Mimo wątpliwości trapiących ją coraz bardziej im bliżej czerwca, to wciąż myśl o tym, że któregoś ranka założy tę wspaniałą suknię, weźmie w ręce starannie dobrany bukiet, uśmiechnie się do zdjęcia z babcią i stanie na ołtarzu była tak abstrakcyjna, tak niemożliwa, że – gdy już na palcu panny Wrońskiej lśniła złota, klasyczna obrączka (pasuje do wszystkiego i zawsze będzie w modzie) – wciąż nie mogła przestań nazywać się w myślach panną Wrońską właśnie.
Pani Yaxley. Pani Jadwiga Yaxley. Brzmi ładnie – jak imię jakiegoś klejnotu, miękko, z brytyjskim polotem. Boże, to brzmi wręcz nieprzyzwoicie dobrze. Pani Yaxley, przyleciał orzeł do pani. Pani Yaxley, może coś do picia? Pani Yaxley, jak pięknie dziś pani wygląda. Pani Yaxley, promienieje pani. Pani Yaxley, właśnie stała się pani jedną z najbogatszych kobiet na Słowiańszczyźnie, jak się pani z tym czuje?
Ledwo mogła oddychać ze stresu.
Małżeństwo to, ostatecznie, nie była taka wielka rzecz – interes dwóch rodzin, kontrakt na całe życie, nic poza tym. Miłości wciąż można było szukać poza nią, jeżeli było się ostrożnym. Czasy jednak się zmieniały i związek teraz coraz częściej był postrzegany jako zawierany z uczucia, i chyba Jadwiga też uległa tej propagandzie, bo myśl, że teraz już naprawdę jest żoną Cecila, jest jego do śmierci, że prawdopodobnie przez następne długie lata będzie spędzać przynajmniej jeden dzień w tygodniu w jego towarzystwie…
To nic. To nic.
Panikowała wczoraj i to panika, nie ona sama, wysłała list do Illyany. Żałowała, wstydziła się tej słabości – lecz trudno. Ostatni akt szaleństwa przed ślubem – niektóre organizują nieprzyzwoite wieczory panieńskie, inne piszą desperackie wiadomości do niemożliwej miłości. Ot, zależy od człowieka. A że nie doczekała się odpowiedzi, nic jej nie powstrzymywało, by próbować cieszyć się tym dniem, chłodnym uściskiem Cecila – wyglądającego niesamowicie przystojnie w formalnym wydaniu, musiała uczciwie przyznać – komplementami i prezentami, pieczołowicie składanymi przez służących w apartamencie małżeńskim, ale które najpierw wypadało wziąć w ręce, uśmiechnąć się i z egzaltowaną radością powiedzieć „och, bardzo dziękujemy! Jak pięknie zapakowany!”.
Może w pudełkach jest coś ładnego – a jeżeli nie, to w zatrważającej większości będą to rzeczy przynajmniej cenne.
Tylko jedne życzenia wyprowadziły ją z równowagi; życzenia niemal okrutne, wypowiedziane z uprzejmym uśmiechem osoby nieznajomej na ustach. Pół metra odległości między Jadwigą a Rumianą nigdy nie wydawały się być taką przepaścią. Tu, obok pana Yaxleya – tam panna Sorokina – jakby dwa światy, dwie planety oddzielone miliardami lat świetlnych. Jadwiga niemal widziała, jak powietrze między nimi rzednie, a Illyana dryfuje w dal, dal, dal, poza zasięg rąk, ust, słowa, drżącego oddechu nawet. Kącik ust Jadzi zatrząsł się lekko, na jedną, nieuchwytną chwilę zmieniając jej grzeczny uśmiech w gorzki grymas.
Przelotny uścisk i szept przeznaczony jedynie dla jej uszu nie przyniósł ulgi, był wręcz dziwny, choć milszy od wszystkich dotyków Cecila, wciąż nie na miejscu – jak to możliwe, że Sorokina w ogóle mogła się zbliżyć? Były tak daleko.
Zawsze Wrońska – co za dramat! Jakby siedziała w loży w teatrze i patrzyła na grecką tragedię, a zawarty w niej absurd budził śmiech raczej histeryczny. Yaxley niemal zachichotała, lecz opanowała się w odpowiednim momencie.
Illya, nie możesz zakląć rzeczywistości, więc dlaczego jej to robisz?
Następne twarze – dalszych krewnych, znanych Starszyzny, bliskich partnerów biznesowych jej m ę ż a – nie miały znaczenia. Do nich zawsze uśmiechała się tak samo uroczo i pięknie. Gdy już wszystko zostało powiedziane, a prezenty wręczone, nie mogła powstrzymać się od cichego westchnienia ulgi. Bolały ją policzki. I serce, ale to nic. To nic takiego.
Nigdy nie odetnie się od swoich korzeni, ale od dziś – do końca – oficjalnie jest Yaxley.
Cecil — odezwała się nagle, łagodnie, cicho, trochę nieśmiało.  Układała sobie tę przemowę w głowie tysiąc razy, a bała się, że słowa ją zawiodą; mimo wszystko chciała to powiedzieć. Musiała. Dla lepszego jutra, prawda? — Nie układało się nam przez ostatni rok… i… muszę przyznać, że dużo w tym mojej winy. Zachowywałam się wobec ciebie jak wariatka. To karygodne. Niegodne arystokratki. — Nerwowo bawiła się obrączką na swoim palcu. — Nie jesteśmy najlepiej dopasowaną parą, jednakże… Chcę ci powiedzieć… To małżeństwo nie musi być katastrofą, choć rozumiem, jeżeli myślisz, że już jest skazane na porażkę. Mogę ci jednak obiecać, że postaram się poprawić. Chcę się poprawić. Chcę być dla ciebie dobrą żoną… albo przynajmniej nie nieznośną, jeżeli jesteś pewien, że nam się nie ułoży. Mam coś dla ciebie. — Jadwiga sięgnęła do sprytnie ukrytej kieszeni (w sukniach ślubnych kieszenie się przydają, naprawdę!) i wyjęła małe, ładnie opakowane pudełeczko. Te spinki do mankietów kupiła już w okolicach święta Wesny, ale nigdy nie było okazji, by mu je wręczyć. Teraz cieszyła się, że nie znalazła dobrego momentu wcześniej. Prezent był chyba dobry na początek, prawda?
Wyciągnęła puzderko w stronę Brytyjczyka na otwartej dłoni i wreszcie odważyła się spojrzeć mu w oczy. Bała się tego, co w nich zobaczy – nie wzbudziłoby to u niej zdziwienia, gdyby Cecil wątpił w jej dobre intencje, gdyby był tak samo chłodny i niedostępny, jak dotąd, gdyby wciąż uważał ją za głupią, rozhisteryzowaną, rozpieszczoną pannę. Pewnie była głupia, rozhisteryzowana i rozpieszczona, ale szczerze pragnęła spróbować.
Pragnęła mu się podobać, bo przecież dzisiaj wyglądała tak pięknie, jak tylko mogła. Skoro jej miłość była zakazana i niemożliwa, chciała… chciała chociaż ułożyć sobie życie. Czy prosiła o za dużo?
Zaczniemy od nowa? Możemy?
Powiedz jej, Cecil.

/spinki z eq Jadźki do Cecyla
Krzesimir Wroński
Krzesimir Wroński
Restauracja - Page 2 WPj0H3Z
Kaliningrad, Rosja
21 lat
błękitna
za Starszyzną
kucharz
https://petersburg.forum.st/t674-krzesimir-wronski#1329https://petersburg.forum.st/t778-krzesimir-wronskihttps://petersburg.forum.st/t770-zjedz-mnie#1850https://petersburg.forum.st/t905-beszamel

Pon 16 Lip 2018, 13:19
Krzesimira coś kłuło w piersi. I chociaż chłopiec nasz lubił się wzruszać, a na zamążpójście Jadwigi, utratę przez nią stanu panieńskiego i statusu szlachcianki miał widok najlepszy, jaki mógł sobie wymarzyć stojąc po prawicy Yaxleya podczas ceremonii, to nie wzruszenie dręczyło jego braterskie serce.
Miał Jadwigi strzec. Nic to, że jest młodszym bratem i nic, że słuchał się jej w każdym względzie, od wiązania muszki do najważniejszych życiowych decyzji – panna Wrońska szła przez życie w obstawie szpaleru mężczyzn, którzy wyprowadziwszy ją z domu mieli odstawić u boku odpowiedniego na resztę jej życia partnera. Każdy z nich, począwszy od Bogumiła, odsyłającego córkę do Yaxleya z niespotykanym wzruszeniem w wąsatej twarzy, a na trzyletnim tupiącym niecierpliwie u wejścia do świątyni Dionizym skończywszy, miał swą rolę do odegrania w Jadwigi dobrobycie. A teraz, gdy przyszła pora na kurtynę i ukłony, a Jadwiga ostatecznie wymknęła się spod ich czujnego oka, Krzesimir nie mógł pozbyć się wrażenia, że zawiódł. Poniósł porażkę mimo dopilnowania wszystkiego z precyzją, z jakiej nawet najbardziej pedantyczna obiecująca debiutantka słowiańskiej sceny modowej byłaby prawdziwie dumna. Był w „Europie” utrapieniem personelu przez ostatnie dni przed weselem, wiedząc, że Jaguś nie powinna już zajmować się organizacją. Wystarczyło, że na minuty zaledwie przed włożeniem sukni ślubnej dopadła jeszcze do jego pokoi, by upewnić się, że patchworkowy garnitur, jaki oddała do ostatnich przeróbek leży na nim jak ulał. Leży, Krzesimir prezentuje się nienagannie z uśmiechem, jaki wypada, doprawionym odrobiną samozadowolenia – wszystko toczyło się, jak należy.
Z wyjątkiem jednej, niedającej mu spokoju, rzeczy. Po jego zaprzątniętej szczegółami estetycznymi głowie uparcie błąkała się myśl, szczątka rycerskiego odruchu – czy nie powinien był zawczasu się sprzeciwić? Zakwestionować jakoś aprobatę ojca dla kandydatury Cecila do ręki Jadwigi? Mniejsza z tym, że Anglik nie dał się lubić gościnnemu synowi Kaliningradu, większa z brakiem przedrostka znamionującego tytuł szlachecki przed jego nazwiskiem. Jadwiga została zwyczajnie sprzedana Yaxleyowi, bez podłoża polityki bądź tradycji, dla którego Krzesimir mógłby jeszcze znaleźć usprawiedliwienie. Życzyłby sobie, rzecz jasna, by jego najukochańsza siostra miała do własnego ślubu bardziej osobistą motywację, miał nadzieję, że zdarzający się raz na sto lat cud rozkwitu miłości między dobranymi przez interes małżonkami przypadł właśnie na nią; gdyby wiedział, że to jego czeka takie szczęście, odstąpiłby je siostrze bez chwili wahania. Nie dysponował jednak podobną gwarancją, wolny jeszcze od ciężaru czekania na resztę swojego życia. Na wesele Jadwigi przyszedł sam, usłużnie przedtem dotrzymując towarzystwa świadkowej; był zresztą zupełnie pewien, że jego rodzice dostrzegli w uroczystym spędzie szlachty z całej Rosji okazję do zamanifestowania jego stanu kawalerskiego i nawet gdyby wpadł mu do głowy zaproszenia jakiejś dziewczyny na hotelowy bal (a gwoli ścisłości, wpadł i to szybko, gdy tylko zakręcił się myślą wokół pewnej panny, która do niedawna „wczasowała” w Sochi), wyperswadowaliby mu go nad wyraz skutecznie.
Gdy państwo młodzi przyjmowali życzenia i prezenty od gości, niewzruszenie stał przy Yaxleyu, odbierając od niego co większe pakunki, by nie było mu niewygodnie ściskać się ze starymi przyjaciółmi i nowymi członkami rodziny z pełnymi rękami. Sam później zamieni z nimi odpowiednie słowa. Uściśnie Cecilowi rękę, złoży gratulacje i – Bóg mu świadkiem – spróbuje raz jeszcze odnaleźć w sobie szczerą sympatię do szwagra. A Jadwigę zabierze do co najmniej kliku walczyków, by mogła mu się w bezpośredniej bliskości ze wszystkiego, co nią w środku wstrząsa, wygadać. Wężyk gości wijący się od samych drzwi wydał w końcu z siebie ostatni syk w postaci ogromnego bukietu od ciotki – przypadek? nie sądzę – Hiacynty, a Krzesimir, odstawiwszy go do jednego z pokoi, w którym składowano prezenty dla państwa Yaxley, zostawił nowożeńców samych i skierował się w kierunku, który nikogo nie dziwił. Przy stole, którego asortyment sam zaplanował i widywał nocami nawet zamknąwszy oczy do snu, chwycił bez skrępowania jedną z karafek pełnych białego wytrawnego wina, w którym godzinami przed podaniem moczono kwiaty bzu, by nadać mu niepowtarzalny aromat i nalał sobie kieliszek. Nie kłopotał się nawet z siadaniem – okazja, jaką był ślub, wiązała się nierozerwalnie z odnawianiem dawno zapomnianych relacji rodzinnych, cierpliwie więc nadstawiał policzki, gdy ktoś zechciał mu z nadmierną egzaltacją powiedzieć: aleś ty wyrósł, Krzeszko! Czekał tylko aż na sali pojawi się jakiś Bregović-przybłęda i ewentualność jeszcze mniej przyjemnej wymiany zdań.
Elżbieta Odrowąż
Elżbieta Odrowąż
Kraków, Polska
28 lat
czysta
neutralny
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t886-elzbieta-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t964-odrowaz-elzbietahttps://petersburg.forum.st/t896-dusisz-mi-dusze-a-ja-sie-w-tobie-durzehttps://petersburg.forum.st/t936-dariusz

Pon 16 Lip 2018, 13:24
Mirunio w tej bieli taki piękny, że pannie młodej należną uwagę skrada. A może to nie biel, może to jednak ta ich obecność po prostu, jak się rodzice w końcu napatoczą to dostaną zawału, bo Elżbiety nikt na rodzinne spotkanie pół godziny przed mszą nie zawołał, żadna nowość, na tylu członków rodziny osób, z którymi Ela pozostawała w kontakcie było trzy, babcia, Irena i żona Błażeja.
Zdziwiłaby się, że te ciotki wszystkie tak się nagle do nich garnęły, ledwo się na sali pojawili, bo zwykle Halżka, podobnie do młodszego brata, potrafiła skutecznie odstraszać familię samą tylko obecnością, a tu proszę. Tylko, że wiadomo, że głupie kwoki kurki nioski gdaczące teraz wokół Eli przyszły tylko wyniuchać sensację, nowości jakieś, ostrożnie stawiając kroki w rozmowie, najpierw Elżunia, taka dorosła już panna, jak ty pięknie wyglądasz w końcu zmierzając do a to oczko twoje lewe to taka ozdoba?
No więc nie, ciociu, to taka diamentowa proteza, bo lewego oka tak się składa nie ma już Ela, wypadki chodzą po ludziach, ale to nic, kiedy kochanie taki hojny, dla Eli to tylko najdroższe kamienie. Cioteczki trochę w zduszone krzyki, obrazek się dopełnia z tym Mirona do nich uśmiechem, a Ela wymownie wzrok (ha, raczej oko jedno tylko) w sufit, bo już się zaczyna niecierpliwić, kiedy ją stare kwoki wypuszczą z tej zagrody.
Dobrze, że jesteś.
Za plecy ręką sięga i dłoń z mironową splata, panie buku ile to jeszcze może trwać. Ponad głowami cioteczkowymi gdzieś miga jej nareszcie jakaś twarz znajoma, Irena, jak cudownie, z Łukaszem, trochę gorzej.
No dobra, macie trzy sekundy jeszcze na pytania, go.
Pytania padły, ale Elżbieta to niekoniecznie się paliła do odpowiedzi, z uśmiechem uroczym, bordowa na ustach pomadka, oznajmia, że ciociu Marysieńko, a tam Łukasz siedzi, on będzie wiedział co z babcią. No i co, jak na strzał odleciały jak gołębie z parapetu, odwraca się Ela, na kelnerkę zerka, twarz jakby znajoma, powiedzieć dzień dobry czy nie?
Do picia to najlepiej szampana prawda, za młodą parę, akurat będzie ładnie uzupełniał ten widoczek, bo Elżbietka z Mironkiem sami tacy szampańscy, ona na złoto, w sukni z odsłoniętymi ramionami, rozkloszowanej spódnicy oh lala, skrzy się ta kreacja jak złoty brokat na powiekach, on taki biały jak ta szampańska piana, no to jest klasa, panieee, jaka to jest klasaaa.
No to bierze kieliszek. Chociaż wypadałoby zaraz znaleźć swoje miejsce, ale jak zna życie, to ją posadzili obok Ireny i reszty Odrowążów. No i dobre. Na Mimiro znad krawędzi kieliszka spogląda, trochę wyższa jest dzisiaj Halżka na tych obcasach, nie taki krasnoludek, już stwierdziła, że co jej tam, niech będą piękne buty, skoro z kulawym chłopem to sobie i tak nie potańczą za dużo. Zresztą oni to tu chyba dla innych rozrywek przyszli. Przez ramię zerka na stolik, czy już sobie ciotki poszły, ale nie, jeszcze nie.
Sofija Yaneva
Sofija Yaneva
Restauracja - Page 2 Source
Petersburg, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
ścigająca w Białych Gwiazdach
https://petersburg.forum.st/t1307-sofija-yaneva#5445https://petersburg.forum.st/t1308-sofija-yaneva#5488https://petersburg.forum.st/t1309-relacje-sofiji#5492https://petersburg.forum.st/t1310-orzel-scigajacej#5494

Pon 16 Lip 2018, 21:02
Sama ceremonia z pewnością stanowiła przyjemną odmianę ponurej rzeczywistości. Ostatnio ciągle były jakieś zamieszki, niewyjaśnione sprawy, czy też niespodziewane ataki. A takie wydarzenie z pewnością miało stanowić coś miłego, choć i tak ruda woli miłe chwile spędzać na boisku.
Ale no dała się zaprosić, w końcu nie wypadało odmówić osobie, która miała wielkie problemy ze znalezieniem partnerki. Po cichu ruda liczyła, że może Svyat się odezwie, ale jakby zamilkł. Nie mogła czekać w nieskończoność, dlatego zgodziła się pójść na ślub z Karamazovem. Dodatkowym atutem był fakt, że podobno na weselu miała być Gorianka, ale nie dowierzała tym plotkom. Z czego co wie, siostra woli całkiem inne towarzystwo, ale czego diabeł nie podkręci, to nie jest takie atrakcyjne.
Cicho westchnęła widząc, jak para staje razem na ołtarzu. Może i mało ich zna prywatnie, lecz ta chwila jakoś była wzruszająca. Zerknęła na swego towarzysza, będąc ciekawa, jak on na to zareagował.
- Czyż to nie piękna para w te ponure dni?- skierowała cicho swoje pytanie, po czym wróciła wzrokiem do śledzenia dalszej ceremonii. Nastały i pocałunki, pierwsi goście zaczęli składać życzenia, a Yaneva nagle poczuła, jak ktoś ją zatyka, dosłownie! Nie miała bladego pojęcia, jakie życzenia złożyć. W końcu sama unikała takich ceremonii, a najbardziej to welonu, a jednak dzisiaj zjawiła się w zielonej sukience do kolan, i to w dodatku nie była sama. Postanowiła kwestię życzeń zostawić partnerowi, sama zaś uśmiechała się miło.
Ale kiedy znaleźli się w miejscu zabawy, Sof rozglądała się na boki. Tak jakby miała wrażenie, że dostrzegła gdzieś znane jej włosy.
- Ty ich znasz jakoś dobrze?- postanowiła swoje myśli odstawić tymczasowo na bok, a w zamian spróbować porozmawiać z Fyodorem, aby nie było między nimi jakoś tak mocno ... sztywno? Wyglądał na miłą osobę i nie chciała jemu sprawić jakichś wielkich problemów. Przynajmniej na początku tej zabawy, bo czyż to nie jej ręka skierowała się w stronę kieliszka, który mimochodem znalazł się blisko jej palców? Nawet nie wiedziała, co może być w tym kieliszku, bo po co jej taka wiedza jest potrzebna!
Fyodor Karamazov
Fyodor Karamazov
Restauracja - Page 2 Tumblr_my4nogqcbd1s9q9dro8_250
Samara, Rosja
30 lat
błękitna
za Starszyzną
wykładowca PUMu / twórca zaklęć
https://petersburg.forum.st/t906-fyodor-medofiyevich-karamazov#2743https://petersburg.forum.st/t923-f-m-karamazov#2932https://petersburg.forum.st/t925-obleje-cie-na-tym-egzaminie-zycia#2935https://petersburg.forum.st/t924-kniaz#2933

Pon 16 Lip 2018, 22:39
Dla Fyodora to wesele było cudownym momentem na mentalne odsapnięcie. Ciągle jakieś napięcia, ciągle nieprzyjemne wydarzenia, strach opanowujący społeczność, szykowanie egzaminów i sprawdzanie ich... To wszystko strasznie wykańczało.
Jedyne, co jeszcze go męczyło to fakt, że musiał pogadać z pewnym absztyfikantem swojej siostry na weselu, który stał obok pana młodego. Wpatrywał się w niego korzystając z faktu, że ten jest zbyt zajęty, by to zauważyć i zapamiętywał twarz.
Nie może go z nikim innym pomylić. To byłoby mocno... niefortunne.
Stał razem z Sofiją, którą miał okazję poznać na balu. Urokliwa, ładna, rudowłosa dziewczyna dobrze prezentowała się przy jego boku, chyba jeszcze lepiej niż na poprzednim weselu tamta Wrońska. Nie pamiętał już nawet jej imienia.
Wrońskich jak psów, czemu właśnie on?
Przestał nad tym rozmyślać, gdy jego weselna towarzyszka się do niego odezwała. Miał ochotę się zaśmiać, bo znał plotki o tej parze, jednak powstrzymał się, zdystansował od własnej wiedzy i powiedział z uśmiechem mogącym roztopić lodowce:
- Sądzę, że właśnie takich par nam potrzeba, aby rozświetlić nam ten przygnębiający okres - zamknij się, Karamazov, na taką poetyckość żadna panna nie poleci.
Powiedział standardowe życzenia całkowicie odciążając w tej kwestii Yanevę i już po chwili odsuwał jej krzesło przy stole zajmując przy okazji takie miejsca, by w ich okolicy mogła usiąść młodsza siostra Sofiji. To czy usiądzie to już jej wybór.
- Tak w miarę. Mam podjąć współpracę z panią Yaxley w sprawie produkcji perfum. Nie wiem jeszcze co z tego wyjdzie, ale wydaje się miłą i całkiem konkretną osobą. Pana młodego znam mniej - powiedział szczerze również biorąc łyk z kieliszka i rozglądając się wokół. Ciągle wiadoma sprawa nie dawała mu spokoju.
Nagle zauważył stojącego gdzieś z boku Krzesimira.
Samego.
Dobra moja. - pomyślał.
Odwrócił się do Sofiji i z przepraszającym uśmiechem zwrócił do niej:
- Obrazisz się jeśli na moment cię zostawię? Obiecałem coś sprawdzić dla swojego przyjaciela i chciałbym mu to powiedzieć, nim wesele całkiem go przytłoczy - powiedział wskazując na świadka Yaxleya. - Kiedy wrócę, będę już cały twój.
Miron Twardowski
Miron Twardowski
Restauracja - Page 2 Zw6ejwx
Kraków, Polska
30 lat
nieznana
neutralny
przedsiębiorca pogrzebowy
https://petersburg.forum.st/t1080-miron-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1360-pan-twardowskihttps://petersburg.forum.st/t1086-pan-twardowski#4002https://petersburg.forum.st/t1919-czarny#9786

Wto 17 Lip 2018, 22:16
Miron ma pamięć słonia i choć zdawać by się mogło, że nie poznał od razu to jednak uśmieszek zabłądził mu w kąciki ust. Gdzie te włosy niebieskie, ciekawość i bezpardonowość, dziewucha z którą skojarzyła mu się kelnerka raczej nie schowałaby siebie i swojego komentarza za tacą zastawioną kryształowymi kieliszkami. Nie powstrzymało go to jednak przed grymasem, który w towarzystwie błysku w jasnych oczach nadawał mu wygląd zadowolonego z siebie velocirapora.
- Tak? - z premedytacją podniósł rękę do góry by przeczesać opancerzonymi biżuterią palcami przydługie włosy, choć pierścienie zmieniły się od czasów szkolnych - teraz musiały wspomagać inne umierające organy i części ciała niż wtedy, kiedy jeszcze był piękny i młody - to jednak zawsze z przyjemnością przyglądał się grze światła w szlifowanych kamieniach i polerowanym srebrze.
Patrzy się Mimimiro na to jak Halżka kieliszek cap w łapkę i zerka znad krawędzi, kto wie co jej po głowie chodzi (miro wie) i jej ten kieliszek z dłoni wyjmuje i stawia na tacy spowrotem rozglądając się od niechcenia za jakimś wolnym stolikiem w koziej dupie sali, bo ani mu się chciało z Odrowążami siadać, ani w zasadzie z nikim mu się nie chciało bo był w związku z tragediami w czarodziejskim świecie zajebany robotą i ten cały cyrk ślub borze liściasty to był mu tak potrzebny jak psu buty. Musiał się dogadać na dostawę modeli magicznych trumien i marmurowych posągów śpiewających żałobne pieśni, a nie lambada z jakimiś hucpiarzami. Na moment objął ramieniem Elżbietkę patrząc ponad otaczającym ich ludźmi, już w zasadzie odruchowo szukając wzrokiem starego Twardowskiego, który przecież może czaić się wszędzie - i musnął ustami jej skroń po czym odwrócił się do kelnerki.
- Ej. - nachylił się lekko, konspiracyjnie, wspierając o lasce - Który stolik jest najbliżej żarcia i najdalej od wszystkiego innego? - zagaił, bo przecież obsługa gastronomiczna zawsze wie lepiej. Pewnie kelnerzy mają gdzieś swoją kanciapę i między bogiem a prawdą Miro pewnie w tej kanciapie bawiłby się najlepiej. Może nawet pograliby w karty? Ale trzeba być dystyngowanym paniczem, co przecież od codziennego udawania weszło mu w krew, ten garnitur na miarę skrojony, piękna koszula i ponętna perfuma. Z taką złotą różyczką jak Elżunia to się prezentowali nie w kij dmuchał i pewnie powinni posadzić się na widoku, tyle, że na ile ich znam, to żadne na widoku pewnie nie chciało.
Brakowało tylko ptasiątek, które pewnie wciąż skrobią pazurkami pod szczeliną drzwi płacząc, że one też chcą na tańce, tyle, że już i tak brzydko po kątach o Twardowskich szeptali, jeszcze mu brakowało, żeby mu chłopców jakiś konserwatysta złapał i na nich doświadczenia robił. Choć na 99% Vaska by się z nimi szybko dogadała. Z chłopcami ptasiętami, a nie konserwatystami, wiadomo.
Cecil Yaxley
Cecil Yaxley
Restauracja - Page 2 Tumblr_mflnakJD3D1rffxo0o5_500
Londyn, Anglia
32 lata
błękitna
neutralny
właściciel hotelu / biznesmen
https://petersburg.forum.st/t746-cecil-yaxley#1694https://petersburg.forum.st/t756-cecil-yaxley#1769https://petersburg.forum.st/t757-pan-smierciozerca#1772https://petersburg.forum.st/t758-tamiza#1774

Sro 18 Lip 2018, 17:24
Ten rok, mimo, że specjalnie Cecilowi się nie dłużył to jednak zdawał się trwać tyle, jakby do tego ślubu dojść nie miało. A gdy doszło to nagle się okazało, że minął tak jakby ktoś z bicza strzelił, popędził metaforyczne konie i ostatecznie uderzył go fakt, że rzeczywiście zostało mu w Rosji zostać na zawsze, bo w pewnym sensie tymże małżeństwem przypieczętował swój los.
Chyba tego dnia wszyscy goście weselni byli szczęśliwsi od nich.
Yaxleya stres nie pożerał - w końcu robił gorsze rzeczy, jak chociażby zabijanie ludzi - jednakże tylko udawał spokój. Wewnętrznie czuł, że idzie jak na ścięcie. To dzisiaj właśnie przypieczętuje się ten błąd, który popełnił wcale nie tak dawno temu i którego nigdy nie miał szans odkręcić. Czyżby jakaś siła wyższa chciała go ukarać? Śmierć ci się nie należy, męcz się z ludźmi, których nienawidzisz i którym nie możesz nawet pokazać, na co cię stać?
Niby już w taki sam sposób żyli od roku - pokazywali się razem, udawali, że przynajmniej się lubią, a poza widokiem potrafili naprawdę mocno pokłócić, jednakże te obrączki na ich palcu jakoś boleśnie uświadamiały, że tak już będzie zawsze. A nawet gorzej. W końcu razem zamieszkają. No i w końcu Jadwiga pewnie nie zawaha się uszczuplić jego aktywów...
Anglik specjalnie nie szalał. Upewnił się tylko, że jego strój na jutro jest gotowy, wypił szkocką brandy, dalej załatwiał interesy i zachowywał się tak, jakby następny dzień wcale nie był dniem jego zaobrączkowania, co najwyżej kolejnym wyjściem z narzeczoną. Nie umiał inaczej znaleźć w sobie tak potrzebnego spokoju. Stres może go nie pożerał, ale na pewno nie dawał za wygraną i ciągle o sobie przypominał.
Pozwolił Jadwidze czynić dziś honory i w głównej mierze odbierać życzenia za niego. Zdawał sobie sprawę, że niewiele osób z otoczenia Wrońskiej (teraz już Yaxley) za nim przepadała, a i on mało kogo zdążył z jej rodziny i przyjaciół rodziny polubić przez cały okres narzeczeństwa. A ona? Ona przynajmniej jako urodzona perfekcjonistka mogła się upewnić, że wszystko będzie po jej myśli.
Zdziwił się na przemowę swojej już żony - jak bardzo nie mógł się jeszcze z tym faktem oswoić! - jednakże wysłuchał jej ani razu nie przerywając. Nie często się zdarzało, by ta kobieta nosząca od dziś jego nazwisko mówiła tak rzeczowo i spokojnie.
Przynajmniej nie przy nim.
Przyjął bez wahania prezent, jaki mu dała. Nie kojarzył tych spinek do mankietów, nie znał ich historii, ale założył, że skoro je dostał właśnie od Jadwigi to akurat one są w modzie. Inaczej by w życiu pewnie na nie nie spojrzała, tak jak nie chciała patrzeć na niego, kiedy zakładał angielskie garnitury.
- Możemy - powiedział zdawkowo, pewnie zakładając prezent od niej, jakby na potwierdzenie swoich słów. Uznał, że jeśli będzie teraz na nim źle wyglądać była Wrońska każe je mu ściągnąć. - Przynajmniej spróbujmy.
Potem podał jej rękę.
- Chodź, zjedzmy coś, a potem odtańczmy pierwszy taniec i miejmy go wreszcie z głowy.
Vasilija Maksimović
Vasilija Maksimović
Restauracja - Page 2 AlarmingCloseHagfish-max-1mb
Bułgaria, Płowdiw.
26 lat
nieznana
za Raskolnikami
Sprawdza móżdżek.
https://petersburg.forum.st/t1897-vasilija-maksimovic#9514https://petersburg.forum.st/t1906-tej-vaski-dziennik-vasilija-maksimovic#9554https://petersburg.forum.st/t1898-bad-girls-do-bad-things#9517

Czw 19 Lip 2018, 04:29
Gdybym tylko znała telewizję! Kto wie jakby to wszystko teraz się potoczyło? Może właśnie w wełnianych skarpetach, bo walić, że trwa czerwiec, oglądałabym Przyjaciół i wciskała jakieś niezdrowe żarcie? Mania mi mówiła o tym serialu kiedyś. Na pewno! Ale nie, na co to komu, ja nie znam, więc teraz mam za swoje i muszę pieniądze zarabiać. A przynajmniej udawać, że zarabiam, chociaż to zlecenie trochę uwierało mnie w tyłek. Tak jak i te fioletowe portki. Może wujkowie wezmą mnie za faceta i nie będą podchodzić? A jeszcze lepiej, niech myślą o mnie jako kimś kompletnie niegodnym ich spojrzenia i tym sposobem na głowie będę mieć tylko panie w średnim wieku, co to tak lubią mlaszczeć. No cóż niech sobie mlaszczą, byleby w pracy nie przeszkadzały. Kompletnie jednak nie spodziewałam się takich przygód, jakie mają miejsce teraz. Po pierwsze, osoba taka mi znana, dość, prawie w ogóle, no może... to musiał być Pytalski! Bo jak tylko na tego pana młodego patrzę, tego aroganta to już w głowie mi coś świeci, jakaś żarówka wypełniona płomykiem i w powietrzu unosi się zapach jabłek, których tak przecież nie cierpię. Po drugie on z kimś! Z panną taką, co to zamiast oka jakieś szkiełko ma, trochę mi daje tutaj Mickiewiczem, choć tam było i szkiełko i oko. Elegancka. Oboje tacy eleganccy przecież. Włosy niebieskie schowałam, ty nie wiesz, Pytalski. Ty mało wiesz. Sam schowałeś swoje jabłka, swoje uśmiechy, teraz tylko grymas drobny, dłoni nawet nie wyciągniesz. Nie te czasy, co? Pieniądze zarabiam, pilnować się muszę, choć splunęłabym już z tysiąc razy. Te pierścienie przeklęte, patrzę się jak sroka. Na pewno. Oczy mi błyszczą, hipnotyzuje mnie, nie dam się, tak jak nie dałam się tym freskom. Zmieniły się, ale nadal przecież wydają się dziwnie znajome. Bo on cały jest znajomy przecież. Pytalski z jabłkiem. Rodzinnie się robi, prawie mi głupio, że byłam w tym obrazku, tak brutalnie dałam nogę by z tą tacą zawirować, zaproponować im te wszystkie smakołyki weselne. Ale bym się teraz roześmiała, bo ta twarz...! Ta twarz znajoma! I gdzież ona skończyła, ta twarz? Na tym przyjęciu. Z panną swoją, pewnie czystą. Aż by się chciało zapomnieć kim była dzisiejsza para gwiazd. Zabawne.
Odfrunęły gołębie, spokój nadszedł, uniknę wykładu o swoim skandalicznym zachowaniu i pewnie tych tatuażach. Podrapałam się po nosie, trochę pewnie zezowałam na towarzyszkę Pytalskiego, ale chyba wybaczy; albo to oko zaklęte nie zarejestruje i nie będzie sprawy żadnej. Poważna klasa, choć tacy nierealni się wydawali. Miałam chyba w kieszeni parę płatków. Aż by się chciało im sypnąć na szczęście. Czy to zaczęło grać Voyage, Voyage? Welesie! Wybijam butem rytm i niemal się szczerze, ale w porę powstrzymuję ten niecny ruch warg. Pytalskiemu nie powinno się ufać. Nie po tym, co teraz widzę. Jeszcze nie. Idę za spojrzeniem panny Pytalskiego i w istocie ciotki nadal się tam czają, jak jakieś sępy. Jaka ulga, nadal szansa na uniknięcie katastrofy. To nie mój rewir, ja zaraz idę na drugą stronę. Z zaskoczeniem rejestruje oddanie na tacę kieliszka. No jak to tak? Mrugam zaskoczona w stronę Pytalskiego, przekrzywiając głowę.
- Na pewno nic? – upewniam się i teraz patrzę również na panią. Cóż za pokaz romantyzmu! Młodzi, zakochani, co? Oho, ciekawe czego to Pytalski będzie oczekiwał. – Ej.
Powtarzam, bo teraz mogę i prezentuję mu moje ucho z kolczykiem drobnym. Z dwoma nawet, bo jeden w chrząstce. Musiałam to przemyśleć, czy być dobrą Vasiliją czy też wredną Vaską, która nadal potajemnie marzyła o tych pierścieniach. Nawet nie chodziło o to, co wypadało, prędzej co bardziej mi się opłacało. A opłacało się... mieć układ. Pytalski nie znał dnia ani godziny. Nie znał w sumie mnie.
- Idźcie za mną – szeptem w jego stronę i szczerze zęby jak głupia. Pewnie widać mi szparkę między górnymi jedynkami. Cóż, nie każdy posiadał idealny uśmiech, nie? Prostuję się i prezentuję tacę, pozwalając by przechodzący obok mnie bez przeszkód mogli sięgać po kieliszki i jakieś wymyślne przystawki. Prowadzę ich w końcu do wolnego stolika, który był prawie w rogu. No właściwie ciężko było to nazwać stolikiem, bo przecież wszędzie były te ogromne stoły, no ale wiadomo o co chodzi. Stoły dzieliły się na części i tako oto część otrzymał Pytalski ze swoją pięknooką. Oczywiście wszystko utrzymane w fiolecie i zieleni. Były nawet unoszące się w powietrzu świece.
- Jedzenie przynosimy do stołów. Wy będziecie mieli jako jedni z pierwszych. Napoje, alkohole i tym podobne, również. Odpowiada wam?
Arseniy Kuragin
Arseniy Kuragin
Restauracja - Page 2 C51589e8ed217
Archangielsk, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
urzędnik w Prikazie Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej
https://petersburg.forum.st/t801-arseniy-kuraginhttps://petersburg.forum.st/t802-arseniy-kuragin#2128https://petersburg.forum.st/t804-arseniy-kuragin#2145https://petersburg.forum.st/t803-erwin#2130

Czw 19 Lip 2018, 10:00
Na ślub przychodzisz z siostrą. Trudno, by w tym dniu zabrakło i was – choć z żadnym z Yaxleyów nie mieliście zbyt dobrych kontaktów. Wrońscy zawsze wydawali ci się uciążliwi, choć byli jednym z ważniejszych i liczniejszych rodów Starszyzny, dlatego nie można było ich lekceważyć. Ślub, choć był niewątpliwie wystawny, w ogóle nie przypadł ci do gustu. Cóż w tym dziwnego, skoro ciężko cię zadowolić i najprawdopodobniej nawet z własnego przyjęcia nie potrafiłbyś być całkowicie usatysfakcjonowany, bo zawsze znalazłbyś coś, co byłoby po prostu nie tak. Ceremonia przebiegła bez krzyku (całe szczęście, że Jadwiga ma na imię Jadwiga, a nie Ścibora, bo Yaxley nigdy by jej imienia poprawnie nie wypowiedział), a skoro już do niej doszło i powiedzieli sobie sakramentalne „tak” – to potem nie może wydarzyć się nic strasznego, nie licząc pijackich zwierzeń i plotek wujków i ciotek, co jest nieodłącznym elementem każdego wesela. Po przyjściu do hotelu „Europa”, w którym nigdy nie zdarzyło ci jeszcze się być, wzrokiem mijasz tych, których nie chciałbyś teraz widzieć – Illyanę czy choćby Irenę, ale zachowujesz się jak gdyby nic się nie stało, przybierając tę samą pozę, co zawsze. Varvarze jeszcze o niczym nie wspomniałeś, ale obowiązkowo będziesz musiał jej powiedzieć, że ostatnio pod wpływem alkoholu trochę za bardzo rozwiązał ci się język i zdradziłeś swoją największą tajemnicę, którą Kuraginowie pilnie strzegli od lat, by przypadkiem nie przedostała się na światło dzienne.
- I o co tyle krzyku, moja siostro – szepczesz do Varvary, prezentując jeden ze swoich klasycznych uśmiechów i witając się w międzyczasie z gośćmi, których spotykasz na swojej drodze. – Nie wiem, czy pamiętasz nasz wieczór w Kunstkamerze, ale już wtedy mówiłem, że nic zachwycającego to nie będzie. – Dziś jesteś wyjątkowo krytyczny i to nie pierwszy raz dzisiaj, kiedy pozwoliłeś sobie na uwagi w rozmowie z Varvarą w stosunku do Yaxleyów. Nie przyznasz się jednak, że zżera cię zazdrość, bo sam nigdy nie staniesz na ich miejscu. Nie wspominając już o tym, co plotkowało się w kuluarach, ostatecznie wydawali się być zgraną parą. A przynajmniej takie sprawiali wrażenie, choć po sobie wiesz, że ono często nie jest prawdziwe. – Powinnaś być następna, choć nie wiem komu miałbym cię oddać. – Na pewno nie Savvasowi. Nie po tym, co się wydarzyło. Ciężko zresztą wyobrazić ci sobie Varvarę przy boku jakiegokolwiek mężczyzny, bo boisz się wypuścić ją z rąk. – Patrz, a tam po prawej siedzi ta pijaczka Elżbieta. – Pokazujesz lekko głową w jej kierunku i dodajesz ze zdziwieniem: – Dziwne, że jeszcze nie leży pod stołem. To już przecież ta pora. – Obgadywanie ludzi to coś, co masz we krwi. Siedząc już przy odpowiednim stoliku z najważniejszymi gośćmi, poprawiasz swoją elegancką muchę, po czym stukasz się kieliszkiem drogiego szampana z Varvarą.
Na zdrowie.
Chyba nie twoje, Arseniy.
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Restauracja - Page 2 C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Czw 19 Lip 2018, 19:31
Lampka trzymana w dłoni ma sprawiać wrażenie, że dobrze się bawisz, mimo, że dzisiaj nie pijesz. Obracasz powoli szkło w dłoni, znacząc palcem ścieżkę na krawędzi zdobionego kieliszka. Przymykając na chwilę powieki, pozwalasz niepokojowi przeniknąć przez ciało, aż spływa na ciebie pełne nieukontentowanie i samotność. W sali pełnej ludzi. W końcu odsłaniając błękitne oczy spod kaskady jasnych rzęs, podążasz wzrokiem za czymś, za kimś – tak naprawdę za niczym ważnym i za nikim znanym. Czujesz ciężką aurę przyduszającego cię towarzystwa. Szlachta otacza cię szerokim kołem, niezawodnie oceniająca i czujna. Chociaż jeszcze nie podążają okręgiem wokół ciebie, wiesz, że gdybyś chociaż na chwilę spuściła gardę, to byłaby już prowokacja. Wystarczyłoby, żebyś dała odczytać tylko drobną iskrę ogarniającego cię przygnębienia i tylko jednej osobie.  Dałabyś tym powód do plotek na przyszłych spotkaniach. Och, Rumiana. To musi być dla ciebie ciężkie, pojawić się tu po ślubie Yaxleyów? Powiedz, Rumiana. Jak to jest przeżyć załamanie nerwowe?. Potem nie pozostawiliby po tobie nic, niż tylko obraz, jaki zbudowałaby o tobie elita. Oni jak smoki, krążą wokół najsłabszego ogniwa, podżegają je i nie spoczną póki nie dokonają społecznego linczu. Każda tragedia, wyciągana na salonach jest sposobnością do udoskonalenia uroczystości. Ta, która żadnej nie posiada, nie zostanie przecież zapamiętana, a szlachta lubi żeby ich imprezy wisiały długo na językach ludzi. Inaczej nie nazywanoby ich elitarnymi. Dlatego pozostajesz w bezpiecznej, biernej pozycji, nie rzucając się w oczy. Nie ryzykujesz niepotrzebnej melancholii. Unikasz powodów przez które powinno cię tu nie być. Jest ich tak wiele.
Arseniy cię unika, chociaż tyle z niepotrzebnego zagrożenia cię omija. Konstanty nigdy cię nie szukał, więc ryzyka z jego strony nie musisz się spodziewać. Chociaż nazywaliście się przyjaciółmi, kiedy wyjechał, nie pisał, żeby pielęgnować tą przyjaźń, a ty się o to nie upominałaś. To pozwala ci myśleć, że może nigdy nie było między wami przyjaźni. Przynajmniej tej prawdziwej. Dla bezpieczeństwa, ty też go nie szukasz wśród tłumu. Na widok rudych pasm, przechodzisz na drugą stronę sali, zapobiegawczo, gdyby właścicielka ogniście czerwonych włosów okazała się jego żoną. Jadwigi najtrudniej ci unikać Jadwigi jest tu pełno. Na ustach gości, w odbiciach twarzy rodziny, na insygnowanych jej inicjałami serwetkach, w toastach, w kreacjach połowy gości, w których rozpoznajesz jej projekt, w kwiatach, które z pewnością ona dobierała. Czy to tak dziwne, że próbujesz stąd uciec?
Przedzierasz się między stolikami, między parami, grupkami przyjaciół i rodziny. Dlaczego ty żadnych ze sobą nie przyprowadziłaś? Żadnych przyjaciół i żadnej rodziny? Zaczyna Ci brakować osoby towarzyszącej. Piękna suknia, która szeleści ci w palcach, kiedy podnosisz jedwabny materiał do góry, mijając kolejną przeszkodę na drodze, ma oderwać spojrzenie od martwych oczu i opadniętych z rezygnacją ust.
Ta sala jest za mała. Nie wiesz, jak mieści w sobie tak wiele przerośniętych ego. Brakuje ci powietrza. Niewidzialna pięść zaciskana na gardle przypomina ci, że nie tylko tego. Brakuje ci też dystansu.
Wychodzisz. Przy odrobinie szczęścia, może nawet nikt nie zauważy gdzie i, że w ogóle.

Illya zt
Varvara Kuragina
Varvara Kuragina
Restauracja - Page 2 Ay4tqq
Archangielsk, Rosja
28 lat
rusałka
błękitna
za Starszyzną
uzdrowicielka
https://petersburg.forum.st/t786-varvara-kuraginahttps://petersburg.forum.st/t800-varvara-kuraginahttps://petersburg.forum.st/t799-varvarahttps://petersburg.forum.st/t2032-harlequin#11176

Czw 19 Lip 2018, 21:11
Nie powinno jej tu być. Wesele to nie miejsce dla kobiety zgorzkniałej, groteskowej żałobnicy, jaką się stała w minionym tygodniu. Poczucie krzywdy jaką jej wyrządzono – najpierw oszustwem Savvasa, potem zaś jego zniknięciem – rozpaliło w niej ogień podtrzymujący na przekór wszystkiemu resztę sił witalnych. Varvarę trawił płomień silnych i sprzecznych emocji, okrywając jej postać ciepłym lśnieniem, gdy wbrew oczekiwaniom wysokiej socjety, przybyła na ślub Wrońskiej. Przybyła punktualnie i bezczelnie. Pannie młodej powinno się wszak pozwolić, by była najpiękniejszą ze zgromadzonych kobiet, Varvara natomiast zrobiła wszystko, by Jadwigę i inne zaproszone damy przyćmić, pokazać wszystkim zebranym, że jest wciąż siłą, z którą nie warto zadzierać, a urwany wątek miłosny z Savą nie uczynił z niej porzuconej zabawki, nieważnej i niepotrzebnej. W ostatniej przed wyjściem chwili odwiesiła do szafy powłóczystą białą suknię – to byłby dla świeżo upieczonej pani Yaxley cios poniżej pasa. Varvara zdecydowała się więc na równie nieodpowiednią dla weselników czerń kontrastującą z jej cerą i blondem wijących się figlarnie wokół jej twarzy włosów. Tylko jej się zdawało, czy rzeczywiście stały się jakby ciemniejsze, by swoim odcieniem przypominać złoto, jego ukochane złoto?
Powinna być następna. Powinna przyjść tu jako ozdoba ramienia odeskiego dziedzica, chłonąć podniosłą atmosferę i karmić nią swoją niecierpliwość oczekiwania, aż Savvas poprosi o jej rękę. Ale następna nie będzie i teraz cały świat jej za to zapłaci. Tylko Arsenyi pozostał wolny od jej rozdrażnienia, nie obarczała go swoim skutkiem, chociaż to on, on jedyny, mógłby przejrzeć ją na wylot i zadać najważniejsze pytania.
Dlaczego nie była wściekła na Savvasa? Dlaczego jej gniew nie był jednoznacznie skierowany przeciwko temu, który poił ją rusałczym nektarem, wzbudził w niej nieprawdziwe uczucia, które przesłoniły jej cały świat i własną tożsamość? Dlaczego nie wróciła jeszcze w pełni do Varvary, której Zakharenko jest obojętny w całej rozciągłości? Dlaczego nie mogła zapomnieć targającej nią tęsknoty
To Arsenyi musiał wydobyć z niej odpowiedzi. Sama nie miała odwagi, by przemyśleć wpływ Savy na jej życie, ponazywać wreszcie uczucia, które rozpraszały ją tak, że nie czuła się jeszcze na siłach, by wrócić do pracy. Tylko ukochany brat mógł ją uratować, ale nie wiedział jeszcze wszystkiego. Nie powiedziała mu o rusałczym nektarze ani o spotkaniu z Savą, podczas którego przyznał się do podtruwania jej i podarował jej antidotum. Pamiętała wahanie, z jakim przytknęła fiolkę do ust; przełknęła cierpki eliksir tylko dlatego, że ją poprosił i poddała się wszechogarniającemu bólowi zrozumienia, jaki ją zranił, kiedy odzyskała pełną przytomność umysłu. Nikt o tym nie wiedział, a tym, którzy dostrzegali ślady pęknięć, jakie wydostały się na powierzchnię, musiał wystarczyć obraz kobiety złamanej tęsknotą, nie bezlitosnym oszustwem. Varvara była skazana na pamięć o każdej chwili spędzonej z Savą, przekonanie, że wtedy kochała go naprawdę i trudno było jej odrzucić w całości poczucie pustki, którego nie potrafiła powstrzymać; wypadała zatem niezwykle przekonująco w swej roli.
- Oczywiście, że pamiętam. Zawsze pamiętam twoje trafne przepowiednie. – uśmiechnęła się do brata miękko, wyniośle, bardzo teatralnie. Musiała chociaż spróbować wrócić do dawnego życia, zaistnieć samodzielnie, wesprzeć się na wyrozumiałości Arsenyia i przetrwać. Udawać, że nic się nie zmieniło, zniknięcie Savy wcale jej nie dotknęło; na powrót stała się kamieniem, niedostępnym dla dotyku zwykłego człowieka.
- Tylko nie mów mi, że z tą też coś cię łączy. Zaczynam obawiać się o twój gust. – po epizodzie z Savą nie powinna już nigdy wypominać bratu jego niefortunnych podbojów, były one jednak nieodłączną częścią przekomarzań, w które uwielbiała się bawić podczas nudnych przyjęć tamta, poprzednia Varvara. Subtelny dźwięk zderzających się kieliszków był balsamem na jej uszy tak jak smak szampana ukoił choć na sekundę szarpiącą nią burzę.
Elżbieta Odrowąż
Elżbieta Odrowąż
Kraków, Polska
28 lat
czysta
neutralny
współwłaścicielka Piwnicy Bazyliszka
https://petersburg.forum.st/t886-elzbieta-odrowazhttps://petersburg.forum.st/t964-odrowaz-elzbietahttps://petersburg.forum.st/t896-dusisz-mi-dusze-a-ja-sie-w-tobie-durzehttps://petersburg.forum.st/t936-dariusz

Sob 21 Lip 2018, 18:00
Kozia dupa sali brzmi trochę w sam raz, trochę nie, bo ja się tak sami w kąt zagonią jak kozy do zagrody, to daleko potem będzie do tej pięknie oświetlonej recepcji po Elżbiety miotłę, żeby raz dwa z tego wesela do domu i że tak powiem, pozamiatane.
Tak, jak teraz, koniec już i kropka, szampana nie będzie, Miro kieliszek zabrał, tak ma być, zresztą czego się Ela spodziewała, chyba niczego zaskakującego, temu to tylko pod nos podsunęła, uśmiecha się nawet do Mironka krótko, a jej się w oczach takie małe diabełki czają, w samych kącikach zewnętrznych, jak niektórym łezki, a to też żadna nowość, że Elżbieta gnije, tylko, że w inny niż Miron sposób rzecz jasna.
Koniec rozglądania, bo ją jeszcze te ciotki znowu zaczepią, czy kogo tam znowu przywieje, dłonie więc składa przed siebie, torebeczkę trzyma i nawet brodę unosi trochę, że niby z zainteresowaniem tej kelnerki słucha, chociaż w zasadzie to czemu nie miałoby być to zainteresowanie szczere prawda.
Najbliżej żarcia i najdalej od wszystkiego to chyba będzie w domu Miruś, ale tam to chyba za szybko też wracać nie wypada, skoro ptasięta takie pozostawione same płaczące, a jak je Ela zna, a zna jak nikt, to przeżywają wszystko razy osiem i potem będą płakać po ich powrocie z pretensjami co najmniej pięć minut. Niby mało nie? Ale na takie skrzeki płaczki stanowczo za dużo.
No i co, będzie im musiała Halżka zrobić plecaczki szybciej niż obiecała, bo chciały w tych plecaczkach sobie mieć migdały na deser.
Pokręciła Elżbieta głową na pytanie Vasi, na pewno nic, chyba, że masz tam pani coś bezalkoholowego, heineken 0,0 premium quality lager beer. Ale woda też się nada, tylko, że z miętą koniecznie. Takiej jednak Halżka na tacy nie widzi.
Mogłaby przynieść Vasia cały dzbanek to w razie czego Ela gotowa go użyć przeciwko kelnereczce, gdyby się jej zachciało któryś z pierścieni mironowych capnąć. Na pewno Jadzia zadbała, żeby naczynia weselne z porządnego materiału były, nie do zbicia prawda, poza tymi kieliszkami, co to je młodzi przez ramię na trzy cztery bęc.
No to co, to idą, zerka jeszcze Hahalżka na Miro kątem oka, toś wymyślił o mój rozmarynie.
- Świetnie. – To jest idealne rozwiązanie, niech inni patrzą jak te potrawy leżą i niech im w brzuszkach burczy.
Ze stołu na Vasię wzrok przenosi uśmiecha się nawet miło, w oku błyszczącym blask jakiejś świeczki się odbija, bardzo ładny efekt, jeśli się ma, cóż, nietypowe gusta.
- Odpowiada. – Jak najbardziej, oczywiście, droga pani, wszystko w porządeczku, czeka chwilę Ela, aż się Vasia oddali, chociaż niespecjalnie długo, dłoń z oparcia krzesła cofa, co to je złapała, że to tak do siadu gotowa, odwraca się do swojego śnieżynka białego, jakiś tam paproszek mu z ramienia ściąga.
- Zwiniemy się z pierwszego tańca? Zwiniemy się, co? – Zanim się jakaś konkret atrakcja na tym weselu pojawi, to zdążą już z kelnerami w kanciapie ze trzy partie rozegrać. I postawić Hotel Europa w monopoly.

Elżbieta z tematu i Miro chyba też z tematu.
Arseniy Kuragin
Arseniy Kuragin
Restauracja - Page 2 C51589e8ed217
Archangielsk, Rosja
27 lat
błękitna
za Starszyzną
urzędnik w Prikazie Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej
https://petersburg.forum.st/t801-arseniy-kuraginhttps://petersburg.forum.st/t802-arseniy-kuragin#2128https://petersburg.forum.st/t804-arseniy-kuragin#2145https://petersburg.forum.st/t803-erwin#2130

Nie 22 Lip 2018, 09:51
Nie tak miało być. Choć krytycznym okiem spoglądałeś na budzącą powszechne zdziwienie relację Varvary z Savvasem, to głęboko i naiwnie wierzyłeś, że twoja starsza siostra doskonale wie, co robi. Jego niespodziewane wyznanie jednak mocno zdruzgotało świat magiczny, ale to ona ucierpiała w tym wszystkim najbardziej, mimo że nikt nawet nie zainteresował się jej prawdziwym stanem. Ważniejsze dla nich było to, co tak naprawdę stało się w Muzeum Sztuki Magicznej czy z samym Artemiusem Zakharenko; Varvara była jedynie łakomym kąskiem dla gazet plotkarskich, które przez ostatnie dni wielokrotnie rozpisywały się o ich zerwaniu, tworząc rozmaite i nieprawdziwe teorie spiskowe na ten temat. Twoje oko potrafiło jednak dostrzec przeszywający ból niemal w całości wypełniający jej filigranowe ciało, mimo że prezentowała się dziś przecież tak pięknie jak nigdy. Nie potrafiłeś o zbyt wiele zapytać, brakowało ci również stuprocentowej pewności, czy Varvara jest na to gotowa – zamiast więc lawiny pytań, posłużyłeś tylko swoim ramieniem i braterskim uściskiem w krytycznych momentach. Ostatnimi czasy sam borykałeś się ze swoimi osobistymi problemami i samotnie nadużywałeś alkoholu, ale choć na chwilę chcesz o tym zapomnieć i nie obciążać tym Varvary. Niezmiennie się o nią martwisz, a jakakolwiek myśl o Savvasie na wolności momentalnie spędza ci sen z powiek. Chciałbyś, by trzymał się od niej z daleka, Varvara nie zasługuje przecież na więcej cierpień – już wystarczająco zdążył ich przysporzyć, bezlitośnie łamiąc jej serce. A ty, Arseniy, nie jesteś tym, którym wybacza. Ludzie wyrządzający krzywdy twojej rodzinie są u ciebie na czarnej liście.
- Czasem żałuję, że nie urodziłem się wieszczym. – Mniejsze przekleństwo niż łamija, a przynajmniej mógłbyś przewidywać przyszłość. Być może wtedy udałoby ci się zmienić los i uchronić Varvarę od nieszczęść. Byłbyś krok do przodu, a tak to masz jeszcze wiele do nadrobienia. Na kąśliwą uwagę odnośnie Elżbiety Odrowąż stanowczo przeczysz głową, by za chwilę wszystko jej wyjaśnić: – Skądże, Varvaro. Nic mnie z nią nie łączy, choć musisz przyznać, że to chyba jakaś rodzinna klątwa. – Związki nigdy nie były ani twoją mocną stroną, ani Varvary. Jakbyście mogli mieć wszystko – oprócz miłości. A dziś wszyscy z impetem ją celebrują, w końcu to wielki dzień Jadwiga i Cecila Yaxleyów. Targało więc wami naturalne zawahanie, czy na pewno przyjść na dzisiejsze przyjęcie, skoro ich widok w pewnym sensie będzie wywoływał w was kłującą nutkę zazdrości, ale w końcu musicie powrócić do życia codziennego, choćby tylko po to, by w wymownej czerni zaprezentować światu niezniszczalność i siłę Kuraginów. – Myślisz, że się kochają? – zadajesz z ciekawością pytanie Varvarze, nieśpiesznie upijając łyk szampana. Mimo że powiedzieli sobie już sakramentalne „tak” na ślubnym kobiercu, to wcale to nie musiało być równoznaczne z płomiennym uczuciem. Związek Polki ze Starszyzny z Anglikiem z wysp jawił ci się jako ekstrawagancja, ale i furtka do ucieczki z magicznej Rosji. Sam i byś z niej skorzystał, bo zmęczony jesteś tym, co dzieje się w Rosji. A to dopiero początek. – O, spójrz. Yanevy. Żałosne próby wkupienia się w łaski Starszyzny. – Pokazujesz na nich.
Weles
Weles

Nie 22 Lip 2018, 14:55
I jak tam się bawicie wszyscy zgromadzeni? Wystrój się podoba, jadło smakuje, trunków nie brakuje? Na pewno nie, toż to byłby skandal gdyby na takim weselu czegokolwiek zabrakło.
A jednak. Pogoda niespodziewanie i dość szybko zaczęła się psuć. Czyżby Pochwiściel chciał zepsuć uroczystość? A może to Mokosz pozwoliła mu namieszać, aby was ostrzec przed niebezpieczeństwem? Szkoda, Arseniy, że nie urodziłeś się wieszczem, może dostałbyś wizji i miał okazję uchronić wszystkich przed niebezpieczeństwem.
Póki co nie działo się jednak nic nadzwyczajnego. Kelnerzy i kelnerki szybko uwijali się podając pierwsze danie, kieliszki brzęczały podczas składania toastów na cześć młodej pary, a za oknami zainteresowani mogli zauważyć porywisty wiatr rozpoczęty jakby przez same bóstwo słowiańskie przyciągające w okolice hotelu niemal czarne, wielkie chmury. Gdzieś w oddali błysnęło, zagrzmiało i już wiedzieliście, że jeśli nie chcecie przesiedzieć tu całego wieczora, a zarazem nie zmoknąć musicie się pospieszyć. Choć trochę szkoda, zupa jest pyszna, więc pewnie reszta dań podobnie.
Orkiestra w sali tanecznej zaczęła już grać jakby chcąc zagłuszyć nadchodzącą burzę albo przypomnieć, że nadchodzi czas na obejrzenie pierwszego tańca pary młodej. W momencie, kiedy wszyscy już dostali swoje danie i obsługa miała chwilę na odsapnięcie do ciebie, Vasilijo, podeszła twoja znajoma.
- Słyszałam, że ci kelnerzy, co będą całe wesele obsługiwać tych ludzi - wskazała na jedzących - dostaną jutro z rana wódkę, która nie zostanie wypita.
Chyba wiesz, co ci sugeruje, prawda?
Mogliście, Varvaro i Arseniyu zauważyć jak magiczny fotograf właśnie uwiecznia to całe wydarzenie, które was w ogóle nie zachwyca. Robił zdjęcia, które chwilę po wyskoczeniu z aparatu zaczynają się ruszać. Czyżby Yaxleyowie chcieli na koniec powysyłać wszystkim gościom albumy pamiątkowe albo mieć takowe tylko dla siebie?
Za to wszyscy mogli zwrócić uwagę na daleką kuzynkę pana młodego, Sarah Yaxley, która jako jedyna przyjechała z jego rodzinnego kraju, a zarazem została wybrana na świadkową przez Jadwigę. Nieodpowiednio ubrała różową sukienkę, co podobno młodej parze przynosi pecha, ale znając Wrońską mogła o tym nie wiedzieć i dobrać jej sukienkę tak, by pasowała do całego wesela.
A może to jednak zapowiedź katastrofy?
Sofija Yaneva
Sofija Yaneva
Restauracja - Page 2 Source
Petersburg, Rosja
23 lata
czysta
neutralny
ścigająca w Białych Gwiazdach
https://petersburg.forum.st/t1307-sofija-yaneva#5445https://petersburg.forum.st/t1308-sofija-yaneva#5488https://petersburg.forum.st/t1309-relacje-sofiji#5492https://petersburg.forum.st/t1310-orzel-scigajacej#5494

Nie 22 Lip 2018, 23:52
Biedny Fyodor był na nią skazany. Czemu nie mógł wybrać innej niewiasty, która mogłaby swobodnie rozmawiać, kłamać wśród innych osób, chwalić się swoimi egoistycznymi pobudkami. Tylko zamiast tego wziął rudowłosą panienkę, która została przeklęta przez Welesa i każde jej kłamstwo kosztuje złotem. Ale no mógł nie znać jej nieszczęścia, być tym usprawiedliwiony. Rudowłosa czuła, że gdyby był znany powszechnie jej sekret, to większość osób by się od niej odwróciła. Bo kto by zaufał osobie, która nie może kłamać. Ona już sama sobie nie wie, czy może ufać i kombinuje tak prawdą, aby móc przetrwać następne dni.
I bez kombinowania pewnie też nie przetrwa całej tej imprezy, która zaczynała się powoli, aczkolwiek spokojnie. Zerknęła na miejsce, które przygotował jej Fyodor i już chciała usiąść, kiedy ten zaczął ją olśniewać swoimi pomysłami. No tak, starszyznę ciągnie do swoich, przecież i tak tutaj się nie wpasuje. Ale zajęła miejsce, nawet i skosztowała kieliszka wina, zapamiętując co ciekawsze informacje.
[b- Ale pewnie coś słyszałeś o nim. Może jakieś ciekawe ploteczki?[/b]- zasugerowała rozmówcy tok rozmowy, ale ten zaczął się rozglądać, aż jego oczy znalazły ciekawszy obiekt zainteresowań. No cóż mogła powiedzieć, aby było to prawdą, jak i nie zorientował się, jak jej zrobiło się nieco ... smutno? Nie, raczej tak samotnie, bo nie ma nikogo na razie ze znajomych, nawet Gorianki nie dostrzegała.
- Nie obrażę się, spokojnie- nie obrazi się, bo wie, że i tak tu będzie na przegranej pozycji. Nie będzie jego trzymać pod przymusem, skoro chce porozmawiać ze swoim przyjacielem. Chwilę obserwowała, jak oddala się od niej w stronę kompana, a sama no cóż, nie chciała siedzieć samotnie przy stoliku. Wstała ze swoim kieliszkiem i sobie zaczęła spokojnie spacerować po sali, obserwując zjawiające się nowe twarze. Zaczęła sobie w myślach zastanawiać się, co się wydarzy na tym weselu, bo w końcu to jest spotkanie zorganizowane przez rody z krwią błękitną. A na takich wydarzeniach zawsze coś się dzieje.
I w sumie długo nie musiała czekać, ponieważ do hotelu zjawiła się kobieta, ubrana na różowo. Ten widok nieco zdumiał Sof, ale nie zamierzała lecieć do niej i mówić, aby się przebrała. W sumie nawet jej to pasowało, bo to był zwiastun do dobrej zabawy, która nie wiązała się z wiecznymi kurtuazjami.
- Jeszcze brakuje stłuczonych naczyń i rzucania jedzenia.- mruknęła pod nosem czując, jak niewielki uśmiech pojawia jej się na twarzy. Zamiast zagadać z kimś innym, Sofija skupiła swój wzrok na nowoprzybyłej osóbce, czekając na jakieś kontrowersyjne poczynania. Nawet musiała przyznać, że napój w kieliszku stawał się coraz bardziej smaczniejszy.
Krzesimir Wroński
Krzesimir Wroński
Restauracja - Page 2 WPj0H3Z
Kaliningrad, Rosja
21 lat
błękitna
za Starszyzną
kucharz
https://petersburg.forum.st/t674-krzesimir-wronski#1329https://petersburg.forum.st/t778-krzesimir-wronskihttps://petersburg.forum.st/t770-zjedz-mnie#1850https://petersburg.forum.st/t905-beszamel

Pon 23 Lip 2018, 21:24
Krzesimir jeszcze się uczy. Choćby chciał już przywodzić swym wyglądem i zachowaniem na myśl stateczną elegancję czterdziestoletniego człowieka sukcesu, miał dopiero lat dwadzieścia jeden i tendencję do niezamierzonych, a bardzo teatralnych gestów. Jak na przykład wybałuszenie oczu (nieelegancko, ale ktoś, kto miał przyjemność widzieć tę minę, z pewnością się roześmiał) na kreację świadkowej. Sarah potwornie go onieśmieliła nieznajomością rosyjskiego, a ignorancją wobec francuskiego – rozczarowała. Wytrwale kaleczył więc swą początkującą angielszczyznę i chociaż podchwycił od Jadwigi dość krawieckiej terminologii, by zdaniem złożony zapytać ją, co też strzeliło jej do głowy i kazało wystąpić na różowo, to nie ubarwił tym prowadzonej z kobietą rozmowy. Po ceremonii, co niezmiernie ucieszyło się Krzesimira, ich drogi rozeszły się i choć Wroński słusznie obawiał się, że kiedy orkiestra zagra do tańca, będzie musiał poprosić Angielkę do jakiegoś walca, korzystał na razie z chwili swobody. Walce okropnie Krzeszka nudziły, chociaż musiał przyznać, że z odpowiednią partnerką tańczyło się je nader przyjemnie; wolał za to ugruntowane w rodzimej tradycji polonezy, którym (według jego przestarzałych, jak w przebłysku zirytowania nazwała je nęcona urokiem zachodu Jadwiga gustów) powinno rozpocząć się przyjęcie. Zanim jednak przyjdzie mu bić brawo w nagrodę za pierwszy utwór odtańczony przez Jadwigę jako pani Yaxley, na salę wnoszono posiłki. Krzesimir, na pamięć już nauczony smaków i zapachów potraw w hotelowej kuchni, kosztował jedynie oczami. Dania wyglądały pięknie, co musiało na razie mu wystarczyć. Żołądek nadal ściskały mu nerwy; nie umknęło Wrońskiemu, że zbliża się burza, co nieco popsuło mu humor. W teorii nawet najpaskudniejsze oberwanie chmury nie powinno zrobić mu różnicy w odbiorze wydarzenia – niezależnie od pogody, efekt był taki sam, Jadwiga została już żoną Cecila. Wszystko wokół przypominało mu, że nic już w tej kwestii nie zmieni, powinien więc spróbować chociaż ochłonąć nieco. Zadowolony bez potrzeby jedzenia zupy, pieczeni, pierożków, a nawet raków, o które się wystarał aż z polskich hodowli, pił na potęgę chłodne wino.
Kiedy dostrzegł, że od jednego ze stolików wstaje Fyodor Karamazov, kieliszek drgnął w jego dłoni. Szybko, za szybko rozpoznał, że nie towarzyszy mu młodsza siostra, a ponieważ to ona powodowała ostatnio wszystkie jego niepokojące drgnienia, nie oczekiwał niebezpieczeństwa konfrontacji. Być może wstał, by przywitać się z dostrzeżonym dopiero teraz dawnym znajomym lub współpracownikiem z uczelni? Krzesimir siłą rzeczy zorientował się w rodzinie Iskry, zaczął po prostu zwracać większą uwagę na rozmowę, w której padało nazwisko jakiegoś Karamazova i układanka stawała się coraz pełniejsza.
Nie była jednak jeszcze na tyle pouczająca, by ze spokojem przyjął, że to on sam jest znajomym, do którego zmierza Fyodor. Postarał się niepostrzeżenie wyprostować, przybrać poważniejszy wyraz twarzy, przełamany zaraz firmowo krzesiowym uśmiechem. W pewnym siebie geście wyciągnął rękę do Karamazova.
- Fyodor, miło cię widzieć. Jak podoba ci się przyjęcie? – zagadnął niezobowiązująco, nie mogąc odmówić sobie wejścia choć na chwilę w rolę gospodarza.
Fyodor Karamazov
Fyodor Karamazov
Restauracja - Page 2 Tumblr_my4nogqcbd1s9q9dro8_250
Samara, Rosja
30 lat
błękitna
za Starszyzną
wykładowca PUMu / twórca zaklęć
https://petersburg.forum.st/t906-fyodor-medofiyevich-karamazov#2743https://petersburg.forum.st/t923-f-m-karamazov#2932https://petersburg.forum.st/t925-obleje-cie-na-tym-egzaminie-zycia#2935https://petersburg.forum.st/t924-kniaz#2933

Pon 23 Lip 2018, 22:56
Może to Fyodor był skazany na Sofiję. A może to Sofija była skazana na Fyodora? W końcu na tej sali nie miała prawie żadnych znajomych, on za to sporą część (choć nie tą odrowążową) przynajmniej kojarzył. Oczywiście Karamazov nigdy nie chciał nikogo postawić w takiej sytuacji, po prostu nie wziął pod uwagę, że nie wszyscy przebywają w tych sławetnych wyższych sferach. A jak się jest w społecznym szczycie całe życie łatwo się całe życie nie dowiedzieć jak to jest nie znać większości obecnych na wydarzeniu...
- Hmm... - dał znać, że rozmyśla próbując sobie przypomnieć co ciekawsze informacje. - Niektórzy twierdzą, że on bardzo przepada za zakazaną magią. Słyszałem też, że narzeczonej zdarza się w niego rzucać filiżankami, ale to chyba zwykłe brednie - Fyeda nie wyobrażał sobie takiego narzeczeństwa, w którym coś mu grozi ze strony przyszłej żony. Chyba od razu by je zerwał nie bacząc na plotkarskie gazety, bo z tej decyzji jakoś by się wykaraskał. - No i na zmianę słyszę, że udają, że mają taką niezgodność charakterów, o jakiej się słyszy, by wzbudzić sobą zainteresowanie, choć nie wiem czy komuś by się chciało bawić w takie gierki - miał nadzieję, że jego opowiastki okazały się choć trochę interesujące. Jakieś potwierdzenie, że nie opowiada samych oczywistości by mu się przydało.
Uśmiechnął się dziękczynnie słysząc przyzwolenie.
- Postaram się zaraz do ciebie wrócić. To raczej prosta do załatwienia sprawa - powiedział nim ostatecznie skierował swe kroki w stronę Krzesimira Wrońskiego, absztyfikanta jego siostry. Powinien się upewnić, że on jest dla niej odpowiedni zanim będzie za późno.
Przyjął za dobry znak pewnie wyciągniętą dłoń Polaka. Chyba nie miał do czynienia z mięczakiem, nie chciał kogoś takiego dla Iskierki. Ona potrzebowała kogoś, kto potrafiłby o nią zadbać i wspomóc w karierze artystycznej, w końcu ma talent i piękny głos.
- Bardzo - powiedział z przyjaznym uśmiechem, po czym zapanowała chwilowa cisza, kiedy Fyodor rozważał jak niepostrzeżenie sprawdzić Wrońskiego. Jednak mimo rozważania setek scenariuszy nie miał na to w tej chwili pomysłu i postanowił posłużyć się podstępem jakim była wódka stojąca samotnie z kilkoma kryształowymi kieliszkami kilka stolików od nich, na których stały przyprawy i inne rzeczy, które w razie czego musiały być pod ręką gości i kelnerów. Poprosił jakąś służącą o sok, ogórka i śledzia (nie wiedząc czym tym młodzian może chcieć przegryzać czystą) po czym tonem sugerującym niemożliwość odmowy spytał:
- Możemy chwilę pogadać?
i pociągnął wręcz biednego świadka Yaxleya ze sobą nalewając im obojgu wódki.
- Sądzę, że powinniśmy wypić. Siostra dużo o tobie mówiła - zaczął uznając, że to powinno "wytłumaczyć wszystko". A jak nie to trudno, nie jego problem.
Taką przynajmniej miał nadzieję.
Illyana Sorokina
Illyana Sorokina
Restauracja - Page 2 C6jimhL
Irkuck, Rosja
29 lat
cień
błękitna
za Starszyzną
prikaz Sprawiedliwości i Ochrony Narodowej, legislacja, specjalista prawa czarodziejskiego
https://petersburg.forum.st/t1414-illyana-osipovna-sorokina#6905https://petersburg.forum.st/t1418-illyana-sorokina#6944https://petersburg.forum.st/t1417-rumiana#6936https://petersburg.forum.st/t1416-illarion#6928

Pon 23 Lip 2018, 23:30
Wracasz na salę, pozbawiona złudzeń, ale też złego humoru. W końcu przyjmujesz rzeczywistość taką jaką jest, przez co nieco łatwiej ci przełknąć, że w istocie jest ona dojmująca i od pewnego czasu powtarzalnie zawodząca. Przestaje cię już zaskakiwać jak wiele rzeczy dzieje się wbrew twoim oczekiwaniom. Przestajesz też oczekiwać, ale to temat na inną okazję. W zaakceptowaniu tego, co ma cię czekać dzisiejszego wieczora, powinien pomóc ci kieliszek szampana, który trzymasz w dłoni, ale tak naprawdę nie sięgasz do niego ustami ani razu. Trzymasz go dla niepoznaki. Żeby nikt nie miał wątpliwości, jak swobodnie się tu czujesz. Obracasz go w palcach w zastanowieniu, nie zajmując swojego miejsca przy stole. Kiedy jesteś w ruchu, prawie nikt nie zdaje się zauważać, że od samego początku jesteś tu sama. Tak samo się zresztą czujesz, ale to już nie ma dla ciebie najmniejszego znaczenia w tym momencie.
W końcu opierasz się biodrem o ladę, przy której polewają jakiegoś polskiego trunku, któremu nie do końca ufasz. Przechylasz głowę na bok, zastanawiając się czy to coś podobnego do wódki, tylko, że gorsze? Ta nie jest przeznaczona dla twojego delikatnego podniebienia. Dlatego w końcu odgarniasz włosy za ucho, tracąc zainteresowanie alkoholem. Odkładasz lampkę na chwilę obok siebie i wpatrujesz się w zenranych. Wzrok sciąga szczególnie kuzynka Yaxleya... takiej pozazdrościć... Prychasz kpiąco pod nosem, ale że nie masz z kim podzielisz się swoją cyniczną uwagą, zachowujesz ją dla siebie. Może lepiej. Dzisiaj nikt nie nazwie cię zgorzkniałą, skoro z nikim nie zamieniasz ani słowa. To całkiem bezpieczna pozycja, której na razie nie opuszczasz.
Może na chwilę masz ochotę wymienić się z kimś swoimi spostrzeżeniami na temat panującego klimatu na yaxleyowym weselu, ale do osób, z którymi aktywnie rozmawiasz na co dzień, zalicza się tylko Arseniy. Przez chwilę podążasz za nim skupionym spojrzeniem, ale krzyżowanie mu drogi nie wydaje ci się dzisiaj dobrym pomysłem. Intuicyjnie, tą samą uwagę poświęcasz jego siostrze, chociaż nieco krócej, nie narażając ani siebie, ani Kuragina, żeby to spojrzenie mogło zostać przechwycone.
Jadwiga Yaxley
Jadwiga Yaxley
Restauracja - Page 2 Tumblr_nn0pskOI471s2knhwo4_400
Kaliningrad, Rosja
24 lata
błękitna
za Starszyzną
kobieta biznesu, ikona mody i pasożyt swojego męża
https://petersburg.forum.st/t566-jadwiga-dobrawa-wronska#942https://petersburg.forum.st/t843-j-d-wronskahttps://petersburg.forum.st/t660-panna-jadzia#1245https://petersburg.forum.st/t766-coco

Wto 24 Lip 2018, 00:04
Jadzia nie była zbyt przesądna. Jadzia była estetycznie wybredna – i gdy usłyszała grzmoty, nie przyszło jej na myśl, że to zapowiedź nieszczęścia. Pani Yaxley myślała przyziemnie: burza to brzydkie światło, przynajmniej do wieczora, nim nie zapłoną świece w pięknych żyrandolach hotelu; niedobrze. Szkoda, że nikt z jej najbliższych nie znał czarów kontrolujących pogodę. Zdjęcia mogą źle wyjść, w szarościach całe wesele gorzej wygląda, w dodatku atmosfera przygnębia. Szkoda.
Jadzia nie była też bardzo szczęśliwa, choć niby nie szło źle. Cecil zgodził się, by spróbować – może teraz pójdzie im lepiej? – i nawet założył jej spinki, a mimo nadciągającej burzy, goście wydawali bawić się dobrze. Dostała już kilka pochwał od ciotek i przyjaciół, nawet babcia przy składaniu życzeń szepnęła z dobrotliwym uśmiechem, że Jadwiga dobrze się spisała, że wszystko wygląda pięknie. Pochwała od Ścibory to nie byle co, niełatwo zadowolić kniahinię – a jednak coś wciąż bolało. Może to przez pannę Sorokinę, której nie mogła pozbyć się z kącika oka. Zawsze była gdzieś tam, na granicy wzroku, ale gdy Yaxley chciała złapać ją spojrzeniem (zwariowała?) – Rumiana umykała.
Może to dobrze. Może nie powinna jej widzieć.
Nie powinna jej zapraszać.
Nie powinna robić wielu rzeczy. Nie powinna się tak czuć. Powinny liczyć się teraz tylko ona sama, przebieg ceremonii, wrażenia jej rodziny, Cecil. To była przegrana sprawa; dziś przegrana okrutnie dosadnie, przegrana złotą obrączką na palcu. Dobrze się stało. Może dla nich obu dobrze się stało.
Jadwiga niemal nie mogła jeść ze stresu, choć jedzenie wyglądało i pachniało wspaniale (wszakże wybrane przez Krzesia) – wmusiła w siebie tylko trochę przystawek z łososiem i pół kieliszka szampana.
Nic się nie działo. Wszystko było pod kontrolą.
Wszystko pod kontrolą, powtarzała sobie w myślach pani Yaxley, uśmiechając się pięknie i wsuwając dłoń w dłoń pana Yaxleya, gdy podnieśli się z miejsc, aby udać się na salę balową.
To był jej wymarzony dzień. Wszystko było dobrze. Wszystko było pod kontrolą. Nawet pogoda nie mogła tego zepsuć. Wronie na dębie i pierun niestraszny.

Jadzia, Cecyl i chętni goście zt do sali, wodzirej, zapuszczaj dysko polo, mamy walca angielskiego do odtańcowania
Krzesimir Wroński
Krzesimir Wroński
Restauracja - Page 2 WPj0H3Z
Kaliningrad, Rosja
21 lat
błękitna
za Starszyzną
kucharz
https://petersburg.forum.st/t674-krzesimir-wronski#1329https://petersburg.forum.st/t778-krzesimir-wronskihttps://petersburg.forum.st/t770-zjedz-mnie#1850https://petersburg.forum.st/t905-beszamel

Wto 24 Lip 2018, 11:21
Gdyby nasz słomiany bohater wiedział (wojownikiem stawał się wszak tylko w kuchni, gdy trzeba było rozprawić się z wołowiną), że Fyodor Karamazov – stojący na zaszczytnym drugim miejscu w kolejce do decydowania o losie panny Iskry – nazywa go w myślach absztyfikantem swojej siostry, słowa by nie wykrztusił, a co tu mówić o swobodnym uścisku dłoni, czy przyjaznych półsłówkach. Krzesimir był w te klocki co najwyżej niezły, a i to tylko do momentu, w którym zwietrzył zagrożenie. Nie znosił konfrontacji, był z natury rozjemcą, rozumie się więc samo, że źle znosi sprzeciw i zakazy, a w środowisku, jakie go otaczało, stawiano ich całe mnóstwo, na dodatek bezsensownie ostrych.
Póki jednak pozostawał nieświadom podejrzeń Fyodora, był tym, co zwykle – uroczym i bezpośrednim Krzesimirem, który nade wszystko doceniał, że Karamazov rozmawiał z nim równie bezpośrednio.
- Oczywiście. – podobno to włoska tradycja: kiedy rodzina wydaje córkę za mąż, nie wolno odmówić załatwienia interesu. Mafijna atmosfera zawisła nad nimi tylko na chwilę i zapewne tylko w umyśle Krzesimira (choć należało pamiętać, że Polacy także mają swoją Sycylię i swoich Corleone), a Wroński mimo jej odczucia odszedł za Fyodorem na stronę.
I, chociaż nie tego się spodziewał, przepił do niego, jak należało. Co to miało znaczyć? Co Iskra opowiadała o nim w Samarze? Nie obawiał się w żadnym razie, by wymyślała na niego jakieś niestworzone rzeczy, zdziwił się raczej, że uznała, iż warto o nim opowiedzieć komukolwiek. Nawet gdyby poprosiła w kuchni kiedyś o „gołąbki, takie jak robi panicz Wroński”, byłoby to wyróżnienie, na które nie czuł się gotowy.
Opierając się pokusie, by jeszcze pociągnąć Fyodora za język, nie zapytał. Zamilkł na chwilę, której potrzebowała wódka, by wypalić mu nieco gardło. Nie zagryzł żadną z załatwionych przez Karamazova zakąsek. Po jednym nie trzeba, tak przechwalał się Niedamir, kiedy Krzesimir jeszcze interesował się godnymi Kozaków zasadami picia alkoholu i taką lekcję od brata zapamiętał. I w tym kozaczeniu zapominał, że po czwartym szybko wypitym kieliszku zaczynało mu szumieć w głowie. Plama na honorze prawdziwego Polaka, ot co.
- Dziękuję. Na zdrowie. – zdecydował w końcu, że tak będzie najlepiej. Inicjatywa Fyodora, by z nim pomówić na pewno była jakimś znakiem dla Wrońskiego. W najlepszym razie, Karamazov przekazywał mu, że panna Iskra wyraziła zainteresowanie jego osobą wobec rodziny, a ta przyzwala na nie, spoglądając łaskawym okiem. W najgorszym zaś było zawoalowaniem groźby: tknij jej choć palcem, a skończysz bez ręki.
Taka już reputacja krążyła za Karamazovami po salonach, że Krzesimir nijak nie umiał rozsądzić, którą z tych rzeczy próbuje przekazać mu Fyodor. Stojąc na rozdrożu, jako urodzony optymista, wierzący na dodatek w swą zdolność improwizacji godnej mickiewiczowskiej aprobaty, zdecydował, by wierzyć w tę pomyślną dla niego wersję wydarzeń.
Nie ośmielił się na żaden komentarz pod adresem Iskry, chociaż być może powinien. Przynajmniej zapytać, czy przyszła tu z nim, nie mógł w końcu pozwolić sobie na ostentacyjne wypatrywanie jej wśród gości.
Sponsored content


Skocz do: